Wczoraj trochę udało mi się od tego wszystkiego oderwać, poszłam z mężem na rower, mały pierwszy relaksik w tym roku. Postanowiłam wziąć się za siebie i postarać przestać się nakręcać. Pytanie: czy tylko będę w stanie do tego dążyć...
Dzięki temu chyba czuję się wypoczęta i zrelaksowana
Mam nadzieję, że takie samopoczucie utrzyma się jak najdłużej... W wolnej chwili poczytałam trochę o lekach, które dostałam od lekarza. Od 18 dnia cyklu zaczynam duphaston. Dziewczyny, czy któraś z Was mogła by powiedzieć czy zdarzały Wam się skutki uboczne brania tych tabletek?
Podczas wielu z wizyt u jego rodziców, teść niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że chyba sypiamy oddzielnie bo jakoś wnuków nie widać... Któregoś razu po takim obiadku nie wytrzymałam i oberwało się mojemu mężowi, powiedział, żeby zrobił porządek ze swoimi rodzicami bo ja nie mam zamiaru wysłuchiwać takich tekstów. Przekazał co trzeba swojemu tacie, na jakiś czas był spokój, aż tu nagle po naszej dłuższej nieobecności u nich w dzień kobiet otrzymałam życzenia od teścia, po czym dodał, żebym wreszcie udowodniła, że jestem kobietą... Chyba nie muszę tłumaczyć w jakim kierunku to zmierzało... Nie mogę wybić sobie tego z głowy. Wszystkie te wydarzenia niestety nie dają mi spokoju...
Dodatkowo przeraża mnie myśl, zostania samej na 2 tygodnie tuż po świętach, bo mój mąż wyjeżdża na wyjazd służbowy...
A najgorsze jest to, że w najbliższym czasie czeka mnie coraz więcej nowinek o narodzinach dzieci znajomych, bo niemal wszyscy nasi znajomi oczekują narodzin...
A u mnie niestety ten stan dochodzi już do takiego poziomu, że nawet w pracy nie potrafię powstrzymać łez...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2015, 10:21
Dziś rano jak ostatnio prawie codziennie sięgnęłam po termometr. Temp bez większych zmian, czekamy na owulkę... A ja sobie tłumaczę, że muszę się w końcu nacieszyć moim mężem, dopóki jest w domu.
Chyba psychicznie udało mi się trochę odpuścić. Fizycznie też jakoś odpoczęłam. Przede mną ciężki czas bez męża w domu. Delikatnie mówiąc jego firma dba o mnie i stopniowo zaczyna mnie przyzwyczajać do tego, że będę przesiadywać sama w domu. Trochę mnie przeraża ta perspektywa, ale jakoś muszę dać radę. Może ta rozłąka dobrze nam zrobi, nie będzie go przez jakiś czas to bardziej za sobą zatęsknimy... Około dwa tygodnie temu mieliśmy trochę spięć, na różnych płaszczyznach, na razie trochę się to uspokoiło, ale przede mną perspektywa świąt z moją i jego rodziną, więc może być różnie. Po świętach zaczynam dojeżdżać do pracy rowerem, trochę się boję, bo sama rowerem nie jeździłam, do tej pory zawsze z M. Poza tym ogólnie mam tendencje do zapalenia oskrzeli i mam nadzieję, że nie załatwię sobie takich atrakcji, bo przymusowe siedzenie w domu, źle na mnie działa...Nie będę już smęcić, zabieram się do pracy

A Wam dziewczynki, życzę miłego i spokojnego dnia
Pomimo spokojnie spędzonych świąt u jednej z rodzin, tej której spodziewaliśmy się z mężem zupełnie innego obrotu sytuacji, druga strona nie powaliła nas na kolana. A miało być tak pięknie...
U mnie spokój, jak nigdy...
U niego, masakra... Ciągłe docinki, jak nie ze strony teścia, to teściowej... Kolejne rewelacyjne wieści o 100% wspomaganiu finansowym dla drugiego dziecka... A my potraktowani jak ostatni śmiecie... Nikt nas nawet nie zapytał co słychać... Ale co prawda tekstów odnośnie posiadania dziecka nikt sobie nie żałował... Siedzenie jak na bombie i powrót do domu, który mógł się skończyć tragicznie... Ale co tam, przecież ludzie mający dwoje dzieci, interesują się i inwestują tylko w jedno, a od drugiego wymagają nie wiadomo czego... tylko tak się czasem zastanawiam po co, skoro potrafią komuś tylko dupę obrabiać...
Znów zostałam sama na kilka dni. Nie chce mi się wracać do pustego domu. Zawsze staram się jakoś zagospodarować czas jak nie ma mojego M. Niestety po powrocie do pustego mieszkania odechciewa mi się wszystkiego...
Mam nadzieję, że może dziś uda mi się wziąć trochę za siebie... Może trochę poćwiczę, bo sprzątania po świętach raczej sobie nie wynajdę...

Na razie jakoś się trzymam i mam nadzieję, że nie nic się nie zmieni do powrotu mojego męża.
Od rana sprzątanie, gotowanie i czekanie na niego. Wreszcie nie wytrzymałam, wyszłam z domu do parku, ale tu wszędzie tylko się roi od świeżo upieczonych rodziców, albo od ciężarnych...
Znów łapie doła, chce mi się wyć... a już było tak dobrze...
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2015, 15:22
Staram się jakoś trzymać, nie płakać i nie denerwować, ale nie potrafię. Koleżanka z pracy, która siedzi ze mną biurko w biurko właśnie oznajmiła, że prawdopodobnie jest w ciąży... Wszyscy dobrze wiedzą, (bo nie raz o to prosiłam) żeby przy mnie nie poruszać tematu dzieci, ciąż itd. Ja rozumiem, że ktoś się cieszy, ok. Ale niektórzy ludzie jak już wiedzą o pewnych rzeczach mogliby się przy mnie powstrzymać z niektórymi informacjami, skoro wyraźnie o to prosiłam.
I na dodatek dziś mój M. pojechał w kolejną delegację...
Już nawet nie mam ochoty z nim rozmawiać przez tel wieczorem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2015, 14:28
i mam nadzieję, że nigdzie go już nie wyślą.Ostatnio dopytywał się kiedy robię test... No ale z tego co widzę z wykresu, chyba w tym miesiącu jeszcze go nie uszczęśliwię...
Miłego dnia dziewczynki
Dzięki Waszemu wsparciu łatwiej znieść mi jego nieobecność...
Unikaj spożywania „złych” węglowodanów takich jak: białe pieczywo, cukier, biały ryż i ziemniaki. Tego typu produkty zwiększają Twoją wagę, podwyższają poziom złego cholesterolu i zaburzają funkcjonowanie gospodarki hormonalnej odpowiedzialnej za płodność. Złe węglowodany mogą pogłębiać chorobę zwaną zespół policystycznych jajników, która jest przyczyną problemów z zajściem w ciążę prawdopodobnie aż u około 10% kobiet. W zamian postaraj się jeść więcej warzyw, owoców, pełnoziarnistego chleba, pełnoziarnistych makaronów i fasoli.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2015, 06:09
Z jednej strony mi smutno, bo już miałam nadzieję, że a nóż widelec może się udało... I mój mąż w moją stronę podsyłał podteksty, że pewnie coś trzymam w tajemnicy i nic nie chce powiedzieć. Nawet ostatnie serduchowania były jakieś takie inne, ale bardzo fajne

A tu kicha, jak niespodzianki nie było tak nie będzie.
Ale z drugiej strony liczyłam się z tym... Nie ma co się dołować, kolejny cykl przed nami... Zaczynam łykać wiesiołka od dziś wieczór, mam nadzieję, że pomoże na te moje suche dni i ten cykl zakończymy na zielono. Postanowienie utrzymuję w pełni i może nawet pokuszę się pod koniec miesiąca na wizytę u mojej ciężarnej przyjaciółki

Miłego dnia dziewczynki
Postanowienie z pozytywnym podejściem jak na razie pięknie się utrzymuje. Chyba ta wiosna tak na mnie działa.
Z mężem ostatnio w miarę spokojnie, delikatne spięcia jakieś co prawda są, ale takie to nic. W końcu "kto się czubi ten się lubi"
Wreszcie zaczął się trochę słuchać mądrej żony (i co najważniejsze, chyba oboje jesteśmy z tego zadowoleni).
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 12:33
Ahhhh już się nie mogę doczekać jak te małe brzdące wyściskam i wycałuję
Przyjemne łączymy z pożytecznym, bo oczywiście wyjazd wyjazdem, ale mój M. musi trochę pomóc mojemu szwagrowi przy remoncie i przy okazji zabieramy mojego tatę, który prawdopodobnie zostanie ulokowany z nami w jednym pokoju, więc pewnie nici z serduchowania, no ale coż... Co prawda dni płodne wypadają według Ovu na majówkę i trochę po, ale skoro podchodzimy na luzie, to podchodzimy na luzie. Staram się jakoś nie spinać z tego powodu, że te kilka dni może nam wypaść. Przynajmniej trochę się oderwiemy od rzeczywistości i przy okazji wspomożemy, a właściwie ja wspomogę moją siostrę w pomocy przy dzieciach. Trochę się dziewczyna zrelaksuje może 
Ja już odliczam minuty do wyjścia z pracy. U mnie pogoda na razie spoko, piękne słońce więc może, prognozy się nie spełnią...
Tak więc jak widać, warunków sprzyjających do zafasolkowania nie ma i chyba nawet powoli ochota na starania zaczyna gdzieś uciekać. Do tego jeszcze efektów wiesiołka nie widzę jakoś. Niby wilgotno, ale tak jak zawsze. Wczoraj jakiś przebłysk może się pojawił, choć nie wiem jak to traktować. Cały dzień śluz wodnisty, pod wieczór kremowy, a przed samym spaniem przezroczysty i rozciągliwy. I jak tu nie zwariować?
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2015, 15:05
A co do cyklu to już trochę zgłupiałam. Temperatura nie rośnie, śluz oszalał, sam się zdecydować nie może jaki ma być. Sama już nie wiem co o tym myśleć.
Pogoda też jakaś zrobiła się do bani, taka przygnębiająca... Za oknem, szaro buro i ponuro... Ja znów na tydzień zostałam sama w domu, M. pojechał na delegację... Jak się dalej tak pogoda utrzyma, to nawet na rower po pracy nie będę mogła wyjść... Ahh kiepsko.Wykres jakiś bez rewelacji, owulki nie było. Mój M. stwierdził, że może coś się nie oznaczyło albo może ten mój nowy termometr jakoś kiepsko mierzy i dlatego tak, a ja myślę, że może okazać się bezowulacyjny. On za to uważa, ze skoro nic się nie oznaczyło to na przekór może okazać się, że będzie piękny finał
Chciałabym wierzyć i mieć takie podejście jak on, ale ja jakoś chłodniej to tego podchodzę...