Modlitwa pompejanska mi nie wypala, bo po kilku dniach skupienia klepie zdrowaski na odczep przy myciu zebow, jeździe na sledzia w mpk itp. wariacjach dnia codziennego, wiec chyba nie ma to sensu.
Koronka do sw Rity chociaz dużo krótsza, to konczy sie tym samym.
A tak w ogóle, to tyle się już modlę i NIC...
Wlasnie to ostatnie zdanie powiedzialam dziś księdzu podczas spowiedzi.
Powiedzialam tez, ze leczymy sie wnie klinice i dazymy do naturalnego poczęcia, ale nie wiem czym to sie skonczy - nie skrytykował mnie, nie gadał,że inne metody zakazane itd. To dobrze. Mial mlody głos, to może dlatego jest bardziej "wyrozumiały"
Ks.pytal tez czy zywie do kogos uraze, bo to czasami blokuje psychicznie, a i Panu Bogu się nie podoba. Powiedziałam, ze nie, ale tak sobie teraz myślę, że może ten psycholog i rewizja relacji z mamą to nie taki glupi pomysł, moze przez slowa ksiedza Bog chce mi wskazać ten problem.
Ksiadz tez powiedzial, ze trzeba sie modlic, ufac, ale tez przyjmowac wole Pana Boga, bo naszym celem jest zycie wieczne, a krzyz, ktory dzwigamy na ziemi jest przejsciowy... nie wiem czy jestem gotowa na przyjęcie tej prawdy...
A i ostatnie zalecenie - zebysmy sie wspólnie z mężem modlili. Nieee to chyba nie przejdzie. Moj m. nie jest az tak, otwarty, a i jaPanu mam opory. Kiedys o tym rozmawialismy, ale m. stwierdził, że trudno ustalić, czy modlic sie przed czy po
No i tak, po spowiedzi zawsze jakos bardziej wierze, ale ile można? Panie Boze, nooo!
Z pola bitwy - 19 dpo, temka spadla, @ brak, czuje straszny wewnetrzny stres, nerw, nie wiem, nigdy nie mialam pms, ale moze przez te hormonalne leki cos sie porypalo. Nawet melisa i Valused nie pomagaja zapisy do endokr. na Karowej na 2020 rok o_O
A i najciekawsze - dr spytał czy umiem mierzyć temperaturę myślę sobie - wow to on jednak sięga do takich metod?
Następne pytanie - czy chodziłam do kościoła - tak, czas przeszły. To jak już człowiek wyląduje w klinice niepłodności i to w Wawie to z urzedu występuje z kościoła?
Mówię mu, że nawet nadal chodzę do kościoła i ochoczo pokazuję wydruki wykresów z OF. A on na to, że jesteśmy głupie, że po co drukuje i w ogóle po co to robię itp.... no to zglupialam, o co mi chodzi i mówię, że przecież dzięki temu, że wydrukowalam, to mogę mu pokazać wykresy.
On na to, że to za dużo czasu zajmuje, że się nakręcam niepotrzebnie, że nic dobrego z tego nie ma.
Po czym stwierdził, że naprotechnologia to nazwa pic na wodę i że to taka kościołkowa metoda ale on korzysta z niektorych elementów i...
Kazal mi sporzadzic odreczny wykres - identyczny schemat jak ten na OF, ale ręcznie, kratki co 0,5 cm i takie tam... no gdzie sens? Gdzie logika? Jak na razie to zaznaczam nadal temp. tu na OF i planuje później przerysowac dane zeby się dr nie czepiał
A wiec w połowie maja zaczynamy "coś", coś będzie się działo
Wesołego i plodnego Alleluja
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 marca 2018, 08:41
Ze zwykłego życia - bez Valustetu, bez nerwów przetrwałam pierwsze chrzciny w rodzinie. Ba! nawet wspięłam się na szczyty swojego heroizmu i kilka dni po chrzcinach odwiedziliśmy młodych rodziców w ich mieszkaniu. To taki masochizm z mojej strony, ale stwierdziłam, że może dzięki temu oswajaniu się z nowym członkiem rodziny nabiorę dystansu do małych dzieci, uwierzę, że też takie będę miała - zdrowie, śliczne i przesypiające całą noc - ideał. Ale tak się nie stało, wewnętrzny żal do życia czuję nadal, a nadziei mam za mało by nawet wziąć takie maleństwo na ręce, czy zrobić sobie z nim zdjęcie, by przypadkiem nikt mi nie powiedział, że "pasuje mi dzidziuś" albo bym sobie nie wizualizowała siebie samej z dzieckiem. Nie cierpię robić sobie nadziei.
Na razie mam spokój z rodzinnymi spotkaniami. Nawet parcie na ciąże mniejsze, bo to dopiero czerwiec. Ale wiem, że Boże Narodzenie zbliża się małymi krokami i że przy braku ciąży w grudniu będę miała depresję sięgającą jądra ziemi
Zatem, na razie działamy.
Byliśmy z m. w klinice. Dr zalecił m. serię badań nasienia (HBA, fragmentacja, morfologia) a mi tylko hormony tarczycowe i ANDRO bo miałam zawyżony wynik. Na początku czerwca kolejna wizyta i wtedy mam dostać coś na wzmocnienie owulacji. Dr nie powiedział nadal jaki ma dla nas plan, ale chyba trochę się boję, bo jak powie, że może nam tylko zaproponować in vitro, to nie wiem jak to zniosę i czy się zdecydujemy... z drugiej strony co rusz czytam w pamiętnikach, że inseminacja nie wychodzi...
Kude, napisanie tego postu wcale nie przyniosło ulgi i tak rozważania czynione w tym pamiętniku doprowadzają mnie kolejny raz do punktu zero - boję się że nie wyjdzie.
Nie, nie piszę tego by ktoś mnie jakoś szczególnie pocieszał, po prostu chyba jestem beznadziejną pesymistką
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 maja 2018, 16:34
Na luzaka sprawdzam sobie wyniki zleconych badań. W sumie ciekawi mnie ANDRO, bo dr narzekał że mam za wysokie męskie hormony, reszta to przecież pro forma, z reguły są ok, a tu SURPRISE...
TSH 4,370 µIU/ml (0,270 - 4,200) !!!!!!!!!!!! ;(
FT4 1,37 ng/dl (0,93 - 1,70)
Androstendion 2,77 ng/ml
Jutro dzwonię do dr i zapytam, czy mogę sobie zwiększyć Euthyrox. Wcześniej zażywałam w tygodniu 4x50 i 3x75, a teraz po 50/dzień i miałam TSH ok 0,8. Więc zastąĄAanawiam się czy takie w sumie niewielkie zmniejszenie dawki mogło wywołać taki skok????
Co jest kurna nie tak ze mną?
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2018, 21:12
I DUPA morfologia 0% :'(
Czekam na niego właśnie w Arkadii, bo odebrał wyniki i miał do mnie dolaczyc w celu zakupu koszuli na wesele... teraz nie wiem co mu powiedziec, nie mam ochoty na shopping :'(
Teraz po pół roku tych leków co wcześniej pisałam ma 0% wiec miało być lepiej, jest fatalnie
Teraz troche nie wiemy czy ufac nadal dr z kliniki... wizyta 5 czerwca, zobaczmy co nam powie...
M. uparl sie by jutro zbadać sobie testosteron i zaczął coś gadać o inseminacji od dawcy... nie wyobrazam sobie dziecka biologicznie nie mojego m. W zasadzie nawet nie wiedziałam że aż tak bardzo sobie tego nie wyobrażam...I Niw wiedziałam, że m. sie tak stresowal tymi badaniami nasienia. Dopiero dzis mi sie przyznal ze nie mógł spać i sie denerwowal (on sie nigdy nie stresuje!) Zrobilismy tez badanie DNA nasienia, defragmentacje itd... tez szali nie ma, ale o tym moze jutro. Masakra jakas.
Inne wyniki m.:
Fragmentacja DNA plemników - 21% plemników z nieprawidłową strukturą chromatyny DNA
normy:
<15% - prawidłowy
15-30 - umiarkowany
>30 - nieprawidłowy
Test wiazania plemników z hialuronianem HBA - 81%
normy:
>=80% - prawidłowa funkcja fizjologiczna
<80% - obniżona funkcja fizjologiczna
To by było na tyle z nowosci. Niby czrnej dziury nie ma, ale juz bardziej na granicy przyzwoitości te parametry nie mogły chyba być...
A i jeszcze testosteron - 245 ( bez leków było 235, a po koracji poprzednimi lekami od dr Kardasinskiego 380) jak żyć...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 maja 2018, 10:26
5 czerwca mamy wizytę i pewnie bedzie znowu antybiotyk, przerwa w staraniach i może koło września pomyslimy o prokreacji.. cholera...
Walke z czyms co chyba jest tradzikiem w wersji hard
Po obu stronach szyi wyskoczyly mi grube bolesne krostki czerwone, trudne do zatuszowania - jedna wielka masakra...
Przerobilam juz antybiotyki Dalacin T, Zinoryt i d..a
Peeling pirogonowy tylko poprawil strefę T, ale moj główny problem trzyma sie twardo
Nie byloby to tematem dnia,gdyby nie to, ze jutro ide na wesele. Oczywiscie chcialabym miec podpiete wlosy, jakis kok, cos innego niz codzien, bo na codzien nosze wlosy rozpuszczone (są nieco ponizej ramienia) by ukryc te cholerne zmiany.
Boje sie, ze kosmetyczka nie podała i i tak bedzie wszystko widac
Z uwagi na powyzsze zastanawiam sie czy to mądry pomysl, ale skoro i tak pewnie czeka nas antybiotykoterapia i wstrzemiezliwosc, to czy nie wykorzystac tego czasu na leczenie retinoidami albo innymi silnymi srodkami, ktorych nie moge stosowac w traktacie staran...
Czy jeden problem to za mało? Przeczytałam, ze osoby z tradzikiem czesto mają problemy z relacjami interpersonalnymi i lądują nawet u psychiatry... jestem na dobrej drodze najchetniej bym na to wesele nie szla. Z wieczoru panienskiego w przyszlym tyg. sie wymiksowalam bo ma byc fotobudka a ja nie chce nawet swoich zdjec wdziec.
A z lepszej strony zycia to maz na spontanie kupil mi bilety Wizzaira i odwiedzilam go przez 2,5 dnia na Malcie on pracowal a ja przez 2 dni zwiedzalam. Tyle mi jeszcze zostalo do zobaczenia, ze prawie jeszcze nic nie zwiedzilam. Chyba musze taki wypad jeszcze powtorzyc (co najmniej kilka razy).
Czasami nie wiem czy to dobrze, ze nie odkladamy kazdego grosza na leczenie, ewentualne in vitro, tym bardziej, ze w budzetowce kokosow nie zarabiamy, ale moze jestesmy zdrowsi psychicznie. Jak mowie mojemu m. o takich moich watpliwosciach, to mowi zebym sie nie martwila, ze damy rade :*
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2018, 20:03
Jestesmy po wizycie w klinice. Dr nawet nie spojrzał na moje wyniki i większość wyników męża. Skoncentrowal sie nanie zerowej morfologii a raczej na licznej kolonii bakterii - puki jej nie wyplenimy to reszta nie ma znaczenia, wiec przed nami bezowocny cykl anyybiotykoterapia znowu martwy punkt i nic do przodu, ech zycie :'(
Dr pozwolil mi za to na agresywniejsze leki na trądzik. Na pon. zapisalam sie do dermatologa - moze tu cos sie ruszy...
Dr z kliniki upatruje w Bromergonie winnego moich wykwitow na twarzy. Ja i moja dr rodzinna w Metypredzie. A dermatolog w żadnym z powyższych
Pan dr z Kliniki zmienił mi Bronergon na Naprolac - wykupilam, drogie cholerstwo...
Ale mam tez jeszcze ze 3-4 tabletki Dostinexu. Co prawda dr z kliniki mówił że jest nieprzebadany, ze jak chce zdrowe dziecko to lepiej zmienic na inny lek.
Ale zastanawiam sie, czy skoro pozwolil mi na agresywniejsze leki na trądzik to czynie nie moglabym sobie samowolnie wykorzystac reszty Dostinexu? Potem wroce do Naprolac, lub Bromka.
Czy nie wolno tego tak mieszac?
...hmmm chyba nie bardzo.
-jedna koleżanka wspominała, że 2 lata temu zdecydowała o staraniach o drugie dziecko..po 2 tyg. była w ciąży...pamiętam jak dziś swój fatalny stan psychiczny z tej okazji.
-druga kolezanka dzis wróciła z macierzyńskiego
-trzecia właśnie złożyła L4 z powodu ciąży..........
.....cholera
Ale ja jeszcze trochę muszę ponarzekać...
Tydzień temu bylismy na weselu mojej koleżanki z pracy. Dzisiaj zaprowadziłam ja do laboratorium pod pracą... na betę... bo dwa testy wyszły jej pozytywnie. Sama jej te testy odczytalam bo nie byla pewna, chociaz druga krecha byla b. wyrazna. OMG.
Noż kur.a! I weź tu człowieku rób dobrą minę do złej gry
A ja sie prawie modlilam żeby Bóg mi oszczedzil przynajmniej znoszenia ciężarnej w pokoju.Ale nieeee
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2018, 14:17
Dzis zaciazonej kolezanki w pracy nie ma, ale dzwoniła do mnie, ze beta 330, więc pozamiatane.
No cóż takie skutki, że nie opowiadam nikomu o naszych staraniach,że pozostaje mi tylko udawać radość i dawać wparcie ciezarnym. Tylko jakos nikt sie nie dziwi, że wiem jak obliczyć ciąże, eiem co to betaHCG, wiem jak działa kwas foliowy itd....dlaczego to się udaje tym ktorzy nie wiedzą, nie myślą??? I nie starają się...
...bo ta moja friend zaszla e ciąże po 2 latach regularnego serduszkowania z "antykoncepcja" pt stosunek przerywany. No coment. A potem mnie pytała, czy mogla tak szybko zajsc w ciąże po ślubie bo w pon. po weselu sie nie zabezpieczali Tak musialam to napisac bo to juz bylo śmieszne. Jakie ludzie mają pojęcie o ciazy. Zaszla w ciąże będąc w 3/4 tyg. ciąży W sumie trzymam kciuki by bylo wszystko dobrze, bo kolezanka na swoim weselu wypila z górką pół litra jak nie wiecej a potem az do zrobienia testu codziennie winko, bhu itd... Ot sprawiedliwosc (nie)Boża.
Wiem, wiem, jestem monotematyczna, ale musze gdzies ta flustracje wyrzucic.
Wracam do pracy, bo jutro raczej będzie tylko gorzej.
Zastanawiam się, czy nie jestem beznadziejną egoistką, której w okolicach wakacji zależy na podróżach samolotem, wypadach nad Bałtyk... po prostu chcę cieszyć się urlopem, zwiedzać, plażować, chcę korzystać ze słońca, z urlopu, nie mieć ograniczenia, że jestem w ciąży i tego, czy tamtego już nie zjem, nie zrobię, nie wypiję %%%...
Czy to znaczy, że mniej chcę???
Czuję wręcz związane z takim stanem rzeczy wyrzuty sumienia, że skoro mniej chcę, to nie dostanę, bo nie zasługuję, bo za mało mi zależy...
Ba, w zasadzie przestałam się modlić o dziecko, tylko tak od niedzieli do niedzieli wzdycham w tej intencji. Czy wobec tego Pan Bóg odwrócił się ode mnie, czeka na moje nawrócenie, na pokazanie, że Mu ufam, że na pewno się uda i takie tam...???
Podczytuję inne pamiętniki i widzę, że dziewczyny jakoś intensywniej żyją staraniami, a my...
mąż na takie moje wątpliwości spokojnie mi tłumaczy - mamy jeszcze czas (sic!), przecież przeszliśmy antybiotykoterapię, więc jeden cykl wypadł całkiem, plemniki muszą się odbudować, to musi potrwać, za trzy (już dwa) miesiące powinny się wzmocnić, przecież bierzemy leki, suplementy, przecież byliśmy w klinice na początku lipca (300 zł poszło na pogadankę z doktorkiem i nadal tylko suplementacja lekami, czekamy na wizytę w połowie sierpnia), podejmiemy kolejne kroki jak w sierpniu m. zrobi posiew i zobaczymy czy ta cholerna bakteria sobie polazła od niego/od nas... więc coś się dzieje, powoli, cierpliwie........ pfffffffffffffffffff
To by było na tyle. W drugiej połowie sierpnia m. robi posiew, potem wizyta i nie wiem - stymulacja, inseminacja, in vitro? Mam nadzieję, że to ostatnie nas ominie, bo ani finansowo, ani etycznie tego nie widzę
Z ciekawszych obserwacji, zaciążona koleżanka nadal chodzi do pracy i chociaż boli mnie każde jej, albo osób trzecich wspomnienie o jej stanie, to myślałam, że gorzej będę to znosić. Więc jakoś daję radę.
Tak bardzo bym chciało żeby nam się udało, tak naturalnie, tak po prostu.
Mam podwyższony Androstendion - pan dr powiedział, że to jest dowód na to, że mam duży temperament w łóżku - to był jego jedyny komentarz. Musze poczytać, czym to zbić i czy to bardzo może nam przeszkadzać. Na szczęście TSH wróciło do normy. A i OB mam 13 wow - wielkie wow, bo miewałam średnio 0k 56
Mielismy 9 dni przerwy w bo najpierw byla @, pozniej maz w delegacji, a na koniec wyjazd na urlop i ostatecznie bylo w 10 dc wieczorem i w 11 dc rano, a ciagu tego 11 dc (nie zmierzylam tez w tym dniu trmp.) bolal mnie jajnik i juz dzis w 12 dc temp. poszybowala w gore.
Jestem wsciekla bo raczej owulacje miewam blizej 14 dc a tak to "zaaplikowalismy" "przeterminowane" i/lub "za swieze" plemniki, co przy slabej jakosci mojego m. nie wrozy nic dobrego
No cholera,nie mogla ta owulacja poczekc z jeden dzien ???
Zeszły tydzień spędziłam na oddziale reumatologii gdzie miałam badania kontrolne i ... przenoszę zainteresowania z reumatologii na hematologie
Mam podejrzenie chłoniaka, więc zamiast inseminacji będzie chemioterapia...???
Pierwsza wizyta w poradnik hematologii 2 października więc do tego czasu będę żyć jako tako, a dalej zobaczymy...
Czuję dziwne poddenerwowanie, praktycznie codziennie piję melisę i łykam Valused, żeby mi ręce nie drżały, żeby żołądek się nie skręcał..., żeby nie wariować i żyć spokojnie.
Myślę, że to moje zdenerwowanie wynika za obawy przed październikową wizytą u hematologa, chociaż ukryłam te obawy na samym dnie, olałam, nie myślę o tym w ogóle, planuję normalnie przyszłość. Serio... Ale ten lęk o diagnozę i tak chyba przebija się gdzieś przez skorupę zobojętnienia.
Dlatego też pewnie wkręciłam sobie, że może los sobie zakpił i teraz nam się udało... no ale bolesne piersi przed terminem @ to chyba ostatni z objawów, który powinnam brać pod uwagę. Biorę Naprolac na poziom prolaktyny i dzięki temu od kilku miesięcy nie bolały mnie piersi. Biorę też Duphaston od pół roku i nigdy mnie po nim nie bolały, a tym razem prawie od dnia ovulacji mnie bolą, więc sobie głupia powkręcałam to i owo, wiadomo...
Temoperatura od jakieś 0,2 stopnie wyższa niż zwykle, więc szału nie ma, jajnik prawy czasami lekko zakuje i tyle. Rozum mówi, nie wkręcaj się, opanuj, poczekaj jeszcze 3-4 dni do @ i napijesz się winka, przecież stoi w lodówce i na ciebie czeka.... ach gdyby tak mogło się przeterminować
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 września 2018, 09:11
Czy ktoś może mi powiedzieć jak mój facet ma się tego paskudztwa pozbyć?
Właśnie ściągnęłam z Alaba wyniki posiewu męża - durna bakteria znowu zagościła ;(
W styczniu był wzrost skąpy enterococcusa. Po antybiotykoterapii ta bakteria zniknęła, ale w maju była nowa - proteus mirabilis wzrost obfity. No i proszę po antybiotykoterapii p. mirabilis zniknęła, a enterococcus pojawiła się we wzroście obfitym PONOWNIE!!!
Zwariuję, ja już myślałam, że w środę za tydzień pójdziemy na wizytę i w końcu coś się zacznie dziać, a tu zapowiada się, że CAŁY ROK spędzimy na walce z bateriowymi wiatrakami ;( hlip ;(
Wypaliłas się tymi modlitwami.Moze nie módl się codziennie,a jedynie wtedy gdy będziesz miała na to odpowiedni nastrój :)też to przerabialam...:)Czyli jednak szybciej dostaniesz się na Karowa prywatnie :P w okolicy wakacji zazwyczaj miejsca się zwalniają :)Spróbuj może jednak prywatnie.Trzymam kciuki i nie trać nadziei!
Z NP jest tak dziwnie,tez robiłam kilka podejśc,aż samo z siebie wyszlo spontanicznie i wtedy poszlo gładko ;)
Ale byłoby miło, gdyby ten krzyż był trochę lżejszy :)
To ja może jednak poczekam na spontaniczne natchnienie do NP ;-)