Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Niekończąca się walka trwa...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

20 lutego 2015, 14:02

Tydzień po transferze. Panika. Panika. Panika. A przecież jako (w miarę) rozsądna osoba wiem, że nie mam na to wpływu. Tak bardzo chciałabym, żeby się udało, źeby to wstawanie o 6:30 codziennie na cholerne zastrzyki tępą igłą zostało wynagrodzone...
Nic kompletnie nie czuję, szukam w necie czy coś powinnam. Normalnie wariatka...

21 lutego 2015, 15:20

Wiem, że tytuł pamiętnika zostanie na dłużej...wiem to. M ma jeszcze nadzieję, ale przecież ja wiem, czuję, że nic z tego. Nie wiem naprawdę, jak mogłam być tak naiwna, przecież mi się nigdy nic łatwo nie udaje. Jakiś pech:-(

22 lutego 2015, 11:53

Jedni mówią, pozytywne myślenie, a ja to nazywam zwykłą naiwnością. Myślałam pozytywnia, wierzyłam i co?? Gówno!! Jedno wielkoe gówno!! Dwa testy, na obu nawet cienia cienia. To w co ja mam wierzyć?? Jak mam pozytywnie myśleć?? Dlaczego ja?? Dlaczego kurwa mać wlaśnie ja co????!!!!!

21 września 2015, 12:54

Wróciłam. Na chwilę, na dłużej może. Crio odkładane z miesiąca na miesiąc, estradiol skacze, endo nie rośnie. Czas leci, a ja stoję w miejscu. I jestem już prawie pogodzona, że dziecka nie będzie. Trudno. Na tę chwilę wzięłam głęboki wdech i jeszcze powalczę, choć już naprawdę bez większego przekonania.
Od dziś dieta bezglutenowa... A co ma być to po prostu będzie.

24 września 2015, 12:43

Crio odwołane. Do odwołania.

7 października 2015, 11:02

Cóż, HLA DQ2/DQ8 dodatnie, co oznacza, że zostaję na diecie. Za tydzień urlop, co ją będę jadła?? Dalszą diagnostyką zajmę się później. Mam nadzieję że to coś pomoże, tymczasem czas umówić się do radiolog skontrolować torbielki.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 października 2015, 11:02

13 października 2015, 22:48

Zaliczona (co pół roczna) wizyta u radiologa. Mój ulubiony doktor:-) na szczęście wszystko w porządku a nawet lepiej, największa z torbieli, prawie 2 zcm postanowiła się sama ewakuować i tym samym widmo wiszącej nade mną biopsji zostało oddalone:-). Zdenerwowałam się, że zaszkodzą mi te końskie dawki hormonów, ale uff, udało się.

17 października 2015, 13:49

Nie sądziłam, że organizm tak potrafi się zbuntować. Po miesiącach faszerowania hormonami, estradiolem w różnych postaciach na przemian z progesteronem zaczął sobie nowy cykl nikt nie wie kiedy i dlaczego. Postanowił mieć nawet owulację i tym samym zamiast mieć @ jestem jakoś po owulacji... A @ sobie przyjdzie pewnie akurat na wakacjach, no cóż. Kolejny raz planowanie diabli wzięli, ale postanowiłam, że nic, nawet głupia @ nie zepsuje mi wakacji, tak na nie czekałam.
A właśnie mijają dwa lata naszych starań, dwa lata nadzieji i rozczarowań, wzlotów i upadków. Dużo?? Dużo. Ciągle uczę się nie planować, nie martwić się, po prostu pozwolić życiu biec i tym życiem normalnie żyć. We dwoje...

16 listopada 2015, 13:40

Dieta bezglutenowa nie taka zła. Odkrywam coraz to nowe produkty, od makaronów po słodycze. Dziś upiekłam całkiem udany chlebek ze słonecznikiem i siemieniem lnianym. Eksperymentuję z mąkami-naleśniki z mąki amarantusowej wyszły całkiem przyjemne, a placki ziemniaczane z mąką kukurydzianą są smaczniejsze niż na pszennej. Na śniadanie odkryłam owsiankę czego wcześniej nie jadłam. Najbardziej brakuje mi smaku bułeczek ze sklepiku na dole, smaku sobotniego wolnego poranka:-) no ale daje się to przeżyć. A poza tym, jest mi o tyle łatwiej, że zakupy u nas robi mój M i to głównie On pieczołowicie czyta etykiety i szuka działów z żywnością dla dziwolągów. Ale swoją drogą...dla mnie to powiedzmy zabawa, natomiast osoby które muszą przestrzegać diety restrykcyjnie-podziwiam. To cholerstwo jest wszędzie. Nie mówiąc już że zaszkodzić może niewinny przecież wigilijny opłatek. Tak więc prawdziwi celiakowcy-szacun:-)
A w temacie z powodu którego przecież tu jestem- mija 2lata odkąd czekamy na cud... 24 długie miesiące. Czasem smutno mi jak o tym myślę, jak policzę ile dzieci przyszło na świat w tym czasie wokół mnie. Nie tak miało być, nie tak. A czasem wierzę, że całe to zamieszanie jest po coś, hmm tylko po co?? Moja lekarka ma mnie i mojego cienkiego endometrium chyba już dość, z resztą z wzajemnością, zastanawiamy się nad kolejną procedurą gdzie indziej, jednak nie wiem do końca czy to dobry pomysł. Przecież nic nowego dla mnie nie wymyślą. Ech, pomyślę chyba jak będzie trzeba podjąć decyzję. Pogoda fatalna, tylko siąść i płakać o co nie trudno tuż przed @ . Ale nie dam się:-)

26 listopada 2015, 14:29

Rozpoczęty Puregon 100j. Moja ostatnia szansa, podglądanie 1 grudnia i wszystko będzie jasne. Wydaje mi się, że czuje jajniki ale to nie możliwe przy takiej dawce. Przy 450 nic nie czułam przecież. Musi urosnąć. Musi.

1 grudnia 2015, 20:41

Okazuje się że na 100j puregonu wyhodowalam 4 pęcherzyki. Ale czy coś w nich jest?? Okaże się. Po 450 było ich 7. Tylko oczywiście endo nie takie jak powinno. Jak to pani doktor powiedziała, na 100 pacjentek u których wszystko idzie zgodnie z planem i schematem pojawia się ta 101 która jest totalnie nieprzewidywalna. To ja. Jestem gwiazdą;-) szkoda że w takim temacie. Jeśli same nie popękają to w czwartek punkcja no i zobaczymy. Jestem totalnie zaskoczona bo nawet o tym nie myślałam, skupiałam się na moim endo czy bedzie gotowe do crio a tu taka niespodzianka:-)

3 grudnia 2015, 08:29

Pęcherzyki popękały:-( nie było co pobierać. Dupa... Żal mi, choć byłam tej możliwości w pełni świadoma. Ale nadzieję miałam, naprawde wierzyłam, że coś z tego będzie, chociaż jeden dodatkowy groszek... I chyba lepiej to wszystko znoszę jak się tak pozytywnie nie nastawiam. Oby w niedzielę wszystko sie powiodło, żeby groszek się rozmroził, żeby endo było grube. Moja ostatnia nadzieja. Więcej rozczarowań nie zniosę.

5 grudnia 2015, 20:27

Wspinam się na Mount Everest mojej wytrzymałości. Jestem pod samym szczytem. Jeszcze jeden duży krok... Jutro się okaże czy jesteśmy na górze, a za dwa tygodnie czy tam zostajemy. Z nerwów wysiadam.
A w innym (hmm) temacie. Przysłowiowy ch*j mnie strzela jak słyszę wypowiedzi odnośnie in vitro od osób, których to wogóle nie dotyczy. Jakie to jest kontrowersyjne, mrożenie zarodków przez 20 lat i co potem o jeju o jeju. Takie osoby nie mają pojęcia, że my invitrowcy również o tym myślimy. I że dla nas to nie jest zrobić dziecko na szkiełku i zapomnieć. I że nie wygląda to tak, jak chyba sobie wyobrażają-dziesiątki niewykorzystanych zarodków od każdej pary-buhahahah!!! Nie mają pojęcia że te małe, niewidoczne gołym okiem groszki są już przez nas tak bardzo kochane i cierpimy po stracie każdego jak po odejściu najbliższej osoby... Nie potrafię ubrać w słowa co poczułam, jak to usłyszałam od osoby, po której bym się tego nie spodziewała. Procedura in vitro jest trudna (też odkrycie;-) ). Całe to fizyczne, nazwijmy cierpienie, badania, zastrzyki, leki, wizyty to jest nic w porównaniu z tym co dzieje się w głowie, ze strachem, niepewnością i bólem rozczarowań. Nikt kto nie przeżył nie zrozumie. A my?? W obawie przed byciem ocenianym zamykamy się w swoich małych światkach, obudowujemy szczelnymi ścianami tajemnicy, żeby się przypadkiem nie wydało...ech świecie.

Somewhere over the rainbow, way up high
And the dreams that you dreamed of, once in a lullaby
Somewhere over the rainbow, blue birds fly
And the dreams that you dreamd of, dreams really do come true...

7 grudnia 2015, 10:40

Po crio. Co to był za stres... A zarodek rozmroził się i nawet zdążył się podzielić do 14:00 :-). Wiadomo już, gdzie leży problem ale nie wiadomo jaka jest jego przyczyna i jak temu zaradzić:-/ . Wiem, że gin nie wierzy w ten transfer, ale ja tak.
Biorę 16leków, w tym 3x dziennie zastrzyki. Musi się udać, nie przewiduję innej opcji.

11 grudnia 2015, 22:13

No to po zawodach. Brzuch boli więc @ zbliża się wielkimi krokami. No dobra, trudno.

15 grudnia 2015, 07:20

Koniec imprezy. Test negatywny.

16 grudnia 2015, 00:17

Miałam marzenia... Miałam 7 lat, chciałam dobrze się uczyć i tańczyć w zespole. Tańczyłam, ale sukcesów nie osiągałam. Chciałam chodzić do szkoły muzycznej, ale dla rodziców to byłby chyba kłopot, skoro nigdy mi tego nie umożliwili. Chciałam mieć chomika- miałam nawet kilka bo żaden nie chciał zostać na dłużej. W szkole średniej chciałam mieć chłopaka, czasem miałam:-) ale nie tego którego akurat chciałam bo tego miała inna, zawsze lepsza...marzyłam o miłości, takiej, której w domu nigdy nie było mi dane oglądać. Patrzyłam jak koleżanki jedna po drugiej snują plany po maturze. Bywałam bardzo samotna. I bardzo smutna. Marzyłam dalej, ba, nawet wierzyłam, że się te marzenia spełnią, no bo przecież ej no-czy ja chciałam wygrać milion w totka?? (Hmm, no w sumie;-) ). Nie, ot zwykłe marzenie, zakochuję się w fajnym chłopaku, kończę studia, wychodzę za mąż, zachodzę w ciążę... No przecież zawsze tak jest, wszyscy tak robią. Tymczasem skończyłam studia i się nie zadziało. No dobra, to skończyłam drugie. I wtedy...wtedy życie ze mnie zadrwiło pierwszy raz. Ach, co to była za miłość, nagle jakby karta się odwróciła, cóż za euforia, no haj normalnie. Wspólne mieszkanie, plany, plany...p.l.a.n.y. Haj minął po roku, ale reszta nadal trwała, nie wiem dziś dlaczego, może dlatego że nic nie dzieje się bez sensu, chyba. Może po to, żebym po 4 latach i mając już dobre 31 na karku poznać M. Nie rzuciłam się w to z euforią, wręcz ostrożnie weszłam i powoli pozwoliłam ogarnąć się...szczęściu:-) pierwszy raz w życiu poczułam że jestem szczęśliwa. Nieprzyzwoicie szczęśliwa. I teraz już wiedziałam, spełnią się marzenia, o matko!! Będzie ślub, będzie dom, będą dzieci:-) przecież tyle czekałam, nareszcie!! I tu los zadrwił drugi raz, ale tym razem już z nas. I teraz nie wiem. Jaki jest ten Boży na nas plan?? A może ja po prostu za dużo chcę?? Jak wymazać te marzenia, które przecież ciągle mam, jak wyobrazić sobie przyszłość, w której nie jesteśmy rodzicami, jak tę pustkę oswoić?? Jak naprawdę uwierzyć w to, że przecież mam szczęście, mam dwie nogi które mogą zwiedzać świat i dwoje zdrowych oczu które mogą dostrzec piękno wokół, mam miłość, bezpieczne i wygodne życie...a jednak...
Mam marzenie. Marzę by zdarzył się cud.

16 grudnia 2015, 12:45

M nie ma ze mną, więc to nieciekawe info musiałam przekazać Mu smsem. Napisał mi dwa słowa, dwa najpiękniejsze jakie mógł, dwa najważniejsze dla mnie...i nie, nie było to ,,kocham Cię". Nie musiał. Wiecie co mi napisał?? SPRÓBUJEMY ZNOWU. A mi poleciały łzy w tramwaju:-) może jestem jakaś głupia, a może to te cholerne sztuczne hormony ale...Jego siła daje mi chęć walki dalej.

17 grudnia 2015, 17:22

Od nieba do nieba
Z postojem na trud...


22 grudnia 2015, 12:01

Krzątam się, szykuję, pakuję, ogarniam... A w międzyczasie myślę i marzę, że za rok o tej porze będzie nas o jednego więcej... Myślę też o tych, których nie będzie...I tęsknię tak bardzo, za tymi których już nie ma i za tymi których jeszcze nie ma...
1 2 3 4