Ostatnio mi jakoś pod górkę i chyba za dużo wszystkiego się nazbierało. Nawet nie mam kiedyś nadrobić zaległości na forum. Liczę że po świętach się wszystko uspokoi. Na pocieszenie - mam już wszystkie prezenty ogarnięte, spakowane, czekają na transport pod choinkę. Uparłam się że wszystko ogarnę w papier i będzie tak "pięknie" - ostatni raz, torebki też są spoko.
W poniedziałek miałam wizytę - wszystko w porządku, Bobo podobno wskoczył na siatce na 35 percentyl z 9 w którym był dwa tygodnie wcześniej, ale czekam jeszcze na prenatalne żeby potwierdzić czy wszystko jest w porządku. Znalazłam termin na 8.01, akurat będziemy mieli chwilę wcześniej echo więc intensywnie zaczynamy Nowy Rok.
Co do wagi to ja zaczynałam pierwszą ciążę jako 58/59 i skończyłam na 74 z czego prawie o 9 mniej było po powrocie ze szpitala. Potem spadłam do 55 i dość długo trzymałam wagę ale czułam się wychudzona. Trochę więcej zaczęłam jeść i drugą ciążę zaczynałam znowu na poziomie 58 i jest już prawie + 10kg ale nikt nic nie mówi że za dużo czy coś takiego.
Co do płaczu to któregoś dnia mąż był rano w piekarni po świeże pieczywo - popłakałam się bo nie było twarożku na kanapki, a dzień wcześniej byliśmy na zakupach. Ogólnie ostatnio mam dużo takich momentów że z dupy płacze. A na filmach to już szczególnie. Jakaś się sentymentalna zrobiłam ostatnio, tak patrzę na siebie, głaszcze Bobo i staram się tym wszystkim nacieszyć. Zakładam że ostatni raz jestem w ciąży i jakoś mi z tym dziwnie. Pomimo tych ciążowych niedogodności, mdłości, bólu pleców będę za tym tęsknić.