Za co się pytam - za co?!? Tak to człowiek czeka by tylko ta @ nie przyszła, a jak już się nastwi na @, to ona też nie przychodzi... =[
Kurdę...całe życie pod górkę... ='|
Krotkie podsumowanie co moglo spowodowac ciaze w tym cyklu, moze sie komus przyda:
- 1 cykl po drugiej histeroskopii, usuniecie 1cm polipa
- od miesiaca bralam Thorne Prenatal (1mg methylowego kwasu foliowego, 200mcg B12 + dodatkowo 300mcg w kroplach)
- od miesiaca TMG na poprawe DNA komorek jajowych
- od 6 tygodni aspiryne 75
- maz od 3/4 miesiecy bierze Fertilsan M
- od miesiaca tez biore Probiotic
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2017, 06:50
Tak się zastanawiam...jak ten czas leci...to 8 cykl starań. Nic się nie zmieniło w najmniejszym stopniu.Czas wręcz zapieprza (- pon - pt). Jedyne co dobre, to to,że mam swoją kochaną Kruszynkę.Wczoraj duma mnie rozpierała - dostała 5tkę ze sprawdzianu z matmy. Ostatnio nawet nie pyta już o rodzeństwo...widzi,że inne panie mają malutkie dzieci, a my nie możemy...Jakiś czas temu nawet zapytała - "Mamo, dlaczego te wszystkie panie są w ciąży a ty nie?", powiedziałam jej,"że najwyraźniej Pan Bóg widzi,że są inne bardziej potrzebujące kobiety, bo przecież mam już Ją i jest całym moim światem". Ale do cholery - serce mi pęka jak widzę,że co miesiąc jest to samo...a moje wyniki w normie.
Czekam już tylko na ten okres, niech już ta @ przychodzi i zapisuje się na HSG. Może w końcu to coś zmieni...Może to przez zrosty po cesarce...Tyle czasu po niej minęło - 7 lat...W przyszłym miesiącu M powtórzy badanie nasienia. Może teraz wyjdzie lepsze,w końcu bierze już 3 miesiąc Fertilman Plus.Modle się o to. Jak nie HSG, to inseminacja, po której jak słyszałam nie ma jakiś rewelacji w większości przypadków.A na in vitro nas nie stać.
Heh a Pani dr powiedziała,że mam niesamowicie wysoką płodność - rezerwę jajnikową, choć myślałam,że może to świadczyć o PCOS, ale powiedziała,że skoro mam owulację i biopsja wyszła pozytywnie (czyli endometrium było po owulacji), to z pewnością nie mam tego zespołu.No i co z tego...
Tracę już siły i nadzieję...
Teraz w tym miesiącu nici że współżycia,a w kolejnym czekanie aż okres się skończy i w połowie cyklu hsg (pod warunkiem,że wybije te pierdzielone bakterie...)...1,5miesiąca bez ...płakać mi się chce i wyć... Z początku śmiałam się... Wpierw wakacje 1miesiąc bez sexu,a teraz 1,5miesiąca... Za co??!!?? Mam dość... Chyba nigdy się nie doczekamy wspólnego Maluszka :'(
Zawsze wiatr w oczy...
Szczypta psychoanalizy.
Nie jest łatwo radzić sobie z kolejnymi nieudanymi próbami bez upragnionych dwóch kresek na teście ciążowym. Aby to przetrwać potrzeba dużej dojrzałości, umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, ale przede wszystkim zdolności do wspierania się nawzajem.
Zdarza się, że to zaczyna parę przerastać i zamiast pomagania sobie nawzajem stopniowo się od siebie oddalają czując coraz większe wzajemne rozczarowanie.
Dlaczego tak czasami bywa? Ponieważ sposób radzenia sobie w trudnych sytuacjach często jest odmienny u mężczyzny i u kobiety. Kiedy para nie zdaje sobie z tego sprawy może stopniowo się od siebie oddalać czując wzajemne rozczarowanie.
Czym zatem się różnią?
Mężczyzna zwykle przekonuje swoją partnerkę, że wszystko będzie dobrze, że przecież kiedyś im się uda, bo dlaczego miałoby być inaczej? I faktycznie ma rację, bo tylko niewielki procent osób nigdy nie doczeka się własnego dziecka.
Celem mężczyzny jest rozwiązanie problemu i tak było od początku naszego istnienia. To mężczyzna miał zapewnić rodzinie środki do przetrwania i jego działanie skierowane jest na to jak ten cel osiągnąć. Do braku dziecka zatem także podchodzi w sposób zadaniowy. Jeśli coś się nie udaje trzeba znaleźć inne rozwiązanie i liczyć, że to kolejne powinno się udać. Często jednak nie potrafi tego kobiecie jasno wytłumaczyć,że według niego to najskuteczniejszy sposób zmagania się z problemem.
Co zwykle słyszy kobieta?
„ Mój mąż mówi, że wszystko będzie dobrze, po to, żeby mnie na chwilę uspokoić, chociaż wcale tak nie uważa. To puste słowa pocieszania, za którymi nic nie stoi. Bagatelizuje problem. Nie rozumie co ja przeżywam. A może tak naprawdę wcale mu nie zależy na dziecku? Czasami czuję się w staraniu o dziecko zupełnie osamotniona.
To niebezpieczny moment dla związku, ponieważ ich odmienne sposoby radzenia sobie mogą doprowadzić do niezrozumienia i zamiast wzajemnego wspierania do konfliktów w parze, które nie będą sprzyjały trudnemu leczeniu.
Często dopiero w trakcie rozmowy z terapeutą uświadamiają sobie jak myśli i co tak naprawdę czuje druga strona i, że nic nie jest wymierzone przeciwko drugiej stronie.
Mężczyzna faktycznie czasami nie rozumie napięcia jakie pojawia się u jego żony, która wpada w pułapkę comiesięcznej paniki. Kobieta potrzebuje w tym trudnym momencie zupełnie innego wsparcia, niż jej mąż stara się jej zapewnić. On chce wymyślić jakieś rozwiązanie, kiedy tak naprawdę ona potrzeba przytulenia i wysłuchania bez dawania rad. Jej zamartwianie się wydaje mu się stratą czasu. Na pytania „Co będzie jeśli znowu nam nie wyjdzie? najczęściej odpowiada: „Wtedy się zastanowimy.” Kobieta zazwyczaj nie traktuje tego jako konstruktywne rozwiązanie bo jej psychika potrzebuje zupełnie czego innego. Przede wszystkim chce zwentylować emocje, wypłakać strach, a potem przeanalizować setki scenariuszy, zwykle tych najgorszych, które mogłyby się zdarzyć. Konsekwentnie wraca do analizowania spotkań z lekarzem, zamartwia się badaniami, zastanawianiem się „co by było gdyby”. Kobieta zwykle czuje się bezpieczniej kiedy ma w głowie ułożony jakiś plan działania na każdą okoliczność. Wtedy łatwiej jej funkcjonować.
Kiedy oboje uświadomią sobie, że tak naprawdę każde na swój sposób przeżywa ten sam problem nie robiąc niczego przeciwko sobie przede wszystkim mogą łatwiej wzajemnie się zrozumieć, ale także dać to, co potrzebne drugiej stronie. Do tego jednak potrzebna jest przede wszystkim szczera rozmowa.
Słowa, które mogą zabrzmieć znajomo
Myśl o niepłodności przenika do każdej sekundy Twojego życia. Testy ciążowe z uporczywą tylko jedną kreską zdają się piętrzyć i tworzyć mur odgradzający Cię od całej radości tego świata. Masz poczucie, że utknęłaś. Twoje ciało staje się Twoją obsesją. Stale skupiasz się na jego reakcjach, wyczekujesz sygnałów okresów płodności i – oczywiście! – ciąży. Odwiedzasz ginekologa, endokrynologa, poddajesz się medycznym zabiegom i farmakoterapii. Twoja dusza cierpi, ale wydaje Ci się, że podczas leczenia niepłodności wsparcie psychoterapeutyczne byłoby zbędną fanaberią.
Trudniej o jednak jaskrawszy przykład sprzężenia zwrotnego między ciałem a umysłem niż w przypadku terapii niepłodności. Skorzystanie z profesjonalnej psychologicznej pomocy – doradztwa, warsztatów, psychoterapii – może okazać się kluczowe dla odzyskania życiowej harmonii, naprawienia relacji z partnerem, odzyskania radości życia. Badania Alice Domar, badaczki zagadnień niepłodności pokazują ponadto, że wsparcie takie zwiększa znacząco prawdopodobieństwo zajścia w ciążę i szczęśliwego jej donoszenia.
Dlaczego nie powinnyśmy skakać na bungee próbujac zajść w ciążę?
Stresujące wydarzenia pociągają za sobą wydzielenie się w naszym organizmie „hormonu stresu“, czyli kortyzolu i enzymu alfa-amylazy. Zbyt wysokie stężenie tego ostatniego zmniejsza prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Naukowcy z Uniwersytetu w Oksfordzie przebadali 247 zdrowych kobiet starających się zajść w ciążę. Kobiety, w których ślinie stwierdzono najwyższe stężenia alfa-amylazy miały o 12% mniejsze prawdopodobieństwo zajścia w ciążę niż kobiety z najniższymi stężeniami tego enzymu.
Analogicznego związku nie wykazały badania nad kortyzolem. To bardzo ciekawe, bo to kortyzol jest reakcją organizmu na stres chroniczny, długotrwały, alfa-amylaza pojawia się zaś w naszej krwi w odpowiedzi na presję krótkotrwałą i towarzyszący jej wyrzut adrenaliny1. Według opisanych badań długotrwały stres w miejscu pracy nie powinien obniżać zatem znacząco płodności. Na drodze ku szczęśliwemu poczęciu stać zaś mogą m.in. sporty ekstremalne i jednorazowe traumatyczne przeżycia (np. śmierć bliskiej osoby).
Pamiętajmy jednak, że wysokie stężenie kortyzolu wpłynąć może na obniżenie popędu płciowego, co w oczywisty sposób pośrednio może zaważyć na efektach starań o poczęcie dziecka. Naukowcy odkryli też związek między stresem, zaburzeniami lękowymi i depresją a gorszymi wynikami zapłodnienia pozaustrojowego.
Depresyjne koło zamachowe niepłodności
Gdy umysł zalewają negatywne myśli i uczucia, od razu reaguje na to ciało. Wystarczy samo wspomnienie porannej kłótni z partnerem, by serce zaczęło nam szybciej bić, mięśnie karku napięły się bezwiednie, zęby zacisnęły. Podobnie jest w przypadku niepłodności, już sama myśl o niej (zwłaszcza jeśli uporczywie powraca) powodować może bardzo silne emocjonalne reakcje na poziomie naszego ciała (łzy, płytki oddech, ból głowy itp.). Czujemy się coraz gorzej, a dla naszego umysłu to sygnał, że jest nam źle. Nie możemy zajść w ciążę > zadręczamy się myślami > nasze ciało cierpi > im bardziej cierpi, tym bardziej nam źle... i tu koło się zamyka, koło najczęściej prowadzące do depresji lub innych zaburzeń nastroju.
W badaniu obejmującym 200 par zamierzających poddać się zabiegowi in vitro, 48% kobiet wskazało zmagania z niepłodnością jako najbardziej przygnębiające doświadczenie w ich życiu2. Spójne jest to z wynikami otrzymanymi przez Alice Domar, które wykazały, że kobiety doświadczające niepłodności odczuwają depresję porównywalną do stopnia, w jakim doświadczają jej osoby chore na nieuleczalne choroby. Powyższe wyniki pokazują, że zagadnienia płodności stoją często w centrum kobiecego funkcjonowania psychicznego.
Ponad 20% kobiet poddających się zabiegowi in vitro cierpi na depresję. Powszechnie (i potocznie) uważa się, że odpowiada za to terapia hormonalna towarzysząca temu zabiegowi. Według doktor Miki Blocha z Uniwersytetu w Tel Avivie, bardziej prawdopodobny wpływ na depresję mają wcześniejsze lęki kobiet związane z leczeniem niepłodności niż sama ekspozycja na hormony. Tak jakby nasz umysł, zmęczony długotrwałym cierpieniem emocjonalnym i paraliżująca niepewnością, wraz z dokonaniem zabiegu in vitro nie miał już zasobów, by walczyć dalej3.
Długość bezskutecznych starań o dziecko przyczynia się do intensyfikacji uczuć depresyjnych. W badaniach przeprowadzonych Domar najintensywniej doświadczały depresji kobiety, które próbowały zajść w ciążę co najmniej 2-3 lata. Domar wyjaśnia to następująco: To ma sens z punktu widzenia klinicznego. Pierwszy rok kobiety te próbowały zajść w ciążę bez pomocy lekarzy. Drugiego roku odwiedziły lekarza, mając nadzieję, że jego wsparcie pomoże im w ich staraniach. Ale po kolejnym takim roku zaczynały myśleć, że już nic nie pomoże. A to może być bardzo przygnębiające.
Czy chroniczny smutek zmniejsza szansę na zajście w ciążę?
Niepłodność może przyczynić się do depresji, to nie ulega wątpliwości. Czy możliwy jest związek odwrotny? Poniżej dwa ważne wyniki badań:
Kobiety, które doświadczyły w przeszłości objawów depresji, 2 razy częściej - niż kobiety, które nigdy depresji nie doświadczyły - zmagały się z niepłodnością;
U kobiet, które przed zabiegiem in vitro, doświadczyły przynajmniej jednego wcześniejszego niepowodzenia związanego z tą metodą i które zmagały się z depresją przed zabiegiem, procent ciąż wynosił jedynie 13 (u kobiet bez symptomów depresyjnych było to 29%).
Domar nie wskazuje jednak na występowanie zero-jedynkowego związku pomiędzy depresją a niepłodnością. Mówi ona jedynie o tym, że może ona obniżać jakość komórek jajowych, obniżać i/lub destabilizować poziom potrzebnych hormonów czy sabotować kobiecy układ odpornościowy. A każdy z tych czynników może w potężny sposób stanąć na drodze do upragnionej ciąży.
Oby HSG doszło wreszcie do skutku.Może w końcu z tych bakterii się wyleczę i będziemy mogli wreszcie podejść do sprawdzenia tej drożności.A swoją drogą - kurde jak można mieć bakterie i nawet nie mieć żadnych objawów ? Zawsze jak miałam jakąś infekcję, to swędziało, piekło.A tu nic.
Gdybym wiedziała,co dalej...
Smutno mi Boże...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2016, 08:14
Wczoraj zaczęłam przechodzić kryzys...zaczęłam się zastanawiać co z pracą - ile jeszcze mam w niej siedzieć.Zbliża się 3 rok, jak już tu pracuję - zaraz będę miała 3 miesięczny okres wypowiedzenia, a nie miesięczny.Kasa na prywatne wizyty, badania, leki też by się przydała... Może trzeba by było ją zmienić, a dopiero potem wznowić starania...z drugiej strony żal mi tych 9 miesięcy obserwacji, badań, leczenia i wyczekiwania. Czuję,że sytuacja zaczyna mnie przerastać. Czemu te starania są takie dołujące ? Dlaczego muszę tyle czekać...Wyluzowałam już i nie płaczę, nie wkurzam się na stan rzeczy - po prostu jest mi mega smutno - zdołowana jestem...Ile jeszcze ? Boże, proszę ześlij nam wspólne dzieciątko...Czekamy, Siostra na niego czeka...Ufam Ci.
Załamałam się trochę z moim Mężem...znów nici ze starań na poważnie.Znów czekanie na branie antybiotyku (inny lekarz kazał mi brać dopochwowo probiotyki po zakończonej antybiotykoterapii, o czym wcześniejszy lekarz nie wspomniał..). Także jeśli w końcu się wyleczę,powtórzę wymaz i będzie ok, to może w końcu się uda podejść do tego HSG.
Wczoraj w końcu się przełamałam i wysłałam swoje CV na ofertę, która mnie interesowała. Sama nie wiem czy zawiesić starania, czy nie - zobaczymy się w ogóle odezwą. Z jednej strony chciałabym w końcu zmienić pracę, a z drugiej nie chcę zaprzepaścić 10 miesięcy starań...Jakie to wszystko trudne.Chcę być kolejny raz mamą, ale widzę,że choćbym miała na głowie stanąć, to i tak nie wychodzi ;(
- 1 cykl po drugiej histeroskopii, usuniecie 1cm polipa
- od miesiaca bralam Thorne Prenatal (1mg methylowego kwasu foliowego, 200mcg B12 + dodatkowo 300mcg w kroplach)
- od miesiaca TMG na poprawe DNA komorek jajowych
- od 6 tygodni aspiryne 75
- maz od 3/4 miesiecy bierze Fertilsan M
- od miesiaca tez biore Probiotic
W pt bądź poniedziałek wyniki pływaków Męża.
Mój Promyczek się pochorował...wczoraj dzwonili do mnie ze szkoły i musiałam pojechać po Niunię moją Kochaną. Była rozpalona !Prawie 39 stopni, tak wirus załatwił 9-cioro dzieci w klasie. Wczoraj przespała calutki dzień z przerwą na film i znów przy nim przysypiała.Bledziutka jest przeokropnie.Wczoraj Mama u nas została na noc, by zająć się nią w ciągu dnia. Do Brata Męża na urodziny Młodej nie jedziemy ze względu na chorego Promyczka. Zaraz święta a ja żadnych prezentów nie mam...masakra... ;/
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2016, 06:24
Dziś rano robiłam test ciążowy - oczywiście negatywny....fakt,że wg owu jest 10 dni po owulacji, ale temp na razie jest wysoko i nie spada, więc test wykonam w dniu spodziewanej miesiączki.
A i coś dziwnego - od dwóch dni (dziś jeszcze nie sprawdzałam), mam prawie pozytywny test owulacyjny, więc pewnie znów coś się posypało w gospodarce hormonalnej...
Jestem dziwnie spokojna - nie ryczałam, może tylko się wkurzam, że tyle to trwa.
Matko czego się nie robi zajść w ciąż - paranoja ;P człowiek wątrobę sobie wcześniej rozwali, ale chce się nacieszyć potomstwem. Zobaczysz - musi zostać nam to wynagrodzone ! =] Musi się udać, w końcu już raz się udało !