1,5 roku starań i nic POMOCY DZIEWCZYNY!
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć Dziewczyny,
ja właśnie świeżo dołączyłam do forum, szukając trochę pocieszenia ale też chcąc się podzielić tym, co u mnie zaczyna działać.
U mnie też właśnie wybija 1,5 roku starań. Mam PCOS oraz niedawno zdiagnozowaną też endometriozę. (której żaden ginekolog nie zauważył wcześniej pomimo tego, że miałam dosyć charakterystyczne objawy).
Ogólnie moje zaufanie do lekarzy poszło się walić bo będąc w dobrej klinice u lekarki ze świetnymi opiniami, która podobno specjalizowała się w pcos, zmarnowała około roku na nieprawidłowe leczenie. Nie zauważyła ewidentnego problemu z niskim progesteronem i po 3 nieudanych stymulacjach dała mi znać, że próbujemy jeszcze 2 a potem już tylko invitro może zadziałać. No
@Katina rozumiem Twój problem z In Vitro. Ja sama niewierząca ale In Vitro traktuję jako absolutną ostateczność. Uważam, że za łatwo jest to dziewczynom proponowane jako rozwiązanie problemu gdy tak naprawdę nie wiadomo co pacjentce jest i co powoduje tę niepłodność. (mam 2 przypadki ze swojego otoczenia, które pokazują, że da się bez in vitro pomimo fatalnych parametrów AMH czy niepłodności idiopatycznej)
Ja osobiście wybrałam dłuższą ścieżkę działania, która ma mi przywrócić moje zdrowie i hermony do równowagi i obecnie znalazłam się pod opieką świetnego wyspecjalizowanego lekarza, który podchodzi do tematu przyczynowo. Adresuję na raz dietę (niskie IG i przeciwzapalna), suplementację (witamina D, Omega 3, B Complex, Cynk, Jod, inozytol + metformina na insulinoodporność do tego z nietypowych rzeczy Resveratrol i Karnityna i Acetylo Karnityna przeciwzapalnie i antyoksydacyjnie), mam stymulację owulacji Lametta, bo bez tego cykle by mi się rozciągały w nieskończoność oraz NATURALNY progesteron w postaci cyclogest od 3 dnia po owulacji przez 10 dni. Zaznaczam, że naturalny, bo duphaston to jest g*** a nie progesteron i strasznie szybko się wypłukuje i miałam po nim plamienia i krwawienia. Nie wiem czemu to sztuczne cholerstwo zapisują dziewczynom jak na rynku jest naturalny progesteron w globulkach, który długo zostaje w organizmie i działa takie cuda jak u mnie. Już po jednym cyklu na cyclogeście, jakość mojego kolejnego cyklu, który właśnie skończyłam była fantastyczna. Temperatura rosła jak powinna w drugiej fazie cyklu, miałam piękny płodny śluz, moje libido po raz pierwszy w życiu wyskoczyło w górę, że aż mój Mąż był lekko przestraszony , zamieniłam się w wulkan energii i chęci do życia. Nie wiedziałam, że tak można się czuć! (Na cyklach stymulowanych u poprzedniej lekarki pomimo potwierdzonej owulki miałam wynik 0.1 progesteronu 7 dni po owu także ten... )
Na poprzednim cyklu robiłam biopsję endometrium i wynik powinnam mieć już we wtorek, kiedy robię drugi raz drożność jajowodów, tym razem na lipiodolu a nie na kontraście wodnym, jak wszędzie w Polsce standardowo robią (bo taniej). U mnie celem jest nie udrożnienie (już miałam udrożnione zwykłym sono w sierpniu), a chodzi o załagodzenie ognisk endometriozy, bo okazuje się, że mało się o tym mówi i pisze ale SONO HSG na kontraście olejowym z lipiodolem (jodem) ŁAGODZI stany zapalne i pokrywa jajowody i macicę przeciwzapalą warstwą, która utrzymuje się do 2 lat. Także to sono jest tak naprawdę terapią na tę moją nieszczęsną endometriozę, która prawdopodobnie teraz blokuje mi zajścię w ciążę przez generowanie stanu zapalnego i produkcję toksycznych substancji. Zachadzalność w ciążę po tym zabiegu u kobiet z endometriozą to było aż 45 % w ciągu pół roku więc jestem w szoku, że to leczenie nie jest bardziej spopularyzowane, a lekarze o nim nie informują dziewczyn z endo.
Dodatkowo obserwuję swój cykl i zapisuję śluz metodą Creigtona (mierzę też sobie temperaturę), bo na podstawie tego lekarz był w stanie zinterpretować różne rzeczy na moim cyklu. np. niedomogę progesteronową. Ja z kolei co do dnia jestem w stanie wyznaczyć sobie dzień owulacji i odpowiednio zacząć przyjmować progesteron we właściwym dniu.
I po co to tutaj piszę?
Nasz lekarz podchodzi tematu trochę niekonwencjonalnie i inaczej niż w standardowych klinikach leczenia niepłodności. Piszę to, żeby pokazać, że invitro czy inseminacja nie musi być jedynym rozwiązaniem. Nie wiem, jak u mnie się to potoczy ale widzimy nadzieję w końcu z Mężęm, że to zadziała, a dodatkowo moje zdrowie zdaje się wracać do normy, w której od dawna nie było. Miałam ogromnie niedobory witaminowe i przyzwyczaiłam się do życia w którym nie miałam energii, libido, często chorowałam i miałam nadmiar testosteronu. A do tego miałam endometriozę, o której nawet nie wiedziałam, a która też obniżała mi jakość życia. (ten sam lekarz mi ją zdiagnozował w trakcie badania manualnego)
Zaraz zrobię ten lipiodol, suple które wystartowałam we wrześniu powinny dać efekty, progesteron powinien poprawić jakość kolejnych owulacji i jestem pełna nadziei, że cały ten wysiłek powinien dać efekt na którymś z kolejnych cykli.
Nie poddawajcie się Laski! Szukajcie lekarzy, którzy zaproponują Wam jakieś nowe leczenie, które poprawi Wasze zdrowie i hormony, a nie tylko inseminację czy invitro (oczywiście nie należy ich odrzucać, bo też zupełnie rozumiem, że po wdrożeniu diet, supli, różnych leków czy terapii bez efektów, przychodzi moment kiedy trzeba spróbować i tego). Wydaje mi się po prostu, że lekarze nie próbują wszystkiego zanim na to przekierują.
Ściskam wszystkie Staraczki bardzo mocno i może jakieś informacje, które podałam otworzą Wam jakieś nowe ścieżki leczenia.
Ale ogólnie mam teraz dołka bo mi testy psikusa zrobiły i 10 dni po owu wyszła mi cienka druga kreska na aż 3 testach, które z niedowierzaniem robiłam. Po czym następnego dnia powtórzyłam rano i nic. Beta z krwi też <2.7 także dupa a nie ciąża. A myśli oczywiście już zdążyły pofantazjować o wszystkim w międzyczasie. Także się strasznie zdenerowałam. Jeszcze okres mi się opóźnił po zejściu z progesteronu więc mind fuck miałam ale potem lunęło, a razem z tym mój dobry humor. Dzisiaj 4dc i chodzę po mieszkaniu i beczę bez powodu co jakiś czas. Moje uczucia mają opóźniony zapłon i dopiero teraz odreagowują na smutno utratę marzeń.
Czy Wy też macie takie skrajne uczucia? Jednego dnia radość, drugiego załamka. To i oczekiwanie na te 13 dni po owu są chyba najgorsze w tym całym procesie. Cykliczny rollercoster.Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 listopada, 14:32
Furioza, Pustynia, Ola8999 lubią tę wiadomość
28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
CrazyDaisy wrote:Cześć Dziewczyny,
ja właśnie świeżo dołączyłam do forum, szukając trochę pocieszenia ale też chcąc się podzielić tym, co u mnie zaczyna działać.
U mnie też właśnie wybija 1,5 roku starań. Mam PCOS oraz niedawno zdiagnozowaną też endometriozę. (której żaden ginekolog nie zauważył wcześniej pomimo tego, że miałam dosyć charakterystyczne objawy).
Ogólnie moje zaufanie do lekarzy poszło się walić bo będąc w dobrej klinice u lekarki ze świetnymi opiniami, która podobno specjalizowała się w pcos, zmarnowała około roku na nieprawidłowe leczenie. Nie zauważyła ewidentnego problemu z niskim progesteronem i po 3 nieudanych stymulacjach dała mi znać, że próbujemy jeszcze 2 a potem już tylko invitro może zadziałać. No
@Katina rozumiem Twój problem z In Vitro. Ja sama niewierząca ale In Vitro traktuję jako absolutną ostateczność. Uważam, że za łatwo jest to dziewczynom proponowane jako rozwiązanie problemu gdy tak naprawdę nie wiadomo co pacjentce jest i co powoduje tę niepłodność. (mam 2 przypadki ze swojego otoczenia, które pokazują, że da się bez in vitro pomimo fatalnych parametrów AMH czy niepłodności idiopatycznej)
Ja osobiście wybrałam dłuższą ścieżkę działania, która ma mi przywrócić moje zdrowie i hermony do równowagi i obecnie znalazłam się pod opieką świetnego wyspecjalizowanego lekarza, który podchodzi do tematu przyczynowo. Adresuję na raz dietę (niskie IG i przeciwzapalna), suplementację (witamina D, Omega 3, B Complex, Cynk, Jod, inozytol + metformina na insulinoodporność do tego z nietypowych rzeczy Resveratrol i Karnityna i Acetylo Karnityna przeciwzapalnie i antyoksydacyjnie), mam stymulację owulacji Lametta, bo bez tego cykle by mi się rozciągały w nieskończoność oraz NATURALNY progesteron w postaci cyclogest od 3 dnia po owulacji przez 10 dni. Zaznaczam, że naturalny, bo duphaston to jest g*** a nie progesteron i strasznie szybko się wypłukuje i miałam po nim plamienia i krwawienia. Nie wiem czemu to sztuczne cholerstwo zapisują dziewczynom jak na rynku jest naturalny progesteron w globulkach, który długo zostaje w organizmie i działa takie cuda jak u mnie. Już po jednym cyklu na cyclogeście, jakość mojego kolejnego cyklu, który właśnie skończyłam była fantastyczna. Temperatura rosła jak powinna w drugiej fazie cyklu, miałam piękny płodny śluz, moje libido po raz pierwszy w życiu wyskoczyło w górę, że aż mój Mąż był lekko przestraszony , zamieniłam się w wulkan energii i chęci do życia. Nie wiedziałam, że tak można się czuć! (Na cyklach stymulowanych u poprzedniej lekarki pomimo potwierdzonej owulki miałam wynik 0.1 progesteronu 7 dni po owu także ten... )
Na poprzednim cyklu robiłam biopsję endometrium i wynik powinnam mieć już we wtorek, kiedy robię drugi raz drożność jajowodów, tym razem na lipiodolu a nie na kontraście wodnym, jak wszędzie w Polsce standardowo robią (bo taniej). U mnie celem jest nie udrożnienie (już miałam udrożnione zwykłym sono w sierpniu), a chodzi o załagodzenie ognisk endometriozy, bo okazuje się, że mało się o tym mówi i pisze ale SONO HSG na kontraście olejowym z lipiodolem (jodem) ŁAGODZI stany zapalne i pokrywa jajowody i macicę przeciwzapalą warstwą, która utrzymuje się do 2 lat. Także to sono jest tak naprawdę terapią na tę moją nieszczęsną endometriozę, która prawdopodobnie teraz blokuje mi zajścię w ciążę przez generowanie stanu zapalnego i produkcję toksycznych substancji. Zachadzalność w ciążę po tym zabiegu u kobiet z endometriozą to było aż 45 % w ciągu pół roku więc jestem w szoku, że to leczenie nie jest bardziej spopularyzowane, a lekarze o nim nie informują dziewczyn z endo.
Dodatkowo obserwuję swój cykl i zapisuję śluz metodą Creigtona (mierzę też sobie temperaturę), bo na podstawie tego lekarz był w stanie zinterpretować różne rzeczy na moim cyklu. np. niedomogę progesteronową. Ja z kolei co do dnia jestem w stanie wyznaczyć sobie dzień owulacji i odpowiednio zacząć przyjmować progesteron we właściwym dniu.
I po co to tutaj piszę?
Nasz lekarz podchodzi tematu trochę niekonwencjonalnie i inaczej niż w standardowych klinikach leczenia niepłodności. Piszę to, żeby pokazać, że invitro czy inseminacja nie musi być jedynym rozwiązaniem. Nie wiem, jak u mnie się to potoczy ale widzimy nadzieję w końcu z Mężęm, że to zadziała, a dodatkowo moje zdrowie zdaje się wracać do normy, w której od dawna nie było. Miałam ogromnie niedobory witaminowe i przyzwyczaiłam się do życia w którym nie miałam energii, libido, często chorowałam i miałam nadmiar testosteronu. A do tego miałam endometriozę, o której nawet nie wiedziałam, a która też obniżała mi jakość życia. (ten sam lekarz mi ją zdiagnozował w trakcie badania manualnego)
Zaraz zrobię ten lipiodol, suple które wystartowałam we wrześniu powinny dać efekty, progesteron powinien poprawić jakość kolejnych owulacji i jestem pełna nadziei, że cały ten wysiłek powinien dać efekt na którymś z kolejnych cykli.
Nie poddawajcie się Laski! Szukajcie lekarzy, którzy zaproponują Wam jakieś nowe leczenie, które poprawi Wasze zdrowie i hormony, a nie tylko inseminację czy invitro (oczywiście nie należy ich odrzucać, bo też zupełnie rozumiem, że po wdrożeniu diet, supli, różnych leków czy terapii bez efektów, przychodzi moment kiedy trzeba spróbować i tego). Wydaje mi się po prostu, że lekarze nie próbują wszystkiego zanim na to przekierują.
Ściskam wszystkie Staraczki bardzo mocno i może jakieś informacje, które podałam otworzą Wam jakieś nowe ścieżki leczenia.
Ale ogólnie mam teraz dołka bo mi testy psikusa zrobiły i 10 dni po owu wyszła mi cienka druga kreska na aż 3 testach, które z niedowierzaniem robiłam. Po czym następnego dnia powtórzyłam rano i nic. Beta z krwi też <2.7 także dupa a nie ciąża. A myśli oczywiście już zdążyły pofantazjować o wszystkim w międzyczasie. Także się strasznie zdenerowałam. Jeszcze okres mi się opóźnił po zejściu z progesteronu więc mind fuck miałam ale potem lunęło, a razem z tym mój dobry humor. Dzisiaj 4dc i chodzę po mieszkaniu i beczę bez powodu co jakiś czas. Moje uczucia mają opóźniony zapłon i dopiero teraz odreagowują na smutno utratę marzeń.
Czy Wy też macie takie skrajne uczucia? Jednego dnia radość, drugiego załamka. To i oczekiwanie na te 13 dni po owu są chyba najgorsze w tym całym procesie. Cykliczny rollercoster.
Wiem co czujesz, dzisiaj to mój też 4 dc, zawsze mam nadzieję że uda się i po prostu jak przychodzi miesiączka to mam okropnego doła, ale tłumaczę sobie no jak się załamię to nie będę mieć siły i ogarniam się - nie zrozumie to każdy, kto nie był w takiej sytuacji…
U mnie wszystko pięknie (progesteron, LH,FSH, owulacje), a jednak się nie udaje.
Idę z mężem do kliniki leczenia niepłodności w czwartek, z nadzieją że otrzymam tam pomoc.
Moja siostra miała AMH 0,70 i inseminacji 3 próby nieudane zdecydowali się na invitro i udało się za pierwszym razem i mają pięknego synka 🥰
Dlatego jeśli stosujesz zdrowy tryb życia, masz dobre wyniki to aż skręca mnie dlaczego nawet do ciąży nie dochodzi.
Również trzymam kciuki za Ciebie i za inne kobietki, które nie poddają się i walczą! 💕 -
Furioza wrote:Hej CrazyDaisy
Wiem co czujesz, dzisiaj to mój też 4 dc, zawsze mam nadzieję że uda się i po prostu jak przychodzi miesiączka to mam okropnego doła, ale tłumaczę sobie no jak się załamię to nie będę mieć siły i ogarniam się - nie zrozumie to każdy, kto nie był w takiej sytuacji…
U mnie wszystko pięknie (progesteron, LH,FSH, owulacje), a jednak się nie udaje.
Idę z mężem do kliniki leczenia niepłodności w czwartek, z nadzieją że otrzymam tam pomoc.
Moja siostra miała AMH 0,70 i inseminacji 3 próby nieudane zdecydowali się na invitro i udało się za pierwszym razem i mają pięknego synka 🥰
Dlatego jeśli stosujesz zdrowy tryb życia, masz dobre wyniki to aż skręca mnie dlaczego nawet do ciąży nie dochodzi.
Również trzymam kciuki za Ciebie i za inne kobietki, które nie poddają się i walczą! 💕
Ha, widzisz jak się zsynchronizowałyśmy?
Jak długo się już staracie?
A masz cokolwiek zdiagnozowane? Np. Endometriozę? Mam przyjaciół, którzy się ponad 2 lata starali. Wyniki piękne, regularne zdrowe owulacje i nic. Tzw. Niepłodności idiopatyczna. 3 kliniki przerobili i nigdzie nic nie znajdowali (ten dam schemat badan w kazdej) i ich na invitro odsyłali za każdym razem.
Zmienili klinikę na tę, w ktorej ja tez teraz jestem i tam pogrzebali głębiej i bylo podejrzenie takiej ciezkowykrywalnej endometriozy. I u nich nagle około 2-3 miesiące po tej drożności jajowodów na kontraście olejowym udało się zajść.
Jak właśnie nie ma jasnej przyczyny warto zobaczyć czy to jednak nie jest ta endometriozą lub coś innego co powoduje stan zapalny, którego na pierwszy rzut oka nie widać.
Trzymam kciuki za nasze listopadowo-grudniowe cykle !
Furioza lubi tę wiadomość
28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
CrazyDaisy wrote:Ha, widzisz jak się zsynchronizowałyśmy?
Jak długo się już staracie?
A masz cokolwiek zdiagnozowane? Np. Endometriozę? Mam przyjaciół, którzy się ponad 2 lata starali. Wyniki piękne, regularne zdrowe owulacje i nic. Tzw. Niepłodności idiopatyczna. 3 kliniki przerobili i nigdzie nic nie znajdowali (ten dam schemat badan w kazdej) i ich na invitro odsyłali za każdym razem.
Zmienili klinikę na tę, w ktorej ja tez teraz jestem i tam pogrzebali głębiej i bylo podejrzenie takiej ciezkowykrywalnej endometriozy. I u nich nagle około 2-3 miesiące po tej drożności jajowodów na kontraście olejowym udało się zajść.
Jak właśnie nie ma jasnej przyczyny warto zobaczyć czy to jednak nie jest ta endometriozą lub coś innego co powoduje stan zapalny, którego na pierwszy rzut oka nie widać.
Trzymam kciuki za nasze listopadowo-grudniowe cykle !
Staramy się od ponad 2 lat, nie trzymałam się kurczowo jednego ginekologa, jeśli widziałam że ma trochę olewczy stosunek do pracy to szukałam dalej specjalisty. Trafiłam na ginekologa który wg mnie zrobił wszystko ze swojej strony (monitoring cyklów), skierował mnie na HSG - oba drożne jajowody. Dlatego nie mam na co czekać i teraz pozostało tylko szukać pomocy w klinice, i mam nadzieję że tam nam pomogą.🥺 -
CrazyDaisy wrote:Ha, widzisz jak się zsynchronizowałyśmy?
Jak długo się już staracie?
A masz cokolwiek zdiagnozowane? Np. Endometriozę? Mam przyjaciół, którzy się ponad 2 lata starali. Wyniki piękne, regularne zdrowe owulacje i nic. Tzw. Niepłodności idiopatyczna. 3 kliniki przerobili i nigdzie nic nie znajdowali (ten dam schemat badan w kazdej) i ich na invitro odsyłali za każdym razem.
Zmienili klinikę na tę, w ktorej ja tez teraz jestem i tam pogrzebali głębiej i bylo podejrzenie takiej ciezkowykrywalnej endometriozy. I u nich nagle około 2-3 miesiące po tej drożności jajowodów na kontraście olejowym udało się zajść.
Jak właśnie nie ma jasnej przyczyny warto zobaczyć czy to jednak nie jest ta endometriozą lub coś innego co powoduje stan zapalny, którego na pierwszy rzut oka nie widać.
Trzymam kciuki za nasze listopadowo-grudniowe cykle !
Hej, skąd jesteś i co to za klinika?
My w klinice oficjalnie jeszcze nie jesteśmy, ale moja ginekolog pracuje także w klinice i widzę, że chce nas trochę wypchnąć na invitro ze względu na refundację (żebyśmy się załapali). Inseminacje nam odradzała, bo powiedziała, że przy wynikach męża szanse są małe.
Z drugiej strony urolog/androlog powiedział mężowi że nie ma co panikować, że owszem z tymi wynikami to in vitro, ale da się je poprawić i dużo osób sobie z tym radzi (moja gin nie była co do tego taka przekonana).
Niewiadomo, komu zaufać.
Dla nas invitro to też tak naprawdę ostateczność, szczególnie, że nie wierzę, że tak agresywna stymulacja nie ma dalszego wpływu na organizm kobiety (a jestem na to trochę wyczulona, bo gdzieś tam czuję, że przyjmowanie przez 10 lat tabletek anty, które miały być całkowicie bezpieczne, miało trochę wpływ na to, że teraz mam problemy z cyklami i zajściem w ciążę).CrazyDaisy, Ola8999, Deyansu lubią tę wiadomość
-
Pustynia wrote:Hej, skąd jesteś i co to za klinika?
My w klinice oficjalnie jeszcze nie jesteśmy, ale moja ginekolog pracuje także w klinice i widzę, że chce nas trochę wypchnąć na invitro ze względu na refundację (żebyśmy się załapali). Inseminacje nam odradzała, bo powiedziała, że przy wynikach męża szanse są małe.
Z drugiej strony urolog/androlog powiedział mężowi że nie ma co panikować, że owszem z tymi wynikami to in vitro, ale da się je poprawić i dużo osób sobie z tym radzi (moja gin nie była co do tego taka przekonana).
Niewiadomo, komu zaufać.
Dla nas invitro to też tak naprawdę ostateczność, szczególnie, że nie wierzę, że tak agresywna stymulacja nie ma dalszego wpływu na organizm kobiety (a jestem na to trochę wyczulona, bo gdzieś tam czuję, że przyjmowanie przez 10 lat tabletek anty, które miały być całkowicie bezpieczne, miało trochę wpływ na to, że teraz mam problemy z cyklami i zajściem w ciążę).
Ja się z Tobą zupełnie zgadzam. Mieliśmy z Mężem podobny tok rozumowania. In vitro to dla nas jakąś ostateczność jak już sprawdziwymy wszystkie inne opcje, bo też czuję że to jest mocno nienaturalny proces, który może mieć swoje konsekwencje dla zdrowia.
Tak samo z antykoncepcją, tak jak napisałaś. Ja byłam na ativia daily przez 6 lat i widzę jak bardzo moje ciało to odreagowało. Jestem już 2 lata po zejściu z tabsów, a mój organizm był w gorszej formie niż jak byłam nastolatką. Nasilił mi się hitsutyzm, miałam beznadziejnie słabe cykle, prawie zerowa produkcja progesteronu, rzadkie i bardzo krótkie i słabe miesiaczki (przez cienke endometrium), problemy z zajściem w ciąże, no dramat.
My leczymy się z polecenia w Instytucie Rodziny w Warszawie. To jest klinika katolicka więc właśnie w ogóle nie robi wspomaganego rozrodu (invitro I inseminacja), ale zamiast tego trochę alternatywnie podchodzi do tematu niepłodności niż standardowe kliniki. My nie jesteśmy wierzący ale właśnie o takie podejście nam chodziło.
Specjalizują się w naprotechnologii o której na forum też jest osobny wątek, który bardzo polecam. My jesteśmy u dr. R. Maksyma. Nie jest on zbytnio empatyczny czy delikatny ale bardzo rzeczowy, widać że ma ogromną wiedzę opartą na badaniach (sam też takowe prowadzi, ma sporo paperów napisanych) i mocno zchallengowal schemat mojego leczenia u poprzedniej lekarki tłumacząc dlaczego to u mnie nie działało. On jest też andrologiem, więc mojego Męża też prowadzi.
My mu na razie zaufaliśmy. Porobiliśmy sporo badań, żeby powykluczac różne schorzenia poza pcos I endometriozą jeszcze. Dzięki dobrej suplementacji i naturalnemu progesteronowi jakość moich cykli się bardzo teraz poprawiła, jeszcze muszę "uśpić" ogniska endometriozy lipiodolem, dostać lek na rozrost endometrium i nasze nadzieję rosną, że w końcu powinno się udać!
Co do wyników Twojego Męża, czy jest on na odpowiedniej suplementacji (Maksym nam wypisał listę supli dla faceta bo u nas wyniki też nie były idealne)
Polecam też obczaić Akademie Płodności. Dziewczyny mają super patenty na poprawę parametrów nasienia np. Poprzez olej z czarnuszki, czy sok pomidorowy. mój dzielnie to pije i czarnuszka mu nawet posmakowała
28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
CrazyDaisy wrote:Cześć Dziewczyny,
ja właśnie świeżo dołączyłam do forum, szukając trochę pocieszenia ale też chcąc się podzielić tym, co u mnie zaczyna działać.
U mnie też właśnie wybija 1,5 roku starań. Mam PCOS oraz niedawno zdiagnozowaną też endometriozę. (której żaden ginekolog nie zauważył wcześniej pomimo tego, że miałam dosyć charakterystyczne objawy).
Ogólnie moje zaufanie do lekarzy poszło się walić bo będąc w dobrej klinice u lekarki ze świetnymi opiniami, która podobno specjalizowała się w pcos, zmarnowała około roku na nieprawidłowe leczenie. Nie zauważyła ewidentnego problemu z niskim progesteronem i po 3 nieudanych stymulacjach dała mi znać, że próbujemy jeszcze 2 a potem już tylko invitro może zadziałać. No
@Katina rozumiem Twój problem z In Vitro. Ja sama niewierząca ale In Vitro traktuję jako absolutną ostateczność. Uważam, że za łatwo jest to dziewczynom proponowane jako rozwiązanie problemu gdy tak naprawdę nie wiadomo co pacjentce jest i co powoduje tę niepłodność. (mam 2 przypadki ze swojego otoczenia, które pokazują, że da się bez in vitro pomimo fatalnych parametrów AMH czy niepłodności idiopatycznej)
Ja osobiście wybrałam dłuższą ścieżkę działania, która ma mi przywrócić moje zdrowie i hermony do równowagi i obecnie znalazłam się pod opieką świetnego wyspecjalizowanego lekarza, który podchodzi do tematu przyczynowo. Adresuję na raz dietę (niskie IG i przeciwzapalna), suplementację (witamina D, Omega 3, B Complex, Cynk, Jod, inozytol + metformina na insulinoodporność do tego z nietypowych rzeczy Resveratrol i Karnityna i Acetylo Karnityna przeciwzapalnie i antyoksydacyjnie), mam stymulację owulacji Lametta, bo bez tego cykle by mi się rozciągały w nieskończoność oraz NATURALNY progesteron w postaci cyclogest od 3 dnia po owulacji przez 10 dni. Zaznaczam, że naturalny, bo duphaston to jest g*** a nie progesteron i strasznie szybko się wypłukuje i miałam po nim plamienia i krwawienia. Nie wiem czemu to sztuczne cholerstwo zapisują dziewczynom jak na rynku jest naturalny progesteron w globulkach, który długo zostaje w organizmie i działa takie cuda jak u mnie. Już po jednym cyklu na cyclogeście, jakość mojego kolejnego cyklu, który właśnie skończyłam była fantastyczna. Temperatura rosła jak powinna w drugiej fazie cyklu, miałam piękny płodny śluz, moje libido po raz pierwszy w życiu wyskoczyło w górę, że aż mój Mąż był lekko przestraszony , zamieniłam się w wulkan energii i chęci do życia. Nie wiedziałam, że tak można się czuć! (Na cyklach stymulowanych u poprzedniej lekarki pomimo potwierdzonej owulki miałam wynik 0.1 progesteronu 7 dni po owu także ten... )
Na poprzednim cyklu robiłam biopsję endometrium i wynik powinnam mieć już we wtorek, kiedy robię drugi raz drożność jajowodów, tym razem na lipiodolu a nie na kontraście wodnym, jak wszędzie w Polsce standardowo robią (bo taniej). U mnie celem jest nie udrożnienie (już miałam udrożnione zwykłym sono w sierpniu), a chodzi o załagodzenie ognisk endometriozy, bo okazuje się, że mało się o tym mówi i pisze ale SONO HSG na kontraście olejowym z lipiodolem (jodem) ŁAGODZI stany zapalne i pokrywa jajowody i macicę przeciwzapalą warstwą, która utrzymuje się do 2 lat. Także to sono jest tak naprawdę terapią na tę moją nieszczęsną endometriozę, która prawdopodobnie teraz blokuje mi zajścię w ciążę przez generowanie stanu zapalnego i produkcję toksycznych substancji. Zachadzalność w ciążę po tym zabiegu u kobiet z endometriozą to było aż 45 % w ciągu pół roku więc jestem w szoku, że to leczenie nie jest bardziej spopularyzowane, a lekarze o nim nie informują dziewczyn z endo.
Dodatkowo obserwuję swój cykl i zapisuję śluz metodą Creigtona (mierzę też sobie temperaturę), bo na podstawie tego lekarz był w stanie zinterpretować różne rzeczy na moim cyklu. np. niedomogę progesteronową. Ja z kolei co do dnia jestem w stanie wyznaczyć sobie dzień owulacji i odpowiednio zacząć przyjmować progesteron we właściwym dniu.
I po co to tutaj piszę?
Nasz lekarz podchodzi tematu trochę niekonwencjonalnie i inaczej niż w standardowych klinikach leczenia niepłodności. Piszę to, żeby pokazać, że invitro czy inseminacja nie musi być jedynym rozwiązaniem. Nie wiem, jak u mnie się to potoczy ale widzimy nadzieję w końcu z Mężęm, że to zadziała, a dodatkowo moje zdrowie zdaje się wracać do normy, w której od dawna nie było. Miałam ogromnie niedobory witaminowe i przyzwyczaiłam się do życia w którym nie miałam energii, libido, często chorowałam i miałam nadmiar testosteronu. A do tego miałam endometriozę, o której nawet nie wiedziałam, a która też obniżała mi jakość życia. (ten sam lekarz mi ją zdiagnozował w trakcie badania manualnego)
Zaraz zrobię ten lipiodol, suple które wystartowałam we wrześniu powinny dać efekty, progesteron powinien poprawić jakość kolejnych owulacji i jestem pełna nadziei, że cały ten wysiłek powinien dać efekt na którymś z kolejnych cykli.
Nie poddawajcie się Laski! Szukajcie lekarzy, którzy zaproponują Wam jakieś nowe leczenie, które poprawi Wasze zdrowie i hormony, a nie tylko inseminację czy invitro (oczywiście nie należy ich odrzucać, bo też zupełnie rozumiem, że po wdrożeniu diet, supli, różnych leków czy terapii bez efektów, przychodzi moment kiedy trzeba spróbować i tego). Wydaje mi się po prostu, że lekarze nie próbują wszystkiego zanim na to przekierują.
Ściskam wszystkie Staraczki bardzo mocno i może jakieś informacje, które podałam otworzą Wam jakieś nowe ścieżki leczenia.
Ale ogólnie mam teraz dołka bo mi testy psikusa zrobiły i 10 dni po owu wyszła mi cienka druga kreska na aż 3 testach, które z niedowierzaniem robiłam. Po czym następnego dnia powtórzyłam rano i nic. Beta z krwi też <2.7 także dupa a nie ciąża. A myśli oczywiście już zdążyły pofantazjować o wszystkim w międzyczasie. Także się strasznie zdenerowałam. Jeszcze okres mi się opóźnił po zejściu z progesteronu więc mind fuck miałam ale potem lunęło, a razem z tym mój dobry humor. Dzisiaj 4dc i chodzę po mieszkaniu i beczę bez powodu co jakiś czas. Moje uczucia mają opóźniony zapłon i dopiero teraz odreagowują na smutno utratę marzeń.
Czy Wy też macie takie skrajne uczucia? Jednego dnia radość, drugiego załamka. To i oczekiwanie na te 13 dni po owu są chyba najgorsze w tym całym procesie. Cykliczny rollercoster.
Możesz napisać coś więcej jakie miałaś objawy endometriozy? -
Loraa wrote:
Możesz napisać coś więcej jakie miałaś objawy endometriozy?
Dziękuję za ciepłe słowa Loraa
Lekarz stwierdził to w trakcie badania manualnego. Najpierw dłonią i palcami w środku sprawdzal mi rotacje macicy i uciskał też brzuch od zewnątrz. Robił to bardzo sprawnie, nie był jakiś delikatny. Całe badanie mnie bardzo bolało tam w środku. Potem zrobilm mi usg wewnatrzwaginalne i to samo, jak tym kijkiem(nie wiem jak się nazywa to urzadzenie) w środku sprawdzal jajniki to sprawiało mi to ból.
Ponieważ mnie tak bolało stwierdził, że to z dużym prawdopodobieństwem jest głęboką endometrioza. Zadał kilka pytań jeszcze o bolesność miesiączek, skrzepy w nich, czas trwania oraz czy boli mnie w trakcie stosunku i na wszystkie pytania miałam odpowiedzi, że tak.
Więc to potwierdziło jego przypuszczania. Powiedział, że mogę sobie to potwierdzić jeszcze dodatkowymi badaniami ale z jego doświadczenia trzeba działać w kwestii niepłodności tak jakby ta endometrioza była i żeby nie marnować czasu jak najszybciej zrobić biopsję endometrium I sono hsg z lipiodolem.
Z polecenia mojej koleżanki będę niezależnie robić diagnostykę u doktor Matuszny w Medicover, bo maja tam specjalny oddział specjalizujący się właśnie w endo. Ale to tak bardziej dla siebie, żeby kontrolować rozrost tej endo i wiedzieć kiedy trzeba będzie zrobić laparoskopie.
Teraz lekarz nam nie rekomenduje laparoskopii bo jest duża szansa, że ten lipiodol zrobi robotę i nie będzie potrzeby robić inwazyjnego zabiegu operacyjnego.
Ogólnie to ja jestem załamana, że żaden ginekolog wcześniej nie zbadał mnie na tyle dokładnie i ni le zadał odpowiednich pytań, żeby to rozpoznać. Mam 28 lat i dopiero teraz się dowiedziałam, że to endo mam. Ale przepłakałam to, mamy dużą nadzieję w tym lipiodolu bo on według badań czyni autentyczne cuda łagodząc ogniska endometriozy i ma bardzo wysoką zachadzalnosc w ciąże w ciągu pół roku od wykonania badania u dziewczyn z endo (aż 45 % u par gdzie problemem bylo tylko to endo) I kolejne procenty w kolejnych miesiącach dochodziły jeszcze.
Ciekawostka jest taka, że ta moja koleżanka z zaawansowaną endo nigdy od lekarzy specjalizujących się w endo nie słyszała o tym sono z lipiodolem jako leczenia właśnie propłodnosciowego. Jestem zdziwiona jak mało osób o tym wie. Nie rozumiem tego kompletnie...28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
Co tak naprawdę oznacza niepłodność idiopatyczna?
Czyli dobrze to rozumiem,że jest to niepłodność tak jakby niezdiagnozowana,bo przyczyna nie jest ustalona a wszystkie wyniki są w normie,jednak para nie zachodzi w ciążę?
No powiem Wam dziewczyny,że najgorsza jest ta huśtawka emocjonalna,czekasz,masz nadzieję,że może jednak w tym cyklu się uda i znowu przychodzi rozczarowanie,znowu się nie udało i tak w kółko 🫣
Ja już przestałam się nakręcać i odpuściłam,po co?
Żeby znowu wygrzebywać się z dołka? Nieee….
Ale dziewczyny,nie wiem czy te tabsy faktycznie mają tak duży wpływ na to co teraz się z Wami dzieje,popatrzcie na mnie,nigdy,naprawdę nigdy nie miałam ani jednej tabletki anty w ustach,cykle jak w zegarku co 28 dni,nigdy okres się nie spóźniał,czasem był tylko wcześniej,a jak zaczęliśmy starania,to nagle czar prysnął,cykle skakają mi jak oszalałe od 21 do 27 dni to jest po prostu jakiś kosmos,dlaczego tak?😌
Dziwne to wszystko…tak jakby organizm mi sam robił pod górkę i weź tu wyceluj w owulke jak raz mam 16 dc a raz 10dc a z męża nasieniem kochanie się codziennie jest bez sensu,bo sam lekarz stwierdził,że przy słabej ruchliwości codzienne współżycia powodują , że to nasienie staje się słabsze .
Dla mnie tak samo invitro to już ostateczność,bardzo bym chciała,aby do tego nie doszło,niestety czas dla mnie ma ogromne znaczenie,do najmłodszych nie należę,bo już po 30 a tu ani jednego dzieciątka 😔 -
Katina wrote:Co tak naprawdę oznacza niepłodność idiopatyczna?
Czyli dobrze to rozumiem,że jest to niepłodność tak jakby niezdiagnozowana,bo przyczyna nie jest ustalona a wszystkie wyniki są w normie,jednak para nie zachodzi w ciążę?
No powiem Wam dziewczyny,że najgorsza jest ta huśtawka emocjonalna,czekasz,masz nadzieję,że może jednak w tym cyklu się uda i znowu przychodzi rozczarowanie,znowu się nie udało i tak w kółko 🫣
Ja już przestałam się nakręcać i odpuściłam,po co?
Żeby znowu wygrzebywać się z dołka? Nieee….
Ale dziewczyny,nie wiem czy te tabsy faktycznie mają tak duży wpływ na to co teraz się z Wami dzieje,popatrzcie na mnie,nigdy,naprawdę nigdy nie miałam ani jednej tabletki anty w ustach,cykle jak w zegarku co 28 dni,nigdy okres się nie spóźniał,czasem był tylko wcześniej,a jak zaczęliśmy starania,to nagle czar prysnął,cykle skakają mi jak oszalałe od 21 do 27 dni to jest po prostu jakiś kosmos,dlaczego tak?😌
Dziwne to wszystko…tak jakby organizm mi sam robił pod górkę i weź tu wyceluj w owulke jak raz mam 16 dc a raz 10dc a z męża nasieniem kochanie się codziennie jest bez sensu,bo sam lekarz stwierdził,że przy słabej ruchliwości codzienne współżycia powodują , że to nasienie staje się słabsze .
Dla mnie tak samo invitro to już ostateczność,bardzo bym chciała,aby do tego nie doszło,niestety czas dla mnie ma ogromne znaczenie,do najmłodszych nie należę,bo już po 30 a tu ani jednego dzieciątka 😔
Ech, tak dobrze Cię rozumiem Katina i zazdroszczę Ci bardzo, że udało Ci się odpuścić. Jak to zrobiłaś? Ja próbuję się nie przejmować tym upływającym czasem, czy kolejnymi negatywnymi testami ale co mam górkę, to potem dołek i strasznie ciężko mi nie mieć nadziei co każdy cykl...
Co do płodności idiopatycznej to ja tak to rozumiem jak Ty, że nie ma żadnej widocznej przyczyny niepłodności. Moi znajomi tak mieli właśnie, robili nawet te zaawansowane badania genetyczne i immunologiczne i nic. I u nich najprawdopodobniej to była jakaś taka przebiegła endometrioza, której nie udało się znaleźć w trakcie badań bo dopiero ta drożność na lipiodolu im odblokowała płodność. Stąd szerzę o tym informacje bo jest to bardzo mało znana w Polsce metoda leczenia, a może komuś też może pomóc. Ogólnie mityguje to stany zapalne w układzie rozrodczym dzięki zawartości jodu w lipiodolu.
Ja tę drożność z lipiodolem robię jutro. Trzymajcie kciuki, bo zwykłe badanie drożności strasznie źle zniosłam pomimo dwóch ketonali na 1,5 h przed badaniem.
A co do Twoich cykli, to może stres i napięcie spowodowane staraniami dało taki efekt na cyklach? Polecam obserwację metodą Creigtona, to można identyfikować te owulki całkiem precyzyjnie i przy okazji lekarz specjalizujący się w napro będzie mógł na tej podstawie stwierdzić, co powoduje lub oznacza dana sekwencja śluzu na potrzeby diagnostyki nieprawidłowości.
Btw moja dobra znajoma miała AMH poniżej 1 i poprawiła ten wynik robiąc badanie w laboratorium, które badało próbkę od razu po pobraniu materiału oraz jakąś specjalną dietą i ziółkami. Ona miała właśnie zaawansowaną endometriozę i to ona powodowała u niej tak niskie AMH. Miała też wyciętą część jajnika kiedyś w związku z tą endometriozą. Zaszła w ciążę naturalnie pół roku po starcie starań pomimo tego, że lekarze mówili jej, że w jej przypadku tylko invitro przy takim AMH i stanie jajnika.
Czy Ty wiesz, co u Ciebie spowodowało tak niskie AMH? Nie jest to przypadkiem właśnie konsekwencja endometriozy? Jeśli tak, to rozważ to sono z lipiodolem. Podrzucam link do youtube, gdzie nasz lekarz prowadzący opowiada o tym sposobie leczenia i jego skuteczności: https://www.youtube.com/watch?v=Ru4g122HXjk
Trzymam bardzo mocno kciuki za Ciebie Katina. U mnie też już 1,5 roku starań i właśnie mam 7dc także zaraz miłosna młócka, a potem to najgorsze czekanie po owuWiadomość wyedytowana przez autora: 18 listopada, 16:37
28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
CrazyDaisy wrote:
Czy Wy też macie takie skrajne uczucia? Jednego dnia radość, drugiego załamka. To i oczekiwanie na te 13 dni po owu są chyba najgorsze w tym całym procesie. Cykliczny rollercoster.
Teraz po tym wszystkim i po tych kilku miesiącach zawieszenia starań, umówiłam się na kwalifikację do in-vitro. I to jest chyba najlepsze po tych wszystkich miesiącach mydlenia oczu w klinice. Robimy 2-3 próby i kończymy temat niezależnie od efektu. -
Jeszcze nie wiem co spowodowało niskie AMH mam nadzieję,że to błąd w przewożeniu próbki,będę powtarzać badanie i szukać lab które będzie badało próbkę na miejscu,bo gin w Klinice mi powiedział,że różnica może być nawet duża jeżeli to błąd przy przewożeniu i że ma to duże znaczenie.
Jak odpuściłam? Jestem już naprawdę zmęczona tym wszystkim,tu budowa domu,w pracy problemy w życiu prywatnym też,po prostu jestem już tak zmęczona,że muszę spuścić z tonu,bo nie wytrzymam tego,napięcia w związku się pojawiają,bo ile można mieć pod górkę? Poza tym trochę nadzieji nam dał lekarza,ale też dojrzałam do próby inseminacji,nie jestem osobą która by tego chciała,ale jak nie będzie innej metody,żeby tulić swoje dziecko na rękach to będę próbować 🫣
Rzelka właśnie najgorsze jest to,że ilu lekarzy byś nie odwiedziła,każdy ja inną wizję,może to dobrze,ale w moim przypadku człowiek jest tak zakręcony i zmanipulowany tym wszystkim,że trwasz w martwym punkcie,bo sama nie wiesz co masz robić… -
Katina wrote:
Rzelka właśnie najgorsze jest to,że ilu lekarzy byś nie odwiedziła,każdy ja inną wizję,może to dobrze,ale w moim przypadku człowiek jest tak zakręcony i zmanipulowany tym wszystkim,że trwasz w martwym punkcie,bo sama nie wiesz co masz robić…
Kilka razy "zdradziłam" go z innymi i śmiać mi się teraz chce, jaka ja głupia byłam, że wierzyłam w te ich bajki o cudownych lekach, schematach itp. Wychodziłam z wypiekami na twarzy, że teraz to na pewno będzie sukces, jak głupia gąska. W końcu nadszedł moment, w którym lekarz z zachwytem opowiadał o wyższości postępowanie proponowanego przez niego od tych innych, a ja pomyślałam "tak tak, pajacu". Wtedy dotarło do mnie, że już nie mam ani krztyny nadziei i wiary i to już koniec. Czasami żartuję, że już nie wierzę nawet w to, że inni ludzie mają dzieci z seksu, bo przecież to nie może być takie proste.
Także teraz czeka mnie przygoda z in-vitro. W tym też nie widzę dla nas szansy, ale nie chcę zakończyć z poczuciem, że nie próbowaliśmy wszystkiego. -
Rzelka wrote:Dlatego ja bardzo cenię swojego głównego lekarza za to, że nie obiecuje mi złotych gór. Wprost mówi, że takie postępowanie podnosi szanse o 4%, siakie o 5%, a srakie o 7 i to wszystko.
Kilka razy "zdradziłam" go z innymi i śmiać mi się teraz chce, jaka ja głupia byłam, że wierzyłam w te ich bajki o cudownych lekach, schematach itp. Wychodziłam z wypiekami na twarzy, że teraz to na pewno będzie sukces, jak głupia gąska. W końcu nadszedł moment, w którym lekarz z zachwytem opowiadał o wyższości postępowanie proponowanego przez niego od tych innych, a ja pomyślałam "tak tak, pajacu". Wtedy dotarło do mnie, że już nie mam ani krztyny nadziei i wiary i to już koniec. Czasami żartuję, że już nie wierzę nawet w to, że inni ludzie mają dzieci z seksu, bo przecież to nie może być takie proste.
Także teraz czeka mnie przygoda z in-vitro. W tym też nie widzę dla nas szansy, ale nie chcę zakończyć z poczuciem, że nie próbowaliśmy wszystkiego.
Nam o dziwo żaden lekarz nie proponuje specyfików na poprawę tego i owego,a wręcz przeciwnie mówią,że to jest pic na wodę.Ja na własną rękę mężowi kupowałam różne dziwne suplementy,czarnuszki,kwasy omega,l-karnityne ,cynki,seleny i naprawdę było tego tak dużo,że trochę się bałam czy nie przesadzamy,prawie pół roku brania dzień w dzień i nic się nie poprawiło,dlatego nie wierzę w te suplementy.
In vitro i nie pomoże? Myślę,że raczej to już jest tak zaawansowana metoda,że pewnie się uda! Dlaczego myślisz inaczej? -
Katina wrote:Nam o dziwo żaden lekarz nie proponuje specyfików na poprawę tego i owego,a wręcz przeciwnie mówią,że to jest pic na wodę.Ja na własną rękę mężowi kupowałam różne dziwne suplementy,czarnuszki,kwasy omega,l-karnityne ,cynki,seleny i naprawdę było tego tak dużo,że trochę się bałam czy nie przesadzamy,prawie pół roku brania dzień w dzień i nic się nie poprawiło,dlatego nie wierzę w te suplementy.
In vitro i nie pomoże? Myślę,że raczej to już jest tak zaawansowana metoda,że pewnie się uda! Dlaczego myślisz inaczej?
Nie wierzę, bo nie wiem, w czym in-vitro miałoby być lepsze niż nasze klasyczne starania. Nasienie super, cykle doskonałe, wszystko drożne, a jeśli są to sprawy typu immunologia czy genetyka to wtedy szanse powodzenia nie są o wiele większe. -
Cześć dziewczyny!
To mój pierwszy post na tym forum, zaczeliśmy starania w kwietniu i nadal..nic
pod koniec października na wizycie u nowego lekarza usłyszałam, że to wygląda w USG jak zespół LUF, zrobiłam wszystkie badania hormonalne i wyszło podwyższone TSH, przeciwciała przeciw tarczycowe i AMH 7, reszta książkowo. Diagnoza tarczyca - Hasimoto, 2 tydzień przyjmuje Euthyrox 50, dodatkowo zaczełysmy stymulacje Lametta, mam długie cykle 36-37 dni ostatnio nawet 40, aktualnie 19 dzien cyklu i pęcherzyk który 4 dni temu miał 15 mm dziś na monitoringu uslyszałam ze sie wchłonął, mam brać lamette teraz dwa dni i we środe kolejny monitoring. W USG dodatkowo policystyczne jajniki ale tylko w obrazie bo wyniki hormonalne na to nie wskazują.
Podpowiedzcie kochane coś, może któraś miała podobną przygodę.
-
Bracki wrote:Cześć dziewczyny!
To mój pierwszy post na tym forum, zaczeliśmy starania w kwietniu i nadal..nic
pod koniec października na wizycie u nowego lekarza usłyszałam, że to wygląda w USG jak zespół LUF, zrobiłam wszystkie badania hormonalne i wyszło podwyższone TSH, przeciwciała przeciw tarczycowe i AMH 7, reszta książkowo. Diagnoza tarczyca - Hasimoto, 2 tydzień przyjmuje Euthyrox 50, dodatkowo zaczełysmy stymulacje Lametta, mam długie cykle 36-37 dni ostatnio nawet 40, aktualnie 19 dzien cyklu i pęcherzyk który 4 dni temu miał 15 mm dziś na monitoringu uslyszałam ze sie wchłonął, mam brać lamette teraz dwa dni i we środe kolejny monitoring. W USG dodatkowo policystyczne jajniki ale tylko w obrazie bo wyniki hormonalne na to nie wskazują.
Podpowiedzcie kochane coś, może któraś miała podobną przygodę.
Żeby cokolwiek z tego było moim zdaniem powinnaś się stymulować,żeby przywrócić owulację,bo bez tego nic Ci w sumie nie pomoże nawet inseminacja czy invitro,jak nie masz dojrzałych komórek,daj się pokierować przez lekarzy,a jesteś już w klinice czy normalnie u zwykłego ginekologa?
Jeżeli to to zachęcam,ponieważ mają dużo większą wiedzę na ten temat.Furioza lubi tę wiadomość
-
Bracki wrote:Cześć dziewczyny!
To mój pierwszy post na tym forum, zaczeliśmy starania w kwietniu i nadal..nic
pod koniec października na wizycie u nowego lekarza usłyszałam, że to wygląda w USG jak zespół LUF, zrobiłam wszystkie badania hormonalne i wyszło podwyższone TSH, przeciwciała przeciw tarczycowe i AMH 7, reszta książkowo. Diagnoza tarczyca - Hasimoto, 2 tydzień przyjmuje Euthyrox 50, dodatkowo zaczełysmy stymulacje Lametta, mam długie cykle 36-37 dni ostatnio nawet 40, aktualnie 19 dzien cyklu i pęcherzyk który 4 dni temu miał 15 mm dziś na monitoringu uslyszałam ze sie wchłonął, mam brać lamette teraz dwa dni i we środe kolejny monitoring. W USG dodatkowo policystyczne jajniki ale tylko w obrazie bo wyniki hormonalne na to nie wskazują.
Podpowiedzcie kochane coś, może któraś miała podobną przygodę.
Kochana, przy LUF I PCOS koniecznie trzeba zadbać o progesteron. U mnie też były takie długie cykle ( od 40 do nawet 60 kilku dni) i fatalny progesteron, gdzie pomimo rosnących pęcherzyków i objawów owulacji, pęcherzyki potem znikały mi na obrazie, wchłaniały się i nie było ciałka żółtego, co powodowało brak produkcji progesteronu. Mój wynik 7 dni po owu to było 0,1.
Od końca 3 dnia po owulacji powinnaś przyjmować progesteron, najlepiej naturalny czyli np. cyclogest. Jakość Twoich obecnych owulacji może być konsekwencją słabych owulacji z poprzedniego cyklu i w konsekwencji słabej produkcji progesteronu. Przyciśnij lekarza, żeby o to zadbał. Ja miałam straszną niedomogę progesteronową i już po pierwszym cyklu na cyclogeście wydarzył się cud i jakość mojego kolejnego cyklu poszybowała w górę (mocniej reagowałam na stymulację, lepszy śluz, lepszy skok temperatur, pojawienie się libido i brak brązowych plamień przed miesiączką). Nie zgadzaj się na duphaston bo to beznadziejny sztuczny preparat który się za szybko wypłukuje i może spowodować przedwczesną miesiączkę i plamienia, szczególnie przy dużej niedomodze progesteronowej.
Teraz jestem już po dwóch cyklach na cyclogeście, i 8dc lekarz zauważył pęcherzyk dominujący o wielkości aż 20 mm tak wcześnie co oznacza, że zareagowałam dużo mocniej na tę samą dawkę stymulacji lamettą. Będę ją zmniejszać na kolejnym cyklu ale według lekarza to oznacza, że mój organizm poprawił swoją zdolność owulacyjną.
A i koniecznie idź do lekarza specjalizującego się w płodności, najlepiej już w klinice. Ja polecam instytut rodziny i dr. Maksyma, bo dzięki niemu mój organizm zaczął wracać do równowagi w końcu po tylu latach rozpierdolu hormonalnego spowodowanego PCOS.
Furioza lubi tę wiadomość
28 lat, PCOS, Endometrioza
1,5 roku starań na liczniku -
Dziewczyny u mnie też właśnie 1,5 roku mija i jak myślałam że wszystkie wyniki są ok i brak przyczyny i zaczęłam się przekonywać do IUI to teraz zaczynają się schody.. po kilku miesiącach suplementacji pogorszenie nasienia 🤣 a w biopsji przed IUI stan zapalny 🤣 same świetne wiadomości. Po cichu liczę że po antybiotykach coś zaskoczy naturalnie 🤔 ale czas się kończy 😏♀️35 ♂️37
Starania od 06.2023
Lametta+ovitrelle+duphaston od 07.2024
Monitoringi ovu ☑️
Drożność ☑️
Hormony ☑️
AMH 1.0 😐
Biopsja endometrium cd138 9/1 😐
Seminogram morfologia 5%->2% 🙁, ruch postępowy 22% (47mln), ruch całkowity 38%->30% 🙁 (61mln)
Koncentracja 116mln ☑️
Hba 82% ☑️
Mar test 13% 🙁
Chromatyna 6,45% ☑️ -
CrazyDaisy wrote:NATURALNY progesteron w postaci cyclogest od 3 dnia po owulacji przez 10 dni. Zaznaczam, że naturalny, bo duphaston to jest g*** a nie progesteron i strasznie szybko się wypłukuje i miałam po nim plamienia i krwawienia. Nie wiem czemu to sztuczne cholerstwo zapisują dziewczynom jak na rynku jest naturalny progesteron w globulkach, który długo zostaje w organizmie i działa takie cuda jak u mnie. Już po jednym cyklu na cyclogeście, jakość mojego kolejnego cyklu, który właśnie skończyłam była fantastyczna. Temperatura rosła jak powinna w drugiej fazie cyklu, miałam piękny płodny śluz, moje libido po raz pierwszy w życiu wyskoczyło w górę, że aż mój Mąż był lekko przestraszony , zamieniłam się w wulkan energii i chęci do życia. Nie wiedziałam, że tak można się czuć! (Na cyklach stymulowanych u poprzedniej lekarki pomimo potwierdzonej owulki miałam wynik 0.1 progesteronu 7 dni po owu także ten... )
To bardzo ciekawe co piszesz o duphastonie muszę zapytać gin♀️35 ♂️37
Starania od 06.2023
Lametta+ovitrelle+duphaston od 07.2024
Monitoringi ovu ☑️
Drożność ☑️
Hormony ☑️
AMH 1.0 😐
Biopsja endometrium cd138 9/1 😐
Seminogram morfologia 5%->2% 🙁, ruch postępowy 22% (47mln), ruch całkowity 38%->30% 🙁 (61mln)
Koncentracja 116mln ☑️
Hba 82% ☑️
Mar test 13% 🙁
Chromatyna 6,45% ☑️