Idzie jesień 🎃 gaz drożeje ↗️ dorwę chłopa, niech mnie grzeje 🔥🌡️
-
WIADOMOŚĆ
-
Tak Dracaena, mieliśmy robione usg główki i brzuszka, ale wiem, że na każdemu noworodkowi to robiono. Franuś miał z uwagi na wczesniactwo.
Gravity, bardzo Ci polecam wizytę u cdl, to najlepiej wydane pieniądze w ostatnim czasie.
My mamy kompletnie nieprzespaną noc, cały czas na cycu, co Go położę do łóżeczka - ryk. Cdl, kazała przetrwać, bo nie dość, że są upały - dzidzia więcej pije, to zbliża się skok rozwojowy i nadal silna potrzeba bliskości.
Madziq współczuję okresu
Aaa, idziemy na wizytę do neurologopedy, bo Młody zbyt płytko chwyta brodawke i przez to dużo gazów mu się zbiera.Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 czerwca 2023, 11:00
dracaena lubi tę wiadomość
-
dracaena wrote:Gravity, na fb jest grupa Hafiji (Szkoła Kamienia Piersią) i tam z tego co kojarzę krąży schemat stopniowego odstawiania MM, chociaż u Was nie ma go chyba dużo jak jest też Twoje odciągnięte mleko. 🙂 Ja co prawda uważam, że Hafija przez swoje bardzo pro-KP może trochę mieszać w głowie (bo jednak najważniejsze, żeby dziecko było najedzone, a nie czym), jednocześnie jednak to tona rzetelnej wiedzy odnośnie KP, więc tam jestem i w przypadku swoich wątpliwości podczytuję też. No i warto być pod opieką CDL. 🙂
Super, że Marcelkowi tak ładnie schodzi żółtaczka i odbija wagę. ❤️
Madziq, turbo szybko ten okres. Ja nadal jeszcze trochę plamię po CC (i trochę jeszcze poplamię wg położnej, ale widział mnie i lekarz i położna, moja macica się obkurcza chyba relatywnie powoli, taka moja uroda), a gdzie tu okres. 😅
Btw. dziewczyny, czy na oddziałach robili Waszym maluszkom przesiewowo usg główki i brzuszka? 🤔 Mam znajomych, nie ukrywam, że ja jestem na pewno bardziej wyluzowaną mamą niż oni, ale ich dziecko dopiero co skończyło 4 tygodnie, a oni już chyba w 2 tygodniu zaliczyli usg bioderek, brzuszka i główki, bo lekarz się zdziwił, że ich szpital sam z siebie usg główki i brzuszka nie robił (a czemu usg bioderek robili tak szybko to też nie mam pojęcia, mi szpital wystawił skierowanie po 4 tygodniu i idziemy w 5 skończonym) i się zastanawiam, czy ja coś pominęłam. 😅
U mnie położna na pewno zalecała młodej usg główki przez to, że dostała 7 punktów na start, no i to jutro będę pytać pediatrę, ale zastanawiam się jaka jest praktyka w takim razie w innych szpitalach. 😅
Co do usg to u mnie żadnemu dziecku nierobili ani brzuszka ani głowy,jedynie teraz mieliśmy wskazania z racji miedniczki i robili USG brzuszka (tak wogole dziś znowu mamy kontrolne USG i się stresuje🥴) ale głowy nierobili. USG bioderek mamy za tydzień jak będzie mieć 5tygodni.dracaena lubi tę wiadomość
-
MalaEw wrote:Tak Dracaena, mieliśmy robione usg główki i brzuszka, ale wiem, że na każdemu noworodkowi to robiono. Franuś miał z uwagi na wczesniactwo.
Gravity, bardzo Ci polecam wizytę u cdl, to najlepiej wydane pieniądze w ostatnim czasie.
My mamy kompletnie nieprzespaną noc, cały czas na cycu, co Go położę do łóżeczka - ryk. Cdl, kazała przetrwać, bo nie dość, że są upały - dzidzia więcej pije, to zbliża się skok rozwojowy i nadal silna potrzeba bliskości.
Madziq współczuję okresu
Aaa, idziemy na wizytę do neurologopedy, bo Młody zbyt płytko chwyta brodawke i przez to dużo gazów mu się zbiera.MalaEw lubi tę wiadomość
-
My po pierwszej nocce w domku 😁 Był spokój, trzy krotkie pobudki na jedzonko i do spania. Polozna byla u nas rano, maly juz przekroczyl wagę urodzeniowa a jeszcze nie ma tygodnia 😵💫 Bardzo mozliwe ze to efekt butelki od neno z laktatora, której używałam w szpitalu - niby miala miec wolny przeplyw, ale i tak chyba troche za szybko dziecko z niej zjadalo, do mozgu nie docieralo ze najedzony, potem dawalam jeszcze piers na oznaki głodu i w efekcie chyba troche przekraczal zapotrzebowanie 😆 Dlatego dzis juz na spokojnie wracamy sobie stricte do karmienia piersia na żądanie, polozna popatrzyla jak przystawiam, troche skorygowala to i owo i juz widze efekty, latwiej sie dogadujemy z Gabrysiem i szybciej załapuje.
Dracaena tak, mieliśmy usg główki i brzuszka w szpitalu, u nas robili wszystkim noworodkom przed wypisem. Umowili nas tez w szpitalu do poradni patologii noworodka, idziemy w przyszły czwartek na kontrolę. A bioderka to w ogóle jeszcze nawet nie myśleliśmy kiedy.
W ogóle powiem wam że nie pomyślałabym że obsługa noworodka będzie mnie mniej stresować niż te wszystkie formalności 🫣 Te cale rejestrowanie, lekarze, szczepienia, logistyka. Mam wrazenie ze czegoś nie dopilnujemy i nie ogarniemy z tym kołowrotkiem w glowie który teraz panuje niby wiem że to jest normalne, że ostatecznie ogarniemy wszystko, ale tak jak ja jestem w hormonach i połogu tak nie przypuszczałabym że mój mąż będzie w takim rozstrzelonym stanie umysłu 😆 Staram się tym nie irytować, ale nagle okazuje się że on nic nie wie, nie ma pojęcia gdzie jakie bodziaki, musze go instruowac z wszystkim, w lodówce leżą stare rzeczy które ja zostawiłam ponad tydzień temu, przed wyjściem do szpitala. Jednocześnie jest mnóstwo przekąsek w szafce dla mnie, skrzynka wody, kilogramy owoców które kupił gdy byłam w szpitalu. Widze jak nie moze sie napatrzdc na malego, najchetniej by go nie spuszczal z oka. Mam nadzieję że troche więcej spokoju będzie w glowie po tym pierwszym tygodniu 😄Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 czerwca 2023, 12:33
Madziq6, Anett93 lubią tę wiadomość
-
Namisa, pierwsze dni były bardzo ciężkie...właśnie z powodu organizacji. Przebieranie, karmienie, kąpanie 😅 Mój mąż nie rozróżniał pajaca od body, a teraz ogarnia małego bardzo dobrze. Mamy podział obowiązków, on Go przebiera, a ja karmie 😂
Dużo spraw organizacyjnych na głowie, lekarze, kontrolę, cdl, logopeda...zrobiłam kalendarz specjalnie dla Franusia, aby o niczym nie zapomnieć.
Polecam Wam ściągnąć apke Child Growth, aby kontrolować siatkę centylowa bobasa. Dodatkowo ja uzywan jeszcze "moje dziecko", która pozwala mi ogarniać ilość kup, siku, karmień i innych parametrów.
Edit: zabawne wydaje się z perspektywy czasu, iż podejrzewano u nas hipotrofie....gdyby Franuś doczekał do terminu to chyba przekroczyłby 4 z przodu 😅
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 czerwca 2023, 12:53
Namisa, Anett93, dracaena lubią tę wiadomość
-
No więc lecimy z historia porodową Będzie bardzo dlugo, bez lukru ale z happy endem ❤️
Tło: trafilam do szpitala 11 czerwca z utrzymującymi sie drugi dzien skurczami, które wyciszyly sie na porodowce. Juz mialam wychodzić do domu, gdy stwierdzono małowodzie i zasugerowano indukcje.
15 czerwca o godzinie 7 rano podłączono mi oxy, na wstępie usłyszałam że jest 3,5-4 cm rozwarcia, czyli tyle co zrobiły dzien wczesniej cewniki Foleya. Skurcze zaczely sie pisac od razu. O 11 dojechał do mnie mój mąż, bylo przejemnie, intymnie i komfortowo. Od 12-13 skurcze zaczęły się robić już takie konkretniejsze i regularne co 3 minuty, ale na lajcie do wytrzymania. Wszystko działo się bardzo stopniowo. Kolo 14 wjechaly mocniejsze skurcze krzyzowe - maz dzielnie pomagał, wbijajac mi piłeczki i drewniany grzebień w plecy, ulga niesamowita Pomagało mi też dużo wody, afirmacje porodowe, muzyka, aromaterapia, zmiana pozycji zgodnie z intuicją, piłka, prysznic. To była zdecydowanie moja ulubiona czesc porodu, taka z wyobrazen
O 16 badanie wykazało ze dalej mamy tylko 5 cm rozwarcia, czyli postep nikły. Dostałam więc czopki rozkurczowe. Po 17 skurcze były już intensywne, co 1,5 minuty. Powtórzono badanie - bez zmian, rozwarcie trzyma. Z kazda chwilą bylo coraz bardziej hardcorowo, położna tylko badała i już mi nawet nie mówiła ile jest rozwarcia, żeby mnie dodatkowo nie denerwować. Zmniejszyła oxy trochę, nie wyciszyło to akcji skurczowej ani odrobine - i z perspektywy czasu widze ze wtedy rozkręcil sie juz moj wlasny porod i ta oksytocyna powinna zostac calkowicie odlaczona, czego niestety jeszcze nie zrobiono.
O 19 moja dotychczasowa polozna poszla do domu ale przyszla ta z niedzieli, wiec czulam sie bezpiecznie i w dobrych rekach. Wtedy podlączono tez kolejną pompę z oksytocyna, dalej na niższej dawce. Od tego momentu do 20 bylo już naprawdę ciezko, skurcz co chwile, a ja tak strasznie zmęczona i psychicznie i zalamana faktem ze rozwarcie nie zmienia sie praktycznie w ogóle... to byl moj "kryzys 7 cm", ale na 5 cm. Oczami wyobrazni juz widzialam CC z braku postepu porodu. Polozna dodawała tylko kolejne środki znieczulające - gaz, paracetamol, dostalam tez tlen w kroplowce. Autentycznie czulam wtedy ze nie dam rady i gdyby zaproponowano mi wowczas te CC - to pewnie bym sie nie zawahala.
Ale zaproponowano inne rozwiązanie - o 20 przebito pecherz plodowy, usłyszałam hasło "będziemy dążyć do ukończenia tego porodu" i od razu wiedziałam że pewnie myślą już o tej cesarce, bo nie wierzą ze to będzie postępować. Lekarka powiedziała nawet ze skurcze mogą się teraz wyciszyć po przebiciu pecherza. Jak sie pozniej okazało tak zakonczyly sie ciaze dwoch pozostalych koleżanek z sali ktore byly ze mna indukowane - przebity pecherz i CC. To mnie podłamało, ale ostatecznie po przebiciu w ciagu 1,5h z 5 cm doszlam do pelnego rozwarcia - ale co to byly za 1,5 godziny to glowa mała 🤯 W najgorszym momencie Gabrysiowi bardzo mocno podskoczyło tetno - ja widziałam przez chwile tylko te 185-190 na ktg, ale w tamtym momencie nie byłam nawet w stanie sie na tym skupić, bo zaczynałam odlatywac. Wtedy też od razu odłączono oksytocyne bo zaczynałam wchodzic w inny swiat, juz nawet nie mialam chwili zeby myslec o tym ze mam kryzys 😵💫 To trochę pomogło, ale nieznacznie - grunt ze tętno małego wróciło do normy. Położna przypominała ciągle o oddechu, starałam się jej słuchać i być w kontakcie, ale to było naprawdę ekstramalne doświadczenie.
W pewnym momencie, około 21:45 usłyszałam tylko "mamy pelne rozwarcie, wchodzimy w drugi okres porodu". Wokół pojawiło się więcej ludzi, jacyś neonatolodzy, lekarze których nie widziałam dotąd na oddziale polozniczym. To mi dodalo wiatru w żagle, poczułam się trochę bardziej w kontakcie ze sobą. Bóle parte zaczęły mi się już chwilę przed pełnym rozwarciem i były inne, mega intensywne, ale w jakiś sposób lepsze niż to co odczuwałam wcześniej. W tym momencie dopiero poczułam że naprawdę rodze, że to się uda, że nie ma już raczej odwrotu - a dotąd ciągle chyba gdzieś w glowie w to wątpiłam. Szukaliśmy różnych pozycji - na boku, w półklęku. Ostatecznie sprawdziła się kolankowa, w niej czulam prawdziwą moc. Wszystko płonęło we mnie żywym ogniem, ale przynajmniej byłam już skupiona na celu. Po 50 minutach partych pojawiła się glowka - dotknęłam ją w trakcie, to było tak odrealnione, pełne mocy wydarzenie. Na koniec słyszałam tylko "przyj, nie przyj, dmuchaj, oddychaj". Jeszcze kilka parć i jest! Gabryś pojawił się na świecie. Ulga niesamowita, cały ból minął w sekundę, została tylko ta cudowna adrenalina.
Chwilkę później niestety miałam w glowie tysiac najgorszych mysli, bo cisza po porodzie to nie jest to co chce się z reguły usłyszeć. Mały wyglądał jakby spał. Od razu odcięto pępowinę i rozpoczeli cucenie go. Dla mnie to trwalo sto lat. Po dluzszej chwili neonatolog powiedzial ze Gabryś wraca juz do siebie, ale potrzebuje więcej czasu na adaptacje. Zabrali go więc od razu na oddział neonatologiczny, mnie zostawiając w niewiedzy - miałam głębokie przekonanie wtedy ze cos jest mocno nie tak, a oni próbują mnie tylko uspokoić.
Potem jak sie okazało urodzil sie w umiarkowanej zamartwicy, ale szybko stanal na nogi - wedlug punktow Apgar mial 7-8-9-10. To jest dla mnie najtrudniejsze do przetrawienia z perspektywy czasu. Bardzo szkoda mi tych pierwszych chwil razem, niestety tego już powtórzyć się nie da. Z drugiej strony niesamowicie cieszę się że miał taką dobrą opiekę w tych pierwszych chwilach życia, bo naprawde opieka neonatologiczna (od strony stricte medycznej) jest w tym szpitalu na najwyższym poziomie w województwie, na co w sumie w ciazy nie zwracalam az takiej uwagi. Przez tygodniowy pobyt w tym szpitalu wiedziałam mnóstwo bardzo trudnych przypadków dzieci urodzonych nawet w 23 tygodniu ciąży, które przyjdzdzaly do szpitala z mniejszych miejscowości. I jestem naprawdę pełna podziwu dla lekarzy i wdzięczności ze z moim Gabrysiem wszystko jest ostatecznie w porządku.
Podsumowując - mimo wszystko to był dla mnie magiczny poród 😍 Jedna rzecz którą bym zmieniła, to poprosiłabym o odłączenie oksytocyny wcześniej - wtedy kiedy jeszcze dawałam radę mówić i widziałam ze mimo dluzszego odpięcia kropkowki skurcze są tak samo intensywne i bez niej. Ciekawa jestem czy poród bez przestymulowania oxy boli choć trochę mniej 😅 Gdyby akcja szła nieco szybciej, ja miałabym troche więcej sił i może lepiej bym sobie radziła w tej końcówce, moze lepiej bym oddychala, moze maly mialby wiecej tlenu. Mimo wszystko jestem z siebie dumna, cieszę się że udało się bez żadnych niepotrzebnych nacięć, uraz który mam jest w zasadzie tylko otarciem śluzówki.
Miałam szczęście - trafiłam na świetną zmianę, która naprawdę pozwoliła mi przeżyć ten poród po swojemu. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona ze szpitala, choć wiem że mogłabym trafić o niebo gorzej, chocby gdybym zaczela rodzic dzien wczesniej. Położne neonatologiczne to inny świat, ale puszczam to już w niepamięć. Cel został zrealizowany- urodziłam, doświadczyłam porodu o którym marzyłam, mimo tych indukcji i zmian planów. Mam nadzieję że dane mi będzie jeszcze kiedyś urodzić bez interwencji i z kontaktem skóra do skóry. Bol naprawde odchodzi w zapomnienie, ale te pierwsze wspólne chwile po porodzie dalej pozostają moim niespełnionym marzeniem. Ale to naprawdę nic - grunt ze mój synek jest już bezpieczny, po tej stronie brzucha 🩵Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 czerwca 2023, 13:08
Cotakoza, Kluska95, Madziq6, Idawoll, smoothie, ChocoMonster, dracaena, Ogoorkowa, czarneniebo, Kania_czubajka, Livka, ELka, ELka, MalaEw, Meeg, Anett93, verliebtindich, oloska, Monk@, Vivico, ANGELIKA lubią tę wiadomość
-
Namisa wrote:No więc lecimy z historia porodową Będzie bardzo dlugo, bez lukru ale z happy endem ❤️
Tło: trafilam do szpitala 11 czerwca z utrzymującymi sie drugi dzien skurczami, które wyciszyly sie na porodowce. Juz mialam wychodzić do domu, gdy stwierdzono małowodzie i zasugerowano indukcje.
15 czerwca o godzinie 7 rano podłączono mi oxy, na wstępie usłyszałam że jest 3,5-4 cm rozwarcia, czyli tyle co zrobiły dzien wczesniej cewniki Foleya. Skurcze zaczely sie pisac od razu. O 11 dojechał do mnie mój mąż, bylo przejemnie, intymnie i komfortowo. Od 12-13 skurcze zaczęły się robić już takie konkretniejsze i regularne co 3 minuty, ale na lajcie do wytrzymania. Wszystko działo się bardzo stopniowo. Kolo 14 wjechaly mocniejsze skurcze krzyzowe - maz dzielnie pomagał, wbijajac mi piłeczki i drewniany grzebień w plecy, ulga niesamowita Pomagało mi też dużo wody, afirmacje porodowe, muzyka, aromaterapia, zmiana pozycji zgodnie z intuicją, piłka, prysznic. To była zdecydowanie moja ulubiona czesc porodu, taka z wyobrazen
O 16 badanie wykazało ze dalej mamy tylko 5 cm rozwarcia, czyli postep nikły. Dostałam więc czopki rozkurczowe. Po 17 skurcze były już intensywne, co 1,5 minuty. Powtórzono badanie - bez zmian, rozwarcie trzyma. Z kazda chwilą bylo coraz bardziej hardcorowo, położna tylko badała i już mi nawet nie mówiła ile jest rozwarcia, żeby mnie dodatkowo nie denerwować. Zmniejszyła oxy trochę, nie wyciszyło to akcji skurczowej ani odrobine - i z perspektywy czasu widze ze wtedy rozkręcil sie juz moj wlasny porod i ta oksytocyna powinna zostac calkowicie odlaczona, czego niestety jeszcze nie zrobiono.
O 19 moja dotychczasowa polozna poszla do domu ale przyszla ta z niedzieli, wiec czulam sie bezpiecznie i w dobrych rekach. Wtedy podlączono tez kolejną pompę z oksytocyna, dalej na niższej dawce. Od tego momentu do 20 bylo już naprawdę ciezko, skurcz co chwile, a ja tak strasznie zmęczona i psychicznie i zalamana faktem ze rozwarcie nie zmienia sie praktycznie w ogóle... to byl moj "kryzys 7 cm", ale na 5 cm. Oczami wyobrazni juz widzialam CC z braku postepu porodu. Polozna dodawała tylko kolejne środki znieczulające - gaz, paracetamol, dostalam tez tlen w kroplowce. Autentycznie czulam wtedy ze nie dam rady i gdyby zaproponowano mi wowczas te CC - to pewnie bym sie nie zawahala.
Ale zaproponowano inne rozwiązanie - o 20 przebito pecherz plodowy, usłyszałam hasło "będziemy dążyć do ukończenia tego porodu" i od razu wiedziałam że pewnie myślą już o tej cesarce, bo nie wierzą ze to będzie postępować. Lekarka powiedziała nawet ze skurcze mogą się teraz wyciszyć po przebiciu pecherza. Jak sie pozniej okazało tak zakonczyly sie ciaze dwoch pozostalych koleżanek z sali ktore byly ze mna indukowane - przebity pecherz i CC. To mnie podłamało, ale ostatecznie po przebiciu w ciagu 1,5h z 5 cm doszlam do pelnego rozwarcia - ale co to byly za 1,5 godziny to glowa mała 🤯 W najgorszym momencie Gabrysiowi bardzo mocno podskoczyło tetno - ja widziałam przez chwile tylko te 185-190 na ktg, ale w tamtym momencie nie byłam nawet w stanie sie na tym skupić, bo zaczynałam odlatywac. Wtedy też od razu odłączono oksytocyne bo zaczynałam wchodzic w inny swiat, juz nawet nie mialam chwili zeby myslec o tym ze mam kryzys 😵💫 To trochę pomogło, ale nieznacznie - grunt ze tętno małego wróciło do normy. Położna przypominała ciągle o oddechu, starałam się jej słuchać i być w kontakcie, ale to było naprawdę ekstramalne doświadczenie.
W pewnym momencie, około 21:45 usłyszałam tylko "mamy pelne rozwarcie, wchodzimy w drugi okres porodu". Wokół pojawiło się więcej ludzi, jacyś neonatolodzy, lekarze których nie widziałam dotąd na oddziale polozniczym. To mi dodalo wiatru w żagle, poczułam się trochę bardziej w kontakcie ze sobą. Bóle parte zaczęły mi się już chwilę przed pełnym rozwarciem i były inne, mega intensywne, ale w jakiś sposób lepsze niż to co odczuwałam wcześniej. W tym momencie dopiero poczułam że naprawdę rodze, że to się uda, że nie ma już raczej odwrotu - a dotąd ciągle chyba gdzieś w glowie w to wątpiłam. Szukaliśmy różnych pozycji - na boku, w półklęku. Ostatecznie sprawdziła się kolankowa, w niej czulam prawdziwą moc. Wszystko płonęło we mnie żywym ogniem, ale przynajmniej byłam już skupiona na celu. Po 50 minutach partych pojawiła się glowka - dotknęłam ją w trakcie, to było tak odrealnione, pełne mocy wydarzenie. Na koniec słyszałam tylko "przyj, nie przyj, dmuchaj, oddychaj". Jeszcze kilka parć i jest! Gabryś pojawił się na świecie. Ulga niesamowita, cały ból minął w sekundę, została tylko ta cudowna adrenalina.
Chwilkę później niestety miałam w glowie tysiac najgorszych mysli, bo cisza po porodzie to nie jest to co chce się z reguły usłyszeć. Mały wyglądał jakby spał. Od razu odcięto pępowinę i rozpoczeli cucenie go. Dla mnie to trwalo sto lat. Po dluzszej chwili neonatolog powiedzial ze Gabryś wraca juz do siebie, ale potrzebuje więcej czasu na adaptacje. Zabrali go więc od razu na oddział neonatologiczny, mnie zostawiając w niewiedzy - miałam głębokie przekonanie wtedy ze cos jest mocno nie tak, a oni próbują mnie tylko uspokoić.
Potem jak sie okazało urodzil sie w umiarkowanej zamartwicy, ale szybko stanal na nogi - wedlug punktow Apgar mial 7-8-9-10. To jest dla mnie najtrudniejsze do przetrawienia z perspektywy czasu. Bardzo szkoda mi tych pierwszych chwil razem, niestety tego już powtórzyć się nie da. Z drugiej strony niesamowicie cieszę się że miał taką dobrą opiekę w tych pierwszych chwilach życia, bo naprawde opieka neonatologiczna (od strony stricte medycznej) jest w tym szpitalu na najwyższym poziomie w województwie, na co w sumie w ciazy nie zwracalam az takiej uwagi. Przez tygodniowy pobyt w tym szpitalu wiedziałam mnóstwo bardzo trudnych przypadków dzieci urodzonych nawet w 23 tygodniu ciąży, które przyjdzdzaly do szpitala z mniejszych miejscowości. I jestem naprawdę pełna podziwu dla lekarzy i wdzięczności ze z moim Gabrysiem wszystko jest ostatecznie w porządku.
Podsumowując - mimo wszystko to był dla mnie magiczny poród 😍 Jedna rzecz którą bym zmieniła, to poprosiłabym o odłączenie oksytocyny wcześniej - wtedy kiedy jeszcze dawałam radę mówić i widziałam ze mimo dluzszego odpięcia kropkowki skurcze są tak samo intensywne i bez niej. Ciekawa jestem czy poród bez przestymulowania oxy boli choć trochę mniej 😅 Gdyby akcja szła nieco szybciej, ja miałabym troche więcej sił i może lepiej bym sobie radziła w tej końcówce, moze lepiej bym oddychala, moze maly mialby wiecej tlenu. Mimo wszystko jestem z siebie dumna, cieszę się że udało się bez żadnych niepotrzebnych nacięć, uraz który mam jest w zasadzie tylko otarciem śluzówki.
Miałam szczęście - trafiłam na świetną zmianę, która naprawdę pozwoliła mi przeżyć ten poród po swojemu. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona ze szpitala, choć wiem że mogłabym trafić o niebo gorzej, chocby gdybym zaczela rodzic dzien wczesniej. Położne neonatologiczne to inny świat, ale puszczam to już w niepamięć. Cel został zrealizowany- urodziłam, doświadczyłam porodu o którym marzyłam, mimo tych indukcji i zmian planów. Mam nadzieję że dane mi będzie jeszcze kiedyś urodzić bez interwencji i z kontaktem skóra do skóry. Bol naprawde odchodzi w zapomnienie, ale te pierwsze wspólne chwile po porodzie dalej pozostają moim niespełnionym marzeniem. Ale to naprawdę nic - grunt ze mój synek jest już bezpieczny, po tej stronie brzucha 🩵
Namisa super się czyta, że jednak miło wspominasz poród. 🍀 najważniejsze, że wszystko się szczęśliwie zakończyło 😊❤️Namisa lubi tę wiadomość
07.23 Misia 🩷👶 -
Witam się po pionizacji. Boli jak cholera, ale staram się chodzic i się ruszać, żeby jak najszybciej stad wyjść. Beniutek spadł z wagi, ale idealnie do tych 10%, wiec dobrze. I jest aniołkiem, karmimy się i śpimy na zmianę. W nocy tylko oddałam go na noworodki, bo nie dałabym rady się nim zając, przespałam noc nawet nie wiedząc, kiedy zasnęłam, taka byłam wykończona.
Namisa, piękna historia porodowa! Ja tez napisze Wam swoją z porodu SN, bo uważam, że była przepiękna, mimo zakończenia.
A tu mój mały chłopczyk 💙
Kofii, Namisa, Idawoll, Angelika95, MalaEw, smoothie, ChocoMonster, Gravity, dracaena, Ogoorkowa, Monk@, Livka, Kania_czubajka, ELka, Zosis, Kasiooola, Meeg, Cotakoza, verliebtindich, Andelulla, Anett93, oloska, Madziq6, Kluska95, Vivico, Beezi, jo_ana, NaszCud, edka85, ANGELIKA lubią tę wiadomość
Starania od 01.2022.
1.10.2022 – ⏸ 🙏
Beta 1.10. – 169,200, progesteron – 32,37
Beta 3.10. – 399,130
10.10. – pęcherzyk 6x7mm w macicy 🍀
24.10. – 1cm Dzidziutka, jest serduszko! 💗
7.11. – Dzidziut ma 2,3cm, rośnie zdrowo 💗
2.12. – prenatalne – niskie ryzyka, w pełni zdrowy Dzidziutek ❤️
2.01 – 200 gramów Synka 💙
27.01 –połówkowe – zdrowy 400-gramowy Chłopiec 💙
20.02 – 700 gramów ruchliwego Chłopczyka 🥰
7.04 – USG III trymestru – 1634 gramy Syneczka 💙
26.05 – 2800 gramów Szkraba gotowego do życia poza brzuchem 💙
20.06 – Beniamin, 56 cm, 3190 g 🥰
👩 27 l.
Niedoczynność tarczycy, Hashimoto - euthyrox 88
Regularne cykle
Progesteron ✅
Glukoza i insulina ✅
Badania z 3dc ✅
Pueria Duo, MagneB6 💊
🧑 27 l.
Wszystko w normie
Solgar MaleMultiple 💊
-
Babova piękny chłopiec 🤩🩵 Dużo sił, z kazdym dniem będzie lepiej! Bierz leki, odpoczywaj. Jest duza szansa ze zaraz wyjdziecie do domku 💗 i
I koniecznie jak znajdziesz chwilę napisz swoją historię porodową, ja uwielbiam je czytać 🤗 Cieszę się że masz dobre wspomnienia ze swojego porodu, to jest jednak doświadczenie które zostaje z nami na całe życie 🥹Babova lubi tę wiadomość
-
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi w temacie usg, jestem trochę uspokojona, że nie aż taki standard bo jak zwykle zależy od szpitala i wskazań. 😅 Będę jutro podpytywać na wizycie. Mój szpital paru noworodkom z sali robił dodatkowe badania (np. echo serca), ale faktycznie ze wskazań (np. szmery w badaniu albo jak coś było wykazane na prenatalnych).
MalaEw, u nas podobny podział obowiązków. 😅
Namisa, mąż ogarnie, musisz dać mu chwilkę. Mój pierwszej nocy bardzo chciał pomagać, ale w ogóle się nie wybudzał na dziecko, a ja nie miałam serduszka go budzić, mocno jeszcze miałam tryb szpitalny. 😅
Ale pielęgnację czy ubieranie już turbo ogarnia, tylko to parę razy trzeba zrobić, żeby szło sprawnie. Ale po przyjściu też tylko instruowałam co jest w której szufladzie, a po pierwszej wizycie położnej był w szoku, że mamy w domu te wszystkie rzeczy, o których położna mówiła i że cokolwiek jest potrzebne to ja mu tylko mówię gdzie leży. 🤣 Za to od początku szykował nam jedzenie, ogarniał wszelkie techniczne rzeczy, przejmował młodą jak ja nie miałam siły, głównie on ją przewija, itp. Kwestia dogrania z nowym człowiekiem w domu. ❤️
Namisa, Babova, cieszę się, że pozytywnie oceniacie porody. 🤗 Czekamy na historię Babova. ❤️
Namisa, piękna historia, super ze się udało, bo było chyba blisko CC wnioskując po opisie i super, że tylko z otarciem i fajnymi położnymi. ❤️
Nie wiem jak Ty, ale ja miałam poczucie trochę, że przygotowanie do porodu daje jakieś jednak poczucie "sprawczości" choć to proces w którym naprawdę jest mnóstwo nieprzewidywalności.Namisa, Anett93 lubią tę wiadomość
👩 31 / 🧔30
❌ PCOS, cykle i owulacje nieregularne bez leków; Hashimoto - delikatna postać, pod kontrolą
Stymulacje (letrozol, NAC, Ovitrelle):
03.2022, 04.2022, 05.2022, 06.2022 ❌
08.2022 -> 9.09.2022 ⏸
10.09 - beta 204
12.09 - beta 482
4.10 - wszystko ok, 1,43 cm człowieczka, mamy ❤️🍀
2.11 - prenatalne -> 5,38cm fikającego człowieczka, niskie ryzyka 🍀
4.01 - połówkowe -> 370g ruchliwej już potwierdzonej dziewuchy 🥰🍀 21+1
22.02 - USG III trymestru, 1150g 🍀 28+1
21.03 - 2020g ❤️ 32+0
9.05 - około 3200-3300g panny, której dobrze w brzuchu ❤️ 39+0
PTP - 16.05.2023
Wanda ❤️ - 26.05.2023, 3620g, 55cm ❤️ 41+3
-
Babova wrote:Witam się po pionizacji. Boli jak cholera, ale staram się chodzic i się ruszać, żeby jak najszybciej stad wyjść. Beniutek spadł z wagi, ale idealnie do tych 10%, wiec dobrze. I jest aniołkiem, karmimy się i śpimy na zmianę. W nocy tylko oddałam go na noworodki, bo nie dałabym rady się nim zając, przespałam noc nawet nie wiedząc, kiedy zasnęłam, taka byłam wykończona.
Namisa, piękna historia porodowa! Ja tez napisze Wam swoją z porodu SN, bo uważam, że była przepiękna, mimo zakończenia.
A tu mój mały chłopczyk 💙
Namisa piękny opis porodu czytałam z zaciekawieniem,ale uświadomiło mnie to w tym że nigdy niechcialam i niechcialabym rodzic sn 🙈🙈zawsze miałam ogromny strach przed tym, mimo że wiem że kobiety wspominają go pięknie tak jak ty ale mimo to ja jako ja wiem że niedalabym rady. Co do kontaktu skóra do skóry po urodzeniu to liczę że przy kolejnym maleństwie będziecie mieć taką możliwość 🤗🤗Ogarnianie w domu ogarnięcie tych wszystkich spraw tak dużo niby ale to się raz dwa ogarnie, u nas np wszystko mąż załatwiał jeżeli chodzi o mops czy urząd a w większości ogarnialismy w domu internetowo 🤗🤗mąż teraz będzie na urlopie w domu?jejku zazdroszczę że u ciebie to przed wami, mój wrócił do pracy i jestem sama z całym harmidrem 🙈🙈🙈Namisa lubi tę wiadomość
-
Aaa my dziś po wizycie na USG brzuszka i miedniczki się powiększyła ale lekarz powiedział że to może być z racji tego że miała piekniutki pęcherz a nie wiadomo jak było mierzone w szpitalu bo niema adnotacji czy pusty czy pełny. Nerki są w porządku wie mamy się nie martwić, teraz czekamy co zdecyduje pediatra ale w sumie póki nie ma objawow ZUM to on by nic nieinferowal, bo czasem jest tak że z wiekiem to się cofa. Jeżeli pojawi się problem z moczem albo gorączka to już bardziej daje nam przekonanie żeby działac w dalszej diagnostyce. Zobaczymy czy pediatra skieruje nas do nefrologa czy jeszcze nie.
-
Babova, piękny synuś! Jesteś szalenie dzielna!
Moje serdeczne gratulacje, ściskam Was mocno 🥹🫶🏼❤️Babova lubi tę wiadomość
👩🏼27 🧔🏻♂️30
11 lat razem 👩🏼❤️👨🏻 + 🐶
Starania o pierwszego 👶🏼
09.2022 cp w lewym jajowodzie 2x mtx
11.2022 HSG- drożne jajowody ✅
Powrót do starań 💚
🗓️ długie cykle
23.11🩸Progesteron 22,680ng/ml
25.11 ⏸️ 🤞🏼🥹🍀
28.11 beta 135,07 mIU/ml
30.11 beta 360,25 mIU/ml
06.12 usg pęcherzyk ciążowy
20.12 dzidziutek z bijącym ❤️
10.01 Rośnie 3.31 💪🏼
31.01 Prenatalne-niskie ryzyka, girl?🌸
01.03 It’s a girl 💕 200g 💪🏼 12.5
22.03 397g zdrowego 👶🏼
25.04 831g szkraba 🎀
23.05 1653g 💪🏼
21.06 2,5 kg Pyzuni 🍭
14.07 3,1 kg Dzidzi 💖
01.08 3,6 słodkiej Niuni
13.08 Cześć Rozi! 👶🏼 3835g 57cm 💕 -
Bobova jest idealny 💛🥰
Babova lubi tę wiadomość
Trombofilia, problemy immunologiczne, rozjechane cytokiny, komórki NK 17%, cross match 28,5%, allo mlr 0%
Starania naturalne od 01/2021
Poronienie zatrzymane 9/12 tc 11/2021 💔
Starania w klinice od 2023
🔸 5 x stymulacja
🔸 3 x IUI
🔸 IVF: 03/2024, mamy 18 ❄️
Ryzyko OHSS, transfer odroczony
14/05 (N) I FET ❄️ nieudany
15/06 (N) II FET ❄️ cb 💔
13/08 (S) III FET ❄️ 7 tc 💔 -
Babova synek Śliczny, nie mogę się napatrzeć 🥰👩30 🧔29
👩🧔2016
👰🤵♂️2020
Starania o pierwszą dzidzię od 12.2021 💙
07.11.2022 - 12dpo ⏸️ - beta 17.7 🤰
24.11.2022 - (6+2) 0.3cm widocznego zarodka 🥰
08.12.2022 - (8+2) 1.5cm Dzidzi z bijącym ❤️
29.12.2022 - (11+2) 4.5cm Małego Cuda ❤️
12.01.2023 - (13+2) I prenatalne,
6.7cm prawdopodobnie chłopiec 💙🧑
16.02.2023 - (18+2) 244g szczęścia 💙
02.03.2023 - (20+2) II prenatalne, 340g zdrowego chłopca 💙
16.03.2023 - (22+2) 475g 💙
13.04.2023 - (26+2) Wojtuś 770g 💙
11.05.2023 - (30+2) 1607g 💙
15.05.2023 - (30+6) III prenatalne, 1645g 💙 zdrowy🧑
01.06.2023 - (33+2) Klocuś 2446g 💙🙈😅
29.06.2023 - (37+2) 3190g 💙
14.07.2023 - (39+3) Wojtusiowi się nie spieszy 🤷♀️
18.07.2023 - (40+0) wizyta, wychodź synku 💙💚
25.07.2023 - (41+0) Wojtuś na świecie 💙🧑 -
To teraz ja napisze Wam swoją historie porodową, którą mimo zakończenia uważam za naprawdę przepiękną.
Do szpitala przyjechałam w niedzielę 18.06 na indukcję, bo to był dokładnie mój skończony 41 tydzień ciąży. Zbadano mi rozwarcie, które postąpiło od wtorku (wtedy zgłaszałam się na ktg), miałam dokładnie jakieś 3-4 cm, szyjka była ładna, miekka, zdecydowano o podłączeniu oksytocyny. No i super, byłam turbo zdeterminowana - rodzę dziś! Skurcze były mocne, dość częste, ale nie postępowały, rozwarcie tez ciagle takie samo, ciagle słyszałam tylko „przy takiej szyjce to kwestia czasu”. Odpięli mnie od oxy o 19 i od tej pory skurcze zaczęły się wyciszać. W nocy miałam lekkie, co jakiś czas, więc nic takiego. W poniedziałek zarządzono przerwę na regenerację, więc cały dzień chodziłam, ćwiczyłam na piłce żeby choc trochę ruszyło rozwarcie. Po południu przyszła do mnie pani która zajmuje się relaksacją, oddechami przy porodzie itp - zrobiła mi masaż pleców, stóp, włączyła olejek lawendowy z dyfuzora, muzykę… cudowne doświadczenie! No i wieczorem zaczęłam mieć skurcze! Trwały całą noc, oddychałam, były takie co 5-6 minut, ale rozwarcie dalej to samo. Rano już byłam zrezygnowana, że znowu nic, w tu nagle odeszły mi wody na łóżku, a zaraz po tym poleciało - skurcze się nasiliły, dalej były co 5 minut, ale o wiele mocniejsze. I z każda chwila coraz bardziej bolały, w pewnym momencie zaczęłam prosić męża, żeby coś zrobił, przyszła położna, pocieszyła, pomogła z oddechem, zbadala mnie i… okazało się, że mamy 8cm! Kilka cholernie mocnych skurczy, mamy pełne rozwarcie, rodzimy! Mnie złapała taka adrenalina, że dostałam nagle mocy. Kilka skurczy oddychałam, przedmuchałam, a później się zaczęło. Parłam, parłam, parłam, dmuchałam, znowu parcie, znowu dmuchanie, „Już prawie, juz jest główka, przemy dalej”, no to lecimy! Minęły dwie godziny, wiedziałam, ze czas się kończy, ale położne walczą ze mną, żeby to zakończyć, nie poddajemy się. Mąż widział główkę z pięknymi czarnymi włoskami, położna mu pokazała, a ja zaczęłam płakać ze wzruszenia i znowu dostałam nowej mocy - przemy! Parłam dalej, najmocniej jak potrafiłam, czułam juz główkę, polozna juz miała ją na palcach, a ona sie cofała. Byli u mnie trzej lekarze, wszyscy badali i mówili, żeby jeszcze poprzeć kilka skurczy, bo juz prawie jesteśmy. Oddychałam, na ile mogłam między skurczami, tętno Benia bylo idealne, cały czas go dotleniałam. Jeszcze dwa skurcze i będzie! Zaczęłam tak mocno przeć, ze traciłam siły, ale chciałam to juz skończyć, byłam taka wymęczona, dwa skurcze przeszły i nic, główka dalej sie cofa… przyszedł lekarz, dał mi papiery do podpisania, czy zgadzam sie na cięcie, ja mówię, że zgodzę sie juz na wszystko, bo nie dawałam rady i bałam sie o synka. Podpisałam to na skurczu, który musiałam przedmuchac, przyszła jeszcze położna, przebrała mnie, trzymała za rękę i mówiła, że byłam bardzo dzielna i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, że tak się zdarza, że byłam niesamowita i ze miałam przepiękny poród, że wszystkie są ze mnie dumne. Przedmuchałam jeszcze trzy skurcze w drodze na sale cięć, przed wkłuciem w kregoslup znowu skurcz, którego myślałam, ze już nie dam rady przedmuchać, znieczulenie i koniec, przestałam czuć w sekundę dół ciała. No i tu zakończył się mój porod naturalny. A później wyjęli Benia, zapłakał dopiero po chwili, usłyszałam tylko, ze jest owinięty pępowina dwa razy, na szyi i na ramieniu (ta na ramieniu ciągnęła go z powrotem). Usłyszałam płacz, zabrali go, a później słyszałam tylko, ze bardzo dużo krwawię i że mam wymęczoną macice. Później przyszła pani, przyniosła mi synka, zobaczyłam go na 5 sekund, popłakałam się, jak już mnie zszyli i wyjechałam z sali to przyszedł mój mąż, a jeszcze położna, z która rodziłam, krzyknęła, ze mają poczekać, przyniosła mi Beniutka, wtedy to już w ogóle się rozkleiłam, powiedziałam tylko, ze było warte to wszystko. 🥹Cotakoza, oloska, verliebtindich, Anett93, Beezi, ANGELIKA, Namisa, Monk@, Ogoorkowa, ChocoMonster, dracaena, Kasiooola, Idawoll, MalaEw, Livka, Andelulla, Madziq6, Kluska95, Anati lubią tę wiadomość
Starania od 01.2022.
1.10.2022 – ⏸ 🙏
Beta 1.10. – 169,200, progesteron – 32,37
Beta 3.10. – 399,130
10.10. – pęcherzyk 6x7mm w macicy 🍀
24.10. – 1cm Dzidziutka, jest serduszko! 💗
7.11. – Dzidziut ma 2,3cm, rośnie zdrowo 💗
2.12. – prenatalne – niskie ryzyka, w pełni zdrowy Dzidziutek ❤️
2.01 – 200 gramów Synka 💙
27.01 –połówkowe – zdrowy 400-gramowy Chłopiec 💙
20.02 – 700 gramów ruchliwego Chłopczyka 🥰
7.04 – USG III trymestru – 1634 gramy Syneczka 💙
26.05 – 2800 gramów Szkraba gotowego do życia poza brzuchem 💙
20.06 – Beniamin, 56 cm, 3190 g 🥰
👩 27 l.
Niedoczynność tarczycy, Hashimoto - euthyrox 88
Regularne cykle
Progesteron ✅
Glukoza i insulina ✅
Badania z 3dc ✅
Pueria Duo, MagneB6 💊
🧑 27 l.
Wszystko w normie
Solgar MaleMultiple 💊
-
Namisa, piękny poród! Z Twojej opowieści, mimo, że trudnej, bo i długo nie szło, i byłaś wyczerpana bije taki piękny spokój, wdzięczność i zrozumienie, że aż się czuje tak pozytywnie nakręcona. I widzę, tak bardziej namacalnie, że przygotowanie fizyczne to jedno, ale to psychika będzie tu bardziej istotna jednak. I właśnie na tym będę się skupiać i pracować. Mogę się tylko domyślać, jak bardzo przeżywasz ten brak kontaktu na początku, ale najważniejsze w tym wszystkim, że Gabryś był super zaopiekowany, i wiem, że też to doskonale wiesz, i mam nadzieję, że dzięki temu będzie Ci ciut łatwiej się z tym uporać.
Opis Twojego męża, tego jego zaangażowania ale też przy tym lekkiego nieogarniania, jest przeuroczy. Bardzo mnie wzrusza postać mężczyzny w tym wszystkim, ten porodówkowy trochę znam, bo obserwuję dużo tatusiów, ale ten domowy, to istny kosmos.
Babova, Twój poród chociaż zupełnie inny, taki pełen energii i motywacji, też jest piękny, i cieszę się, że tak go odbierasz. Super zadbałaś o Beniutka w tym wszystkim, i tak jak powiedziała Ci położna, to było niesamowite! Spisałaś się najlepiej jak tylko mogłaś, na medal ❤️ mam nadzieję, że rana boli Cię już coraz mniej, i że spędzacie super czas z Beniem, i że już lada moment wracacie do domu.
P.S, jestem zaskoczona tą panią od relaksacji, w sensie, że ktoś taki jest w tym szpitalu! Super! Po Twoim i MalaEw opisie, bardzo zyskał w moich oczach, a do tej pory jak wiecie, traktowałam go w sumie tak o, jest bo jest.
Dziękuję Wam dziewczyny za te opisy ❤️ czuję się poruszona, wzruszona i taka w ogóle podekscytowana. Chyba hormony działają.Babova, Namisa, MalaEw lubią tę wiadomość
-
Babova wrote:To teraz ja napisze Wam swoją historie porodową, którą mimo zakończenia uważam za naprawdę przepiękną.
Do szpitala przyjechałam w niedzielę 18.06 na indukcję, bo to był dokładnie mój skończony 41 tydzień ciąży. Zbadano mi rozwarcie, które postąpiło od wtorku (wtedy zgłaszałam się na ktg), miałam dokładnie jakieś 3-4 cm, szyjka była ładna, miekka, zdecydowano o podłączeniu oksytocyny. No i super, byłam turbo zdeterminowana - rodzę dziś! Skurcze były mocne, dość częste, ale nie postępowały, rozwarcie tez ciagle takie samo, ciagle słyszałam tylko „przy takiej szyjce to kwestia czasu”. Odpięli mnie od oxy o 19 i od tej pory skurcze zaczęły się wyciszać. W nocy miałam lekkie, co jakiś czas, więc nic takiego. W poniedziałek zarządzono przerwę na regenerację, więc cały dzień chodziłam, ćwiczyłam na piłce żeby choc trochę ruszyło rozwarcie. Po południu przyszła do mnie pani która zajmuje się relaksacją, oddechami przy porodzie itp - zrobiła mi masaż pleców, stóp, włączyła olejek lawendowy z dyfuzora, muzykę… cudowne doświadczenie! No i wieczorem zaczęłam mieć skurcze! Trwały całą noc, oddychałam, były takie co 5-6 minut, ale rozwarcie dalej to samo. Rano już byłam zrezygnowana, że znowu nic, w tu nagle odeszły mi wody na łóżku, a zaraz po tym poleciało - skurcze się nasiliły, dalej były co 5 minut, ale o wiele mocniejsze. I z każda chwila coraz bardziej bolały, w pewnym momencie zaczęłam prosić męża, żeby coś zrobił, przyszła położna, pocieszyła, pomogła z oddechem, zbadala mnie i… okazało się, że mamy 8cm! Kilka cholernie mocnych skurczy, mamy pełne rozwarcie, rodzimy! Mnie złapała taka adrenalina, że dostałam nagle mocy. Kilka skurczy oddychałam, przedmuchałam, a później się zaczęło. Parłam, parłam, parłam, dmuchałam, znowu parcie, znowu dmuchanie, „Już prawie, juz jest główka, przemy dalej”, no to lecimy! Minęły dwie godziny, wiedziałam, ze czas się kończy, ale położne walczą ze mną, żeby to zakończyć, nie poddajemy się. Mąż widział główkę z pięknymi czarnymi włoskami, położna mu pokazała, a ja zaczęłam płakać ze wzruszenia i znowu dostałam nowej mocy - przemy! Parłam dalej, najmocniej jak potrafiłam, czułam juz główkę, polozna juz miała ją na palcach, a ona sie cofała. Byli u mnie trzej lekarze, wszyscy badali i mówili, żeby jeszcze poprzeć kilka skurczy, bo juz prawie jesteśmy. Oddychałam, na ile mogłam między skurczami, tętno Benia bylo idealne, cały czas go dotleniałam. Jeszcze dwa skurcze i będzie! Zaczęłam tak mocno przeć, ze traciłam siły, ale chciałam to juz skończyć, byłam taka wymęczona, dwa skurcze przeszły i nic, główka dalej sie cofa… przyszedł lekarz, dał mi papiery do podpisania, czy zgadzam sie na cięcie, ja mówię, że zgodzę sie juz na wszystko, bo nie dawałam rady i bałam sie o synka. Podpisałam to na skurczu, który musiałam przedmuchac, przyszła jeszcze położna, przebrała mnie, trzymała za rękę i mówiła, że byłam bardzo dzielna i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, że tak się zdarza, że byłam niesamowita i ze miałam przepiękny poród, że wszystkie są ze mnie dumne. Przedmuchałam jeszcze trzy skurcze w drodze na sale cięć, przed wkłuciem w kregoslup znowu skurcz, którego myślałam, ze już nie dam rady przedmuchać, znieczulenie i koniec, przestałam czuć w sekundę dół ciała. No i tu zakończył się mój porod naturalny. A później wyjęli Benia, zapłakał dopiero po chwili, usłyszałam tylko, ze jest owinięty pępowina dwa razy, na szyi i na ramieniu (ta na ramieniu ciągnęła go z powrotem). Usłyszałam płacz, zabrali go, a później słyszałam tylko, ze bardzo dużo krwawię i że mam wymęczoną macice. Później przyszła pani, przyniosła mi synka, zobaczyłam go na 5 sekund, popłakałam się, jak już mnie zszyli i wyjechałam z sali to przyszedł mój mąż, a jeszcze położna, z która rodziłam, krzyknęła, ze mają poczekać, przyniosła mi Beniutka, wtedy to już w ogóle się rozkleiłam, powiedziałam tylko, ze było warte to wszystko. 🥹
Bardzo czekałam na Twoją historię. Jesteś naprawdę silna i dzielna babka! I super czyta się, jak pięknie byłaś zaopiekowana na oddziale ❤️Tulcie się teraz z Beniem, to jest Wasz czas 🩵 -
Monk@ wrote:Babova, ja się aż popłakałam na końcu 🥺 jak się czujesz? Kiedy wychodzicie?
Czuje się coraz lepiej, zdjęli mi dzisiaj opatrunek i wyjęli dren, chodzi mi się już znacznie łatwiej, powoli do siebie dochodzę. Karmimy się, przystawiamy non stop, ale dopiero dziś trochę opanowaliśmy jedzonko, bo Benio się nie chciał za bardzo zasysać. Ale już coraz lepiej. Co do wyjścia to nie mam pojęcia, nikt jeszcze dziś nic nie mówił, położnicza wizyta okej, neonatolog tez robił dzisiaj usg i wyszło w porządku, Benio jeszcze spadł z masy, ale w normie. Mam nadzieje, ze do niedzieli się uda wyjść 🥺Monk@ lubi tę wiadomość
Starania od 01.2022.
1.10.2022 – ⏸ 🙏
Beta 1.10. – 169,200, progesteron – 32,37
Beta 3.10. – 399,130
10.10. – pęcherzyk 6x7mm w macicy 🍀
24.10. – 1cm Dzidziutka, jest serduszko! 💗
7.11. – Dzidziut ma 2,3cm, rośnie zdrowo 💗
2.12. – prenatalne – niskie ryzyka, w pełni zdrowy Dzidziutek ❤️
2.01 – 200 gramów Synka 💙
27.01 –połówkowe – zdrowy 400-gramowy Chłopiec 💙
20.02 – 700 gramów ruchliwego Chłopczyka 🥰
7.04 – USG III trymestru – 1634 gramy Syneczka 💙
26.05 – 2800 gramów Szkraba gotowego do życia poza brzuchem 💙
20.06 – Beniamin, 56 cm, 3190 g 🥰
👩 27 l.
Niedoczynność tarczycy, Hashimoto - euthyrox 88
Regularne cykle
Progesteron ✅
Glukoza i insulina ✅
Badania z 3dc ✅
Pueria Duo, MagneB6 💊
🧑 27 l.
Wszystko w normie
Solgar MaleMultiple 💊