Generalnie właśnie powinno być po owulacji:) Przedwczoraj wieczorem robiłam test owu i wyszedl pozytywny, potem jeszcze doprawiłam następnego dnia o 12 dla pewności i też wyszedl pozytywny. Dziś już negatyw. Przez 3 dni czułam rozpierajacy ból jajnika. Najmocniej w piątek. Skrecalo mnie aż. Nawet myślałam, że to wzdęcia ale jednak nie. Następnego dnia od 11 znów się zaczął ból ale lżejszy. I tak jeszcze troszkę do dziś. Ale tylko przez krótka chwilę.
Mam duże nadzieje związane z tym cyklem. Oby się udalo!! Mam też faktycznie nadzieję, że ta owulacja była w ten weekend a nie np będzie jutro, bo już nie mam czasu serduszkowac:p ale raczej nie powinna. Robi się sucho i szyjka się obniża. Tylko temperatura była niższa, niż wczoraj generalnie na poziomie jak w trakcie okresu, a mierzylam 2 razy. Co mnie trochę martwi. Ale już zauważyłam, że ovufriend wyznacza mi owulke wtedy kiedy ja czuje że dawno jej już nie ma. I teraz nie wiem, czy tak w 100% ufac algorytmowi, czy ufać swoim objawom i swoim odczuciom.
Wyczekiwania ciąg dalszy... już tak blisko, żeby się wszystko wyjaśniło. Mam znów mieszane uczucia. Nie chce kolejnej porażki. Chce, żeby się udało.Mam duże nadzieje co do tego cyklu. Byłoby cudownie.
Nie czuje, żebym miała jakies typowe objawy towarzyszące ciąży. Jakiekolwiek, które zwiastowalyby ciaze przed terminem miesiączki. Bolą cycki ale zawsze bolą przed okresem, zawsze są ciężkie i tkliwe.
Jedyne co to... ogromny apetyt ale nie wiem od kiedy.. Co 3 godziny muszę zjeść coś tresciwego inaczej Armagedon. Czuje głod. Ogromny głód pomimo, że jem konkretne porcje. Jak nie zjem to zaraz burczy i burczy i o niczym nie jestem w stanie myśleć. Nie wiem czy to po tym Letroxie? Czy któraś z Was biorąc leki na tarczyce zauważyła ogromny apetyt?
Poza tym... mąż mi powiedział dziś, że od owulacji spie niespokojnie, rzucam się, krzyczę przez sen no i wiem, że ciągle mi się coś sni dziwnego. To raczej marny objaw ciąży, znaczy się zaden:D
A poza tym to reaguje na każde uklucie w brzuchu, każde wzdęcie i doszukuje się czy coś poczuje, jakieś zagniezdzenie, cokolwiek... Ale nic nie trwa jakoś dłużej, nic nie jest charakterystyczne. No cóż... I co mam myśleć. Na testowanie za wcześnie.
Tak sobie teraz myślę, że jeszcze nie mam ochoty na słodkie, zawsze przed miesiączką miałam napady wcinania słodyczy. Ciekawe kiedy mnie najdzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 maja 2018, 19:50
Nie wytrzymałam i zrobiłam test.
Biel... biel... biel... I tyle w temacie
Smuteczek. Czekam na okres. Cycki przestały mnie jakby boleć. Dziś jedynie czuje lekkie kłucie w brzuchu i lekki ból pęcherza przy sikaniu. Jakby się jakaś infekcja pęcherza zbliżała. Oby nie .
Nie chce tego okresu... chce 2 kreski.
Pojawiło się plamienie i spadła temp. Cóż... wiem że okres znów się zapowiada na 1-2 dni przed. A ovu tylko bez sensu robi mi nadzieję i daje 2 pkt jako objaw ciąży. Oczywiście, że nie objaw ciąży!
Na dzień dziecka pojechałam do 2 letniego chrzesniaka spędzić z nim cały dzień. Tyle mam co mogę się pobawić z cuďzymi dziecmi:) tyle na pociechę... A myślałam że dzień dziecka to będzie idealny czas by dowiedzieć się że jestem w ciąży. Nic z tego.
Tak sobie mysle... W rodzinie mam bardzo dużo kuzynek, które zaszły w ciążę w pierwszym cyklu starań. Tak po prostu... decyzja, działanie i jest...
Czemu nie u nas?
Z drugiej strony sobie myślę, że może musi tak być, bo ten kto nigdy nie doznał trudu w staraniach o dziecko, nie docenia jak wielkie to jest szczęście byc w ciąży, mieć dziecko... Nigdy nikt nie zrozumie drugiej osoby, jeśli sam tego nie przeżyje.
Może nie poczulabym, że to coś wielkiego, gdyby tak od razu się udało, może dalej bym myślała, że wystarczy pstryknac palcami i jest. I może sama byłabym jedna z tych osób, co zadaje głupie pytania koleżanka na ulicy w stylu: A Ty czemu się jeszcze nie starasz?
No ale ok... pół roku to wystarczająco, żeby sie przekonać, że to nie jest proste, więcej nie potrzebuje.
Eh a co maja powiedzieć te kobiety, które starają się latami?...
Byłoby pięknie... zajść w ciaze w dniu moich urodzin, taki cudny prezent:D
Ale... znając życie to przegapimy ten moment owulacji, plemniczki nie dotrą na czas albo jeszcze co innego. Koniec weekendu. Strasznie się wkurzalam na męża... dopadło go to wstretne: jaki ja jestem zmęczony... i to wtedy gdy ja mam płodne...wcześniej to "ogier" kurna budzik się o 5 rano i chciało mu się baraszkowac. Podczas, gdy ja miałam ochotę go walnąć laciem, bo moje libido z rana jest tragiczne a już nie mówiąc o tym, że nie żyje i nie funkcjonuje tak wcześnie rano:P
W każdym razie, on ma jakiś włączony kod: owulacja... i "olaboga olaboga jak mi się spać chce" także chyba ... nic z tego dobrego nie wyniknie w tym cyklu.
Jeśli chodzi o moje obserwacje to w tym miesiącu miałam wyjątkowo mało śluzu... zwykle po tym wiesiolku było to dużo teraz mam wrażenie, że przestałam na niego reagować. Myślę, że czas zrobić mu przerwę. Moze organizm juz sie do niego za bardzo przyzwyczail. Tylko przez chwile pojawil sie u mnie rozciagliwy śluz ale doslownie raz! Teraz powiedzmy wodnisty no bo tylko mokro trochę jest ale nawet nie na bieliźnie. Zauważyłam, że każdy mój cykl jest inny. Nie ma dwóch takich samych, nie ma owulacji w tych samych dniach ani tych samych objawów. Teraz nawet żaden jajnik mnie nie boli. Trudno jest mi więc ocenić z którego jajnika mogłoby być jajeczkowanie. W zeszłym miesiącu jak i 2 temu było z lewego jajnika, tego jestem pewna na 100% zarówno po bólach jak i usg. A teraz... jeszcze nic nie czuje.
Postanowiłam zrezygnować z części suplementów, bo nie wyrobie co miesiąc wydawać na coś co ma wątpliwe działanie. Fertilcare pójdzie w odstawke, przejdę na zwykły kwas foliowy i Wit D. Wiesiolek jak widać też już przestał działać, także przerwa. Zostanę jednak przy Niepokalanku.
Ok... z innych tematów niestaraniowych pofarbowalam włosy na kolor, który wyszedl za ciemny niż miał uparcie więc myje łeb 2 razu dziennie:D bo nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, tak bardzo źle się czuje w ciemnych brazach (po farbowaniu wyglądają dodatkowo na czarne) generalnie ryczalam przed lustrem ale cóż, zmyja się. Potem przefarbuje jeszcze raz wszak to tylko włosy.
Humor poprawiła mi niespodzianka od siostrzyczek i rodziców:) bo był tort i szampan i sto lat i prezenty:D heh i bardzo miło było:)
Hmm owulacji chyba jeszcze nie było, bo szyjka macicy wciąż miękka i otwarta. Trochę obnizona ale wciąż wielka dziura :p
Niestety... męża nie ma.Dzis delegacja, wróci jutro. Tak bardzo chciałabym wierzyć w to, ze te plemniczki poczekają aż pojawi się komórka jajowa. Doba to chyba nie tak długo nie? :p
Nie wiem jak z jakością i ruchliwościa u mojego męża, bo wciąż nie byliśmy na badaniach. Ciągle nie ma czasu. A on nie może zaplanować kiedy bedzie w domu i o której godzinie. Jakby się dało w sobotę tak jak wtedy na tych dniach otwartych... To byłoby super. Narazie czekam na ten odpowiedni moment. Może w urlop.
Tak mówi owuf. 4 dni po owulacji podobno. Autentycznie dziś zglupialam...Bo dostałam plamienia i nie wiem skąd to. Taka zywoczerwoba krew ale nie wiele tego. Zobaczę jak się sytuacja rozwinie. Ogólnie nie możliwe by to było plamienie przed miesiączką bo to 22 dzień jeszcze zostało 8 dni... No chyba, że 5 jeśli się skróci do 27 ale to i tak dużo czasu. Od wczoraj pobolewa mnie lekko brzuch, właśnie tak jak bym miała dostać okresu. Albo nie... tak jak bym już była w trakcie okresu. Dziś ten ból się nasilil rano. A teraz patrzę a tam plamienie... wtf? :o
Dzisiaj jak zwykle byłam na kontrolnych badaniach tsh i ft4. W środę wizyta u Endo. No ale.. ta wizyta mi chyba nic nie da poza tym, że dostanę kolejną receptę na Letrox.
Kurde ... chyba pora szukać jakiegoś specjalisty od leczenia niepłodności. Tak mi się trudno zebrać w sobie na zrobienie tego kroku...Ja nie wiem... wyparcie jakieś psychiczne mam czy coś. I dodatkowo kasa kasa kasa...
Męczy mnie to plamienie. Czy to możliwe że to mogło być implantacyjne ? W 4dpo chyba za wcześnie nie ?
Kurde blaszka chodzę niecierpliwa mając nadzieję, że cykl będzie szczęśliwy. Tak bardzo bardzo mam nadzieję. Chodzę i modlę się.
Do końca cyklu 2-3 dni. Patrząc na owulke to powinien trwać 30 dni. Owu ni mówi, że 29. Ostatnio cykl jest jak w zegarku. Dokładnie wiem kiedy powinna być @. Cieszę się z tego powodu, że co miesiąc mam owulacje i ogółem nie mam problemów z rozciąganiem cyklow itd.
Jutro chyba zatestuję. Mam jeden jedyny test albo wyjdzie albo nie wyjdzie...
Co do tego jak się czuje, to tak jak przed każdą miesiączka... senna, zmęczona, lekko nerwowa i dziś wyjątkowo późno wprawdzie ale zaczęły mi puchnac piersi. Nie mogę nazwać, że bolą, bo nie bolą tylko są tkliwe. No i wzdęcia straszne od 2 dni.
I tyle... jakieś pobolewania i klucia raz po lewej stronie podbrzusza, raz po prawej.
Nakręcam się... niepotrzebnie, bo pewnie nic z tego.
Nie wytrzymalam:P testowalam...
I co?
I psinco:D
Uznajmy, że to było za wcześnie:P
Okres dopiero w poniedziałek.
Temperatura dzisiaj była najwyższa z całego cyklu. Jestem niskotemperaturowcem temp 36.68 o 6 rano to jakiś szok.
Ciągle tli się nadzieja...
W razie czego kupiłam kolejne 2 testy
A okresu ani widu jeszcze. Zgodnie z moim zegarkiem jutro temperatura powinna drastycznie spaść i powinna pojawić się @.
Z tym, że zwykle już bym miała dziś jakieś plamienie. A tu nic.
Nie nakrecaj się idiotko! Nie nakrecaj !
Przecież to nie możliwe, już by były jakieś ciążowe objawy right?
A bolące cycki to jak co miesiąc.
@ nie ma...
Temperatura nie spadła
Test negatywny...
Ciąży brak...
Taki bilans
Czekam na @. Co za wredna @ jak może że mną tak igrać.
Zapisałam męża na badania nasienia za tydzień i siebie na pierwsza wizytę w gyncentrum...
Przyszła @.
Długo się zbierała bo cały dzisiejszy dzień i nagle się rozkrecila...
Cóż, mówi się trudno i żyje się dalej.
7 dc A ja wciąż plamie intensywnie dość po okresie, tzn powiedzmy po okresie może on się jeszcze nie skończył:p już mnie to wkurza ostatnio było 4 dni i 1 czy 2 dni lekkiego plamienia, teraz 5 dni krwawienia i dalej plamie.
Byliśmy dziś z mężem na badaniach nasienia. Z tym że.. mój mąż bardzo się wzbranial przed tym badaniem dzis i czulam, że coś kręci. Ciągnąc go za język okazało się, że mężuś miał noc wcześniej "wypadek" bo śniło mu się coś zbereznego i hmmm jakby minimum 3 dni wstrzemięźliwości nie zostało zachowane. No bo chyba taki nocny wypadek też się wlicza w brak abstynencji nie?
W każdym razie jutro wizyta u lekarza więc nie chciałem iść z pustymi rękami... stwierdziłam, że przecież w dniach plodnych baraszukujemy prawie co dzień więc będziemy widzieć jak takie nasienie wygląda. No i... mamy wyniki... diagnoza taka jak i pół roku temu: azthenozoospermia- mała ruchliwość plemnikow. Okazuje się, że nasze suplementy nie wiele pomogły, bo jeśli chodzi o ruchliwość to jest gorsza niż pół roku temu. !!! Teraz łącznie procentowo wychodzi chyba 22 a minimum to 32. Wcześniej było 29.
Niemniej jednak ilość nasienia się zwiększyła i to bardzo - 79mln minimum to 1.5 miliona. Morfologia prawidłowa 17%
Lepkosc ++
Objętość 2,1ml
Aglutynacja +/-
Ph 8
Postaram się wieczorem wrzucić cały opis badania i wyniki z porównanie wyników sprzed pół roku.
Nie wiem czy mam się martwić dalej tą mało ruchliwościa przy takiej ilości plemnikow?
Jutro wizyta w klinice, zobaczymy co powie... A potem w nocy jedziemy nad morze do niedzieli:) trzeba jakoś wykorzystać ostatnie dni urlopu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2018, 19:23
Opiszę moje wrażenia po wizycie u Pani doktor w Gyncentrum...
Jestem strasznie sfrustrowana i muszę przelać to na "papier"...
Jak zwykle chyba mam pecha do lekarzy.
Moje wrażenia może by były lepsze gdybyśmy zostali poinformowani o kosztach jakie podniesiemy podczas tej wizyty oraz gdybyśmy zostali potraktowani jak indywidualna para, która nie przyszła tu z NFZ ale za ta wizytę płaci, a więc oczekuje konkretnych informacji, objaśnienia planu leczenia, skoro to była pierwsza wizyta, oraz ogólnego informowania nas co nas czeka. Ale tego zabrakło...
Zacznę od początku.
Do gabinetu weszliśmy z mężem razem, wiedzieliśmy że wizyta z usg kosztuje 200 zł i to by było na tyle. Pani dr spytała czy mamy jakieś dotychczasowe wyniki, więc jej pokazałam nasze badanie nasienia, moje wyniki tsh i prolaktyny oraz inne które robiłam w marcu. Nie skomentowała absolutnie nic, nie oceniła badania nasienia męża, nie powiedziała nam ani słowa, czy to dobrze, czy źle...nic. na resztę badań odnośnie lh, fsh nawet nie spojrzała.
Po czym bez słowa, bez zebrania szczegolowego wywiadu kazala mi sie klasc na fotelu, miedzy slowami powiedziala ze zbierze mi wymaz na mycoplazmy, urea itp plus zleci badanie krwi Amh. Nie mówiąc nam ile nas to wyniesie. Jako że wiedziałam ile kosztuje Amh mniej więcej, bo kiedyś robiłam, to w myślach przekalkulowalam, że no pewnie ok 140... ogóle nie pomyślałam sobie że w 400 zł się zmiescimy (tiaaaaaaa... Nie śmiejecie się naiwna Ja!)
No i dalej było usg, trwające 3 min... Nie powiedziała mi ani słowa, kompletnie nic. Stwierdziła jedynie
, że pęcherzyków nie widzi i kazała przyjść w sobotę ocenić pęcherzyki. Jako że nas nie będzie w sobotę i wracamy dopiero w niedzielę wieczorem, to powiedziała, że to w następnym cyklu mam przyjść..... ! Ale hola hola pomyślałam sobie, że w sobotę to ja będę dopiero w 11 dc... to co ona chce tam zobaczyć? W 11dc to ja wiem, że mam nieplodne, tym bardziej że jej mówiłam, że z moich obserwacji wynika, że owulacja prawdopodobnie jest tylko później- 17-18 dc.I tu już zapaliła mi się czerwona lampka... no tak bo im więcej takich wizyt to kolejna kasa. A potem pewnie stwierdzi, że owulacji nie ma.
Dodatkowo... pobranie wymazu było cholernie bolesne:/ potwierdzają się opinie, że kobieta ginekolog to diabel. To moja druga wizyta u kobiety ginekologa i druga bolesna. Zero delikatności, wkładanie wziernika na chama, gmyranie mi po szyjce szpatułką tak, że aż czułam ból jajników. Kiedy mówię,że to boli, to krzywi się, że mam się rozluźnić...
Jak się rozluźnić, jak jest strasznie nie przyjemna... po skończonym badaniu wciska mi ulotkę z zestawem fertinea... mówiąc, żebym zakupiła to sobie w aptece, to zestaw super specyfików, który rzekomo pomoże mi przyspieszyć owulacje... tak tak powiedziała, żebym brała sobie te ziolka i tabletki i przyszła w następnym cyklu wcześnie bo owulacja może być wcześniej jak to będę brala.... myślałam,ze spadne z krzesła Powiedziałam, jej że na samą biorę niepokalanka, inofem i wiesiolek, na co ona, że to wszystko jest w tym zestawie i dodatkowo inne zioła, które mi pomogą. Z ciekawości poszłam do apteki u nich spytać co to za cudowny zestaw i ile kosztuje. I czytam sobie o tym zestawie. Jakieś zioła do picia, które nijak pomogą tylko dodatkowo się za to płaci, drugi zestaw to mioinozytol z arginina, czyli to co już biorę, trzeci zestaw witamina D i e, a czwarta zestaw kolejny zestaw witamin... cena? Zestaw na 30 dni - 190 zł.
Dziękuję... do widzenia nie kupiłam. Tańsze zestawy sobie robię.
A i wracając do lekarza, po wręczeniu mi karteczki prawie wyciagnela z gabinetu, nie zostawiając nam czasu na pytania, i zaciągnela do zabiegowej, gdzie dziewczyny już czekaly by pobrać mi krew.
I kulminacyjny moment... rachunek! 735zl... :o :o :o
Mąż posiwial, ja zbladlam.... a gdybym tak tych pieniędzy nie miała tyle przy sobie? Generalnie to dobrze że byliśmy z mężem razem, bo ja bym miała problem zapłacić tyle jednorazowo ze swojej karty.
Ogólnie nie tak, sobie wyobrażałam, pierwsza wizyte. Inaczej bym do tego podeszła, gdyby nas poinformowała ile to kosztuje, oraz gdybyśmy zostali potraktowani na poziomie, a nie jak pacjent NFZ. Mąż też zły.
Szczerze się zastanawiam, czy robić ten monitoring tam...
Aha i ... jeśli mężowi nie będzie chcialo się kochać albo dalej nie będzie chciał wprowadzić sportu i ruchu do jego stylu życia, to będę mu machać tym rachunkiem w celach motywacyjnych:D
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2018, 20:28
I po urlopie. Powrót do pracy był męczący:p Strasznie się nie chciało po dwóch tygodniach ciągłej aktywności znów zasiąść na dupie przed komputerem. Ojjj jak mi brakuje ruchu w tej pracy:)
Niestety płodne dopiero się zaczęły a więc nici z beztroskiego seksu na urlopie i wyłączenia myślenia o ciąży. Powracamy do szarej rzeczywistości, odmierzania temperatury i robienia testów owu:)
Gdybym wiedziała, to bym tydzień później planowała urlop:P Może by coś pykło wtedy:P
Pomimo, ze krotki był nasz wyjazd nad morze, bo tylko 4 dni, to i tak było super.
Pogoda była średnia, ale grunt, że nie lało tak, że by się nie dało wyjść nigdzie:) rzęsisty deszczyk, gdzie nawet szkoda parasola było wyciągać Ostatniego dnia piękne bezchmurne niebo, juhuuuu 2 godziny udało się poopalać, zanim ruszyliśmy w drogę.
Właśnie usiłuję dodać pierwsze zdjęcie z wakacji do pamiętnika:D Sprawdźmy więc, czy to działa...
Robię to pierwszy raz, ciekawe, czy się uda.
A z innej beczki, podkusiło mnie, żeby jeszcze zadzwonić do tego Gyncentrum i się umówić na monitoring. Biłam się z myślami, co zrobić, ale stwierdziłam, że spróbuje się umówić. Lekarka powiedziała mi wcześniej, ze powinnam się zgłosić ok 11 dnia cyklu... ale uważam to za bzdurę i za kolejne wyciąganie hajsu, bo do owulacji tych wizyt zdążyłaby mi naliczyć z 5 i każda 80 zl, a wiem, jak to u mnie wygląda i tak własnie dziś pojawiło się dużo rozciągliwego śluzu, test owu był negatywny. Analizując swoje poprzednie cykle to owu występuje u mnie ok 18 dnia, jeżeli pierwszy płodny śluz pojawi się w 14-15 dniu cyklu i wtedy cykl trwa ok 30 dni. Wtedy kiedy cykl trwa 27 to pierwszy płodny śluz pojawia się wcześniej, gdzieś koło 12 dnia i owulacja jest ok 15 dnia. Tak wyglądają moje wykresy. W tej całej nieregularności jest jakaś regularność
W każdym razie, niestety babka z recepcji nie miała dla mnie wolnych terminów po godzinie 18, a tak pracuje w tym tygodniu. No więc odpuściłam, nie będzie monitoringu w tym cyklu.
Szczerze, to no nie ma bata, żebym tych owulacji nie miała, jak zawsze testy wychodzą ok, temperatura rośnie, wykres jest dwufazowy. W momencie gdy temp zaczyna rosnąć, to szyjka się obniża i zamyka. Po tych 7 miesiącach obserwacji, chyba siebie już znam. No chyba, ze to wszystko pic na wodę...
Będę więc czekać do kolejnego cyklu i pójdę z wynikami od razu. Może uda mi się trafić na innego lekarza w tym Gyncentrum... który podejdzie do mnie bardziej po ludzku. Oby!!!
Inna rzecz... męża nie ma, wysłali go najpierw do Lodzi, potem do Poznania, i nie wiadomo, czy tam nie zostanie do piątku... eh... liczę naprawdę na to, żebyśmy się wstrzelili, i modlę się, żeby jednak statystyki się nie myliły i owu była w piątek lub w sobotę. Jeśli nie, to cykl na straty w staraniach.
Olśniło mnie też, dlaczego mąż ma taką słabą ruchliwość plemników. No bo spędza za kierownicą szmat czasu... czasem 8 godzin dziennie, a jajka się grzeją... Chociaż nie należy do grupy zawodowych kierowców to i tak spędza bardzo duzo czasu jeżdżąc do klienta. Wyczytałam, że statystycznie dłużej zachodzą w ciążę takie pary. Damn... czemu padło na nas.
Szukam metod podniesienia tej ruchliwości plemników, zakupiłam l-karnitynę. Może mu jeszcze wiatrak na jajka powinnam kupić do auta ?:D hahah
PS. Gratuluję tym, którym chciało się przeczytać ten długi wpis:D Ale spędzam dzisiaj samotny wieczór z winem i piszę co mi siedzi na języku:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2018, 21:23
Ciągle sama:( obyśmy zdążyli chociaż raz spróbować i byle nie było za późno. Byle do piątku!
Modle się, żeby testy owu nie wychodziły teraz pozytywne:P
Pozytywny test owu...
Wiedziałam że tak będzie... A męża nie ma!
Tak bardzo chce mi się ryczeć
Boję się, że do jutra będzie po wszystkim... Nie chce ((( chce chociaż jedną szansę
Dopadł mnie dołek, w zasadzie od wczoraj. Nie lubię nie robić nic... Nie lubię nie mieć nadzieji. No bo jaką mogę mieć nadzieję jak tu taka abstynencja.
Dodatkowo czuje ból lewego jajnika, ciągnie i kluje tak typowo pod owulke.
Na bank nie zdarzymy...
Tak mi smutno!!! Czemu Poznan jest tak daleko...
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2018, 19:55
"wyniki badań opublikowanych z końcem lat 90tych w renomowanym czasopiśmie Fertility and Sterility mówią, że tylko w połowie przypadków owulacja diagnozowana na podstawie zmian w ciągliwości śluzu potwierdzona została przez badanie USG. Natomiast zmiany w podstawowej temperaturze ciała tylko w jednej trzeciej przypadków. W artykule o znamiennym tytule Walidacja sygnałów owulacji: czy kobiety, które sądzą, że wiedzą, wiedzą naprawdę? opublikowanym w American Journal of Human Biology wykazano, że tylko niespełna połowa kobiet pewnych co do swojej owulacji jest w stanie trafnie ocenić jej występowanie na podstawie specyficznych sygnałów z ciała. Odsetek ten spadł do niecałych 30% gdy z próby wykluczono kobiety monitorujące zmiany temperatury ciała. W badaniu tym wzięły udział wyłącznie kobiety, które były przekonane, że wiedzą kiedy owulują. Pobierały one próbki moczu od 5 dnia cyklu menstruacyjnego aż do dnia, w którym stwierdzały owulację na podstawie symptomów. Rzeczywiste występowanie owulacji potwierdzono laboratoryjnie badając zmiany w stężeniach LH."
Czyli?
Mogę myśleć, że jest owulacja a wcale tak nie musi być! Będzie co ma być.
A ja swiruje:p libido wysokie, mąż wrócił ale już ma mnie dość:p stwierdził, że jestem jak wyglodniala hiena i tylko chce jego plemnikow:p
No heloł ?! A kiedy mam chcieć? Po owulacji ?:p z choinki się urwał?
Tylko, że libido też mam wysokie od paru dni :p co zrobić:p
Jeden dzień, zagrajmy w rosyjska ruletke:D albo sie uda albo sie nie uda:p ...to prawie jak wygrac w totolotka :p
Trzymam kciuki! Ja w pierwszą ciąże zaszłam wbrew ovu, a zgodnie z moimi przypuszczeniami i się udało. Myślałaś o monitoringu cyklu?