Majowe mamy 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Berbecia, bardzo mi przykro... Jeszcze kilka dni temu oceniłabym że to rzadka sytuacja. U mnie przed operacją też nie było wiadomo czy uda się ocalić jajowód, na USG lekarz powiedział że może być rozerwany, w jamie brzusznej było dużo krwi.
Też miałaś operację laparoskopową? Jak długo dochodziłaś do siebie - fizycznie i emocjonalnie? Pamiętasz po jakim czasie od zabiegu wróciła Ci miesiączka? Po jakim czasie lekarze pozwolili Ci się starać o kolejną ciążę?
Rany na brzuchu goją się dobrze, wczoraj nie brałam już nic przeciwbólowego. Psychicznie jest trudniej, mam wrażenie, że codziennie od nowa muszę godzić się z tym co się stało.
Chcemy mieć jeszcze dziecko. Martwi mnie, że jedna ciąża pozamaciczna zwiększa ryzyko kolejnej. Ten operowany jajowód może nie być w pełni drożny. Dlaczego tak wyszło tym razem nie wiadomo, nie zaliczam się do żadnej z grup ryzyka. Pytałam o to lekarzy, ale nie potrafili odpowiedzieć.
Wiem, że miałam sporo szczęścia w tym nieszczęściu - pojechaliśmy do szpitala w którym rodziłam, a nie do najbliższego, to bardzo dobry szpital, czułam się tam bezpiecznie, zajmowali się mną świetni specjaliści, a ja znałam ich wcześniej. Operacja odbyła się na wczesnym etapie. Doceniam to wszystko, naprawdę. A jednocześnie tak strasznie mi przykro...
Postaram się więcej tu nie smęcić. Na forum jest teraz czas na radość, dzisiaj zacznie się wysyp nowych dzieci, mamy nową ciążę i będą pojawiać się kolejne. Cieszę się z Waszego szczęścia🙂
Majowa, kciuki zaciśnięte! Czekamy na zdjęcie nowej obywatelki świata 😊
Katy, może to jeszcze nie dzisiaj ale na pewno wkrótce. Lada dzień Ty też się pochwalisz swoją niespodzianką🙂. Pamiętam, że w 9 miesiącu czas płynie inaczej...😉
-
nick nieaktualnyMała Matylda, nie smęcisz, jest żal, smutek który trzeba z siebie wyrzucić. Ja straciłam dwie ciąże i wiem jaki to ból psychiczny 😟
Minęło 10 i 5 lat od straty a ja wciąż myślę i się zastanawiam dlaczego i jak by bylo gdyby...
Nie chcę nawet myśleć co czują rodzice którzy tracą dzieci które, widzieli, czuli, wychowywali...serce pęka 💔
Dziś szaleństwo 😜 co chwilę sprawdzam forum czy Liluska juz jest 😅
Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 lutego 2020, 10:00
Mała Matylda lubi tę wiadomość
-
Mała Matylda też miałam laparoskopię w opisie miałam że pęknięcie było i że był bardzo pozrastany. Najgorszy ból fizyczny czułam na 3 dzień bardzo mnie bolały nogi i barki.
Okres normalnie po 28 dniach dostałam.
Pozwolenie miałam po 4 miesiącach. Tzalezy jak to się wszystko goji. Ale ja nie chciałam bałam się powtórki. Najgorsze było to że szwagierka urodziła miesiąc po moim terminie porodu jaki miałam wyznaczony. Wszyscy się cieszyli a ja po kątach płakałam żeby nikt nie widział i nie było mowy żebym ja wzięła na ręce i przytuliła.
W pierwszym cyklu jak zaczęliśmy się starać a był to równy rok po operacji zobaczyłam 2 kreski.
Emocjonalnie i tak lepiej przeżyłam cp niż poronienie.
Cały czas myślę i zastanawiam się jakby to było jakbym miała jeszcze dwójeczke przy sobie, jakby wyglądały.
Dasz radę jestes silna!Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 lutego 2020, 10:38
Mała Matylda lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Mała Matylda, jeśli masz potrzebę smęcenia tu to pisz! Po to tu jesteśmy, żeby nie tylko bić sobie brawo. Niestety, życie to nie tylko radości... Jeśli cokolwiek może pomóc Ci wirtualne wsparcie to przychodź do nas 😘
Bardzo przykro się czyta o Waszych stratach 😟 tak sobie myślę, że dobrze, że temat poronien, strat, przedwczesnych porodów czy niepłodności przestaje być tematem tabu. Jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu nie było przyzwolenia społecznego na przeżywanie żałoby bo przecież nic się nie stało, bo przecież "to początek ciąży". Udawanie, że nic nie miało miejsca. Poronienie jak wyrwanie zęba. To musiało być straszne 😣 dobrze, że się dzielicie swoimi doświadczeniami. Dzięki temu ja czasem przypominam sobie, że miałam jeszcze jednego brata, pierwsze dziecko moich rodziców. Nigdy nie mówiło się o nim u nas, kilka lat temu dopiero wypytalam mamę o niego. Czasem czuję, że jestem mu winna pamięć...Nina83, Katy, Wowka, Mała Matylda lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Mała Matylda, tez jestem zdania, że jak masz ochotę to pisz. To żadne smęcenie. Życie nie jest polukrowane, więc dlaczego mialybysmy pisać tylko o miłych i wesołych sprawach?
Mnie po pierwszej stracie bolało najbardziej to, że nie miałam z kim o tym porozmawiać. Że ludzie traktowali moją stratę, jakby nic się w sumie nie stało. Że unikali tematu, żeby mnie nie zranić. Z drugą stratą było o tyle "latwiej", że wiedziały tylko trzy osoby, ale czy mi było łatwiej udawać, że wszystko jest ok?
Majowa, nieustannie kciukiMała Matylda lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMala Matylda zgadzam sie z dziewczynami, jesli Ci to to pomaga pisz.
Nie umiem sobie pewnie nawet wyobrazic co czujesz, mam nadzieje ze nie bede musiala. Ale powiem Ci coś z mojego punktu widzenia, jeśli czujesz że nie masz z kim pogadać, powiedz ze potrzebujesz tego. Serio, ludzie nie wiedzą jak sie zachować. Ja z forum dopiero wiem, że wiekszosc chce, a jak nie tego to czegos innego, i gdyby kogoś w moim otoczeniu coś podobnego spotkalo, wiem że nie bede niemo czekać tylko wprost zapytam czy chce pogadac, czy chce sie wyrzyc na kims, czy mam być obok i milczeć, czy mam gadac o życiu, czy mam słuchać jak mówi poraz setny to samo!
Trzymaj sie my chetnie wysluchamy Twoich smetow😉kattalinna, Mała Matylda lubią tę wiadomość
-
Dziękuję dziewczyny.
Sama jeszcze nie wiem co mi pomaga. Staram się wypełnić sobie czas, myślę o przyszłości i umiejscawiam w niej kolejne dziecko. Rozmawiam z osobami, które wiedzą co się stało, są empatyczne, ale z którymi mogę też poruszać inne tematy. Z mamą i teściową rozmawiam mało i nie do końca otwarcie. Bardzo się martwią i nieudolnie próbują mnie pocieszać, to słabe połączenie. Co jakiś czas nagle zaczynam płakać. Po chwili się ogarniam i idę dalej. A potem to dzieje się znowu. Odliczam czas - do zdjęcia szwów, do pierwszej miesiączki, do konsultacji u mojej ginekolog, na którą mam się zgłosić po miesiączce. Czekam na plan działania i nową nadzieję, próbuje przetrwać teraźniejszość. A czasami trudno mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Dziewczyny, dziękuję że dzielicie się swoimi historiami i odczuciami, w jakiś sposób mi to pomaga. Potwornie mi przykro, że tak wiele kobiet doświadcza straty dziecka. Nie wyobrażam sobie jaki to musi być ból, gdy czuło się już ruchy, albo tuliło dziecko które zdążyło się urodzić. W tej chwili serce mi pęka chociaż od testu do operacji minęło tylko pięć dni. Dziękuję za zrozumienie i akceptację dla mojego smutku. Mimo wszystko postaram się nie zalewać nim forum.
Razem z wami czekam na Lilusię🙂
-
nick nieaktualnyLiliana 3650g, 54 cm,10/10 g.13.50❤Nasza Walentynka
Ja na stole myślałam że zemdleje,po podaniu znieczulenia zrobiło mi się duszno,słabo i oblały mnie poty. Ogólnie tą cc bardziej przeżyłam niż tamtą.
Lilunia jest słodka, różni się od Zuzi.
Znieczulenie pomału puszcza a mi się już chce płakać jak myślę o pionizacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2020, 05:24
kamciaelcia, White Innocent, J.S, Wowka, Mała Matylda, olciabos, Katy, Ewciaa83, Berbecia, kattalinna, Nynka, wariancja, jangwa_maua, Sela lubią tę wiadomość