Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Czekamy na pisklaczka :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Czekamy na pisklaczka :)
O mnie: Normalna kobietka (jeszcze normalna, mimo tych wszystkich niepowodzen...). Od kilku lat pracuje na emigracji - bywa tutaj ciezko, ale sie nie poddam.
Czas starania się o dziecko: Nie zabezpieczamy sie od okolo 3 lat.
Moja historia: Przestalismy sie zabezpieczac jakies 3 lata temu. Z poczatku nie zwracalismy uwagi na to, kiedy, jak i gdzie. Jak kazda para chcielismy cieszyc sie soba, myslelismy ze dziecko przyjdzie wczesniej czy pozniej. Pozniej zaczelismy sie zastanawiac - czemu wszyscy, tylko nie my? Czemu sie nie udaje? W pewnej chwili nawet pogodzilam sie z sytuacja, pomyslalam sobie - no dobra, nie uda sie nam nigdy. Wtedy przyjelam to spokojniej - zawsze bylo cos wazniejszego do zrobienia - nowa praca, mieszkanie, zmiany, zmiany, zmiany. W maju 2014 doznalam glebokiego szoku - zaszlam w ciaze. To zmienilo wszystko. Niedlugo potem okazalo sie, ze byla to ciaza pozamaciczna, ektopowa. Przez niekompetencje lekarza doszlo do najgorszego - krwawienia wewnatrzustrojowego przez kilka dni (caly czas twierdzil, ze to tylko poronienie i mam brac APAPy). Prawie nieprzytomna trafilam do szpitala w nocy w obcym kraju, pielegniarka zadzwonila po lekarza. Ten sam lekarz kazal mi czekac do rana, az zacznie sie jego dyzur. Powiedzial, ze do poronienia nie bedzie w nocy przyjezdzal. Rano zawiezli mnie na sale operacyjna. Kilkudniowe krwawienie zniszczylo jajowod. Malenstwo odeszlo, a moje serce rozerwalo sie na strzepy. Za operacje w szpitalu dostalismy rachunek na 3.000 EUR... Gdyby nie moj narzeczony, wolalabym sie juz nigdy nie budzic... Powiedzialam mu kiedys, zeby mnie zostawil. Ze nam sie nie uda, ze nie chce marnowac mu zycia. Odpowiedzial wtedy, ze woli miec ze mna kota, niz dziecko z inna kobieta. A ja bez dziecka nie chce brac z nim slubu - nie chce marnowac mu zycia... Bylby cudownym ojcem. Od poczatku wrzesnia znowu sie staramy, tym razem bez jednego jajowodu. Czy kiedys sie uda?
Moje emocje: Niewyobrazalny smutek. Zal do lekarza, gniew na personel szpitalny. Zal do losu, ze to ja, my. Poczucie niemocy. Zadaje sobie caly czas pytanie - czemu mnie to spotkalo. Czemu w takich okolicznosciach. Czemu innym sie udaje? U mnie w pracy dwie osoby wlasnie urodzily - jedna blizniaki, jedna coreczke. Trzecia w ciazy. Ciesze sie ich szczesciem, ale smutno mi jednoczesnie, ze nam sie akurat nie udaje...

1 grudnia 2014, 15:05

Wybieram sie dzis do innego lekarza, do innego szpitala.
Nie bylabym w stanie spokojnie pojsc do tamtego od pozamacicznej, szczegolnie po tym jak mnie potraktowal. Zobaczymy czego sie dowiem i czy mnie zbada ten nowy. Troche sie boje, ze sie nie zrozumiemy, ze nie bedzie mowil po angielsku...
Ale mimo wszystko mam nadzieje, ze znajdzie przyczyne naszych niepowodzen i bedzie dobrze!

2 grudnia 2014, 10:14

Bylam wczoraj u 'lekarza'. Troche sie zdenerwowalismy, bo najpierw trzeba bylo czekac 2 godziny na pana doktora, po czym przyjal nas w 5 minut (doslownie), w miedzyczasie rozmawiajac z pielegniarka czy tam jakas sekretarka... Czy ja nigdy juz nie znajde dobrego lekarza, ktory chce pomoc a nie tylko zgarnac kase? Czy tacy w ogole istnieja? :(

Bylam szczerze zdziwiona, bo swojej nowej pacjentki czyli mnie nie zapytal nawet o date ostatniej miesiaczki. Powiedzialam mu o ciazy pozamacicznej, a on na to ze bedziemy sie zastanawiac na inseminacja albo in vitro. Zero rozpoznania terenu i jakichkolwiek pytan co i jak...

Z dobrych rzeczy, zlecil mi przynajmniej rozne badania, w tym AMH z ktorego najbardziej sie ciesze. Poza tym poziom hormonow i witaminek: FSH, LH, progesteronu, E 2, testosteronu, DHEAS, NFS, TSH, witaminy D i B12, kwasu foliowego i prolaktyny. Co prawda nie spytal mnie nawet w ktorym dniu cyklu jestem (a to chyba wazne w przypadku progesteronu...). Za to moj kochany S jeszcze bardziej sie wkurzyl, bo dostal skierowanie na badanie spermy ;) Nie wiem, czy to az takie konieczne skoro dzieciatko bylo w ciazy pozamacicznej, tylko sie zle ulokowalo. Ok, pewnie nie zaszkodzi zrobic to badanie skoro dostal skierowanie. S mysli inaczej, troche to urazilo jego dume, a poza tym mysle, ze sie biedny boi kiepskiego wyniku i tej calej otoczki badania. Trzymam za niego mocno kciuki, bo jednak badania z krwi to cos innego niz siedzenie samemu w pustym pokoju i proba oddania nasienia na sile do probowki ;)

Tymczasem u mnie objawow ciazowych brak. Szkoda, bo dzis siostra mojego S napisala, ze snilo jej sie ze w ciazy jestem. Tak bym chciala, zeby 'wykrakala' Maluszka :)

3 grudnia 2014, 16:06

Znow sie nie udalo. Jeszcze jakis tydzien do okresu, a ja juz wiem na pewno, ze to nie ten miesiac. Moge sie nawet zalozyc o dobra czekolade, 100zl, albo ubranko dla dziecka. Dlaczego?
Z dwoch powodow.
1) Sluz - zawsze mam jakis taki zoltawy, metny i lepki, lekko ciagnacy sie (tak do 1cm). Dziwny. Przez jakis czas balam sie, ze to nie jest prawidlowe, ze to jakas infekcja - ale zrobilam chyba wszystkie mozliwe badania i nie wyszlo nic. Badania byly od chlamydii, roznych chorob przenoszonych droga plciowa, konczac na grzybkach. Nic mi nie jest, nigdy nic nie wyszlo poza nadzerka, ktora zostala wymrozona.
Gdy zaszlam w pozamaciczna, moj sluz stal sie zupelnie inny, konsystencji kremu lub balsamu i bialy. Wybielal jak po uzyciu ACE ;) Pamietam, ze bylam w szoku, ze mozna miec zupelnie bialy sluz - i to wlasnie sprawilo, ze zaczelam podejrzewac wtedy ciaze :)
2) Piersi. Co prawda lekko bola, sa wrazliwe, czasem szczypia... Ale sa miekkie jak poduszeczka. W ciazy byly opuchniete i bardzo twarde - takie troche UFO z wyraznymi otoczkami sutkow.

Ok, jest wiele powodow by nie byc zadowolonym z wlasnego ukladu rozrodczego oraz z przebytej ciazy pozamacicznej. Swoje przeplakalam, swego czasu nie bylam w stanie normalnie funkcjonowac. A teraz co? Teraz przynajmniej cialo podpowiada mi wczesniej, zeby sie nie nakrecac, ze to jeszcze nie tu, jeszcze nie teraz... Szkoda, ale na pewno nie bede sie nakrecac!

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2014, 16:08

4 grudnia 2014, 09:58

Ruszylam pare rzeczy z miejsca i jestem bardzo zadowolona :)
Jakas aktywna sie zrobilam w tym tygodniu. Nawet w pracy robota pali mi sie w rekach ;) Dobrze, dobrze, no dobrze jest.
Bylam dzis na pobraniu krwi do badan. Poszlo szybko, sprawnie, wyniki najprawdopodobniej jutro, moze nawet dzis wieczorem. Musialam zaplacic z wlasnej kieszeni za jedno badanie (AMH - 30 EUR), ale nawet mnie to dzis nie ruszylo. Spojrzalam tylko na mojego S, a on sie przestraszyl mojego humoru i od razu zaproponowal ze zaplaci ;) Chyba bywam czasem mala terrorystka, biedny ten moj kochany S, oj biedny ;)
Zaplacilam, podziekowalam Paniom z rejestracji i w ramach dywersyfikacji dzialan terrorystycznych zmusilam mojego kochanego do zadzwonienia do kliniki i umowienia sie na pobranie nasienia. Z mina zarzynanej swinki zadzwonil, umowil sie na 10 grudnia, a po odlozeniu sluchawki przez 10 minut dywagowal czy to na pewno konieczne, i ze moze zajde w ciaze do tego 10 grudnia :) Obwiescilam mu, ze kobieca intuicja mi podpowiada, ze w ciazy nie jestem - i ze skoro ja laze caly czas po lekarzach i laboratoriach, to on sie tez moze zorganizowac raz i wykonac to badanie :)
Ladnie mi dzis temperaturka skoczyla - i gdyby nie to, ze jestem praktycznie pewna, ze to nie ciaza (piersi mi nawet jeszcze bardziej sflaczaly, nie myslalam ze to mozliwe...) - moglabym w swojej naiwnosci zaczynac sie cieszyc. A tak to tkwie sobie w oczekiwaniu na okres, w miedzyczasie sie zastanawiajac czy moge sobie pozwolic na niewinne grzane winko na jarmarku swiatecznym. Wczoraj dopadly mnie wyrzuty sumienia, wiec wypilam wersje bezalkoholowa (bez porownania).

5 grudnia 2014, 10:18

Tak to chyba w zyciu jest, ze jak tylko cos pochwalisz to na bank dostaniesz na drugi dzien mega masakre. Wczoraj pisalam, ze jest dobrze. Dzis wstalam rano, tempka mi spadla o ponad 0,15 stopnia. Mysle sobie, nic to, przeciez sie spodziewalas ze nic z tego nie bedzie. Mysle "dalej juz bedzie lepiej". O ja naiwna! Od kilku dni mam sajgon w pracy, musze byc na czas. Moj S oczywiscie ma to w nosie i bierze prysznic przez pol godziny, a potem konczy pic kawe - przez co nie wyrabiamy sie na czas z wyjsciem z domu i spozniam sie na autobus. Tak wiec spoznilam sie na autobus, ktory odjechal 20 sekund wczesniej - a potem 3 kolejne wypadly z obiegu przez korki - i przyjechalam do pracy bardzo solidnie spozniona. Szef mnie objechal i atmosfera zrobila sie ciezka.

A teraz sobie siedze, pisze w pamietniku, adrenalina spadla...
Jak tak dalej pojdzie, to niech wyniki moich badan dzis jednak nie przychodza. Tak sie boje tego AMH, to prawie jak wyrok...

8 grudnia 2014, 09:40

Okres przylazl wczoraj, co najmniej 2 dni przed terminem. Moja faza lutealna wynosi 11 dni. Bol, mimo pochlonietej dawki paracetamolu, obudzil mnie w srodku nocy. Przeokropny bol krzyza z odrobina boli miesiaczkowych. Nie ma sie z czego cieszyc. Chociaz... No dobra, cos znalazlam :)
Skoro @ przyszla wczesniej, to i starac sie bedzie mozna wczesniej :) Owulacja 21-22 grudnia (przynajmniej nie w Wigilie u rodzinki), okresem zaczne pewnie Nowy Rok ;)
No i najwazniejsze - znow moge bezmyslnie i bez wyrzutow sumienia popijac grzane winko na zmiane z kawa :)

Moj S sie cieszy zdecydowanie mniej, nie ominie go badanie nasienia...

Czekam nadal na wyniki badan. Nic nie przyszlo poki co (...) Beznadziejne to laboratorium, juz sie tam nie wybiore.

9 grudnia 2014, 10:51

Zdenerwowalam sie dzis bardzo mocno. Poniewaz nadal nie dostalam wynikow badan, zadzwonilismy do tego laboratorium i zapytalismy o co chodzi... Oczywiscie odebrala ta sama Pani, ktora nas poinformowala, ze wyniki beda "dzis lub jutro". Pani sprawdzila w komputerze, po czym stwierdzila, ze sa juz prawie wszystkie wyniki oprocz AMH (za ktore placilam osobno z wlasnej kieszeni i ktore jest na odrebnym swistku papieru...) i ze te, ktore sa juz, zostaly wyslane juz do lekarza. Pani nas tez poinformowala, ze ja wyniki dostane dopiero za jakies 2 tygodnie jak przyjdzie do nich AMH, poniewaz procedura kaze im czekac z wysylka wynikow az beda wszystkie wyniki. To ja sie pytam czemu nas poinformowala, ze wyniki beda "dzis lub jutro"? Potem, pytam sie dlaczego nie moge otrzymac informacji o moim stanie zdrowia, skoro lekarz je otrzymal. Poza tym, w jaki sposob lekarz ma zinterpretowac wyniki, skoro ani on ani laboratorium nie zapytalo, w ktorym dniu cyklu jestem? Ostatnie moje pytanie - skoro za AMH placilam prywatnie, dlaczego nie zostalo to potraktowane osobno - moglam sie wybrac 5 dni pozniej zrobic to badanie, wtedy znalabym wyniki calej reszty hormonow duzo wczesniej.
Co na to Pani? Pani odlozyla sluchawke...

Cwicze sie w cierpliwosci, przyda sie jak juz zajde w te ciaze ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 grudnia 2014, 13:19

9 grudnia 2014, 13:53

Kiepskiej passy ciag dalszy. Spotkalismy sie na obiad z moim S i przyniosl mi potwierdzenie zaplaty za badanie wypisane na moje, zle napisane nazwisko. Mam nazwisko typowo polskie, konczy sie na "czyk"- i najwidoczniej tutaj za granica jest to nie do przejscia. Notorycznie mi dokumenty przychodza na zle napisane nazwisko (wszelkie kombinacje przerabialam):
- zyk
- cyk
- syk
- rzyk
- nawet ostatnio czk...

Najgorsze jest to, ze potem sa problemy we wszystkich mozliwych urzedach :(
Oczywiscie sie wscieklam i warknelam, ze mogl tam zadzwonic, ze zle napisali to nazwisko. I wiecie jak to jest - od slowa do slowa - powiedzialam wkurzona, ze chyba tylko mi zalezy na naszym dziecku - i ze jak tak dalej pojdzie to wyjezdzam sie leczyc do Polski, rzucam robote tutaj.
Nagle cos w moim S peklo, bo stanely mu lzy w oczach. Po prostu sie rozplakal. W srodku miasta. Moze to przez wizje naszego rozstania, moze przez ten wyjazd moj do Polski - S nie mowi zbyt dobrze po polsku (choc uczy sie intensywnie) i raczej nie mialby tam szans na prace. A moze po prostu przez moje slowa, ze tylko mi zalezy...

Oczywiscie od razu pozalowalam tego, co powiedzialam. Wiem, ze S jest dla mnie najlepszym mezczyzna na swiecie. Wiem, ze innego, lepszego nie chce i ze nigdy nie znajde, nawet gdyby mi sie cos odwidzialo i bym zechciala. Dlaczego to powiedzialam? :(
Usilowalam naprawic sytuacje, ale widzialam jak mu ciezko - i ze mysli o tym, co powiedzialam. Ze zastanawia sie, czy go kiedys nie zostawie. W koncu nie chcialam brac slubu w najblizszym czasie, mimo ze nalegal bysmy ustalili termin. Zaproponowal jego nazwisko, zeby nam bylo latwiej w tych cholernych urzedach. Nie chcialam wiazac mu soba rak, bo bardzo go kocham i wiem, ze bylby cudownym tata. Tata, jakiego ja nigdy nie mialam, i o jakim zawsze marzylam.

Ale ze ja go zostawie? To chyba jakis zart! Ja, z moim jednym nieistniejacym jajowodem, kiepskim sluzem i wizja doczekania sie dziecka odkladajaca sie w czasie moze do 40 (jesli kiedykolwiek)? Z lekka nadwaga i koszmarnymi niesluchajacymi zadnego grzebienia wlosami? Wariatka - Polka z kiepsko platna i pelna odpowiedzialnosci praca, ktora na dodatek sprzata tylko od swieta w domu? Jak to w ogole jest mozliwe, ze on o tym pomyslal? On, najprzystojniejszy i najinteligentniejszy facet z jakim kiedykolwiek bylam, wspanialy czlowiek. Spelniony zawodowo przystojniak, prawnik z niezlym doswiadczeniem zawodowym. Nie miesci mi sie to w glowie!
Faceci zdecydowanie nie mysla logicznie!

(... a teraz jak on nie widzi, ja poplakuje sobie w kacie w pracy. Czy kiedys spelnia sie nasze wspolne marzenia? )


9 grudnia 2014, 15:49

Wyniki badan!

Chyba ten poranny telefon cos jednak zdzialal, bo i wyniki sie znalazly!

Nie powiem, zaskoczyly mnie dosc mocno. Dlaczego? A to dlatego, ze przy moich regularnych miesiaczkach, krotkich cyklach od 12 roku zycia, po przebyciu ciazy pozamacicznej i z wykresami temperaturki wskazujacymi na owulacje... postawilam sobie w myslach diagnoze: jajka na wyczerpaniu! A dodatkowo owulacja z lewej strony i zablokowany jajowod.

A tu co sie okazuje? Prolaktyna mocno podwyzszona. LH podwyzszone. Kiepski stosunek LH do FSH (choc na to akurat tak bardzo nie patrze, bo badania robione byly w fazie lutealnej, 23 dc, 9 dpo). Dodatkowo wynik AMH: 5,65 ng/mL. Na co to wskazuje? Z tego co zdazylam doczytac - na PCOS :(

Co teraz robic? Jak sie leczyc? Do lekarza wybieram sie 28 stycznia, chyba zwariuje do tego czasu. Ktos moze to czyta i wie cos na ten temat?

Ponizej wklejam wyniki, podpowiedzcie cos, kochane kobietki, jesli ktoras cos wie:

Morfologia - wyniki ok, wiec nie bede sie rozpisywac
prolaktyna - 36.1, norma 4.8 - 23.3 ng/mL
Makroprolaktyna 15%
TSH - 2,72, norma 0.27 - 4.20 µU/mL
LH - 12,4, norma 1 - 11.4 mU / mL w fazie lutealnej
FSH - 4.1, norma 1.7 - 7.7 mIU / mL w fazie lutealnej
Progesteron - 10.8, norma 1.7 - 27.0 ng/mL w fazie lutealnej
Estradiol - 205.2, norma 43.8 - 211 pg/mL w fazie lutealnej
DHEA'S - 186,80, norma 98.80 - 340.00 µg/dL
Testosteron - 0.357, norma 0.084 - 0.481 ng/mL
Witamina D3 - 12.1, norma 30.0 - 100.0 ng/mL

Kwas foliowy - 16,4, norma 4.6 - 18.7 ng/mL
Witamina B12 - 377,3 norma 191.0 - 663.0 pg/mL
AMH - 5,65, norma 1.3 - 7.0, pow. 7.0 podejrzenie PCOS / hiperstymulacji jajnikow

10 grudnia 2014, 09:49

Dzis moj S ma badanie nasienia. Zapytalam sie go, czy chcialby zebym z nim pojechala do laboratorium. Powiedzial, ze nie musze. Nie chcialabym, zeby czul jakas presje z mojej strony, albo zeby sobie pomyslal, ze boje sie ze ucieknie stamtad albo w ogole nie dotrze na badanie ;)

A poza tym... No dobra, nie chcialo mi sie wczesniej wstac, i dlatego z nim nie pojechalam ;)

A teraz sie stresuje jakbym ja sama miala przejsc jakies badanie. Trzymam kciuki i czekam na opowiesci jak to bylo, czy sie biedny stresowal i kiedy wyniki :)

Poza tym troche sie niepokoje, bo wyniki mojego TSH sa lekko podwyzszone. Poczytalam dzis troche o tym i wyglada na to, ze dieta wegetarianska, kapusta, brukselka, soja... sa wykluczone. A przeciez ostatnio to praktycznie tylko i wylacznie moja dieta, miesa mi nie smakuja tutaj za granica pod zadna postacia :(

g. 9.40
S napisal SMS odnosnie badania. Cytuje: "Bylo dziwnie, ale ok." Jednak te nasze drugie polowki jablka nie komunikuja sie jak kobiety, nieprawdaz? :) Ja tu liczylam na reportaz z badania, a nie krotki sms, ktory niczego nie tlumaczy ;) Nic to, i tak wszystko z niego wyciagne przy obiadku ;)

11 grudnia 2014, 11:09

Dopytalam o badanie nasienia, jak to wyglada, jak sie czul moj kochany S... :) Jakos mnie to ciekawilo jak to badanie wyglada, jak sie wszystko odbywa...
Przyszedl do laboratorium, Pani dala mu kubeczek ktory wygladal troche jak kieliszek do wina. Zaprowadzila do pokoju z telewizorem, gdzie dostal rozne detergenty do podmycia sie w wiadomym miejscu. W pokoju byl wielki, wygodny fotel i telewizor i szafa otwierana z dwoch pokoi, w ktorej mial zostawic kubeczek :)
Pani go poinformowala, ze moze sobie obejrzec film na telewizorze. Film wiadomej tematyki. Moj kochany przystapil do podmycia, stwierdzil ze detergenty mialy taki szpitalny zapach... Wobec czego ciezko mu bylo wprawic sie w stan relaksu :)
Sprobowal uruchomic telewizor, ale cos nie dzialal, wiec mial utrudnione zadanie.
Wiecie co powiedzial? "Czulem ten paskudny zapach detergentow, siedzialem w obcym dziwnym pokoju... ale zamknalem oczy i staralem sie wyobrazic Ciebie, jak sie usmiechasz, jak sie rozbierasz wieczorem i patrzysz mi w oczy... i co sie dzieje potem"... A potem zrobil swoje, odlozyl kubeczek, ubral sie i wyszedl z pokoju :) I tylko ten komentarz: "Jakos malo tego bylo, tak maksimum 2 cm plynu..." Ciekawe, czy to rzeczywiscie malo - i jakie beda wyniki ;) Trzymajcie kciuki! :)

12 grudnia 2014, 10:59

Ciagle pada i pada od kilku dni, a do tego wieje bardzo zimny wiatr. Jest mi caly czas zimno, w dodatku chodze zakatarzona caly czas, a wlasciwie nawet nie zakatarzona tak typowo - tylko jakbym miala cos w zatokach. Taka gule w gornej czesci gardla.
Oczywiscie jestem panikara - od razu wymyslilam sobie, ze to ta tarczyca....

Nie dam sie chorobsku, juz postanowilam. Wzielam rutinoskorbin, witamine C, witamine D (z uwagi na niedobor), kwas foliowy...

A teraz poziom prolaktyny mi sie podniosl przez stres zwiazany z audytem w pracy ;) Oj jacy Ci ludkowie sa malo pojetni... ;)



12 grudnia 2014, 14:26

Dostalismy wyniki nasienia. Sama nie wiem, czy cieszyc sie, czy wrecz przeciwnie.
Wyniki uwieczniam ponizej, moze ktos skomentuje. Tymczasem do lekarza udalo sie mojemu S zapisac na wtorek, wiec we wtorek bedziemy tez podpytywac co z tym fantem zrobic :)

Choroby zakazne z probki spermy:
Chlamydia trachomatis, Neisseria gonorrhoeae, Mycoplasma genitalium - negatywne

Analiza spermy:
- objetosc: 2,5 mL (norma >1,5; wiec jednak nie bylo tutaj tak zle. Widocznie to moje kochanie myslalo, ze powinno bylo zalac kubeczek wszerz i wzdluz ;) )
- pH: 7,7 (norma >7,2)
- lepkosc: normalna
- spermatozoidy: 160,5 mln / mL (norma >15) (chyba dobrze jest :) )
- komorki okragle ("cellules rondes" w oryginale, nigdzie nie znalazlam polskiego odpowiednika): 11,0 mln / mL (brak podanej normy)
- leukocyty: 2,0 mln / mL (norma <1 mln) WYNIK ZBYT WYSOKI, LEUKOCYTOSPERMIA
- ruchliwosc po 30 minutach:
klasa A 29%
klasa B 35%
klasa C 5%
klasa D 31%
klasa A+B 64%
- aglutynaty i agregaty plemnikow (agglutinats spontanes): tak (norma: nie)
- test zywotnosci: 71% (norma: >58%)
- MAR test: negatywny
- formy typowe: 8%
- formy atypowe: 92%

Analiza spermy na przezycie ("test de migration survie")
- ruchliwosc (natychmiastowa - po 3 godz - po 24 godz):
klasa A: 31% - 28% - 28%
klasa B: 45% - 50% - 39%
klasa C: 14% - 4% - 14%
klasa D: 10% - 18% - 19%
klasa A+B: 76% - 78% - 67%
- spermatozoidy przygotowane: 18,2 mln / mL

Objasnienia klas:
klasa A - ruch progresywny szybki
klasa B - ruch progresywny wolny
klasa C - brak ruchu progresywnego
klasa D - nieruchome

Podsumowanie: sperma biologicznie normalna, dobra izolacja po przygotowaniu spermy,leukocytospermia, dobra zywotnosc po 24 godzinach

Analiza mikrobiologiczna:
- po koloryzacji GRAM: brak nieprawidlowosci
- kultury tlenowe: sterylne po 48 godzinach inkubacji
- kultura mykoplazmy: negatywne


Na chwile obecna, z tego co zdazylam zauwazyc problemy sa dwa:
1) wysoka wartosc leukocytow - czytalam, ze moze to miec zwiazek z jakas infekcja. Zadnej infekcji poki co nie wykryto. Moj biedny naczytal sie o leukocytach i kojarzy mu sie to z bialaczka. Przestraszyl sie bardzo, spanikowal ze umrze na bialaczke i moze nie powinnismy miec dzieci... Probowalam sama o tym poczytac i powiedziec mu, ze to pewnie tylko jakas infekcja - moze lekarz mu to lepiej wytlumaczy. Jakie jeszcze badania mozemy zrobic w tej kwestii?
2) aglutynaty i agregaty obecne sporadycznie - nie wiem, czy to takie istotne skoro pozostale wyniki sa ok. Trzeba o to dopytac lekarza.

Powiedzialam mojemu S, ze byc moze bedzie musial powtorzyc doswiadczenie z badaniem. Nie byl zachwycony, ale chyba sie troche przestraszyl tych wynikow... ;)

Mimo wszystko mysle, ze problem lezy bardziej po mojej stronie. Przytulam S i mowie mu, ze wszystko bedzie dobrze, zeby sie nie martwil... :) I ze jak nie bedziemy dzieci miec, to bedziemy miec kota. Jak tylko dorobimy sie wlasnego mieszkania ;)


15 grudnia 2014, 10:18

W weekend zorganizowalismy w koncu nasza parapetowke na nowym mieszkanku :) No dobra, nie takim znowu nowym, bo przeprowadzilismy sie w sierpniu - ale z uwagi na no, ze nie chcialam zapraszac mojego szefa, a ciezko byloby sie wymigac skoro zaprosilam wiekszosc ludzi z zespolu - czekalam z impreza do jego urlopu ;) Jestem z nas dumna - z siebie i mojego S. Razem sprzatnelismy mieszkanie, ja przygotowalam salatki, wszystkie przystawki, miesko i grzane winko... a S upiekl luciakatter (kotki sw Lucji :) ), czyli takie drozdzowe buleczki z szafranem, ktore sie je tradycyjnie w Szwecji 13 grudnia :) Zaprosilismy ludzi z pracy ode mnie i od niego z Sadu, a dodatkowo kilkoro ludzi spoza pracy z ktorymi utrzymujemy bliski kontakt. W sumie przyszlo okolo 15 osob.
Bylo calkiem milo, mysle ze im sie rowniez podobalo... :)
Poznalam kilka nowych osob z otoczenia mojego S, wiekszosc wydaje sie calkiem w porzadku.
Nawet jestem z siebie dumna, bo okazalo sie, ze praktykantka od nich z Sadu, ktora zreszta ma sie moj S opiekowac przez najblizsze kilka miesiecy(polecenie szefa), jest faktycznie przesliczna dlugonoga naturalna blondynka o cudnych niebieskich oczach (taka typowa Szwedka, jak z reklamy...) - a ja, mimo ze daleko mi do jej urody, staralam sie zeby sie u nas w domu czula milo :) Kiedys bym pewnie zareagowala inaczej, i pewnie bym sie bardziej denerwowala gdy S mowil do wszystkich, jaka to pojetna jest i ze swietnie sobie w pracy radzi. Pierwsze postanowienie swiateczno - noworoczne: odpuscic troche sobie i S. Uwierzyc w to, ze skoro chce sie ze mna ozenic, chce miec ze mna dziecko, chce ze mna spedzac kazda wolna chwile - to znaczy, ze zadna piekna kobieta nie ma ze mna szans :)

Wczoraj aura milej imprezy sie skonczyla moim sporym kacem. Juz dawno nie czulam sie w ten sposob - bol glowy, wymioty, oslabienie... wielki kac, jakbym wypila co najmniej butelke wisky sama. A ja przeciez wypilam tylko kilka grzancow (moze 3 szklanki). Dziwne to, byc moze lapie mnie jakies chorobsko, bo juz od kilku dni czuje lekki stan podgoraczkowy, bol gardla i katar.

Jutro wizyta u ginekologa z wynikami moimi i S. Ciekawe, co wymysli ciekawego tym razem w ciagu naszych 5 minut (odkrylam, ze tam zapisuja pacjentow na co 10 minut... :/) A koszt wizyty jedyne 100EUR. Dlaczego, no dlaczego ja nie zostalam lekarzem? :/

16 grudnia 2014, 12:26

Moja temperaturka w tym miesiacu osiaga wyzyny i niziny niespotykane w poprzednich miesiacach. Nie wiem, czy to tak te hormony mieszaja w moim cyklu... W dni caly czas mi ostatnio goraco, w nocy sie przykrywam 2 kocami...
Zrobilam wczoraj liste rzeczy do przedyskutowania z lekarzem, wyszla mi prawie cala strona A4. Jak ja to wcisne w 5 minut? :) Chyba jestesmy jakims trudnym przypadkiem, ech.

Dodatkowo owulacja na dniach, a moj S sie rozchorowal... Wczesniej ja sie czulam kiepsko, teraz on zlapal chyba to samo - tylko przezywa 5 razy bardziej ode mnie. Jeden dzien go drapie w gardle i juz wzial sobie witamine C, rutinoskorbin, fervex i pastylki na gardlo - a narzeka jakby ten wirus to byl co najmniej ebola ;)

16 grudnia 2014, 18:46

Bylismy u pana doktora. Rzecz jasna wizyta zmiescila sie w granicach 10 minut (ho ho, jest lepiej ;) ), ale przynajmniej jestem zadowolona z czesci tematow, ktore poruszylismy.
Otoz lekarz sie zdziwil - sperma w miare ok (leukospermia, ale z posiewow nic nie wyszlo). Wyniki badan moich w miare - TSH mogloby byc nizsze ale nie ma calkowitej tragedii (skierowal mnie do innego doktorka, ktory ponoc tym sie zajmuje - dla niego nie ma sensu przepisywac lekow...), prolaktyna moglaby byc nizsza, ale pewnie sie zestresowalam strzykawka... Dal mi jakies cudo na to, ale powiedzial ze ode mnie zalezy czy to chce brac ;) No wszystko cacy, tylko od 3 lat dziecka nie ma (jesli nie liczyc tej pozamacicznej). Cuda wianki na kiju.

Taki siedzial biedny doktorek zdziwiony, nie wiedzial co mi doradzic, rzucil w koncu haslo "inseminacja". Dobrze, ze przyszlam przygotowana i powiedzialam, ze jesli moj jedyny jajowod nie dziala, to nie ma sensu robic inseminacji. W takim razie, zgodzil sie ze mna doktorek, sprawdzimy jajowody kontrastem. Mysle sobie, facet madrze gada, podpytam go o posiew mojego sluzu. Skoro u S byly leukocyty, to moze cos u mnie wyjdzie? No coz, zobaczymy...

Poki co wymaz z pochwy zrobiony u lekarza, czekamy na HSG w styczniu. A potem co?

17 grudnia 2014, 10:01

Wczoraj pan doktor zaaplikowal mi betadine dopochwowo po pobraniu wymazu. Zapomnialam zupelnie o tym, ale sobie przypomnialam jak zerknelam na bielizne w toalecie :/ Miala byc upojna noc z moim S (wczesniej zle sie czul, ja tez nie najlepiej), a owulka przeciez za rogiem. Zero stosunkow odbytych w ostatnie kilka dni, wlacznie z wczoraj - bo z kolei wczoraj naczytalam sie o tej betadine, ze nie mozna... A tu byc moze juz po owulce, bo mnie dzis rozbolaly piersi :(

Dodatkowo doczytalam wczoraj wieczorem o HSG, ze nie mozna robic po 10 dc. Nikt mi nic nie powiedzial w klinice, wiec umowilam sie na koncowke cyklu. Noz kur... Dzisiaj dzwonie, zeby to zmienic, a Pani mi mowi ze juz nie ma miejsc na wczesniej i byc moze bede musiala czekac do marca, jesli ten termin w styczniu mi nie pasuje. I to w czasie pracy.

Jak, ja sie pytam jak, mam sie leczyc? Moj szef podejrzliwie na mnie juz patrzy jak wychodze "do lekarza", sugestywnie pyta co sie dzieje... I co ja mam powiedziec, ze staram sie o dziecko, i przy okazji zeby juz do tej roboty nie wracac? Paranoja jakas ;)

18 grudnia 2014, 11:15

Wczoraj nadrobilam lozkowe zaleglosci. Mojego S dalej drapie w gardle, wiec bylo spokojnie :)
Troche mam wyrzutow sumienia - z mojej winy sie nie moze wyleczyc. Wczoraj bylam zaproszona na impreze z kursu jezykowego do naszej nauczycielki. Kobieta mieszka jakies 20 km od naszego miasteczka. Poniewaz ja mam problem z orientacja i gubie sie wszedzie, poprosilam go zeby ze mna pojechal (musial wyjsc z pracy o 18h...). Potem mial wrocic do pracy, ale ja sie balam, ze nie znajde przystanku autobusowego z powrotem - wiec czekal biedny na mnie w jakiejs restauracji w okolicy. Kochany, prawda? :)
Dzis rano bardzo narzekal, ze bedzie siedzial w pracy do 22, bo musi skonczyc jakies raporty przed wyjazdem. Mam nadzieje, ze da rade, bo mamy na jutro tyyyyle pakowania...

Ciekawa jestem kiedy nastapi owulacja. Jutro jedziemy do Polski, chcialabym nie musiec mierzyc tempki u rodzinki - a tutaj wlasnie w tym czasie najciekawsze rzeczy sie beda dziac... ;)

18 grudnia 2014, 13:54

Kupilam solistar przepisany przez lekarza na obnizenie prolaktyny. Sama nie wiem czy go brac :(
Jeszcze poczekam do tego badania HSG - i do diagnozy lekarza od tarczycy. Rzecz jasna, jak w koncu sie umowie ;) Przez Swieta odpuszczam sobie i nie faszeruje sie lekami :)

23 grudnia 2014, 11:09

Jestem w Polsce, na Swieta u mamy :) Gotujemy, gramy w gry planszowe, pieczemy ciasta... Moj S uczy sie polskiego i denerwuje go moj kochany, czarny, wredny kot ;) Cudny widok.

Owulacja wypadla nam dwa dni po przyjezdzie do Polski, w weekend. Jak nigdy. Zawsze czekam na owulacje w weekend, zeby moc naprawde z moim S podzialac - a tutaj jak raz sie trafilo, to oczywiscie bylismy w Polsce i cala rodzinka w domu ;) Nie wiem czy przytulalismy sie wystarczajaco duzo, zeby cos z tego bylo... Poza tym po bolu owulacyjnym wydawalo mi sie, ze mam owulacje znow z lewego jajnika (a tam brak jajowodu).

Wzielam konska dawke witaminy D przed przyjazdem do Polski, mam przez 15 dni wzgledny spokoj. Teraz tylko codziennie rano kwas foliowy ;) Odpoczywam do stycznia, a od stycznia badania jajowodu i chyba zaczne brac ten solistar :)

Przesylam wszystkim wirtualne zyczenia zdrowych, wspanialych, rodzinnych Swiat Bozego Narodzenia, spedzonych z osobami, ktore kochamy - i cudownego niematerialnego prezentu pod choinke :)
1 2 3 4 5 ››