Artvimed Kraków In Vitro
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Hej dziewczyny, ja z raportem. Nie byłam w stanie szybciej pisać, za słaba byłam.
W środę wieczorem założyli mi cewnik foleya (balonik) żeby przygotować szyjkę do akcji. Rozwarła się na 4cm do rana. Sala porodowa powitała mnie o godzinie 8:00. Po godzinie szyjka miała już tylko 2cm. Poszła do tego czasu kroplówka z nawodnieniem, glukozą bo bez śniadania, no i pierwsza oxy. Pojawiły się pierwsze, lajtowe skurcze. Posiedzialam trochę na piłce, jakoś zleciało. Badanie - szyjka pracuje, ale główka daleko, nie wstawia się do kanału. Ok. O 14stej przebicie pęcherza. Wodospad. Jednak to co pokazało usg było nic nie warte - nadal wielowodzie. Chyba drugie tyle co ze mnie spuścili jeszcze potem ze mnie wyciekało. Kolejne badania wykazywaly że szyjka powoli się może i rozwiera ale największy problem z główką - żeby to ona a nie np pępowina zatkała ujście i zaczęła napierać na szyjkę zero pionizacji i czekamy na leżąco czy półleżąco z podłączoną oxy. Już sobie nie poskakałam na piłce... Kolejne badania i sytuacja właściwie bez zmian, może trochę bliżej główka ale jeszcze daleko i wysoko. Ponieważ skurcze były już silne a zrobiło się późno dr stwierdził że zrobimy krótką przerwę i może choć trochę pośpię. Tiaaaa, sam se pośpij jak skurcze łapią. O czwartej w nocy kolejna, trzecia oxy. Znowu skurcze. Byłam załamana wiedząc jak długo będzie lecieć oxy i ile jeszcze tego mnie czeka. Wcześniej dostałam jakiś środek przeciwbólowy dozylnie teraz dostałam gaz żeby nie zakłócać akcji. Na zzo nie miałam szans, to już wiedziałam wcześniej. Gaz na mnie raczej nie działał, chyba że nasennie między skurczami. Za to mogłam sobie ustnik ściskać w zębach, zawsze to coś. Do rana zaliczyłam trzy zmiany położnych - każda fajna, starały się jak mogły. Skurcze były częste, jednak jeszcze nie takie jakie być powinny, a główka nadal gdzieś w polu. O godzinie ósmej (po dobie na sali porodowej) obchód, badanie. Sprawdzenie w papierach od kiedy nie ma postępu. Szyjka tym razem 8cm. Decyzja - damy pani szansę, jeśli za godzinę nic się nie zmieni to podejmiemy decyzję. Zaczęłam marzyć o cesarce. Popłakałam się mężowi bo chciałam tego uniknąć, ale już nie dawałam rady. W pełni mnie wsparł. Dopingował i wspierał cały ten czas, wymęczony patrzeniem na to jak się męczę. Więc o 9tej wizyta. Tym razem z ordynatorem. Znałam go bo robił mi prenatalne. Zbadał mnie i mówi do reszty lekarzy - jakiego porodu wy się spodziewacie? Przecież z tego nic nie będzie. I zwrócił się do mnie - kochanie, spisałaś się dzielnie i byłaś naprawdę wytrwała ale z tego nic nie będzie, proponuję Ci cięcie, co ty na to? A ja na to z ulgą - biorę. Mieli jeszcze jedno cięcie w trakcie, zaraz po nim miałam iść ja. Kolejna godzina czekania, ale w wielkiej psychicznej uldze. Nadal miałam skurcze. Dotrwałam jakoś. 10:10 byłam na sali operacyjnej. Przygotowania itd, wybrałam znieczulenie od pasa żeby być świadomą. Niestety moje wymęczone ciało nie zareagowalo. Sprawdzali w międzyczasie jak reaguję a ja schizów dostałam że jak tak dalej pójdzie będą mnie kroić na żywca. 10 min czekali aż stwierdzili że narkoza ogólna. Poszłam spać szczęśliwa. Obudziłam się i zaraz mąż przyszedł i przynieśli mi mojego malucha. Kiedy ja spałam mąż go kangurował. Przystawienie do piersi nie było udane, trzeba było zorganizować kapturki. Wtedy już tak - ruszyło. Nie mogłam podnosić głowy przez 12 godzin, nocka była ciężka mimo środków przeciwbólowych. Rana plus gorąco- ciągle w szpitalnej koszuli operacyjnej cóż - to nie bawełna. Rano pionizacja z pomocą położnej i prysznic też z położną. Oj było ciężko. No nie ukrywam, dziś też jest jeszcze ciężko, ale najgorsze jest wstawanie z łóżka.
Mimo tego całego wysiłku nie żałuję, bo zrobiłam co mogłam, a wielowodzie nie pomogło. Mogło się udać ale się nie udało. Dla żartu powiem, że mam teraz porównanie dwóch porodów za sobą i jak będę znowu kiedyś w ciąży od razu biorę cc. Teraz już nie będzie mi zależeć - mogą znowu być jakieś komplikacje, jedno cięcie "uprawnia" do wyboru sposobu rodzenia przy kolejnym porodzie no i blizna już i tak będzie. Drugi poród - jak to powiedział mój mąż - bez zbędnego pierd...nia.
A Kosmita? Urodził się zamiast w środę to w piątek, 21.10 o 10:46, z wagą 3380 i długością 58 cm. I jest śliczny, a my w nim zakochaniWiadomość wyedytowana przez autora: 29 października 2016, 10:03
szurusiowa, Vanili, migot_ka, lipa, ewlinaaa85, Suomi lubią tę wiadomość
-
Kometa wspolczuje... Nacierpialas sie strasznie... Gratuluje!!! 21.10 to piekna data aby przywitac swoj Skarb! Jestes wielka
ComeToMeBaby lubi tę wiadomość
-
Super kochana gratulacje! Ze swej strony powiem, ze chyba hormony dzialaja pozytywnie na gojenie, ja przynajmniej lepiej i szybciej doszlam po cc do zdrowia i pionu niz po laparoskopii. I podobnie jak Ty stwierdzam, że moje db chęci by rodzic sn to głupota, trzeba było od razu na cc.
Trzymaj się, najgorsze jest za Tobą, teraz to co najlepsze cie czeka. Łap każda chwile bo bobo rośnie w oczach i nawet siedząc z nim 24/7 widzisz jak się zmienia /mój aktualnie prawie wylysia a czupryne miał bujna :p/ a takie maleństwo kilkudniowe jest cudowne...))
Buziaki ♥♥♥ComeToMeBaby lubi tę wiadomość
-
No dzięki, cholestaza się cofnęła, rana po cc ok, brzuch ok.
Kosmicie uszy w normie, na usg narządy też. Dziś jednak wykryto podwyższoną bilirubinę - czekam co zdecydują, ale wyjść to my już dziś nie wyjdziemy, tak podejrzewam. -
Kometa, cóż za historia - rodem z polskiego szpitala
Jeszcze trochę poczytam, a przestanę być wielką zwolenniczką porodów SN
Na szczęście człowiek nie ma zdolności odtworzenia przeżytego bólu, więc mam nadzieję, że zostało Ci już tylko przykre wspomnienie... Dobrze, że wszystko skończyło się ok. Pewnie jeszcze dziś posiedzicie w szpitalu, ale nie ma się co spieszyć - niech lepiej wszystko posprawdzają
ComeToMeBaby lubi tę wiadomość
-
FORUMOWE CIĄŻE:
Pabelka- 2.03 transfer, Kaczorek- 5.04 transfer- ciąża bliźniacza, migot_ka - 29.04 transfer, Suomi- 30.05 transfer, 19ilonka87- 2.06 transfer, Lonia 4.06 transfer- ciąża bliźniacza
KALENDARZ KCIUKOWY:
14.11 Suomi - wizyta u gin
PORODY:
12.01.2017 migot_ka - planowany termin porodu
16.02.2017 Suomi - planowany termin porodu
17.02.2017 19ilonka87 - planowany termin porodu
20.02.2017 Lonia - planowany termin porodu
FORUMOWE DZIECIAKI:
Ewa84 - 3.08.16 - Maja i Nikola
Julita75 - 16.08.16 - Zoja
Vanili - 9.09.16 - Wojciech
Bydgoszczanka - 20.09 - Natalka
ComeToMeBaby - 21.10 - Kosmita
A tak jeszcze na marginesie to byłam na krzywej cukrowej i wyszła jakaś dziwna : na czczo: 76, po 1 h: 80, po 2 h: 70 , no ale chyba nie jest źle. Oprócz tego jakieś szczawiany wapnia liczne w moczu, co może świadczyć o kamicy nerkowej i chyba anemia, także ciekawie ;/ Oprócz tego włosy wypadają mi garściami, a to chyba nie jest normalne w ciąży. Napisałam do mojego gin, zobaczymy czy coś odpisze.Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 października 2016, 07:53
-
lipa wrote:Nie pekl. Torbiel 3 cm. Standard
O nie... Ty to masz ,,przygody"
Naprawdę współczuję, bo ja czekałam tylko kilka miesięcy, a to i tak było ciężkie. Trzymam kciuki za następny cykl.
-
Cześć dziewczyny. Jakiś czas temu byłam tu z Wami, troszkę w życiu mi się namieszało i na jakiś przestałam obserwować forum. Nadrabiam zaległości.
Mam do Was pytanko. Jutro mam mieć histeroskopię, bez znieczulenia. Czy myślicie, że mogę sama wracać samochodem? Miałam już 3 histero w swoim życiu ale zawsze pod narkozą. Trochę się boję na żywca...
Kometa ogromne gratulacje!!!
Ewelina widzę, że dalej walczysz tak samo jak ja.
U mnie problem z cienkim endometrium, próbowaliśmy już chyba wszystkiego, nic nie działaComeToMeBaby lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMonaLizzza wrote:Ewelina widzę, że dalej walczysz tak samo jak ja.
U mnie problem z cienkim endometrium, próbowaliśmy już chyba wszystkiego, nic nie działa
Tja walczę walczę, ale już mi się pomału nie chce.
Wydaje mi się, że będziesz mogła spokojnie sama wracać samochodem. Ja miałam w narkozie a i tak wróciłam sama do domu hyhyhy -
Suomi wrote:
O nie... Ty to masz ,,przygody"
Naprawdę współczuję, bo ja czekałam tylko kilka miesięcy, a to i tak było ciężkie. Trzymam kciuki za następny cykl.
w sobote po poludniu poczułam zajebisty bol. a potem cisza. nie dawało mi to spokoju i pojechałam dziś rano na usg. Pęcherzyk pekniety, endometrium 12 mm. Po kontakcie z panem doktorem - transfer czwartek 13.30.
jupi!szurusiowa, Suomi, Lonia, Anatolka, pszczółka p, Vanili, ComeToMeBaby lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
lipa wrote:a nie, bo pękł
w sobote po poludniu poczułam zajebisty bol. a potem cisza. nie dawało mi to spokoju i pojechałam dziś rano na usg. Pęcherzyk pekniety, endometrium 12 mm. Po kontakcie z panem doktorem - transfer czwartek 13.30.
jupi!Ale dobrze ze drugi raz intuicja Cię nie zawiodła
lipa lubi tę wiadomość
-
Monalizzza, ja miałam w piątek histerii na żywca, nie będę ci opowiadać może, ale weź kogoś ze sobą bo może być różnie w zależności od tego co będzie robione. U mnie okazało się ze mam grubego zrosta którego mi wyłyżeczkowano. Do tej pory nie rozumiem dlaczego go wyłyżeczkowano a nie wycięto. Będę jeszcze o tym rozmawiać z lekarzem i wydaje mi się że niezłą kłótnię tam zrobię. Ogólnie też mam mega problemy z endo (max 7mm) po pierwszym łyżeczkowaniu a teraz jeszcze drugie......
W przyszłym cyklu miałam mieć podawany accofil domacicznie ale teraz pewnie znów będę musiała odczekać 3 miesiące. I takie to życie, powoli się poddaje.I IVF 07/01/2016
II IVF 28/05/2016
Ciężka oligospermia, hashimoto