Oczywiscie na tescie jedna krecha jak byk!
Wizyta u gina przełożona na poniedziałek. Ciekawe czy dostanę taką samą dawke CLO czy podwójną. Mam nadzieję, że żadne torbiele nie powstały po clo!
Od dziś postanowiłam też pić zioła o.sroki
Bardzo dobrze, że do końca tego koszmarnego roku pozostało tylko 2,5 tygodnia!
A tymczasem proszę o kciuki za owulację z prawego jajnika!! Jak będzie trzeci miesiąc z rzędu z lewego to się załamie chyba... ((
A jutro wizyta u gin. i zaczynamy nowy cykl... nowe nadzieje...
Już nawet nie płacze... nie mam sił...
Powiem tylko - k..wa mać!!
poza tym wyczulam na swojej szyjce macicy jakies zgrubienie, kilka dni wczesniej robilam cytologie i wyszla gr. II wiec skad to zgrubienie...
mam juz dosc zlych wiesci...
po nieudanych próbach w roku 2012 od stycznia 2013 postanowiliśmy się zbadać, pierwszy pobiegł mąż - wszystko idealnie, później zaczęły się moje przygody:
1. luty - marzec - wizyty u pierwszego lekarza, zlecil ogrom badan, ktore kosztowaly ok. 500 zl wszystko w normie poza prolaktyna,
2. kolejne wizyty trwajace 5 min, nic nie wnoszace do sprawy, monitoringi, informacje, ze przeciez powinno sie udac i on nie wie czemu jest jak jest
3. w maju doszlam do wniosku, ze ten lekarz mi nie pomoze, bo niestety nie jest nastawiony na moja ciaze tylko na wyciagniecie jak najwiekszej ilosci kasy.
4. trafiam do profesora z UJ, bardzo mily i kompetentny lekarz, ale niestety... nie ma dla mnie zbyt wiele czasu, nawet po znajomosciach oczekiwanie na wizyty trwa godzinami, a dostanie sie do niego graniczy z cudem i wymaga zaangazowania kilku osob, ale skupil sie na mojej prolaktynie, wyslal na rezonans magnetyczny przysadki, na szczescie nic zlego nie wyszlo, prolaktyne udalo sie zbic
5. czerwiec - trafiam do kliniki nieplodnosci, lekarz zleca zrobienie kilku waznych badan oraz od razu przymierza sie do badania droznosci - uwielbiam go za to zdecydowanie, jego motto "nie ma czasu czekac, trzeba dzialac", wiec w koncu w 100% dzialamy
6. do badania droznosci niezbednych jest kilka kolejnych badan w tym cytologia
7. odbieram wyniki cytologii - III grupa i silna dysplazja, pani prawie wrzeszczy na mnie, ze moge miec raka, ze w ogole teraz ludzie o siebie nie dbaja i opryskliwie informuje, ze powinnam natychmiast udac sie do szpitala, spedzilam 30 min. w samochodzie zanoszac sie od placzu, dopiero telefon meza doprowadza mnie do pionu
8. badanie droznosci odwolane na rzecz leczenia mojej szyjki
9. znow trafiam do szpitala uniwersyteckiego i do tego samego profesora, zleca badania : HPV - ujemny (dziwne, ale dobrze - byl przekonany ze dysplazja jest spowodowana wirusem)
10. nastepnie kolonoskopia i zlecenie biopsji
11. sierpien - hospitalizacja: biopsja kanalu szyjki macicy, wylyzeczkowanie kanalu szyjki macicy
12. wrzesien - w koncu wyczekiwane od czerwca badanie droznosci - diagnoza: jajowody drozne, ale z oporem, kwalifikacja do laparoskopii
13. pazdziernik - laparoskopia, diagnoza: lewy jajowod niedrozny, prawy udrozniony, wyciete 2 polipy jamy macicy
14. listopad - pierwszy miesiac w ktorym mozna dzialac - pecherzyk w lewym do tego niepekniety, kolejny cykl - pecherzeyk sie wchlonal - na szczescie!
15. zaczynamy pierwszy cykl z clo, w polowie cyklu monitoring - pecherzyk piekny - po lewej stronie oczywiscie, cykl stracony
16. grudzien - po pierwszym cyklu z clo okazuje sie, ze w prawym tez cos uroslo, ale nie peklo, bo uroslo pozniej, zrobila sie torbiel,
17. kolejny cykl na tabletkach antykoncepcyjnych
Najblizsza wizyta juz w nowym roku, sprawdzimy czy torbiel sie wchlonela i zobaczymy jakie pomysly bedzie mial lekarz na ten nowy piekniejszy rok.
Jak widac rok 2013 nie byl dla mnie ani szczesliwy ani laskawy.
Mam nadzieje, ze w przyszlym zostanie mi to wynagrodzone...
Teraz czekam na @ a później drugi cykl z CLO
Poza tym moj TZ tak strasznie mnie denerwuje. Ciagle sie klocimy. Od jakiegos czasu zarabiam mniej niz on i na kazdym kroku mi to wypomina. On oczywiscie twierdzi, ze to nie wypominanie, a ja niby jestem przeczulona. Ale zrobilam sie taka uczuciowa, ze w ogole nie jestem w stanie sie z nim klocic tylko od razu glos mi sie lamie i zaczynam ryczec. A kiedys bylam taka twarda babka.
Ehhh... Musze cos z tym zrobic. Zmienic prace? a moze Meza? :[
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2014, 22:14
Zacznę od początku:
Od 10 dc chodziłam do gina na monitoring, w 11 dc byly 2 pecherzyki w prawym i lewym jajniku, w 15 byly juz 3 - 2 w prawym (cudownie!) i 1 w lewym... Ogólnie było już dość późno, bo owu mam zawsze ok. 12 dc. No i w 19 dc cudowna wiadomość - w prawym pękły oba!!!
Chodziłam z takim bananem na twarzy, że aż mnie policzki bolały. W końcu! Pierwszy raz!
Od 7 dpo robie testy, wiem wiem... za wczesnie, ale ja juz tak dlugo czekalam,ze nie moge sobie zabraniac robic testwo ciazowych. No i pierwsze 2 wyszly negatywne, ktore po kilku godzinach zrobily sie pozytywne. Nigdy nic takiego mi sie nie zdarzalo, wiec wypelnilam swoje mysli pozytywna nadzieja. Przedwczoraj - 11 dpo wyszla od razu druga kreska, co prawda blada, ale widziana golym okiem. Nawet na zdjeciu ja bylo widac. Wiec wyslalam od razu MMSa do Meza, rycze mu do telefonu, ze mam druga kreske i ze nie wiem co robic. Maz jak zwykle ze stoickim spokojem nakazuje sie uspokoic i cierpliwie czekac.
A gdzie ja bede czekac! Pakuje sie i jade zrobic bete. O 18 maja byc wyniki. Jest 11 dpo, jesli cos jest na rzeczy na pewno cos wyjdzie...
Wybija 18... klikam drżacymi rekami w pdf 'wynik' i co? beta < 1... Płacze... płacze... płacze i nie mogę przestać.
Czemu to życie sobie ze mnie tak drwi? DLACZEGO? Dlaczego pojawił się ten pozytywny test?
Przez 2 kolejne dni testy wychodza w 100% negatywne...
Dzis mamy 13 dpo i 30 dc. Nigdy nie mialam cyklu dluzszego niz 28 dni. Gdyby nie ta beta, ktora sprowadzila mnie na ziemie mialabym powazne argumenty twierdzic, ze jestem w ciazy.
Z drugiej strony owulacja przesunela mi sie o 6 dni, wiec i @ pewnie dlatego sie przesunal.
Ale jak moglo sie nie udac? Mialam 2!! tak!! 2 pecherzyki po droznej stronie, podwojna szansa, a tu NIC! teraz pewnie znow na prawa strone bede musiala czekac z pol roku ;(
Ehhh... mam dola jak stad do Afryki...
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lutego 2014, 13:00
dalej nic sie nie dzieje...
nie zrobilam dzis testu... uhuhuhu pracuje nad swoja cierpliwoscia :]
zrobie dopiero w niedziele,ot taki jest plan
ale chociaz zaczelam czuc ze @ sie zbliza... gdybym normalnie dostala @ bylabym dzis juz w 9dc i niecierpliwie oczekiwala na kolejna owulacje, a tak do znow obsuwa i znow jestesmy w czarnej d...
cooo za koszzmaaarr!!
ja wiem, ze nigdy nie bylam cierpliwa, ale zeby tak sie nade mna znecac i pastwic? zeby tak wystawiac na probe cala moja cierpliwosc?
niech mi ktos wylaczy uczucia...
34 dc
17 dpo
test negatywny.
zaczynam się zastanawiać czy nie pojawiła mi się jakaś kolejna dolegliwość, bo takich akcji to ja jeszcze nie miałam...
niby cośtam czuję od wczoraj, że @ powinna nadejść, ale jak tak czułam w 1 dzień to na drugi już była, a tu co? NIC...
zastanawiam się teraz w którym dniu najpóźniej może dochodzić do zagnieżdżenia...
Oczywiście lepiej jakby go nie było, ale z dwojga złego lepiej jak przyszedł niż jak miałby nie przychodzić z powodu innego niż kropka.
To był chyba mój najdłuższy cykl w życiu - 35 dni
Ale w końcu możemy zacząć się starać ponownie
Wypłakałam już swoje przy negatywnej becie, więc dziś napełniam się pozytywną energią na najbliższy miesiąc. Kiedyś się uda. Na pewno. Wiem to.
Na piątek umówię się do gina, pewnie skorzystam z trzeciego cyklu z clo o ile jakieś niespodzianki w postaci torbieli znów nie wyskoczyły.
Ostatecznie w okolicach czerwca/lipca zdecydujemy się na in vitro, bo podobno właśnie na wtedy przypadnie nam możliwość skorzystania z opcji refundowanej.
Będzie dobrze. Musi być
Rozmawialam z nim o in vitro, powiedzial, ze ta refundacja wcale nie jest taka kolorowa jakby sie moglo wydawac, bo wczesniej trzeba zrobic inseminacje (6 razy jak dobrze pamietam?), doliczajac do tego wizyty, dodatkowe badania i leki to koszt wychodzi bardzo podobny do tego nierefundowanego... Wiec temat pozostal do przemyslenia.
No i rozpoczelam trzeci cykl z CLO. Jesli los bedzie tak laskawy i ponownie da mi pecherzyki po prawej stronie to sprobujemy w tym miesiacu inseminacje.
Ogolnie to jakos tak zobojetnialam w tej tematyce, ale tak pozytywnie. Do tego stopnia, ze zapominam brac clo I zamiast przed posilkiem to sobie przypominam przed obiadem Mam nadzieje, ze to nie bedzie jednak mialo wplywu na jego dzialanie.
Poza tym mialam sen. Zaczne od poczatku. Wczoraj byli u nas znajomi z dwuletnia corka, mala jest urocza i bardzo bystra, ale jedyne co mowi to TAK i NIE Nic wiecej. No i jej rodzice opowiadali, ze ona wszystko robi z opoznieniem, ale jak zacznie to juz tak na 100% i tak tez bylo np. z chodzeniem. Dlugo nie chodzila, ale jak zaczela to od razu smialo maszerowala do przodu bez chwili zwatpienia No i chyba to mi tak zapadlo w pamiec, bo snilo mi sie, ze urodzilam syna i ten niemowlak od razu chodzi i mowil pelnymi zdaniami Smieje sie z meza, ze to na pewno byl jego syn bo byl tak samo przekorny jak on No ale wracajac do snu to pytalam we snie malego czy chce mleko z piersi czy z butelki to odpowiedzial, ze chce z piersi bo jest podobno zdrowsze, ale musze go nauczyc jak sie pije bo tego jeszcze nie umie I maly caly czas ze mna dyskutowal, to bylo takie smieszne
Biorac pod uwage fakt, ze do niedawna w ogole nie mialam snow zwiazanych z dziecmi, a od niedawna to moze drugi, albo trzeci to byl bardzo fajny, mam nadzieje, ze bedzie ich wiecej
I jeszcze jedna historia na koniec. Moja ciotka była u wróżki. Mnie osobiście bawi wiara w takie rzeczy, ale... wrozka jej powiedziala, ze do trzech miesiecy w rodzinie pojawi sie ciaza. Ona oczywiscie ma nadzieje, ze w tej ciazy bedzie jej corka (ciotka liczy na to, ze corka w koncu wpadnie i wezmie slub ) a ja oczywiscie pomyslalam, ze mam nadzieje, ze wrozka mowila o mnie!!! hihi
Milej niedzieli Wam zycze! :*
Jest 5 czynników, które pozwalają podejść do refundowanego in vitro:
1. czynnik jajowodowy - u mnie odpada, bo jeden jajowód jest drożny...
2. czynnik jajnikowy - brak ciąży po co najmniej sześciu cyklach farmakologicznej indukcji jajeczkowania - to chyba właśnie to o czym mówił lekarz...
3. endometrioza - nie mam
4. niepłodność niewyjaśnionego pochodzenia (idiopatyczna)- nie stwierdzono
5. czynnik męski - nas nie dotyczy
Ehhh...
obojetnosc... totalna, absoluna obojetnosc.
jej symptomy zauwazylam juz na poczatku cyklu, zapominalam o tabletkach clo, nie mialam ochoty isc do lekarza, a teraz nawet nie chce mi sie kochac, zeby przypadkiem nie zajsc w ciaze... Zrobilam z przyzwyczajenia test owulacyjny i przez nieuwage od razu wyrzucilam go do kosza. Po 2 h przypomnialam sobie, ze nie sprawdzilam wyniku.
nie wiem czy jest to spowodowane innymi problemami, ale czuje sie jak wtedy kiedy wiedzialam, ze jeszcze nie jest pora na dziecko.
I rozum podpowiada, ze juz jest pozno, ze juz powinnam byc w ciazy, ze zegar biologiczny tyka, ale podswiadomosc olewa te mysl i twierdzi, ze ciaza wcale nie rozwiaze innych problemow, nie sprawi, ze swiat stanie sie z dnia na dzien piekniejszy, a wrecz przeciwnie, przysporzy mi pewnie kolejnych zmartwien czy donosze, czy dziecko bedzie zdrowe.
Nie mam ochoty w piatek isc na monitoring, nie mam ochoty na inseminacje i mam nadzieje, ze clo nie zadzialalo...
Luty na 100% nie jest dla mnie odpowiednim miesiacem na zachodzenie w ciaze.
Wyglada tez na to, ze u mnie zaden nie jest :[
Moze powinnam zmienic lekarza i pojsc do takiego, ktory od razu pokieruje mnie na refundowane in vitro.
Wie ktoras z Was moze gdzie w Krakowie mozna to najsprawniej zalatwic? Ewentuanie na Slasku?
"Ja nie polecam doktora XXX. Twierdzi, że aby przystąpić do refundowanego in-vitro, to oprócz 2 lat starań lub roku (w zależności od wieku itp) trzeba zrobić 6 inseminacji nasieniem męża/partnera. Jest to oczywiście bzdura i wymysł doktora, by zniechęcić pacjentki do refundowanego zabiegu i aby od razu podeszły do płatnego in-vitro. Poza tym, jeśli nie jest się zdecydowanym na płatne invitro, to raczej nie będzie się starał aby inseminacje się powiodły. Wszystko musi prowadzić do płatnego invitro.
Ocenę pozostawiam pacjentkom.
Ja żałuje czasu jaki tam spędziłam, gdyż straciłam nie tylko pieniądze, czas ale i wiarę i zaufanie w lekarzy."
Mam wrazenie, ze mi dokladnie te same kity wciska! A ja zdesperowana bylam gotowa na platne in vitro!
Chyba to jest ten moment kiedy nalezy zmienic lekarza.
Czuje sie jakby mnie wlasna matka, albo najlepsza przyjaciolka oszukiwala
A tak mu ufalam!! ((
Kochana przyszła mamusiu! Nie poddawaj się, musisz być silna! Wielkimi krokami zbliza się Twój, Wasz rok!!! Będę trzymać kciuki!! I proszę nie poddawaj się! Może potrwa to dłużej, na pewno jest to ciężka droga dla Was, ale dacie radę!!! Ja w to wierzę, Ty też powinnaś!
Dziękuję kochana za te słowa :*