Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Niekończąca się walka trwa...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4
WSTĘP
Niekończąca się walka trwa...
O mnie: 34 lata...tik tak tik tak tik... 35...36...
Czas starania się o dziecko: 2,5 roku
Moja historia: Wszystko zdarza sie za późno
Moje emocje:

15 maja 2014, 12:37

Jeszcze przedwczoraj, wczoraj nadzieja, wsłuchiwanie się w siebie, wiara, ze tym razem stał się cud. Dziś rano wszystko runęło po wyjęciu termometru z ust. Temperatura lawinowo w dół. Łzy w oczach i niemal momentalnie poczułam ten wstrętny, znienawidzony ból brzucha,choć tak naprawdę jest niczym w porównaniu z bólem duszy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2014, 12:37

16 maja 2014, 15:05

Dziś w pracy młyn i stres. I jak tu sie wyciszyć i wyluzować?? Chyba powinnam brac dwa tygodnie urlopu w każdym cyklu, żeby coś z tego było. Właśnie z początkiem maja, kiedy wszystko tak pięknie się zapowiadało dopadły mnie najgorsze nerwy. Początek czerwca też nie zapowiada się wesoło, a do tego jak na wybuch bomby czekam, aż bratowa ogłosi swoją drugą ciążę... Jak się od tego odciąć??

19 maja 2014, 12:32

Postanowiłam, że jeszcze ten cykl, ostatni raz próbujemy. Jeśli się nie uda, zmieniam lekarza, robie badania. I M też. M właśnie na rozmowie w sprawie pracy,hmm, zaczęłam się też zastanawiać czy nie poszukać nowej, lepszej. Mam w naturze wyprzedzać fakty, martwić się na zapas i niestety obawiam się, że te zmiany, które szykują się w firmie na dobre nie wyjdą. Czekam na weekend, urodziny kumpeli i pełny luz w towarzystwie, bo wiedzą, że się staramy, kibicują i nie zadają głupich pytań. Czy wszyscy nie mogliby tak? Ech, myślę i myślę i zastanawiam się jakie podjąć decyzje i... nie wiem.

22 maja 2014, 19:35

Randka z M:-) milusio. Planujemy wakacje, pierwsze już od 16 czerwca, kolejne, długie we wrześniu i wymarzony mojego M mecz na Camp Nou. Mam nadzieje,że te wrześniowe już z Fasolą:-). Hmm, a jeśli nawet bez...cóż, kumpela ostatnio powiedziala ,,i tak jesteš szczęściarą, masz kogoś do kochania'' no mam. I mam je, moje super kumpele. Czasem myślę, przecież jest dobrze, a jak mawiał mój św. pamięci tato-lepsze jest wrogiem dobrego. Nie chcij więcej jeśli masz tak dużo, jeśli ma być dane-będzie. Moje emocje jak rollercoaster-góra-dół.
...M mówi,,mówisz Fasola, będzie musiał być Jaś'' myślę, że będzie Jaś, albo Janinka (po ukochanej cioci) albo Jaś i Janinka od razu...ale to już szczyt szczytów wszelkich moich marzeń. Dziś na górce. Trzymam kciuki za nas wszystkie.

25 maja 2014, 17:58

Ja chyba rozśmieszyłam Najwyższego. Inaczej sobie zaplanowałam to wszystko, nie tak miało być. I teraz czuję, jakbym doszła do ściany. Szukam w niej jakichś drzwi. Przez to planowanie tkwię w robocie, która coraz mniej mi się podoba, jestem coraz bardziej zestresowana i nie wiem jaką decyzję podjąć. Zmienić ją czy nie zmienić. Zaryzykować?? A jeśli trafię z deszczu pod rynnę?? Do tego zastanawiam się co się podziało z moją temperaturą, która skoczyła nagle nie wtedy kiedy powinna. Powinniśmy się z M wziąć do roboty, ale nastroju nie mam kompletnie. Mimo tak pieknej, letniej pogody jakas chandra paskudna mnie dopadla. No nic nie jest tak jak powinno.

2 czerwca 2014, 23:19

Zaczęły się te strasznie długie dwa tygodnie. Oczekiwanie. Ale widzę, że jeśli myśli i działania są skierowane na co innego niż ,,projekt dziecko'' wygląda to o wiele lepiej. Ja mianowicie, zainspirowana poczynaniami koleżanki, poszukałam nawej, lepszej pracy. I znalazłam. Więc moje myśli teraz zajęte są opracowywaniem planu. I planu B w razie ,,w'' .Wakacyjne plany diabli wzięli, ale i tak myślę pozytywnie i sama siebie nie poznaję:-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 czerwca 2014, 15:06

13 czerwca 2014, 15:07

13 piątek. Szczęśliwy czy pechowy? Zależy z której strony patrzeć. Mam dziś urodziny, wymarzonego prezentu nie dostalam, choć pora ku temu była właściwa, za to w zamian wiadomo co, cudowna @. Ale nie powiem, że jestem załamana, nie tym razem. W perspektywie mam nową, nieźle zapowiadającą się pracę, dobrze płatną i do tego żabi skok od domu. Analizowałam wszystko ( jak to ja) w każdą stronę i wyszło, że zachodząc teraz w ciążę utknęłabym,mówiąc obrazowo, w wielkim G. I okazja przeszłaby mi koło nosa, a naprawde to okazja i znaleziona przypadkiem. Oczywiście, że trochę żal, że ucieszyłabym się gdyby @ nie przyszła i test okazałby się pozytywny, jednak uczucie rozczarowania nie jest tak silne jak wcześniej. Zaczynam dostrzegać w tym wszystkim głębszy sens, chyba po prostu tak ma być. Zegar tyka, słyszę go coraz głośniej, ale jestem jakaś spokojniejsza, jeszcze taka stara nie jestem, i drogi zegarze, nie moja wina że ,,super tata'' tak długo się przede mną ukrywał. A propos ,,super tata'' idzie na badania na pierwszy ogień, a potem ja...

16 czerwca 2014, 16:27

Musze wrócić do herbaty melisowej, bo jestem non stop zestresowana. Naczytałam się dziś o klinikach leczenia niepłodności, zastanawiam się czy już powinniśmy się wybrać. Na razie umówiłam się do jednej gin, pod opieką której znajoma zaszła i urodziła zdrowego synka. Mam dziś dół.

17 czerwca 2014, 12:58

Zastanawiam się, czy w nowej pracy też będzie taki stres. Czy wszędzie jest jakaś osoba która knuje, intryguje i ogólnie denerwuje. Od zawsze marze o takim miejscu gdzie bedzie miło, gdzie na każdym kroku nie jest się obgadywanym itd. Ale chyba musiałabym pracować z przyjaciółmi, a to nie możliwe. Za chwile muszę wyjść, a im bliżej tym mój tyłek mocniej wmontowany w kanapę ;-) już mam taką niechęć,że to aż niezdrowe jest. M powtaża, że już niedługo...ale przed samym odejściem będzie trzeba przeżyć całą tę burzę związaną z wypowiedzeniem.
M ma w tym miesiącu zrobić badanie... Mówi, że ok, że sie zbada, żaden problem, ale widzę jak się tym gryzie. To chyba nie jest fajne dla faceta, ile bym dała, żeby nie musiał tego robić. Zastanawiam się, co oni wtedy myślą, czy tak jak my zastanawiają się ,,dlaczego ja?? ''. Sama też nie wiem jak to ugryźć, gdzie, jak?? Do kogo pójść??

18 czerwca 2014, 21:53

http://demotywatory.pl/4352930/Macierzynstwo :-)

19 czerwca 2014, 21:50

Wydawało mi się, że zobaczyłam mojego ex z...wózkiem. Mam nadzieję, że mi się przywidziało. Po pierwsze: nigdy dziecka nie chciał, po drugie: nie możliwe, żeby zrobił dziecko tym swoim sorry małym miękkim wypierdasem, a po trzecie zwyczajnie nie zasługuje!!! Nie żałuję,że nie zaszłam w ciążę wcześniej, z nim. Oznaczałoby to,że nie spotkałabym nigdy M, a o tym nawet boję się myśleć... Byłam ze śmieciem, dlaczego?? Do dziś sama sobie zadaję to pytanie. Ale musi w tym być jakiś sens, za jedno mogę mu podziękowac, za to, że dziś jestem nieprzyzwoicie szczęśliwa, dzięki temu co przeszłam dowiedziałam się czego w życiu chcę, a czego na pewno nie. Dziś wiem co znaczy kochać i być kochanym, że można to naprawdę czuć...a nie tylko słyszeć.

22 czerwca 2014, 21:30

,,Planowanie- proces ustalania celów i odpowiednich działań, by je osiągnąć. Opisując bardziej szczegółowo, jest to projektowanie przyszłości, jakiej się pragnie, oraz skutecznych środków jej organizacji''. Hmm. Planuję i planuję, jednak z realizacją bywa różnie. Jak byłam młod(sz)a zaplanowałam sobie życie zwyczajnie, skończę studia,wyjdę za mąż, urodzę dzieci, dwójkę i najlepiej przed trzydziestką. Czas mijał, coraz to kolejna koleżanka rodziła dziecko, pierwsze, drugie, a ja?? Nie miałam nawet za kogo za mąż wyjść. Plan się nie udał. Skończyłam kolejne studia, poszłam do pracy...spędziłam 4 lata źycia z niewłaściwą osobą. Staram się myśleć, że nie zmarnowałam ich...ale to były najlepsze lata. Poznałam M, zbudowaliśmy razem coś o czym zawsze marzyłam:-) we wrześniu zaplanowałam ze w 2014 w maju będę już z brzuszkiem na komunii siostrzenicy i co?? Ktoś się znowu z moich planów zaśmiał. Zatem czas przestać planować życie i zacząć zwyczajnie żyć.

25 czerwca 2014, 11:47

Mam dziś złożyć wypowiedzenie. Stres taki, że cała sję trzęsę. Dobrze, że teraz nastawiliśmy się, że odpuszczamy starania, bo przez te nerwy i tak by nic nie wyszło i kolejne rozczarowanje gotowe. Nerwy...nie pomagają na pewno. Trzymajcie kciuki żebym jakoś to przetrwała bez większego uszczerbku dla zdrowia (psychicznego). A gdybyście zastanawiały się, dlaczego tyle nerwów mnie to kosztuje to wyjaśniam, że jak się ma szefostwo, któremu siano z butów wystaje, a cała reszta świata znajduje się w ich dupie, to nie jest łatwo.

25 czerwca 2014, 21:50

Dzięki dziewczyny za miłe słowa:-) nie było tak źle jak się obawiałam, dobrze że to już za mną, teraz oby do urlopu i wracam do działań:-)

26 czerwca 2014, 14:52

Trzeba być twardym...cóż, wczoraj to była cisza przed burzą. Dziś suka (i to najłagodniejsze określenie) powiedziała, że do niej należy decyzja czy da mi urlop. Bo nie ma kim robić. Takiej złośliwości się nie spodziewałam. Zmęczona pójdę do nowej pracy:-( i znów przeze mnie nie pojedziemy nigdzie z M. W zeszłym roku to samo było. I tak się kończy planowanie. Dawno nie byłam tak zła.

30 czerwca 2014, 16:21

Już myślałam, że ovu wogóle nie wyznaczy owulacji, ale jednak jest. Choć w tym cyklu się nie staramy to martwiłabym się, że coś nie tak. A dość mam zmartwień...od pewnego czasu boli mnie jakby jajnik po prawej stronie. Mówię jakby, bo jak w styczniu jak tak miałam to myślałam że to jakaš torbiel może ale gin nic nie widziała. Mam nadzieję że nic się nie dzieje. W piątek M ma badanie amunicji, przejmuję się chyba bardziej niż On, albo tego nie okazuje. Nie wierzę że oni tego nie przeżywają.

1 lipca 2014, 18:26

Myślałam, że już uporałam się z zębami, jako część przygotowań, sukcesywnie leczyłam się u dentysty. Na ostatniej wizycie usłyszałam ,,zdrowa, do zobaczenia za rok'' i co?? Od wczoraj cierpię katusze z upartą ósemką!! Ciągle coś. Poszłam na szybko do dentystki, myślałam, że ją usunie i za 3 dni będzie ok, a ona coś mi wpakowała, przepisała antybiotyk i skasowała 100zł. I kazała przyjść w sobotę. Ani mi się śni. Wcale mi nie lepiej, masakrycznie boli, pulsuje, jeść nie mogę:-( i takim oto sposobem w czwrtek jadę 100km do znajomego chirurga żeby pozbyć się tego paskudztwa... Ach, no i ,,wspaniałomyślna ''szefowa da urlop. Dwa tygodnie w lipcu. Akurat bedę miała okres... Ale, lepszy urlop z @ niż wcale:-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2014, 18:36

5 lipca 2014, 06:59

M już po badaniu:-) czekamy na wyniki. Przeżył chłopak dzielnie choć wiem, że się denerwował, ale w domu nawet opowiedał jak było i sobie żartowaliśmy. Za to ja...cierpiąca:-( w czwartek spędziłam 2h na fotelu u chirurga, a teraz truję się lekami przeciwbólowymi i antybiotykami, spuchłam i strasznie boli, jeść nie mogę. Ale mam nadzieję że za chwilę wszystko wygoi się bez powikłań i ze spokojem będę mogła wyjechać na urlop i wrócić do starań.

9 lipca 2014, 17:18

No i dupa. Na razie mogę odłożyć marzenia, starania. U M teratozoospeemia, a mnie czeka HSG...

10 lipca 2014, 10:05

Jestem przerażona...badania, konsultacje, wizyty...nie zastanawiacie się czasami dlaczego my?? Ja wiem, nie jestem pierwsza i nie ostatnia, ale dlaczego?? Mam wrażenie że jeszcze do końca do mnie to wszystko nie dociera, głupią nadzieję że lekarz powie że nie jest tak źle, że zdarzy się cud i z wakacji wrócimy w ciąży, ech głupia... Z drugiej strony chcę działać, stawiać wszystko na jedną kartę, tylko żeby ktoś dał gwarancję, że przejdziemy tę drogę a na końcu jest upragniony cel. Użalam się, wiem, są pary w gorszej sytuacji, ale gdzie mam się poużalać jak nie tu?? Do tej pory przy M mogłam być słabiutką kobietką, ale teraz gdzieś z głębi muszę wykopać pokłady siły i dźwigać to...powiedzcie proszę, że warto.
1 2 3 4