Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Alicja jest z nami 23.06.2017, czekamy na Tomusia ❤
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

20 kwietnia 2017, 12:27

30 tydzień ciąży (29+0)
77 dni do porodu
56 dni do ciąży donoszonej
5 dni do wizyty
Zaczęłam inaczej liczyć tygodnie, bo zawsze to lepiej wygląda :P a więc jakby nie patrzeć to dzisiaj zaczynamy 30 TYDZIEŃ!!! Z racji tego zrobiłam mały kolaż i..o ludziska! Ale urosłyśmy!❤<3
2vki0w4.jpg
Jak to będzie wrócić to swojej pierwotnej postaci? :P A tam dam radę. Rok ćwiczyłam z Chodakowską, więc po połogu znowu zacznę. Od jakiegoś czasu mam jakąś taka pewność, że wszystko będzie dobrze. Niezależnie od wszystkiego. I szczerze? Leżenie przestało mi przeszkadzać! Jak to możliwe? Nie mam pojęcia! Może to moje codzienne modlitwy mi pomogły? Może to efekt placebo? Nieważne. Wierzę, że to jednak sprawa tego z góry <3
Chciałam wczoraj pozamawiać resztę ubranek dla niuni, jakieś smoczki itd i jakoś tego nie zrobiłam. Może się trochę boję zapeszać? Przecież to głupie. Wiem na pewno, że łóżeczko i wózek zamówię dopiero na początku czerwca, a resztę? Ciągle to jakoś odwlekam. Pewnie przed porodem się obudzę :)
A i jeszcze 5 dni do wizyty <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 kwietnia 2017, 12:26

21 kwietnia 2017, 10:17

30 tydzień ciąży (29+1)
76 dni do porodu
55 dni do ciąży donoszonej
4 dni do wizyty
A więc tak..no u nas bez zmian, z czego bardzo się cieszę. Nie narzekam. Może z wyjątkiem tego, że znowu przyplątała mi się jakaś infekcja i swędzi grr... Na noc zaaplikowałam sobie natamycyne. Pobiorę ją do wizyty i myślę, że przejdzie.
A no tak! Dzisiaj pierwszy raz zamówiłam ubranka dla mojej córeczki. W końcu się odważyłam! Znalazłam fajny sklep ostatnio i okazało się że nie ma opcji żeby rzeczy włożyć do koszyka, no to napisałam do obsługi. No i dzisiaj odpisali że wstrzymali sprzedaż, ale przekierowali mnie do swojego drugiego sklepu. Wchodzę, a tam likwidacja towaru i 50% na wszystko! Oczywiście wpadłam w szał zakupów..oczy jak 5 złotych..masakra. Co prawda nie kupiłam nie wiadomo ile, bo w zasadzie zostało kilka ostatnich sztuk, ale cena 160 zł mówi sama za siebie :D Od razu zrobiłam przelew i czekam :) W ogóle ostatnio przedstawiłam mężowi mój plan rozłożenia kosztów na rzeczy dla dzidka. Bo my z mężem niby pieniądze mamy wspólne, ale i tak każdy ma swoje konto i swoją kasę. Tak jest nam lepiej, bo nikt się nikogo o nic nie prosi. No więc powiedziałam mu, że ja pokupuje pampersiaki, ubranka, wanienki, różne inne pierdolety a on kupuje wózek i łóżeczko WYPASIONE!!! (koszt pewnie ponad 2000 zł). Zajebiście sprawiedliwe nie? :P
Wczoraj coś mnie naszło żeby znowu zacząć przygodę z olejowaniem włosów. Więc siedzę od wczoraj z tłusty łbem. Przynajmniej będę miała pretekst żeby umyć włosy dzisiaj :P
A tak swoją droga wczoraj gdzieś weszłam na forum i wyczytałam jak jedna dziewczyna jakoś w 32 czy 33 tygodniu ciąży ma rozwarcie na 1 cm (!) i normalnie funkcjonuje! Nawet na spacery chodzi! Nie wiem czy to jej nierozwaga, szczęście czy głupota. Co prawda czytałam gdzieś, że można nawet miesiąc przechodzić z rozwarciem, ale co jak lawina ruszy za szybko? No nic nie mnie to oceniać, tak się chciałam podzielić :)

vy79ef.gif

24 kwietnia 2017, 11:10

30 tydzień ciąży (29+4)
73 dni do porodu
52 dni do ciąży donoszonej
1 dzień do wizyty
Już jutro jedziemy na wizytę! Boże jak się cieszę! Od 3 tygodni nie mam pojęcia co tam się dzieje na dole. Mimo wszystko zawsze kiedy siedzę w poczekalni u mojej gin nigdy się nie denerwuje, zawsze siedzę na luzie, bo jakoś zawsze mam pewność, że wszystko będzie dobrze. Oby i tym razem tak było! Gdyby nie to, że znowu mam jakąś infekcje, nic nie pomaga i swędzi czuła bym się świetnie. Oby moja lekarka pozwoliła mi prowadzić OSZCZĘDZAJĄCY tryb życia, a nie PLACKOWY.. Pomarzyć wolno nie? :P Z resztą nawet gdyby, to do czerwca mało zostało i nawet gdyby to wyleżę :)
Ostatnimi czasy mam kiepskie noce..
Po 1: jak przed spaniem za długo postoję w łazience, później położę się do spania to mała jest na samym dole i mam uczucie jakby mi grzebała rączkami w pochwie..więc podkładam sobie poduche pod dupsko i przepływa do góry :)
Po 2: jak leżę na tej poduszce z tyłkiem wyżej to wszystkie narządy mam w przełyku i bolą mnie żebra..
Po 3: jak się przewrócę na jakiś bok to moje dziecko urządza sobie kopaninę w moje biedne boczki..
Po 4: mój mąż chrapie jak traktor. Noł koment..
Po 5: moje sny..o ludzie. To nie są zwykle sny, takie wiecie 5 minutówki, zaraz nie pamiętasz i wszystko jest pokićkane..nie, nie.. To są kuźwa epopeje! Całe opowieści, z których można napisać książkę! Budzę się oczywiście zdrętwiała i przepocona. Z czego większość tych snów jest o mojej ciąży. Masakra..
Po 6: siku w nocy to standard..
Po 7: bezsenność! Ostatnio jak się przebudziłam na siku po 4 to nie spałam do 6..
No chyba tyle. Oczywiście jestem gotowa, że takie noce będą towarzyszyć mi do końca ciąży :)
Aaa! Nasza córka ma chyba w końcu imię! Tzn tak w 90%..ale zawsze to coś! No więc kluseczko moja najprawdopodobniej będziesz miała na imię SARA <3

149qc89.jpg

26 kwietnia 2017, 10:41

30 tydzień ciąży (29+6)
71 dni do porodu
50 dni do ciąży donoszonej
14 dni do wizyty
Wczoraj byłam na wizycie. I co? Moja szyjka jest ciągle taka jak była! Ha! Od prawie 10 tygodni jest taka sama, mogę więc chyba pokusić się o stwierdzenie, że taka jej uroda :P Mimo wszystko muszę w dalszym ciągu prowadzić oszczędny tryb życia, ponieważ nasza księżniczka siedzi główką bardzo nisko i musimy zmniejszyć opór na szyjkę. Moja lekarka powiedziała, że mogę sobie podłożyć coś pod nogi łóżka, żebym miała tyłek wyżej. Że co?! Może jeszcze najlepiej powinnam stać ciągle do góry nogami? No już, już, zawijam kiecę i lecę.. :P Poza tym moja mama miała tak samo z siostrą. Ona to w ogóle miała schizy, bo co jakiś czas miała jakieś plamienia, a siostra siedziała tak nisko głową, że jak się urodziła to miała odciśnięte na czole i tyle główki kości mamy :P
Miałam jeszcze ostatnie usg genetyczne. Moje dziecięcie jest całe i zdrowe, waży prawie 1400 g więc też w porządku, no i córcia w 100% pozostała córcią :) Łożysko ok, pępowina też, przepływy w porządku, wody w normie. Następną wizytę mamy za 2 tygodnie z czego się bardzo cieszę, bo to jednak o tydzień wcześniej i będę się czuła jakoś bezpieczniej. W ogóle odkąd wkroczyłam w 30 tydzień opanował mnie taki błogi spokój, wiem, że wszystko będzie dobrze. Po prostu wiem! I znając życie moja szyjka jak trzeba będzie żeby się skróciła to ani drgnie. A niech trzyma jak najdłużej.
Plecy mi odpadają..


<3

1 maja 2017, 10:47

31 tydzień (30+4)
66 dni do porodu
45 dni di ciąży donoszonej
9 dni do wizyty
U nas w zasadzie bez zmian i dlatego nie piszę.
W końcu maj. Na szczęście. Nigdy tak bardzo nie pragnęłam czerwca jak teraz. Nawet jak chodziłam do szkoły i w czerwcu zaczynały się wakacje, to tak bardzo na to nie czekałam. Bo w czerwcu będzie ostatnia prosta, będzie można wstać i iść, nie przejmować się każdym krokiem. W czerwcu moja córeczka będzie miała rozwinięte płuca. Nie wiem czemu akurat to mnie najbardziej przeraża gdybym miała urodzić wcześniej. Że nie będzie mogła sama oddychać. Ale wierzę, że damy radę wytrwać do magicznej daty - ciąży donoszonej. No, bo heloł! jesteśmy tak blisko! <3
Narazie mam cel żeby wytrzymać do 2 czerwca. Wtedy tata przyjeżdża na urlop, będzie grill, impreza, a ja będę mogła w tym uczestniczyć. I chcę to zrobić w dwupaku. Więc odliczamy maleńka do przyjazdu dziadka - 32 dni. Damy radę <3
Od kilku dni czuję te słynne kopniaki w żebra :) Są momenty kiedy nie są takie przyjemne, ale mimo wszystko i tak są cudne <3 A i zgaga..o ludzie..jeśli to prawda, że rosną wtedy włosy dziecku (w co nie wierzę) to mała będzie kudłata :)
Czekamy na komodę dla niuni, żebym mogła wszystkie jej rzeczy gdzieś poukładać. Na szczęście się jeszcze zmieści w sypialni :)

8 maja 2017, 13:45

32 tydzień ciąży (31+4)
59 dni do porodu
48 dni do ciąży donoszonej
2 dni do wizyty
Jak się patrzę na swój ostatni wpis z masą serduszek i uśmieszków to rzygać mi się chcę. A to dlatego, że dzisiaj jest mi chujowo. Jakby ktoś dzisiaj zapytał jak się czuję to z przyjemnością jebła bym go w twarz.
Dzisiaj boli mnie kurwa chyba wszystko. Nie chodzi tylko o moją fizyczną stronę, ale i o psychiczną.
Jestem raczej pewna, że moja sytuacja nie zmieni się diametralnie o 180 stopni, że będę mogła nagle chodzić jak gdyby nigdy nic, rozpromieniona i szczęśliwa jak nigdy, bez żadnych dolegliwości, więc pokuszę się o stwierdzenie, że szczerze nie lubię być w ciąży. Niestety. Bo przecież to kurwa taki PIĘKNY stan..
Mimo, że leżę no praktycznie CIĄGLE to bolą mnie plery..może z tego jebanego leżenia? Miałam dzisiaj plan żeby się zbuntować. Wstać i iść w cholerę. Niech się dzieje co chce, ale kurwa leżę dalej. Jak zdechlina.
Chodzę do kibla lać co 20 minut..brak słów.
Od wczoraj musiał dojść jeszcze jakiś ból bioder, a jeszcze plus te plecy to makabra. A i nogi mnie rwą..zajebiście.
Nawet to, że pojutrze mam wizytę mnie nie cieszy. No, bo z czego tu się cieszyć? Że dalej dostanę nakaz leżenia? Może inaczej znosiła bym te dolegliwości gdybym nie musiała tak leżeć, a tak chce mi się tylko beczeć.
Po prostu mam dość.

11 maja 2017, 07:04

Ktoś podciął mi skrzydła i nie wiem jak mam teraz wzbić się w górę.

Jedziemy do szpitala.

11 maja 2017, 19:05

33 tydzień ciąży (32+0)
56 dni do porodu
35 dni do ciąży donoszonej
No dobra napiszę, wygadam się. Wczoraj byłam na wizycie. Wszystko ładnie, pięknie, szyjka krótka, ale zamknięta, ale jeszcze ja zmierzamy przez usg. Patrzę, a tam 18 mm. Z 25 mm zrobiło się 18 mm. Takie marne 18 mm.. Mój świat się zawalił. Lekarka zdecydowała, że lepiej będzie jak pójdę do szpitala po zastrzyki na płuca dla małej, żeby była zabezpieczona.
I zaczęłam myśleć. Jak to możliwe, że tyle się skróciła? Zaczęłam sobie pluć, że nie potrzebnie 2 razy na badania pojechałam, że może dlatego, że moje ciało jest takie chujowe, że nie potrafi bez problemów utrzymać ciąży. Po powrocie do domu oczywiście jak zawsze pokazałam jaka to niby jestem twarda, a tak naprawdę broda ciągle mi skakała, poszłam do łazienki i zaczęłam wyć.
A od dzisiaj leżę w szpitalu. Jestem już po zastrzyku, ktg, kroplówie z magnezem, nospie i luteinie. Powiem wam szczerze, że byłam bardzo pozytywnie nastawiona, że wszystko będzie dobrze. Było ok do momentu aż nie zaczęłam gadać z dziewczynami z sali..jedna w 26tc mówi, że ma tak długa szyjkę, że lekarz mówił, że może biegać. Druga w 32tc ma 4 cm szyjkę.. Można się domyślać, jak się poczułam leżąc pośrodku ich metrowych szyjek. Ja z moją malizną, 1,8 centymetrową.. W poniedziałek mam mieć zmierzoną szyjkę i jeśli nie będzie pogorszenia to może wyjdę. Szczerze powiem, że jest mi to już obojętne ile będę leżeć, abym tylko wytrzymała te 4 tygodnie.
I jak Boga kocham i jeśli Bóg nie ma dla mnie innych planów to przed 15 czerwca nie urodzę choćby nie wiem co.

14 maja 2017, 16:11

33 tydzień ciąży (32+3)
53 dni do porodu
32 dni do ciąży donoszonej
Jesteśmy ciągle w szpitalu. Sterydy dostałam w czwartek i piątek. Jestem trochę spokojniejsza po ich podaniu. Zaczęłam czytać o wcześniaczkach urodzonych w tym tygodniu i naprawdę większość z nich wychodzi bez szwanku, a tym bardziej mogę myśleć pozytywniej po tych sterydach.
Był u mnie też dopiero mąż, pośmialiśmy się, że mam nadzieję, że wyjdę chociaż do czerwca, a jak nie to 1 czerwca się sama wypiszę. Lepiej mi się zrobiło jak go zobaczyłam mimo, że cholernie za nim tęsknię.
Nie nastawiałam się zbytnio, że jutro wyjdę do domu. No i dobrze, bo jak się dzisiaj na porannym obchodzie okazało, wyszła mi jakaś bakteria z wymazu z pochwy i dostaję od dzisiaj duomox. Szczerze to nie zmartwiłam się bardzo tym, że skoro antybiotyk to oznacza to, że zostaniemy jeszcze co najmniej 4 kolejne dni w szpitalu. Nie pozwoliłam sobie na załamanie, że nie wyjdę do domu, że nie ma przy mnie moich bliskich, że dziewczyny, które leżą ze mną na sali jutro chyba wychodzą do domu. Nie. Odebrałam to jako kolejny tydzień bezpieczeństwa w szpitalu, mimo, że to przecież szpital, ale to kolejny tydzień razem. Nie ważne, że za oknem jest pewnie cieplutko, słońce świeci, dziewczyny z sali wychodzą na spacerki, a ja muszę leżeć. Dla mnie to dar, że jesteśmy z moją córeczką ciągle w dwupaku. A może to ta jakaś bakteria winna jest skrócenia mojej szyjki? Nie wiem, ale lepiej niech to wytępią i mam nadzieje, że po antybiotyku wymaz wyjdzie jałowy i poleżymy dalej w domu. Będziemy leżeć w szpitalu ile trzeba będzie. Tu jest chyba bezpieczniej niż w domu. Codzienne ktg, kroplówki z magnezem, dzięki którym nie mam już skurczy. Jutro powinna być moja gin na obchodzie (zarazem ordynatorka), więc zapytam się ile dni będę brała duomox. No i mimo wszystko jutro mam mieć badanie szyjki. Proszę was dziewczyny o trzymanie kciuków żeby się nic w niej nie zmieniło, a najważniejsze żeby była zamknięta.

EDIT
Rozwalaja mnie te dziewczyny, które leżą ze mną na sali. Leżą kilka dni w szpitalu, mogą spacerować i tylko narzekają, że wszystko je boli od leżenia, że jutro musi być ładna pogoda, bo wychodzą.. Myślę sobie, dziewczyny..ja na zewnątrz wychodzę tylko w dni wizyty, leżę 10 tygodni, cała wiosna mnie ominęła, tylko kilka razy miałam na twarzy promienie słońca i żyję. One jutro wyjdą ze szpitala i pójdą gdzie chcą, a ja jeszcze długo na to poczekam. Ale powiedziałam ostatnio mojej córeczce, że to nie ważne, bo na pierwszy prawdziwy spacer pójdziemy razem <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2017, 16:19

15 maja 2017, 12:58

33 tydzień ciąży (32+4)
52 dni do porodu
31 dni do ciąży donoszonej
Na obchodzie moja gin wzięła mnie na badanie i miałam nadzieję, że wyjdę. Niestety nie. Wszystko pozamykane, ale szyjka skróciła się o 2 mm. Prosiłam o wyjście i niby już miałam wyjść, ale moja gin stwierdziła, że boi się mnie wypuścić, bo jak dostanę skurczy to urodzę i mam zostać jeszcze ten tydzień w szpitalu żebym chociaż 34 tydzień miała. Mówiłam jak źle psychicznie czuję się w szpitalu, że w domu i tak tylko leżę, ale chyba z 3 lekarzy zaczęło mnie przekonywać, że tu jest bezpieczniej i mają nad wszystkim kontrolę. Zostałam, ale jeśli w poniedziałek mnie nie wypuszczą to wyjdę sama. Tak wiem, dziecko jest najważniejsze, ale mój stan psychiczny dłużej tego nie zniesie. Po prostu nie dam rady. Od rana ciągle płaczę, mam dość. Pewnie jestem wyrodną matką itd, ale ja naprawdę nie mam sił. Wczoraj jakoś miałam inne podejście, a dzisiaj.. Do kogo mogę mieć żal? Do Boga? Do siebie? Dlaczego akurat ja? To jakaś kara? Nie pamiętam już jak to jest normalnie żyć. I narazie nie wierzę w to, że kiedykolwiek moje życie się zmieni. Nie pomaga wsparcie ani męża ani rodziców. Mama mi tłumaczy, że już tak daleko zaszłam, że trzeba myśleć pozytywnie, mąż, że wytrzymamy, damy radę, ale to nic nie daje. Jest jeszcze gorzej. Nie mam już siły nawet na delikatny uśmiech. Jestem w totalnej rozsypce. Chciałam mieć tylko dziecko, tak o tym marzyłam. Kocham moją córeczkę, ale przez to jak jest czasem żałuję, że zdecydowałam się na dziecko. Wiem, że to straszne. Można by powiedzieć, że te kilka tygodni to wielkie nic w porównaniu z resztą życia razem z malutką. Niestety na dzień dzisiejszy to do mnie nie przemawia. Skupiam się tylko na złych rzeczach, nie potrafię inaczej. Mam tylko nadzieję, że przetrwam jeszcze ten tydzień w tym cholernym szpitalu. I wiecie co? Niech się dzieje co chce, ale nie chcę być już nigdy w kolejnej ciąży. Nie po tym wszystkim.

16 maja 2017, 08:35

33 tydzień ciąży (32+5)
51 dni do porodu
30 dni do ciąży donoszonej
Wychodzę dzisiaj do domu. Oczywiście na własną odpowiedzialność. Moja gin tylko zapytała kiedy mam u niej następną wizytę, czy w razie skurczy ktoś będzie miał możliwość przywieźć mnie do szpitala i zleciła co mam brać. Może to nie rozsądne, ale moja szyjka pewnie i tak się ciągle skraca i leżąc w szpitalu czy w domu nic na to nie zaradzę. Wczoraj pytałam wieczorem na obchodzie lekarza czy nie ma możliwości założenia jeszcze szwu albo krążka to tylko powiedział 'eee nieee, za późno' i sobie poszedł. Trochę mam żal do mojej gin, że nie założyła mi szwu w 22 tc jak się okazało, że moja szyjka ma 25 mm tylko liczyła, że nic się nie wydarzy. Fakt ciągle była na tym samym poziomie przez 10 tygodni, ale wiadomo, że po 30 tc dziecko gwałtownie rośnie i zaczyna coraz bardziej napierać. Ehh no cóż, teraz byłabym mądrzejsza i walczyła o szew, ale już za późno i zostało mi liczenie na to, że nie urodzę zaraz i że leżenie coś tam jednak da. Pogodziłam się z faktem, że pewnie urodzę przed czasem. Kwestia tylko kiedy. Narazie modlimy się żeby wytrzymać do 1 czerwca, albo chociaż do 29 maja, do następnej wizyty.
Ps. Dziękuję dziewczyny za wsparcie i jak możecie trzymajcie kciuki.

17 maja 2017, 09:28

33 tydzień ciąży (32+6)
50 dni do porodu
29 dni do ciąży donoszonej
12 dni do wizyty

Narazie stawiamy sobie małe cele, a mamy ich kilka:
1. 29.05 - wizyta
2. 02.06 - przyjazd taty
3. 08.06 - 37 tydzień
4. 15.06 - ciąża donoszona

To nie są odległe terminy. Teraz dla mnie najważniejsze wytrzymać w dwupaku do wizyty. Żeby pokazać wielkiego faka mojej gin, że dajemy razem radę. Ja i moja dziewczynka.
Wczoraj przyjechałyśmy do domu i leżymy pod kątem, z nogami wyżej, wstajemy tylko do wc no i do jedzenia oczywiście. Codzienne napierdala mnie spojenie łonowe, z racji tego, że chyba mała tak naciska. Albo nie wiem. Nie zastanawiamy się nad tym. Już dawno zwróciłam uwagę, że moja ciąża jest po prostu inna niż wszystkie. Chciałabym wszystkim pokazać, że się da. Czy się uda? Nie wiem. Codziennie się o to modlę i wierzę, że tak będzie. Przecież już tak niewiele nam zostało. Jeśli moje ciało nie zawiedzie to damy radę. Postanowiłam nie myśleć o tym co dzieje się z moją szyjką, czy jest czy nie itd. Żyjemy dniem teraźniejszym i cieszę się np że wczoraj dojechałam do domu bez porodu i skurczy i dalej jesteśmy razem. Narazie tyle moich wywodów. Dobrze chociaż, że jesteśmy w domu. Na pewno moja psycha odżyła.

20 maja 2017, 10:34

34 tydzień ciąży
47 dni do terminu porodu
26 dni do ciąży donoszonej
9 dni do wizyty (cel I)

Naszło mnie dzisiaj na refleksje z racji tego, że obudziłam się z myślą, że wszystko będzie dobrze. Z resztą jestem już tak blisko. Swoją drogą mimo, że to jeszcze nie koniec to nie wiem jakim cudem to wytrwałam. Wiem, że największy kryzys miałam przed 30 tygodniem kiedy byłam przeziębiona, miałam częste skurcze i wylałam na siebie gorącą wodę. Może to był taki przełom? Bo później po tych chwilach zwątpienia długo było w porządku. No do ostatniego czasu kiedy dowiedziałam się, że szyjka się skróciła, ale staram się myśleć pozytywnie i powoli wychodzę na prostą.
Dzisiaj miałam taką ogromną ochotę wyjść na zewnątrz, posiedzieć na ławce. Jest przecież tak pięknie i ciepło, ale stwierdziłam, że nie mogę. Że głupio byłoby teraz to wszystko zaprzepaścić. Zapewne nic wielkiego by się nie stało, ale lepiej poleże w domu jeszcze do tego czerwca.
Na wizycie zapytam się mojej gin kiedy będę mogła wstać, kiedy będzie bezpiecznie. Strasznie bym chciała żeby z mojej szyjki jeszcze coś zostało i trzymała jeszcze przez jakiś czas. Swoją drogą przeczytałam chyba milion historii dziewczyn z niewydolnością szyjki i naprawdę większość z nich zakończyła się szczęśliwie. A początki były naprawdę tragiczne.
Przez to leżenie dużo się zmieniło w moim życiu. Przede wszystkim doceniam to, że mogę chodzić. Oczywiście narazie teoretycznie, ale i tak mogę iść sama do wc, zrobić koło siebie. Tyle ludzi cierpi na choroby, przez które są przykuci do łóżka na całe swoje życie. Tak strasznie im współczuję i ich podziwiam. Moje leżenie w porównaniu z czymś takim to wielkie nic. Ja chwilę poleżę i wstanę. Mało tego dostanę jeszcze za to prezent w formie małego, różowego bobaska. Moja teściowa cierpiała na stwardnienie zanikowe boczne. Jest to śmiertelna choroba. Ciągle postępująca i z każdym dniem zabierająca możliwość poruszania kolejną część ciała. Strasznie cierpiała. Nie ma jej z nami już ponad 2 lata. Nie wiecie jak bardzo żałuję, że nie pozna swojej wnuczki.
Oprócz tego wydaje mi się, że z moim mężem przetrwamy wszystko. Mimo, że Kamil ma czasem dość, nie pokazuje tego i ciągle mi pomaga. Nie wiem jak mu się za to odwdzięcze. Tak samo mamie. Gdyby nie ona nie mielibyśmy pewnie co jeść i zaśmierdzielibyśmy się. Mąż naprawdę dużo sprząta, ale co kobieca ręka to kobieca. Zbliżyłam się też bardzo do Boga. Ja wiem jak trwoga to do Boga, ale ja po prostu wierzę, że on mi pomaga. Naprawdę. Codzienne modlę się różnymi modlitwami. Nawet jak mam chwile zwątpienia, nie wątpię w Boga i nie odkładam modlitwy.
Kiedy nadejdzie tak bardzo wyczekiwany przeze mnie 15 czerwca usiądę i chyba zacznę płakać, bo w końcu to się skończyło i dałam radę.
Siła kobiet jest ogromna, a siła matczynej miłości jest nie do opisania. Dzięki moim problemom w ciąży wiem ile właśnie znaczy miłość matki do swojego dziecka.
Damy radę.


'Matczyna miłość jest bezgraniczna i nigdy nie wygasa, nawet przez łzy tli się do końca swoich dni.'

24 maja 2017, 09:51

34 tydzień ciąży
43 dni do terminu porodu
22 dni do ciąży donoszonej
5 dni do wizyty (cel I)

Jutro już zaczynamy 35 tydzień. Boże niech ten czas szybciej leci, chociaż i tak zapieprza. Na szczęście jestem ciągle w dwupaku :)
Chociaż..szczerze? Mam już doooosyć bycia w ciąży. Ale niech mała jeszcze podrośnie. Słyszysz córcia? Po 15 dopiero możesz wychodzić!
Jest mi tak ciężko, że ja pierdziele. Nawet jak leżę to mi ciężko, to w ogóle możliwe? Z jednej strony tak bardzo chciałabym pochodzić, a z drugiej strony myślę: no i gdzie ty byś polazła? Jak pójście do łazienki cię męczy, a jak postoisz chwile przed lustrem to czujesz mrowienie w nogach i zaraz ci puchną? I wtedy doceniam, że jednak leżę. Jeszcze są takie upały..nie, nie wychodzę z domu, to jedynie moje wnioski z tej parówy, którą mam w pokoju.. No więc są takie upały, że gdybym nie miała wiatraka w pokoju to słowo daję UMARŁABYM z zapocenia i duchoty. Mój mąż mówi, że mi zazdrości, że mogę sobie leżeć, włączyć wiatraczek i nic nie robić. W sumie ma trochę racji, bo gdybym posiedziała chwilę na słońcu to z tego ciepła pewnie spuchła bym jak balon. A on biedny musi jeździć codziennie do pracy, a nie raz jeszcze po pracy jak ma dyżur i piecze się w tym upale. Więc dzisiaj nie wiem jakim cudem zazdroszczę sama sobie. Chociaż przydałyby się jeszcze lody, które i tak codziennie wpierdzielam i jakiś zajebisty drink. Z resztą już niedługo będę mogła chociaż trochę chodzić i założę się, że wtedy nie za bardzo będzie mi się chciało przez te wszystkie dolegliwości ciążowe gdziekolwiek łazić. No, ale nic. Jeszcze tylko 3 tygodnie. I kupię na ten dzień pikolo. I się upiję. Jakbym mogła to pewnie medal bym se wręczyła. Wierzę, że wytrzymamy jeszcze te 22 dni. Na pewno! A co mi tam!

Córcia jeszcze tylko 22 dni <3

26 maja 2017, 11:28

35 tydzień ciąży
41 dni do terminu porodu
20 dni do ciąży donoszonej
3 dni do wizyty (cel I)

Kurwa jaka ja jestem pojebana. Otóż jakieś 2 dni temu zaczęła mnie swędzić i trochę piec skóra na tyłku i biodrach. Tak jakby taka cholerna gryząco-piekąca mucha gryzła. Patrzę się w lusterko, a tam kurwa rozstępy. Jest ich w chuj. No, ale nic, to akurat nie jest najstraszniejsze. Trochę zaczęło mnie też swędzić na łydce i karku i chyba ramieniu. I Patrycja oczywiście buch w internet i hasło SWĘDZENIE SKÓRY W CIĄŻY. Jak większość z was może się domyślać no powodów jest od cholery, a oczywiście ja jak to ja wybieram te najstraszniejsze, najcieższe przypadki. Oczywiście zaczynam czytać..cholestaza ciężarnych..objawy..nogi..ręce.. No kurwa, wszystkie objawy oczywiście do mnie pasują. Stwierdziłam, że dla spokoju ducha zrobię se sama badania w poniedziałek albo wtorek. Bo jak w poniedziałek powiem mojej gin o moich objawach to na 100% oczywiście SZPITAL. Bo ona na wszystko ma takie rozwiązanie. Najlepsze jest to, że im bardziej czytałam o objawach to tym bardziej zaczynałam się drapać. Nawet pachy mnie swędziały. Mój mąż uważa, że jestem psychiczna.
Może warto byłoby Patrycja ruszyć tym swoim kalafiorem i pomyśleć, że to przez te rozstępy, a skóra na nogach i w ogóle jest przesuszona, bo zwyczajnie od jakiegoś czasu już jej nie smarujesz i nie nawilżasz?? Weź się czymś zajmij i przestań szukać dziury w całym jak zawsze kobieto. No. Więc mam nadzieję, że po moim wysmarowaniu się wszystko przejdzie i będzie cacy.

A w ogóle wszystkim mamom życzę wszystkiego najlepszego <3

A my córcia? Jeszcze tylko 20 dni musimy wytrzymać <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2017, 11:19

1 czerwca 2017, 14:30

36 tydzień ciąży
35 dni do terminu porodu
14 dni do ciąży donoszonej
11 dni do wizyty

No już mogę napisać. Nie chciałam nic wcześniej pisać przez moje swędzenie. Kurwa tak się nakręciłam, naczytałam, że to cholestaza, że mnie nawet faktycznie podeszwy zaczęły swędzić! Zaczęłam beczeć, że nie zniose znowu szpitala, że w końcu kiedy wychodzimy na prostą to musi się coś zjebać itd. Tak się bałam zrobić te próby wątrobowe, że szok. Moja ginka też specjalnie do tego nie podeszła i trochę olała sprawę. A ja ciągle się nakręcałam. No więc takim oto sposobem, nie wiem jakim cudem wczoraj zmusiłam się do pojechania do przychodni na badania. A dzisiaj miały być wyniki. Miały być od 12. Gdy wybiła 12 tak się zaczęłam denerwować, że ja jebie..stopy to mi się całe spociły, jak przed jakąś kurwa maturą. W przychodni okazało się, że akurat moich wyników nie przesłali, bo były prywatnie robione. Boże se myślę.. Ale pielęgniarka podzwolniła i przysłali. Patrzę, a tam wyniki są, ale bez podanych norm. Przyjeżdżam do domu wchodzę na neta sprawdzam normy i okazuje się, że są w normie!!! Nie mam pierdolonej cholestazy!! A moje swędzenie to najwyraźniej po prostu swędzenie ciężarnych! Ja jebie, ale co się nastresowałam to moje.. Więc temat cholestazy odkreślam grubą krechą!
A tak w ogóle w poniedziałek byłam na wizycie. Moja szyjka jest w dalszym ciągu krótka, ale pozamykana i możemy nawet wychodzić na pole na leżaczek :) 12.06 następna wizyta, odstawiamy wtedy leki i niech się dzieje co chce :) tak się cieszę :)

Żabko jeszcze tylko 14 dni i możesz wychodzić <3

8 czerwca 2017, 13:58

37 tydzień ciąży
28 dni do terminu porodu
7 dni do ciąży donoszonej
4 dni do wizyty

Ludzie kiedy to tak leci?! Jeszcze tylko jeden tydzień do ciąży donoszonej! <3
A ja szczerze powiedziawszy zamiast jeszcze leżeć to łażę. Oczywiście nie hardkorowo z myciem okien, podłogi itd, ale łażę. A to na polko, a to po żarcie. Wytrzymamy jeszcze tydzień! Z moich dolegliwości ciążowych to nie bolą, ale napieprzają mnie plecy. Jak za długo posiedzę to Jezusicku..z resztą teraz nawet jak leżę to bolą. Ostatnio bardzo bolały mnie też żebra, ale kilka dni temu córcia się przewaliła z nogami na lewą stronę i już nie bolą. Narazie. Drażnią mnie braxtony, które ostatnio są częstsze. Może dlatego, że już tyle nie leżę, ale póki co nie rodzimy! :D Nasza Sara ma jeszcze na tydzień zakaz wychodzenia :) No, bo brud i smród w naszej przyszłej sypialni i w ogóle w domu, więc mam nadzieję, że maleńka pozwoli mamie jeszcze to wszystko ogarnąć :) Ale i tak jest już postęp, bo dzisiaj nastawiałam pranie niuni, a później będę prasować te malutkie cudeńka <3 Torby do szpitala też oczywiście nie mam jeszcze spakowanej chociaż mama już jakieś 2 tygodnie temu kazała mi spakować w razie WU, ale ja jakoś głupia się boję, że wywołam wilka z lasu. W końcu będę musiała się przełamać, bo to serio nie ma już żartów.
Ostatnimi czasy zaczęła się już u mnie przedporodowa sraczka, szczególnie nocami. Że to może być już, że przegapię kiedy jechać, a mam w chuj drogi do szpitala, albo, że akurat nikogo w domu nie będzie.. Kurwa no boję się jakby nie patrzeć. Mam takie marzenie, żeby urodzić po skończonym 38 tygodniu. Nie wiem dlaczego mi się tak ujebało :D
Aaa no i umówiłam się na 21.06 do fryzjera do mojego salonu. Nie chcę farbować mimo, że mam odrost. Wystarczy mi tonowanie żeby ten żółty kolor zniwelować. Swoją drogą ciekawe co tam u dziewczyn z pracy.. Także moja maleńka wiem, że mama mówiła, że za tydzień możesz wychodzić, ale fajnie by było jakbyś jeszcze pozwoliła mi wyskoczyć do fryzjera :D

15 czerwca 2017, 11:19

38 tydzień ciąży
21 dni do terminu porodu
6 dni do wizyty

CIĄŻA DONOSZONA!!! <3
Dla mnie to tak wielki sukces, że mam łzy w oczach. Córcia jesteś dzieckiem donoszonym! Tak bardzo Cię kocham maleńka. Tyle walczyłyśmy razem i udało się. Ty i ja razem jesteśmy największą siłą na świecie. No i się poryczałam jak bóbr. Nikt nie zrozumie tego. Tylko matka, która codziennie modliła się o ciążę donoszoną. Nie wiecie jaki to ogromny ciężar na barkach. A teraz w końcu ktoś mi go zdjął, a ja mogę zaczerpnąć prawdziwy, głęboki oddech.
Oczywiście byłoby coś nie tak gdybym mogła się w pełni cieszyć z tego dnia. Trochę mi przykro, że mama i mąż nie rozumieją mojej radości. Mama oczywiście musiała mi dowalić, że jeszcze 3 tygodnie mi zostało i to jest dużo itd, a mąż miał w dupie mojego szampana pikolo i najzwyczajniej powiedział, że kiedy indziej sobie go kupię. Ale właśnie tak jak pisałam nikt tego nie zrozumie. Nieważne.
Córeczko kochana nikt nie zabierze nam tego dnia.
Chciałabym, żebyś jeszcze poczekała z tydzień, ale to już od ciebie zależy skarbie, mama się dostosuje <3
Z innych wiadomości to w poniedziałek byłyśmy na wizycie. Sara nie będzie ogromnym kluskiem tylko typowym średniaczkiem. Mimo tego, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, mama po usłyszeniu, że Sara waży 2800 skwitowała to hasłem, że drobinka taka..i moja radość zdechła. Jak zawsze. W dupie mam już te komentarze. Aha z moją szyjką ok. Krótka, ale w dalszym ciągu zamknięta. Na następnej wizycie mamy już z ginką omówić poród, więc nie wychodz córeczko chociaż do środy żeby matka wiedziała w ogóle co i jak :)
No to by było na tyle. Idę zrobić sobie domowe spa w ten piękny dzień.

16 czerwca 2017, 08:18

Asiczka11, strasznie się cieszę, że jesteście już w domu i z małą jest wszystko ok :) czekałam, aż się odezwiesz, ucałuj malutką <3

16 czerwca 2017, 09:16

38 tydzień ciąży
20 dni do terminu porodu
5 dni do wizyty

Jakie plany na dziś? Sama nie wiem. Jakby było słoneczko to poopalałabym się, a tak już widzę, że chmury nachodzą. Więc z tego nici. Narazie leżę i myślę. Plecy mnie okropelnie bolą. Ciągle muszę dopakować resztę rzeczy do torby do szpitala. Zabieram się za to jakbym chciała, a nie mogła no, ale dzisiaj chyba w końcu to zrobię.
Dzisiaj kurier przywieźć nam wózek dla córci <3 w końcu. Chciałam też pojechać na taki targ, który jest niedaleko mojej miejscowości i kupić do pokoju jakąś firankę, ale zwyczajnie mi się nie chce. Chyba pójdę zaraz zrobić sobie smoothie z truskawkami, kiwi, jabłkiem, mięta, melisą i wszystkim co mam, bo nie wiem co zjeść na śniadanie.
Od poniedziałku stopniowo zmniejszam dawki luteiny, bo chcę skończyć opakowanie i tak jutro już ostatni raz ją wezmę na noc. Tak już się przyzwyczaiłam do tego porannego i wieczornego rytuału grzebania, że chyba będę za tym tęsknić :D Jestem strasznie ciekawa kiedy urodzę. Oczywiście cała rodzina też. Ciągle tylko pytają: 'Patrycja już urodziła?' No przecież logiczne, że już by o tym wiedzieli. Nikt tego w tajemnicy nie będzie ukrywał..już widzę ten moment, gdy już będę z Sarą w domu, przyjedzie moja chrzestna i zacznie wisieć nad tym moim biednym dzieckiem i ściskać jej maleńkie kończyny, i ślinić się nad nią..Boże, aby to jakoś w spokoju wytrzymać :D
Mamy plan z mężem na niedziele, żeby pojechać na mecz naszych chłopaków. Kiedyś jeździliśmy na każdy, a teraz nie byliśmy na żadnym w tym sezonie. Chcę zrobić mężowi przyjemność chociaż na ostatni mecz. Z resztą sama za tym tęsknię.
W poniedziałek z kolei mam wizytę u fryzjera u moich dziewczyn. Samo tonowanie, ale i tak nie mogę się doczekać. Po tym zamierzam skoczyć do pepco, bo widziałam, że jakieś promocje mają być. No i w drodze powrotnej muszę odebrać badanie na GBS. Miałam robiony posiew gdy byłam w szpitalu w 33 tc i wyszedł ujemny, ale moja ginka stwierdziła, że będzie przeterminowany i lepiej zrobić jeszcze raz. Więc zrobiłyśmy. Mam nadzieję, że wynik już będzie.
No i w środę mamy wizytę.
Saruniu kochana widzisz ile mama ma spraw na kilka najbliższych dni? Proszę mi grzecznie siedzieć u mamusi w brzuszku przez najbliższy tydzień <3
1 2 3 4 5