Moj S koncepcje zaakceptowal, ale tez sie jakos szczegolnie nie zachwycal pomyslem. Sama nie wiem...
Chcialabym w bileciku dopisac "bedziesz babcia", ale w tym roku niestety sie nie udalo...
A dzis zaczal padac u nas snieg...
Edit: Mam zakwasy wszystkiego. Poczawszy od lydek, poprzez uda, rece, a skonczywszy na miesniach brzucha. Kolezanka mnie w pracy dzis rozsmieszyla, a po chwili zgielo mnie z bolu. Masakra.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lutego 2015, 15:27
Ok, pogodzilam sie z brakiem ciazy. Nie rycze, nie jestem zalamana - jak w ostatnim miesiacu na przyklad. Przyjelam to z dystansem i chlodem. Nawet mozna powiedziec, ze sie tego spodziewalam. Nie obeszlo mnie to jakos szczegolnie, choc gdziestam w glebi serca dalej jestem zawiedziona. Wiadomo - moje plany na przyszlosc oddalaja sie. W pracy mamy masakre, szef mi powiedzial ze za pare miesiecy go juz z nami nie bedzie, przyszlosc dzialu niepewna. Boje sie, ze z moja praca moze byc roznie. Tak cudownie byloby teraz zajsc w ciaze, pojsc na macierzynski... Na dodatek wczoraj kolega mi opowiadal, ze na dziecko przysluguje tutaj 400 EUR jesli jeden z rodzicow nie pracuje przez 3 lata. To przeciez moglabym byc ja, bylabym taka szczesliwa! Jestem jednak swiadoma, ze to jeszcze nie teraz - i ze pewnie bez pomocy lekarskiej to juz nawet nie ma co probowac.
Co mnie teraz martwi?
Brak @. Nigdy nie sadzilam, ze cos takiego moze martwic - ale w ciagu ostatnich kilku miesiecy moja miesiaczka jest coraz krotsza. Cykle sa z kiepskim skokiem owulacyjnym. Faza lutealna sie wydluza (po witaminie B6?). Zawsze mialam cycle 25-26 dniowe - a tutaj juz 29 dzien mija i nic. Temperatura spadla do beznadziejnego poziomu pokazujac mi, ze na ciaze to w ogole nie ma co liczyc. Tak bardzo sie boje - co sie dzieje z moim cialem?...
W miedzyczasie zadzwonila moja mama i powiedziala, ze byl u niej moj eks z prezentem - wlasnorecznie wykonanym kalendarzem. Uwazam, ze kupowanie czy robienie prezentow na urodziny rodzicow eks to jest jakas paranoja juz, mowilam mojemu eks o tym - ale jakos nie dociera do niego. Na dodatek opowiadal mojej mamie, ze jego nowa dziewczyna ma sie do niego wprowadzic za kilka tygodni, pokazywal jej zdjecia. A jak sie moja mama spytala o slub, odpowiedzial, ze moze za 5 lat...
S sie troche ta wizyta zirytowal - w zasadzie to nawet go rozumiem. Tymbardziej, ze ostatnio jego samopoczucie sie pogorszylo, czuje sie winny temu pogorszeniu spermy z ostatnich wynikow Ostatnio mi powiedzial, ze pewnie nam sie wlasnie przez to jeszcze nie udalo - ze to przez te plemniki. I zapytal sie jeszcze, czy go zostawie kiedys dla kogos innego, jesli nie bedziemy miec dzieci... Juz wole sama miec problemy, niz zeby on je mial. Kobiety chyba jednak tak sie nie stresuja, nie czuja sie az tak zle, nie racjonalizuja w taki sposob, jak mezczyzni. On sie po prostu niepotrzebnie podlamal i zestresowal, sama widze, jak mu z tym ciezko. Ja tez nie bylam zachwycona, ale z drugiej strony - wiele w chwili obecnej moze obejsc medycyna: slabe plemniki, brak jajowodow. Dopoki nie wyczerpiemy wszystkich mozliwosci - nie ma co sie poddawac. Moze sie jeszcze uda, trzeba w to wierzyc.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2015, 10:13
S mi powiedzial, ze jego zdaniem oni mysla, ze sie rozstaniemy. A ja po prostu jestem leniem wielkim, i niecierpie formalnosci zalatwiac... do tego stopnia, ze w nosie mam slub No i brak dziecka mnie nie cieszy, rzecz jasna.
Dobrze, ze sie chociaz z S rozumiemy. On czasem naciska, czasem probuje marchewka przekonac (ja dostane po slubie zwrot czesci podatku dochodowego ) - ale rozumie, ze ja sie nie chce spieszyc
W miedzyczasie mamy takie pomysly, ktore przyprawiaja moja mame o bol glowy. Ostatnio wymyslilam, ze na slub zaprosimy tylko rodzicow i rodzenstwo (czyli 6 osob ). Wzielo sie to z tego, ze ja nie mam w zasadzie kogo zaprosic - bo moja dalsza rodzinka nie przyjedzie - a babcia jest zbyt schorowana, zeby ja ciagac samolotem przez pol Europy. Wymyslilam tez sobie, ze moze wezme slub w tym indyjskim sari, ktore dostalam od szefa i jego zony - a co, niech bedzie zabawniej. S sie podobalo jak wrocilam w nim po kolacji z szefostwem, a to najwazniejsze. Nie widze sensu kupowac bialej kiecki na jedna okazje Jedyne, co bym chciala - to piekne zdjecia slubne. Na pamiatke tego momentu - jacy bylismy szczesliwi razem. Tu, gdzie zyjemy - w parku, na starowce w miasteczku...
No, moze nie jedyne. Jeszcze dziecko w brzuszku w czasie ceremonii
Zawsze sie ciesze, ze sie udaje - bo to daje nadzieje rowniez mi, tutaj na OF sobie mysle "X sie udalo, moze i mi kiedys cos? Moze?". To daje pozytywne mysli i niesmiala iskierke w glebi serca, ze nie wszystko jeszcze stracone.
Dzis nie moglam w nocy spac. Obudzilam sie z mysla, ze nam sie nie uda. Obudzilam S i zazadalam, zeby mnie przytulil. W srodku nocy. I zeby mi powiedzial po raz kolejny, ze mnie nigdy nie zostawi, i ze jestem jego szczesciem. Wiem, powinnam wyluzowac... ale latwiej powiedziec niz zrobic po prawie 4 latach nieudanych staran. Idziemy do nowej lekarki, tak bardzo chce uwierzyc, ze cos to zmieni. No coz, zobaczymy. Po tylu probach to ja nawet nie mam nadziei na cud.
A w ogole to spedzam popoludnie w szpitalu tylko dlatego, ze lubie denerwowac jakas stara biurwe...
/niecierpie lekarzy, wystepuje wsrod nich najwieksza znieczulica spoleczna i brak szacunku do ludzi jaka spotkalam.../
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2015, 16:46
No wiec wracam z wyrzutami sumienia do domu, juz mam przepraszac, a S na to przedrzezniajac te lekarke...
S - Pani to tak pozno do domu wraca, bo liczy Pani na skierowanie in vitro?! Duzo mamy tutaj takich... Hmm Osob... Ale ja to mowie, zero histerii. Bo niby ile Pani ma lat? 40? No nie 40? To jak bedzie miala Pani 40, to pogadamy o in vitro...
Ja - yyyyy
S - a w ogole to niech Pani sciaga majtki, ocenimy szanse naturalne... Yhy, tak jak sadzilem. Macica sztuk 1 jest to szanse sa....
uwielbiam go!
A ja w 3 dc (czyli pod koniec marca) mam plan isc zrobic jeszcze raz wszystkie hormony z TSH wlacznie. Laryngolog kazal brac lek na tarczyce w najmniejszej dawce, a ta moja ginka znowu powiedziala, ze ona przy TSH do 3 nie widzi przeslanek. Moje wynosi 2,1. Paranoja jakas. Postanowilam wyciagnac z tego srednia i zrobic po swojemu - jesli znow TSH spadnie przy badaniach to daruje sobie leki, a jak wzrosnie to wykupie i zaczne brac sumiennie przez kolejny miesiac
Za 2 miesiace zrobie normalne HSG. Uparlam sie i nie odpuszcze tej lekarce Bede ja nachodzic w poczekalni, jak bedzie trzeba Zapisywac sie na wizyty co 2 tygodnie. Jeszcze mnie popamieta do czasow moich 40 urodzin
Grunt to dobry plan dzialania!
Milego dnia, dziewczyny. U nas pieknie swieci slonce, cudowna pogoda... Az sie chce zyc!
I bardzo dobrze! Wcale Was tu nie chce widziec, moje drogie!
(chyba, ze w komentarzach, albo za 9 miesiecy )
---
Po wpisie Feski edytuje, za 9 miesiecy plan jest taki, zeby i mnie tutaj nie bylo Trzymajcie kciuki za nie-zobaczenie sie tutaj!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2015, 10:21
OF tez ma sens. Mialysmy poznac sie tutaj, ja mialam poznac Was, kochane dziewczyny. Trzeba bylo sie troche nauczyc cierpliwosci, podenerwowac, ponarzekac, czasem poplakac... Troche pokory do zycia tez mi nie zaszkodzi. Ciesze sie szczesciem Waszym, naprawde sie ciesze, ze sie udaje. Kazdy sukces jest zwyciestwem po czesci dla mnie, i poczuciem, ze trzeba probowac dopoki ma sie sily, bo warto Zreszta nikomu nie zycze nieplodnosci, nawet osobom, ktorych nie lubie. Nie ma chyba gorszej choroby, bardziej godzacej w poczucie wlasnej wartosci i niszczacej czlowieka od wewnatrz.
Kolejny wniosek - starania o dziecko to niezla proba dla zwiazku... Mysle, ze wiele par niestety nie jest w stanie przebrnac przez nieustanna sinusoide emocji, szczegolnie jesli starania trwaja po kilka lat. A moze i dobrze, ze tyle trwaja? Moze i dobrze, ze wiem, ze jak wstane o 7 rano zaplakana, bo test negatywny, to S mnie przytuli i zrobi sniadanie. Powie, ze i tak chce sie ze mna zestarzec, nawet jesli w lozku obok nas bedzie lezec kot, a nie dziecko. Jestesmy sobie blizsi niz kiedykolwiek i coraz lepiej sie rozumiemy.
A z nowinek w domu - mysle o posadzeniu truskawki pnacej na balkonie. Ktos cos slyszal? Macie w tej materii jakies doswiadczenia?
Poki co mamy skrzynki z kwiatkami: tulipany, narcyzy, sasanki, krokusy... Tak pieknie, pozytywnie jest Bardzo bym chciala miec ogrod
...a w mojej firmie dzieja sie cuda - wianki na kiju. Napisalam maila do HR z zapytaniem o nieoprocentowana pozyczke na dom. Widze, ze dwie takie pozyczki zostaly zaksiegowane w systemie, widze nawet dla kogo. Odpowiedz - takie pozyczki juz nie sa udzielane. Ok, pytam o inne mozliwosci, inne przywileje socjalne - nic takiego nie ma, firma tnie koszty, musze wziac kredyt hipoteczny. Dwa dni pozniej dostaje do rak wlasnych dokument, ze jeden z menedzerow dostal zaliczke w wysokosci 30 tys. EUR (!!!) - tak bez niczego, bez zadnych dokumentow (nawet nie pod zastaw hipoteki...). Drugi menedzer wyslal swoje dzieciaki do prywatnej szkoly i firma pokryje koszt tej szkoly w wysokosci 10 tys. EUR... Wlasnie dostalismy fakture. Troche mna zatrzeslo, bo co to za polityka socjalna, w ktorej jak w Orwell'u - sa rowni i rowniejsi?
Ale za chwile patrze spowrotem przez okno - swieci slonce. Mysle - piatek. Mysle co tam moj S wykombinuje na dzien kobiet. I spowrotem pieknie jest
Kwiaty na balkonie sie rozwinely i wygladaja absolutnie cudnie. Od razu w domu jest weselej. Z sadzonek poki co mi wykielkowaly tylko rzodkiewki...
Czekam jeszcze na pomidorki, papryczke chilli, ziola i szalwie.
Rano S poszedl po chleb, ja sie lenilam w lozku. Wrocil z kwiatami (lilie, dzieki ktorym tak pieknie pachnie teraz w salonie...) i... z PATELNIA. Moja mina p.t. "o co chodzi" - bezcenne. Dopiero po chwili skojarzylam, ze pare dni wczesniej mowilam mu, ze chcialabym, zebysmy kupili wieksza, lepsza patelnie, bo mi sie farsz do moussaki nie miescil (ale nie sadzilam, ze moj kochany romantyk zakupi ja na dzien kobiet jako prezent... )
Po poludniu z kolei wybralismy sie z S na rowerze 20km. Pierwszy wypad w sezonie. Nasza kondycja lezy i kwiczy. Gdzie sie podzialy czasy naszego wspolnego biegania po 1,5 godziny po gorkach? Kondycja musi wrocic, to juz postanowione
Cudownego dnia kobietki!
---
A na sam koniec opisze nasze zmagania okoloowulacyjne. Wczoraj rano byl seksik, myslelismy zeby powtorzyc doswiadczenie wieczorem, bo nigdy nie wiadomo kiedy jajeczko laskawie sie pojawi... U mojego S MAR-test pokazal, ze plemniki sa oslabiane immunologicznie, wiec staram sie wcelowac w owulke... Ale wczoraj padlam po rowerku i zasnelam (wrrr no i chyba przespalam owulacje). Rano po zmierzeniu tempki mysle sobie, ze moze jeszcze nadrobimy, a moj S na to, ze nie ma sily i na glodnego nie da rady. Probowalismy nawet "na sile", ale nie doszedl - i na dodatek jeszcze mial wyrzuty sumienia, ze mnie zawiodl na polu walki z owulacja... I jak tu pocieszyc faceta, ktory mnie przeprasza, ze nie doszedl?!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2015, 09:44
U mnie wyglada na to, ze owulacja sie odbyla. Nie jestem pewna co do wcelowania sie w czasie (musimy szybko przez ten MAR test...), no ale zobaczymy. Poki co temperatura w tym cyklu mnie nie zawiodla. Nie wyprawia cyrkow jak ostatnio
Dzis bylam w laboratorium zrobic badania TSH. Zwleklismy sie szybciutko rano z lozka z S, ja sie ubralam, a on marudzil i nie zdazyl W koncu na pizame zalozyl plaszcz i poszlismy sie badac Siedzial tam potem sobie w poczekalni w pizamie w paski, wsrod ludzi, jak gdyby nigdy nic
Przy pobraniu pielegniarka sie pyta, czy ja jakies leki biore. Najpierw, odruchowo odpowiadam "nie". Potem mysle, ze doktorek dostanie wyniki tych badan i sie wkurzyc moze, ze wbrew zaleceniom na zbicie TSH nie biore tabletek, wiec mowie, ze w sumie to jednak tak, biore. Pani sie mnie pyta co. Mowie, ze cos na tarczyce, ale nie pamietam nazwy Dziwnie sie spojrzala na mnie, chyba nie do konca uwierzyla A potem jak zobaczyla S w pizamie w poczekalni, to juz w ogole chyba nas wziela za jakichs wariatow...
Potem S wrocil do domu sie ubrac, a ja poszlam do piekarni cos zjesc w drodze do pracy. Rozpadalo sie. Zamowilam w piekarni moja ulubiona kanapke z grillowanymi warzywami - nie bylo. Wzielam wiec inna. Do zaplaty: 4,80 EUR. Chcialam zaplacic karta - Pani mnie poinformowala, ze moge od 5 EUR. Wiec zamowilam dodatkowo kawe na wynos, biala z duza iloscia mleka. Podkreslilam z duza iloscia mleka... Pobieglam na autobus, probuje kawe - a tam czarna. W przeciwienstwie do mojego S, niecierpie czarnej kawy. Tym oto sposobem kawa trafila do smieci po przyjezdzie autobusu
Mowia, ze jak sie nie zje do konca sniadania, to bedzie padac deszcz. To na pewno przez ta kawe. Wszystkiemu winna kobieta z piekarni!
Nieeeeech ktos przewinie ten cykl o jakies 10 dni do przodu...
Moja dzisiejsza rozmowa z S.
Ja - kochanie, nie jestem w ciazy. Cycki mi sie wchlaniaja
S - ???
Ja - no mowie Ci, zobacz, zmniejszaja sie. A jak spadna z D na A?
S - Eee tam, to jest w ogole mozliwe?
Ja - No oczywiscie, ze tak. Nie pamietasz tej siostry Willa z Notting Hill, tej zwariowanej takiej? Notting Hill to ta komedia romantyczna z Julia Roberts i Hugh Grantem. Hugh Grant to ten... No niewazne, w kazdym razie jej sie tez zmniejszaly...
S - ???
Wczoraj zmierzylam sobie temperature o 21h. Doczekalam sie wyniku 36,51... Dzis rano niby znow skoczyla, sama sobie tlumacze, ze z wieczora tempka niewazna... ale costam znaczy przeciez.
Na dodatek znow sie pojawil zwykly, zoltawy, lutealny sluz.
No nic, teraz obstawiam zajscie w ciaze w kwietniu Zawsze chcialam miec dziecko, co sie urodzi w styczniu tak jak ja... W styczniu jeszcze sie zalapie na koze wg. chinskiego horoskopu
Nadzoruje w pracy zespol 2 osob. Ktoras z nich zawsze musi byc w pracy w dni robocze, zeby wykonywac platnosci. Jedna z nich wypelnila wniosek o urlop na 2 tygodnie w czerwcu i 2 tygodnie we wrzesniu. Podpisalam. Za chwile ta sama osoba przychodzi i mowi, ze nie bedzie jej tez w sierpniu. Pytam drugiej osoby, czy planuje jakies wakacje (nie miala zadnych planow, wiec chcialam byc w porzadku zeby mogla miec urlop w wakacje). Druga osoba mowi, ze w sierpniu. Odmowilam wiec podpisania tego wniosku urlopowego z adnotacja, ze druga osoba planuje wybrac urlop w tym czasie. Za pare dni dostaje email do mojego szefa z kopia do mnie, ze ja sie nigdy nie zgadzam na zaproponowane terminy (pierwszy raz!!!!), ze on (ten facet) byl pierwszy w kolejce, ze nie zaproponowalam innego rozwiazania tej kwestii i nie chcialam dyskutowac i ze jemu sie urlop nalezy bo inaczej pojdzie do zwiazkow zawodowych... Co na to moj szef? Ze mam oczywiscie racje, ale nie umiem zarzadzac ludzmi... Ostatecznie ta druga osoba sie zgodzila wziac urlop w pazdzierniku i wszystko sie rozeszlo po kosciach, ale ja mam teraz nauczke - nigdy sie nie przejmowac pracownikami. Kiedys mu pomoglam w kilku istotnych kwestiach, namowilam szefa zeby mu dali podwyzke, sama zmienilam swoje plany urlopowe zeby mogl sobie jechac na wakacje do Dubaju... a po kilku miesiacach cos takiego. Nadal sie trzese z szoku i ze zlosci. Jakbyscie zobaczyly tego maila...
Teraz to juz naprawde TAK BARDZO chce zajsc w te ciaze...
Wyniki badan tarczyca + prolaktyna:
TSH - 2,1 mUI/L (znowu!! stoi w miejscu!)
FT4 - 0,9 ng/dL (norma 0,7 - 1,5) (tez stoi!)
FT3 - 2,5 pg/mL (norma 1,7 - 3,7) (poprzednie 3,2)
Prolaktyna - 19,2 ng / mL (norma 5,2 - 26,5) (poprzednie 16,5)
Pozostale rzeczy w normie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2015, 17:37
Oczywiscie panika, wyciagnelismy sprzet z wody... Znalazlam na necie info, ze trzeba wytrzec do sucha i wladowac telefon do worka z ryzem, zeby wylapalo wilgoc. Nie mielismy worka, wiec kilo ryzu wyladowalo w dzbanku z telefonem Nie mozna go wlaczac przez co najmniej 48 godzin. S jest teraz odciety od swiata, a ja mrucze pod nosem, ze taka karma, i ze odwyk od netu dobrze mu zrobi. jak to dobrze, ze czlowiekowi czasem nie dziala zasieg...
Wczoraj pierwszy wieczor z mama, kuzynka i S. Troche pozwiedzalismy, a potem przy dzwiekach dobrej muzyki i francuskim cydrze siedzielismy do polnocy Moja kuzynka ma 38 lat, od 10 lat jest mezatka. Dzieci nie maja, ostatnio wybudowali sobie piekny dom... Nigdy nie mialam smialosci zapytac co jest przeszkoda, nie bylysmy bardzo blisko ze soba. Dzis rano sama powiedziala, ze w ostatnim roku pracowala 2 miesiace z 12 z uwagi na problemy zdrowotne. Od mamy wiem, ze miala szereg problemow z piersiami i z jajnikami, operacje... Dzieci z tego malzenstwa juz pewnie nie bedzie. Zastanawialam sie nawet czy powiedziec jej o pozamacicznej, o moich problemach... Moze potrzeba jeszcze jednego wieczoru i jeszcze jednego cydru Albo i mocniejszego alkoholu. Nie lubie mowic o swoich problemach, o cp wie w rodzinie tylko moja mama, no i oczywiscie S.
Czasem mysle (i wiem jakie to glupie!), ze moja rodzina jest jakas wykleta, nie wiem, jakis pech w tej kwestii... Ja z moja kuzynka mamy takie problemy, a jedyna osoba majaca dziecko w calej naszej rodzinie, jest kuzyn - czarna owca - ktory i tak z corka nie mieszka i widzi ja od swieta, raz, dwa razy do roku... Ech, jakie to zycie jest...
Dodatkowo nie skierowal go na ponowny MAR-test, nic mu nie zalecil, nie dostal skierowania na badanie IBT. Nic.
Kuzwa, no skad sie tacy "lekarze" biora??? Wyniki spadaja w dol, pojawia sie prawdopodobna przyczyna - a ten zamiast zbadac temat, wyslac na dodatkowe badania, to mowi S, ze to pewnie pomylka laboratorium. Czy ten facet ma mikroskop ma w oczach, skoro potrafi wylapac przeciwciala antyplemnikowe lub ich brak na podstawie widoku ptaszka?!
Siedze w pracy i oczywiscie sie wkurzam na S, bo nie pomysli i da sobie ciemnote wcisnac - i na siebie, ze ja z nim do tego lekarza nie pojechalam. Ja bym sie tak latwo splawic nie dala - a teraz oczywiscie ja mam pretensje i caly nastroj siadl. Na dodatek mamy gosci, wiec nie mozemy rozladowac atmosfery w domu...
Kolejne 200 EUR poszlo z dymem na felczera, ktory nawet mojemu S nie przepisal witaminek na poprawe parametrow Ryczec mi sie chce, juz nie mam sily walczyc wbrew wszystkim i wszystkiemu...
Trzymaj sie ,w koncu na pewno sie uda.!
Pomysł całkiem fajny z tymi kwiatkami. Sama pewnie lepszego bym nie wymyśliła, bo mamie to nigdy nie wiem co kupić. Wszystko co jej potrzebne z rzeczy praktycznych to już ma a biżuterii raczej nie nosi. Ja bym się ucieszyła z takiego prezentu zwłaszcza, że mowa o tulipanach, bo to moje ulubione kwiaty. A za rok będziesz miała nie lada problem, bo to 60-tka. Babcią już pewnie będzie więc to odpada... ;-)
Mnie również pomysł się podoba, zwłaszcza, ze to nie róże tylko tulipany. Faceci zwykle takich tematów kwiatowych nie czują ;)
bardzo fajny pomysl, ja sama uwielbiam dostawac kwiaty.. a jedzesz do domu? czy wysylasz poczta kwiatowa?