Pierwsze dziecko po 40stce
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyCiekawe, utworzyłam też wątek o tym komu po in vitro udało się zajść w ciążę po 40stce i utrzymać ciążę. Nikt się na tym wątku nie odezwał. Nie wiem czy to dlatego, że takich przypadków nie ma, czy też dlatego, że jak dziewczynom uda się zajść w ciążę to opuszczają całkowicie to forum.
Dana72173, Anna1975, MojeMarzenie lubią tę wiadomość
-
Witam, i też się dołączam. Za tydzień skończę 40 lat. W 2016 zaszłam w ciążę naturalnie, bez starań, ale po 8 tygodniach poroniłam. Od tego czasu się staramy i nic, ale dalej próbujemy w sposób naturalny, lekarze twierdzą , że skoro się udało to jesteśmy zdolni do rozrodu. Moje badania są ok, narzeczony nie robił. Byłam u dwóch lekarzy i oboje twierdzą żeby faceta nie stresować bo skoro raz wyszło to wszystko jest ok. Jego mam nie stresować, a co ze mną? kto się przejmuje jak mnie to bardzo stresuje ? no ale dobra, tak to wygląda na razie. Są dni że myślę że w końcu musi się udać, a czasem że to nie ma sensu.
I wszyscy każą odpuścić trochę bo niby przyczyna najprawdopodobniej psychiki, wrrr tylko jak to zrobić ?
No w każdym razie cieszę się że nie jestem sama
ps. ostatnio lekarz ( dodatkowa konsultacja u innego lekarza) powiedział mi że spokojnie jestem młoda i na pewno się uda
Bea77, Dana72173, Anna1975, iwo lubią tę wiadomość
Nowa -
nick nieaktualnyjustyna7811 wrote:Witam, i też się dołączam. Za tydzień skończę 40 lat. W 2016 zaszłam w ciążę naturalnie, bez starań, ale po 8 tygodniach poroniłam. Od tego czasu się staramy i nic, ale dalej próbujemy w sposób naturalny, lekarze twierdzą , że skoro się udało to jesteśmy zdolni do rozrodu. Moje badania są ok, narzeczony nie robił. Byłam u dwóch lekarzy i oboje twierdzą żeby faceta nie stresować bo skoro raz wyszło to wszystko jest ok. Jego mam nie stresować, a co ze mną? kto się przejmuje jak mnie to bardzo stresuje ? no ale dobra, tak to wygląda na razie. Są dni że myślę że w końcu musi się udać, a czasem że to nie ma sensu.
I wszyscy każą odpuścić trochę bo niby przyczyna najprawdopodobniej psychiki, wrrr tylko jak to zrobić ?
No w każdym razie cieszę się że nie jestem sama
ps. ostatnio lekarz ( dodatkowa konsultacja u innego lekarza) powiedział mi że spokojnie jestem młoda i na pewno się uda
Twoja historia przypomina moją. Też rok temu naturalnie zaszłam w ciążę i poroniłam. Od tamtego czasu nic. Za mną trzy in vitro. Badania wykazały, że wszystkie zarodki były nieprawidłowe genetycznie ( robiłam PGS NGS w Invicta). Mimo tego, że oboje mamy prawidłowe kariotypy i w naszych rodzinach brak chorób o podłożu genetycznym. Genetyk powiedział, że to z powodu mojego wieku. Ponad 80% zarodków jest nieprawidłowa. To samo usłyszałam od innego genetyka, z czeskiej kliniki.
W zasadzie nie mam żadnych problemów oprócz niedoczynności tarczycy (która teraz jest wprowadzona na prostą lekami), mam dobre AMH, niskie FSH, wszystko jak trzeba. Mąż ma lekko podwyższoną fragmentację DNA nasienia i oprócz tego jest ok. Myślałam, że przy takich parametrach uda nam się in vitro za pierwszym razem. Niestety w tym miesiącu zaczynam czwarte podejście.
Jesteście w klinice? Robiliście in vitro?
Edit: sorry, doczytałam, że staracie się naturalnie a partner badań nie robił. Myślę, że jak najszybciej powinniście się udać do kliniki leczenia niepłodności. Niestety zwykli ginekolodzy się nie znają. Jak poszłam do zwykłego ginekologa to mi nawet nie wspomniał o podstawowym badaniu AMH, ani całej masie innych badań. Nie powiedział też nic na temat tarczycy, gdzie ewidentnie z badań wychodziła niedoczynność.Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 marca 2018, 13:23
Dana72173, Maja25 lubią tę wiadomość
-
ta...nie stresować faceta, bo jak się udało to jest ok
a kupa prawda
u nas też były wyniki ok
nawet podczas IVF lekarze mówili, że jest ok, a nawet super
zrobiliśmy defragmentację i co.. zero szans na naturalne poczęcie
poza tym skro było poronienie, to kto wie czy nie z winy faceta!
ja bym pogoniła faceta na badania
mojemu powiedziałam słuchaj czeka mnie wiele badań, mnóstwo bólu i rozczarowania
zanim się na to zdecyduję chcę wiedzieć, że po Twojej stronie jest wszystko ok, żeby po później nie okazało się, że wszystko na marne
i tak się okazało, że 3 lata starań w tym inseminacje, invitro poszło na marne, bo defragmentacja skopana, ale kto wiedział.
Jakoś ginekolodzy nie rwali się do rozszerzonej diagnostyki.Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 marca 2018, 09:08
Bea77, Dana72173, gosia81 lubią tę wiadomość
-
Sama nie wiem, może po prostu nie jest nam dane. Lekarz powiedział że po roku nieudanych starań, możemy jechać do kliniki leczenia niepłodności. Niby i jeden i drugi lekarz u których byłam to specjaliści od niepłodności w moim mieście.Moja pani doktor to ponoć najlepszy specjalista w tej kwestii.
Poronienie najprawdopodobniej było z powodu niskiego progesteronu, niecałe 7 w, 7 tygodniu, gdzie powinno być od 11 do 40 conajmniej. No teraz i tak dokładnie się nie dowiemy czemu tak się stało.
Na in vitro to chyba ja nie mam aż takiego zacięcia.
O badaniach juz nieraz mojemu wspominałam ale jest oporny póki co.Bea77, Dana72173 lubią tę wiadomość
Nowa -
nick nieaktualnyjustyna7811 wrote:Sama nie wiem, może po prostu nie jest nam dane. Lekarz powiedział że po roku nieudanych starań, możemy jechać do kliniki leczenia niepłodności. Niby i jeden i drugi lekarz u których byłam to specjaliści od niepłodności w moim mieście.Moja pani doktor to ponoć najlepszy specjalista w tej kwestii.
Poronienie najprawdopodobniej było z powodu niskiego progesteronu, niecałe 7 w, 7 tygodniu, gdzie powinno być od 11 do 40 conajmniej. No teraz i tak dokładnie się nie dowiemy czemu tak się stało.
Na in vitro to chyba ja nie mam aż takiego zacięcia.
O badaniach juz nieraz mojemu wspominałam ale jest oporny póki co.
Spoko, każdy ma inne podejście. Niektórym na dziecku zależy bardziej a innym mniej. W wieku 40 lat szanse są jednak niewielkie bez żadnego wspomagania, jak się nie miało wcześniej żadnych dzieci. No i rok czekania to za długo w tym wieku, po pół roku bezowocnych starań powinno się iść do kliniki na wykonanie pełnej diagnostyki pary. A wczesne poronienia najczęściej są wynikiem wad genetycznych w zarodku a nie problemami z implantacją.
Dana72173 lubi tę wiadomość
-
Coraz cześciej myślę, ze najtrudniejsze to znalezc dobrego i zaangazowanego lekarza, nic mnie tak nie doluje, jak krazenie miedzy nimi, kazdy rozkladal rece, w tym miesiacu ide sprawdzic kolejnego i to jest juz ostatni gin w mojej okolicy, do ktorego warto isc...
Bea77, Dana72173 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKitty.Noir wrote:Coraz cześciej myślę, ze najtrudniejsze to znalezc dobrego i zaangazowanego lekarza, nic mnie tak nie doluje, jak krazenie miedzy nimi, kazdy rozkladal rece, w tym miesiacu ide sprawdzic kolejnego i to jest juz ostatni gin w mojej okolicy, do ktorego warto isc...
Mnie dołowały zmiany lekarzy w klinice. Ktoś zaczynał mi układać protokół i miałam rozpiskę na pierwsze dni, do pierwszej kontroli 7 dnia cyklu. Potem okazywało się, że mojego lekarza nie ma i ktoś inny dawał mi rozpiskę na kolejne 2-3 dni, a ktoś jeszcze inny decydował o końcówce stymulacji i jaki będzie trigger. Jeden lekarz kwestionował decyzje podjęte przez poprzedniego. A na każdej wizycie 5 minut i już się czułam wypychana z gabinetu. Raz zaprotestowałam, że w umowie na in vitro jest zapisane, że poświadczamy, że jesteśmy o wszystkim poinformowani przez lekarza i nie mamy już żadnych pytań. Dlatego nie wyjdziemy dopóki nie dostaniemy odpowiedzi. To lekarz się zmieszał i z niecierpliwością nas wysłuchał. Ale co z tego jak na kolejnej wizycie znów był pośpiech.
Z tego wszystkiego trafiłam do psychologa, bo już sobie nie potrafiłam dać rady z takim olewczym podejściem. Oni pobrali 100% zapłaty za in vitro z góry i potem nic już nie mogłam wymagać. Psycholog mi wytłumaczyła, że tak jest bo w Polsce jest wiekszy popyt na lekarzy specjalizujących się w leczeniu niepłodności niż podaż. Powiedziała, że tak jest bo po prostu nie ma lekarzy, a ci co są to już "robią bokami", żeby wszystkich przyjąć.
Nie mogłam się pogodzić, że ja zawalam pracę (bo spędzanie pół dnia w klinice to był standard), wydaję straszne pieniądze, walczę o naszą rodzinę i walczę z czasem (mój wiek) - a dla lekarza to jest jakbym przyszła do sklepu po bułki. Na każdym kroku czułam, że jestem produktem na taśmie przerobowej, że nic nie znaczę. Czułam, że nie podchodzą do mnie indywidualnie, że nie mają żadnego pomysłu na moje leczenie.
Ta znieczulica u lekarzy dobijała mnie najbardziej. I jeszcze to jacy niedouczeni są lekarze w Polsce. Czasami miałam wrażenie, że ja wiem więcej od nich. Oni tak już wpadli w rutynę i samozachwyt, że chyba nie robią wiele żeby nadążać ze swoją wiedzą za światowymi innowacjami.Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 marca 2018, 14:00
Dana72173, Kitty.Noir, Reni, StaraStaraczka, sylvuś, iwo, Reni1411, Mas lubią tę wiadomość
-
Na forum +35 sporo było dziewczyn ,które jednak koło 40 zaszły naturalnie.
I fakt, o in vitro nawet nie myślę, bo szczerze to przy pensji 1500 zł to na kredyt nie mam co liczyć, więc albo próbować dostać się do programu bezpłatnego, ale skoro nie jesteśmy małżeństwem to jak zwykle jest to problemem.
Dana72173 lubi tę wiadomość
Nowa -
nick nieaktualnyKitty.Noir wrote:A ja mysle... in vitro, byc moze nawet z KD wchodzi w grę.
Ja też jak najbardziej myślę, że in vitro z KD wchodzi w grę, jeśli się nie uda na moich komórkach. Wczoraj miałam kontakt z przyjacielem, który poinformował mnie, że się żeni. Jego wybranka ma już małe dziecko (rozstała się parę lat temu z poprzednim partnerem). I świetnie razem wyglądają, jak prawdziwa rodzina, mimo że dziecko fizycznie kompletnie różne od mojego przyjaciela. Genetyka jest ważna, ale nie najważniejsza. Najważniejsze są więzy międzyludzkie i to na czym się opierają (miłość, zaufanie, wzajemna troska).
Wydaje mi się, że jeśli naprawdę ktoś chce mieć dziecko po czterdziestce to powinien być otwarty na różne możliwości.
No ale nie będę kłamać, in vitro to są mega pieniądze, bo najczęściej na jednym podejściu się nie kończy. Rzadko komu udaje się za pierwszym razem.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 marca 2018, 11:59
Dana72173, StaraStaraczka, klamka lubią tę wiadomość
-
justyna7811 wrote:Sama nie wiem, może po prostu nie jest nam dane. Lekarz powiedział że po roku nieudanych starań, możemy jechać do kliniki leczenia niepłodności. Niby i jeden i drugi lekarz u których byłam to specjaliści od niepłodności w moim mieście.Moja pani doktor to ponoć najlepszy specjalista w tej kwestii.
Poronienie najprawdopodobniej było z powodu niskiego progesteronu, niecałe 7 w, 7 tygodniu, gdzie powinno być od 11 do 40 conajmniej. No teraz i tak dokładnie się nie dowiemy czemu tak się stało.
Na in vitro to chyba ja nie mam aż takiego zacięcia.
O badaniach juz nieraz mojemu wspominałam ale jest oporny póki co.
ale wizyta u specjalisty nie oznacza od razu IVF
nie rozumiem dlaczego każdy to z góry zakłada
różnie może być, może mieć jakąś bakterię, żylaki powrózka, zwaloną defragmentację, może mieć słabą morfologię nasienia, jest mnóstwo rzeczy
i zakładanie, że wina jest po stronie kobiety jest po prostu świństwem
to kobiecie wali na łeb jak się nie udaje, ona łyka setki leków, gapi się na śluz, grzebie w wedżajnie itd
a panicz nie raczy zbadać nasienie, bo nieBea77, Dana72173, StaraStaraczka, klamka, sylvuś, gosia81, MojeMarzenie, moremi lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyReni wrote:ale wizyta u specjalisty nie oznacza od razu IVF
nie rozumiem dlaczego każdy to z góry zakłada
różnie może być, może mieć jakąś bakterię, żylaki powrózka, zwaloną defragmentację, może mieć słabą morfologię nasienia, jest mnóstwo rzeczy
i zakładanie, że wina jest po stronie kobiety jest po prostu świństwem
to kobiecie wali na łeb jak się nie udaje, ona łyka setki leków, gapi się na śluz, grzebie w wedżajnie itd
a panicz nie raczy zbadać nasienie, bo nie
Wina może być po obu stronach również. Jeśli tu w ogóle można mówić o czyjejś winie. Natomiast dziecko to jest sprawa dwóch osób a nie tylko jednej, więc każda z osób w parze musi coś z siebie dać.Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 marca 2018, 12:39
Dana72173, StaraStaraczka, Nowa na forum lubią tę wiadomość
-
no może za mocno to ujęłam
ale przez tyle lat na ovu naczytałam się setek róznych przypadków i często faceci myśleli, że to wina laski, a tu lipa.. okazuje się, że u niego nie ma co zbierać
mojej kumpeli mąż twierdził, że ona jest bezpłodna, bo on w młodości zaliczył wpadkę, więc na pewno jest płodny
nie dał sobie nic przetłumaczyć
po latach okazało się, że nic z tego nie będzie. Naturalnie nic już nie wyjdzie, bo ma tak słabe nasienie, plemniki praktycznie się nie ruszają, że bez pomocy lekarza się nie obeszło.
Tak że tak..Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 marca 2018, 13:04
Bea77, Dana72173 lubią tę wiadomość
-
Witam Was,
ok kilku dni po glowie mi chodzilo by znalezc jakakolwiek grupe wsparcia ale jak to mowia najciemniej pod latarnia Wchodze sobie dzis na ovufriend a tu prosze - zalozony nowy temat Mozna powiedziec z nieba mi spadl..
Zblizam sie do 39 w tym roku i dzieci niet. Okolo 11 lat temu wykryto u mnie torbiel jajnika. Lekarz podczas operacji stwierdzil o wycieciu i torbieli ( czekoladowa), i calego jajnika. Mimo, ze moja prolaktyna byla na bardzo wysokim poziomie, zaleceniem po operacji bylo zajsc jak najszybciej w ciaze. Jednak zycie uklada inne scenariusze.
O staraniach zaczelam myslec okolo 3 lat temu. Jednak jak na zlosc trafilam na hematologie - zawsze bylam jak tzw. szczypiorek - mala, chuda, "niedozywiona"; poczatkowo leczono mnie na anemie- aplikowano zelazo, bez rezultatow, oczywiscie wprost mi powiedziano, ze mam zapomniec o staranich o dziecko, bo jak na razie mam zagrozone zycie.. Po kilku miesiacach i szczegolowych badaniach zdiagnozowano chorobe autoimmunologiczna- niedokrwistosc Addisona Biermera/ anemia zlosliwa. Przyjmuje B12 w zastrzykach juz do konca zycia. W miedzyczasie wrocil temat prolaktyny. Poziom byl wysoki wiec zaczelam brac Bromergon. Ku mojemu zdziwieniu zaszlam nagle w ciaze. Moja radosc nie trwala jednak dlugo bo okolo 7 tygodni; po naglym krwawieniu trafilam do szpitala w ktorym stwierdzono puste jajo plodowe. Moja ginekolog twierdzi, ze jak juz sie raz udalo to trzeba starac sie nadal. Tyle, ze to juz trwa ponad rok.
Moj maz mial robione badania nasienia i wyniki sa jak u mlodego boga. Ja natomiast zmagam sie z poglebiajacym dolem; wplyw na moje zalamanie ma tez moja choroba ( jeden z objawow to stany depresyjne) co powoduje zamkniecie sie w sobie a podczas zblizen nie jestem czasami nawet w stanie "otworzyc sie"...
O dziecku mysle codziennie, a moje otoczenie w ogole mnie nie wspiera. Mam oparcie tylko w mezu. Moje kolezanki i siostra ( ostatnio urodzila w wieku 41 lat) ciesza sie macierzynstwem, a ja czuje sie jak odrzutek, na ktorego patrza sie z politowaniem. Niestety mieszkam w malej miescinie; tematy invitro i innych wspomagan to tematy tabu. Na szczescie w odleglosci 20km jest placowka Invicty i raczej sie tam wybiore, bo zapewnienia mojej lekarki, ze jak raz sie udalo to nastepnym tez juz chyba mi nie wystarczaja...
Licze na Wasze komentarze. Pzdr.
Bea77, Dana72173, StaraStaraczka, klamka, gosia81 lubią tę wiadomość
40+
Jeden jajnik
Endometrioza
Niedokrwistość złośliwa ( Adisona Biermera)
Trombofilia
Mutacja genu MTHFR
Nadciśnienie tętnicze - ryzyko preeklampsji
11.2018 -10 t.c. ciąża biochemiczna
12.2019 - 9 t.c. ciąża biochemiczna
08.2020 -AMH 0.882ng/ml, kwalifikacja do IVF
12.2020 torbiel , AMH 0.096ng/ml, 5% szans na IVF
decyzja o AZ:
06.2021 transfer ❄️ 4.2.3, Beta 0
09.2021 transfer ❄️ 2.1.1, Beta 0
07.2022 histeroskopia, endometrial scratching
08.2022 transfer ❄️ 4.1.1 + kleik
10dpt- beta 456
15dpt- beta 6112
16dpt- jest pęcherzyk z zarodkiem
29dpt- jest ❤️ , CRL 0.95cm
10tc- CRL 3.16cm, moja morfologia, mocz- wzorowo
13tc- prenatalne, USG i Pappa ok CRL 6.34cm
14tc- CRL 9.8cm wszystko ok ❤️, morfologia, mocz wzorowo
... och dużo by wymieniać
Moja córeczka przyszła na świat 04'23 ❤️❤️❤️ cała i zdrowa , i tak oto rozpoczęły się najszczęśliwsze dni mojego życia 😍😍😍 -
współczuję Jezabelka
w dużych miastach jest trudno o zrozumienie, a co powiedzieć w mniejszych miejscowościach
ludzie, których problem nie dotyczy nie mają najmniejszego pojęcia z czym musimy żyć, walczyć, ile nerwów, zdrowia i łez musimy poświęcić.
I ta subtelność w rozmowach. Wpychanie na siłę na ręce cudzych dzieci, zasypywanie zdjęciami, opowieściami o dzieciach z kropką nad i "a kiedy wy? bo już chyba pora nie? za dużo czasu już nie zostało!"
Myślę Jezabelka, że czas poszerzyć diagnostykę. Bycie raz w ciąży o niczym nie świadczy..bo przecież dziecka nadal nie ma.Bea77, Dana72173, Jezabelka, StaraStaraczka, klamka lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyCześć Jezabelka. Zgadzam się z dziewczynami, czas poszerzyć diagnostykę i nie przejmuj się ludźmi. Oni zawsze gadają. Niektórzy nie zdają sobie sprawy jaką przykrość sprawiają, a inni robią to z premedytacją bo lubią widzieć że komuś jest gorzej.
Myślę, że powinnaś się skoncentrować na swoim zdrowiu bo ciąża to olbrzymie obciążenie dla organizmu. Jak to będzie ok, to można pomyśleć o takich rozwiązaniach jak KD jeśli to u Was wchodzi w grę. Lub o in vitro z diagnostyką preimplantacyjną- robią to w Invicta.Dana72173, Jezabelka lubią tę wiadomość
-
cześć,
Chyba przyszedł czas i na mnie;) Mam 39 lat (ale już niedługo kończę 40). Mam już jedno dziecko. Ma niespełna 3 lata. Rok temu poroniłam: 8 tydzień. Jestem jednak bardzo dociekliwa i dlatego postanowiłam zrobić wszelkie badania po poronieniu, gdyż uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny w naturze. Zwłaszcza po tym jak widziałam moje dziecko na monitorze i jak ładnie biło mu serduszko. Zrobiłam co prawda badanie genetyczne zarodka w wersji podstawowej ale nic nie wykazały - dziecko zdrowe. Moja immunologia też okey poza jedną rzeczą: przeciwciała przeciwkardiolipinie były podwyższone (wg mnie na tyle ze mogły doprowadzic do obumarcia tak wczesnej ciąży). Po roku od poronienia powtorzyłam to badanie: przeciwciała nadal słabo dodatnie - spadły niewiele.
Histopatologia nic nie wykazała, chlamydie itp też okey.
Mój mąż ma zacną armię, choć morfo tylko 4%. Jednak przy takiej ilosci w klinice powiedziano nam, że jest dobrze, a pozostałe parametry nasienia okey.
Bardzo przeżyłam poronienie. Bo w życiu nie spodziewałabym się poronienia. Że kto? Ja? Dobre sobie! No niestety los zdzielił mnie z liścia;/
I jeszcze trochę liczb: 1 dziecko starania jakies 9 miesiecy, drugie dziecko 6 miesiecy. Obecnie mija 8 cykl od sierpnia i nic!!!
Moje AMH w wieku 36 lat wyniosło 5,6. Na kazdym monitoringu piękne owu. Ech i co z tego?
Dziewczyny życze wam tego cudu trzymania maluszka przy piersi i mam nadzieje, że moge sie od czasuu do czasu wam wyżalić. Dodam, że u nas w grę wchodze tylko starania naturalne. Dlatego nie robię juz żadnej diagnostyki w kierunku płodności.
Czekam jedynie na wynik moich badań genetycznych.Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 marca 2018, 18:47
Dana72173, Bea77 lubią tę wiadomość