Mąż mnie zaczyna denerwować.
Ma początki zapalenia przyrostu gruczowgo. Bierze leki ziołowe bo urolog nie chciał dawać antybiotyków, bo wiadomo przeszkodziłby w staraniach. A jak stwierdził musiałby je brać bardzo długo. Bierze leki ziołowe 7 tyg. Poprawy były ale jak osioł zacząć ćwiczyć (hantle, podnoszenie ciężarów do 30kg) do nawróciło się. Powtarzam mu tyle są inne gimnastyki lżejsze typu spacery bieganie, przysiady czy pompki.
Nie ale on się uparł na te ciężkie ćwiczenia. A potem zwala winę na leki że nie działają.
On innej gimnastyki nie chce i koniec.
Jestem taka wściekła. A potem się dziwić dlaczego badanie nasienie jest gorsze niż kiedyś ;/
Stwierdził że jak podnosi hantle to się lepiej czuje. A biegać czy innych ćwiczeń nie będzie uprawiać.
Kochane mam dość. Wizja dziecka mi się oddala. Normalne szlak mnie trafia.
Czasem myślę aby znaleźć kochanka i z nim zrobić dziecko, a on i tak się nie dowie.
Głupie myśli ale prawdziwe.
Jak tak dalej będzie to naprawdę szans na poczęcie nie będzie.
Skąd u niego ta choroba pewnie za dużo ćwiczeń ciężarnych i alkohol w młodym wieku, złe odżywianie i proszę, ma chorobę która tyczy się chłopów po 50-te ehhh
Ja cierpieć nie będę lecz on.
Ostatnio stale narzeka ze jest zmęczony, a kto nie jest. Grypa robi swoje. A po drugie praca na zmiany i dojazdy.
Ciężki okres przechodzi i zaczyna mnie tym zarażać.
niedługo to mi się odechce wszystkiego.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2017, 13:43
Zrobiło się cieplej. O dziwo mój mnie zaskoczył i nie ćwiczy już tak intensywnie jak wcześniej. Aby go wspomóc zaproponowałam bieganie. I zaczęliśmy wieczorkami kiedy nie idzie do pracy, zaczęliśmy od 0,5km a przedwczoraj 1km. Wczoraj był w pracy to biegów nie ma tak jak dziś. Ale pogoda nie dopisuje a ja mam zakwasy.
Od razu człowiek się lepiej czuje.
Wczoraj byliśmy na pobraniu krwi zaleciłam mu badanie kilku hormonów, bo kiepsko się czuł.
O dziwo jestem miło zaskoczona. TSH było lepsze niż w ubiegły roku. Lecz martwi mnie Ft4 bo jest lekko poniżej normy. Ale dostanie więcej orzechów brazylijskich.
A co najważniejsze nie mamy Hasimoto
wyniki męża
TSH 1,980 0,270 4,200
FT4 0,89 0,93 1,70
anty-TPO 0,24 IU/ml 0,00 5,61
Prolaktyna 13,01 ng/ml 4,04 15,20
Testosteron 392,20 ng/dl 249,00 836,00
moje
anty-TPO 0,12 IU/ml 0,00 5,61
anty-TG 1,11 IU/ml 0,00 4,11
TSH
Potas
żelazo
Jutro odbieram swoje wyniki TSH i morfologii, ale będzie ok
Mój miał wziąć nadgodziny w sobotę, ale zrezygnował że względu na to że zaczynają mi się dni płodne zrezygnował.
jakoś nie czuję aby owulka w tym cyklu była wcześnie, pewnie późni się jak w zeszłym miesiącu. Może się okaże że cykle staną się regularne 27-29 dni
Bardzo bym tego chciała.
czas wszystko pokaże. Nie nastawiam się aby w tym cyklu się udało. Tym bardziej że mąż jest po grypie a miał słabsze nasienie więc pewnie mu się obniżyło.
Nie wiem kiedy będzie ale pewnie pojawi się kiedy będzie ochota.
Wczoraj mąż mi powiedział że nie liczy już na cuda, że dziecko nie jest nam pisane, że jeśli miałoby być to już by było. A tak w maju minie rok. A tu cisza.
Mój zapał starań minął, teraz podchodzę do tego na luzie.
Ale nie mogę doczekać się symulacji, może ona coś zmieni.
Bo z tego co widzę nie mam problemów z hormonami. Lecz z pęcherzykami które są lekko niekształtne i słabe endo, mąż tylko morfologia.
Bo wiem że wiele osób z gorszymi problemami się zmaga.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2017, 14:22
Siedzę dziś sama w pracy. Od rana miałam sporo roboty, teraz mam trochę czasu dla siebie.
Po pracy muszę iść odebrać wyniki badań.
Pogoda się psuje, myślałam, że dziś trochę pobiegam, ale chyba nici będą.
Nie lubię takiej pogody.
Od kilku dni boli mnie żołądek;/ leki działają tylko na kilka godzin potem znowu ból ehhhh
Zastanawiam się kiedy będzie owulka, nic mnie nie boli, myślałam że wypadnie w weekend, ale chyba znów przybędzie opóźniona jak w minionym cyklu.
Może to przez ovarin, wiesiołek, miovarin ????
Coś w tym musi być. Może i lepiej że dłuższe cykle będą, przecież zawsze takie chciałam.
Ale krótkie tez złe nie były. Szybciej owulki miałam.
A tak czas się dłuży.
Mąż chciał jutro jechać do kina i jakieś buty kupić. Ale jakoś ochoty nie mam na wycieczki. Pewnie to wina pogody.
Powiem mu aby przełożyć wypad na za 2 tygodnie lub po świętach.
W sumie w kinie nic ciekawego nie leci.
Dziś jak nie zasnę wcześniej, obejrzymy sobie na wieczór może jakiś filmek.
Choć ostatnio chodzę bardzo zmęczona. A to wina tego że zamiast kłaść się koło 22 kładę się po 23. Zainteresowała mnie gierka na tablecie, zbijanie kulek jestem na 165 planszy i nie mogę jej pokonać. Raz ją pokonałam po 3 miesiącach jaka byłam szczęśliwa a ta plansza powróciła jak bumerang po odkryciu następnych. Jaka jestem wściekła i chcę ją pokonać i nie mogę. Może to uzależnienie ;/
A i wczoraj 2 odcinki telenoweli na dobranoc obejrzałam. Znów się wciągłam w meksykańskie klimaty.
Pamiętam czasy kiedy nie mogłam znaleźć pracy, wpadłam w depresję właśnie telenowele mnie z tego bagna wyciągły. I postanowiłam raz jeszcze spróbować, teraz kiedy nie mogę mieć dziecka, kiedy starania mnie przerastają. I przyznam że dzięki nim zapominam o staraniach. I to mnie cieszy ze 2 raz mi pomagają.
Marzec dla mnie się dłuży. Jeszcze 2 tygodnie, jakbym chciała już wiosnę ciepło......
Weekend miałam okropny. Mąż z pracy w piątek wrócił chory. Grypsko się nawróciło.
Nie mając innego wyboru dałam mu dużą dawkę rutinoskorbinu + lek homeopatyczny i na katar kropelki.
W sobotę jak i w niedzielę koło 20.00 miał stan podgorączkowy do max 37,4
Apap nie pomógł jedynie szybko zadziałał Gripex. Po tym się wypocił i spadek tempki.
Ile wojowałam aby do pracy nie szedł. ehh premia. Powiedziałam w dupę z nią, jak zdrowia nie ma. I jak będą wyglądały nasze starania.
Po długich marudzeniach uległ.
Dziś poszedł do lekarza. Z tego co mi mówił telefonicznie, lekarz dał mu wolne na tydzień. Z racji że ma 4-brygadówke do pracy dopiero pójdzie 29 marca, czyli 1,5 tygodnia ma w domu.
To powinno wystarczyć do wykurowania się.
Lekarz obsłuchał dał antybiotyk, ale nie kazał brać. Chyba że coś się pogorszy.
I teraz zastanawiam się nad braniem CLO.
Grypa na pewno dużo szkód narobiła w żołnierzykach.
Ciekawe jaka teraz jest morfo i ich ilość ---na pewno zmalało.
I teraz pytanie ryzykować brać CLO czy czekać 3 miechy kiedy wyjdą nowe żołnierze.
Ale kto mi gwarantuje że za 3 miechy znów się nie rozchoruje;/
Przecież grypy nikt nie przewidzi, ani tego co się stanie za dzień czy 2.
czuję się uwikłana w pułapce.
Jestem bezradna nie wiem co tak naprawdę robić. Cały czas coś się zmienia. Ciągle coś nieprzewidzianego się dzieje.
Mam zły okres to pewne. Ale do kiedy to będzie trwać
Owulka się zbliża będzie dziś albo jutro czuję to.
Ale nie mam sił ani na seruszkowanie ani na nic.
Straciłam chęci i siłę do walki.
Jeszcze miesiąc temu, miałam nadzieję na lepsze, teraz już nie.
Kiedy słońce zaczyna się wychylać za chwilę przykrywają je chmury a moje skrzydła zaczynają opadać
Ja to mam manię z termometrem. Wczoraj co godzinę mojemu mierzyłam czy nie ma tempki a kiedy zauważyłam 37 od razu podałam gripex aby tempka spadła.
śmiał się że jestem jak Elmira z bajki która męczyła kotka ( a ja męczyłam jego)
Ciekawa jestem jak to dziś będzie. Ale moim zdaniem lepiej. Siedzi w ciepłym to swoje powinno zrobić. Wczoraj prosił mnie, aby nie leżał już 3 dzień w łóżku ale jakoś się zgodziłam.
Chciał po mnie po pracy przyjść, ale nie zgodziłam się. Lepiej niech siedzi jak będzie poprawa to dopiero wyjdzie na dworek.
dziś wstałam godzinę wcześniej i zbałamuciłam męża. Jakos tak mnie naszło i tak wyszło.
Dzisiejszą tempkę mam niemiarodajną o 5.00 36,60 a o 6:00 po 36,32 (więc tą nawet pod uwagę nie biorę) ale co mnie tam czy ovu dziś czy jutro.
I tak w tym cyklu starań takich nie ma, nie będę mojego męczyć. Lepiej niech się wykuruje na kolejny cykl.
Wezmę CLO. Bo nikt mi nie gwarantuje że od razu po CLO zajdę czy nie.
Macie racje dziewczyny, że zawsze znajdę przyczynę, powód aby nie wziąć leku.
Co miesiąc coś się dzieje. I wkońcu nadejdzie nowy rok.
Miałam podobnie z odstawieniem tabletek anty. Miałam je rzucić w marcu a rzuciłam w maju. Stale cos miałam. Aż w końcu powiedziałam, koniec. Teraz tez mówię koniec.
Tym bardziej że przed świtami i po świętach lekarz będzie
Może po Clo jajniki zaczną mi lepiej pracować. To się okaże.
czuję że mój czas nadejdzie, ale latem. Dopiero wtedy coś się ruszy. No to mam 3 miesiące do lata.
Jak mi się w robocie nic nie chce robić. Od samego rana boli mnie głowa, czuję że coś mnie pobiera
czyżby mąż mnie zaraził ehhhh
Muszę kupić rutinoskorbin i końską dawkę wziąć. Muszę ustrzec się przed grypą, bo inaczej wszystkie moje plany popsuje.
szkoda ze dziś nie sobota, ale i tak już bliżej weekendu. Jakoś dziś smutna i markotna jestem. Nie lubię 2 fazy cyklu, zawsze taka ledwo żyjąca jestem. Bez chęci do życia.
Może to pogoda ehhhhh
Może to faktycznie spadek żelaza bo znów mam go mało i znów muszę brać leki bo anemia powróci;/'
ostatnio przy schylaniu kręciło mi się w głowie i teraz znam przyczynę.
Ovu wyznaczył mi owulę na 14DC ale ja sądzę że była 15. Takie mam przeczucie. Ale co tam, jak i tak wiem czy kolejny cykl do dupciii.
Boję się cyklu 13 Sama cyfra 13 mnie przeraża.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca 2017, 13:43
Wczoraj tempka mi zleciała. Czułam że jest coś nie tak.
Dziś się utwierdziłam, nadal spadek, czyli albo cyklbezowuacji albo pęchezryk nie pękł.
Nie idę w tym cyklu na monitoring to się nie dowiem. Ale jedno jest pewne jak dostanę @@ do 24 DC będzie znaczyło na 100% cykl bezowulacji. Bo zwykle takie cykle mam krótkie.
Jeszcze kilka cykle temu miałam podobnie, wtedy bardzo się wściekała, teraz nie.
Tylko się przekonuje że mam mizerne szanse aby być matką.
Wczoraj z moim rozmawialiśmy, ma już dość diety, chciałby wrócić do starych używek. Zmienił odżywianie dla mnie dla starań, a efektów nie widać.
Powiedział że staramy się do końca roku i koniec.
Ja tez tak stwierdziłam, że dłużej nie będzie sensu walczyć.
Coraz bardziej odechciewa mi się dziecka. Może jednak lepiej będzie żyć we 2. Może tak chce Bóg. Nie da się niekiedy zmienić życia.
Siebie tak naprawdę nie poznaje. Jeszcze kilka cykli temu bardzo pragnęłam dziecka, a teraz staje się obojętna. Staram się wyzbyć wszystkie uczucia.
Uczucia miłości przelewam na mego kocura Maćka, jest tak bardzo rozpieszczany, i co śmieszne traktuje go jak mego syna. Może to głupie ale tak mam. Bardzo go kocham, nawet jak czasem jest złośliwy. Biedul choruje na serduszko, gdyby nie ja umarłby 1,5 roku temu.
Lekarz nie daje mu wiele lat przeżycia, ale robię wszystko aby żył jak najdłużej.
A wracając do tematu, wszystko kosztuje. A ciągle nam brakuje kasy choć 2 pracujemy i mieszkamy u rodziców. A tu co miesiąc samochód do naprawy a tu kredyt do spłacenia... Stale u mamy na pożyczkach jesteśmy. A co będzie jeśli od stycznia pracy nie będę miała, bo na to wszystko wskazuje. A lekarz + leki będzie nas kosztował 800zł (teraz same leki koło 300zł) Masakra. Mamy trochę odłożone na czarną godzinę, ale z tej kupi nie sięgamy.
Nie wiem co będzie jak będzie. tak naprawdę odechciało mi się jeździć do łodzi do lekarza...... Nie wiem czy to pogoda czy to moja obojętność......
Więc
Wczoraj mąż zabrał mnie na długi spacer. Piękna pogoda dopisywała.
W końcu poczułam się lepiej. Ciepła pogoda dodaje energii ma się wtedy więcej siły.
W końcu postanowiłam zmniejszyć obrączkę. Bo jak się okazało była lekko przyduża, a już we wrześniu mi spadała. Miałam ją zmniejszyć, ale stwierdziłam, że jak zajdę w ciążę to rączki mi spuchną i się nie zmieści. Więc ją schowałam.
Aż wczoraj wzięłam ją i poszliśmy z mężem do jubilera. On taki szczęśliwy że w końcu zdecydowałam się na zmniejszenie, dodał że w końcu będę jego żoną a nie że obrączka w domu. Bo czekam na coś niemożliwego.
I wiecie co poczułam się lepiej. To powinnam była zrobić od razu. facet zszokowany był bo zwykle ludzie przychodzą powiększyć a nie zmniejszyć. I to o 2 numery
Właśnie wczoraj stwierdziłam, że już nie czekam na dziecko.
Będzie to będzie jak nie to nie. Robię krok na przód. Nie będę już więcej podstawiać swoje życie pod nieowocne starania. Dość tego. Wczoraj był przełom.
Za 2 tygodnie włożę po długiej przerwie obrączkę
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 marca 2017, 13:42
Ostanie dni bardzo szybko mi minęły.
W niedzielę miałam jechać do teściowej, ale mojemu się odechciało kiedy dowiedział się że jego brat przywiózł 4 letnią dziewczynkę do mamy. Ona jest okropna, rodzice źle ją wychowali. Wszystkich gryzie i bije, więc nie pojechaliśmy. Tej dziewczynki nie lubię. Jest bardzo rozpuszczona i uważa że wszystko jej wolno. Nie wiem gdzie są rodzice, jak ją wychowują. Ale to nie mój interes.
Jedynie co mnie wkurzało. To 2 dni przed @@ miałam plamienia. Obawiałam się że to @@@, ale jak się ucieszyłam kiedy zobaczyłam żywą krew.
Bo czasem nie wiem czy @@ to plamienie czy faktycznie okres. Tak jak skąpy.
No i od tego pechowego 13CS biorę CLO. Co mnie śmieszy 13 wizyta u gina szkoda że do kompletu godz 13 nie wzięłam, ale akurat jestem w pracy gdyby nie to 13 wzięłabym
Z czym mi się kojarzy 13 z pechem z niczym innym.
13 w piątek jak chodziłam do szkoły tak biegłam do szatani, chciałam być 1 a wylądowałam ze schodów potłukłam się i byłam ostatnia.
I właśnie tak mi się kojarzy 13.
Mój urodzony jest 13 i ma pecha na każdym kroku.
Więc 13 wiadomo jaka będzie.
I tak myślę jakie plany na cykl.
Postaram się aby choć poprawić endo przy CLO zajadam orzechy, suszone śliwki morele, winko, i rybka codziennie. Czuję że po 12 dniach będę mieć dość.
Ciekawa jestem jak Clo upośledzi mi endo. Najbardziej obawiam się o 2 fazę.
Coś czuję że na 0,5 tabletce Clo się nie skończy, pewnie zakończy się na 1 tabletce albo na 2 aby wyhodować więcej pęcherzyków aby pogrubić endo. Tak mi gin na 1 wizycie powiedział.
Do tego w tym cyklu po grypie męża nastąpi spadek nasienia. Pewnie znów morfo będzie 1% ehhh czuję się jak Syzyf.
Ale serio nie mam sił już walczyć.
Gdzie mój zapał, moja siła walka, zaciętość dobiega końca.
Ostatnio czuję się bardzo zmęczona. Przydałby się odpoczynek.
W końcu skończyłam brać CLO. Masakra miałam wiele skutków ubocznych.
Trądzik, uderzenia gorąca, nadal czuje gorąco a tempka wysoko jakbym już była po ovu.
Nastroje depresyjne, bardzo zmienne, płaczliwość, okropny trądzik, Sporo tego było. I to w ciągu tych 5 dni.
Chyba Clo musi działać. Pierwsze ciągnięcia jajników czułam od 3DC i czuję do dziś.
Zastanawiam sie kiedy moze być ovu może szybciej niż mój monitoring zaplanowany na 11DC.
Nastawienie mam nadal sceptyczne. Bo wiem że tak czy inaczej się nie uda. Chyba moja głowa zakodowała zakończenie.
A dziś mąż w prac a ja sprzątam. A tak mi się nie chce, jestem bardzo leniwa ostatnio.
Z dobrych rzeczy wczoraj zakupiłam kołdrę letnią +poduszki. Zakup przez neta się udał, a już bałam się że kupię jakiegoś bubla.
Choć jedna rzecz się udała
A spanko pod nową kołderką fantastyczne ;)Do tego mam ładną poście z dziewczynką w tle Mojemu się nie podoba bo jest różowa, ale cóż grunt ze mi się podoba
A z gorszych rzeczy mama mojego jest chora, podejrzewają raka płuc. Zobaczymy co z tego wyniknie. Obawiam się że starania pójdą w odstawkę niedługo. I wyjdzie na to że 13 cykl będzie faktycznie pechowy.
Cały czas przeszkody cały czas coś niedobrego się dzieje. Życie w stresie ehhh
życie jest takie kruche i niesprawiedliwe.
Ostatnie dni płakałam. Nie dość że nie mogę zajść w ciąże to teraz choroba mamy mojego ;/ Aż się boję co będzie dalej.
Jak jest zły czas to wszystko będzie się walić na łeb i szyję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 kwietnia 2017, 17:02
No i niedługo 1 monitoring z CLO.
A tak mi się nie chce jechać, dobrze że mąż wziął urlop bo pogoda tragiczna.
Zobaczymy co powie, jutro ovu nie będę miała test ovu negatyw. Pewnie między 13-15DC będzie. Pewnie Clo wiele nie zdziała, ale co tam, będzie co ma być. Nie nastawiam się na ten cykl, bo to nie jest ten.
Mąż się ostatnio śmiał że kiedy jeździmy na badania to zawsze pada.
1 jego badanie nasienia deszcz, 2 badanie deszcz, 1 wizyta u nowego gina deszcz 2 wizyta też deszcz.
3 dzisiejsza deszcz ;DD
To są wskazówki że to nie ten cykl.
13 pechowa. Mój kolega z pracy w piątek złamał rękę dziś pojechał na sprawdzenie okazało się że musi mieć operację. I jak tu nie wierzyć w moc 13.
Trzymajcie kciuki za mnie. Pewnie jutro dam znać, bo zanim wrócę o domku to będzie już późno. Szkoda że gin tak daleko ;/
Wczoraj stresowałam się bardzo wizytą.
Co mnie cieszyło że jak byłam blisko lekarza deszcz minął i zaświeciło słońce.
Na dzień 11DC Pęcherzyk 20cm endo 7,6mm. Wg gina pęcherzyk piękny, jedynie endo go niepokoi.
Owu uważa że będzie w sobotę.
Clo zadziałało, pytał się mnie co czułam podczas brania leku. Stwierdził że miałam objawy jakie powinny być aby lek działał.
Kolejny monitoring mam w sobotę, jak powiedział albo będę przed ovu albo po nim.
kazał dziś, gdyż lepiej przed ovu niż po niej.
Gin ma już plan na kolejny cykl nowy lek ze składnikiem Latrazol i dawka 1 tabletka. Chce wyhodować więcej niż 1 pęcherzyk. I lek nie zahamuje mi endo nie tak jak CLO.
Więcej szczegółów i jaki lek ma mi udzielić już w sobotę albo jeszcze na następnym monitoringu.
Nie mówił że się uda czy nie. Kazał próbować.
Wiecie co jak usłyszałam słowa dam Pani Latrazol kamień mi spadł z serca.
Poczułam że robię krok do przodu. Wiem że w tym cyklu się nie uda ani też w kolejnym. Ale w czerwcu lipcu jest szansa. Czuję to.
Teraz w 2 fazie endo mi spadnie do 5 więc szans nie będzie.
W pracy koledzy zrobili takie małe święta przynieśli, babkę, jajka, nawet Kinder jajko.
I ucztowaliśmy
takie małe rzeczy a jak cieszą
Jak się cieszę z okazji świąt o 12.00 zwalniają nas kobiety z pracy jupiiii
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2017, 21:17
dziś koło 12.00 wyszły 2 wyraźne krechy czyli ovu jutro.
Byłam na monitoringu pęcherzyk jaki był taki jest 20 cm, tylko endo podskoczyło na 9,5mm. lekarza tylko endo ucieszyło pęcherzyk już nie.
Na sprawdzenie pęknięcia mam już nie jechać. Wg gina pęknie a endo tak czy siak zależy do estradiolu. Stwierdził że liczy na kolejny cykl a teraz kazał się starać bo różnie to może być.
od nowego cyklu Latrazol stwierdził że nie 1 tabletka lecz 2.
Wystraszyłam się powiedziałam lekarzowi , ze czasem to nie za duża dawka. On powiedział że jeśli się boję to mogę wziąć 1. Ale mogę mieć wtedy 1 cykl do tyłu.
Stwierdził ze Clo 0,5 tab na nie nie działa jak być powinno bo pęcherzyk nie rośnie.
Więc chyba zaryzykuje te 2 tabletki nie mam nic do stracenia.
Święta święta i po świtach.
Jak wolne szybko zleciało. Ehhh a ja ledwo siedzę w pracy.
święta byliśmy u mojej siostry i reszta w domku. teściowa nie zapraszała nikogo pojechała do swojej siostry. Ponoć się na mnie wkurzyła, że nie chcę jej zabrać na wakacje ani na wycieczki weekendowe. Ale bez przesady po co babka ma się pchać między młodych. I urlop z teściową ehh wolałabym już go spędzić w domu niż z nią. Małe dzieci jeżdżą z rodzicami a nie dorośli. w czerwcu minie rok od naszego ślubu, a baka chce się mieszać.
Ale się nie przejęłam przynajmniej w święta odpoczęłam Mi na złość nie zrobiła lecz sobie. Nie miała dzieci w święta
Po raz pierwszy od długiego czasu były z przyjemności a nie dla starań. Nie patrzyłam na nic. Mam tego dość, znudziły mnie starania, pod nie. A tak na luzie. Tego potrzebowałam od tak długa.
Teraz czekam spokojnie na @@@ i na kolejny cykl z Latrazolem. Coś czuję że na nim się uda, nie sądzę że od razu pomoże ale po kilku cyklach sprawdzi się.
Planujemy wycieczkę do Częstochowy na koniec kwietnia na 29 lub 1 maja jeśli pogoda umożliwi jeśli nie to wyjazd będzie 13-14 maja albo 27-28 maja wszystko tak naprawdę będzie zależało od pogody. Mieliśmy jechać w minionym roku we wrześniu, ale plany nam się pokrzyżowały.
Obrączka odebrana zmniejszona o 2 numery
Jeden cel do przodu.
Wczoraj zamówiłam leki na nowy cykl, dziś pójdę go odebrać.
Wczoraj wieczorem miałam wielkiego doła, ale jakoś z niego wyszłam.
Jakoś nie mam wiary, zauważyłam że w życiu nic mi nie idzie.
Stale pod górę, aż się odechciewa żyć.
Nie raz proszę Boga o to abym szybko umarła. Moje życie jest nudne i jałowe
Obrączka odebrana zmniejszona o 2 numery
Jeden cel do przodu.
Wczoraj zamówiłam leki na nowy cykl, dziś pójdę go odebrać.
Wczoraj wieczorem miałam wielkiego doła, ale jakoś z niego wyszłam.
Jakoś nie mam wiary, zauważyłam że w życiu nic mi nie idzie.
Stale pod górę, aż się odechciewa żyć.
Nie raz proszę Boga o to abym szybko umarła. Moje życie jest nudne i jałowe
Wczoraj rozpoczęłam kurację lekiem Albothyl na stan zapalny który mi wyszedł w lutym z badania cytologii. Miałam leki wziąć w minionym cyklu ale zwlekałam.
No cóż dziś tempka wysoka pewnie przez ten lek.
6 dni mam go brać. Zobaczymy czy pomoże jestem dobrej myśli.
A tak w końcu weekend trochę odpoczynku się przyda. Mąż ma od dziś 3 nocki.
Samotny weekend mnie czeka.
Zauważyłam że o staraniach o dziecku coraz mniej myślę, może to dobrze. Mam na głowie inne ważniejsze problemy. Może i to dobrze. A tak jeszcze tydzień do @@@ i rozpocznę kolejny cykl. jak ja nie lubię 2 fazy cyklu. Jest taka monotonna.
Wczoraj Moj się skarżył, że jak oddaje mocz piecze go.
Od dawna morduje się z lekko powiększonym przerostem prostaty. Ostatnie badania moczu posiewu miał robione w styczniu, ale ze względu na to że sie staramy o dziecko, urolog nie dal mu antybiotyków.
Wczoraj wieczorkiem rozmyślałam co tu zrobić. I doszłam do wniosku że powtórzy badania + rozszerzymy o dodatkowe będzie to nas kosztować, ale zdrowie jest najważniejsze.
Mąż napewno będzie zły umówiłam go na kolejną sobotę do salve Medica w łodzi (bo u mnei nic fajnego i konkretnego nie ma) na badania posiewowe.
Czyli badanie nasienia, posiew nasienia na bakteria i mykologiczny. Do tego na uroplasme mycroplasme i chlamydie. Bo moze któreś z tego ma.
Wcześniej badania posiewowe bakteryjne robiłam w swoim mieście a w ynik był po 2 dniach niby nic nie było. Myślę że w klinikach lepiej zrobią.
Zwykle na badania nasienia jeździłam gdzie indziej, ale tam nie robią posiewów . Więc wolę zrobić wszystko na raz niż grac na zwłokę. Bo wiadomo oddawanie nasienia dla faceta to nic fajnego.
Bo jeśli faktycznie coś wyjdzie to niepotrzebnie jestem symulowana i wtedy trzeba będzie odłożyć starania.
żałuję że na ten pomysł nie wpadłam wcześniej, ale dobrze że teraz niż później.
Dziś miałam dzień pełen wrażeń. Nie dośc że nie mogłam zasnąć, bo myślałam co robić. To jak wstałam źle się czułam z niewyspania.
Mój rano zadzwonił ( a był po nocce) że ma problem z dostaniem się do lekarza.
Okazalo się że brakło numerków i kazali mu czekac do końca.
Wkurzył się poszedł spać i po 12 dzwonił że poszedł do innego lekarza.
Ale ten mu leków nie dał na pęcherz. Lecz skierował go na badania posiewowe moczowe, morfologia oB, potas. i jeszcze kilka innych.
No to byłam zadowolona a on nie bo leków nie dostał, więc poszedł do kolejnego lekarza a ten mu dał Monural 2 saszetki.
Więc mojego dziś nie ma został u mamy i jutro idzie na badania. jedne wyniki będą jutro a na posiew się poczeka z kilka dni.
Z tego powodu jestem mega zadowolona 1 krok do przodu.
Teraz czekać na sobotę i na kolejne badania a potem w ciągu 2 tyg na wyniki.
Wiecie co może jestem szalona albo nie wiem co. Ale zapisałam mojego na konsultacje do androloga i urologa do Poznania bo cholera nie ma lekarzy dobrych blisko mnie ponad 220 km w 1 stronę, czyste szaleństwo. A potem kto wie czy nie bede musiała jechać na wizytę kontrolną do swojego gina.
Ale co tam. Wszystko można. Zobaczymy to jest plan B- awaryjny. Jak wyniki będą ok, to może cos innego wymyślę, ale jak złe to wycieczka do Poznania.
I wiecie co co śmieszne znów 13. Chyba liczba 13 mnie prześladuje ;P
Cholera boje się jak nie wiem co, boję się ujrzec złe wyniki, boje się że wszystko się pogorszyło. A miało być tak pięknie.
Obawiam się że moja starania staną w miejscu na kilka cykli.
Naprawdę ten 13 cykl jest jakiś koszmarny.
Dobrze że niedługo koniec tej 13.
o kurcze ciężki orzech do zgryzienia z Twójego Męża ... ale trzymam mocno kciuki, by w końcu doszło do niego, że nie tylko jego lepsze samopoczucie w małżeństwie się liczy ;) buziaki :*