Niestety to był tylko sen. Ale tak realistyczny... mam wrażenie, że bardziej realistyczny niż ostatnie dni. Cały czas powtarzam sobie, że uda się, że ten sen się spełni. Że będe jeszcze mama dla ziemskiego dziecka.
A na razie TĘSKNIE za Tobą Nicola !!! Mój śliczny Aniołeczku :*
Czekam na tą wizytę jak na zbawienie. Czytałam mnóstwo innych pamiętników, blogów, opracowań medycznych nawet, żeby poznać wszystkie możliwe przyczyny, że serce Nicoli przestało bić. My zdecydowaliśmy się na wszystkie badania jakie były możliwe. Przed porodem pobrali mi 12 próbówek z krwią... sekcja zwłok, badania łożyska i krwi Nicoli...
Najgorzej jak okaże się, że nie było żadnej przyczyny. Jak pogodzić się z czymś takim?
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 marca 2018, 19:56
Kochana Mamo" Wiem że mnie nie widzisz,nie słyszysz i nie możesz dotknąć...ale ja jestem..istnieje..w Twoim życiu,snach Twoich,Twoim sercu...Istnieje. Kiedy byłem tam na dole,w twoim cieplym brzuchu godzinami zastanawialem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie,w tym miejscu o ktorym opowiadałaś mi gładząć sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać.Ja wsłuchany w twoje opowiesci i kojacy twoj głos chłonąłem każde słowo,każdą informacje a potem cichutko zeby cie nie obudzić kiedy wreszczie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz.Patrzyłem na swoje dziwne nożki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palcówi i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny...Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jestes piekna a ja taki dziwny,pomarszczony...no i po co mi dziesiec palcow -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło.Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i juz nie było opowieści.To nie może być prawda-mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz,krzyczysz,prosisz i błagasz.A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cie barzdo pocieszyc więc wywracałem fikolki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty plakałaś jescze bardziej.
A potem nadszedl ten straszny dzień.Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach,straszne światlo wpadalo w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś ze będzie dobrze,musi być.Ale płakałaś -słyszałem.Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho.Ktoś już trymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty.A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy,wszystko wkoło mnie zalewał błekit w każdych odcieniach.Byłem ten sam-mały,pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk.Ale ciebie nigdzie nie było.Obok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie.Witaj-powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opwiedział mi wszystko.Ze nie kazde dziecko trafia do swoich rodzicow,i ze nie niema zwiazku jak bardzo oni kochali i chcieli,ze teraz tu jest moje miejsce,posrod innych malych Aniolkow.Ze bedzie mi ciebie mamo brakowalo ale musimy oboje nauczyc sie zyc bez siebie.I musialem nauczyc sie tak zyc,Nie, nie bylo mi łatwo,plakałem tak jak ty wtedy i cierpialem tak jak ty wtedy.Ale jest mi tu naprawde dobrze.Mma wielu przyjaciol,wiele zabawy,wiele radosci.Ale nie szalejemy calymi dniami na łace,mamo.Pomagamy starszym ludziom przeprowadzic ich na spotkanie tu w niebie.Znajdujemy ich rodziny,mężow,żony,dzieci żeby mogli się z nimi spotkać.Możesz być ze mnie dumna,mamo.Jestem grzecznym Aniołkiem,naprawdę.No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zachaczamy o klomby kwiatów,ale wiesz... jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi...Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie moge kontaktować sie z toba osobiście..czasem tylko pojawic sie w twoich snach ale nic więcej.Ostatno jednak zaczęłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś.Przyjaciel poptarzył,pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię.Usiedliśmu na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem,Wiedziałem że to ty,poznałem twoj głos.Stałaś tam w deszczu i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz,że tak bardzo tęsknisz,ze nie chcesz już żyć....Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić,żeby Ci pomoc.Bo nie możesz tak dalej cierpieć,musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić.że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez zycie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twoj wielki ból.Więc piszę do ciebie mamo ten list,pierwszy i ostatni.Musisz wziąść się w garść,musisz się uśmiechać,zyć,dzielić się radościa z innymi.Ja cie bardzo mocno kocham i wiem ze to zmojego powodu płaczesz ale tak nie można..Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają.Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę,Tu na górze istnieje dzieki tobie i twoim myslom o mnie.Ale tylko tym dobrym mysłą.Bo kiedy bedziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żał zaleje twoje srece,smutek przesłoni ci świat i bedziesz tylko myslała o tym co straciłas.Zapomnisz o mnie.Nie ,nie zaperzeczaj ze nigdy nie zapomnisz.Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek-on nie jest dobry.Każdy twoj usmiech to dla mnie radosna chwila.Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego.Zebys widziala tą radosć kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili...Z twojego szczescia czerpie swoja sile.Prosze mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myslach.Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie... Kocham cie mamo..I nie jesteś sama-pamiętaj.I nie mów że mnie już nie ma! JESTEM..Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci,usłyszysz w radosnym ich śmiechu,poczujesz kiedy przytulać je bedziesz i kołysać do snu.Ja tam zawsze będę,zawsze przy tobie.Zawsze.Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam...a wtedy nic już nie będzie..mnie już nie będzie,,,Kocham cie mamo.
A teraz siedzę i próbuje znaleźć jakiekolwiek informacje więcej bo póki co nic nie rozumiem... wiem że w Polsce robi się usg dopplera na przepływy po 26 tygodniu, tutaj chyba też ale dla nas to było za wcześnie... Po tej wizycie mam więcej pytań niż odpowiedzi !!!
Moze można było temu zapobiec dzięki tabletkom rozrzedzajacym krew?
Jesli cos bylo nie tak czemu ta lekarka dwa tygodnie wczesniej nic nie widziala?
I czy moja corka umierala powoli z glodu?
Jestem wkurwiona na siebie, że zamiast pytać o wszystko to ryczałam !!! Muszę wszystko spisać na kartce i zapytać 12 kwietnia.
My z Lubym postanowiliśmy, że chcemy przynajmniej dwa cykle spróbować normanie. A póki co badania!
A teraz mam zamiar cieszyć się małymi rzeczami i przejmować głupotami. Na przykład jak wcisnąć sie w bikini sprzed ciąży? W poniedziałek jedziemy na wakacje odpocząć i przewietrzyć głowy.
Juz ponad miesiąc minął od porodu. Są chwile lepsze i gorsze. Ale na pewno banał, że czas leczy rany jest prawdziwy. Dwa dni temu był ten gorszy dzień, na szczęście wielkie ramiona mojego Ukochanego pomagają w tych dniach. A czasami po prostu muszę się wypłakać, muszę wyrzucić te negatywne emocje. Zdjąć maskę „jest lepiej, radzę sobie” i rozsypać się totalnie, żeby następnego dnia było lepiej.
Życzę nam dziewczyny dużo siły na kolejny tydzień starań. A od jutra będę wysyłać wam w myślach słońce.
Wczoraj po równo 6 tygodniach od porodu przyszła miesiączka. Tak więc rozpoczynamy pierwszy miesiąc starań o nowe życie. Dajemy sobie z Lubym dwa cykle naturalnie, bez inseminacji. Mam nadzieję, że się uda. Dziewczyny proszę o kciukasy.
A teraz biegnę korzystać z ostatnich dni wakacji.
Dzisiaj wyjątkowy dzień, mamy rocznicę z Lubym. Postanowiliśmy spędzić dzień na lenistwie, w swoich ramionach. Jeszcze dochodzimy do siebie po zmianie czasu z wakacyjnego (-6 godzin) na holenderski. Ale oczywiście siły na amory znajdą się zawsze W końcu trzeba trenować przed owulacją.
Jutro wizyta u ginekologa, usłyszę jaki plan działania ma mój lekarz. Ja będę obstawać przy diagnostyce w kierunku trombofilii. Chcę też mu powiedzieć, że dwa cykle chcemy spróbować naturalnie. Wakacje oraz sukcesy innych dziewczyn z forum o poronieniach naładowały mnie pozytywną energią oraz wiarą, że się uda. Postanowiliśmy z Lubym, że te dwa cykle nie będziemy nic testować, sprawdzać, mierzyć ... po prostu damy się ponieść Serduszkowanie raz dziennie i tyle hahahaha zobaczymy jak długo utrzyma się wakacyjny ogień.
Wczoraj byliśmy na wizycie u ginekologa i muszę powiedzieć, że myślałam że jestem już silna, że już jest „dobrze”. Ale po wizycie się tak rozkleiłam, że aż sama się zdziwiłam. No i noc nie przespana. Jednak nawet jak się wydaje człowiekowi, że już prawie ok jest wszystko wraca w najdziwniejszym momencie, cała falą.
Potwierdziła się przyczyna śmierci Nicoli, liczne skrzepy w żyłach oraz naczyniach krwionośnych łożyska. Lekarz dwa razy podkreślał, że było tego naprawdę dużo. Pobrali mi wczoraj 14 próbówek krwi na pełną diagnostykę pod kontem trombofilii, zespołu antyfosfolipidowego igg i igm oraz badanie na pełen screening przeciwciał ANCA. O tym wcześniej nie słyszałam, a wujek google też za dużo nie pomógł. Znalazłam coś takiego:
Badanie ANCA zleca się w celu oceny stanu pacjenta z objawami mogącymi wskazywać na autoimmunizacyjne zapalenie naczyń.
Czy któraś z was miała wykonywane to badanie pod kontem porodu martwego lub poronienia? I mogłaby się ze mną podzielić informacjami?
Ja dzisiaj już w lepszym nastroju ogarniam życie i cieszę się na weekend. I oczywiście czekam na następny piątek, bo poznam diagnozę i poznam specjalistę od problemowych ciąż, z którym mamy ustalić na podstawie wyników ewentualny plan działania na wypadek ciąży.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2018, 19:00
Tak długo mnie tu nie było, że zupełnie nie wiem od czego zacząć. Po pierwsze byłam przez dwa tygodnie na przymusowym detoksie od ovu, gdyż przez czyjś błąd zostaliśmy pozbawieni internetu.
Po drugie minęły już dwa miesiące i 2 dni od porodu, czas ucieka szybciej, coraz rzadziej płacze a częściej się uśmiecham. Ten cykl jest też naszym pierwszym cyklem starań o drugie dziecko. Pod wpływem porad koleżanki z forum jednak postanowiłam testować się testami owulacyjnymi. Owulacja była w miniony czwartek. Teraz czekanie...
A pojawiają się dziwne objawy, które mogą zwiastować ciążę albo moje ciało znowu mnie robi w balona. Wczoraj wieczorem mój H powiedział, że chyba mam gorączkę bo strasznie ciepła jestem. Zmierzyliśmy a tam 37,2, brak objawów przeziębienia czy innych problemów zdrowotnych. Rano taka sama temperatura. Oprócz tego śluz w dużych ilościach (basen w majtkach), a od rana tkliwość sutków i lekko powiększone piersi. No tak... moje ciało chce mnie zestresować, więc całe szczęście, że jeszcze jest po trzecie !!
Po trzecie: kupujemy dom !!! Hahaha To bardzo spontaniczna decyzja, bo chcieliśmy kupić coś w tym roku, ale nie sądziliśmy że tak szybko... Pojawił się dom marzeń, odbyły się oględziny. Po długiej rozmowach zdecydowaliśmy się. Już jesteśmy po spotkaniach w banku, oferta wybrana. We wtorek podpisujemy umowę przedstępną kupna, a za dwa tygodnie będziemy wiedzieć czy jest nas. Choć wstępne rozmowy w bankach były bardzo optymistyczne.
No nic trzymajcie proszę kciuki, żeby udało się być. To by było spełnienie marzeń, o poprzednią ciążę staraliśmy się ponad dwa lata.
Wszystkie dziwne dolegliwości się utrzymują. Testować zamierzam się w sobotę Wczoraj zrobiłam eksperyment i wykonałam test owulacyjny, który wyszedł pozytywny i dzisiaj powtórzyłam, tak z ciekawości. I co? I znowu pozytywny! Tak tak nie wkręcam sobie, ale jednak trochę wkręcam. I w ogóle się nie nastawiam, ale jednak tak !
Jak żyć?
Testowałam z samego rana i zobaczyłam tylko biel. Muszę powiedzieć, że się trochę załamałam. Było smutno, więc położyłam się spać. Jednak sen ma leczące właściwości. Obudziłam się i już lepiej. Słońce świeci, wrzucam uśmiech na usta i idę na lody. Przecież nikt nie mówił, że uda się za pierwszym razem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 kwietnia 2018, 15:58