Dodam, że nikt z rodziny nie wie, że staramy się o dziecko. Wolałam nie odczuwać presji. I teraz wiem, że dobrze zrobiłam, bo po dwóch latach patrzyliby na mnie oczami spaniela...
Utrzymuję rodzinkę w przekonaniu, że póki co z dzieckiem nie jest mi po drodze. No i całe szczęście przestali pytać, choć od czasu do czasu usłyszy się jakiś głupi komentarz, który przemilczam dla dobra ogółu.
Nie wiem dlaczego, ale wolę aby myśleli, że nie chcę mieć dzieci niż, że nie mogę ich mieć. Ot taka głupia przerośnięta ambicja...
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2015, 15:30
Posprzątałam biuro i mogę spokojnie iść na tygodniowy urlop. Po drodze zaliczając weekendowe zajęcia na uczelni.
Wspominałam, że studiuję leśnictwo? Nie? No to już informuję
O 16 jadę do rodziców, ot tak z wizytą.
Nieuchronnie zbliża się @ i z dnia na dzień jestem coraz bardziej zdenerwowana. Nie wiem jak w tym miesiącu zniosę porażkę.
Miłego dnia.
S
Wkurzało mnie dziś dosłownie wszystko. Na twarzy pojawiły się pryszcze więc z zegarkiem w ręku oczekuję @... Jestem pewna, że ponownie się nam nie udało.
Z rozpaczy poszłam do sklepu po moje ulubione wino i go nie dostałam. Kolejny powód aby się wkurzyć.
Weekend spędziłam na uczelni, oczywiści ogłosili pierwsze kolokwia.
Uwaga! Ogłoszenie parafialne: Nie zdam botaniki leśnej... Przygotowywanie preparatów i szukanie w nich pod mikroskopem tych wszystkich cytoplazm jest okropne... Chyba tylko ja nic tam nie widzę.
Załamana.
Cały dzień szorowałam kafelki w łazience. Aż miło teraz tam wejść. Mała rzecz a cieszy. Takie to prozaiczne.
Podbudowana rozczarowaniem dziś zadzwoniłam do ginekologa i umówiłam się na kolejną wizytę w dzień spodziewanej owulacji. Po HSG chciałam sobie dać 3 miesiące na próby i dopiero wówczas umówić się na wizytę, ale jednak przełamałam się...
Czy tylko mnie drążą dziurę w brzuchu wyznania innych mam jakie to ich dzieci nie są wspaniałe?
Spotkałam dziś kuzynkę, która jest mamą rezolutnej dwulatki. Osobiście uwielbiam małą, ale 15 min monolog o tym jaka jest cudowna i jak to cudownie jest móc patrzeć na to jak się rozwija dobiło mnie dziś do końca.
Wcale się nie dziwię, że mamy problemy z zajściem w ciążę. Wieczna i niekończąca się nerwówka.
Dobrze, że niedługo wszystko się wyjaśni. Powoli brakuje mi sił, aby trzymać nas oboje przy dobrej myśli. Ja trzymam jego, ale kto trzyma mnie?
Dziś to nie jest mój dzień.
Naiwnie myślałam, że coś się zmieni, że choć w sobotę zostanie i posiedzimy razem.
"Pojadę zrobić wypłaty pracownikom i niedługo wrócę" - powiedział o 6:40.
Jest 14:41...
Właściwie nie wiem dlaczego siedzę tu i czekam na niego? Sama. Po raz kolejny.
Dlaczego naiwnie myślałam, że jak skończy się ta nerwówka, to znajdzie się trochę czasu dla mnie?
Teraz moja kolej bycia trzymaną za rękę....
Chrzanie to!
Gdzie nie pójdę to awaria. Za fakturą na poczcie stałam 15 minut zanim udało się jej odpalić program. W sklepie jak nadeszła moja kolej nagle brukselka uparcie odmawiała skasowania i też stałam jak głupia 5 minut. Normalnie boję się podejść do samochodu, co by mi nie zastrajkował.
Po mimo wypicia wiadra kawy oczy zamykają się uparcie i już tylko odliczam minuty, żeby urwać się z pracy. Przysięgam! Jak tylko przekroczę próg mieszkania wyłączam telefon, zaciągam rolety i idę spać...
Od wczoraj mój żołądek strajkuje. Wszystkimi swoimi siłami staram się opanować odruchy wymiotne. Nie twierdzę (broń Boże), że jest to spowodowane ewentualną ciążą. Po prostu czasem tak mam, że przez cały dzień najchętniej bym rzygała... Na zwolnienie nie pójdę, bo zakopię się w papierach po uszy, urlopu już nie mam więc cierpię w pracy.
Wrócę do domu i ugotuje sobie rosół, może ruszy to mój zbuntowany żołądek.
18dc boję się myśleć co będzie jak znowu się nie powiedzie. Tak bym chciała zrobić nam prezent na święta i zamiast kolejnej bezużytecznej rzeczy wręczyć mężowi pozytywny test ciążowy. Czy to nie dobry pomysł? Pewnie, że dobry. Tyle, że życie weryfikuje plany i najpewniej będę musiała zadowolić się wyprzedażami w galerii.
Po ostatnich cichych dniach spowodowanymi pracoholizmem męża nastąpiły słoneczne dni. P. obiecał, że będzie wcześniej wracał i nawet w sobotę wyszedł ze mną na spacer do lasu razem z moimi owczarkami. Było uroczo, a pogoda tylko nam sprzyjała. Oby więcej takich dni przed nami.
Po 23 położyłam się z mężem spać. Kilka minut później usłyszałam szczęk zamykanych drzwi u sąsiadów. Pani sobie gdzieś poszła. Po chwili usłyszałam spazmatyczny płacz dziecka. Mąż do mnie: " Ty ona poszła i zostawiła dzieciaka", Ja: " No coś ty, kto by dziecko same zostawił?"... Ale niepokój został. Minuty mijały, dzieciak darł się coraz mocniej, aż słyszałam jak powietrza mu brakuje, a matki nie widać i nie słychać. Ojciec dziecka został już kilka dni temu wyprowadzony przez policję i zabrany chyba do aresztu. Wstałam i uchyliłam drzwi wahając się czy wzywać policje czy nie? Ostatnim razem zanim przyjechali to się już uspokoiło (choć komisariat jest ulicę dalej od nas...). Po 20 minutach wraca sobie matka roku wraz ze swoim partnerem/mężem? i dyskutują na korytarzy.
Uwierzcie mi, że w taką furię wpadłam, że o mało baby nie zabiłam.
Wykrzyczałam co sądzę o matce, która zostawia płaczące dziecko same na prawie pół godziny i obiecałam, że z samego rana pójdę do opieki społecznej i sprawię, że jej to dziecko odbiorą. Jej reakcja bezcenna... Wzruszyła ramionami... Facet powiedział tylko: "może się teraz nauczysz...". Ku%#@... żadnego przejęcia się czy coś... Po opieprzeniu obojga trzasnęłam drzwiami i poryczałam się.
Jak to jest, że taki element ma dzieci, a osoby, które tego pragną zostają z niczym...
Odkąd staramy się o dziecko, właściwie tylko o tym myślę. Po roku starań zauważyłam u siebie drastyczny spadek zapotrzebowania na sen... Wiem, że jest to spowodowane ciągłymi niepowodzeniami w tym temacie. Nastrój mi też nie sprzyja. Wiecznie zdenerwowana, pochmurna i warcząca. Coraz częściej zamykam się w mieszkaniu, spuszczam rolety i gapię się w sufit.
Czy to już pora na psychologa?
Dziś spałam całą noc, bez przebudzania się... Świat nabrał barw i od razu lepszy humor. Co prawda z rana poszła krew z nosa z przemęczenia, ale idzie ku dobremu.
Jutro mamy w firmie wigilie. Muszę skoczyć kupić kumpeli prezent. Tak do końca to jeszcze nie wiem co mam jej kupić, ale myślę, że jak wejdę do sklepu to zstąpi na mnie wena.
Tydzień ciągnie mi się jak flaki z olejem. Najchętniej to chciałabym już żeby była sobota. Co prawda nie wypocznę, bo muszę zrobić pracę zaliczeniową z botaniki leśnej. W poniedziałek muszę oddać laptopa na gwarancje więc koniecznie muszę zrobić ją w ten weekend.
BTW. Co ja sobie myślałam wracając na studia? Głupia jakaś byłam czy co?
Zacznie się za tydzień 3 rok starań. Ja pier.... jak to brzmi! W życiu bym nie pomyślała, że będą z tym takie problemy. Wszyscy tylko nie ja! Tak sobie myślałam. A tu zonk. Jestem jedną na cztery kobiety które mają problem zajść w ciąże. Wiedziałam, że jestem wyjątkowa, ale żeby aż tak?
Wczoraj z rozpaczy rzuciłam się w wir zakupów. Świąteczne wyprzedaże kusiły. Prezenty na gwiazdkę kupione. Wydałam wszystkie pieniądze i do końca miesiąca będę głodować. Taka rada: Nie chodźcie na zakupy z depresją. Zdewastuje to wasz portfel. No chyba, że mąż stawia
Co do starań, nowy, już 25 cykl starań w grze. Niestety wszystko mi się poprzestawiało. Mam wizytę u gin 21-12-2015 wówczas miałam mieć termin spodziewanej owu, ale że się przestawiło to już prawdopodobnie będzie po... Z monitoringu nici. Niestety wizyty nie dało się przestawić. Tak więc liczę po cichu na jakiś bożonarodzeniowy cud... a nawet na dwa.
Czytając ogłoszenie wyboru ofert miałam chyba stan przedzawałowy... Gdy zobaczyłam nazwę firmy męża autentycznie usłyszałam spadający kamień z serca. Poczułam się 10 lat młodsza i 10 kg lżejsza... Teraz do szczęścia brakuje tylko dwóch kresek.
Podbudowana wysłuchanymi modlitwami idę zamówić w poniedziałek mszę dziękczynną i z prośbą o dalsze łaski. Obiecałam sobie od-obrażenie się na Pana Boga i chyba jednak zaufam opatrzności...
Wiem brzmię jak jakiś moher, ale to nie tak. Zawsze byłam wierząca, choć z tym moim praktykowaniem przez ostatnie dwa lata bywało różnie. Między innymi dlatego, że fochnęłam się na Boga za brak ciąży.
Uroczyście obiecuję poprawę.
Co do starań. Temperatura skacze tak, że powoli myślę, że ten cykl jest stracony. Choć może to za wcześnie na wnioski. Właściwego śluzu nie ma (właściwie to żadnego nie ma). Poczekam na wizytę u gina. Zobaczymy co powie. Pewnie dostane jakieś leki na stymulacje, a jak nie to zaprę się nogami i rękami i nie wyjdę z gabinetu dopóki nie dostanę jakiś leków.
Coraz częściej słyszę głosik w mojej głowie, że mogłam przejść przedwczesną menopauzę.
To nawet by się zgadzało... Dużo bezowulacyjnych cyklów w ciągu roku, wahania nastrojów od 3 lat mam takie, że czasem to bez kija nie podchodź. Choć niektórzy się śmieją, że to nie wahania nastroju tylko jestem taka wredna z natury... Chciałabym, aby tak było
W poniedziałek wizyta u gina to mu się zapytam co o tym myśli i pewnie każe zrobić badania, albo zwyczajnie mnie wyśmieje i też będzie git...
Co do zwykłych codziennych spraw to dostało się dziś premie świąteczną. Nie spodziewałam się bo chodziły plotki, że w tym roku kicha. A tu bęc! Dali i to więcej niż się spodziewałam.
Czyli dziś szaleje na zakupach.
Muszę zrobić listę i odwiedzić markety. Nie cierpię świątecznych zakupów. Ludzie chodzą po sklepie bez celu obijają się o ciebie i nawet nie raczą przeprosić. Ja zawsze wpadam z jasno określonymi celami i uciekam tak szybko jak to możliwe. Niechęć do jakichkolwiek zakupów mam chyba po ojcu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 grudnia 2015, 11:31
Endometrium 7,6
pęcherzyk w prawym jajniku 13,5 mm.
W środę dostanę zastrzyk z pergnylu na pęknięcie pęcherzyka i jak to mówi pan dr. "w wigilie ma być ogień!"
Mam nadzieję, że w wigilię sprawimy sobie prezent z 9-cio miesięcznym opóźnieniem.
P. też jakoś odzyskał dobry nastrój mimo problemów, które gdzieś tam w koło nas nadal krążą. Przez te dwa miesiące staliśmy się silniejsi. W myśl zasady: co nas nie zabije...
Z większym optymizmem patrzymy w przyszłość.
A w życiu codziennym to jeżdżę na szmacie i staram się ogarnąć mieszkanie na święta. Juto zaczynamy kucharzyć. Całe szczęście nie muszę przygotowywać całej wigilijnej kolacji. Ja robię barszcz, krokiety, sernik, rogaliki i może zrobię jakąś sałatkę. Teściowa i szwagierka robią resztę... I tak znając życię spędzę w kuchni cały jutrzejszy dzień i wigilię.
Prezenty w większości kupione. Pozostał tylko prezent dla teściów i spokój!
Jutro napiszę czy miałam ten zastrzyk z pregnylu czy pęcherzyk zastrajkował i nie urósł do wymaganych 18mm. Trzymajcie za niego kciuki! Nie chciałabym w wigilię zapierniczać do lekarza po zastrzyk...
Mój brat z żoną starają się o maleństwo od jakiś 4 lat. Wszyscy wiemy że bratowa ma problemy z torbielami, mięśniakami itp. Wiem o czym mówisz z tymi oczami spaniela.. Tak właśnie na nich wszyscy patrzą.. Smutne i dobijające. Masz rację, lepiej wszystko załatwiać po cichu i zrobić miłą niespodziankę :) Trzymam kciuki! Powodzenia
Ja też uważam że rodzina nie musi wiedzieć wszystkiego.Trzymaj się i głowa do góry :)
też tak robię :) wychodzę na karierowiczkę... wole to niż to ich gadanie