X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki UDA SIĘ! Nie może być inaczej :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

28 kwietnia 2014, 10:45

Donoszę iż dzisiaj wzięłam ostatnią tabletkę anty. A teraz czekam na @ i możemy zaczynać kłucie. Wygląda na to, że wszystko rozpocznie się w majowy weekend, ale mam nadzieję, że w związku z tym nic nie stanie nam na przeszkodzie.

Zapowiada się dość nietypowy maj... :)

29 kwietnia 2014, 14:23

Jak weszlam ostatnio na wage to myslalam ze zemdleje. Przybylo mi od grudnia 8 kg, niestety to wcale nie przez obzeranie sie, bo wcale nie jem wiecej (a nawet mniej) tylko przez te wszystkie tabletki :( Ale czego sie nie robi dla kropeczki.

Moment o poranku jest najgorszy kiedy nie moge sie wcisnac w zadne swoje spodnie, ostatnio spakowalam zimowe ciuchy do pudel i wyjelam letnie to mieszcze sie do zaledwie kilku z kilkudziesieciu par spodni :( glownie do tych, ktore mialam wyrzucic, albo odac komus, bo byly za duze. Pozostaja mi teraz jedynie te spodnie i kilka rozkloszowanych spodniczek i sukienek. Odechciewa mi sie ubierania na sama mysl, ze cos przymierze i nie przecisne tego przez tylek. Koniecznie musze sie zaopatrzyc w kilka par tunik i legginsow, bez tego dlugo nie pociagne.

Ale poza tym jednym zmartwieniem dalej jest ok, co prawda czas troche zwolnil i przebieram nogami wyczekujac @, ale jest taka piekna pogoda, ze jak tylko zaczynam miec jakies zle mysli to wychodze do ogrodu i wszystko mija :)

Dzisiaj rano tylko troche wyszlam z siebie. Tuz po rozpoczeciu naszych staran, kolega mojego meza wpadl ze swoja dziewczyna, no i na dzien dzisiejszy na swiecie jest juz roczna coreczka i co? Znowu im sie wpadlo! A jak ostatnio z nia rozmawialam to oczywiscie mowila, ze absolutnie nie chce wiecej dzieci. Strasznie przykro mi sie zrobilo, ze los tak nie rowno dzieli, ona juz z drugim w ciazy, a ja nawet z pierwszym nie :( No ale dzis rano wyszlam z siebie jak maz mi powiedzial, ze wczoraj widzial ta dziewczyne i pyta mnie czy ona na pewno jest w ciazy, bo szla z papierosem!! No i gdzie tu uczciwosc? Nie dosc ze samo zrobienie dziecka nie sprawilo im zadnego problemu to nawet glupia nie docenia swojego szczescia i truje ta mala niewinna kropeczke. Wrrrrr... no i gdzie tu sprawiedliwosc ja sie pytam!!??

3 maja 2014, 11:12

Nigdy nie będę matką :(

Nawet nie mam ochoty pisać co się stało.

Miałam nadzieję, że jak wstanę rano to wszystko co wydarzyło się wczoraj okaże się złym snem, ale jednak nie.

Ten tam u góry, który kieruje moim życiem ma wyjątkowo dziwne poczucie humoru. Zrobił sobie ze mnie bohaterkę tragikomedii :(

:(

5 maja 2014, 19:14

Po tym koszmarnym weekendzie wyszła tęcza!

Opisywanie tego co się wydarzyło w piątek nie doprowadzi do tego, że zrobi mi się lepiej. Powiem tylko tyle, że nasze ivf było pod ogromnym znakiem zapytania.

Wszystkie przygotowania, badania, wizyty, wydane pieniądze, wyciszanie nagle stało się nie ważne, nagle stało się NICZYM. Co więcej czas działał na naszą niekorzyść. Do dzisiejszego poranka byłam pewna, że jesteśmy kolejny miesiąc w plecy, jak nie więcej.

Przez błędną decyzję lekarza oraz weekend, który uniemożliwiał pójście do innego mijały kolejne godziny, dni, a ja wiedziałam, że z każdą godziną tracę możliwość stymulacji w tym miesiącu, a może nawet w kolejnych kilku miesiącach i tracę szansę na ciążę.

Płakałam cały piątkowy wieczór, w sobotę miałam wrażenie, że to wszystko nie prawda, że to wszystko dzieje się poza mną. Dziś rano byłam pewna, że jest za późno na stymulację i wszystko przepadło.

Na szczęście udało się dziś pójść do naszego lekarza, na szczęście okazało się, że nie jest za późno na rozpoczęcie stymulacji (choć to ostatni moment), więc ZACZYNAMY. Wiem, że to dość nietypowe wyznanie, ale chyba nigdy tak nie walczyłam o zastrzyki i nigdy nie sprawiły mi one tyle radości.

Może źle zrobiłam, że byłam tak bardzo nastawiona na ivf w tym miesiącu, ale nie mogłam inaczej, przecież wszystko szło w dobrym kierunku, nie mogło się nie udać, nie brakowało żadnych badań, żadnych wizyt. Może właśnie przez to nastawienie jak mi lekarz powiedział, że nie będzie ivf w tym miesiącu, a może nawet w kilku kolejnych to poczułam jakby mi ktoś dał w twarz, miałam wrażenie, że mi ktoś serce wyrwał. Zupełnie się tego nie spodziewałam.

Ale na szczęście udało się uratować tę krytyczną sytuację. Teraz muszę zebrać siły, przywrócić spokój i harmonię oraz postarać się, aby dobry nastrój wrócił, bo będzie mi potrzebny w tym miesiącu, i oby w kolejnych dziewięciu również.

Dziękuję Wam moje kochane ovufriend za wsparcie! :* Jak czytałam Wasze słowa to odzyskiwałam resztki wiary w to, że może jednak nie wszystko stracone.

6 maja 2014, 10:51

Wczoraj w końcu wzięłam tak bardzo wyczekiwany pierwszy zastrzyk. Robił mi go mąż, sam zastrzyk w ogóle nie bolał, bolało tylko chwycenie fałdki na brzuchu przez męża, chyba za bardzo sobie wziął do serca, że musi dobrze chwycić ;)

w sobotę pierwsza wizyta kontrolna :)


8 maja 2014, 13:39

Za mną już 3 zastrzyki, gdzieś godzinę po drugim już zaczęłam czuć jajniki, w ciągu dnia też je lekko czuję. Podglądanie co nam tam urosło wypada na sobotę.

Po wydarzeniach ostatniego weekendu pojawił się u mnie paniczny strach przed lekarzami. Powinnam wyczekiwać tej sobotniej wizyty, a ja tam wcale nie chce pójść, bo się boję. Boję się, że znów coś złego się wydarzy.

10 maja 2014, 22:37

Nie wiem kiedy minął ten tydzień. Nie wiem jak to się stało, że za mną już 6 zastrzyków (a nawet 7!)

Byłam na wizycie i jakoś ją przeżyłam mimo, iż bardzo się bałam. Mamy wychodowanych 6 jajeczek :) 3 po prawej, 3 po lewej, rozmiary ok. 14-15 i najmniejszy z branych pod uwagę - 9, endometrium 9 mm.

Dziś i jutro biorę jeden zastrzyk rano jeden wieczorem. W poniedziałek biorę tylko rano i kolejna wizyta, a na niej decyzja co dalej i kiedy punkcja.

Teoretycznie wygląda na to, że to już bardzo blisko, a ja mam wrażenie, ż to wszystko dzieje się jakoś obok i mnie nie dotyczy. Nie wiem czy włączyła mi się jakaś obojętność, po tym załamaniu po przedostatniej wizycie, czy po prostu wbiłam sobie do głowy, że tylko spokój może mnie uratować, że jestem niepokojąco spokojna i siedzę sobie gdzieś obok tego wszystkiego :)

Ps. jajniki to dzisiaj rano lekko pobolewały, a teraz prawy już tak naparza, że aż na nogę promieniuje, oby pięknie sobie tam rosły jajeczka :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2014, 22:40

12 maja 2014, 21:19

Ja już po wizycie. Mamy 8 pięknych jajeczek! 2 dogoniły resztę! :)

I UWAGA! W środę punkcja. Aaaaaaa... Ciągłe niedowierzanie.

Jedynym małym minusem jest fakt, ze punkcje będzie przeprowadzał lekarz, przez którego w ostatni weekend wylałam morze łez.

No ale musze być dobrej myśli, nie dopuszczam do siebie tych złych.

Dzisiaj w końcu biorę ostatni zastrzyk. Bardzo dobrze, bo już mam cały brzuch obolały i miejsca na kłucie brakuje.

Chyba w tych wszystkich zastrzykach był jakiś środek uspokajający, bo jestem nadal niepokojąco spokojna. Ciekawe jak będzie w środę.

Jak się okazuję nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dobrze, że mam za sobą laparoskopię i nie mam teraz panicznego strachu przed narkozą jak to było przed laparo.

Tylko spokój nas uratuje :)

13 maja 2014, 22:05

Zaczyna mnie łapać lekki stres. Chyba już pora ;)

Trzymajcie kochane jutro kciuki, żeby wszystkie jajeczka były piękne i dorodne :)

14 maja 2014, 14:35

dubel

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 maja 2014, 19:46

14 maja 2014, 14:35

No i już po wszystkim :) Punkcja przebiegła bez komplikacji, mamy 6 komóreczek o których ciągle myślę i mam nadzieję, że pięknie się teraz łączą z plemniczkami, a następnie pięknie dzielą.

Już jutro mogę dzwonić z pytaniem jak się miewają. Jak nic nie stanie na przeszkodzie to najwcześniej w piątek, a najpóźniej w poniedziałek będzie transfer.

A tymczasem resztę dnia zamierzam odpoczywać pod kocykiem.

15 maja 2014, 11:00

Mamy wiadomość od embriologa: z 6 komórek zapłodniły się 3, a 2 z nich dzielą się prawidłowo. Oby już tak zostało, bo strasznie malutko ich jest :(

Trochę zaczynam się martwić czy wszystko się uda... ehhh...

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2014, 10:59

16 maja 2014, 11:07

Nasi dwaj dzielni Wojownicy <3 <3 pięknie się dzielą. Hura! :) Na jutro zaplanowany jest transfer :D

Całą noc o nich myślałam. Oby do jutra nic się nie zmieniło.

Zawsze bardziej stresujące było dla mnie oczekiwanie na coś niż samo wydarzenie, w trakcie gdy coś się dzieje skupiam się na tym wydarzeniu i się nie stresuję, ale przed analizuje wszystko, co może się stać, jak może to wyglądać, co może się nie udać i przez to mam stres. Tak jest i teraz. Jutro, w trakcie pewnie będę spokojna, ale do jutra to chyba musze pić melisę za melisą ;)

17 maja 2014, 16:22

Ufff... jesteśmy w domu z kropeczkiem.

Nawet nie wiem co napisać, może najpierw fakty: podany zarodek był klasy 6B, drugi, który został jest 6C. Transfer trwał kilka minut, lekarz pokazywał mi na usg co robi, a ja oczywiście jak zwykle mało widziałam (ale się do tego nie przyznałam ), bo jestem jakaś nieogarnięta i nie mogę nigdy wyczaić co jest na tym czarno białym obrazie, ciekawe czy są jakieś kursy odczytywania usg, bo zawsze podziwiam lekarzy, że oni coś tam widzą ;)

A moje emocje? Sinusoidą bym tego nie nazwała, raczej wydrukiem z ekg ;) najpierw strach ruszyć czymkolwiek, więc leżałam tak sobie chwile tylko mrugając, póżniej pani pielęgniara widząć moje zachowanie powiedziała, że mogę się trochę poruszyć ;) później wielka euforia, następnie chwila zastanowienia i stwierdzenie, że w sumie nie czuję się jakoś inaczej i że jeszcze nic się nie zmieniło. Później ogromny strach przed pójściem do wc. Wiem, że to śmieszne, ale bałam się zrobić siku, żeby kropek nie wypadł.

A teraz raz wzruszenie, raz strach, że może się nie udać, a zaraz po tym spokój i cierpliwe wyczekiwanie. Kontroluje każdy swój ruch i zastanawiam się co mogę robić, a czego nie. Ehhhh... Tyle emocji, a minęło dopiero kilka godzin.

Testuję w przyszłą środę. Nie wiem jak wytrzymam do tego momentu. Tak bardzo bardzo bym chciała, żeby kropeczek został ze mną <3 <3

I znów resztę dnia spędzam pod kocykiem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 maja 2014, 16:24

19 maja 2014, 09:59

Wczoraj przed snem złapałam doła :(
Ciągle myślę, że skoro do tej pory się nie udało, to przecież nierealne jest, żeby teraz było inaczej...

Cały czas chce mi się płakać. Cholerne wahania nastrojów.

Wczorajszy dzień spędziłam na poszerzaniu swojej wiedzy i przegrzebywaniu całego internetu, czytając o komórkach, blastocystach, szansach, możliwościach, etapach i jakoś tak wywnioskowałam wieczorem, że to tak niewiele szansy, żeby się udało. A ja nie mam zbyt wiele szczęścia w życiu, więc jeśli nie jest 80% szansy na powodzenie to u mnie (niezależnie od dziedziny) się nie udaje. A teraz tych procent nie jest wiele. Co prawda dużo więcej niż zwykle, ale jednak to nie 90-100% :(

Mam nadzieję, że ten dołek mi minie, bo do przyszłego tygodnia chyba zwariuję.

Ehhh...

Poza tym przez progesteron ciągle biegam do toalety, piersi i sutków nie dam rady dotknąć, tak bardzo bolą i są ogromne. Czuję ciągle lekki ból głowy. W macicy i jajnikach też coś czasem zakłuje, ale nie jakoś wyjątkowo, tylko raczej tak jak zwykle.

Tak bardzo bym chciała, a jednocześnie tak bardzo boję się i nie mogę uwierzyć w powodzenie.



19 maja 2014, 21:40

Muszę napisać jeszcze 2 zdania, bo nie chcę, żeby dzień zakończył się takim brzydkim wpisem jak poprzedni.

Wybrałam się do koleżanki, złapałam kilka promyków spacerując po ogrodzie i od razu zrobiło mi się lepiej. Znów odzyskałam wiarę i pozytywne myślenie.

Muszę być silna dla mojego Wojowniczka <3 <3 bo nie będzie chciał zostać ze zdepresjonowaną i rozhisteryzowaną mamą ;)

Znów jest dobrze... i oby tak zostało :) Mam nadzieję, że masz się dobrze Nasz Mały Wojowniczku <3

20 maja 2014, 14:48

Od rana miałam tyle energii, ze miałam ochotę skakać jak sarenka, teraz opadłam z sił, czuje lekkie kłucie po prawej stronie brzucha, ale nie umiem określić czy to jajnik, czy nie, bo trochę za blisko środka się umiejscowiło. Więc znów odpoczywam w łóżeczku.

Mamy dzisiaj 3 dzień po transferze, do bety pozostało 8 dni

Trzymaj się dzielnie Wojowniczku <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 maja 2014, 21:44

21 maja 2014, 22:19

4 dzień po transferze, 7 dzień po punkcji, do bety pozostało 7 dni :)

Sytuacja podobna do wczorajszej: najpierw dużo energii i podbijanie świata, a teraz opad sił, łóżeczko i kocyk :)

Poza tym spotkało mnie dziś coś dziwnego, w pewnym momencie zalała mnie tak ogromna ilość wodnistego śluzu, do tego stopnia, że zalało mi wkładkę, bieliznę i nawet spodnie, dobrze, że akurat wtedy byłam w domu. Ciekawe skąd to, czy przez luteinę dopochwową, czy może powód jest inny?

Poza tym tak jak wczoraj kłuje mnie w okolicach prawego jajnika... Ehhh... ale poza tymi dziwnymi żadnych typowych objawów nie mam. Z resztą ja już wszystkie objawy przeszłam podczas tych miesięcy starań, kiedy wcale w ciąży nie byłam, więc bardzo dobrze, że uodporniłam się na wyimaginowane objawy i nie doszukuję się ich w sobie. Teraz jak coś poczuję to bardziej martwię się o to czy to nie oznacza czegoś złego, niż myślę, że mógłby to być objaw ciąży.

Ale nie denerwuje się niepotrzebnie. Ciekawe czy już się zadomowiłeś Wojowniczku :* <3
Jutro zadzwonię do kliniki zapytać jak się miewa i czy udało się zamrozić drugiego <3

23 maja 2014, 11:39

9 dzień po punkcji, 6 dzień po transferze, do bety pozostało 5 dni

Dzwoniłam dzisiaj do embrio, niestety nasz drugi zarodek nie przetrwał do stadium blastocysty w związku z czym nie został zamrożony :(

Tak bardzo bardzo marzę o tym, żeby ten, którego mam przy sobie dał sobie radę i został z nami na zawsze <3

Kłucie po prawej stronie nadal czuję, choć jest słabsze. Poza tym czuję się w porządku, nic mi nie doskwiera.


24 maja 2014, 10:49

23 dzień cyklu, 10 dzień po punkcji, 7 dzień po transferze, do bety pozostało 4 dni

Kruszynko jeśli nadal jesteś z nami to jesteśmy już razem tydzień <3 <3

Beta coraz bliżej. Rozmawiałam wczoraj z mężem cały wieczór i oboje zgodnie stwierdziliśmy, że dopóki beta nie wyjdzie dodatnia to do wtedy nie dotrze do nas, że to może być ciąża. Nie czuję się inaczej, nie mam żadnych objawów poza tymi wywołanymi przez progesteron: wielkimi obolałymi piersiami, bólem sutków i częstym robieniem siku. Tak jak zakładałam udaje mi się nie doszukiwać innych objawów, bo wszystkie, łącznie z mdłościami już miałam, a w ciąży nigdy nie byłam.

Dziś nastrój raczej obojętny, jak się nie uda to po prostu będzie miesiąc 'jak każdy'. Szkoda mi będzie tylko tego wyczekiwania i kłucia, ale jak nie będzie innego wyjścia to będziemy musieli to powtarzać, choć nie wiem czy zdecyduję się od razu. Czy nie będę chciała ochłonąć i odpocząć od tego wszystkiego, bo właśnie minęło pół roku odkąd non stop, bez żadnej przerwy jestem na lekach i hormonach, najpierw na zmianę clo i tabletki anty, później lek na pozbycie się torbieli, potem znów anty, a na koniec zastrzyki. Chyba mój organizm zasługuje na odrobinę odpoczynku.

Może w tym czasie wyjedziemy na jakieś wakacje, zapomnimy o problemach, no i zregenerujemy siły w kwestii finansowej.

Smutno mi, że nie mamy żadnego mrozaczka, wtedy byłoby łatwiej, no ale niestety to było niezależne od nas. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

A jak zmieniło się moje życie? Zauważyłam 2 istotne zmiany od transferu. Zaczęłam zdrowo się odżywiać, jeść regularne posiłki, a co najważniejsze w ogóle nie ciągnie mnie do słodyczy, choć wcześniej to był mój podstawowy składnik pożywienia. Ale nie wydaje mi się to zmianą smaków z powodu ciąży tylko raczej zdrowym rozsądkiem.
Druga zmiana to kąpiele. Uwielbiałam kąpać się wręcz we wrzątku. Więc jak pierwszy raz po transferze weszłam pod prysznic to zabrałam ze sobą termometr, żeby sprawdzić w jakiej temp. mogę się wykąpać, ustawiłam na 37 stopni i odkryłam, że musze się kąpać w zimnej wodzie. Przez pierwsze 3 dni wychodziłam z kąpieli prawie z płaczem, a teraz już powoli zaczynam odkrywać, że taki chłodniejszy prysznic jest nawet przyjemny.

Czekam cierpliwie do poniedziałku na pierwszy test sikany, choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze może nic nie wyjść i postaram się go z tą świadomością zrobić, a w środę beta.

Miłego weekendu życzę wszystkim :*


1 2 3 4 5