Na innym forum jedna z dziewczyn poprosiła mnie żebym opisała swoją historię. W skrócie opisałam jak to ze mną było i postanowiłam i Wam ku pokrzepieniu serc asyście NIGDY się nie poddawały napisać jak to ze mną było.
czarnulka24 wrote:
Witaj Nadzieja1988 - bardzo współczuje tylu strat , ale to musiał być dla Ciebie ból , kurcze .. aż brak mi słów żeby opisać jak naprawdę ci współczuję.. ..
Mam kilka pytań odnośnie twoich strat , miło by gdybyś miała czas odpisać..byłabym bardzo wdzięczna ..
otóż chciałabym zapytać ile najdłużej trwała twoja ciąża ?? brałaś wcześniej jakieś leki a mino to poraniałaś? czy te ciążę były prowadzone bez żadnych leków?
A co obecnie stosujesz jakie leki ??
Z góry dziękuję ;* ściskam .. trzymam kciuki

Byłam na lekach a mimo to ciąże obumierały bo nigdy nie poroniłam samoistnie

zawsze zabieg łyżeczkowania.
Zrobiliśmy z mężem mnóstwo badań od kariotyów poprzez inne badania we wszystkich możliwych kierunkach w tym badania na krzepliwość, histeroskopia itd... Naprawdę było tego sporo. Na badania poszło naprawdę dużo pieniędzy. Wszystkie wyszły idealnie. A ja zachodziłam w kolejne ciąże i traciłam jedna po drugiej. Ostatnia moja ciąża była bliźniacza. Za każdym razem ten sam schemat. Plamienia i krwawienia. To był koszmar, gdy widziałam krew lub brązowy śluz na bieliźnie. Nigdy nie bolał mnie brzuch ani nic. Zawsze tylko te plamienia. Jeżdżenie po IP, leżenie w szpitalach by zatrzymać krwawienia... W każdej ciąży brałam Duphaston i witaminy. W pierwszej ciąży dostałam krwawienia i wtedy prócz Duphastonu dostałam jeszcze Luteinę. Niestety nawet zwiększanie ilości branych leków nie uniknęły najgorszego. Za każdym razem wyrok - serduszko nie bije, ciąża obumarła, poronienie zatrzymane. Potem szpital, tabletki założone dopochwowo inicjujące poronienie i zabieg...
Przyczyna strat nadal nie znana.
Ciąże obumierały w różnych tygodniach od 7 do 13. Nigdy nie udało mi się ukończyć pierwszego trymestru czyli czarodziejskich 13 tygodni i 6 dni

Nie było mi łatwo i po pierwszej stracie leczyłam się pół roku u psychiatry płacząc codziennie po kątach.
Od półtora roku leczę się u innego ginekologa niż wcześniej, który zlecił mi te wszystkie badania i był przy histeroskopi oraz łyżeczkował moją macicę za każdym razem gdy z powodu straty kierował mnie do szpitala. Nie jest to jakiś wspaniały człowiek co robi to z dobrego serca bo za wizyty kasuje za każdym razem po 150 zł a zawsze jak coś się działo kazał przyjeżdżać na wizytę i czasami byłam u niego nawet 4 razy w ciągu miesiąca. Za to zawsze można do niego zadzwonić gdy cokolwiek by się działo. Nie poddawaliśmy się ale brakowało już sił. Wtedy mąż na dzień kobiet kupił mi psa. Naszą kochaną Lili yorka

To moje oczko w głowie i zwariowałam na jej punkcie

W tym cyklu nie udało mi się zajść w ciążę. Kolejnym miesiącem był kwiecień. Gdy testy owulacyjne wychodziły pozytywne mówiłam do męża to dziś bo testy pozytywne ale on nie chciał nic na siłę bo bał się że moja psychika tego nie wytrzyma. Po jakby się wydawało dniach płodnych kochaliśmy się tylko raz. I okazało się że ten raz wystarczył i jestem w ciąży

Zaraz telefon do ginekologa z infornacją o pozytywnym teście ciążowym i przyrastającej becie. Potem wizyta i potwierdzenie ciąży. Ginekolog postanowił, że mimo wszystkich idealnych wyników badań w tej ciąży zastosuje na pierwszy trymestr profilaktycznie Claxane. Dodam że odkąd do niego chodzę biorę cały czas Acard.
Tak też się stało jak postanowił, że zaszłam w ciążę i zaczęłam brać Claxane w dawce 0,4 mg 1x1. Prócz Claxane standardowo oczywiście Duphaston 2x2 i Acard 1x1 oraz kwas foliowy 5 mg 1x1. Dziewczyny, które tu na forum mają lub miały do czynienia z Claxanem bardzo krytykowały mojego ginekologa, gdy kazał po skończeniu pierwszego trymestru odstawić Claxane jako że nie jest mi już potrzebny bo domniewał, że u mnie problem był z zagnieżdżeniem jaja płodowego i łożyska. Nie raz gniewałam się na dziewczyny że mnie sresują bo one mówią bierz Claxane a lekarz nie bierz i wariowałam po tylu stratach bo nie wiedziałam kogo słuchać. Claxane odstawiłam jak kazał lekarz dokładnie w 14 tygodniu i 2 dni. I dzisiaj jestem w 18 tygodniu i 5 dni. W trakcie tej ciąży od początku były brązowe plamienia i krwawienia. Raz pewnego dni w 11 tygodniu nagle wyleciało ze mnie bardzo dużo krwi. Zaraz szpital i okazało się że wszystko ok ale strach mnie nie opuszczał. Po tygodniu bez krwawień wypisali mnie do domu. Dodam, że w szpitalu miałam tylko reżim łóżkowy i przyjmowałam swoje leki a oni tylko kontrolowali czy wszystko ok. Od tamtej pory nie było ani krwawienia, ani plamienia i codziennie biały jak nigdy śluz. Na ostatniej wizycie w 17 tygodniu i 0 dni dowiedzieliśmy się z mężem że to dziewczynka więc ku ogromnej radości mojego męża będzie córeczka

ja w głębi chciałam chłopca ale najważniejsze żeby ciążę donosić i żeby dziecko było zdrowe.