Ciężkie chwile, długie starania
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyAle to nic 🤣 nie mogłam już iść wogole - kolejny cud busik i tak wiec podjechaliśmy do Krupówek coś zjeść - byliśmy mega głodni. Przed 20 zeszliśmy ze szlaku. Nie byłam w stanie iść wiec mój mąż mądra głowa (zdarza mu się) wpadł na super pomysł poleciał mi kupić kapcie 😂 i tak chodziłam po krupowkach i w karczmie w kurtce, skarpetach i kapciach i tak szlam do pokoju💁♀️ Ulga nieopisana ale nie pytajcie ile osób mnie mierzyło wzrokiem 🤣 nie pytajcie jaki znak zodiaku jestem bo wiadomo 🐏🤣
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2020, 20:17
Kasztanek, Jagodowa Mama, Turkusowa90 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKasztanek wrote:Wiem Marysia co czujesz. Ja czułam to każdego cyklu od 4 i pół roku. Wkurzałam się, że jeszcze się nie zdecydowaliśmy na in vitro, wciąż miałam poczucie, że nic nie robimy tylko tracimy czas. In vitro to nie jest prosta rzecz. I nawet nie chodzi o leki, zastrzyki, tylko o to jak poradzić sobie z psychiką. Jest nieustanny stres. Czy leki są dobrze dobrane, czy coś po nich rośnie, ile rośnie, czy rosną równo, czy będą dojrzałe itp. itd. Każda wyzyta to dla mnie ogromne przeżycie, bo wydaje mi się, że hormony potęgują mój naturalny strach przed tym, że się nie uda. Jak mnie bolą jajniki, to się martwię, że może nie powinny jeszcze, jak przestają boleć, to wariuję, że nie bolą, czy jeszcze pęcherzyki tam są, czy odpowiednio podałam zastrzyk bla bla bla. Sama wyszukuję absurdalne problemy, a przecież wiem, że nie mam wielkiego wpływu na to co się dzieje. Wiem, że to jest jakaś granica, za którą, po nie daj Boże nieudanej próbie, jest jeszcze większa czarna dupa niż przed nią. Wierzę dziewczyny, że żadna z Was nie będzie musiała przez to przechodzić. Każdej życzę, by ten koszmar starań skończył się jak najszybciej, bo nikt nie powinien przez to piekło przechodzić
-
Katherine ja też 🐏 😉 świetna historia z kapciami. Szyk i styl na Krupówkach 😃
Dziołchy, co to ja zrobiłam. Wymyśliłam sobie, że zrobię buraczki do słoika. No i wszystko fajnie, tylko nie posmakowałam wcześniej chrzanu, dodałam i 🤯💥. Jak już stary mówi, że te buraczki są z piekła, to coś musi być na rzeczy. Ostrość aż nosem wychodzi. No i nie wiem czy da się to jakoś uratować.Katherine lubi tę wiadomość
6.12.2022 💔 puste jajo
28.06.2024 💔 Zuzia 16 tc -
Katherine, ja też kocham Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Halę Gąsienicową, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i bardzo szybko pokochałam łażenie coraz wyżej i wyżej... Mimo lęku wysokości. W Tatrach po polskiej stronie zostało mi tylko kilka szczytów do zdobycia, zwykle jeśli gdzieś nie weszłam to znaczy, że pogoda pokrzyżowała plany i trzeba było odpuścić.
Giewont i Czerwone Wierchy polecam, tylko szlak na Giewont jest remontowany po zeszłorocznej tragicznej burzy. Czerwone są mocno kondycyjne - baaardzo męczące ale rzeczywiście wyjątkowo piękne jesienią. Z lekkich szlaków polecam szczególnie Rusinową Polanę - widok zapiera dech.Katherine lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyKasztanku wyczytałam ze można dodać surowego ziemniaka pokrojonego w plasterki - podobno zbiera sól itp i neutralizuje smak. Trzeba je gotować z tym ziemniakiem. Może pomoże. Ja często do mizerii wsypie za dużo pieprzu 🤣 wtedy dodaje śmietany ale raz to nic nie dodało 🤣
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2020, 21:11
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyJagodowa Mama wrote:Katherine, ja też kocham Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Halę Gąsienicową, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i bardzo szybko pokochałam łażenie coraz wyżej i wyżej... Mimo lęku wysokości. W Tatrach po polskiej stronie zostało mi tylko kilka szczytów do zdobycia, zwykle jeśli gdzieś nie weszłam to znaczy, że pogoda pokrzyżowała plany i trzeba było odpuścić.
Giewont i Czerwone Wierchy polecam, tylko szlak na Giewont jest remontowany po zeszłorocznej tragicznej burzy. Czerwone są mocno kondycyjne - baaardzo męczące ale rzeczywiście wyjątkowo piękne jesienią. Z lekkich szlaków polecam szczególnie Rusinową Polanę - widok zapiera dech.Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2020, 21:12
-
nick nieaktualny
-
Katherine, do usług 😊. Podpowiem to i owo. Ja jak już wbiegłam na Rysy (od razu też na słowacki wierzchołek, bo wyższy) to zaczęłam myśleć nie gdzie pójść wyżej (Słowacja?) tylko gdzie trudniej. Adrenalina uzależnia.
Katherine lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Marysia, z tym czekaniem to ja sobie czasem myślę, że to jakiś rodzaj testu. Okrutnego, co prawda, ale testu. Mam podobne doświadczenia - mężczyznę swojego życia poznałam dopiero na studiach, byliśmy razem 7 lat zanim wzięliśmy ślub. W tym roku w listopadzie stuknie równe 20 lat jak jesteśmy razem. Doooobra, wiem jak to brzmi, stare z nas kapcie 😄. Na dziecko 12 lat czekania. No coś w tym jest.
Marysiaaa, Katherine lubią tę wiadomość
-
To my ślubowaliśmy po 10 latach razem i sobie żartowałam, że teraz po kolejnych 10 latach dziecko. Ale to było strrrrrasznie śmieszne, tak teraz sobie myślę 🙄😣 No ale niedługo minie 5 lat z tych dziesięciu, to już będzie z górki.
Turkusowa, poproszę zostawić dla mnie kawałek tortu jutro 😉🎂🥂6.12.2022 💔 puste jajo
28.06.2024 💔 Zuzia 16 tc -
nick nieaktualnyJagodowa Mama wrote:Katherine, do usług 😊. Podpowiem to i owo. Ja jak już wbiegłam na Rysy (od razu też na słowacki wierzchołek, bo wyższy) to zaczęłam myśleć nie gdzie pójść wyżej (Słowacja?) tylko gdzie trudniej. Adrenalina uzależnia.