Blokada psychiczna w staraniach o dziecko
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJakkolwiek ignorancko to zabrzmi, nie doczytalam wszystkich postow, choc temat interesujacy. Oczywiscie obserwuje u siebie taka blokade, szczegolnie w czasie owulacyjnym. Tak bardzo chce, zeby sie udalo, ze jestem jednym wielkim tykajacym progesteronem! Placzliwa, nerwowa i ni grama pociagajaca! Chocby maz na glowie stawal i seks roku mi organizowal, w glowie ciagle sie kolacza pecherzyki i plemniki, nie da rady wylaczyc myslenia! Tak wiec wlasnym chceniem i pragnieniem sie blokuje. Swietnie, prawda?
Blondik lubi tę wiadomość
-
Ja jestem od początku starań taką chodzącą blokadą
Blondik lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
lulu_ovufriend - jakbym o sobie czytała
ja nawet przestałam prowadzić wykres na 'całe' dwa cykle, ale wtedy wmówiłam sobie, że "na pewno" nie miałam owulacji, bo jakoś inaczej się czułam, tak więc wróciłam do obsesyjnych pomiarów i wypatrywania choćby cienia objawów ciąży...
wiem, że się za bardzo wkręcam, ale jak się wyrwać z tego błędnego koła?
przed nami 8. cykl starańlulu_ovufriend lubi tę wiadomość
Juicy x -
My "przestaraliśmy" 7 pełnych cykli i doszłam właśnie do takiej ściany mam wrażenie. Nie pomogły dziwne leki, nie pomogło zrzucenie kilogramów, wyszedł gronkowiec.
Każda ciąża w rodzinie jest dla mnie osobistą tragedią.
Wiecie co, na dzień dzisiejszy nie wierzę, że kiedykolwiek zajdę w ciążę, ALE dalej jestem zblokowana. Bo moje całe życie kręci się wokół tego, że nie mogę mieć z moim Mężem dziecka.
Więc dalej jest zafiksowanie na jednym punkcie, chociaż z drugiej strony, tej bardziej na NIE.
Nie potrafię odpuścić tematu.Blondik lubi tę wiadomość
-
W takim razie widocznie lownka nie doszłaś jeszcze do tej ściany. Bo ściana, to według mnie moment, gdy starania wydają nam się bez sensu i nie chcemy już ich, nie mamy nadziei. Opuszcza nas, a wtedy blokada puszcza, bo nasza psychika nie ma potrzeby jej już trzymać, skoro rezygnujemy.
-
No własnie się zastanawiam, ile jeszcze takich przeszkód się musi pojawić, żebym spasowała, żebym dosłownie "wyrzygała" się na te starania.
Wiem, że moja blokada jest niesamowicie silna.
Złamało mnie dzisiaj jak weszłam na belly friend i zobaczyłam brzuchy Dziewczyn, z którymi zaczynałam starania.
Złamało mnie siedzenie pod gabinetem gina dzisiaj i słuchanie przez drzwi bicia serc dzieci, które nigdy nie zamieszkają w moim brzuszku.
Ja usłyszalam od gin: Pani tylko w gumce.
Łamią mnie spotkania rodzinne, jedna dziewczyna w rodzinie jest szczęśliwie w ciąży. Życzę jej jak najlepiej i może nawet cieszyłabym się, ale TO TAK BOLI, że łzy mi płyną na sam jej widok.
Łamie mnie jak moja córeczka mi mówi, że jak urośnie to sama MI urodzi dzidziusia, żebym ja już nie musiała tak się męczyć.
Łamie mnie wszystko, co związane jest z rozrodem, pączkowaniem, kwitnieniem, wsadzaniem czegoś gdzieś- to jeszcze nie jest ta ŚCIANA?
To ja nie chcę wiedzieć jak jest pod tą ścianą.
Blondik lubi tę wiadomość
-
Byłam i to ile razy
Tę formę pomocy już uznaję za wykorzystaną w pełni i we wszystkich wymiarach
Nie mam już pieniędzy na pomoc psychologiczną, bo to kosztuje wielkie pieniądze, a bądźmy szczere- leczenie niepłodności do najtańszych nie należy.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 maja 2014, 14:34
-
Nie, nie był to specjalista od niepłodności. Ale specjalistą był i jest bardzo dobrym. Ogólnie serdecznie polecam zwrócenie się o pomoc.
Jednak taka pomoc musi też mieć swoje granice, ponieważ każda z nas musi sama umieć sobie radzić z problemem, stawić mu czoła. Nie może być tak, że psycholog będzie obecny w naszym życiu przez cały czas!
On ma nam pomóc zacząc stawiać swopje własne kroki w tej walce. -
Ola_czeka wrote:Dziewczyny, powiedzcie mi jedno. Czy jak zbliża się moment testowania/miesiączki, powiedzmy na 5 dni przed - czy macie takie irracjonalne uczucie, jakbyście już odniosły sukces, jakbyście już były 2 tygodnie po terminie i jakby ciąża była już praktycznie potwierdzona? Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale to mnie chyba właśnie najbardziej dobija w oczekiwaniu, to jest chyba ta moja blokada, że co miesiąc mam milion objawów i jestem praktycznie pewna że się udało, choć okres się nie spóźnia, bo do okresu na przykład jeszcze 5 dni. A potem dupa, miesiączka przychodzi terminowo, ja wpadam w rozpacz, bo zdążyłam w te 2 tygodnie uwierzyć, że jestem w ciąży i że czas urządzać pokoik. To jest chore i nienormalne, czy którejś z Was zdarza się taka schiza?
mam to samoIownka lubi tę wiadomość
-
mnie nakręca mierzenie tempki, ale jakoś nie stresuję się tym tak bardzo. po prostu jestem ciekawa jaka dziś będzie, itp.
baaardzo chcemy mieć z mężem dzieci i obsesyjnie o tym myślę, a przez to nie idzie mi na studiach tak jak bym chciała. nie mogę się skupić na niczym, bo ciągle ten jeden temat w myślach. chciałabym wierzyć, że się doczekamy