X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Wciąż o Tobie marzymy...Natalko, ( a może Mikołaju?) gdzie jesteś? Mama z Tatą powoli tracą siły...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4
WSTĘP
Wciąż o Tobie marzymy...Natalko, ( a może Mikołaju?) gdzie jesteś? Mama z Tatą powoli tracą siły...
O mnie: Zaczęłam pisać ten pamiętnik przed 30 urodzinami... Tymczasem już 4 miesiące temu skończyłam 32 lata... Mężatka od dwóch lat, w związku jakieś 3,5 roku.
Czas starania się o dziecko: Staramy się prawie od samego początku związku. Może to trochę dziwne, ale oboje trochę w życiu przeszliśmy i jak się poznaliśmy to czuliśmy, że to co nas łączy jest na całe życie. Nasz związek zrodził się z wcześniejszej przyjaźni oraz wspólnej pasji. Oboje bardzo pragnęliśmy zostać rodzicami, więc już po kilku miesiącach związku oficjalnie zaczęliśmy starania.
Moja historia: Liczyłam się z tym, że starania mogą się trochę wydłużyć, bo od kilkunastu lat brałam tabletki antykoncepcyjne. Zawsze po ich odstawieniu cykle były bardzo nieregularne, wielokrotnie musiałam wywoływać @ luteiną. Rozpoczynając starania od razu udałam się do lekarza, oszukując go, że staramy się prawie rok. Szereg badań hormonalnych, wiele podglądań na usg po czym diagnoza: PCOS. Zmiana lekarza na dr. Biernat , specjalistę od niepłodności.
Moje emocje: Ciężko mi uwierzyć, że to się może udać, bo ta historia ciągnie się już wiele lat. Po wyeliminowaniu każdej z przyczyn, pojawia się kolejna. Wydaje mi się, że tak można w nieskończoność. Szaleję co miesiąc, żyję nadzieją, planuję jaki wózek kupię i gdzie wstawię łóżeczko, po czym przychodzi @ i płaczę. Od trzech lat, co miesiąc. Nie pisałam regularnie, ale teraz czuję, że muszę, bo wybuchnę od tłumienia tych emocji...

25 marca 2016, 19:27

4 cykle na CLO przerobiłam w 2014 roku, żaden z nich nie zakończył się pomyślnie. Być może niedrożne jajowody, albo Mężusiowe wyniki są powodem. Słaba morfologia - na poziomie 2%, jednak lekarze mówią, że plemników jest bardzo dużo w nasieniu, więc i te 2% spokojnie może wystarczyć do zapłodnienia.

25 marca 2016, 19:41

Odpuściliśmy na 1,5 roku, ze względu na brak kasy. Wszystko wpakowaliśmy w nasz ślub i nasze nowe wymarzone mieszkanko. Nie stać nas było ani na HSG prywatnie, ani na szereg badań zleconych przez lekarkę.

Wszystko wydawało się w miarę w porządku, cykle się unormowały i trwały jakieś 30-33 dni. Zaczęło się sypać końcem zeszłego roku, kiedy@ nie przyszła w terminie mój Mąż był pewien, że jestem w ciąży. Czekaliśmy 43 dni, ale testy wychodziły negatywne, więc pozbyliśmy się złudzeń :(
W tym samym czasie lekarz rodzinny przy okazji jakiegoś przeziębienia zlecił wykonanie podstawowych badań i okazało się, że trochę podskoczyła mi tarczyca. Z wynikiem 3,35 trafiłam do endokrynologa. Podczas USG stwierdziła, że widzi jakieś smugi i one mogą wskazywać na obecność przeciwciał, kazała zrobić badania początkiem kwietnia i zapisała EUTYROX 50, od prawie dwóch miesięcy więc go zażywam.

U rodzinnego nie za dobrze wyszło badanie ogólne moczu, więc dostałam skierowanie na posiew. Próbkę na badanie zawiózł mi mąż i wtedy też przeczytał, że w tym labie robią też posiew nasienia. Koszt badania 40zł :) Sam wtedy zasugerował, że może skoro już jestem pod kontrolą endokrynologa, to warto wrócić do starań, zrobić szereg badań, które już dawno nam zlecono...

Wyniki posiewu nie wniosły nam nic dobrego do sprawy - okazało się, że m nasieniu mojego Męża jest złośliwa bakteria - GRONKOWIEC. Bardzo ciężko się go pozbyć zdaniem wielu lekarzy, jest bardzo oporny na antybiotyki. Tak też jest w naszym przypadku. Po leczeniu CIPRONEXEM gronkowiec jest nadal, a na domiar złego jest jeszcze paciorkowiec :( Urologa mamy 7.04.

25 marca 2016, 22:11

Czasem myślę, że to walka z wiatrakami, że to nie ma sensu, po czym budzę się i czuję, że musi być ok. Dziś mam chyba gorszy dzień. Nie mam owulacji bez leków, mam już 32 lata, nie wiem jak z rezerwą jajnikową. Boję się, że to walka spisana na straty. Dążymy do czegoś co się nigdy nie uda. Myślę czasem, że nie można mieć wszystkiego. Mamy mieszkanie, nowe auto, pracę, psy, nie narzekamy finansowo, dalibyśmy radę... A jednak nie wychodzi. Czy jest sens walczyć? Tyle czasu, tyle cykli spisanych na straty, nawet nie jestem w stanie tego policzyć. Nie ma sensu. Marzę o ciąży, o mdłościach, o powiększającym się brzuchu... Marzę o tym, bo dopiero wtedy nasza rodzina będzie pełna i poczuję się spełniona.

29 marca 2016, 14:40

Święta, Święta i po Świętach...
Na naszej kuchennej tablicy namalowałam zajączka i podpisałam, że to zajączek spełniający marzenia.
Oboje z M. mieliśmy takie samo - by w naszym domu pojawiła się mała Dzidzia :)
W wielkanocną niedzielę takie mieliśmy marzenie i prośbę do zajączka. Kolejny rok z rzędu ...
Nie wiem czy to jakiś znak, ale wczoraj podczas spaceru w parku widzieliśmy zajączka. Prawdziwego, kicającego, wcinającego pierwszą zieloną trawkę... Czyżby tym razem nas wysłuchał?

31 marca 2016, 10:20

Dziś OF wykrył mi owulację w 16dc. Z tego wynika, że dziś jest już 3dpo. Pokrywa się to z moimi przeczuciami, ale jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że tak bez stymulacji CLO ja mam owulkę... A jeśli tak, to dlaczego nie zachodzę w ciążę... Moja hipoteza: niedrożne jajowody. Lekarz też sugerował, że w najbliższym czasie wypisze skierowanie na laparoskopię. Moja recepta: okłady borowinowe! Od nowego cyklu dopisuję do mojej i tak już dłuuuugiej listy wspomagaczy :) No chyba, że jednak następnego cyklu nie będzie? Ten rozpoczął się 13tego marca, wszystko okaże się jasne 13tego kwietnia. 13 to moja szczęśliwa liczba, jeszcze ten zajączek... a może nas wysłuchał?

31 marca 2016, 19:09

Byłam dziś u dietetyka :)
Od 6.04 zaczynam dietę. Czeka mnie zrzucenie 14 kg :)
Jestem bardzo dobrej myśli, Pani dietetyk okazała się fajną życiową babką. Ma ułożyć dietę dopasowaną do starań o maluszka, zważywszy na problemy z tarczycą, PCOS i insulinoopornością, ma być to dieta bogada w potrawy o niskim indeksie glikemicznym. Już nie mogę się doczekać pierwszych efektów. Same zmiany tej wiosny :D
Moje nastawienie też zmieniło się o 1000% :) Czuję, że teraz będzie wszystko dobrze. Czuję, że niedługo się uda. Mam takie przeświadczenie, że w niedługim czasie będę w ciąży!!!

1 kwietnia 2016, 19:38

Dziś OF zmienił mi termin owulacji o jeden dzień, Myślę, że mogła być w nocy z 16-17dc. Wtedy nie mogłam spać. W każdym razie najważniejsze, że owulka była, zaczęłam w to gorąco wierzyć i ufać temu, że nie jest ze mną aż tak źle skoro bez stymulacji jestem w stanie wyhodować jakieś jajo :)

Jeżeli jakiś silny żołnierzyk zapłodnił moje jajeczko, to zdążę urodzić jeszcze w tym roku. Byłby to wspaniały prezent na Święta :D
Nie chcę się nakręcać, że tak szybko po ponownym rozpoczęciu leczenia by się udało, ale nadzieja jest zawsze :) A moje pozytywne nastawienia od wczoraj nie uległo zmianie :D

Co ma być to będzie.

Dziś byłam wykonać kontrolnie badanie TSH i ładnie spadła tarczyca do 2,03 :) Przeciwciała ANTY-TPO-14, ANTY-TG-17, na moje oko jest dobrze :D

W nagrodę zjadłam dziś napoleonkę z kremem - pyszna była :) Nigdy nie lubiłam żadnych ciast z kremem, ale ta napoleonka tak się w piekarni do mnie uśmiechała, że musiałam :)

4 kwietnia 2016, 07:05

Trzeba dziś wrócić do pracy, koniec L4 :)
Może i dobrze, szybciej zleci czas. Ta druga część cyklu zawsze strasznie się dłuży. Ta niepewność - @ przyjdzie o czasie, czy chwilę będzie zwlekać... a może jednak nie będzie jej przez całe 9 miesięcy? Kurde, ciekawa jestem, ale trzeba być cierpliwym ;) Ja to lubię wszystko zawsze wiedzieć od razu, nie lubię czekać :) Nie lubię też rozbudzać w sobie zbyt dużych nadziei bp potem bardziej boli, ale tym razem nastawienie mam pozytywne. Czuję, że to musi być już niedługo, jak nie teraz to następnym razem, nie ma innej opcji :D

10 kwietnia 2016, 18:33

Zapowiadało się całkiem fajnie, ale dziś już 2gi dzień ze spadkiem temperatury. Jest 12dpo, test ciążowy w 9dpo negatywny, sprawdziłam, by mieć pewność czy odstawić luteinę. W tym cyklu liczę już tylko na to, że @ przyjdzie szybko i nie pozostawi mi złudzeń. Mam nadzieję, że już niedługo się uda, muszę żyć nadzieją, bo inaczej znów się pogrążę w moich czarnych myślach i odpuszczę, a o marzenia trzeba przecież walczyć!!! W końcu przecież musi się udać!!!

12 kwietnia 2016, 23:01

No i @ przyszła dziś. Była oczekiwana przeze mnie, więc jakoś specjalnie się nie przejęłam.
Tym razem będzie eksperymentalny cykl.
Zaczynam pić zioła o.Sroki, do tego mam masę innych wspomagaczy, a jutro idę po plastry borowinowe :)
Liczę na wysikanie za miesiąc najwspanialszego prezentu na Mężusiowe urodzinki ;)
Tymczasem troszkę musimy go podleczyć. W ubiegłym tygodniu był u urologa na NFZ w związku z bakterią gronkowca i paciorkowca w nasieniu, ale ten lekarz to jakiś kretyn, więc w czwartek jedziemy 60km do takiego sprawdzonego androloga prywatnie. Mam nadzieję, że on będzie miał jakiś konkretny plan działania :)
Będę tu pisać co i jak :)

20 kwietnia 2016, 19:10

Nie pisałam, bo i nie było czym się chwalić.
Byliśmy u tego androloga z mężusiowymi wynikami. Niestety nie usłyszeliśmy niczego optymistycznego. Przede wszystkim mąż ma teratozosperię, o czym właściwie wiedzieliśmy, gdyż morfologia była słaba bo 2% przy normie od 4%. Przyczyna to prawdopodobnie bakteriospermia, a czy tylko? Nie wiadomo. Mąż ma tez bardzo niski poziom testosteronu, lekarz był nawet zdziwiony, że nie szwankuje mu libido i funkcje seksualne. Niestety to już też kiedyś próbowaliśmy naprawić przyjmując leki, ale skutek był zupełnie odwrotny, testosteron zamiast wzrosnąć mocno spadł poniżej normy. Da się to podobno leczyć jakimiś lekami, które przyjmują kobiety chore na raka piersi, ale póki co potrzebna jest szersza diagnoza. Póki co leczymy gronkowca i się zobaczy co z tego leczenia wyjdzie. Antybiotyk na 14 dni. Zrobiliśmy szereg badań, co nas kosztowało 252zł, teraz czekamy na wyniki, a mają być końcem miesiąca dopiero. Potem 11tego badanie nasienia, a wcześniej kontrolny posiew, bo chcemy go zrobić w tym samym laboratorium co wcześniej by porównać wyniki. Badanie nasienia zapewne nie wyjdzie dobrze, ale musimy zrobić, bo po miesiącu-dwóch, porównać wyniki, bo i tak będziemy je musieli powtórzyć. Wydatek to 2x240zł za dwa pełne spermiogramy. Potem za dwa-trzy miesiące test fragmentacji DNA plemników, kolejne 300zł, ale musi minąć klika miesięcy od antybiotyków, wcześniej nie warto robić. Jeszcze ja muszę zrobić posiew w kierunku bakterii, czy tak czasem mąż mnie nie zaraził ale lekarz powiedział, że kobiety tak gronkowca nie łapią, więc nie powinno być źle, choć wolę sprawdzić. 13tego maja z wynikami posiewów męża i moim, wynikami spermiogramu oraz badań krwi męża idę do mojej lekarki z kliniki, tej, u której leczyłam się dwa lata temu. Myślę, że ona dobrze mnie poprowadzi i powie co dalej. Póki co walczymy i się nie poddajemy, mieliśmy chwilę załamki, bo lekarz stwierdził, że może się skończyć na in vitro z biopsją jąder, bo mąż jest mężczyzną o słabym potencjale płodności (fuck!!!), ale my nadal liczymy na cud i na to, ze natura spłata nam jakiegoś psikusa. Przecież musi się do cholery udać!!! Jak nie to wezmę kredyt i zrobię to in vitro, poświęce wszystko dla tego dziecka. Tak bardzo go pragnę!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2016, 09:40

4 maja 2016, 23:04

Nie zaglądałam tu ostatnio, nie było kiedy...
Majówkę zaliczam do udanych, dwa wypady w górki, do tego spotkanie z przyjaciółmi, aż ciężko wrócić do rzeczywistości.
Nie pisałam, że w ubiegłym tygodniu odebraliśmy wyniki badań krwi męża. Testosteron - UWAGA- wynik to prawie 5, więc gigantyczna poprawa. Wcześniej było 2,2 (przy normie od 2,5), następnie 1,5, co już było dramatem. Teraz jest idealnie, normalnie szok!!! Reszta wyników raczej też ok, do pokazania lekarzowi podczas wizyty. Wracam do mojej gin z kliniki już 13tego maja (znowu 13 :)). Wcześniej jeszcze Mąż musi zrobić badanie nasienia i kontrolny posiew, zobaczymy co z gronkowcem, czy jest jakaś siła by go wytępić, bo antybiotyk już się skończył :) Napiszę co i jak gdy będą wyniki. Trzymać kciuki proszę :)

11 maja 2016, 15:38

Zdarzył się kolejny cud :) Wypędziliśmy gronkowca :) Poszedł precz!!! Po kilku miesiącach walki dziś odebraliśmy wyniki i nie ma paskudy!!! Małymi krokami jest poprawa.
Dziś mąż był na badaniu nasienia. Wcześniej zrobiłam test, bo jest 10dpo podobno i istniała szansa, że test już coś pokaże jeśli byłaby fasolka, a szkoda byłoby wywalić 240zł na niepotrzebne badanie. Na teście biel, więc mąż zrobił co trzeba, jutro jedziemy po wyniki. Jeśli ktokolwiek to podczytuje, to bardzo proszę o kciuki, by badanie chociaż nie wyszło gorzej niż ostatnio. Wtedy będzie istniała jeszcze dla nas jakaś szansa!!!

31 maja 2016, 05:35

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nic nie napisałam o wynikach badania nasienia. Tak więc nie jest dobrze. Morfologia 2% bez zmian, ale ten Test-Mar niestety gorzej niż ostatnio-36% :( Co oznacza dużą ilość przeciwciał przeciw plemnikowych w nasieniu i duże trudności przy naturalnym zapłodnieniu. Ale... szanse są. Moja ginka z kliniki stwierdziła, że widziała gorsze wyniki, a były naturalne ciąże, a więc działamy dalej! Umówiłam termin laparoskopii na 31 sierpnia, dwa dni przed wyjazdem nad morze. Mam nadzieję, że mi okres nie namiesza i nie poprzestawia wszystkich planów, bo bardzo chciałabym tą laparo zrobić :) Może to jednak ja mam coś niedrożnego i w połączeniu z żołnierzami męża, które są słabiutkie nie ma efektów naszych starań? Pocieszam się też, że wyniki męża mogą być spowodowane antybiotykiem, który zażywał 10 dni przed badaniem nasienia. Powinniśmy zaczekać co najmniej 2 tyg. od odstawienia z badaniem, ale potrzebowałam wyniki aktualne do kliniki, więc zrobiliśmy wcześniej. Badania nasienia powtarzamy w sierpniu to zobaczymy, czy są jakieś zmiany :)
Dziękuję za kciuki, a kto może niech trzyma dalej :)

16 lipca 2016, 09:41

Dobra, zaniedbuję Cię pamiętniczku, ale już jestem :)
Dobra nowina - powtarzaliśmy znów badania nasienia. Morfologia słaba bo 1%, ale nasza armia to 140mln plemników, więc przy tej ilości ten 1% prawidłowych to niemalże norma :)
Druga, jeszcze lepsza wiadomość - TEST MAR - NEGATYWNY!!!!!!!!!!!!!! Nie ma gronkowca to nie ma i przeciwciał w nasieniu. Jak ja się cieszę, to wspaniała dla nas wiadomość. Teraz dopiero tak naprawdę może się nam udać, z tymi przeciwciałami byłoby to bardzo trudne, nawet inseminacja odpadała, od razu in vitro. Teraz próbujemy sami, jak nie uda się przez ten i następny cykl to laparoskopia. Następnie daję nam jakieś 6 cykli, jak nic nie zaskoczy to spróbujemy inseminacji.
Takie mam przemyślenia - nie warto się poddawać. Wyniki Męża były beznadziejne, przez dwa lata było coraz gorzej zamiast lepiej. Trzeba walczyć do skutku. U nas jest duża poprawa, to dzięki wytrwałości i uporowi. Wciąż czekamy na nasz mały cud i teraz naprawdę mamy wiarę w to, że ten cud nastąpi :D

24 września 2016, 15:28

Jestem...
Co u mnie?
Dół, mega dół.
Dlaczego?
Dziś 1dc, kolejnego cyklu.
W międzyczasie doczekałam się laparo/histeroskopii. Zabieg miałam 31.08 w 9dc.
Trochę mnie powycinali, bo znaleźli przegrodę na macicy wielkości 2cm.
Szok. Na ŻADNYM USG nie było jej widać, a była duża.
Do tego endometrioza I stopnia, ogniska usunięte.
Jajowody drożne, bez zrostów.
Kilka dni po zabiegu pojechaliśmy na wakacje. Najpierw 11 dni nad morzem, potem 3 dni w górach. <3 na spontanie, bez żadnej presji.
Owulka była na pewno, prawdopodobnie w 17dc, tak wychodzi mi z obliczeń. <3 więc były w punkt.
I co? I nic. Jak zawsze.
Moja przyjaciółka zaciążyła w tym samym cyklu co miała laparo.
Po cichu liczyłam, że też nam się uda.
I się nie udało, jak zawsze.
Teraz dół i przygnębienie.
Moja ginka daje nam czas do końca roku.
W tym czasie mamy działać naturalnie, a jak się nie uda, to po nowym roku musimy podjąć decyzję: inseminacja czy od razu invitro.
Jeśli inseminacja to czekają nas jeszcze badania. Mąż po raz kolejny nasienie + fragmentacja DNA plemników, której w końcu do dziś nie zrobiliśmy.
Wszystkie hormony na nowo, by wiedzieć jakimi lekami możemy się wspomagać.
Kontrolna histeroskopia by sprawdzić, czy wycięli mi całą przegrodę czy jeszcze coś na tej macicy jest co może nam przeszkadzać w zaciążeniu.
Chyba pora zapisać się na tą histeroskopię. Tak żeby mieć już zaklepany termin na styczeń w razie potrzeby. Muszę się tym zająć w najbliższym tygodniu.
Hormony chyba sama zacznę powoli badać, poczynając od tego cyklu. Przede wszystkim progesteron w II fazie, bo nie sprawdzałam dawno. Tarczyca jest ok, więc chyba jeszcze ft3 i ft4 sprawdzę kontrolnie, bo ostatnio tego nie robiłam.
Muszę mieć jakiś plan, bo czasu mało. Trzy lata czekamy na cud, a możliwość naturalnego poczęcia ma zostać zweryfikowana w najbliższych 3 miesiącach. Czas ucieka...


25 września 2016, 17:35

2dc
Trochę lepiej.
Po laparoskopii niewiele się zmieniło, czuję @ całą sobą, jestem dość słaba, podbrzusze mocno rwie, ale samopoczucie całkiem niezłe po przeczytaniu pamiętnika jednej z dziewczyn, która zaszła w ciążę po usunięciu przegrody i zlikwidowaniu ognisk endomendy w 2 pełnym cyklu po zabiegu.
Luz w dupie, okazuje się, że wszystko jest możliwe.
Jak nie uda się w trzech kolejnych cyklach, na styczeń planuję inseminację.
Się okaże co będzie dalej, dziś jestem już pełna nadziei.
Na tyle, że niedzielne, samotne popołudnie spędzam na planowaniu gdzie wstawić w nasze 50m.2 łóżeczko. W marzeniach pomalowałam i przemeblowałam sypialnię, robiąc miejsce dla Natalki :) Czuję, że będę miała córeczkę... Jestem psycholę, wiem, ale co ja na to poradzę.
Tym razem postanowiłam się już nie bać testów. Ani owulacyjnych, ani ciążowych.
Zamówiłam nowy wypaśny termometr dla dokładniejszych pomiarów temperatury, zastaw supli dla mnie i męża no i zestaw testów. Niedługo będziemy startować :)
Mąż powiedział, że mam mówić, jak będzie się zbliżać owulacja, bo on też chce się maksymalnie sprężyć i wziąć do roboty :) Nie mogę się już doczekać staranek. To najprzyjemniejszy czas w trakcie cyklu, bo potem następuje już tylko to okropne, pełne napięcia i stresu oczekiwanie na wyrok. Póki co, zaczynam kolejny, ch.j wie który cykl starań. Reset! Pierwszy cykl po laparoskopii, od starego trzeba się odciąć grubą krechą!

1 października 2016, 11:06

8dc
Nastawiona bojowo czekam na owulację :)
Żyję nadzieją na II w niedługim czasie i nawet zastanawiam się, czy nie przystąpić do grupowego ubezpieczenia u mnie w pracy. Jesteśmy co prawda ubezpieczeni oboje u mojego męża w zakładzie pracy, ale u mnie jest jeszcze dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, tzn. zwracają za prywatne leczenie. Wystarczy brać fakturę od lekarza a oni zwracają kasę. Koleżanka zapłaciła 120 za ginekologa a zwrócili jej 128zł, więc wygląda na to, że warto. Inna dziewczyna jest w ciąży i też za całe leczenie jej ubezpieczyciel zwraca. Chyba się zdecyduję, ale muszę sprawdzić jak z okresem karencji. W poniedziałek się wszystkiego dowiem.
Poza tym wkurzam się, bo tydzień temu zrobiłam zakupy w aptece internetowej na 190zł, a dopiero wczoraj wieczorem wysłali towar. Czekam by zacząć brać inofem bo mi się skończył. Termometr też nowy zamówiłam i miałam nadzieję, że od początku pomiary już będę prowadzić nowym, a będę musiała wymienić sprzęt w trakcie cyklu. Trudno, oby tylko jak najszybciej mi to dostarczyli.
Od poniedziałku zamierzam sikać na owulacyjne. To będzie 10dc :)

5 października 2016, 21:57

12dc
Póki co testy owu z jedną krechą, więc do płodnych raczej jeszcze daleko. Owulki miewam nawet w 20dc, więc muszę się uzbroić w cierpliwość.
Mam nadzieję, że mój organizm nie poleci ze mną w konia i po wielu miesiącach z regularnymi owulacjami nie zrobi sobie psikusa i cykl nie pójdzie na straty. Wtedy się wkurzę i to na maksa.
Zapisałam się na kontrolną histeroskopię, by sprawdzić czy przegroda została w 100% usunięta. Termin mam na 6.12. Jeśli nie zaciążę do tego czasu to czekają mnie mikołajki w szpitalu.
Z ubezpieczenia grupowego w pracy zrezygnowałam, opłacam składkę u męża i wystarczy. W pracy dokupiłam tylko pakiet zdrowotny na leczenie. Fajne to bo składka mniejsza niż 20zł, a zwracają za prywatne leczenie. Endokrynolog i ginekolog jest w pakiecie. Prowadzenie ciąży również. Jest też zwrot za podstawowe badania krwi, co prawda hormony zwracają tylko w 15-20% ale zawsze coś. Gdybym zaszła w ciążę to choć większość wydatków za lekarzy mi się zwróci. Teraz mogę spokojnie zaciążać :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2016, 17:25

8 października 2016, 17:24

15dc.
Jutro zaczynają się moje dni płodne wg. cyklu księżycowego. Okazuje się, że pokrywają się z cyklem rzeczywistym :P
Od wczoraj śluz rozciągliwy, dziś typowe kurze białko w ilościach przeogromnych.
Wczoraj późnym wieczorem zrobiony test owulacyjny apteczny z jedną kreską, bez żadnego cienia. Już na serio zaczęłam się martwić, ale dziś zrobiłam ok godziny 15 test z rossmana i wyszła wyraźna druga krecha, choć jeszcze nie identyczna jak kontrolna. Widocznie te testy są znacznie bardziej czułe. Traktuję jeszcze jak negatyw, ale myślę, że owulka będzie lada moment. Działania rozpoczęte :) <3 popołudniu a potem leżenie z nogami u góry :) Nóż widelec pomoże, a przecież na pewno nie zaszkodzi :P

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2016, 22:55

1 2 3 4