X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Starania o pierwsze dziecko po 30stce.
Dodaj do ulubionych
1 2 3

7 listopada 2016, 20:38

23 dzień cyklu/8 dpo
Jakoś tak czas sobie leci. Jesień na dobre się rozgościła a wraz z nią zmęczenie, zniechęcenie, zrezygnowanie. Mamy 8 dzień po owulacji, jakoś wszelka nadzieja ze mnie wyparowała, czuję, że znowu się nie udało. Cóż, za tydzień ten cykl się skończy, zacznie się następny, a potem następny i następny. Przyjdą mikołajki, potem święta, potem sylwester i nowy rok. Potem kolejne święta, majówka, lato i znowu jesień. A my dalej będziemy tkwić w tym samym miejscu.

Witaj kolejna strono pamiętnika...

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2016, 20:37

10 listopada 2016, 19:34

26 dzień cyklu/ 11 dpo

Umówiłam się do ginekologa. Doszłam do wniosku, że chyba tak potworne samopoczucie zaczynające się tydzień przed terminem okresu nie jest normalne. No bo chyba nie jest, prawda? Generalnie czuję się jakbym ten okres już miała, cała paleta dolegliwości: skurcze macicy, spuchnięte uda, ból krzyża, brzuch jak balon i tak dalej. No i plamienia. Teraz to nie są takie zwykłe brązowe plamienia jak to zwykłam mieć, ale krwawe plamienia. Wygląda to jak czerwona woda, widoczna (póki co) tylko podczas wizyt w toalecie, na wkładce czysto. Tylko tego mi brakowało. Strach odejść dalej od toalety. Może progesteron mam za niski w tej fazie? Ale temperatura się utrzymuje na jakimś tam poziomie, więc nie wiem. Przez to, że pracuję teraz sztywno 8-16 nie mam nawet jak iść na badanie. Pozostaje mi więc czekać, do wizyty pod koniec listopada. Zobaczymy.
W związku z tym wszystkim, moje samopoczucie leży. Leży i kwiczy. A ja razem z nim. Zamiast być teraz na siłowni z mężem, siedzę z dupą pod kocem i marzę tylko o tym żeby zostać tu do końca świata.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 listopada 2016, 19:32

12 listopada 2016, 14:45

28 dzień cyklu/ 13 dpo
Sobota. Niby wolna ale pewnie każda z nas wie jak wygląda wolny dzień. Zawsze znajdzie się coś do roboty. Mąż pojechał dziś z moim tatą na działkę pozabezpieczać wszystko przed zimą więc zostałam sama na włościach ze sprzątaniem, gotowaniem, praniem i innymi czynnościami weekendowymi. W kuchni właśnie kończy się robić bigos, za 20 min pralka kończy prać, więc mam właśnie kilka chwil dla siebie. Także zrobiłam sobie kawę i włączyłam ovufriend. Z tego chaosu, zmęczenia i rozdrażnienia zapomniałam ją posłodzić i tak strasznie nie chce mi się teraz wstać po cukier.. :) potem czeka mnie jeszcze pieczenie kurczaka, rozwieszenie prania, spacer z psem itd itd :) ale jutro- fajrant! nic ni robię. Poza spacerem z psem, bo w taką pogodę jak dziś to przyjemność a nie obowiązek :)
Temperatura dziś spadła. To dobrze. Niech franca w końcu przyjdzie to zacznę nowy cykl i poczuję się lepiej. Wkurza mnie, że mam tak długą fazę lutelaną. 16 dni? Na co mi to. Tym bardziej, że zawsze tydzień przed @ czuję się tragicznie i wiem, że znów się nie udało. Także jeżeli mi się ta faza skróci to tylko się ucieszę. Także @ przyłaź. Jestem gotowa.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2016, 14:49

20 listopada 2016, 16:50

8 dzień cyklu

Kiepski humor mam ostatnio. Martwię się. Wkręciłam sobie, że coś ze mną nie tak, coś czego nie da się wykryć w podstawowych badaniach. Np niedrożne jajowody lub wrogi śluz. I że zanim dojdziemy do tego co jest nie tak, miną kolejne miesiące lub lata. Nie mogę pozbyć się tych natrętnych myśli. W najbliższy czwartek idę do ginekologa. Nie mojego, do ginekologa poleconego przez przyjaciółkę. Zobaczymy co powie jak przedstawię mu moją historię. Potrzebują jakiegoś świeżego spojrzenia na to wszystko. Może mnie uspokoi. A może wręcz odwrotnie. W międzyczasie oczekuję na wyniki badań- LH, FSH, prolaktyna, estradiol, testosteron, TSH, FT3 i FT4. Zrobiłam je, żeby mieć na tą wizytę aktualne wyniki bo poprzednie są ze stycznia czyli niemal sprzed roku. Tyle czasu już minęło :(

22 listopada 2016, 20:17

Od wczoraj się zastanawiam czy nie mam raka jajnika. Powinnam się leczyć. Na głowę.

24 listopada 2016, 09:15

Dziś mam wizytę u nowego/innego ginekologa. Zrobilam w tabeli podsumowanie cykli z ostatniego półtora roku, spisałam wszystkie wyniki badań,wszystkie leki które w tym czasie brałam, zabrałam wypis ze szpitala sprzed roku oraz wyniki badania nasienia męża. Co prwda badanie robił w lutym, myślę więc, że trzeba będzie je powtórzyć. Boję się, że ten lekarz dopatrzy się czegoś co poprzedni przegapił (u mnie lub męża) a co jest łatwe do skorygowania lekami. I wyjdzie na to, że zmarnowaliśmy mnóstwo czasu. Ale nie ma chyba co za wczasu panikować. Odliczam godziny do wizyty.

25 listopada 2016, 19:09

Jestem już po wizycie u nowego/innego ginekologa. Nie wiem nawet od czego zacząć, bo w gabinecie spędziłam ponad godzinę. Lekarz na prawdę miły i serdeczny, a przy tym konkretny i rzeczowy. Dokładnie przeprowadził wywiad i badanie (serio, nikt nigdy tak długo nie przeprowadzał u mnie badania w gabinecie ginekologicznym). Wysłuchał moich obaw i spokojnie wszystko wyjaśniał. Powiedział, że nie widzi niczego niepokojącego w wynikach męża ani moich, ani też niczego niepokojącego nie stwierdził w wywiadzie ani w badaniu. A fakt, że zaszłam w ciążę w listopadzie zeszłego roku, potwierdza tylko, że razem z mężem możemy dziecko spłodzić. Powiedział, że jego zdaniem powinniśmy dać sobie jeszcze chwilę i próbować starać się naturalnie. Bez wspomagania, bez leków, wykresów. Generalnie bez myślenia o tym. Powiedział też - patrząc na moją teczkę z wynikami, wykresami i tabelami- że jego zdaniem jestem zbyt uporządkowana, zbyt "pod kreskę" a to nie pomaga w zachodzeniu w ciążę. Wręcz przeszkadza. Zapytałam go czy może powinnam coś jeszcze przebadać? Np. drożność jajowodów czy śluz. Odparł, że jego zdaniem nie. Z kilku powodów: po pierwsze- w wywiadzie nie stwierdził żeby były podstawy podejrzewać niedrożność jajowodów no i juz raz zaszłam w ciążę, po drugie badanie drożności jajowodów często daje fałszywe wyniki (jeżeli przeprowadzane jest bez znieczulenia- a zazwyczaj jest- ból może powodować, że wszystko się po prostu zaciska i wynik wychodzi fałszywy, że jajowody są niedrożne), po trzecie- jeśli wyjdzie, że są drożne to i tak nadal nie wiem czemu nie ma ciąży, i po czwarte- jeżeli nawet okazałoby się, że jajowody są niedrożne to i tak nie można nic z tym zrobić. Nie ma na to leku. Pozostaje tylko in vitro. A nas- czy zrobię milion badań czy nie, jak każdą inną parę starającą się o dziecko czekają trzy etapy: naturalne starania, inseminacja, in vitro. Nie ma innych rozwiązań. Dlatego jego zdaniem, powinniśmy dać sobie jeszcze czas do wiosny. Na spokojnie. Jeżeli do wiosny nie uda nam się zajść w ciążę, zaczniemy działać w kierunku inseminacji. Bez miliona niepotrzebnych badań, bez wielu godzin spędzonych w gabinetach, bez wydanych gór pieniędzy. To jest po prostu następny krok. Tłumaczył, że bez sensu robić ze mnie stałą bywalczynię gabinetów i przychodni. Że to na pewno nie pomoże.
No i w sumie wyszłam z wizyty nastawiona pozytywnie.

9 grudnia 2016, 14:55

Siedzę w pracy i odliczam minuty do końca. A duuużo ich jeszcze zostało. Roboty już dziś nie ma zbytnio, a siedzieć do 16.00 trzeba. Więc siedzę. I rozmyślam. Całe moje pozytywne nastawienie i postanowienie nie spinania się co cykl poszło w pizdu. Dlaczego? Ano z powodu informacji o kolejnych ciążach. I to dosyć zaawansowanych. Próbuję zrozumiec dlaczego informacje o ciążach innych par tak mnie bola. Tak bardzo psują humor. Przecież to, że ktoś inny spodziewa się dziecka w moim życiu niczego nie zmienia. Nikomu też źle nie życzę. O co więc chodzi? Zazdrość? No trochę na pewno.Poczucie niesprawiedliwości? No też. Ale przecież wiem, że świat nie jest sprawiedliwy.
Mam doła. I w nosie mam całe te święta.

I zaczął mnie boleć brzuch na okres, do którego jeszcze z tydzień. Pewnie w weekend zaczną się plamienia. Chrzanić to wszystko.

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 grudnia 2016, 15:19

11 grudnia 2016, 10:26

I chuj. Krwawe plamienie. Wiadomo co to oznacza. Znowu się nie udało. I znowu dowiaduję się o tym na długo przed końcem cyklu. Kolejny rok zakończony jak poprzedni. Kolejne święta. Inne będą się w wigilię czule głaskać po brzuszku, a ja będę robić dobrą minę przyjmując kolejny raz życzenia o dzieciach.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2016, 10:25

12 grudnia 2016, 15:38

Nie mogę się ogarnąć. Dawno tak bardzo nie przeżywałam nadciągającego okresu. Czy to przez to, że kończę kolejny rok bez ciąży? Czy przez ostatnie informacje o zdrowych, zaawansowanych, szybkich ciążach w otoczeniu bliższym i dalszym? Pewnie jedno i drugie.
Jest mi strasznie źle, smutno. Czuję się potwornie i najchętniej cały czas bym płakała. Jak sobie z tym poradzić..?

14 grudnia 2016, 18:24

1 dzień cyklu
Nowy cykl- nowe nadzieje, nowe szanse. Haha, taaa, jaaasne...

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2016, 18:21

16 grudnia 2016, 14:55

Dziewczyny, mam do Was takie pytanie w klimacie przedświątecznym:
Otóż, wiadomo wszem i wobec, że jak jest się w ciąży to pewnych produktów spożywczych powinno się unikać na wszelki wypadek, np surowego mięsa, surowych czy wędzonych ryb. Powiedzcie, czy unikacie tego również podczas starań? Niby można sobie czasem czegoś odmówić, ale jak starania trwają już półtora roku i nie wiadomo ile jeszcze potrwają i czy w ogóle kiedykolwiek zakończą się sukcesem, to co? Odmawiać sobie latami śledzia czy łososia? Idą święta, na stole staną śledzie w kilku pysznych wersjach, a ja mam nie jeść bo "a nóż się w tym cyklu uda"?
Powiem Wam, że takie wyrzeczenia przy bezowocnych staraniach wywołują u mnie frustrację :( będąc w ciąży to co innego- wiesz, że czemuś te wyrzeczenia służą, a tak to tylko denerwują.
Poza tym, kobiety (w tym moja mama) kiedyś hurtowo objadały się w ciąży śledziami i jakoś masowych dramatów z tego nie było.

Co sądzicie? Nie dać się zwariować czy na wszelki wypadek odmawiać sobie czegoś, na co ma się masakryczną ochotę?

Ps. Powiem Wam jeszcze, że jak ostatnio miałam te kilka cykli przerwy w staraniach, to hurtowo zajadałam się wędzonymi kurczakami, serami, wędlinami, wędzoną i surową rybą. Jak mieliśmy wrócić do starań to w odpowiednim momencie poszłam wykonać badanie w kierunku Listerii (bo o nią tu się rozchodzi) i....nic. Jakoś się jej nie nabawiłam :)

23 grudnia 2016, 14:53

Święta co raz bliżej. Właściwie tuż za rogiem. Sporo pracy jescze dziś nas czeka. Chociaż chyba gorsze od przygotowywania mieszkania na jutrzejszych gości jest przygotowanie się do tego wszystkiego psychicznie. Ale nie ma wyjscia- trzeba wziąć się w garść i starać się cieszyć z tego co jest. No i starać się nie zwariować, a to bardzo prawdopodobne mając jutro do pomocy jednocześnie mamę i teściową w jednej malutkiej kuchni :P będzie wesoło, nie ma co:)

28 grudnia 2016, 12:40

15 dzień cyklu

Jakoś dziwnie. Czyżby owulacja już była? Tak bezobjawowo? Poza skokiem temperatury nic na nią nie wskazywało. Może ten skok był zafałszowany przez lekkie przeziębienie? Jedyne co mogłabym podporządkować pod objawy owulacji to zwiększona ochota na zbliżenia. A tak to nic. Dziwne strasznie, z reguły mam pełno objawów zapowiadających owulację z kilkudniowym wyprzedzeniem.

8 stycznia 2017, 11:49

Wczoraj wieczorem mocno bolały mnie piersi. Były "gorące". Fajne uczucie. Daje nadzieję. Choć pewnie skończy się jak zawsze.

8 stycznia 2017, 11:50

Wczoraj wieczorem mocno bolały mnie piersi. Były "gorące". Fajne uczucie. Daje nadzieję. Choć pewnie skończy się jak zawsze.

10 stycznia 2017, 22:37

Piersi dziś czuję. W pracy po południu nawet dosyć mocno. Ale nie są ciężkie czy opuchnięte. Krzyż boli, zmęczenie trzyma. Co do brzucha to macica ciągnie. Ale dziś obyło się bez nospy. Wczoraj poszły dwie.

12 stycznia 2017, 22:07

Miałam właśnie zrobić pełen negatywnych emocji wpis o tym, że mam już tego dosyć, że wyć mi się chce na myśl o kolejnym okresie, o tym, że mam ochotę pierd...nąć to wszystko w cholerę. Ale nawet nie chce mi się pisać. Nie mam już siły.

25 stycznia 2017, 13:01

Ciąża rozpoczęta 14 grudnia 2016
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2 3