cesarskie ciecie - kto miał lub bedzie mial? jak znioslyscie pionizowanie i dochodzenie do siebie po cc?
-
WIADOMOŚĆ
-
Hej hej ,
Ja jestem po CC 31.03.2014
generalnie dobrze to wspominam , jedynie ból po przebudzeniu ( bylam w calkowitej narkozie) był naprawde mocny ale bardzo szybko doszłam do siebie .
MIałam robioną lewatywę przed cc i uwazam to za błogosławienstwo gdyz zrobienie stolca po operacji nie wchodzi w gre , naprawde boli, na drugi dzien dali mi jakies lekarstwo do picia to kolejnego dnia wyproznienie bylo wrecz przyjemne hehe a tak sie go balam bo nie moglam kaszlec tak rana bolala .
drugiego szkraba tez tylko i wylacznie cc . Ja sama zajmowalam sie dzieckiem od urodznie anie potrzebowalam pomocy, nawet mezowi dojsc nie dawalam na poczatku hehe .
Po tygodniu smigalam tak maly samochodzik , dziwili sie wszyscy ze tak szybko .
Krwawilam i to bardzo to fakt ale nie z rany rana piekna linia, zero szwow nad spojeniem lonowym .
Synek wielki chlop po 4 kg i zdrowy . To bylo dla mnie najwazniejsze .
Ja bym sie bala rodzic naturalnie nie chcualabym zrobic krzywdy dziecku , boje ie ze nie dalabym rady urodzic chociaz nie ukrywam ze ciecie krocza itp tez przemawialy za cesarka .
No nic sama zobaczysz jak to jest , planowana cesarka nie niesie ze soba zagroenia tyle co cesarka w ostatniej chwili , wtedy to juz roznie moze byc .
Pozdrawiam Cie serdecznieLipcowa lubi tę wiadomość
-
Ja miałam cc w lutym. I bardzo dobrze do siebie wracałam, nie wspominam tego zle. Najgorszą traumna dla mnie było niejedzenie po CC, nie mogłam jeść 24 h, co dla mnie żarłoka było koszmarem Cewnik miałam zakładany już po znieczuleniu, wiec zupełnie nic nie czułam. Boleć trochę zaczęło mnie na drugi dzień po cc, i to jakoś wnętrzności mnie okropnie bolały, sama rana nie. Poza tym wstałam już po 10 h i poszłam pod prysznic, nie jest zle, na serio. Wazne zeby w miarę szybko wstać. Acha, polecam Ci plastry sutricon, kup sobie, bo nie ciagnie rana wogole, ja zaczełam zakładać po sciągnięciu szwów, czyli 7 dni po cc i od tego czasu już mnie nic nie bolało.
-
No to ja wracam do tematu jednak na 100% cc zaplanowane na 18 wrzesien, czekam z niecierpliwoscia na spotkanie z coreczka oczywiscie wiaze sie to z tym ze teraz to dopiero pojawia sie tysiac pytan w glowie hehe
ogolnie zaczynam sie bac, mpozostalo 8 dni i mysli kreca sie tylko wobec tego a powiedzcie mi, to takie pytania z serii głupie, na sali operacyjnej jest sie w cos ubranym czy na golasa, po operacji zakladaja majtki czy jak to wyglada? -
Ja mialam cesarke w piatek a w poniedzialek bylismy juz w domu, do siebie dochodzilam przez 2 miesiace, pierwsze 4 tygodnie byly dla mnie masakra, bolal mnie kregoslup bo wbijali mi sie w niego 12 razy zeby dac znieczulenie, nie dalo rady
Nie pamietam w co bylam ubrana, chyba nago i tylko pod przykryciem- kurcze szok nie pamietam -
Hehe, no mnie przeraza doslownie wszystko bo nigdyntak naprawde w szpitalu nie bylam, boję sie zakladania wenflonu bo zawsze na sam widok ze mozna z tym chodzic mnie bolalo, o cewniku nawet nie wspominam. Dalej znieczulenia i jakos sali operacyjnej o dziwo sobie nie wyobrażam w ogóle i dopiero pozniej przerażenie wraca na mysl o tym co bedzie jak przyjdzie wstac
MotylekKira lubi tę wiadomość
-
Cewnika tez sie balam i to bardzo ale to na 100% nie bolalo i poszlo bardzo gladko, sama bylam zdziwiona. Jas urodzil sie o 12:45 a ja sobie pozwolilam cewnik wyciagnac dopiero nastepnego dnia rano -> nie musialam wstawac do wc przez ten caly czas, to by luxus, wogole z lozka nie wstalam.
-
hej,A więc u mnie to tak wyglądało ze mialam wizyte u swojego lekarza prowadzącego 20 sierpnia(byłam w 37tc5d)po czym dal mi skierowanie do szpitala w celu kontroli mojego cisnienia gdyz mialam podwyzszone(140/95)...w szpitalu trzy razy dziennie mierzyli mi cisnienie i robili ktg,a 22 sierpnia na ktg wyzszlo podwyzszone tetno dziecka...w pól godziny szybka decyzja lekarzy o Cc,nawet nie mialam czasu sie stresowac porodem,dzieckiem,cala sytuacja...nie wiedzialam po prostu co sie dzieje,tak szybko wszystko.O 13 mialam ktg na ktorym wykryta byla nieprawidlowosc a o 13.55 mialam juz córeczke;)okazało się ze nózke miala owinieta pępowinką i sie denerwowała.Cale szczescie ze trafiłam na lekarza ktory wolal mnie skierowac do szpitala by kontrolowac...Operacje wspominam nie źle,cewnik mialam jeszcze bez znieczulenia podłaczany ale nie czulam bólu,znieczulenie mialam to od pasa,teoretycznia mialam nie czuc a czulam okropny bol przy wyciaganiu lozyska i dawali mi kolejna dawke...tuz po operacji chcialo mi sie strasznie pic(a przez 6 h nie mozna)i mialam drgawki calego ciala,nie czulam nóg,ponoc to normalne,pionizowaly nas polozne po 12 h,ból okropny,ale byly kroplowki przeciwbólowe z ktorymi dalo sie przetrwac.Moim zdaniem dwa pierwsze dni po operacji najgorsze,a potem to już luzik,rana ciągnie,nie mozna sie smiac ani kichac ale tragedii nie ma...Dzieciątko odrazu po operacji przystawili mi do piersi...(ja akurat mleko mialam dopiero po 5 dobach,wiec w szpitalu dokarmiali strzykawka)na pierwsza noc zabierali dzieci by mamy mogly odpoczac a od rana juz zaczynala sie piekna rzeczywistosc z dzidziusiem;D
-
Moja CC
Przyczyna CC: neurologiczna ( epizod niedokrwienny mózgu)
Do szpitala zgłosiłam się dzień przed tj. 15.01.2015 o godzinie 18.30 poczekaliśmy na pielęgniarkę, która zrobiła KTG, po tym badaniu rozmowa z lekarzem baaardzo sympatycznym
Przebrałam się w koszulę nocną i z bagażami , które mąż pomógł zanieść udaliśmy się do sali, gdzie miałam spędzić noc.
Powitały nas sympatyczne położne dały koszule dwie do spania, płyn w którym trzeba było się umyć tej nocy jak i rano przed zabiegiem. To był taki żółty płyn do dezynfekcji śmierdzący okrutnie i wysuszający strasznie skórę.
Oczywiście nie mogłam zasnąć całą noc z wrażenia i ze strachu.
jakoś chyba po 12.30 przyszła po mnie położna , że to już ( o, a wcześniej jeszcze podano mi kroplówkę) i razem z mężem który już od samego początku był ze mną i czekaliśmy na zabieg udaliśmy się do tego miejsca gdzie wykonuje się operację. Męża gdzieś zgarnięto a mnie przeprowadzono przez ogromne pancerne drzwi, kobieta w zielonym stroju z maską na twarzy objęła mnie ramieniem i zaczęła prowadzić do sali operacyjnej. Cała się trzęsłam ze strachu tak się bałam, ta cała otoczka tego miejsca i sytuacji...
Weszłyśmy na salę operacyjną a tam stół, zielone prześcieraadła nie wiem co to było, aparatura rurki, sprężyny Bóg wie co... i dużo kobiet- samych kobiet jak w jakiejś seksmisji Szybko kazały usiąść i od razu zaczęła jedna smarować mi plecy mówiąc , że poda mi znieczulenie. A ja zaczęłam przywoływać wszystkich świętych (tak reaguję na stres zaczynam coś gadać itp) po chwili poczułam ukłucie jak by ugryzł mnie komar (zakładanie welfronu było bolesne.. ten zastrzyk ze znieczuleniem nic a nic) potem drugi zastrzyk i szybko kazały się położyć. Ja czułam jeszcze nogi, ale po chwili pojawił się mój mąż w zielonym stroju, czepku i masce... nawet nie wiedziałam kiedy zaczęły robić mi tą CC, czułam takie jak by mrowienie, szarpanie było to dziwne uczucie.. tak jak bym zrywała sobie strupa ze skóry nie bolesne ale takie dziwne uczucie... Najgorsze w tym wszystkim było uczucie ucisku na klatkę piersiową... bałam się że jakiegoś zawału dostanę.. ale uspokajano mnie że to jest normalna reakcja na znieczulenie. Mąż trzymał swoją rękę na mojej klatce piersiowej dzięki czemu czułam się lepiej. Po chwili usłyszałam krzyk ale jeszcze to do mnie nie docierało. Mąż nagle zniknął poniewasz poszedł zobaczyć synka, wrócił po chwili ze łzami w oczach, cały roztrzęsiony, źrenice miał takie ogromne... a ja w wielkim szoku wszystko było takie jakieś jak zaczarowane.. nagle kątem oka zobaczyłam MOJEGO WYCZEKANEGO UPRAGNIONEGO SYNKA!!! przyłożyli mi go do buzi to było COŚ NIESAMOWITEGO.. oboje z mężem płakaliśmy a Mateusz uspokoił się jak poczuł mój policzek
Następnie przewieziono mnie do sali pooperacyjnej gdzie już byliśmy tylko ja i mój mały wielki Cud Po 8h przewieziona zostałam już do sali gdzie byłam z dwoma innymi świeżo upieczonymi mamami :)te 8 h zleciało tak szybko jak 5 minut. Przez cały czas od momentu pojawienia się synka na świecie byliśmy już nierozłączni.
Dodam też , że pessar jak i cewnik miałam ściągany i zakładany w trakcie znieczulenia.
Po cesarce bardzo szybko doszłam do siebie po 3 dniach dniach mogłam już robić fikołki ( a po tych 8h kiedy położna przyszła pomóc mi wstać , ja dałam sobie sama świetnie radę pomimo, że strasznie się tego bałam ) Do domu mogłam wyjść w sumie po 48 h ale ze względu na to, że synek sporo stracił na wadzę to wyszliśmy o jeden dzień później.
Każdy przypadek jest inny , każdy organizm jest inny ALE ja mogę powiedzieć, że jeżeli wszystko przebiega dobrze to CC jest bezpiecznym zabiegiem, w końcu codziennie przeprowadza się ją na całym świecie. I wielokrotnie to dzięki niej uratowano nie jedno małe życiestrawberry marg lubi tę wiadomość
-
No to i ja opowiem. Nigdy prze nigdy nie chciałam rodzić przez cc. Niestety sytuacja nas zmusiła- podczas rutynowej kontroli podczas KTG mały miał spadek tętna. Lekarka od razu odesłała nas do szpitala- obdzwaniając koleżanki które z nią w nim pracują, że przyjadę. Był to dla nas duży stres i szok- nie planowałam rodzić w tym szpitalu (Kraków- Narutowicz), ale był najbliżej, więc nie zastanawialiśmy się nawet- zdrowie dziecka było w tym momencie najważniejsze. Po 4h KTG oraz USG nie znaleziono przyczyny spadków tętna a podejrzewano owinięcie szyjki małego w pępowinę. Spadki nadal występowały ale już takie "w granicach normy". Lekarka na dyżurze (bardzo rzetelna i konkretna osoba) podjęła decyzję o cc, ponieważ jak to ujęła nie chce mnie odsyłać na patologię ciąży bo tam nie będę non stop monitorowana a powinnam być- ciąża donoszona (38tc), więc bezpieczniej jest ją zakończyć. Założono mi wenflon, pobrano krew do badań, zacewnikowano (cewnikowanie nie boli- jest tylko nieprzyjemne). Przeszłam na salę operacyjną- tam istny harmider- "na co pani czeka, rozbiera się już" (jakbym co najmniej kilka razy już miała cc i wiedziała z góry co mam robić). W tym momencie cała trzęsłam się już z nerwów. Rozebrałam się, wkłuto się w kręgosłup i wykonano znieczulenie... które na mnie zupełnie nie podziałało. Pani anestezjolog co chwilę powtarzała "zrobi się ciepło w pupę, nogi zaczną drętwieć. drętwieją?"- a u mnie zupełnie nic- macham sobie nogami. Mówię, że nadal wszystko czuję- ktoś mnie kłuje w brzuch- mówię, że to czuję. Jakaś starsza babka, bardzo niemiła wręcz mnie opieprza "bo to przecież nie będzie całkiem nic nie czułą, coś tam ma czuć" i gniecie mi paluchem w brzuch wmawiając mi, że tak ma być. Już prawie na nią nawrzeszczałam, że przecież czuje jej paluchy na brzuchu (a nie powinnam bo byłam już za parawanem). Na szczęście przytomna anestezjolog zerwała się- stwierdziła, że ryzykować nie będzie i mnie uśpiła. Godzina 22.07 wyciągnięto ze mnie syna. Cały, zdrowy i rozdarty Gdy mówię, że rodziłam mąż się ze mnie śmieje, że ale się narodziłam jak sobie spałam, więc wolę od razu napisać, że "wyciągnięto"
Po przebudzeniu byłam wręcz wściekła, czemu mnie ktoś budzi jak było tak przyjemnie. Słyszałam komentarze, że dostałam znieczulenie kombinowane- ktoś się zaśmiał, że chyba przekombinowane. Zaraz poczułam bóle brzucha- dostałam paracetamol (który na mnie nie działa). Pielęgniarka mówiła mi, żebym od razu upominała się o coś przeciwbólowego bo mam rozpisaną morfinę- ponieważ gdy już zacznie boleć to może nie przestać. Przez noc raz upomniałam się o coś przeciwbólowego- dostałam morfinę. Później nad ranem znów paracetamol i ketonal. Dało się przeżyć. Od 6 rano towarzyszył mi już mój brzdąc- chciałam go zobaczyć, więc położono go obok. Mimo, że nie mogłam się ruszyć z bólu to jakoś tak we dwoje było raźniej. W międzyczasie wyciągnięto mi cewnik (boli ale przez sekundę). Ok 16 stawiano mnie na nogi. Do siadu wstałam z pomocą pielęgniarki- ból potworny. Chodzić jeszcze wtedy nie dałam rady ze względu na zawroty głowy. Przewieziono mnie na zwykłą salę z pooperacyjnej, gdzie już dostałam małego do opieki. Wtedy już z bólem, ale dreptałam. Najgorsza była pierwsza "świadoma" noc. Przespałam ją na siedząco ponieważ dalej nie mogłam bez pomocy usiąść- a do dziecka trzeba wstać. Cały kolejny tydzień oprócz bólów brzucha i problemów z wstawaniem (mam je do tej pory a jestem 3 tygodnie po), to przede wszystkim potworne bóle głowy i karku- skutek uboczny narkozy. Na drugi dzień wyciągnięto ze mnie dren- masakryczny ból przy wyciąganiu- na szczęście jak i wyciąganie cewnika trwał krótko i zaraz przechodził. O ile ból brzucha był dla mnie ciężki ale do przeżycia to te bóle głowy i karku mnie przerastały. Teraz został mi ból pleców- na tyle silny, że nie ustoję dłużej zgięta, a i przy karmieniu mam problemy.
Patrząc na kobiety po porodzie naturalnym, które po 2h śmigały po oddziale, nic je nie bolało (poza siadaniem) i bardzo szybko dochodziły do siebie aż im zazdrościłam.
Nie wiem jak można samemu zdecydować się na cc- dla mnie to jakaś katorga. Rozumiem, że ktoś boi się bólu- ale wydaje mi się, że leprze kilka godzin bólu przy naturalnym porodzie niż tygodnie lub miesiące dochodzenia do siebie po cięciu.
Jeśli chodzi o sam ból którego bez względu na rodzaj porodu wszystkie z nas się boją- przy cc jest on do przeżycia- byłam przekonana, że z bólu będę płakać. Nie był on na tyle silny, ale bł uciążliwy i długotrwały- dlatego zdarzało mi się płakać, ale raczej z bezsilności.
Jak się później okazało decyzja o cc była słuszna. Naturalnie bym nie urodziła- mały miał krótką ale mocną pępowinę. Wraz z obniżaniem się brzucha pod koniec ciąży, schodził w dół ciągnąc pępowinę i łożysko- stąd spadki tętna. Gdyby zwlekano z zabiegiem mogło dojść do odklejenia się łożyska i moglibyśmy się oboje wykrwawić.
-
Ja też będę miała prawdopodobnie cc. Dzidzia ułożona pośladkowo i marne szanse, że się obróci. Ma na to 3 tygodnie . Ja nawet nie obawawiam się samego zabiegu, bo moja siostra też jest po cc z tego samego powodu. Boję się tylko że szybko nie dojdę do siebie w porównaniu do niej po cc. A jak Wy się czujecie już jakiś czas po cc? Jak rana zagoiła się?
-
A ja mam pytanie odnośnie dbania o higienę krocza po cc. Jak sobie z tym radziłyście? Ja co prawda mam rodzić sn, ale dziecko spore, więc na nic się nie nastawiam na 100% i biorę pod uwagę wszystkie scenariusze. Zastanawia mnie jak dbać o krocze w przypadku rany ciętej w podbrzuszu, skoro duża część osób mówi, że ból jest tak rwący, że nie można się schylić czy spiąć mięśni.Maracuja
-
nick nieaktualnyMaracuja tam w sumie nie ma o co szczególnie dbać po cc - tak jak przy okresie, podmyć się, zmienić podpaskę. Ja brałam prysznic i podlewałam wodą krocze - po prostu, ewentualnie myłam się chusteczkami nawilżonymi. Najgorsze jest pierwsze pionizowanie, później już jest okej.
Ja ciągle bałam się wstać, usiąść, przewrócić na drugi bok z myślą, że rana się rozejdzie - dziś już wiem, że takie myślenie to glupota. Nic się nie rozejdzie.Maracuja lubi tę wiadomość