Kłucia na szczęście ustały, zobaczymy czy ten małpiszon przyjdzie i jak zwykle zabierze wszystko czy da coś innego na ten miesiąc.. Ale mam coś ważnego do zakomunikowania..
Dawniej, gdy rozmawialiśmy o dziecku, mężuś nie chciał słyszeć o In Vitro czy adopcji.. Nie poruszałam więcej tego tematu nigdy.. Schodząc w sobotę jak zwykle na temat dzieci, chorób itp.. Rozwinął się temat adopcji.. Okazało się, że mężulek, gdyby jednak nie dało się spłodzić dziecka to nie będziemy robić nic na siłę tylko zaadoptujemy dziecko, ale niemowlę, bo nie chce starszego żeby miało rok czy więcej. Ja nad tym samym myślałam cały czas, aby zaadoptować takie maleństwo zaraz po urodzeniu, gdyby było tak nie że nie możemy wgl.. Tak na prawdę jak to powiedział, to ucieszyłam się, bo jest nadzieja, że jeśli nie będzie biologicznej dzidzi to takie bezbronne maleństwo, którego matka nie chce przez wszelakie przyczyny, my zaadoptujemy.. Kochałabym jak swoje biologiczne, na prawdę. Kochałabym całym serduszkiem. Ale póki jest nadzieja, to walczymy !!
Tracę siłę, trace jakąkolwiek nadzieje, mam dosyć łudzenia się, zastanawiania, wmawiania sobie tego i owego.. MAM DOSYĆ, ewidentnie MAM DOŚĆ.. Ileż można non stop sie łudzić? Jak ja mam być radosna i cieszyc sie szczęściem innych jak widzę, ze ludzie którzy nie sa gotowi na dziecko i go nie chcą a mają? Jednej mojej kumpeli dzidzia ma już rok, druga jest w ciąży, oby dwie sa w moim wieku... A my ? A my nic... Jedno wielkie zero.
Mamy siebie, kochamy się, mamy dalsze plany na życie, mamy firmę.. Ale czasami mam ochotę rzucić to wszystko co jest, wyprowadzić się gdzieś mega daleko z moim mężulkiem i abyśmy odpoczęli i zaczęli inne życie w innym miejscu..
Jestem zła sama nie wiedząc na co... Na razie to tyle.
No jak miło Ci znów 'czytać'. Zaczynałam tęsknić ; ) Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie tego skąd te twoje dziwne dolegliwości ;) :**