-
WIADOMOŚĆ
-
Agaciorka wrote:U nas wszystko idzie nie tak jak trzeba i pewnie skończy się próba in vitro które i tak się nie powiedzie i wtedy to ja już nie będę miała celu na dalsze życie 😭 do tego wysoka prolaktyna i doktorka na monicie powiedziała możliwe że gruczolak ale oni w programie nie mogą tego sprawdzić więc muszę sama szukać innego lekarza który mi przepisze leki i zrobi rtg
Edit:a na omówienie wyników idziemy dopiero 24.08 akurat w moje urodziny więc już wiem że będą zjebane
a jak tarczyca ?
ja przy wysokim wyniku tsh miałam wysoką prolaktynę. Endo mnie zapewniała, że jak spadnie tsh to spadnie prolaktyna i wtedy tak się właśnie stało.
Może trzeba iść do endokrynologa ? Jak on będzie miał podejrzenie gruczolaka to wyśle Cię na rezonans. Na obniżenie prolaktyny wystawi Ci receptę zarówno endokrynolog jak ginekolog.
-
Agaciorka wrote:On sobie żadnego innego badania nie da zrobić i tu zaczynają się schody .... To i tak se dwa razy oddał nasienie do badania to już jest dla niego za duzo. Co warunków niesprzyjających przed badaniem raczej sobie nie przypominam, stary się nie przegrzewa ani nic z resztą teraz głównie siedzi w domu to ani steraz ani nic ogólny lajcik.
TSH mam chyba ok co prawda lekko się podniosło ale nie znacznie bo wcześniej miałam 1,5 teraz 1,7
Zaraz uzupelnie stopkę że swoimi wynikami aktualnymi
nawet trzymanie laptopa na kolanach czy noszenie telefonu w kieszeni ma wpływ.
Myślę, że wszystko przyjdzie u niego z czasem. Tym bardziej, że sam widzi jak wyglądają wyniki.
Mój bardzo długo nie chciał iść nawet na badanie nasienia.
W końcu zrobił po 2,5 roku starań. Wyszły mu leukocyty ale objawów infekcji nie miał. Pojawiła się po kilku dniach. poszedł do urologa, bo wytrzymać nie mógł a rodzinna olała go kompletnie. Urolog z zaskoczenia kazał mu ściągać gacie i zrobił usg jajek. Wziął go z zaskoczeniaMój stary miał traumę po tej wizycie ale i czuł ulgę, że mu nie wsadził palca w tyłek
Wtedy dostał skierowanie bo wyszły mu żylaki. Na operację nie poszedł, bo wyniki w naszym osądzie nie były tragiczne (wtedy, teraz sądzę inaczej. Wyniki mieściły się w normach ale w dolnych granicach) a on nie chciał iść pod nóż. Wtedy mu ustąpiłam. Po roku jak drastycznie spadły wyniki poszedł do szpitala wykorzystać skierowanie z przed roku (też nie bez oporu ale widział, że mi bardzo zależy. Byłam pewna, że to jest przyczyną pogorszenia się wyników). Operacji mu nie zrobili, bo żylaki były na tyle małe, że nieoperacyjne. On czuł ulgę a ja się załamałam drugi raz, bo pokładałam w to ogromne nadzieje, że się po operacji poprawi.
W tym roku powtórzył badanie w czerwcu (po lekach i suplach). Wyniki wyszły tragiczne (chyba najgorsze na tym wątku). Wolski dał mu skierowanie na usg między innymi prostaty. Miał podejrzenie, że może mieć torbiel na prostacie która blokuje ujście pęcherzyków nasiennych. Też zarzekał się, że nie ma mowy, żeby poszedł na to badanie (dla niego to była uwłaczająca ujma, że ktoś ma mu wsadzić sondę w tyłek). W końcu zrobił to usg.
Moja puenta i rada dla Ciebie jest taka aby z nim rozmawiać i nie naciskać na siłę. Nie kłócić się z nim o to. Da to efekt odwrotny do zamierzonego.
Ja robiłam wieleeee podejść rozmową, że chcę aby zrobił badania. Nie od razu się zgadzał. Były szczere rozmowy, że mi bardzo zależy, że trzeba to sprawdzić. W końcu się zgadzał.
A dziewczyny wiedzą, że mój stary nie jest "łatwy" w rozmowach/życiu.
Może w ramach programu macie urologa/androloga ?
Ja po trzecich tych tragicznych wynikach od razu powiedziałam, że szukamy lekarza w dużym mieście nie u siebie. Ostateczną decyzję dawałam jemu do podjęcia. Tzn wyszukałam lekarza, termin i wtedy szło do niego pytanie czy się zgadza (tak samo zrobiłam z badaniami nasienia, i z usg) i czy mam zapisać, bo muszę oddzwonić do przychodni. Czuł się trochę przyparty do muru ale miał opcję wyboru. Jakby nie chciał to bym nie zapisała tylko znowu z nim gadała.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 sierpnia 2020, 10:18
-
Agaciorka wrote:I tak jak myślałam on uważa że to już wyrok i tylko mi powiedział no to dobrze że to już wyszło teraz przynajmniej będzie można zakończyć ten temat starań bo wiadomo że nic z tego nie będzie..... 😭😭😭
daj mu chwilę na oswojenie się z wynikami.
Dla faceta jest to dramat tak jak dla młodej kobiety informacja, że np przekwita.
Facet może się wtedy czuć niemęski.
Dla przykładu powiem, że mój stary od dawna już nie wierzy, że nam się uda. On twierdzi, że on jest jedyną przyczyną naszych niepowodzeń (phi !) i że nie ma sensu się badać, brać supli chodzić po lekarzach bo i tak nic z tego.
Ale w końcu się poddaje, bierze suple, robi badania, jeździmy do lekarza bo jak to on określił "ja chcę". I chyba dlatego abym się już nie czepiała i nie zrzędziła.
Ja się trzymam od jakiegoś czasu jednej myśli i jemu też czasem to mówię.
Chcę zrobić wszystko co jestem w stanie aby spróbować. Nie chcę sobie zarzucić za kilka lat, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy, że czegoś nie spróbowałam. Czegoś nie zbadałam. Gdzieś się nie skonsultowałam.
Jeżeli wyczerpię wszystkie możliwości. Sprawdzę wszystko co się da. I to nie da rezultatu to nie chcę czuć wyrzutów sumienia.
Zresztą..... to co słyszę ostatnio często: do zapłodnienia wystarczy jeden plemnik.
Pisałam kilka dni temu, że są na forum naturalne ciąże z ilości np 5mln na 1 ml
On ma 19 mln w ml czy w całości ?
bo jak w 1ml to wcale nie jest tragicznie. -
Agaciorka wrote:Joan znam twoją sytuację jestem na bieżąco mój stary do łatwych też nie należy dodatkowo on woli nie rozmawiać i wszystko dusi w sobie widzę że go to męczy i chciałbym być dla niego podporą ale bez rozmowy nie wiele moge, czekam na wizytę 24.08 i zobaczymy co powiedzą co dalej robic.
Wiem że powinien rzucić fajki bo na 90%to jest główną przyczyna.
Tak mi się chce ryczec a nie mogę bo nie chce go dodatkowo przytłaczać.
Ja jestem z tych co dodatkowo histeryzują i widze wszystko w czarnych kolorach co nie pomaga.
Słuchaj.
Moje rozmowy ze starym to były głównie monologi. Uwierz mi.
On też jest z tych co nie lubią rozmawiać o problemach.
Zwykle to ja mu coś mówiłam, tłumaczyłam, wyjaśniałam. On słuchał. Z reguły prosił aby dać mu czas na zastanowienie. Często uciekał. Próbował zmieniać temat. Wychodził z domu. Zdarzało się wtedy, że szłam do kibla ryczeć.
Ja przy nim nie rozryczałam się ani razu.
Z wyjątkiem jak wracaliśmy po badaniach i w samochodzie odebrałam wyniki jego. Nie miałam gdzie uciec. A powstrzymywałam się.
Daj mu kilka dni na ochłonięcie. A najlepiej zaczekaj do tego 24. Zobaczycie co powie lekarz.
Ja po ostatnich wynikach nie ciągnęłam tematu. Nie dawałam mu supli. Dziewczyny na pewno pamiętają jak pisałam, że kończymy starania, że to nie ma sensu. One mnie wtedy podniosły na nogi. Poradziły jakie badania zrobić (np krwi). Lilka wysłała mi listę lekarzy w Warszawie o których ona wie, że są dobrzy bądź korzystali jej znajomi. I jakoś krok po kroku się podniosłam i zaczęłam działać dalej. Już po dwóch tygodniach mieliśmy wizytę u Wolskiego.
Ze starymi jak z jajkiem.
oni są z innej planety.
Czasem gorzej jak z dzieckiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 sierpnia 2020, 10:36
-
Pewska wrote:Joan Ty bierzesz b complex prawda? Mam prosbe, mogla bys mi dokladnie napisac ktore? Jak googluje to jest milion propozycji
B complex z Jarrow.
On ma metylowane witaminy.
Zamawiałam na allegro. Jem już drugie opakowanie.
To jest podobno dobra firma z USA.
Ja brałam b comlex, b12 i TMG. Teraz już tylko complex. Ładnie mi podniósł b12 a obniżył homocysteinę. -
Agaciorka w takim razie udanej wycieczki życzę
Olejcie dzisiaj już temat tego badania. Cieszcie się ładną pogodą. Odetchnijcie trochę.
A pro po "wyżalania się" na forum. Raz staremu powiedziałam, że mi koleżanka poleciła te plastry chłodzące na jajka (Luthienn :*), a on zrobił ogromne oczy "Z KIM TY O TYM ROZMAWIAŁAŚ ?!??!"
ups
Wytłumaczyłam mu, że na forum czytałam (jemu się nie tłumaczę, co ja tu robię i o czym rozmawiam, bo pewnie byłaby wojna).
-
Pewska wrote:Dziękuję Joan, pomyślę o nim
Ja się natknęłam na Doctor's Best ale tylko dlatego że patrzyłam na to żeby przy okazji był kwas foliowy.
w większości b complex powinien być kwas
wiem, że dziewczyny polecały też dr Enzmann albo bicaps Formeds -
Susanne wrote:Ja ide za radą Zyzi, alkohol i odpowiednie towarzystwo.
Kilka ostatnich dni mialam kryzys, kosmos na pewno slyszal moj lament, ale ocknęłam się (dzięki Joan!) i znow wracam na odpowiednią ścieżkę. We wrzesniu ide do innego endo. Do tego czasu luz, cytrynki do przodu i spokoj wewnetrzny.
No ten spokoj to jak będziemy w aucie w drodze, bo na razie same problemy. Jakby się ktoraś chciała porywać na własną działalność, to napiszcie do mnie najpierw, skutecznie Wam to odradzę 🤮
Jajniki Janusze skisły juz ze stresu.
Jedziecie autem do Polski ?
cieszę się, że się przyczyniłam do ocknięcia chociaż nie wiem jak
Trzymam kciuki za luz. Nie jest to niestety proste.
Kurka jak my Bożeny nie wykończymy się nerwowo to będzie cud.
-
Martt95 wrote:
Ps. Stary wie że mierze temperature ale nigdy nie widział jak, teraz ma urlop i mnie " przyłapał" hahahaha byście widziały jego minę. Jakoś to skomentował ale za cholerę nie pamiętam jak 😂😂😂😂
jak mój zobaczył termometr (leży na szafce nocnej razem z letroxem, bo inaczej nie pamiętam) to skomentował "ja nic nie chcę więcej o tym wiedzieć" 😂
-
Agaciorka wrote:No właśnie moj stary ostatnio znalazł takie kubki z tekstem "co mnie nie zabije to rozpierdoli nerwowo" 😅 stwierdził że musimy takie mieć
haha o to to !
w sedno
a jeszcze ktoś dopierdzieli jakimś tekstem typu "zróbcie sobie dziecko zamiast nańczyć psa" albo "ja już myślałam, że do tej pory to dzieci porodziłaś" "Leniwi są czy nie wiedzą jak zrobić"
to akurat z własnego życia przykłady
cały czas mam w głowie też tekst co tu któraś pisała, że jej koleżanka powiedziała "spróbujcie w owulację, podobno pomaga" 😂 -
Ulaa wrote:Im mniej % tym lepiej. Powyżej 30% lekarze mówią, że szansa na naturalną ciążę jest znikoma
szczerze ?
tak samo jak z morfologi 0%
czy z cyklu bezowulacyjnych
lub seksów po potwierdzonej owulacji
albo z mega niskim progiem
albo z owulacji po niedrożnej stronie
do wyżej wymienionych przykładów mam konkretne osoby, które są teraz w ciąży
to forum ma też ten plus, że daje wiarę aby z niemożliwego stało się całkiem realne -
Susanne wrote:Moj kiedys sie obudzil z moim budzikiem i pyta, czy robie sobie dobrze 🤣 no takim termometrem to ja se moge pogrzebać. Ale ostatnio mysle ze jest zepsuty xd jak to możliwe, że taka krolowa śniegu znowu z Boży🥶🥶🥶
A pomogłaś, Joan, bo jak napisalas, ze ja Ci pomogłam choc troszkę, to dostalam kopa. Bo ja to tak wszystkim pisze jak żyć, a sama czasem nie umiem.
ja też myślałam, że mój się popsuł, bo kilka dni potrafi pokazywać dokładnie tą samą temperaturę. Co do 0,01.
Ja potrafię różne głupoty robić podczas snu albo na lekkim przebudzeniu ale chyba włączałam termometr i słyszałam pikanie, że skończył mierzyć
Wiecie, że potrafię gadać przez sen (albo w narkozie 😂)
Kilka dni temu stary idzie spać. Przytula się do mnie, a ja do niego "o nie, tylko nie to" 😂😂😂 oczywiście tego nie pamiętam. Tłumaczyłam, że może mi było gorąco czy coś a on się na mnie powalił
albo potrafię się zerwać z łóżka i prawie przyprawić o zawał starego.
Kiedyś obudziłam się nagle (tzn prawie obudziłam, nie bardzo tego pamiętam) i siadłam gwałtownie. Siedzę siedzę a stary już ma milion pomysłów w głowie czy mnie przypadkiem coś nie opętało i zaraz przekręcę głową jak w "egzorcyście". Po chwili powiedziałam mu "spierdalaj" i poszłam spać
On ze mnie ciśnie bekę z tych nocnych przygód
Sus cieszę się, że czasem moje gadanie coś pomoże. Tak samo jak Twoje pomogło mi bardzo. Czasem proste rzeczy a inaczej człowiek sobie to przyjmie jak ktoś mu powie albo "pokaże palcem"
I to chyba taka domena prawdziwej Bożeny, że każdemu doradzi, podtrzyma na duchu, zmotywuje a u siebie to wszystko kuleje..... w siebie nie wierzy. Ehhhh
Ja to się czasem czuję jak bym miała jakąś chorobę psychiczną. Raz energia, motywacja, chęć do działania a zaraz skrajny smutek, zniechęcenie, rozpacz, apatia. Co te starania robią z człowiekiem.....
-
Ulaa wrote:Ja to wiem, ale lekarze dalej swoje 😄
Ja wierzę, że u mojego te 25% fragmentacji to nie jakaś mega trudność i problem..
no ja już słowa lekarza biorę przez sito.
Zaufałam już i się przejechałam ostro. Mówię o ginekologu.
Co lekarz to opinia.
Nawet jeżeli chodzi o leki które biorę od gastrologa.
Moja stara gastro nie chciała mi dać tych leków (immunosupresja - ludzie m.in biorą po przeszczepach oraz w białaczce - wpływa na układ immunologiczny aby go trochę uciszyć), bo nie mam dzieci. A przy tych lekarz nie można zachodzić w ciążę. Tak też jest na ulotce. Ogólnie te leki to była moja ostatnia deska ratunku, bo mi nic nie pomagało.
Drugi lekarz dał mi od razu te leki. Jego zdanie jest takie, że groźniejsze zaostrzenie choroby niż skutki leków dla ciąży. Ma pacjentki ciężarne i wszystko ok. Jedna poroniła ale z innych przyczyn.
Jest to lekarz który pracuję na pododdziale nzj. Czyli ma samych pacjentów z tymi chorobami co ja. Jest ogarnięty, ma ogromną wiedzę. To są takie leki, że najpierw co tydzień musiałam robić morfologię, próby wątrobowe i na nerki. Potem co dwa tygodnie przez kilka miesięcy.
Znowu Paśnik powiedział, że w ciąży muszę te leki odstawić.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że jak odstawie leki to może przyjść zaostrzenie, które powoduje większe ryzyko poronień (50% szans na utrzymanie ciąży).
Mój gin jak usłyszał, że biorę te leki to od razu zapytał czy ja wiem, że nie można biorąc je zachodzić w ciążę.
Temat zgłębiałam osobiście wertując badania naukowe. I tam się potwierdziło, że można brać te leki, bo tak jak powiedział mój gastro gorsze jest zaostrzenie. Teraz jest więcej badań, bo coraz więcej jest dokumentacji kobiet po przeszczepach i w ciąży.
I bądź tu człowieku mądry.
-
Ulaa wrote:Joan! Potrafisz rozbawić do łez 😂
Siedzę i chichram z tych Twoich nocych przebojów. Ale mój D ma podobnie, czasami coś gada przez sen, zrywa się, a ostatnio dostałam z łokcia w nos 😲
oj z łokcia to i ja dostałam kilka razy.
W sumie ja jego też potrafię walnąć niechcący
Mój stary to w ogóle się śmieje, że ja łamaga.
Albo się poparzę, albo wstając z krzesła skręcę kostkę, albo przy otwieraniu opakowania wbiję sobie nożyczki w dłoń. Jak stary widzi, że mam paczkę tylko mówi "daj, ja otworzę, bo sobie krzywdę znowu zrobisz"
W sobotę mnie zawołał abym mu przytrzymała deskę, bo wzmacniał daszek komórki.
I co ? deska się obluzowała i kogo uderzyła ? Stary nie wierzył a ja skulona trzymałam się za dłoń. Śmiał się, że widział że deska leci ale że jest daleko a co moja dłoń tam robiła ?
A w piątek podszedł mnie przytulić a mnie coś bardzo zabolało w stopie. Okazało się, że rozciął mi palec u nogi swoim mikroskopijnie krótkim paznokciemZe mnie się krew leje a on mówi, że go paznokieć boli
no serio nie wiem jak to się stało, bo ma króciutkie. Zero tego "białego". Trzeba mieć zdolność.
-
luthienn wrote:Joan przepraszam, że Twoje nieszczęścia wywołują uśmiech na mojej twarzy 😂 Aczkolwiek ja mam podobne szczęście w życiu, jednak chyba nie jest aż tak ekstremalnie
spoko, ja się z tego śmieje
Nie tylko pies ruchacz wywołuje u nas śmiech
Aczkolwiek na weekend mieliśmy psa siostry (maltańczyka miniaturkę) i bzyk był w piątek. Została wywalona za drzwi i cały czas drapała w drzwi. Chciała wejść.
Wczoraj stała na poduszce i się na nas patrzyła 😂😂
a pies ruchacz miał wyjebane. Spał w najlepsze.
Stary się śmieje z mojej pierdołowatości a ja z tego, że jest obiektem seksualnych pragnień naszego psa.
Za dwa tygodnie mamy na tydzień drugiego maltańczyka (psa moich rodziców, też miniaturka - siostra tej co wyżej). Ta bardziej pociąga mojego psa. Z tym, że ona go pociąga, pies się nakręci ale pies nie ujeżdża tej suczki tylko idzie do starego -
Zyzia wrote:Joan, znam Twój ból 😂
Jak u mnie w firmie rozkopali podwórze pod kanalizacje, to kto jako jedyny wpadł w dziurę? Ja!
Jak naprawiali schody, to kto z nich spadł? Ja!
Mieliśmy takie schody z kratki do konferencyjnego, wszystkim dziewczynom mówiłam żeby uważały na obcasy, raz na zebranie założyłam szpilki, i kto złamał obcas? Ja!
Skaleczenia, zadrapania czy obtarcia to u mnie norma. W apteczce jest plaster dla ogółu i osobny dla mnie. Ten dla mnie uzupełniany jest częściej niż ten dla wszystkich 😂 U mnie w firmie się śmieją, ze muszą wyższe OC przeze mnie płacić.
Edit: Dodam, ze do tej dziury wpadłam jak na kreskówkach. Poleciałam do przodu prościutka jak kłoda. Chłopy co tam pracowali ze śmiechu pracować nie mogło.
to ja utknęłam obcasem w takiej kratce po własnym ślubie.
Wychodzimy z kościoła ze starym za rękę. Kratka była jak się kończyły schody. On poszedł a ja zostałam, bo utknęłam. Krzyknęłam tylko "ratuj" ! A on się patrzy jak na wariatkę czemu nie idę, a ja wyprawiam dzikie pląsy pod kościołem 😂