Nie pamiętam totalnie jak ma być by było dobrze... Jutro wizyta kontrolna to się dowiem
Dzisiaj byliśmy w klinice oboje, podpisać papiery. Byliśmy wszyscy razem, z córeczką. Korytarze były niemal puste, mam nadzieję ze widok dziecka żadnego przyszłego rodzica nie zasmucił. Widziałam kiedyś rodziców z dziećmi i trochę zazdrościłam..
Niesamowite że to tutaj pomogli nam ją mieć.
Badania mam prawidłowe, endometrium 9mm.
Transfer ustalony na 18.07.
Dzieje się … a ja jakby trochę z boku, trochę może nie dowierzam. Powrót po mrozaczka jest chyba prostszy, nie ma stymulacji, tylu wizyt w klinice (tylu pieniędzy również!). Wybraliśmy dziś z lekarzem mrozaka 4BB jako lepiej rokującego od tego 2BB. Lekarz zapytał czy chcemy przyjąć dwa 😂
Już za tydzień! Tak mało i tak dużo. Przecież teraz każdy dzień będzie sie dłużył.
Mąż mówi ze czuje ogromny spokój. Ja chyba też, taki spokój na to co przyniesie los. Mam ogromną wiarę w to ze znow nam sie uda.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2023, 20:47
Wczoraj wieczorem zdałam sobie sprawę, że to jest właśnie dzień, gdzie zachodzę w ciąże Skoro za 5 dni mam transfer 5 -dniowej blastki, to był dzień zapłodnienia.
Bardzo się śmialiśmy z mężem z tego. Powinniśmy to uczcić przytulasami, no ale mam zakaz do transferu, potem pewnie też jeśli się uda. Uczcić, ale i nadać temu trochę bardziej emocjonalny wymiar... bo przecież w ciąże zachodzi się w określony z zasady sposób. A u nas ponownie to wszystko dzieje się w laboratorium..
Bywają momenty, że żal mi tego wszystkiego. Że nigdy nie doświadczę zaskoczenia pozytywnym testem zrobionym gdzieś po kryjomu. U nas nigdy tego nie było (nie licząc czasu przed diagnozą).
Byłam u kosmetyczki, rozmawiałyśmy o planowaniu dzieci, przyznała, że wokół niej kilka par znajomych albo po IVF, albo jeszcze przed decyzją ale z problemami. To się powoli robi choroba cywilizacyjna a pary które nie mają tego kłopotu są takimi szczęściarzami...
Odliczam dni do transferu, nie mogę się doczekać, naprawdę!!! 4....
Transfer już jutro. Czuję lekką tremę i ekscytację.
Lekarz powiedział nam, że tylko 5% mrożonych zarodków ulega degradacji. Nasze zarodki są silne, dotrwały do 5 doby i mają dobrą morfologię.
Nadal czuję, że wszystko będzie dobrze, złe myśli które oczywiście, że się pojawiają, odganiam natychmiast.
Od jutra jestem w ciąży
Za 2h muszę być w klinice na badaniu hormonów, transfer o 13, wcześniej dostaje telefon jak przebiegło rozmrożenie zarodka.
Cała jestem w nerwach, na dodatek źle spałam, mąż chrapał .....grrr.
Ale spokojnie, oddycham głęboko to już dziś!!!
Zarodek 4.2.2 rozmroził się prawidłowo i zachował swoją morfologię. Jest już we mnie.
Zostań sobie na dłużej, ok? ❤️
Sam transfer przyjemnie było sobie przypomnieć. Uśmiechnięte twarze embriologa, położnej i lekarza. Wszyscy szczerze życzący powodzenia.
Jestem dziś ogromnie wzruszona…
Noc w porządku. Jestem senna jak diabli, musiałam wypić dwie mocne kawy bo inaczej zasnęłabym w pracy na stojąco.
Przyjmowany dodatkowo, doustnie progesteron besins (od wczoraj) ponoć ma to do siebie, że zwala z nóg.
Innych objawów brak, czasem coś mnie zaboli, jakby na okres albo owulację.
Wizualizuję sobie to, że jestem już w ciąży. Dziwne to są zachowania psychiki: z jednej strony konieczne są wg mnie myśli pozytywne a z drugiej strony przebija się pokora i świadomość, że przecież może się nie udać.
Nieznośne jest to czekanie.
Wczoraj popołudniu miałam 3h drzemkę
Poza tym mam zero jakichkolwiek dolegliwości a co za tym idzie, pesymistyczne myśli mnie dopadły. Jest deszczowo i chciałabym cały ten czas spędzić pod kocem. Mam zero energii
Po co człowiek katuje się robieniem testu ciążowego 3dpt? Przecież znam statystyki, najwcześniej ma prawo cokolwiek się pokazać 5dpt a to i tak w niewielu przypadkach.
Oczywiście że wyszedł negatywny.
W 2018, gdy miałam pierwszy transfer charakteryzowałam się większą cierpliwością.
Objawów brak, śpię dobrze, całą noc, nic mnie nie boli, ani cycki ani brzuch ani plecy. Senność jest zwłaszcza chwilę po wzięciu proga. Czasem lekkie ćmienie na dole.
Bądź sobie tam zarodeczku, proszę...
Test ciążowy ujemny 😩 jestem lekko zrozpaczona ale mam jeszcze nikłą nadzieję musze przyznać.
Objawy żadne oprócz ciągłego wręcz ciągnięcia w jajnikach. Ale nie przywiązuje do tego szczególnej wagi. Mam tak czesto nawet w normalnych cyklach.
Beta jutro.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2023, 17:42
beta zrobiona, pewnie po 15 będą wyniki i telefon od lekarza - tzw. weryfikacja. Chce mi się wymiotować z nerwów.
Wracając z laboratorium kupiłam test, ten super polecany facelle paskowy. Niby taki czuły. Zrobiłam, wydaje mi się, że jest cień drugiej kreski. Głęboki oddech i czekam 15. Trochę się uspokoiłam.
Siedzę w pracy, mam dziś mnóstwo rzeczy do zrobienia, a moje myśli odlatują... To jest coś koszmarnego.
Mam taką bardzo bliską koleżankę, która ma córeczkę w podobnym wieku do mojej, często się spotykamy. W pierwszą ciążę zaszła ot tak, od ręki. Pamiętam jak chciało mi się ryczeć, gdy się dowiedziałam że jest w ciąży (na dodatek córka - coś o czym zawsze marzyłam!). Wczoraj kładąc się spać pomyślałam o niej - 'boże jak Ty nie rozumiesz, przez co przechodzą 'staraczki''... oczywiście to nie jest jej wina, ma po prostu to szczęście.
Czemu o niej pomyślałam? nie wiem.
https://zapodaj.net/plik-wUbN0T2DSe
Ogromny smutek i gorzka pigułka do przełknięcia.
Popłaczę sobie dziś dużo...
Wczoraj lekarz kazał leków nie odstawiać bo 'jest procent szansy' że beta ruszy. ha ha ha
Będę jechała w piątek na badania z bólem d.. ale okej, przy okazji zrobię sobie d3, żelazo, ferratynę, tsh oczywiście.
W głowie milion myśli, co dalej. Czy zmieniać lekarza, czy zmieniać klinikę, czy badać zarodek, czy badać siebie?
Zapewne posłucham się lekarza prowadzącego, niestety jest teraz na urlopie i to nie on mnie weryfikuje. Wiem co powie: przykro mi, to jest statystyka, robimy kolejny kriotransfer, ostatniego zarodka 2bb
Faktycznie mówił nam, że statystycznie jeden z zarodków który nam pozstał będzie zdrowy, drugi będzie chory.
Kurde, a ja już myślami wybiegam dalej, że nie jestem gotowa na kolejne procedury (finansowo oraz w głowie).
Pokomplikowało się. Życie jest jak pudełko czekoladek...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lipca 2023, 13:35
Za 3 dni idę do kliniki na konsultacje z okazji niepowodzenia. Ciekawa jestem co lekarz nam powie, co zaleci… Smutek już przepracowałam wydaje mi się. Dziś już nie płakałam gdy zobaczyłam negatywną betę. Córeczka ma jutro 4-te urodziny, patrzę na nią i jestem totalnie wzruszona, że pojawiła się w naszym życiu, że jest taka cudowna. Kocham ją tak mocno a jej dzień urodzin pamietam bardzo dobrze, był jednym z najpiękniejszych momentów
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lipca 2023, 18:15
Pierwszy dzień cyklu (dostałam okres 2 dni po odstawieniu leków) i od razu wypadła wizyta w klinice - wizyta w ramach pakietu, omówienie niepowodzenia i dalszych działań. Zdecydowałam się zmienić lekarza. Wybrałam tego, który jest uznawany za jednego z lepszych, doświadczonych, ze sznurem zadowolonych pacjentem.
Tego, który w 2018 przeprowadził nam udany transfer To on teraz przygotuje mnie do transferu.
Tak, będzie kolejny transfer i to bardzo niedługo, bo w tym cyklu. Tym razem na cyklu naturalnym a nie sztucznym, jak poprzednio.
Za 10 dni kontrolna wizyta i badanie endometrium a także decyzja o terminie transferu.
Lekarz nie ukrywał, że został nam "gorszy" zarodek, ale nie widzi powodów aby poszerzać diagnostykę u mnie. Miało prawo się nie udać, powiedział. A mając na uwadze nasz sukces zakończony 'klinicznym porodem' w 2019 to i tak mamy 50% skuteczność.
Ja to wszystko wiem. Słucham się lekarza i nie poszerzam diagnostyki. Niech się dzieje.
Żelazo, d3, ferratyna, morfologia, tsh - wszystko mam w normie.
Moje uczucia: a bardzo różne, raz chce mi się płakać, potem czuję nadzieję, potem znów rezygnację. I tak w kółko. No nic, powalczymy.
Miałam szalone dni - wizyta siostry, urodziny córeczki, potem wypad za miasto, niekoniecznie o siebie dbałam jeśli chodzi o dietę, było trochę alkoholu.
A jutro wizyta kwalifikacyjna. Totalnie nie wiem czego się spodziewać: czy mój organizm doszedł do siebie po nieudanym transferze, czy hormony ok czy endometrium będzie ok?
Tyle niewiadomych. Ciągła niepewność.
Pojawiło się ostatnio kilka myśli co jeśli się znów nie uda, a potem jeszcze raz… czy będę umiała odpuścić ?
Głupie myśli, nie chcę ich jeszcze mieć
Przyjacielowi urodził się syn, a ja zazdroszczę.
Wizyta w klinice i tak, jest pęcherzyk dominujący 14mm w lewym jajniku, w sobotę robię zastrzyk Ovitrelle, zatem w niedziele wypadnie owulacja. Od ndz włączam Luteinę 2x1 dopochwowo. Mamy też zielone światło na starania naturalne - to też mnie cieszy, bo ostatnio ciągle nam coś przeszkadzało, to badania, to priobiotyki do pochwy, to krwawienie, to transfer itd.
A sam transfer ustalony na 18.08. godz. 14.
Cieszę się bardzo i czuję moc. Ponownie staram się nastroić pozytywnie i widzę w tym szansę na ciążę.
Lekarz zlecił mi też badanie kurczliwości macicy na 3h przed planowanym transferem. Fajnie, że dodaje coś do procedury.
A jeśli się nie uda? No cóż, dostałam kolejną podwyżkę, i nadwyżkę odłożyłam Teoretycznie na jedną procedurę kasę mamy.
Kasa zawsze się znajdzie, jak to mówi mój M.
Ale spokojnie, przed nami są ważniejsze rzeczy, ach!
no i dupa. Zrobiłam na własną rękę biocenozę pochwy. Martwiło mnie, że do poprzedniego transferu podeszłam z 'jakąś" infekcją. Wtedy lekarz nieco to "olał" - dał mi probiotyki dopochwowe, kupiałam też doustne. Po nieudanym transferze pytałam dwóch lekarzy czy to mogło być przyczyną niepowodzenia - oboje powiedzieli że raczej nie.
I znów ten sam wynik - III stopień czystości pochwy, mało pałeczek kwasu mlekowego, leukocyty liczne, ziarenkowece Gram (+) liczne, Coryneform nieliczne. Komentarz położnej: "wynik w granicach normy laboratoryjnej".
Na posiew jeszcze czekam.
Od razu napisałam do kliniki, że proszę o konsultację bo wyznaczono transfer a tu takie kwiatki. Czekam na telefon lekarza, bardzo jestem ciekawa co powie! Może głos trzeciego lekarza będzie rozstrzygający?
oszaleć można.
EDIT:
skonsultowałam wynik biocenozy z dwoma lekarzami, z kliniki niepłodności oraz w ramach pakietu jaki mam w luxmedzie.
Jeden i drugi lekarz powiedzieli to samo: nie przeszkadza to w zapłodnieniu, w transferze. Mam tylko wziąć leki dopochowowe aby to nieco podleczyć. Uff.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2023, 14:07
Zastrzyk z ovitrelle rano. Dawno tego nie robiłam wiec czułam lekki opór przed wbiciem sobie igły w brzuch
Pomyslalam sobie wtedy: czemu to nie jest prostsze, to całe zajście w ciążę? Ludzie robiliby sobie zastrzyk i już, pyk jesteś w ciąży. Tyle par czeka, walczy, wylewa morze łez. Och rety..
Mam dobre dni ostatnio. Czuje się szczęśliwa. Co nie zmienia faktu, że czekam, oczywiście ze czekam z nadzieją…
wczoraj była niedziela - w końcu piękna pogoda, od rana atrakacje: rowerki, potem grill u znajomych, dziewczynki z basenie szalały. I co? zapomniałam wziąć Luteine 2x1.
JPRDL. Dopiero dziś rano się zorientowałam. Wzięłam od razu z nadzieją że nic sie nie stało, że prog zdąży urosnąć w 5 dni do dnia transferu. Ważne że ovitrelle było, i nawet serduszkowaliśmy. Lekarz opowiedział nam historię, że para serduszkowała czekając na transfer, transferowali 1 zarodek, a tu psikus, okazało się, że przyjęły sie dwa zarodki - szansa że się podzieli jest mniejsza niż 0,5% i teraz zagwodka, skąd wziął się drugi
Wzdęta jest bardzo i walczę ze zmęczeniem od tego proga.
Na chacie dziadek, opiekuje się młodą bo ja dziś pracuję. Udaję że wszystko ok, a najchętniej padałabym na podłogę.
Zaraz wychodzi z młodą na plac zabaw a ja wtedy się zdrzemnę, chociaż 15' ... SPAĆ....