18 dni do terminu porodu
3 dni do wizyty
Kurwa ta godzina, a ja od 4:30 nie śpię.. No pała siada. Poszłam siku i kaplica. Nie uśniesz za cholerę, milion myśli na minutę i chuj.
Wczoraj w ogóle miałam tak okropną biegunkę, że szok. Dostałam takiej bolechy, że byłam pewna, że się zaczęło oczyszczać i zaraz na porodówkę. Szybko dopakowałam to czego jeszcze nie miałam w torbie do szpitala i czekam. No, do kibla latam, bo latam, ale skurcze mizerne. Później okazało się, że mama kilka dni temu też to miała, a nawet i wczoraj też ją coś przycisnęło. Kurwa mam nadzieję, że był to tylko jednorazowy epizod. Sorry za szczerość, ale siedząc wczoraj na kiblu z cholernymi bólami pomyślałam: 'Boże jak ja urodzę, jak ja przy bólu za przeproszeniem dupy nie daję rady, oblewam się potami i chcę żeby mnie zabili? A poród będzie milion razy bardziej bolesny..' No wymiękłam, ale trza se jakoś radzić przecież. Przez to wczoraj prawie nic nie jadłam, a jak byłam już taaaka głodna i coś zjadłam, to zaraz na kibel..narazie noc, a w zasadzie pół nocy, bo jak wspomniałam nie śpię od 4:30 przespałam i oby akurat się to utrzymało. Najbardziej oczywiście szkoda mi było dziecka żebym się nie odwodniła i bałam się, że na tym wc mi zaraz wyskoczy, a ona taka ruchliwa była i pewnie też przez to parcie matki zmęczona maleńka Ale Żabko moja najcudowniejsza miejmy nadzieję, że już to nie wróci
Nie mogłam już dzisiaj oczywiście wyleżeć na łóżku z racji tego, że zaczęły strasznie nawalać mnie biodra i musiałam połazić. Poszłam więc do łazienki i niech ktoś zgadnie co robiłam.. Umyłam se zęby, wycisnęłam se pryszcza, który nagle pojawił się z dupy i uwaga..siadłam przy lusterku i wyregulowałam se brwi..o 4:45.. Gdyby nie to, że w czwartek robiłam sobie peeling i maseczkę na twarzy to na 100% zrobiłabym to właśnie teraz.. Później stwierdziłam, że po wczorajszym poście coś mi się należy i zeszłam do kuchni, zrobiłam se herbatę w litrowym kuflu (oczywiście zrobiłam to tak, że słodząc herbatę wysypałam połowę cukru na podłogę.. - bez komentarza) i zjadłam 2 biszkopciki (po których mam nadzieję mnie nie przegoni).
Z racji tego, że przecież nie każdy w domu musi ze mną wstawać o 4:30, wymknęłam się z sypialni do pokoju obok żeby nie obudzić męża i tak se leżę na kanapce i czekam aż mi herbata wystygnie.
Aa mieliśmy dzisiaj w planach jechać na mecz, o czym wczoraj pisałam, ale gówno z tego, bo ktoś mądry stwierdził, że mecz zrobią w sobotę i już po meczu. A my z racji mojej sraki, męża układania drzewa i w ogóle braku chęci nie pojechaliśmy. I tak przerrznęli. No cóż bajo bongo. Mam nadzieję, że jutro dotoczę się do mojej Agusi fryzjerki, nie urodzę po drodze i nie dostanę sraki i odbiorę wynik na gbsa. Trzymajcie kciuki!
Ludzie jaka epopeja..
17 dni do terminu porodu
2 dni do wizyty
Odebrałam dzisiaj GBSA. Niestety jest dodatni. A w 32 tygodniu był ujemny.. No trudno, jak czytałam to co czwarta kobieta w ciąży niestety to ma. Nastawiam się pozytywnie, dostanę antybiotyk przed porodem i na pewno będzie wszystko dobrze. Jak tylko wjadę na porodówkę będę się darła: ZASTRZYK!!!
Poza tym byłam w moim salonie na włosach. Jestem bardzo zadowolona. Niby tylko tonowanie, a morda inna Trochę pogadałam z dziewczynami, pośmiałam. Chociaż w pewnym momencie zaczęło mnie drażnić pytanie od dosłownie KAŻDEGO: 'kiedy termin?' I każdemu:'za 2,5 tygodnia', 'za 2,5 tygodnia'.. Ale jakoś przeżyłam.
Poza tym dzisiaj dosłownie i w przenośni przechodzę ból dupy. Ludzie jak mnie cała miednica boli..kość łonowa, biodra, a kość ogonowa przechodzi samą siebie. Kłuje, boli, a jak mała zacznie się tłuc to już w ogóle.. No po prostu czuję jak się rozjeżdżam przed porodem. W ogóle nie wiem czy czasem nie odchodzi mi powoli czop. Ogólnie mam w chuj śluzu i mokro, ale czasem na wkładce mam taką większą ilość żółtego śluzu. A niech odchodzi. Chcę tylko do tej środowej wizyty wytrzymać i możesz wyskakiwać maleńka! A nóż, widelec może nie będzie tak źle i faktycznie jak to Asiczka napisała będzie tak proste jak zrobienie dużej kupy? oby.
Apropos kupy! Biegunka była tylko jednodniowa i co najlepsze teraz 2 dzień mam zatwardzenie.. Nie można jakoś tak umiarkowanie? Normalnie? A nie jak idzie tak cały dzień, a później cisza..no cóż.
Mam skurcze. Tzn twardnienia brzuszka, ale niebolesne tyle, że coraz ich więcej. Te same twardnienia bez bólu też mam w razie czego liczyć czy nie za często są? Już sama nie wiem. A tam
14 dni do terminu porodu
6 dni do wizyty
O chuj za przeproszeniem! Jakim cudem zostało tak mało?!
Wczoraj byłam na wizycie. Ogółem to wczoraj jakoś dziwnie się czułam. Duszno, gorąco, śmierdząco to normalka, ale coś mnie zaczęło ćmić w dole brzucha tak okresowo, no i plecy nawalały. No ale przeszło na jakiś czas. Po południu pojechałam na wizytę i czekając na swoją kolej już nie ćmiło, ale napierdalało. Se myślę dobrze, że zaraz wchodzę to w razie czego powie mi, że na porodówkę. Byłoby by cudnie. Taaa chciałabyś. Jak weszłam do gabinetu oczywiście bóle ustały i w ogóle było ok. Więc to tylko przepowiadające. Ginka powiedziała, że teraz to już nawet fajnie by było jakby szyjka puściła i rozwarcie się zrobiło. Siadam na fotel i jest! Zgładzona, i rozwarcie na 2 ciasne palce! No modnie! Ale..jak mnie badała mówiła, że może mnie zaboleć i robi to celowo, żeby jeszcze rozbić szyjkę. Osz kurwa zabolało jak jasna cholera! Mówiła, że mogę po tym trochę plamić, mieć bóle itd, itp..no ok. Umówiła nas na następną wizytę w następną środę, ale uważa, że wcześniej spotkamy się na porodówce dała mi w razie czego skierowanie na szpital, mówiła jeszcze kiedy jechać, co spakować, czym wywołać poród (tylko i wyłącznie seksem i konkretnym masażem brodawek!) i żeby się nie martwić. A no i paciorkowcem też mam się nie martwić, bo podadzą antybiotyk i wszystko będzie ok.
Wracając do domu czułam jakbym miała okresu dostać. Ale po powrocie do domu..to była jazda. Odszedł mi czop taki konkretnie brązowy (z resztą do tej pory jeszcze trochę mi odchodzi). Plecy, podbrzusze nie moje..nie wiedziałam czy to skutek badania czy akcja porodowa. No, bo bolało, ale tak ciągiem przez jakiś czas, a nie rytmicznie, no i w ogóle nie czułam spinania brzucha. To jest mój największy dylemat. Że nie wiem jak to wygląda. Czy brzuch tylko boli ciągiem czy ma boleć razem ze spinaniem, puszcza i znowu? Kurde pomóżcie
No, ale tak czy siak przeszło, jakoś usnęłam. Poszłam siku po 3 w nocy i rozbolały mnie plecy, tyle, że raczej bez brzucha. Trochę się pomęczyłam ze 40 min, robiąc obczaje czy nie jest to regularne i usnęłam. Narazie jest cisza. W ogóle to najlepiej jakby ktoś mi powiedział, że to już i jedź, a nie ja taka zielona..
Więc może moja panna jednak zrobi swojemu tacie największy prezent w życiu i urodzi się jutro w dzień ojca? Myszko mama już nie może uwierzyć, że za parę chwil będziesz w końcu z nami. Z mamą i tatą. Bo my bardzo na ciebie czekamy wiesz?
Wieczorem 22.06 przydusiłam męża na seksy żeby coś ruszyło. Tak się złożyło, że zaraz po zadzwonili z jego pracy i musiał jechać na awarię, a mnie zaraz po zaczął boleć brzuch jak na okres tyle, że bez skurczy. Muliło, muliło aż w końcu przeszło i usnęłam. Mąż jakoś przed 24 wrócił do domu. Po 1 w nocy obudziło mnie dziwne uczucie wypływania czegoś ze mnie. Wstałam, poszłam do łazienki, zrobiłam siku i stwierdziłam, że to standardowo śluz. Wróciłam spowrotem do łóżka, położyłam się, a chwilę później usłyszałam PYK i nagle całe łóżko było mokre. Odeszły mi wody o 1:40! Tak teatralnie jak w filmach 😁 Obudziłam męża, mówię, że wody mi odeszły, a ten biedny dopiero co się położył i z dąsem "akurat teraz?" 😁 Obudziłam mamę, pomogła mi się dopakować w torbę i jedziemy. Normalnie zero bólu, skurczów. Biedna myślałam, że tak cudownie już będzie. Po ujechaniu jakiś 20 min zaczęły się skurcze aż mi było gorąco, od razu regularne i wciskające w fotel. Oczywiście przy każdym skurczu wody chlapały więc można sobie wyobrazić jak wyglądało nasze BMW. Mąż starał się jak mógł żeby szybko pokonać drogę, mieliśmy jakieś 60km, ale niestety jak to w czerwcową noc sarny były wszędzie. Na IP miałam rozwarcie na 3 palce, nie zrobiono mi usg, bo wszystko tak szybko szło, że myśleli, że nie zdarzą. Ból był okrutny, miałam podany gaz rozweselający, chwilę pomagało. W pewnej chwili poczułam parte. Faktycznie nie da się nie wiedzieć kiedy trzeba przeć. To samo idzie. Parłam i parłam kiedy okazało się, że zaczęłam krwawić, oprócz tego córka źle wstawiła się w kanał główką i nie wyjdzie. Decyzja o cc na cito, bo małej zanikało tętno. Najgorszy moment to czekanie na lekarza żeby zrobić cc. Każdy mówił żebym przestała przeć. Jak kurwa można przestać przeć podczas porodu kiedy to samo idzie.. W końcu o 7:45 23.06.2017 moja maleńka była na świecie ❤
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 czerwca 2020, 13:13
Jestem w ciąży. Cudownej, wyczekanej, wystaranej.
32 tydzień ciąży (31+1)
12 dni do wizyty
41 dni do ciąży donoszonej
63 dni do terminu porodu
W sumie to już niedługo będę finiszować, ale lepiej później zacząć pisać niż wcale.
Miałam w planach żeby po 2 roku Aluni zacząć starania o drugie dziecko, ale jak to plany. Szlak je trafił..
Był styczeń 2019 roku kiedy mąż wybrał się na usg bolącego i dużego jądra. Diagnoza: nasieniak. Na drugi dzień telefon do urologa i pilne skierowanie na szpital, a tam rozmowa z nami. Trafiliśmy na cudownego lekarza, ale bądź co bądź nie miał dobrych wiadomości. Jądro trzeba usunąć jak najszybciej, bo będzie tylko gorzej, pytając o późniejszą chęć posiadania dziecka lekarz powiedział, że nie powinno być żadnych problemów. 4 lutego, dokładnie w dniu naszej rocznicy ślubu mąż miał operację. Szybko doszedł do siebie, zostało czekanie na wyniki biopsji i dalsze postępowanie. Biopsja ukazała nam nowotwór bardzo złośliwy, to był wręcz cud, że tak szybko zareagowaliśmy. Męża skierowano do onkologa, tam był z góry do dołu przebadany, na szczęście przerzutów brak, ale lekarza woleli dmuchać na zimne i zdecydowali o podaniu jednorazowej chemioterapii. No, ale zaraz. A co z drugim dzieckiem? Przeczytałam chyba o tym wszystko i to była loteria. Jednym się udaje, innym nie. Zaczęliśmy się zastanawiać co robić. Mieliśmy mało czasu i nawet stwierdziliśmy, że próbujemy już. Przed chemią, co będzie. Niestety z tego całego stresu mój cykl tak się rozjechał, że aż przez 4 miesiące później nie miałam owulacji. Lipa. Zaczęliśmy myśleć o banku nasienia. W końcu stwierdziliśmy, że mamy jedno dziecko i jak Bóg zechce tak będzie, więc zrezygnowaliśmy z bankowania. Najważniejsze było jego zdrowie. Mąż po chemii nie miał żadnych skutków ubocznych, a lekarze kazali nam odczekać 6 miesięcy ze staraniami. Gdy mijało już 5 miesięcy zaczęłam mężowi nakładać, że będzie musiał zbadać nasienie itd. Chyba go to w końcu wkurzało i oczywiście był przeciwny, więc odpuściłam. W końcu minęło 6 miesięcy. Zaczęliśmy starania. Jakie było nasze zdziwienie gdy pierwszy strzał okazał się być celny! Nie mogłam w to uwierzyć, a mąż przez moje gadanie, że będziemy mieć z tym problemy nastawił się na 2 lata starań 😜
6 grudnia zrobiłam pierwszy test ciążowy, który ukazał jasną drugą kreskę ❤
I tak leżymy..nie. Nie mogę tak tego nazwać. W porównaniu z poprzednią ciążą to na pewno nie leżę. W tej poleguje, oszczędzam się, ale na pewno nie leżę. Mam córeczkę, która na mnie liczy, jestem jej mamą i nie wyobrażam sobie żeby się nią nie zająć.
A no i co ważne! Będziemy mieli synka, Tomka 😊 Dla nas to cud, bo każdy nastawiał się, że na 100% będzie dziewczynka. Ja sama do 15tc mówiłam, że noszę Basieńke, a tu taki szok.
I tak się kulamy. Na szczęście już niedługo. Strach jest, wiadomo, ale jakoś wierzę, że wszystko będzie dobrze. Że donoszę do 37 tc do 28 lipca, a później niech się dzieję co chce. Synuś damy radę ❤
11 dni do wizyty
40 dni do ciąży donoszonej
62 dni do terminu porodu
Synek jeszcze tylko 40 dni zostało i możesz wychodzić ❤ już tak niewiele.
Dzisiaj pobudka po 7. Co za łaskawość. Zazwyczaj jest po 6. Gorąco mi już jak szlak. Strasznie puchną mi palce u rąk w tej ciąży. Aż strach pomyśleć co będzie za miesiąc. Będę chodziła jak buka.. Planuję spakować torbę do szpitala po 34tc. Powinnam mieć ją już dawno, przecież mam zagrożenie wcześniejszym porodem, ale jakoś nie chcę. Boję się, że wywołam wilka z lasu. Swoją drogą strasznie się ekscytuje i nie mogę doczekać porodu. W ogóle się nie boję. Mam strach, ale tylko o to czy donoszę. Ale donoszę.
Dzisiaj wzięłam się za ściere i starłam kurze w łazience. No nie mogłam się już od kilku dni patrzeć na tą warstwę zalegającą na przewijaku. Ale teraz już grzecznie leżę i czekam, aż nasza księżniczka wstanie. Tak bym chciała normalnie coś porobić.. Takie głupie czynności jak lekkie sprzątanie, prasowanie, usmażenie dziecku naleśników.. Już niedługo. Wiem, że później będę tęsknić za tym lenistwem z dwójką dzieci, ale wiecie jak jest. Jestem bardzo zadowolona, że jutro nasze odliczanie zejdzie do 3 z przodu, to już naprawdę niedaleko. Chciałabym żeby moja gin na następnej wizycie zmierzyła mi szyjkę, tak dla mojej ciekawości. Jestem ciekawa czy u mnie szew zatrzymał skracanie. Może ją uproszę. W końcu od 8 tygodni nie wiem ile ma ta moja szyjka. Wiadomo im mniej wiesz tym lepiej śpisz, ale zobaczymy. Aby wytrzymać do kolejnej wizyty.
W sobotę robimy urodzinowego grilla dla Alicji. Potem stwierdziłam, że mogłam tego nie robić, bo praktycznie nic nie pomogę, ale już za późno. Mąż z moją siostrą i mamą dadzą sobie radę, a ja abym nie urodziła 😜 W ogóle to będzie impreza brzuchatych. Już się raczej nie powtórzy taka sytuacja. Ja z terminem na sierpień, moja kuzynka z terminem na lipiec i moja szwagierka z terminem na wrzesień. I to wszystkie będziemy mieć synów. Normalnie trzech muszkieterów!
10 dni do wizyty
39 dni do ciąży donoszonej
61 dni do terminu porodu
Wczoraj jakiegoś doła złapałam, że nie donoszę. Chyba dlatego, że małego czuję nisko i wali po pęcherzu i spojeniu. No, ale nic. Tamten dzień minął, dziś jest nowy i muszę myśleć pozytywnie. Przecież naprawdę niedużo zostało!
Zaczęłam dzień od nasikania do kubeczka. Chcę powtórzyć badanie moczu, bo w tamtym tygodniu trochę bakterii mi wyszło i ph było na granicy. Gin kazała mi brać taki probiotyk z żurawiną to może będzie teraz lepiej. A, że mama wiezie babcie na pobieranie krwi to od razu moje siuśki podrzuci.
Jakby nie patrzeć czas zapitala. Zaraz znowu będzie niedziela. Niech leci, później fajnie jakby zwolnił, ale niestety tak się nie da. Tak się nie mogę doczekać mojego drugiego dziecka. Ciągle myślę o porodzie, o nim, jak to będzie we czwórkę. Chciałabym móc już szykować wszystko na jego przyjście, ale jeszcze chwileczkę. W 36tc będziemy już ogarniać nasz pokój. Jeszcze tak ze 4 tygodnie i będzie cudnie.
8 dni do wizyty
37 dni do ciąży donoszonej
59 dni do terminu porodu
Wczoraj robiliśmy grilla urodzinowego Aluni. Byli sami jej chrzestni i moja ciotka. Od rana żałowałam, że w ogóle to wymyśliłam w moim stanie, ale nie bardzo był odwrót. Pomagałam trochę na siedząco, z siedzenia bolała mnie kość ogonowa jakby mi w dupe wlazła. Po imprezie bolało mnie spojenie łonowe, ale dzisiaj narazie nie czuję więc może przeszło.
A jak impreza? Wiadomo jak impreza, jedzenia full, śmianie, rozmowy. Oczywiście większość czasu przegadałam o ciąży, bo przecież nas w ciąży było 3. Inny temat byłby dziwny 😜 Tylko 2 sytuacje zrobiły mi przykrość.
1. Całą imprezę przesiedziałam sobie na leżaku, na co moja ciotka z wątem, że w końcu usnę i mogła bym się przejść chociaż wkoło domu.. Dobrze wie jaką mam sytuację, powiedziałam jej, że przecież nie mogę. Ale niesmak pozostał.
2. Moja córka zawołała moją kuzynke, która ma termin na lipiec do swojej piaskownicy. Zaczęły się przytulać, druga kuzynka robiła im zdjęcia. Podeszłam tam i powiedziałam, że ja też chcę mieć zdjęcia, a moja córka mnie odepchnęła i powiedziała żebym sobie poszła. Widziałam jak tuli się do kuzynki, tamta ją podnosi na ręce.. Poszłam sobie po prostu, ale było mi tak przykro, że ja jej od pół roku nie trzymałam na rękach i mnie odepchnęła. Tak jakbym nie była jej mamą. Może to wyolbrzymiam przez hormony.
To była pierwsza i ostatnia taka impreza w mojej ciąży. Zawsze będę odstawać na tle innych przez mój szyjkowy problem, a później właśnie będę miała takie przykre sytuacje dla siebie. Nic na to nie poradzę, że nie mogę bawić się ze swoją córką, biegać z nią i podnosić na ręce. Ale czy przez to jestem gorszą mamą? Po prostu jestem zazdrosna. Co nie zmienia faktu, że urodziny się udały, a Alicja była zadowolona. I to jest najważniejsze, bo taki był cel.
7 dni do wizyty
36 dni do ciąży donoszonej
58 dni do terminu porodu
Paskudna pogoda dziś. Co chwilę pada, grzmi. Przynajmniej nie muszę z Alicją wychodzić na pole. Jeszcze mąż cały ten tydzień jeździ do pracy na 14 i kończy aż o 22.. Co tu robić. Chociaż dziecko zrobiło mi dzisiaj bardzo miłą niespodziankę i ucieła sobie drzemkę przed 15 i śpi do teraz. Ja sobie leżę, ogarniam zdjęcia do wywołania. Dzisiaj dostałam kilka zdjęć od kuzynki z Alicji urodzin i aż się poryczałam jak zobaczyłam moją Alunię. Tak bardzo urosła, jutro będzie miała już 3 lata, niedługo będzie starszą siostrą. To moja jedyna, kochana córeczka. Chyba hormony mi szaleją i dlatego tak mokną mi oczy.
Wczoraj przyjechała do nas kuzynka męża z narzeczonym z zaproszeniem na ślub. Będzie 22 sierpnia, a ja mam termin na 19.. Na 100% urodzę wcześniej, ale jak sobie pomyślę, że będziemy jechać jakieś 70km w jedną stronę choćby tylko na ślub i obiad z noworodkiem i rozbrykaną trzylatką to mi słabo. Z resztą okaże się w praniu. Czy w ogóle będzie nam się chciało jechać. No i jak z dzieciakami będzie.
Na dodatek w tym samym momencie jak byli oni to przyszli do Alicji z prezentami moja ciotka, kuzyn z dziewczyną i kuzynka z chłopakiem. Aż mi się słabo zrobiło jak zobaczyłam tyle ludzi, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie przychodzili. Alicja oczywiście w ryk, bo zna tylko kuzynke z ciotką, a reszta to jak obcy ludzie. Jakoś na szczęście dziewczyny ją udobruchały ciastoliną i się rozbrykała. Ale oni siedzieli i siedzieli..dobrych kilka godzin. Myślałam, że pod koniec już mnie szlak trafi. Naprawdę nie mam nic przeciwko żeby przychodzili, ale ja w ciąży, z krótką szyjką, spojenie boli. Masakra. Głupio mi było iść sobie poleżeć i ich zostawić, więc siedziałam kolejny dzień z rzędu plackiem na dupie. Dzisiaj już sobie w spokoju leżę. Dobrze, że urodziny są raz w roku 😉
5 dni do wizyty
34 dni do ciąży donoszonej
56 dni do terminu porodu
Drugi dzień z rzędu mam jakiś gorszy dzień przez to, że mały tak siedzi na dole i wszystko mnie ciągnie. Staram się o wiele więcej leżeć, nie chodzić tyle po schodach. Dzisiaj miałam nawet w planie odwołać, a raczej przesunąć na późniejszy termin swoją piątkową biopsje. Dzwoniłam kilka razy, a tam dodzwonić się graniczy z cudem i zrezygnowałam. Może to znak żebym jednak pojechała? I pojadę. Bo co jeśli mój guzek to rak? Może nie urodzę jak tam pojadę, a przynajmniej w końcu się okaże co to. Przecież zaraz będę miała dwójkę dzieci. Muszę pomyśleć o swoim zdrowiu, nie wyobrażam sobie zostawić męża z maluchami. Musi być dobrze. Więc przez 3 dni wezmę trochę nospy i jakoś pojadę. W poniedziałek już wizyta. Już niedługo.
Dopiero przeczytałam moje wpisy z tego samego okresu w ciąży z córką. Też miałam wtedy dołek, byłam w szpitalu, ale później było tylko lepiej i teraz też tak będzie. Z resztą.. hej! Tak niewiele nam zostało! Zaraz będzie mniej niż 30 dni do donoszonej ❤
3 dni do wizyty
32 dni do ciąży donoszonej
54 dni do terminu porodu
Miałam być dzisiaj na biopsji, a okazało się, że byłam na zwykłej wizycie 5 minutowej żeby umówić się na termin biopsji. No paradoks! Lekarz się śmiał żebym czasami mu nie urodziła, bardzo śmieszne.. Osiedziałam się godzinę tylko po to żeby wejść na 5 minut. Masakra. Biopsje mam 6 lipca. No cóż. Jak mus to mus. Tomusia czuję bardzo nisko. No ciekawa jestem co tam na dole.
Dzień wizyty
29 dni do ciąży donoszonej
51 dni do terminu porodu
Mamy dwójeczke z przodu do donoszonej ❤ cudnie ❤ Dzisiaj mam wizytę na 18. Kompletnie nie wiem na co się nastawić. Ostatnio byłam nastawiona na najgorsze, ale od 2 dni już jest jakby lepiej i sama nie wiem. A co ma być to będzie. Najważniejsze, że trzymam się od wizyty do wizyty w dwupaku. Jestem ciekawa czy teraz będę miała wizytę co 2 czy co 3 tygodnie. Jeśli za 2 to zostało 2 wizyty, jeśli za 3 to jedna do ściągnięcia szwu 😱 Strasznie się cieszę i ekscytuje, ale z drugiej strony trochę mnie to przeraża, że tak mało zostało do zobaczenia Tomusia. Alunia za to wczoraj zaczęła płakać gdy patrzyła i dotykała brzucha jak Tomek się ruszał, bo ona chce go już zobaczyć. Maleńka już się nie może doczekać, ale już blisko ❤
Nogi ogolone, podwozie jak cię mogę, jestem gotowa na wizytę!
Po wizycie:
Szew trzyma i nie puści! Szyjka zamknięta. Mogło być różnie bez szwu, ale jest i nie gdybamy. Do następnej wizyty jeszcze mam się starać jak najwięcej leżeć. Chciałam żeby gin zmierzyła mi szyjkę, ale usłyszałam, że to nie ma sensu, bo najważniejsze, że szew trzyma. Na następnej wizycie zobaczymy ile mały waży. Mam się powolutku pakować do porodu, ale narazie jeszcze odpuszczę. Po kolejnej wizycie się spakuję. Nie mam zamiaru rodzić przed 28 lipca 😉
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2020, 22:08
12 dni do wizyty
27 dni do ciąży donoszonej
49 dni do terminu porodu
Dzisiaj jestem umówiona z kuzynką, która jest fotografem na sesję ciążową 😍 mam nadzieję, że podołam. Myślałam o lesie, ale kawałek trzeba dojechać i nie będę wymyślać w moim stanie. Ogarniemy jakieś miejsce na ogródku albo na łące i też będzie. Jak sobie pomyślę, że muszę sobie zrobić full makeup żeby jakoś wyglądać to mi się odechciewa, ale dam radę. Siostrze powiem żeby zakręciła mi termoloki i już. Miałam w planach 2 sukienki, ale też stwierdziłam, że nie zechce mi się latać przebierać, więc chyba zrobimy taką naturalną sesję w jednej sukience. Przyjedzie jeszcze jedna kuzynka, chrzestna Alicji. Jej wybił już 37tc, ale zazdroszczę! Tyle, że zanim się obejrzę też w tym tygodniu będę, w końcu to tylko 3 tygodnie 😉 Bedzie dobrze, musi być 🥰
Synuś jeszcze 27 dni siedzisz grzecznie w mamy brzuchu! ❤
10 dni do wizyty
25 dni do ciąży donoszonej
47 dni do terminu porodu
U nas jakby bez zmian. Kisne w domu, poleguje na kanapie, czasem wyjdę na leżak jak jest ładna pogoda i o tak. Ale komary cholerne są i dzisiaj po 5 minutach wróciłam do domu, bo nie dało się wysiedzieć. Dzisiaj już piątek, masakra. Mam wrażenie, że jest poniedziałek i nagle piątek. Dobrze, niech tak będzie. Spiłam dopiero latte i spać mi się chce przez tą pogodę. Parno, duszno, deszcz pada i znowu parówa. Mimo, że nieraz jest chłodno to mi i tak jest gorąco i poce się jak świnia. Uroki ciąży. Tomcio okłada moje wnętrzności z każdej strony i luks. Niech tłucze, bo to moja ostatnia ciąża i muszę dobrze zapamiętać to miłe uczucie ❤ Nie mogę doczekać się już synka. W końcu będziemy w komplecie. Niewiarygodne jak niewiele nam zostało do naszego spotkania.
Dzisiaj przyszła wanienka i raczej już wszystko mamy. A no i jeszcze muszę zamówić kółko do wózka, bo przy Alicji strzeliła dętka. Nie mogę doczekać się 37tc, aby móc już wszystko przygotować dla Tomka.
7 dni do wizyty
22 dni do ciąży donoszonej
44 dni do terminu porodu
Chyba muszę, bo się uduszę.
Hm, nie lubię swojej mamy? Coś w tym jest. Ostatnio powiedziałam jej, że na sierpniówkach na FB niektóre dziewczyny zaczęły rodzić w 34tc. Na to ona: O Bożeeee.. i popatrzyła z taką hm odrazą w wzroku, że nie wiedziałam gdzie się mam schować. Tak jakby te kobiety, które urodziły wcześniaka są bezwartościowe. Nic się już nie odezwałam, ale w duchu swoje pomyślałam. Ona tego nie rozumie. Przecież jakbym urodziła przedwcześnie to byłabym dla niej niczym i Tomek tak samo, bo co to dla niej jest 2kg. Boże, a ja tak cieszę się ze skończonego 34tc ciąży. Ona nigdy nie zrozumie tego strachu kobiety, która modli się o każdy kolejny tydzień dla swojego dziecka. Może zrobiła to nieświadomie, ale tak strasznie mnie to zabolało. Ten jej wzrok. Ciężko jest uzyskać od niej słowo uznania. Szczególne ja mam ciężko. Moja siostra zawsze jest ok, a ja be. Nigdy mimo tego, że jest otyła nie powiedziałam jej, że źle wygląda, że jest za gruba, że jej ubranie mi się nie podoba. Zawsze choćby nie wiem co mówię jej coś miłego, a ona ostatnio z takim szokiem w głosie popatrzyła na moje pośladki i zapytała co mi się z nimi stało, że są takie płaskie i obwisłe. "Pewnie z tego lezenia" usłyszałam. Tak żałowałam, że jej się nie odwarknęłam. Niech popatrzy na siebie. Wolę mieć płaską dupe z leżenia niż dziecko urodzone za wcześnie. Moja Alicja jak się urodziła też według niej miała zeza, krzywe nogi i odstające uszy. Jak można takie rzeczy wymyślać o swojej wnuczce? Alicja jest prześliczna i oczywiście wszystko jest ok. Ale czy ona pomyślała jak poczuła by się matka, której dziecko faktycznie nie jest idealne? Sama jest nie idealna, moja siostra też. Ale siebie nie widzi tylko, aby mi dopierdolić. Ciekawe jaki Tomek będzie według niej. Tak strasznie się cieszę, że się od niej wprowadzimy w następnym roku. Wiem, że to moja mama, ale czasem nie mogę na nią patrzeć, a wszystko co zrobię i tak jest źle.
4 dni do wizyty
19 dni do ciąży donoszonej
41 dni do terminu porodu
Witam jedyneczke z przodu! 😍 Jak cudownie! Synku, proszę jeszcze tylko minimum 19 dni ❤
Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy tak blisko. Jeszcze chwila i będę tulić swoje drugie dziecko. Będziemy w końcu w komplecie. Wczoraj spakowałam walizke. Ciul, będzie co ma być, a w razie tfu, tfu czego nie będę się stresować, że czegoś nie wzięłam. Wystarczy dorzucić sztućce i kubek, telefon z ładowarką i dokumenty. I gotowe. Teraz po prostu cierpliwie czekam. Za jakieś 2 tygodnie już robimy miejsce w pokoju dla maluszka. Nie mogę się doczekać 😍 Aby mój szwowy przyjaciel jeszcze wytrzymał! Proszę trzymaj! Trochę na więcej sobie pozwalam, trochę posprzątam, trochę pochodzę. Może nic się nie stanie. Jak czuję, że coś tam pobolewa to się kładę. Z resztą w zasadzie pół dnia się plączę, drugie pół grzecznie leżę. Musi być dobrze.
Mąż doszedł do wniosku, że będziemy robić ogrodzenie na naszej działce. Przeliczył kasę, wystarczy więc czemu nie? Zawsze to kolejny krok na przód. Ogrodzimy 3 strony, bez przodu, ale zawsze to granica jest. W tym tygodniu ma przyjechać geodeta i chłopaki chyba jeszcze się z tym uwiną w lipcu. Bardzo się cieszę, że nasze gniazdko coraz lepiej wygląda.
1 dzień do wizyty
16 dni do ciąży donoszonej
38 dni do terminu porodu
Już jutro wizyta ❤ nareszcie! Nie mogę się doczekać żeby dowiedzieć się ile waży nasz Tomuś. Szew chyba jeszcze trzyma, bo narazie nie urodziłam, a na coraz więcej sobie pozwalam. Nawet na krótki spacer, tosz to szok! Czasem pobolewa mnie pochwa, albo szyjka. Jeszcze 2 tygodnie musi wytrzymać! Mam nadzieję, że z jutrzejszej wizyty wrócę z dobrymi wiadomościami.
Dzisiaj są wybory prezydenckie. Oczywiście byłam i trzymam kciuki za mojego kandydata ✊ Mąż musiał dzisiaj pojechać na 15 do pracy, żeby ciągle był prąd w czasie wyborów. Wróci dopiero po 23. A my leżymy z Alunią w naszej sypialni i myślimy o niebieskich migdałach. Miałam już nic nie kupować, ale zamówię Tomeczkowi jeszcze taka chmurke usypiającą. Usłyszałam u koleżanki jakie piękne ma melodie i światełko i się zakochałam. Kosztuje stówe, trochę drogo, ale muszę 🙈 poczekam do kolejnej wypłaty i kupuję!
14 dni do ciąży donoszonej
35 dni do terminu porodu
No to mam pełną wrażeń końcówkę ciąży..jesteśmy w szpitalu. Wczoraj byłam na wizycie, wszystko ok, mały się pcha główką, ale szew trzyma, waży 2616g, trochę zwolnił z wagą, ale i tak więcej waży niż Alunia na tym etapie. No, ale tętno synka było bardzo wysokie. Gin powiązała to z moim sporadycznym kołataniem serca i masz babo placek. Jeszcze wczoraj na wieczór musiałam jechać do szpitala. Gdybym nie pojechała to nie darowała bym sobie gdyby coś się stało. Na szczęście odkąd tu jestem, tętno misia jest w normie, ktg też wychodzi ładne, więc oby tak dalej i obyśmy do piątku wyszli w dwupaku.
Najgorszy wczoraj był strach o synka. Czy wszystko w porządku, czy nie ma wady, czy nie urodzi się już. Nie wiedziałam jak się spakować, czy już na poród czy jak. Moja gin mówiła żebym w razie W miała przyszykowaną torbę dla dziecka. Ostatecznie wzięłam wszystko dla siebie, a dla synka zostawiłam torbę mężowi w domu. Jeszcze nie czas na rodzenie. A za 2 tygodnie znowu będę musiała z tymi manelami zapitalać do szpitala na ściągnięcie szwu. No cudnie. Nie ma nudy. Na sali leżę z 2 kobietami, z czego jedna chrapie, gada i krzyczy przez sen 😳
Strasznie wczoraj przeżyłam rozstanie z Alunią. Ryczałam jak bóbr, gdy musiałam ją zostawić. Ale ona da sobie radę. Przecież to tylko kilka dni. Oby tylko z synkiem było wszystko dobrze. Mam 2x dziennie ktg i dzisiaj jeszcze mam mieć ekg i konsultacje z kardiologiem. Będzie dobrze 💪
Nie martw się, poród to robienie takiej dużej kupy :D Jak dobrze pójdzie, to kilka razy popchniesz i już wystrzelisz małą :)