Rocznik 92- starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Butterfly92 wrote:Miss napewno przyszły rok będzie cudowny bo wierzę w to że Ci się uda i caly czas będę tak powtarzać!!!
dziękuję kochana
Butterfly92 lubi tę wiadomość
-
Butterfly92 wrote:Przepraszam że się tutaj wyżalam ale już nie mam siły na to wszystko...
Dlaczego musiało to spotkać właśnie mnie..nie dość że teściowie jacyś nie ten teges to jeszcze brat dowala... nie rozumiem po co ludzie się wtrącaja w życie innych
przecież to jest wasze życie i rozumiem że ciągle jakieś negatywne docinki Cię dołują
Pamiętaj że tutaj zawsze możesz się wyzalic i wygadacmy zawsze wysłuchamy i wesprzemy w miarę możliwości
zobaczysz, u Ciebie też kiedyś zaświeci słońce
nie przejmuj się zdaniem innych (wiem że ciezko) i żyj po swojemu u boku ukochanego
Butterfly92 lubi tę wiadomość
-
nati1992 wrote:Nic nie poradzisz na odległość... ja swojego teścia dokładnie 2 razy w życiu widziałam więc tym bardziej rodzice prawdopodobnie też dopiero w dniu naszego ślubu się poznają4 CS - ciąża pozamaciczna
Walka z endometriozą.
21.02.2019 - rozpoczenie leczenie endometriozy. -
MissKathy92 wrote:Kochana strasznie mi przykro że tak wyszło z rodziną narzeczonego
nie dość że teściowie jacyś nie ten teges to jeszcze brat dowala... nie rozumiem po co ludzie się wtrącaja w życie innych
przecież to jest wasze życie i rozumiem że ciągle jakieś negatywne docinki Cię dołują
Pamiętaj że tutaj zawsze możesz się wyzalic i wygadacmy zawsze wysłuchamy i wesprzemy w miarę możliwości
zobaczysz, u Ciebie też kiedyś zaświeci słońce
nie przejmuj się zdaniem innych (wiem że ciezko) i żyj po swojemu u boku ukochanego
4 CS - ciąża pozamaciczna
Walka z endometriozą.
21.02.2019 - rozpoczenie leczenie endometriozy. -
Butterfly92 wrote:Miss, prawda jest taka że brat zazdrości mojemu M dobrej pracy, miłości, ten facet ma 27 lat, mieszka z rodzicami i jest na ich utrzymaniu.
-
Buterfly Twoje szczęście jest najważniejsze. Pamiętaj o tym
A teściów się nie wybiera:(<a href="http://suwaczki.achtedzieciaki.pl/201810011778.html" title="Suwaczek dziecięcy" target="_blank">Mój suwaczek w portalu AchTeDzieciaki.pl</a>
Marek💙
<a href="http://suwaczki.achtedzieciaki.pl/202206044980.html" title="Suwaczek dziecięcy" target="_blank">Mój suwaczek w portalu AchTeDzieciaki.pl</a>
Marta 💓 -
Mam chwilę to opiszę wszystko. Tylko szczerze i dokładnie, może się to komuś przydać, więc jak coś to sorry - nie obrazcie się za szczegóły
O 2 w nocy zaczęły się skurcze, ale nie jakieś tragiczne, wczoraj też miałam takie większe więc nie wiedziałam czy to to. Poszłam do pokoju, zaczęłam skakać na piłce. O 4 obudził się mój M, siedział że mną. zaczęły się co 3 minuty ale nie bolały mega mega. O 4:30 wzięłam no spe, a 5 prysznic. No ale nie pomagało, nadal co 3 minuty. Trochę mnie martwiło że nie mam boli krzyżowych jedynie brzuch, ale kurcze, skoro się nasilalo to coś się działo. Mój M stwierdził że to dziś i o 5 rano jadł śniadanie xD na bogato - kiełbasa na gorąco, pomidory z mozzarella, stwierdzil że musi się najeść. Ja nie miałam jakoś apetytu. O 5:30 wyjechaliśmy, o 6 zjedliśmy śniadanie w McDonald's, haha, wcisnelam 2 tosty
o 6:30 byliśmy w szpitalu. I dobrze ze tak wcześnie bo byłam 1.przyjeta na izbie, nie było jeszcze babeczek z zaplanowanymi przyjęciami. Bardzo miłe babki były, ale się okazało, że zaraz się zmieniają.. Podpiely mnie pod ktg, wypełniły cześć dokumentów. Po 7 przyszły inne i mnie zaczęły denerwować - 4 razy zostałam zapytana o wzrost,moj M słyszał na korytarzu i pisał do mnie ze chyba nie zdążyłam urosnac przez te 5 minut
skurcze zapisywaly się ale niby nie jakieś super super mocne, z resztą teraz, już po wszystkim, jestem tego świadoma, bo nawet mogłam do Was pisac, ale wtedy wkurzyłam się że niby średnie te skurcze. Zbadali mnie na fotelu, rozwarcie na 1,5cm więc mnie dali na przedporodowa. Tam były 2 kobiety i mnie nastraszyly - jedna niby już 4 dni i nie rodzi, a też miała skurcze regularne, a druga chyba 9 dzień i się wkurzala że nie wywołują, a dziecko jakieś mega duże. No i mnie nastraszyly. Ja twardo skakalam na piłce, chociaż słyszałam od tej 1.ze to nic nie daje. Ogólnie uważam że takie komentarze nie są fajne, bo wiadomo, że Cię boli, już tam przyjechalas, chcesz urodzić, a tu takie teksty.. Ale ok. 9:30 zaczęły się takie że nie mogłam wytrzymać, co 2 minuty. W międzyczasie zagladnela do mnie inna położna, taka mega miła blondynka, kazała właśnie iść pod prysznic, pozwoliła nawet z Mężem, chociaż to normalna łazienka dla pacjentek, a nie porodowa. I była tak miła, mówiła do mnie tak fajnie, że aż mi się lepiej zrobiło. Po prysznicu wzięli mnie na badanie. W kolejce były 4 inne dziewczyny i jak widziały jak się zwijam to chciały mnie przepuścić, ale położna ta jedna z tych wrednych mówi że nie bo ja byłam niedawno badana (3h wcześniej!). Wkurzyłam sie no ale co zrobić. Skurcze co 2 minuty, bolało jak cholera, opierałam sie na M, sciskalam mu ręce, masakra. W końcu dotrwalam i się okazało, że 4 cm rozwarcia i ze na porodowke. W międzyczasie przechodziła ta blondynka i w przypływie emocji zapytałam, czy może że mną rodzic. I się zgodził, lekarz też, mimo że nie miałam jej wykupionej, ani jej nie znałam. No i wyladowalam na porodowce, było to około 10. Wszystkie sale porodowe były zajęte, oprócz jednej, za którą normalnie się płaci,w sensie tam się rodzi z tą opłacona położna. Sala super bo nie dość że nowa to jeszcze własna łazienka (jak się rodzi w boksach porodowych to jest jedna łazienka na korytarzu, do której można iść z Mężem, no ale jakby 2 rodzace na raz tam nie wejdą, plus ciężko iść tam np z gołym kroczem..). Dziewczyny, prysznic to takie ukojenie. Te skurcze bolały coraz gorzej, z każdą minuta było ciężej, siedziałam pod prysznicem chyba z 40 minut, polewalam się woda, odchodził ciągle czop, co niby było dobrym znakiem, bo szyjka się rozwierala. M był cały czas ze mną, mówił do mnie, trzymał za rękę. Położna mówiła że nie ma nawet co ciągle być ze mną i będzie zagladala. W czasie prysznicu dostałam 2 czopki glicerynowe doodbytniczo żeby poluzowac szyjke. Nie miałam robione lewatywy, mimo że w planie porodu napisałam, że chce, ale ogólnie od kilku dni wyproznialam się bardzo regularnie i nawet przed przejściem na porodowke udało mi się pójść do WC więc to był plus dla mnie i duży komfort.
Po prysznicu na łóżko poszłam bo byłam tak cholernie zmęczona że chciałam chociaż na te pół minuty się położyć. I słyszałam tylko jak M pyta położna, czy to normalne, że ja przysypiam na te 1 minute. Ogólnie jak przysypialam to nie chciałam żeby nic do mnie mówił, ale ciągle musiał trzymać mnie za rękę. Podawał mi też wodę i tu polecam mieć butelkę z dziubkiem a do tego co najmniej jedną żeby do niej przelewać. Bez dziubka bym się tam udlawila bo nie miałam siły podnosić głowy. Zjadłam też taka tubke dla dzieci z musem owocowym - jedzą to też podczas maratonow bo daje dużo energii.
W międzyczasie pojawiła się oddziałów (wredna z rana), która miała pod koniec pomoc z porodem. Kazały mi znowu iść pod prysznic i zrobić siku bo z pełnym pęcherzem jest ciężej. Siedziałam na takim krzeselku, a M ciągle polewal mnie woda, po bokach jakby. Najgorzej było przy 8 cm. Co chwilę pytałam, ile jeszcze. M ciągle powtarzał że już niedługo. Dobrze ze nie miałam siły otwierać oczu i patrzeć na zegarek bo pewnie bym się wkurzala. W pewnym momencie po każdym skurczu kazałam mu prostowac sobie nogi bo nie miałam na to siły. I też poprosiłam żeby zamoczyl mi ręcznik i dal na czoło. Polecam - mega pomogło. Ale w pewnym momencie jak przelewal wodę do butelki to dobrze że miałam położna obok bo ja musiałam kogoś trzymać za rękę, po prostu musiałam. I chciałam żeby M mi ja gniotl jak najmocniej podczas skurczy bo chciałam żeby coś bolało mocniej niż poród. Przy tym 8 cm powiedziałam im że mają mnie zabić. Powtarzalam to w kółko. Przy 9 zaczęłam przec, chociaż wiem, że nie mogłam. Panie położne już się denerwowaly, musiały mnie też naciac - informowały mnie o tym w trakcie, pytały, czy się zgadzam, ale mi już było wszystko jedno. Z resztą miałam podejście, że jak trzeba to niech nacinaja. Chciałam żeby ten ból minął jak najszybciej, chciałam naprawdę umrzeć. Dziewczyny, ja od około 5cm na każdym skurczu blagalam Pana Jezusa, Matkę Boska i św.Rite żeby to minęło jak najszybciej, żebym dała radę. A na głos mówiłam że mają mnie zabić.
Parte skurcze poszły mi bardzo bardzo szybko, trwały niecałe 30 minut. Rodziłam na normalnym łóżku, musiałam jakoś radzić sobie z podnoszeniem nóg. Trochę na mnie krzyczały bo ja głowę zamiast do piersi to do tyłu odginalam, a to nie pomagało. M mi cały czas mówił że mam oddychać. Dobrze ze mówił, bo ja o tym zapomniałam. Przy skurczach darlam się tak mocno, że jak weszła ta druga położna to mówiła że dziewczyny na korytarzu uciekły bo nie mogły słuchać, wystraszylam je. Ale było mi naprawdę wszystko jedno. Może teraz bym się tak nie darla i oszczedzala siły, ale wtedy nie umiałam.
Do ostatniego skurczu partego miałam 3 podejścia. M mi potem powiedział, że położne coś do siebie mrugaly bo wody miałam zielone i się same wystraszyly. Na tyle że jeszcze nie urodziłam a już dzwonili po pediatre. Mówili do mnie, że już niedługo, że główkę widać, że włoski ma ciemne, ale mi to nic nie dawało, nie miałam siły. Po tym drugim ostatnim partym, który miał być ostatni zerknelam na M i widzę że on caly blady i mamrocze coś pod nosem. I mówię do niego że ma nie zemdlec. Położne wkurzone że ja zamiast się skupić na kolejnym partym przejmuje się M, a on do mnie ze się modli. Więc się wtedy wystraszylam i to był ostatni party - urodziłam. To było tak cholernie dziwne uczucie, że jak teraz wspominam to nie umiem tego opisać. To było bach! I wyszła cała. Przez pierwszą sekundę zatrzymało mi się serce bo nie slyszalam krzyku. Ale to trwało mikrosekunde i było tylko w mojej wyobraźni, bo M mówił że od razu kwilila. Pani położna dała mi ja na dosłownie chwilę na pierś i mówiła że że względu na zielone wody muszą ja od razu wziąć do badań. Odcieli pepowine ode mnie, która nawiasem mówiąc była poskrecana tak mocno, w sensie jak taki mega afro lok
M poszedł z nimi. Ja w międzyczasie miałam urodzić łożysko, przyszła ta jedna z wrednych z rana. Powiem Wam, że one były wredne tylko rano. Podczas porodu były bardzo pomocne, po porodzie mile, dużo slow dobrych usłyszałam. Po urodzeniu łożyska zrobiło mi się od razu lepiej, chociaż czułam, że mocno krwawie. Bolało naciskanie na brzuch żeby wyszło wszystko, bolało bo się obkurczalo. Położna powiedziała mi że lekarz będzie musiał mi zrobić lyzeczkowanie bo prawdopodobnie nie wyszły wszystkie błony. M wrócił z małą i pediatra. Pediatra powiedział że w związku z tym, że wody były zielone, muszą przesunąć szczepienie na WZW B do kolejnego dnia,bo muszą coś tam zaobserwować. M został z Mala, a mnie wzięli na to lyzeczkowanie i szycie. Bałam się tego trochę, co jest śmieszne, bo po bólach porodowych to już mnie nic nie powinno zdziwićale byłam tam tak obolała że się bałam że znieczulenie będzie boleć. Ale nie bolało. To lyzeczkowanie też nie, w sensie lekarz powiedział że jedna mała błona była i że wszystko jest czyste. Zszywal mnie chyba z 40 minut.. Trafiłam na super lekarza. Młody i bardzo delikatny. Mówił że mogłam nie mieć boli krzyżowych podczas porodu bo skoro bolały mnie plecy w trakcie ciazy to były jakby już przyzwyczajone do tego nacisku.
Jak wróciłam to mieliśmy jeszcze pół godziny dla siebie na tej sali porodowej. Przystawili mi ja do piersi, dostałam zastrzyk z oksytocyna, w międzyczasie przynieśli obiad, ale ja nie byłam w stanie nic przełknąć, M zjadłpotem prysznic. To było cudowne uczucie umyć włosy, schłodzić trochę krocze. Polecam tu piankę do mycia ginexid z mentolem, świetne uczucie świeżości po tym wszystkim.
Panie położne po porodzie i powiedziały że 3h aktywnego porodu jak na pierworodke to rzadko się zdarza. A same parte miałam mega krótko bo normalnie trwają niby około 2 godzin przy 1.porodzie. Powiedziały że są w szoku ze tam szybko urodziłam. Dla mnie to były najdłuższe 3h mojego życia.
Jak M był z Mala na badaniach to położna blondynka powiedziała mi że mam super faceta i że rzadko teraz się widzi tak wspierających mężczyzn. I że mam duże szczęście. I ja o tym wiem - nie urodzilabym bez niego. Był moim oparciem, reagował na moje prośby, podawał mi wszystko, o co prosiłam. Bez niego naprawdę nie dałabym rady.
Potem nas zaprowadzili na poporodowa. Malutka zabrali na naświetlanie wit K (?), a my podzwonilismy do rodziny.
Generalnie poród mega ciężka sprawa. Ale jak już wyjdzie na świat to naprawdę się o tym wszystkim zapomina. Ból jest nieważny. Mimo że podczas porodu ciągle myślałam że po co te sn, lepsze cc, że mecze się, to nie żałuję że sn, absolutnie nie. Bardzo szybko wstałam i chociaż boli mnie krocze i brzuch to na pewno czuje się 100x lepiej niż czulabym się po cc.
Około 20 zabrali mi ja na kilka godz bo bardzo ulewala wodami plodowymi. Próbowałam spać, ale strasznie głośno było więc niewiele odpoczelam.
Wiecie co, poród straszny, ale warto się modlić żeby przebiegł bezpiecznie, rodzinnie i siłami natury, a dziecko urodziło się zdrowe. Czuć opiekę z Góry, naprawdę polecam. Warto to wszystko przeżyć dla takiego małego cudu. Dalej do mnie nie dociera
Nie wiem, czy będzie Wam się chciało czytać, jak coś to się nie obrażę jak niepanipuchatkowa, Mari92 lubią tę wiadomość
-
Magdaa, gratuluje..doprowadzilas mnie do lez tym wpisem..zycze duuuzo zdrowka
Magdaa21 lubi tę wiadomość
Udzial w badaniach lkinicznych, Kriobank Bialystok-IVF
AMH 8.62
lekko Policystyczne jajniki
07.03. 19 transfer 5 dniowego kropka 4AA
mamy jeszcze:❄️❄️❄️
15.03.19 8dpt beta 0
Crio 05.04.19 4AA
9dpt--> beta 178 😍 prog 15.53... 11dpt--> beta 389 😊 18dpt-->beta 8630 😄
05.05--> serce wali jak dzwonmamy 11mm
07.07.19--> znamy plecchlopczyk! Gabrys
-
Magda przeczytałam wszystko z zapartym tchem
troszkę się przerazilam że to aż tak boli że chce się umrzeć i że niby 3h to mało... Ale w trakcie porodu chyba najgorsza jest ta niewiadoma czy wszystko będzie dobrze i kiedy się to wreszcie skończy
ale na pewno dziecko wszystko wynagradza, wszelki ból i troski
super że M był taki dzielny i tak naprawdę rodziliscie razem
no i wiadomo- modlitwa zawsze pomaga i czuje się Opatrzność z góry
dziękuję Ci Madziu że podzieliłas się z nami tym wzruszającym przeżyciem
Magdaa21 lubi tę wiadomość
-
Magda jesteś dzielną, silną babeczką
przeczytałam z zapartym tchem. Trochę przerażające że to tak boli ale wszystkie jesteśmy chyba masochistkami i mimo wszystko chcemy to przejść
nawet za cenę tego że będziemy mówić żeby nas zabili
Świetnie że miałaś oparcie w mężu. I to od początku do końca. Wiem że niektóre kobiety chcą męża na początku a jak się zaczyna to wypraszają. Mój mąż też by na pewno nie wytrzymam, on jest wrażliwy na krew i w ogóle i pewnie by zemdlał.
Karolinkę masz przy sobie, jest cudownateraz już będzie tylko lepiej, ból minie i zapomnisz
Magdaa21 lubi tę wiadomość
Laura 01.09.2019 🩷
Szymon 27.12.2023 🩵 -
Magdaa21 wrote:Miss, wiesz, każdy inaczej reaguje na daną sytuację, dany ból. Nie chciałam Was wystraszyc
tak jak napisała Alex- pod tym względem jesteśmy troszkę masochistkami bo bardzo pragniemy dziecka mimo że wiemy że przy porodzie jest okropny ból
ale ten ból to tylko chwila (oczywiście podczas porodu chwilą się nie wydaje) a później jak się ma te kruszynke całą i zdrową przy sobie to wszystko mija
szkoda że narazie znam te uczucie z opowiadań a nie z własnego doświadczenia
ale może kiedyś i ja będę mogła opisać Wam swój poród
i na pewno to zrobię ze szczegółami jak już się doczekam haha
-
Miss doznamy tego
I podczas porodu będziemy przeklinać wszystko i wszystkich wokoło, ale jak zobaczymy dziecko to nam wszystko przejdzie
Tylko żeby do tego doszło potrzebny jest seks, a u nas w tym cyklu coś kiepsko się zaczyna ;( było już 3 razy i za każdym kiepsko że sluzem coś... nigdy tak nie miałam. Chyba faktycznie polecę po ten żel. Zastanawialiśmy się wczoraj czy to nie od leku? Ale powinien raczej działać tak, że by się lepiej dało. Jajniki bolą, wczoraj nawet prawy rwał jakby chciał wyskoczyć a śluzu zero ;/Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 grudnia 2018, 07:05
Laura 01.09.2019 🩷
Szymon 27.12.2023 🩵