❤️Wrzesień 2022❤️
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja mimo że poród miałam wywoływany z oksytocyną i od samego początku do końca musiałam leżeć pod ktg, to nie było aż tak tragicznie, choć nadal pamiętam ten ból (oczywiście bez znieczulenia). Ja z kolei uważam nacięcie za wybawienie, bo parte trwały ok godziny i już nie miałam siły jej wypchnąć. Córka miała dużą głowę (87 centyl) i jak tylko mnie nacieli to wyszła na 2 parcia. Po nacieciu najgorzej jest przez pierwszy tydzień.
Co do połogu, to ja chyba nie wiem co to jest, bo ze szpitala wyszłam kilkanaście godzin po porodzie i zaraz musiałam iść do przychodni załatwiać papierologie i objechać pół miasta szukając laktatora. Niestety zmusiła mnie do tego sytuacja. Kolejnego ranka już jechałam 300 km do warszawy, bo córkę tam przewieźli i kolejne 2 tygodnie spedzilam w dość podłych warunkach w CZD. Powrót do domu z dzieckiem to już był luksus. Gdybym miała cesarkę, to chyba bym nie była w stanie być przy córce w tych wszystkich okolicznościach. W tym całym pechu to poród SN był moim wybawieniem.CestLaVie lubi tę wiadomość
-
Rita89 wrote:Cześć dziewczyny, mam problem. Jestem w 14+4 tc. Miałam jutro odwiedzić siostrę (z noclegiem u niej). Dzisiaj okazało się, że siostra ma opryszczkę wargową (pojawiła się u niej pierwszy raz w zyciu). Ja nigdy nie miałam objawów opryszczki. Lekarz na razie nie odpisuje. Czy kontakt z osobą z opryszczką wargową może być groźny? W internecie znajduję sprzeczne informacje.
agniecha2101 lubi tę wiadomość
-
Pati_pitniarka wrote:Super ze coś udało się wypić 😊 do Apteki wyślij męża 😉
Kiedyś wysłałam męża po tabletki na gardło i podkreśliłam, że mają być dla kobiet w ciąży. Przyniósł inne. Zapytałam, dlaczego takie mi kupił. Odpowiedział, że w kolejce za nim stał kolega i bał się powiedzieć pani w aptece co potrzebuje Od tamtej pory nie wysyłam go do apteki. Chociaż na izolacji nie miał wyjścia, ale zamawiałam telefonicznie, a mąż tylko odbierał.Pati_pitniarka lubi tę wiadomość
[/url]
07.2016 Crio
II ICSI - ⛄⛄⛄⛄⛄⛄
11.2016 et 4tc
02;07;09.2017 crio
11.2017 leczenie immuno
12.2017 crio ☃☃4tc
III ICSI ⛄⛄
4.2018 crio
07.2018 pożegnanie z Novum
10.2018 telefon do OA (tylko tel...)
07.2021 IV ICSI nowa nadzieja
07.2021 💔🥺
08.2021 💔🥺
10.2021💔💔🥺
12.2021 V ICSI ⛄⛄⛄
01.2022 ET... czekamy
7dpt - 27,5
10dpt - 151
16dpt - 1478
27dpt
04.2022 - poznaliśmy płeć - synek
05.2022 - 21tc usg połówkowe 340g
09.2022 💙🤱3500g 55cm zdrowy synek 🥰❤️🍼 -
Tak czytam co piszecie o porodach i przyszła mi jedna myśl do głowy... Nawet jeśli bardzo chcecie i nie będziecie miały żadnych przeciwwskazań do porodu SN, to mimo wszystko bierzcie pod uwagę, że jednak skończyć się może różnie. Ja byłam tak nastawiona na SN, że na temat cesarki nawet nic nie czytałam, w ogóle nie brałam jej pod uwagę, bo nie wyobrażałam sobie innego porodu niż naturalny... I to był duży błąd, bo przez to że się tak na poród SN zafiksowałam, to nie mogłam się później pogodzić z tym, że się nie udało 🙁 i mimo, że tylko dzięki CC mój synek przeżył, to miałam do siebie jakiś żal, pretensje, nie wiem... czulam że nawaliłam... Wzbudzałam w sobie jakieś poczucie winy, a w ogóle nie powinno to mieć miejsca. Myślę, że gdybym od początku brała taką ewentualność i pogodziła się z tym, że może się tak skończyć, czułabym się inaczej. Na prawdę jest mi ciężko o tym pisać i miałam tego nie robić, ale może jakoś komuś tym pomogę.
Ja ogólnie miałam pierwszy poród wywoływany 10 dni po terminie, od 7 rano miałam podawane prostaglandyny dopochwowo co kilka godzin i długo długo nic się nie działo, aż nagle około 20-21 (już nawet nie pamiętam), jak się zaczęło to od razu skurcze co mniej więcej minutę i od początku bardzo silne. Mimo, że położna zaprowadziła mnie do wanny, to nawet w tej ciepłej wodzie było mi niewiele lżej 🙁 Chyba jeszcze nigdy tak mocno nie ściskałam męża za rękę jęk wtedy. Bardzo mocno męczyły mnie skurcze krzyżowe, ale mimo że były częste, rozwarcie bardzo słabo postępowało 🙁 Przy 4 cm odeszły mi wody i zaczął się jeszcze większy hardcore 😕 przy tak słabym postępie i takim nasileniu bólu nie wyobrażam sobie jak mam wytrzymać do pełnego rozwarcia i jeszcze znaleźć siły, żeby urodzić 😕 Zawsze wydawało mi się, że mam wysoki próg bólu, ale to to był kosmos. Poprosiłam o ZZO. Po udało mi się nawet troszkę zdrzemnąć. Ale że nad ranem nadal daleko było jeszcze do pełnego rozwrcia, a akurat na zmianę przyszła inna położna (na gorsza chyba trafić nie mogłam), no to zaczęłam dostawać co raz większe dawki oksytocyny... Doszło do tego, że mimo ZZO nie byłam w stanie z bólu wytrzymać, a tamta mi tylko dalej podkręcała ta oksytocynę 😬 W końcu mimo pełnego rozwarcia, żadnych partych, tylko dalej te okropne skórcze krzyżowe 😢 Żadnego postępu, tylko okropny ból i totalny brak sił. Błagałam już położną, żeby coś zrobiła, żeby nie podkręcała mi już tej oksytocyny, że ja w końcu i tak nie będę w stanie urodzić, bo mój organizm jest wyczerpany. Prosiłam, żeby zawołała lekarza, ale ona ciągle z tym zwlekała. W końcu przyszła Pani ordynator. Wystarczyło minutowe badanie, żeby stwierdzić, że jedziemy natychmiast na CC. Wszystko było w takim pośpiechu, że domyślałam się, że nie jest dobrze 😢 Jak się potem okazało, zdążyliśmy w ostatniej chwili. Jeszcze parę minut i nie mialabym kogo tulić 😭 Ryczę pisząc to i żałuję i zastanawiam się po co sobie to wszystko przypominam i o tym piszę, ale może to mi w jakiś sposób pomoże. Samo cięcie pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko ta ulgę jak usłyszałam w końcu płacz. Wreszcie mogłam to maleństwo przytulić do swojego policzka. Niestety nie trwało to długo. Dostałam krwotoku, mąż musiał wyjść. Pojechał z synkiem na badania. A u mnie zaczął się kolejny hardcore. Nie dość, że traciłam dużo krwi, to chyba mój organizm uodpornił się już na znieczulenie... Jakby całkowicie przestało na mnie działać... Podczas zszywania czułam wszystko 😬 Dostrzykiwali mi tylko jeszcze morfinę, która i tak nic nie dawała. Z bólu tak zaciskałam rękę Pani anestezjolog, że nie wiem jak ona to wytrzymała. A ja chyba tylko dzięki niej, tam nie zemdlalam i jakoś to przetrwałam. Dochodziłam po tym wszystkim bardzo długo do sobie zarówno fizycznie jak i psychicznie. I rana po CC przy tym wszystkim to był pikuś.
Drugi mój poród to było już planowe CC że wskazań medycznych. I powiem Wam, że to była bajka w porownaniu do tego co przeszłam poprzednio. Nie mówię, że po w ogóle nie bolało, ale czułam się naprawdę nieźle. Bardzo szybko doszłam do siebie i nawet w szpitalu od samego początku miałam małą przy sobie i byłam w stanie się nią normalnie zajmować. Jedynie obkurczanie się macicy po drugim porodzie było dużo bardziej bolesne.
Przepraszam, że się tak wyżaliłam, nie planowałam tego, samo jakoś ze mnie w wypłynęło... Nie chcę też tym nikogo straszyć czy nastawiać przeciwko jakiemukolwiek porodowi. Każdy poród jest dobry kiedy w grę wchodzą dwa życia. Nie dajcie sobie nigdy wmówić, że jesteście gorsze bo urodziłyście tak a nie inaczej ❤️MartiMarti lubi tę wiadomość
👶 20.09.2022 💙
👧 29.07.2020 💗
👦 8.12.2018 💙 -
agniecha2101 wrote:Tak czytam co piszecie o porodach i przyszła mi jedna myśl do głowy... Nawet jeśli bardzo chcecie i nie będziecie miały żadnych przeciwwskazań do porodu SN, to mimo wszystko bierzcie pod uwagę, że jednak skończyć się może różnie. Ja byłam tak nastawiona na SN, że na temat cesarki nawet nic nie czytałam, w ogóle nie brałam jej pod uwagę, bo nie wyobrażałam sobie innego porodu niż naturalny... I to był duży błąd, bo przez to że się tak na poród SN zafiksowałam, to nie mogłam się później pogodzić z tym, że się nie udało 🙁 i mimo, że tylko dzięki CC mój synek przeżył, to miałam do siebie jakiś żal, pretensje, nie wiem... czulam że nawaliłam... Wzbudzałam w sobie jakieś poczucie winy, a w ogóle nie powinno to mieć miejsca. Myślę, że gdybym od początku brała taką ewentualność i pogodziła się z tym, że może się tak skończyć, czułabym się inaczej. Na prawdę jest mi ciężko o tym pisać i miałam tego nie robić, ale może jakoś komuś tym pomogę.
Ja ogólnie miałam pierwszy poród wywoływany 10 dni po terminie, od 7 rano miałam podawane prostaglandyny dopochwowo co kilka godzin i długo długo nic się nie działo, aż nagle około 20-21 (już nawet nie pamiętam), jak się zaczęło to od razu skurcze co mniej więcej minutę i od początku bardzo silne. Mimo, że położna zaprowadziła mnie do wanny, to nawet w tej ciepłej wodzie było mi niewiele lżej 🙁 Chyba jeszcze nigdy tak mocno nie ściskałam męża za rękę jęk wtedy. Bardzo mocno męczyły mnie skurcze krzyżowe, ale mimo że były częste, rozwarcie bardzo słabo postępowało 🙁 Przy 4 cm odeszły mi wody i zaczął się jeszcze większy hardcore 😕 przy tak słabym postępie i takim nasileniu bólu nie wyobrażam sobie jak mam wytrzymać do pełnego rozwarcia i jeszcze znaleźć siły, żeby urodzić 😕 Zawsze wydawało mi się, że mam wysoki próg bólu, ale to to był kosmos. Poprosiłam o ZZO. Po udało mi się nawet troszkę zdrzemnąć. Ale że nad ranem nadal daleko było jeszcze do pełnego rozwrcia, a akurat na zmianę przyszła inna położna (na gorsza chyba trafić nie mogłam), no to zaczęłam dostawać co raz większe dawki oksytocyny... Doszło do tego, że mimo ZZO nie byłam w stanie z bólu wytrzymać, a tamta mi tylko dalej podkręcała ta oksytocynę 😬 W końcu mimo pełnego rozwarcia, żadnych partych, tylko dalej te okropne skórcze krzyżowe 😢 Żadnego postępu, tylko okropny ból i totalny brak sił. Błagałam już położną, żeby coś zrobiła, żeby nie podkręcała mi już tej oksytocyny, że ja w końcu i tak nie będę w stanie urodzić, bo mój organizm jest wyczerpany. Prosiłam, żeby zawołała lekarza, ale ona ciągle z tym zwlekała. W końcu przyszła Pani ordynator. Wystarczyło minutowe badanie, żeby stwierdzić, że jedziemy natychmiast na CC. Wszystko było w takim pośpiechu, że domyślałam się, że nie jest dobrze 😢 Jak się potem okazało, zdążyliśmy w ostatniej chwili. Jeszcze parę minut i nie mialabym kogo tulić 😭 Ryczę pisząc to i żałuję i zastanawiam się po co sobie to wszystko przypominam i o tym piszę, ale może to mi w jakiś sposób pomoże. Samo cięcie pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko ta ulgę jak usłyszałam w końcu płacz. Wreszcie mogłam to maleństwo przytulić do swojego policzka. Niestety nie trwało to długo. Dostałam krwotoku, mąż musiał wyjść. Pojechał z synkiem na badania. A u mnie zaczął się kolejny hardcore. Nie dość, że traciłam dużo krwi, to chyba mój organizm uodpornił się już na znieczulenie... Jakby całkowicie przestało na mnie działać... Podczas zszywania czułam wszystko 😬 Dostrzykiwali mi tylko jeszcze morfinę, która i tak nic nie dawała. Z bólu tak zaciskałam rękę Pani anestezjolog, że nie wiem jak ona to wytrzymała. A ja chyba tylko dzięki niej, tam nie zemdlalam i jakoś to przetrwałam. Dochodziłam po tym wszystkim bardzo długo do sobie zarówno fizycznie jak i psychicznie. I rana po CC przy tym wszystkim to był pikuś.
Drugi mój poród to było już planowe CC że wskazań medycznych. I powiem Wam, że to była bajka w porownaniu do tego co przeszłam poprzednio. Nie mówię, że po w ogóle nie bolało, ale czułam się naprawdę nieźle. Bardzo szybko doszłam do siebie i nawet w szpitalu od samego początku miałam małą przy sobie i byłam w stanie się nią normalnie zajmować. Jedynie obkurczanie się macicy po drugim porodzie było dużo bardziej bolesne.
Przepraszam, że się tak wyżaliłam, nie planowałam tego, samo jakoś ze mnie w wypłynęło... Nie chcę też tym nikogo straszyć czy nastawiać przeciwko jakiemukolwiek porodowi. Każdy poród jest dobry kiedy w grę wchodzą dwa życia. Nie dajcie sobie nigdy wmówić, że jesteście gorsze bo urodziłyście tak a nie inaczej ❤️
Dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoim doświadczeniem, na pewno wiele Cię to kosztowało...
agniecha2101 lubi tę wiadomość
💙 Maksymilian 💙 urodzony 11/09/2022r. -
agniecha2101 wrote:Tak czytam co piszecie o porodach i przyszła mi jedna myśl do głowy... Nawet jeśli bardzo chcecie i nie będziecie miały żadnych przeciwwskazań do porodu SN, to mimo wszystko bierzcie pod uwagę, że jednak skończyć się może różnie. Ja byłam tak nastawiona na SN, że na temat cesarki nawet nic nie czytałam, w ogóle nie brałam jej pod uwagę, bo nie wyobrażałam sobie innego porodu niż naturalny... I to był duży błąd, bo przez to że się tak na poród SN zafiksowałam, to nie mogłam się później pogodzić z tym, że się nie udało 🙁 i mimo, że tylko dzięki CC mój synek przeżył, to miałam do siebie jakiś żal, pretensje, nie wiem... czulam że nawaliłam... Wzbudzałam w sobie jakieś poczucie winy, a w ogóle nie powinno to mieć miejsca. Myślę, że gdybym od początku brała taką ewentualność i pogodziła się z tym, że może się tak skończyć, czułabym się inaczej. Na prawdę jest mi ciężko o tym pisać i miałam tego nie robić, ale może jakoś komuś tym pomogę.
Ja ogólnie miałam pierwszy poród wywoływany 10 dni po terminie, od 7 rano miałam podawane prostaglandyny dopochwowo co kilka godzin i długo długo nic się nie działo, aż nagle około 20-21 (już nawet nie pamiętam), jak się zaczęło to od razu skurcze co mniej więcej minutę i od początku bardzo silne. Mimo, że położna zaprowadziła mnie do wanny, to nawet w tej ciepłej wodzie było mi niewiele lżej 🙁 Chyba jeszcze nigdy tak mocno nie ściskałam męża za rękę jęk wtedy. Bardzo mocno męczyły mnie skurcze krzyżowe, ale mimo że były częste, rozwarcie bardzo słabo postępowało 🙁 Przy 4 cm odeszły mi wody i zaczął się jeszcze większy hardcore 😕 przy tak słabym postępie i takim nasileniu bólu nie wyobrażam sobie jak mam wytrzymać do pełnego rozwarcia i jeszcze znaleźć siły, żeby urodzić 😕 Zawsze wydawało mi się, że mam wysoki próg bólu, ale to to był kosmos. Poprosiłam o ZZO. Po udało mi się nawet troszkę zdrzemnąć. Ale że nad ranem nadal daleko było jeszcze do pełnego rozwrcia, a akurat na zmianę przyszła inna położna (na gorsza chyba trafić nie mogłam), no to zaczęłam dostawać co raz większe dawki oksytocyny... Doszło do tego, że mimo ZZO nie byłam w stanie z bólu wytrzymać, a tamta mi tylko dalej podkręcała ta oksytocynę 😬 W końcu mimo pełnego rozwarcia, żadnych partych, tylko dalej te okropne skórcze krzyżowe 😢 Żadnego postępu, tylko okropny ból i totalny brak sił. Błagałam już położną, żeby coś zrobiła, żeby nie podkręcała mi już tej oksytocyny, że ja w końcu i tak nie będę w stanie urodzić, bo mój organizm jest wyczerpany. Prosiłam, żeby zawołała lekarza, ale ona ciągle z tym zwlekała. W końcu przyszła Pani ordynator. Wystarczyło minutowe badanie, żeby stwierdzić, że jedziemy natychmiast na CC. Wszystko było w takim pośpiechu, że domyślałam się, że nie jest dobrze 😢 Jak się potem okazało, zdążyliśmy w ostatniej chwili. Jeszcze parę minut i nie mialabym kogo tulić 😭 Ryczę pisząc to i żałuję i zastanawiam się po co sobie to wszystko przypominam i o tym piszę, ale może to mi w jakiś sposób pomoże. Samo cięcie pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko ta ulgę jak usłyszałam w końcu płacz. Wreszcie mogłam to maleństwo przytulić do swojego policzka. Niestety nie trwało to długo. Dostałam krwotoku, mąż musiał wyjść. Pojechał z synkiem na badania. A u mnie zaczął się kolejny hardcore. Nie dość, że traciłam dużo krwi, to chyba mój organizm uodpornił się już na znieczulenie... Jakby całkowicie przestało na mnie działać... Podczas zszywania czułam wszystko 😬 Dostrzykiwali mi tylko jeszcze morfinę, która i tak nic nie dawała. Z bólu tak zaciskałam rękę Pani anestezjolog, że nie wiem jak ona to wytrzymała. A ja chyba tylko dzięki niej, tam nie zemdlalam i jakoś to przetrwałam. Dochodziłam po tym wszystkim bardzo długo do sobie zarówno fizycznie jak i psychicznie. I rana po CC przy tym wszystkim to był pikuś.
Drugi mój poród to było już planowe CC że wskazań medycznych. I powiem Wam, że to była bajka w porownaniu do tego co przeszłam poprzednio. Nie mówię, że po w ogóle nie bolało, ale czułam się naprawdę nieźle. Bardzo szybko doszłam do siebie i nawet w szpitalu od samego początku miałam małą przy sobie i byłam w stanie się nią normalnie zajmować. Jedynie obkurczanie się macicy po drugim porodzie było dużo bardziej bolesne.
Przepraszam, że się tak wyżaliłam, nie planowałam tego, samo jakoś ze mnie w wypłynęło... Nie chcę też tym nikogo straszyć czy nastawiać przeciwko jakiemukolwiek porodowi. Każdy poród jest dobry kiedy w grę wchodzą dwa życia. Nie dajcie sobie nigdy wmówić, że jesteście gorsze bo urodziłyście tak a nie inaczej ❤️agniecha2101 lubi tę wiadomość
-
Agniecha
Boję się takiej sytuacji, że przez taką jedną osobę donoszona ciąża na końcu może zakończyć się przez obojętność takiej babochy[/url]
07.2016 Crio
II ICSI - ⛄⛄⛄⛄⛄⛄
11.2016 et 4tc
02;07;09.2017 crio
11.2017 leczenie immuno
12.2017 crio ☃☃4tc
III ICSI ⛄⛄
4.2018 crio
07.2018 pożegnanie z Novum
10.2018 telefon do OA (tylko tel...)
07.2021 IV ICSI nowa nadzieja
07.2021 💔🥺
08.2021 💔🥺
10.2021💔💔🥺
12.2021 V ICSI ⛄⛄⛄
01.2022 ET... czekamy
7dpt - 27,5
10dpt - 151
16dpt - 1478
27dpt
04.2022 - poznaliśmy płeć - synek
05.2022 - 21tc usg połówkowe 340g
09.2022 💙🤱3500g 55cm zdrowy synek 🥰❤️🍼 -
Maybe wrote:Gratulację Mamuśki😍
Ja już zaczynam odliczanie do prenatalnych mam 21.03 i wtedy też pójdę na L4 bo już coraz ciężej mi wysiedzieć 8h przed komputerem. Swoją drogą pracujecie jeszcze?
Pracuję w aptece I zamierzam nadal do tego ćwicze, lekko nawet biegam póki nie mam balastu brzuszka ha haWiadomość wyedytowana przez autora: 13 marca 2022, 08:48
agniecha2101 lubi tę wiadomość
[/url]
ja 33, on 33 - starania od maja 2020, główne od października 2020
NAPROTECHNOLOGIA-start paź 2021
|| 15.01. 2022 (9dpo) 20cs !!!
17.01. bHCG 96,84, prog 62,50 (11dpo)
19.01. bHCG 285,35 prog 63,50 (13 dpo)
21.01. bHCG 672,42 (15 dpo)
26.01. 4t+6 pęcherzyk ciążowy 5mm z pęcherzykiem zółtkowym
16.02. 8t+2 z usg, dziecko z serduszkiem, 1,84 cm
16.03. 12t+2 - 5,84 cm dziecka prenatalne ok, niskie ryzyko wad genetycznych
13.04. 16t+2 - 10,1 cm, to chłopiec !
13.05. 20t+4 - 352 g, połówkowe ok
08.06. 24t+2 - Cezary ma 709 g !
07.07. 28t+2 - III prenatalne ok, 1209 g
10.08. 33t+2 - Czarek waży 2500g -
agniecha2101 wrote:Tak czytam co piszecie o porodach i przyszła mi jedna myśl do głowy... Nawet jeśli bardzo chcecie i nie będziecie miały żadnych przeciwwskazań do porodu SN, to mimo wszystko bierzcie pod uwagę, że jednak skończyć się może różnie. Ja byłam tak nastawiona na SN, że na temat cesarki nawet nic nie czytałam, w ogóle nie brałam jej pod uwagę, bo nie wyobrażałam sobie innego porodu niż naturalny... I to był duży błąd, bo przez to że się tak na poród SN zafiksowałam, to nie mogłam się później pogodzić z tym, że się nie udało 🙁 i mimo, że tylko dzięki CC mój synek przeżył, to miałam do siebie jakiś żal, pretensje, nie wiem... czulam że nawaliłam... Wzbudzałam w sobie jakieś poczucie winy, a w ogóle nie powinno to mieć miejsca. Myślę, że gdybym od początku brała taką ewentualność i pogodziła się z tym, że może się tak skończyć, czułabym się inaczej. Na prawdę jest mi ciężko o tym pisać i miałam tego nie robić, ale może jakoś komuś tym pomogę.
Ja ogólnie miałam pierwszy poród wywoływany 10 dni po terminie, od 7 rano miałam podawane prostaglandyny dopochwowo co kilka godzin i długo długo nic się nie działo, aż nagle około 20-21 (już nawet nie pamiętam), jak się zaczęło to od razu skurcze co mniej więcej minutę i od początku bardzo silne. Mimo, że położna zaprowadziła mnie do wanny, to nawet w tej ciepłej wodzie było mi niewiele lżej 🙁 Chyba jeszcze nigdy tak mocno nie ściskałam męża za rękę jęk wtedy. Bardzo mocno męczyły mnie skurcze krzyżowe, ale mimo że były częste, rozwarcie bardzo słabo postępowało 🙁 Przy 4 cm odeszły mi wody i zaczął się jeszcze większy hardcore 😕 przy tak słabym postępie i takim nasileniu bólu nie wyobrażam sobie jak mam wytrzymać do pełnego rozwarcia i jeszcze znaleźć siły, żeby urodzić 😕 Zawsze wydawało mi się, że mam wysoki próg bólu, ale to to był kosmos. Poprosiłam o ZZO. Po udało mi się nawet troszkę zdrzemnąć. Ale że nad ranem nadal daleko było jeszcze do pełnego rozwrcia, a akurat na zmianę przyszła inna położna (na gorsza chyba trafić nie mogłam), no to zaczęłam dostawać co raz większe dawki oksytocyny... Doszło do tego, że mimo ZZO nie byłam w stanie z bólu wytrzymać, a tamta mi tylko dalej podkręcała ta oksytocynę 😬 W końcu mimo pełnego rozwarcia, żadnych partych, tylko dalej te okropne skórcze krzyżowe 😢 Żadnego postępu, tylko okropny ból i totalny brak sił. Błagałam już położną, żeby coś zrobiła, żeby nie podkręcała mi już tej oksytocyny, że ja w końcu i tak nie będę w stanie urodzić, bo mój organizm jest wyczerpany. Prosiłam, żeby zawołała lekarza, ale ona ciągle z tym zwlekała. W końcu przyszła Pani ordynator. Wystarczyło minutowe badanie, żeby stwierdzić, że jedziemy natychmiast na CC. Wszystko było w takim pośpiechu, że domyślałam się, że nie jest dobrze 😢 Jak się potem okazało, zdążyliśmy w ostatniej chwili. Jeszcze parę minut i nie mialabym kogo tulić 😭 Ryczę pisząc to i żałuję i zastanawiam się po co sobie to wszystko przypominam i o tym piszę, ale może to mi w jakiś sposób pomoże. Samo cięcie pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko ta ulgę jak usłyszałam w końcu płacz. Wreszcie mogłam to maleństwo przytulić do swojego policzka. Niestety nie trwało to długo. Dostałam krwotoku, mąż musiał wyjść. Pojechał z synkiem na badania. A u mnie zaczął się kolejny hardcore. Nie dość, że traciłam dużo krwi, to chyba mój organizm uodpornił się już na znieczulenie... Jakby całkowicie przestało na mnie działać... Podczas zszywania czułam wszystko 😬 Dostrzykiwali mi tylko jeszcze morfinę, która i tak nic nie dawała. Z bólu tak zaciskałam rękę Pani anestezjolog, że nie wiem jak ona to wytrzymała. A ja chyba tylko dzięki niej, tam nie zemdlalam i jakoś to przetrwałam. Dochodziłam po tym wszystkim bardzo długo do sobie zarówno fizycznie jak i psychicznie. I rana po CC przy tym wszystkim to był pikuś.
Drugi mój poród to było już planowe CC że wskazań medycznych. I powiem Wam, że to była bajka w porownaniu do tego co przeszłam poprzednio. Nie mówię, że po w ogóle nie bolało, ale czułam się naprawdę nieźle. Bardzo szybko doszłam do siebie i nawet w szpitalu od samego początku miałam małą przy sobie i byłam w stanie się nią normalnie zajmować. Jedynie obkurczanie się macicy po drugim porodzie było dużo bardziej bolesne.
Przepraszam, że się tak wyżaliłam, nie planowałam tego, samo jakoś ze mnie w wypłynęło... Nie chcę też tym nikogo straszyć czy nastawiać przeciwko jakiemukolwiek porodowi. Każdy poród jest dobry kiedy w grę wchodzą dwa życia. Nie dajcie sobie nigdy wmówić, że jesteście gorsze bo urodziłyście tak a nie inaczej ❤️
Podziwiam, ale dałaś radę
Ja wolałabym SN, ale jak będzie CC to też muszę to przeżyć. Nie rozumiem tej całej nagonki i sporu wśród kobiet na portalach co lepsze... dochodzi nawet do niemiłego odnoszenia i braku szacunku nawzajem. Szok.
Ja akurat nie należę do osób które dają sobie coś o sobie wmówić, ale wiem że różni ludzie dają różnym kobietom różne rady....
agniecha2101 lubi tę wiadomość
[/url]
ja 33, on 33 - starania od maja 2020, główne od października 2020
NAPROTECHNOLOGIA-start paź 2021
|| 15.01. 2022 (9dpo) 20cs !!!
17.01. bHCG 96,84, prog 62,50 (11dpo)
19.01. bHCG 285,35 prog 63,50 (13 dpo)
21.01. bHCG 672,42 (15 dpo)
26.01. 4t+6 pęcherzyk ciążowy 5mm z pęcherzykiem zółtkowym
16.02. 8t+2 z usg, dziecko z serduszkiem, 1,84 cm
16.03. 12t+2 - 5,84 cm dziecka prenatalne ok, niskie ryzyko wad genetycznych
13.04. 16t+2 - 10,1 cm, to chłopiec !
13.05. 20t+4 - 352 g, połówkowe ok
08.06. 24t+2 - Cezary ma 709 g !
07.07. 28t+2 - III prenatalne ok, 1209 g
10.08. 33t+2 - Czarek waży 2500g -
problemik wrote:Agniecha
Boję się takiej sytuacji, że przez taką jedną osobę donoszona ciąża na końcu może zakończyć się przez obojętność takiej babochy -
isabelll wrote:Ja się już cieszyłam, że końcu widać brzusio zwłaszcza wieczorem... ale ze względu na mega wzdęcia biorę espumisan 4 razy dziennie. Wzdęcia zniknęły... brzuszek ciążowy też
U mnie wg USG dziś ok 15 tyg., a brzuch też bez większych zmian. Ogólnie mam dość szerokie biodra i wszystko się rozlewa równomiernie, trochę mnie to stresuje. Chciałabym poczuć już ruchy dziecka żeby jakoś odgonić te myśli czy z dzidzią wszystko jest ok. Mam wizytę za 10dni, a w tygodniu będę robiła badania krwi TSH i tak kontrolnie może jeszcze mocz
💙 Maksymilian 💙 urodzony 11/09/2022r. -
Agniecha współczuję sytuacji 🥺 nie wiem skąd w tych położnych tyle jadu i niezrozumienia a w razie tragedii umywają ręce 😳 najważniejsze jednak, że utulilas Maleństwo 😍❤️
agniecha2101 lubi tę wiadomość
Witamina D -> 78
HSG 2019 -> drożne
AMH 1,91
badanie nasienia 2019 vs 2021
morfologia 4% -> 3% ❌
Koncentracja 46,05 mln/ml (norma >15) ->111,50 Miliony / ml mln/ml ✅
Całkowita liczba 115,13 mln (norma >39M/Próba) -> 490,60 M/Próba ✅
Ruch postępowy 55% (norma >32%) -> 50,23 % ✅(zmalało ❌)
Ruchome 58,14 %(2021) ✅ -
Mam podobnie z brzuchem. Rano jest naprawdę bez większej różnicy. Ale jak tylko zjem cokolwiek to wywala mi brzuch na maxa i wieczorem jestem jak baniuszka. Żebym jeszcze jadła nie wiem ile i jak wzdymajace produkty :p
Witamina D -> 78
HSG 2019 -> drożne
AMH 1,91
badanie nasienia 2019 vs 2021
morfologia 4% -> 3% ❌
Koncentracja 46,05 mln/ml (norma >15) ->111,50 Miliony / ml mln/ml ✅
Całkowita liczba 115,13 mln (norma >39M/Próba) -> 490,60 M/Próba ✅
Ruch postępowy 55% (norma >32%) -> 50,23 % ✅(zmalało ❌)
Ruchome 58,14 %(2021) ✅ -
Ja wieczorem też bywam wzdęta, brzucha jako tako nie na, ale jest większa ilość tkanki tłuszczowej,nadal widać mięśnie tyle że już mniej. Bardziej okrągłe biodra, nogi takie uroki ciąży:)
W środę mam prenatalne, trochę się stresuję bo nie czuję jakbym była w ciąży, poza tym, że widzę iż przytułam i piersi są o rozmiar większe[/url]
ja 33, on 33 - starania od maja 2020, główne od października 2020
NAPROTECHNOLOGIA-start paź 2021
|| 15.01. 2022 (9dpo) 20cs !!!
17.01. bHCG 96,84, prog 62,50 (11dpo)
19.01. bHCG 285,35 prog 63,50 (13 dpo)
21.01. bHCG 672,42 (15 dpo)
26.01. 4t+6 pęcherzyk ciążowy 5mm z pęcherzykiem zółtkowym
16.02. 8t+2 z usg, dziecko z serduszkiem, 1,84 cm
16.03. 12t+2 - 5,84 cm dziecka prenatalne ok, niskie ryzyko wad genetycznych
13.04. 16t+2 - 10,1 cm, to chłopiec !
13.05. 20t+4 - 352 g, połówkowe ok
08.06. 24t+2 - Cezary ma 709 g !
07.07. 28t+2 - III prenatalne ok, 1209 g
10.08. 33t+2 - Czarek waży 2500g -
Przez wymioty i złe samopoczucie nie ćwiczę od 2miesiecy przez co moje rysy mięśni zmieniły się w tłuszczyk
Do środy już tylko kilka dni 😍
Witamina D -> 78
HSG 2019 -> drożne
AMH 1,91
badanie nasienia 2019 vs 2021
morfologia 4% -> 3% ❌
Koncentracja 46,05 mln/ml (norma >15) ->111,50 Miliony / ml mln/ml ✅
Całkowita liczba 115,13 mln (norma >39M/Próba) -> 490,60 M/Próba ✅
Ruch postępowy 55% (norma >32%) -> 50,23 % ✅(zmalało ❌)
Ruchome 58,14 %(2021) ✅ -
MayMasza wrote:Przez wymioty i złe samopoczucie nie ćwiczę od 2miesiecy przez co moje rysy mięśni zmieniły się w tłuszczyk
Do środy już tylko kilka dni 😍
Hormony niestety... echh stresuję się jakoś jak o tym myślę... prawie miesiąc od usg I pewnie dlatego[/url]
ja 33, on 33 - starania od maja 2020, główne od października 2020
NAPROTECHNOLOGIA-start paź 2021
|| 15.01. 2022 (9dpo) 20cs !!!
17.01. bHCG 96,84, prog 62,50 (11dpo)
19.01. bHCG 285,35 prog 63,50 (13 dpo)
21.01. bHCG 672,42 (15 dpo)
26.01. 4t+6 pęcherzyk ciążowy 5mm z pęcherzykiem zółtkowym
16.02. 8t+2 z usg, dziecko z serduszkiem, 1,84 cm
16.03. 12t+2 - 5,84 cm dziecka prenatalne ok, niskie ryzyko wad genetycznych
13.04. 16t+2 - 10,1 cm, to chłopiec !
13.05. 20t+4 - 352 g, połówkowe ok
08.06. 24t+2 - Cezary ma 709 g !
07.07. 28t+2 - III prenatalne ok, 1209 g
10.08. 33t+2 - Czarek waży 2500g -
CestLaVie wrote:Ja wieczorem też bywam wzdęta, brzucha jako tako nie na, ale jest większa ilość tkanki tłuszczowej,nadal widać mięśnie tyle że już mniej. Bardziej okrągłe biodra, nogi takie uroki ciąży:)
W środę mam prenatalne, trochę się stresuję bo nie czuję jakbym była w ciąży, poza tym, że widzę iż przytułam i piersi są o rozmiar większe