Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ponownie wypatrując dwóch kresek...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

9 września 2015, 15:56

No dziś ostatni dzień @ więc zaczynamy kolejny pracowity cykl. Tak tak pracowity, nie ma co ukrywać, to nie tylko przyjemność, ale i ciężka praca czasem (chociaż czasem ten psychiczny nacisk, że nadal się nie udaje powoduje, że starania, przestają być przyjemnością, wręcz stają się udręką...).
Dobrze, bo dni płodne, prawdopodobnie te najbliżej ovulacji wystąpią w okolicach przyszłego weekendu, więc spokojnie będzie można od rana poszaleć :P

Ja już dziś o 15:20 w domu, no ale niestety w domu, chwilę będę musiała jeszcze popracować... Dziewczyn z forum wrześnióweczek, nawet nie mam za bardzo kiedy nadrobić, a już widziałam, że natrzaskały wpisów od groma :) No ale może w końcu mi się uda nadrobić zaległości. Tymczasem, zabieram się za pracę...

13 września 2015, 09:55

No wyjazd weekendowy do rodziców nam się delikatnie mówiąc nie udał...
Wczoraj wracaliśmy do siebie, całą drogę niemalże przeryczałam... Mam dość tego domu i tych ludzi, jedyną w miarę normalną osobą z tej rodziny jest moja siostra (dopóki oczywiście nie zostanie nastawiona przez moją mamusię na mnie...)
Dziewczyny proszę Was, jak kiedyś napiszę, że wybieram się do siebie do domu, to kopnijcie mnie mocno w dupę, żebym tam nie jechała...
Gdzie ja miałam rozum jechać tam, chyba po to tylko, żeby wysłuchiwać od mojej własnej matki, że poroniłam na własne życzenie (bo jakieś 3 lata temu brałam leki dermatologiczne bardzo silne na trądzik, przy których nie można zajść w ciąże) no i wtedy się pilnowałam, żeby nie zajść przynajmniej przez najbliższy rok od ich odstawienia, mimo, że zalecenia lekarza jasno określały, że należy odczekać do 6 miesięcy... Ciągłe wysłuchiwanie rewelacji o moim braciszku, jego dzieciach (w tym jedno 3 miesięczne), z którym nie utrzymuje i nie mam zamiaru utrzymywać kontaktów i ciągłe nagabywanie mnie i próby zmuszenia do tego, żebym została chrzestną... Ja pierdziele, czy tak trudno zrozumieć, że ja po tym co się stało u nas nie chce słuchać o małych dzieciach a już tym bardziej być zmuszana do takich posunięć, zwłaszcza do rodziny, z którą nie będę się kontaktować? Poza tym jeszcze sprawiła mi kilka komplementów związanych z moim wyglądem, że jestem gruba i po co się w niektórych sprawach w ogóle odzywam itd.
No jestem no i co Ku*** z tego. Zaniedbała mnie za małolata, zbyt późno wykryli u mnie padaczkę ( o której ona nie wie, bo nawet nie chce, żeby wiedziała), dostałam na nią leki, po których przytyłam około 20 kg i nie mogę od 2 lat schudnąć bo suma sumarum, leki mi na to nie pozwalają.
Mam dość życia w tej pierdolonej rodzinie i nie tylko w ogóle mam dość życia...
Wczoraj z tych nerw jak wróciliśmy do domu, musiałam się uleczyć % bo nie daje już sobie rady z tym wszystkim...

17 września 2015, 14:06

Dziewczyny trzymajcie mocno kciuki :)
Dziś pojawiły się pierwsze objawy dni płodnych... Owulacja co prawda pewnie będzie dopiero za kilka dni, obstawiam, że w sobotę 19.09, no ale ogólnie cykl się zapowiada pięknie. Płodne teoretycznie idealnie na weekend wypadają. Przekabaciłam M. i jutro oboje mamy wolne, żeby trochę odpocząć i póki w miarę ciepło jest spędzić razem trochę czasu najlepiej na dworze, tak sami dla siebie :)
Ten weekend po prostu musi być udany :) A niech ktoś spróbuje nam go popsuć to normalnie zamorduje...

21 września 2015, 09:00

Hej laski :)
Zaglądam do Was cały czas :)
U nas weekend na szczęście udany :) Nikt nam go nie popsuł, choć nie wiele brakowało i sama bym go popsuła... Ale od początku, w piątek wybraliśmy się z M. na spacer po sklepach, żeby zorientować się czy coś ciekawego w sklepach się pojawiło, bo ostatnio strasznie wybredna jestem... Od rana jakieś ciśnienie miałam, sama nie wiedziałam o co mi chodzi, ale z domu udało nam się wyjść w miarę sprawnie. Gorzej było, jak już zaczęliśmy latać po tych sklepach. Ciągle jakieś niemowlaki w wózkach mi się przewijały przed oczami, albo laski z brzuchami mniej więcej takiej wielkości jaki ja mogłabym już mieć... No i zaczęły napływać mi łzy do oczu. Starałam się to ukryć, ale przy samochodzie już nie dałam rady, poryczałam się, a chciałam tego uniknąć, żeby M. tego nie widział. Nie udało się... W końcu stwierdziłam, że ja nie chce już dziecka (choć na prawdę, jest wręcz odwrotnie), bo nas na nie stać na nic, ciągle nam brakuje kasy itd. i co my takiemu brzdącowi damy, jak się pojawi na świecie. Dobrze, że M. mnie przytulał bo nie wiem czy bym się uspokoiła. Po czym mówi do mnie: "Nie gadaj takich głupot, jakoś sobie poradzimy, może i nie mamy kasy, ale ja chce, żebyśmy mieli dziecko, żebyśmy stali się rodziną, a jak będzie trzeba to suchy chleb będziemy jeść... Dobrze wiesz, że ja kocham dzieci i nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy ich nie mieli..."
Jakoś mi się zrobiło ciepło na serduchu i powoli się uspokoiłam. Reszta dnia minęła już spokojnie. W sobotę, wreszcie udało mi się go wyciągnąć na rower, trochę poszaleliśmy bo spory dystans udało nam się zrobić. Dupka od siodełka trochę boli, ale brakowało mi takiego czasu spędzonego na świeżym powietrzu. No i wreszcie dotarliśmy nad Wisłę... Co prawda, długo tam nie posiedzieliśmy, no ale już zaczęło się robić chłodno więc dobre i trochę... A niedziela, leniwa, ale przyjemna i bez zbędnych załamań. Mogę powiedzieć, że weekend udany.

Martwi mnie tylko fakt, że owulki jeszcze nie było i boję się, że może nie być, bo ilość płodnego śluzu zaczyna robić się coraz mniejsza i zaczynam panikować.

28 września 2015, 08:35

Witam Was :)
Dziewczyny weekend był udany, ale początek tygodnia zapowiada się kiepsko, ale po kolei.
W sobotę M. do południa w pracy, ja sprzątałam mieszkanko... Popołudnie wybraliśmy się do znajomych, moje pierwsze wyjście do ludzi po poronieniu (no nie licząc pracy). Drętwo trochę było, ale chciałam M. zrobić przyjemność, żeby też się trochę rozerwał. Ja robiłam za kierowcę, więc zero alkoholu na odstresowanie. No ale przetrwałam :P Nie no żartuję, około 22:30 trochę się rozkręciło, no ale po północy byliśmy w domu... Już jak wracałam strasznie bolała mnie głowa, myślałam, że do rana przejdzie, no ale nie... W niedzielę pobudka na mierzenie temp. a głowa jak bolała tak boli. Zdrzemnęłam się jeszcze trochę (jak nigdy) co prawda przeszło, ale tylko na parę godzin. Niedzielne zakupy i tu już robiło się coraz gorzej... Posmętniałam, M. się pyta co jest, a ja na to, że jak ja mam się nie załamywać, jak wszędzie gdzie nie spojrzę to ciągle jakieś ciężarne się kręcą. No ale nawet udało mi się utrzymać fason i się nie poryczałam, a to już postęp. Później w samochodzie, głaskał mnie po brzuchu i pytał: A Ty nic nie czujesz, może się zagnieżdża fasolka? Na co ja mu mówię, że po pierwsze jest za wcześnie na jakieś odczucia, a po drugie w poprzedniej też nic nie czułam. No i zaczęłam się zastanawiać, że może coś jest ze mną nie tak... Inne kobiety przeważnie odczuwają objawy na @ lub na ciążę, a ja nigdy nic... M. stwierdził, że ja po prostu jestem odporna na jakikolwiek ból i jeśli mam jakieś objawy to może nie zwracam na nie po prostu uwagi, bo wydaje mi się to zupełnie normalne, lub na tyle delikatne, że uważam, że to nic... Być może... No i taki ot wczorajszy dzień był.
A dziś, zaczynam się zastanawiać, że może faktycznie coś ze mną nie tak i że pewnie znów nic z tego nie będzie, bo nic nie czuje... Temp skacze jak chce i widzę, że mój humor chyba też...
Dobra posmęciłam, to teraz zabieram się do pracy. A Wam dziewczynki, życzę miłego dnia :)

7 października 2015, 11:47

No to wyczekujemy na @....
Przykro mi trochę, miałam nadzieję i jakieś dziwne przeczucie, że się udało, a tu jeden wielki klops.
Wczoraj miałam nawet nie tyle co doła, ale nerwa na to, że ten cykl nie wypalił.
Doszłam do wniosku, że od nowego cyklu, przestaję mierzyć temp, najwyżej będę tylko śluz obserwować i testy owu robić...
Nie mam zamiaru kochać się na zawołanie i zamierzam to robić tylko wtedy kiedy mi się zachce, a z doświadczenia wiem, że ja mam wtedy ochotę, kiedy płodne miną albo tuż przed więc zobaczymy jak to wyjdzie...
Ciekawa tylko jestem, czy M. nie będzie mi podsuwał termometru rano...

9 października 2015, 08:19

No i zaczynamy nowy cykl...
Na razie z postanowieniem, że bez mierzenia temperatury. Choć zastanawiam się czy jak biorę olej z wiesiołka, czy nie lepiej do owulacji przynajmniej mierzyć...
jak myślicie?

14 października 2015, 08:58

Czy ktoś jest w stanie mi powiedzieć, jak mam zajść w ciążę, jak mi się kochać nie chce?
@ się skończyła... Miały zacząć się starania, bez stresu bez nerwów, bez napięć totalny luz! No ale przecież nie może być normalnie, jak u innych par... Wróciłam wczoraj do domu, bez żadnego nastawiania. Wieczorny prysznic, ogarnęłam się co by było miło itd... Wracam do łóżka i co? Moja ochota na seks po prostu wyparowała. Czuje, że M. będzie miał ochotę, bo przecież nie dość, że była @ to przed też jakoś dawno się nic nie działo, no i zaczynam mieć stresa... Że on będzie chciał, a ja nie mam ochoty i jak mam to zrobić, żeby ją mieć... Zła już jestem sama na siebie, bo przecież wcześniej miałam ochotę i jak to się dzieje, ze nagle mi się odechciało. Zła jestem bo, jak mam zajść w ciążę jak bzykać się nie mam ochoty... Myślę, że jestem popieprzona jakaś, przecież to nie normalne... Mam nie równo pod sufitem albo co?
Oczywiście M. zaczyna inicjować sytuację, zgodnie z moimi przeczuciami, a mnie się zaczyna chcieć ryczeć, ale staram się powstrzymać, nie na długo, bo nie daje rady i zaczynam beczeć jak małe dziecko... Widzę, że on sam już nie wie co się dzieje, ja nie potrafię mu tego wytłumaczyć, aż tu nagle słyszę: "Ja Cię chyba już nie podniecam..."
Ręce mi opadły... Tłumaczę, że mnie podnieca, że ja go kocham i chce się z nim kochać, ale mój organizm jakoś, nie słucha tego co mówi moja głowa... Mam jeszcze większe poczucie winy... Wszystko jest do dupy... Dlaczego nie może być normalnie? Dlaczego idę pod prysznic z myślą, że dziś będzie miło i fajnie, a wychodzę spod tego prysznica i nie mam ochoty już na nic... Dlaczego tak się dzieje, czemu nie możemy normalnie spłodzić tego dziecka, cieszyć się ciążą, a potem jego rozwojem...

21 października 2015, 19:31

Porada
Rozpocznij sprawdzanie śluzu pierwszego dnia po zakończeniu miesiączki. Podczas obserwacji zwróć uwagę czy śluz jest w ogóle obecny, jeśli tak jakie masz ogólne uczucie w pochwie (suchość, lepkość, wilgotność). Jaką konsystencję ma śluz (czy jest śliski, czy się rozciąga, a może jest suchy, lepki bądź białawy przypominający balsam do ciała).

21 listopada 2015, 09:02

Porada
W diecie mężczyzny powinny znaleźć się produkty bogate w witaminy i minerały, kiełki, pestki np. dyni i słonecznika, orzechy, ryby oraz wszystko, co naturalne i jak najmniej przetworzone.

23 listopada 2015, 10:58

Dawno mnie tu u Was nie było :)
Więc postanowiłam trochę Wam o sobie przypomnieć :)
Zbliżają się święta, które w ogóle mnie nie cieszą... Najchętniej zamknęłabym się z M. w mieszkaniu i nigdzie bym nie jechała, choć szczerze mówiąc na razie planów nie mamy co robimy, ale z drugiej strony wiem, z zeszłorocznego doświadczenia, że jak zostaniemy we dwoje w tych pustych ścianach, to wcale miło nie będzie... ale ani do moich, ani do jego rodziców nie mamy ochoty jechać, po tym jak wszyscy nas traktują... Sama już nie wiem co robić...
U nas na razie sytuacja na froncie bez rewelacji. M. zrobił badania.
Na razie IV cykl pp. Nic się nie dzieje...
Mnie niedługo, bo 01.12 czeka wizyta u mojej gin... I dobrze i nie dobrze...
Dobrze, bo zrobię progesteron i zerknie co tam w trawie piszczy i podrzucę jej badania mojego M., żeby zerknęła, bo dwa parametry mocno odbiegają od normy i szczerze mnie to martwi... A nie dobrze, bo to kolejny wydatek na grudniowej liście, co jeszcze nie oznacza, że to koniec, bo bardzo prawdopodobne jest, że jeszcze dojdzie wizyta M. u androloga...
Martwią mnie te wszystkie sprawy, bo nie dość, że jesteśmy grubo pod kreską, to jeszcze idą święta i szykują się kolejne wydatki. A ja nie mam ochoty, tłumaczyć się innym, czemu ktoś nie dostanie prezentów...
Kurde, a powiem Wam szczerze, że swego czasu, przez głowę, przeleciała mi myśl, że znając życie, jak M. pójdzie na te badania, to pewnie w tym cyklu się uda, tak jak to było poprzednio (że miał już iść i okazało się, że jestem w ciąży...).
Z drugiej strony patrząc na mój wykres, to chyba raczej nie mam na co liczyć, owu albo się opóźniła, albo w ogóle jej nie będzie w tym cyklu...

30 listopada 2015, 15:38

Robiłam dziś progesteron |22 dzień cyklu|
Wyszło 13,85 ng/ml przy normie dla fazy lutealnej: 3,34 - 25,56
Więc chyba jest dobrze

2 grudnia 2015, 11:32

Wczoraj wizyta u mojej gin. Tak jak podejrzewałam, skierowała nas do androloga. Udało się nas wcisnąć na wizytę na poniedziałek 07.12.15 na szczęście :)
Moj progesteron powiedziała, że jak na 22 dc piękny, natomiast na badania męża stwierdziła, że "marne"..., bo WHO i tak normy zaniżyło, ale że sama się mężczyznami nie zajmuje wiec stwierdziła, że woli się więcej nie wypowiadać. My od razu wzięliśmy się za działania, dziś załatwilismy skierowanie do androloga na NFZ (właśnie szukamy poradni), no a pon ta wizyta prywatnie, żeby nie marnować czasu. Prof. Ma przy okazji podjąć decyzję czy mam dalej przyjmować duphaston czy nie, zobaczymy jak to będzie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 grudnia 2015, 11:32

11 grudnia 2015, 08:25

No to zaczynamy od nowa.
Dobrze, że wczoraj @ przyszła, a nie np. dzisiaj... Jutro na spokojnie pójdę do laboratorium na badania, bez żadnej spiny, że do pracy trzeba lecieć... trochę mnie przeraża ta glukoza, ale jakoś dam radę. W przyszłym tygodniu w okolicach środy-czwartku lecę do szpitala na HSG-USG, zobaczymy co z tego wyjdzie, w czwartek znowuż mąż na USG Jąder, trochę sobie polatamy po lekarzach :P
Psychicznie nawet jakoś ok. Wczoraj mieliśmy oboje małe załamanie, ale chyba już ok.
Doszły nam następne rewelacje, o kolejnej ciąży w rodzinie i to jeszcze na dodatek, dziewczyna ma termin na ten czas, kiedy urodziło by się nasze maleństwo...
Boję się świat, na szczęście nie jedziemy do tej rodziny (bo nie wiem jak bym to zniosła, skoro sama wiadomość wczoraj doprowadziła mnie do kiepskiego stanu i płaczu...) Niestety w drugi dzień świąt, pewnie pojedziemy do teściów, którzy raczej nie oszczędzą mi rewelacji o ciężarnej i dzieciach w rodzinie. Najchętniej zamknęłabym się w jakiejś komórce i przeczekała te święta, potem poszłabym do pracy i zajęła się czymkolwiek, żeby tylko nie myśleć... Ah posmęciłam, ale tak to już ze mną jest...

13 grudnia 2015, 17:03

Badania zrobione zgodnie z zaleceniem w 3dc.
Badanie | Wynik: | Normy laborat.
Glukoza: 98 mg/dl | 70-99
Glukoza (75 g) po 1 h: 120 mg/dl
Glukoza (75 g) po 2 h: 85 mg/dl
Androstedion (ANDRO): 1,37 ng/ml | 0,30 – 3,30
AMH: 3,84 ng/ml | 1,8 – 9,16
Estradiol (E2): 41,90 pg/ml | 19,5 – 144,2
Folikulotropina (FSH): 7,35 mlU/ml | 2,5 – 10,2
Luteotropina (LH): 6,77 mlU/ml | 1,9 – 12,5
Testosteron (TTE): 42 ng/dl | 14-76
Siarczan dehydroepiandrostendionu (DHEA-S): 162,8 ug/dl | 25,9 – 460,2
Wrzucam tu, żeby wiedzieć co i kiedy było robione, jeszcze czekam na 2 wyniki...

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 grudnia 2015, 17:03

13 stycznia 2016, 18:54

Ten trzynasty niby nie pechowy, ale szczęśliwy też nie...
Chyba mam dziś gorszy dzień.
Trochę się u nas działo przez ostatnie półtora miesiąca.
Zmiana lekarza, bo wyniki mojego M. słabe, ja odstawiam duphaston, bo po co podnosić progesteron jak nie wiemy jaka jest przyczyna tego, że jest on niski.
Ponowne badania krwi, niby hormony wyszły w miarę dobrze, ale bez rewelacji.
Dostałam zlecenie na HSG-USG (badanie drożności jajowodów). Niby wszystko ok, płyn widoczny, ale z lewą stroną był problem, no ale niby płyn widoczny. Powrót do domu po badaniu i temperatura ok. 39 stopni. Mój M. w międzyczasie robi USG Jąder, tam wszystko ok, jego hormony ok, nie wiadomo co jest. Następnego dnia po badaniu drożności jajowodów, ja ląduję na oddziale ginekologicznym z podejrzeniem zapalenia błony macicy. Antybiotyki, zastrzyki itp. Powrót do domu. Tydzień po odstawieniu antybiotyku, sobotnia noc, ja znów dostają silnego bólu brzucha. Wytrzymuję do poniedziałku. Wizyta u profesora, kolejne leki... Ustalamy, że będziemy robić laparoskopię, żeby podejrzeć co się tam z tymi jajnikami faktycznie dzieje. Po skończonej @ mam się stawić na oddział. Nasz zaplanowany wyjazd do Gdyni, taki na odstresowanie, odwołujemy bo w tym terminie prawdopodobnie będę w szpitalu lub dopiero co z niego wyjdę. Przychodzi 08.12 dostaję @, nawet mniej więcej w terminie jaki obstawiałam. Dziś @ skończona, dzwonię do profesora, żeby dopytać, czy jutro stawiać się na oddział czy po weekendzie. Niestety oddział zawalony, musimy przełożyć przyjęcie do szpitala. Czekamy do następnej wizyty, wtedy dostaję skierowanie na oddział i robimy wspomnianą laparoskopię (o ile nic się nie zmieni do tego czasu, albo znów nie wróci zapalenie...).
Trochę jestem zła, a trochę się uspokoiłam, bo jakoś zaczęłam się bać tej laparoskopii... Ale przez najbliższe parę tygodni stoimy w martwym punkcie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia 2016, 18:55

18 lutego 2016, 09:25

01.02.2016 r. wizyta u profesora. M. dalej ma kiepskie wyniki badań. Prof. kazał mu przez min. 3 miesiące przyjmować proxeed plus. Drogie to jak cholera, no ale oczywiście M. się zadeklarował, że będzie brał, bo przecież najważniejsze dla niego na chwilę obecną jest dziecko... Z kasą trochę słabo, ale obiecał, że od połowy miesiąca zacznie przyjmować zalecony specyfik...
W międzyczasie ja byłam na szkoleniu nad morzem, na weekend do mnie dojechał. Wszystko pięknie, trochę odpoczęliśmy... No ale co, po powrocie do domu jak leków nie było tak nie ma...
Wściekła jestem jak jasna cholera!!! Chce mi się wyć na każdym kroku, bo mam wrażenie, że to dziecko jest tylko dla mnie jest ważne. To ja siedzę w szpitalach, to ja mam iść na laparoskopię (choć mam ochotę ją odwołać, bo po co mam się męczyć, skoro z jego strony nie ma żadnych działań), to ja się stresuję na każdym kroku, że ciągle nam się nie udaje, że nie mam ochoty na seks.
Mam dość, po prostu mam już tego wszystkiego dość. Dochodzę do wniosku, że te starania nie mają sensu... Ja się męczę, bo serducha są bardziej z obowiązku, (nie z przyjemności) bo przecież są te dni i może się uda. Chyba najwyższa pora dać sobie spokój z tym wszystkim. Będziemy sami do końca życia to będziemy...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2016, 09:25

27 lutego 2016, 09:06

2ep6o3d.jpg
Tak spędziłam wczorajszy dzień, spontaniczny wyjazd :)
Dobrze mi to zrobiło :)

19.04.2016 r. Od jakiegoś czasu nie mogę dodawać wpisów do pamiętnika, a autor strony nie raczy odpowiadać na moje zgłoszenia. Jak coś się poprawi to dam Wam znać co u mnie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 kwietnia 2016, 13:23

9 marca 2016, 17:32

Ciąża rozpoczęta 4 lutego 2016

Nieśmiało mogę Was kochane poinformować, że udało nam się :)
Znów wypatrzyłam wczoraj dwie kreski :)
Dziś: 09.03.2016 r. Beta na poziomie 96,9 mlU/ml
Proszę Was o to, żebyście trzymały za nas kciuki i czasem pomodliły się za nas :)

W miarę możliwości będę Wam opowiadać co się u nas dzieje :)
Choć narazie pewnie dość powściągliwie, bo jeszcze boję się cieszyć.

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2016, 17:34

Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2 3 4