Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
23 dzień cyklu/8 dpo
Jakoś tak czas sobie leci. Jesień na dobre się rozgościła a wraz z nią zmęczenie, zniechęcenie, zrezygnowanie. Mamy 8 dzień po owulacji, jakoś wszelka nadzieja ze mnie wyparowała, czuję, że znowu się nie udało. Cóż, za tydzień ten cykl się skończy, zacznie się następny, a potem następny i następny. Przyjdą mikołajki, potem święta, potem sylwester i nowy rok. Potem kolejne święta, majówka, lato i znowu jesień. A my dalej będziemy tkwić w tym samym miejscu.
Witaj kolejna strono pamiętnika...
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2016, 20:37
Czytam to co piszesz i stwierdzam, że za bardzo się angażujesz. Nie zrozum mnie źle ale wyluzuj trochę. Nie myśl tyle tylko cały czas działaj. Nie planuj tylko kochaj się z mężem bez myśli "czy się uda?'. Wróć do miejsca kiedy się poznawaliście. Na pewno było cudownie :) Spróbuj myśleć chociaż przez jeden miesiąc tak jak było to na początku Waszej znajomości. Wtedy nie wiedziałaś co będzie i nic nie planowałaś. Zrób tak teraz a może akurat los się do Ciebie uśmiechnie :) Życzę Ci z całych sił w końcu upragnionej ciąży i szczęśliwego rozwiązania!!! Ja wierzę, że będzie dobrze.
Jestem raczej wyluzowana :) a już na pewno bardziej niż na początku starań- półtora roku temu. Mam trochę więcej pokory do tego wszystkiego. Nie powiem, że w ogóle nie myślę o dziecku, bo bym skłamała, ale nie przesłania mi każdego dnia i nie jest jedynym powodem zbliżeń z mężem :) mój emocjonalny dramat zaczyna się dopiero wraz z potwornie złym samopoczuciem, które zaczyna mi się na tydzień przed okresem. Bo trudno być radosnym i optymistycznym, kiedy tyle dni z rzędu czuję się tak źle.
Ja to doskonale rozumiem, i wiem jak to jest kiedy człowiek czegoś bardzo pragnie i znowu tego nie ma. Ciężko jest wyluzować czy nie angażować się kiedy już było tak blisko i się to straciło.Trzymam kciuki, buziaki :*
Umówiłam się do ginekologa. Doszłam do wniosku, że chyba tak potworne samopoczucie zaczynające się tydzień przed terminem okresu nie jest normalne. No bo chyba nie jest, prawda? Generalnie czuję się jakbym ten okres już miała, cała paleta dolegliwości: skurcze macicy, spuchnięte uda, ból krzyża, brzuch jak balon i tak dalej. No i plamienia. Teraz to nie są takie zwykłe brązowe plamienia jak to zwykłam mieć, ale krwawe plamienia. Wygląda to jak czerwona woda, widoczna (póki co) tylko podczas wizyt w toalecie, na wkładce czysto. Tylko tego mi brakowało. Strach odejść dalej od toalety. Może progesteron mam za niski w tej fazie? Ale temperatura się utrzymuje na jakimś tam poziomie, więc nie wiem. Przez to, że pracuję teraz sztywno 8-16 nie mam nawet jak iść na badanie. Pozostaje mi więc czekać, do wizyty pod koniec listopada. Zobaczymy.
W związku z tym wszystkim, moje samopoczucie leży. Leży i kwiczy. A ja razem z nim. Zamiast być teraz na siłowni z mężem, siedzę z dupą pod kocem i marzę tylko o tym żeby zostać tu do końca świata.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 listopada 2016, 19:32
Hej,
czytam Ciebie i tak jakbym widziała siebie. Niestety także poroniłam i w chwili obecnej ponowne starania i strach czy się uda, a jak się uda to czy znowu nie będzie to samo.
Trzymam kciuki i mam ogromną nadzieję, że i u nas w końcu nastąpi ta upragniona radość.
Witaj :) także trzymam kciuki za sukces nas wszystkich :) Co do badań, to po poronieniu robiłam badania na tarczycę, lh i fsh, prolaktynę i przeciwciała antykardiolipinowe. Wszystko było w porządku. Teraz zastanawiam się ponownie nad tymi badaniami. Plus progesteron w drugiej fazie cyklu. I nie wiem co jeszcze. Mam nadz, że ginekolog na wizycie mi coś jeszcze podpowie. Ale też z częścią wyników chcę już iść na tą wizytę. Także zrobię je w nowym cyklu. A Ty jakie masz badania za sobą? :)
To tak jak ja, z tym że ja nie miałam robionych przeciwciał antykardiolipinowych, teraz dostałam skierowanie od nowego gin bo zmieniłam na nowego. U mnie problem wyskoczył z tarczycą niestety :(ale przynajmniej znam wroga.
Przyjmujesz już jakieś leki na tarczycę? Czy razem z nowym ginekologiem wdrażasz nowy plan leczenia? Z ciekawości- dlaczego zmieniłaś ginekologa? Ja się swojego trzymam już wiele lat i niby wszystko jest w porządku, ale kusi mnie czasem żeby zasięgnąć opinii innego lekarza. Boję się, że może ten coś przegapia..
Zmieniłam Gin bo uważam, że olała moje wyniki. Badania tarczycy robiłam jeszcze przed zajściem w ciążę, widziała je poprzednia gin. TSH i FT3 miałam w normie. FT4 co prawda mieściło się w widełkach, ale było niskie. Myślę, że jako lekarz powinna to wiedzieć.Po pornieniu zrobiłam raz jeszcze badanie tarczycy i trafiłam do endo. Po przejrzeniu badań stwierdziła, że leczenie powinnam mieć wdrożone już przed ciążą. Także nawet się nie zastanawiałam...Nowy gin przejrzał badania i dorzucił jeszcze te przeciwciała. Poza lekami na tarczyce mam zalecone suplementacje wit D3.
28 dzień cyklu/ 13 dpo
Sobota. Niby wolna ale pewnie każda z nas wie jak wygląda wolny dzień. Zawsze znajdzie się coś do roboty. Mąż pojechał dziś z moim tatą na działkę pozabezpieczać wszystko przed zimą więc zostałam sama na włościach ze sprzątaniem, gotowaniem, praniem i innymi czynnościami weekendowymi. W kuchni właśnie kończy się robić bigos, za 20 min pralka kończy prać, więc mam właśnie kilka chwil dla siebie. Także zrobiłam sobie kawę i włączyłam ovufriend. Z tego chaosu, zmęczenia i rozdrażnienia zapomniałam ją posłodzić i tak strasznie nie chce mi się teraz wstać po cukier.. potem czeka mnie jeszcze pieczenie kurczaka, rozwieszenie prania, spacer z psem itd itd ale jutro- fajrant! nic ni robię. Poza spacerem z psem, bo w taką pogodę jak dziś to przyjemność a nie obowiązek
Temperatura dziś spadła. To dobrze. Niech franca w końcu przyjdzie to zacznę nowy cykl i poczuję się lepiej. Wkurza mnie, że mam tak długą fazę lutelaną. 16 dni? Na co mi to. Tym bardziej, że zawsze tydzień przed @ czuję się tragicznie i wiem, że znów się nie udało. Także jeżeli mi się ta faza skróci to tylko się ucieszę. Także @ przyłaź. Jestem gotowa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2016, 14:49
Kiepski humor mam ostatnio. Martwię się. Wkręciłam sobie, że coś ze mną nie tak, coś czego nie da się wykryć w podstawowych badaniach. Np niedrożne jajowody lub wrogi śluz. I że zanim dojdziemy do tego co jest nie tak, miną kolejne miesiące lub lata. Nie mogę pozbyć się tych natrętnych myśli. W najbliższy czwartek idę do ginekologa. Nie mojego, do ginekologa poleconego przez przyjaciółkę. Zobaczymy co powie jak przedstawię mu moją historię. Potrzebują jakiegoś świeżego spojrzenia na to wszystko. Może mnie uspokoi. A może wręcz odwrotnie. W międzyczasie oczekuję na wyniki badań- LH, FSH, prolaktyna, estradiol, testosteron, TSH, FT3 i FT4. Zrobiłam je, żeby mieć na tą wizytę aktualne wyniki bo poprzednie są ze stycznia czyli niemal sprzed roku. Tyle czasu już minęło
Dziś mam wizytę u nowego/innego ginekologa. Zrobilam w tabeli podsumowanie cykli z ostatniego półtora roku, spisałam wszystkie wyniki badań,wszystkie leki które w tym czasie brałam, zabrałam wypis ze szpitala sprzed roku oraz wyniki badania nasienia męża. Co prwda badanie robił w lutym, myślę więc, że trzeba będzie je powtórzyć. Boję się, że ten lekarz dopatrzy się czegoś co poprzedni przegapił (u mnie lub męża) a co jest łatwe do skorygowania lekami. I wyjdzie na to, że zmarnowaliśmy mnóstwo czasu. Ale nie ma chyba co za wczasu panikować. Odliczam godziny do wizyty.
Jestem już po wizycie u nowego/innego ginekologa. Nie wiem nawet od czego zacząć, bo w gabinecie spędziłam ponad godzinę. Lekarz na prawdę miły i serdeczny, a przy tym konkretny i rzeczowy. Dokładnie przeprowadził wywiad i badanie (serio, nikt nigdy tak długo nie przeprowadzał u mnie badania w gabinecie ginekologicznym). Wysłuchał moich obaw i spokojnie wszystko wyjaśniał. Powiedział, że nie widzi niczego niepokojącego w wynikach męża ani moich, ani też niczego niepokojącego nie stwierdził w wywiadzie ani w badaniu. A fakt, że zaszłam w ciążę w listopadzie zeszłego roku, potwierdza tylko, że razem z mężem możemy dziecko spłodzić. Powiedział, że jego zdaniem powinniśmy dać sobie jeszcze chwilę i próbować starać się naturalnie. Bez wspomagania, bez leków, wykresów. Generalnie bez myślenia o tym. Powiedział też - patrząc na moją teczkę z wynikami, wykresami i tabelami- że jego zdaniem jestem zbyt uporządkowana, zbyt "pod kreskę" a to nie pomaga w zachodzeniu w ciążę. Wręcz przeszkadza. Zapytałam go czy może powinnam coś jeszcze przebadać? Np. drożność jajowodów czy śluz. Odparł, że jego zdaniem nie. Z kilku powodów: po pierwsze- w wywiadzie nie stwierdził żeby były podstawy podejrzewać niedrożność jajowodów no i juz raz zaszłam w ciążę, po drugie badanie drożności jajowodów często daje fałszywe wyniki (jeżeli przeprowadzane jest bez znieczulenia- a zazwyczaj jest- ból może powodować, że wszystko się po prostu zaciska i wynik wychodzi fałszywy, że jajowody są niedrożne), po trzecie- jeśli wyjdzie, że są drożne to i tak nadal nie wiem czemu nie ma ciąży, i po czwarte- jeżeli nawet okazałoby się, że jajowody są niedrożne to i tak nie można nic z tym zrobić. Nie ma na to leku. Pozostaje tylko in vitro. A nas- czy zrobię milion badań czy nie, jak każdą inną parę starającą się o dziecko czekają trzy etapy: naturalne starania, inseminacja, in vitro. Nie ma innych rozwiązań. Dlatego jego zdaniem, powinniśmy dać sobie jeszcze czas do wiosny. Na spokojnie. Jeżeli do wiosny nie uda nam się zajść w ciążę, zaczniemy działać w kierunku inseminacji. Bez miliona niepotrzebnych badań, bez wielu godzin spędzonych w gabinetach, bez wydanych gór pieniędzy. To jest po prostu następny krok. Tłumaczył, że bez sensu robić ze mnie stałą bywalczynię gabinetów i przychodni. Że to na pewno nie pomoże.
No i w sumie wyszłam z wizyty nastawiona pozytywnie.
Czasem zmiany robią dobrze, bo człowiek może się psychicznie lepiej nastawić. Ciesze się ze z badaniami ok. Powodzenia, Może już na święta? Fajnie by było
Dobrze spojrzeć na świeżo czasem na to wszystko. No pewnie, że byłoby cudownie gdyby na święta się udało, ale póki co to owulacja robi sobie ze mnie jakies żarty-miała być a nie ma, zapowiada się a przyjść nie może :/ jak tak dalej pójdzie to nie skończę tego cyklu do nowego roku :/
Wydaje mi się ze trafiłaś na dobrego lekarza który nie naciaga Cię na drogie badania...może faktycznie trzeba sobie dac jeszcze trochę czasu a później dopiero w razie czego podjąć następne kroki. Trzymam kciuki za Ciebie;)
Siedzę w pracy i odliczam minuty do końca. A duuużo ich jeszcze zostało. Roboty już dziś nie ma zbytnio, a siedzieć do 16.00 trzeba. Więc siedzę. I rozmyślam. Całe moje pozytywne nastawienie i postanowienie nie spinania się co cykl poszło w pizdu. Dlaczego? Ano z powodu informacji o kolejnych ciążach. I to dosyć zaawansowanych. Próbuję zrozumiec dlaczego informacje o ciążach innych par tak mnie bola. Tak bardzo psują humor. Przecież to, że ktoś inny spodziewa się dziecka w moim życiu niczego nie zmienia. Nikomu też źle nie życzę. O co więc chodzi? Zazdrość? No trochę na pewno.Poczucie niesprawiedliwości? No też. Ale przecież wiem, że świat nie jest sprawiedliwy.
Mam doła. I w nosie mam całe te święta.
I zaczął mnie boleć brzuch na okres, do którego jeszcze z tydzień. Pewnie w weekend zaczną się plamienia. Chrzanić to wszystko.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 grudnia 2016, 15:19
I chuj. Krwawe plamienie. Wiadomo co to oznacza. Znowu się nie udało. I znowu dowiaduję się o tym na długo przed końcem cyklu. Kolejny rok zakończony jak poprzedni. Kolejne święta. Inne będą się w wigilię czule głaskać po brzuszku, a ja będę robić dobrą minę przyjmując kolejny raz życzenia o dzieciach.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2016, 10:25
Nie martw się kochana. Nie tylko Ty będziesz w te święta bez dziecka. Wiele osób ma ten sam problem, też nie może zajść. Nie ma co się zalamywac. Jest kolejny cykl kolejna szansa. Wiem że łatwo to się mówi. Ja sama mam siły z tego powodu , ale nic nie da się zrobić. Natura jest madrzejsza od nas.
Nie martw się kochana. Nie tylko Ty będziesz w te święta bez dziecka. Wiele osób ma ten sam problem, też nie może zajść. Nie ma co się zalamywac. Jest kolejny cykl kolejna szansa. Wiem że łatwo to się mówi. Ja sama mam siły z tego powodu , ale nic nie da się zrobić. Natura jest madrzejsza od nas.
Masz rację- dla wielu kobiet nie będą to wymarzone święta. A biorąc pod uwagę, że innym przychodzi to bez najmniejszego problemu lub wręcz pomimo tego, że wcale się o ciążę nie starają, wobec nas wszystkich jest to po prostu cholernie nie fair :(
Nie mogę się ogarnąć. Dawno tak bardzo nie przeżywałam nadciągającego okresu. Czy to przez to, że kończę kolejny rok bez ciąży? Czy przez ostatnie informacje o zdrowych, zaawansowanych, szybkich ciążach w otoczeniu bliższym i dalszym? Pewnie jedno i drugie.
Jest mi strasznie źle, smutno. Czuję się potwornie i najchętniej cały czas bym płakała. Jak sobie z tym poradzić..?
Trzymaj się kobieto;* tak jak TY myślałam, że te święta będą TYMI, no ale jak widać nie.. łącze się z Tobą w sfrustrowaniu tez bym kogoś walnęła ze złości, damy rade walczyć dalej, musimy dać!! Trzeba wziąć się w garść! Kolejny cykl i kolejna szansa, w końcu się uda, musi!
Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić bo mam dokładnie ten sam problem i ogromnego doła,nawet zbliżające się święta mnie doluja bo przecież nie tak miały wyglądać w tym roku...
Dziewczyny, bardzo, bardzo Wam dziękuję za ciepłe słowa : * na prawdę dużo to dla mnie znaczy :)
Zuzaczu- musimy przetrwać, dać sobie z tym jakoś radę. Łatwo pewnie nie będzie, ale na szczęście mamy takie miejsce, gdzie możemy się wygadać i wzajemnie wspierać :)
Dziewczyny, mam do Was takie pytanie w klimacie przedświątecznym:
Otóż, wiadomo wszem i wobec, że jak jest się w ciąży to pewnych produktów spożywczych powinno się unikać na wszelki wypadek, np surowego mięsa, surowych czy wędzonych ryb. Powiedzcie, czy unikacie tego również podczas starań? Niby można sobie czasem czegoś odmówić, ale jak starania trwają już półtora roku i nie wiadomo ile jeszcze potrwają i czy w ogóle kiedykolwiek zakończą się sukcesem, to co? Odmawiać sobie latami śledzia czy łososia? Idą święta, na stole staną śledzie w kilku pysznych wersjach, a ja mam nie jeść bo "a nóż się w tym cyklu uda"?
Powiem Wam, że takie wyrzeczenia przy bezowocnych staraniach wywołują u mnie frustrację będąc w ciąży to co innego- wiesz, że czemuś te wyrzeczenia służą, a tak to tylko denerwują.
Poza tym, kobiety (w tym moja mama) kiedyś hurtowo objadały się w ciąży śledziami i jakoś masowych dramatów z tego nie było.
Co sądzicie? Nie dać się zwariować czy na wszelki wypadek odmawiać sobie czegoś, na co ma się masakryczną ochotę?
Ps. Powiem Wam jeszcze, że jak ostatnio miałam te kilka cykli przerwy w staraniach, to hurtowo zajadałam się wędzonymi kurczakami, serami, wędlinami, wędzoną i surową rybą. Jak mieliśmy wrócić do starań to w odpowiednim momencie poszłam wykonać badanie w kierunku Listerii (bo o nią tu się rozchodzi) i....nic. Jakoś się jej nie nabawiłam
Nie dać się zwariować i jeść to, na co ma się ochotę :) w całym tym stresie trzeba mieć coś z życia, np. takie właśnie śledziki ;) takie jest moje zdanie :)
Zgadzam sie z Ewa. Ja tez jem to, na co mam ochote. Jak mnie najdzie to wypijam tez kieliszek wina. Starania same w sobie i sytuacja, w ktorej sie znajdujemy sa stresujace, a jesli dojda do tego wyrzeczenia i obsesyjne mysli z cyklu nie zjem tej surowej marchewki bo nabawie sie toksoplazmozy, to wg mnie zycie stanie sie jednym pasmem niepokoju. Wychodze z zalozenia, ze we wszystkim trzeba znac umiar - i w obzarstwie i w paranoicznej diecie. Inaczej zwariujemy, a to na pewno nie pomoze nam zajsc w ciaze.
Przy staraniach przeszkadzają nietolerancje pokarmowe :) Przy przedłużających się niepowodzeniach warto zrobić testy. Bez nich się nie dowiesz co konkretnie Ci szkodzi. Na pewno nie warto wystrzegać się wszystkiego w ciemno (choć podobno wszyscy słabo tolerujemy pszenicę, mleko i drożdże, a kurczaki kupowane w sklepach mięsnych same w sobie są środkami antykoncepcyjnymi).
Myślę ze nie ma co przesadzać i unikać wszystkiego ale też jak ze wszystkim trzeba mieć umiar;) więc może jak się lubi takie niebezpiecznie rzeczy to po prostu jeść ich trochę mniej;P ja na szczęście nie mam takiego problemu bo wszystko co wymienilas to nie moje smaki hehe
Mam koleżankę, która zna się bardzo dobrze na zdrowym żywieniu i od niej wiem, że surowe ryby są najzdrowszymi rybami... Kiedy ryby gotujesz, smażysz itd. tracą wszystkie swoje właściwości.
Święta co raz bliżej. Właściwie tuż za rogiem. Sporo pracy jescze dziś nas czeka. Chociaż chyba gorsze od przygotowywania mieszkania na jutrzejszych gości jest przygotowanie się do tego wszystkiego psychicznie. Ale nie ma wyjscia- trzeba wziąć się w garść i starać się cieszyć z tego co jest. No i starać się nie zwariować, a to bardzo prawdopodobne mając jutro do pomocy jednocześnie mamę i teściową w jednej malutkiej kuchni będzie wesoło, nie ma co:)
Jakoś dziwnie. Czyżby owulacja już była? Tak bezobjawowo? Poza skokiem temperatury nic na nią nie wskazywało. Może ten skok był zafałszowany przez lekkie przeziębienie? Jedyne co mogłabym podporządkować pod objawy owulacji to zwiększona ochota na zbliżenia. A tak to nic. Dziwne strasznie, z reguły mam pełno objawów zapowiadających owulację z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Piersi dziś czuję. W pracy po południu nawet dosyć mocno. Ale nie są ciężkie czy opuchnięte. Krzyż boli, zmęczenie trzyma. Co do brzucha to macica ciągnie. Ale dziś obyło się bez nospy. Wczoraj poszły dwie.
Miałam właśnie zrobić pełen negatywnych emocji wpis o tym, że mam już tego dosyć, że wyć mi się chce na myśl o kolejnym okresie, o tym, że mam ochotę pierd...nąć to wszystko w cholerę. Ale nawet nie chce mi się pisać. Nie mam już siły.
Dziękuję Zuzaczu, ale powiem szczerze, że co raz mniej w to wierzę. Mam już dosyć złudzeń i rozczarowań. Może należę do tego niewielkiego procenta kobiet, które nigdy nie zajdą w ciążę?
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Czytam to co piszesz i stwierdzam, że za bardzo się angażujesz. Nie zrozum mnie źle ale wyluzuj trochę. Nie myśl tyle tylko cały czas działaj. Nie planuj tylko kochaj się z mężem bez myśli "czy się uda?'. Wróć do miejsca kiedy się poznawaliście. Na pewno było cudownie :) Spróbuj myśleć chociaż przez jeden miesiąc tak jak było to na początku Waszej znajomości. Wtedy nie wiedziałaś co będzie i nic nie planowałaś. Zrób tak teraz a może akurat los się do Ciebie uśmiechnie :) Życzę Ci z całych sił w końcu upragnionej ciąży i szczęśliwego rozwiązania!!! Ja wierzę, że będzie dobrze.
Jestem raczej wyluzowana :) a już na pewno bardziej niż na początku starań- półtora roku temu. Mam trochę więcej pokory do tego wszystkiego. Nie powiem, że w ogóle nie myślę o dziecku, bo bym skłamała, ale nie przesłania mi każdego dnia i nie jest jedynym powodem zbliżeń z mężem :) mój emocjonalny dramat zaczyna się dopiero wraz z potwornie złym samopoczuciem, które zaczyna mi się na tydzień przed okresem. Bo trudno być radosnym i optymistycznym, kiedy tyle dni z rzędu czuję się tak źle.
Ja to doskonale rozumiem, i wiem jak to jest kiedy człowiek czegoś bardzo pragnie i znowu tego nie ma. Ciężko jest wyluzować czy nie angażować się kiedy już było tak blisko i się to straciło.Trzymam kciuki, buziaki :*