Odkrylam czemu młody ma dni ciszy, takie jak np wczoraj. On w takie dni siły i masy nabiera prawdopodobnie, bo po takich dniach naparza nóżkami ze zdwojona siłą To taka moja hipoteza.
Panowie od okien przyjechali, siedzą i jedzą śniadanie, dowiedziałam sie na razie, że "Dużo roboty Pani, dużo roboty", a co ja im poradzę, że dużo roboty, w umowie mieli wszystko napisane co ich czeka, ale chyba nawet na nią nie spojrzeli i teraz właśnie słyszę, że po coś muszą jechać bo nie mają i takie tam. I jeszcze powiedzieli ze jak dzis nie zdążą to jeszcze jutro przyjada. Nawet mówić R nie chce bo sie wkurzy. Mieli być o 8 przyjechaliu po 10... Wiec tego.
AAAaaa w ogóle, to od 3 nocy śpię jak małe dziecko. po pierwsze poducha, moja miłość, cała noc przesypiam na lewym boku, tylko rano bardziej na plecach leżę i druga moja miłosć zatyczki do uszu! Juz mni R nie budzi chrapaniem i przesypiam caluteńkie noce, nawet sikanie mnie nie budzi. Oby tak dalej.
+12 kg
100 dni do tp!!!
Dzisiejszy domek Leona:)
[img][/img]
A jaki jest mój dzieć na tę chwilę? Raczej leniwy coś tam się przeciągnie, tu sobie nóżką kopnie, tam raczką zasmyra i to by było na tyle. Nie lubi upalów (jak tatuś), uwielbia nutelle (jak mamusia), śpi wtedy kiedy ja (dooobre dziecko:)), wstdliwy jest też- jak tatuś patrzy na brzuch to przestaje fikać. Generalnie myślę, że będzie spokojnym dzieckiem (po tatusiu). Bo jak by sie wdał we mnie to omg!!!
Chciałabym już zobaczyć jakim jest człowieczkiem, a tu jeszcze troszkę ponad 3 miesiące... Mam nadzieję, że pojawi się bliżej konca września niż poczatku listopada, bo termin mamy na 14 października wg ostatniego usg i na 16 wg OM. Wiec tak liczę po cichu na to ze jednak to będzie końcówka września
z kupowaniem rzeczy dla małego, na razie przystopowala już mi pierwszy i drugi szał zakupow minął wręcz jak wchodze na gemini z zamiarem skompletowania artykułów kosmetyczno-higienicznych tak szybko wychodzę. Czekam na koniec sierpnia, wszystko zwieziemy i wtedy będę myśleć, co dalej. Poza tym wtedy to już nawet będe miała to gdzie trzymać bo pokój Leona będzie zrobiony, a na razie jest graciarnią.
A z tematów bierzących: okna piękne, zamiast dzień musieli robic połtora, bo dużo pracy było. Ambarasu narobili ze scianą, bo kuć musieli (uwielbiam kucie wielkiej płyty- jak sie cały blok trzęsie), ale okna takie że Leo bedzie miał super ciepło w pokoju i my w salonie. Generalnie cudnie- aż R jak był wkurzony całą ta sprawą ze zdejmowaniem kaloryfera, kuciem ściany i oknami to wczoraj stwierdził, że zaje**** i że dobrze, że postawiłam na swoim z tym wszystkim. Noooo wiadomo ! A w poniedziałek zaczyna sie remont właściwy, kumpel, który robił nam w zeszłym roku cześć mieszkania przyjdzie ze znajomym i w tydzień powiedział, że cykną balkon i salon. I co najważniejsze, duuuuuuuuuuuuużo taniej niż ten gość co przylazł kiedyś na wycenę. Więc wszystko się układa jak trzeba:)
Aaaaa i doszłam do porozumienia z moim żołądkiem, jem mało jak ptaszek ale 6-7 x dziennie i czuję się na wieczór o niebo lepiej niż wczesniej i nie chodze głodna. Także jest sukces! jem raczej zdrowo, chciaż jednego małego slodycza dziennie nie umiem sobie odmowić, ale nie sądze, że jakoś źle to na mnie wpływa. Tyje sobie, średnio 2 kg na miesiąc, wiec chyba jest ok. wiem, ze mogło by być mniej, ale wydaje mi się, że taką już mnie matka natura stworzyła, że choćbym nic nie jadła i tak bym tak przybierała i tak. Także robię juz wizualizacje, jak to ćwiczę po porodzie, od października do lata sporo czasu, karmić będę w miare możliwości cyckiem więc w 8 miesięcy powinnam się wyrobić
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:40
wg belly rozpoczął sie 7 miesiąc
A od wczoraj liczymy się dwucyferkowo 98 dni do tp a wg usg 96!!!!
Więcej za nami niż przed:)
W opisie tego na jakim etapie jest młody czytam, że między innymi już otwiera oczy i robi minki! Nieprawopodobne!
Coraz częściej zastanawiamy się z R jak to będzie. Myśl o tym, że tak na prawdę za niedługo Leo się urodzi wzbudza we mnie ekscytację i lęk. Tak zawsze jest przed nieznanym nie? Jak zmieniałam pracę też sie tak czułam, jak szłam się bronić tak samo. To uczucie, kiedy za niedługo masz zrobić coś pierwszy raz w życiu. O ile ekscytacja jest ok, o tyle lęk już niekoniecznie. Ale damy radę. Biorąc pod uwagę, że jak na razie od 27 lat radę daję sobie ze wszystkim, czemu miało by się coś zmienić?
A co u nas? Wczoraj waga mnie zaskoczyła, pozytywnie okazuje się, że od miesiąca nie przytyłam 2,5 a jedynie 1 kg! więc genialnie. Czyli plan z małymi posiłkami ale często nawet, z grzeszkami w postaci słodyczy wypalił! Z tej okazji po południu kupiłam sobie babeczkę z truskawkami- ale co to była za babeczka ojojoj, najlepsza babeczka jaka jadłam w życiu !!!
Druga sprawa, poduszka rogal moja miłość, okazuje sie, że jestem jeszcze w stanie z jej pomocą spać na brzuchu!!! Zwijam ją w literkę O , brzuch w dziurę i zasypiam jak bobas. Jasne nie śpię tak całą noc, ale godzinke to na pewno Grunt, że nikt nikogo nie ciśnie
Jutro jedziemy na drzwi otwarte szpitala, w którym będę najprawdopodobniej rodzić. Misja jest taka żeby R poznał droge do tego szpitala, ponieważ jest on na drugim końcu miasta, i jeśli zacznę rodzić między 8 a 9 rano to jest spora szansa, że urodze w samochodzie. Jeśli natomiast zacznę rodzić w nocy to myślę ze w 30 minut dojedziemy No ale najpierw trzeba się tam wybrać. Mam też nadzieję, zaczepić położną, która upatrzyłam sobie na stronie internetowej tego szpitala i w miarę możliwości zadeklarować ją jako położną środowiskową. Mój mężuś kochany, zaproponował mi też czy nie chciałabym pojedyńczej sali, bo on by może chciał być z nami, cały czas...a ja, jest mi to obojętne, ale widzę ze dla niego dosyć ważne więc będziemy też pytac o możliwość wykupienia jedynki. Ale bez ciśnienia, bo wiadomo. Proponował mi też opłacenie położnej, ale wyjaśniłam mu ile to kosztuje, więc już nie był taki chętny:) A ja wierzę w dobroć ludzką i że mimo że, nie zapłacę to się mną dobrze zajmą. Dla mnie jest ważne żeby mąż był przy mnie, a jak trzeba, to krzyczeć o swoje umiem:)
Nie mam pomysłu na dzisiejszy dzień. Mieszkanie mam posprzątne, obiad zrobiony z wczoraj. Znajomi sie wakacjują albo pracują. A propo wakacji, taaak bym sobie gdzieś pojechała, czuję się jak narkoman na głodzie wyjazdowym! Kumpela wczoraj wróciła z Wysp Kanaryjskich i męczy zdjęciami na fb, w ogóle wszyscy męczą zdjęciami, a ja uzależniona jestem od wyjazdów i jak by mnie mocna ręka mego męża i remont nie trzymały to jeszcze bym się gdzieś zawinęła na szybki wypad samolotowy, choćby poleżeć w cieniu i odpocząć oczy od miejskich widoków. No nic, nie w tym roku, ale za rok juz na pewno
Tymczasem idę kontynuować nic nie robienie
Siedzimy sobie z R. pojedliśmy w-zetkę ciacho i odpoczywamy przed kinem. R coś sobie przegląda na kompie ja siedze i tez cos przeglądam u siebie, młody sobie kopie szczęsliwy z dostawy świeżych węglowodanów. R włącza jakis filmik z arabską muzyką. Młody nagle sie uspakaja! Mówię R że nasze dziecko niesamowicie sie uspakaja jak słyszy różne dzwięki R na to pauza muzykę i mówi: "Dobra ja to wyłączam bo jeszcze zostanie jakimś muzłumaninem" i wyłaczył ! <nie to żebysmy mieli coś do muzłumanów>
Weekend z R spędzilismy przemiło, nic specjalnego nie robiliśmy, ale dla mnie najważniejsze, że razem:)
Sobotę zacząliśmy od wyprawy do szpitala na drzwi otwarte. Co myśle, po tej wizycie? W sumie to ciężko stwierdzić, nie mam w ogóle żadnego stosunku emocjonalnego do tematu szpital, w ogóle do żadnego szpitala. Po pierwsze nie mam porównania, byłam kilka razy w szpitalu w odwiedziny ale nigdy na porodówce. Generalnie szpital jest prywatny, ale działa w ramach nfz, ginekologiczno- położniczy z III stopniem referencyjności. Pokazali nam salę poporodową i porodową, niestety przedporodowej nie udało się zobaczyć bo wszystkie 6 było zajęte. Jakie wrażenia. Porodwa, malutka, z centralnie umieszczonym fotelem, no spoko, czysto, przyjemnie. Poporodowa,też malutka 2 łóżka, z łazienką, telewizor. Sala gdzie można oddać dzidziusia żeby odpoczać też malutka, ale po co większa. Generalnie czysto, nieszpitalnie, cicho, spokojnie. Wrażenie ogólnie dobre. Bez korków udało nam się dojechać normalnym tempem w ok 25 minut- czyli nie jest źle:)
Co do innych szpitali. W Krk jest chyba z 6 szpitali, w których można rodzić. Opinie o nich są dobre i złe- o każdym jednym. Także chyba nie ma się co zastanawiać aż tak.
Także wybraliśmy. Umiemy dojechać i tam też bedziemy się kierować w razie czego:)
W drodze powrotnej R stwierdził, że po tej wizycie to on juz się nie może doczekać kiedy Leo się urodzi, a mnie dla odmiany strach obleciał
Zahaczyliśmy również, w drodze powrotnej o sklep z fotelikami, ale że było gorąco i nie chciało nam się ich przymierzać do samochodu, znów nic nie załatwiliśmy- o my leniwce
Reszta soboty upłynęła nam na wspólnym gotowaniu, a potem leżeniu i ogladaniu filmów.
W niedzielę jak już udało nam się wstać z łóżka, a była jakoś 13, wybraliśmy się na całkiem spory spacer, przeszliśmy jakies 8 km. Myślałam, że już nie dam rady robić takich dystansów, ale o dziwo udało się. Nogi prawie nie bolały, tylko plecy zaraz nad pupą. Generalnie bardzo pozytywnie
Reszta dnia upłynęła znów na gotowaniu i ogladaniu seriali.
Młody był raczej spokojny i spokojny jest do teraz, po zeszłotygodniowych wygibasach trochę sie tylko poprzeciaga i idzie spać dalej. Nic go nie rusza. Uparty mały człowiek
I takim oto sposobem znów jest poniedziałek, znów siedzę sama, na zewnątrz zimno i pada i najchętniej przespałabym cały dzień Myślałam żeby pojechać do rodziców, ale lipa bo we środe mam lekarza, a ja do rodziców mam jakies 150 km (a samochodem nie jeżdżę) wiec na 1 dzień mi się nie widzi, po środzie też nie pojadę, bo w piątek mamy rocznicę ślubu i nie zostawię R w ten dzień choćby nie wiem co, na weekend też nie pojadę, bo musimy przygotować mieszkanie do remontu (tat tak, opóźnił się o tydzień, ale już mi się nie chce tym denerwować), a potem 23 i tak muszę jechać, bo rodzice jada na wakacje i ktoś przez kilka dni musi zająć się babcią. i tak remont sie nałoży z moim wyjazdem, R będzie musiał wziąć tym samym jeden ekstra dzień wolnego. i tak dalej, mogłabym epopeję pisać o konsekwencjach tej zmiany, ale to nie miejsce
A od 29 do połowy sierpnia, R ma urlop i co byśmy mieli nie robić, ważne że spędzimy te czas razem
A to my podczas niedzielnego spaceru:)
[img][/img]
Rośnie ze mnie kulka, ale zawsze sobie wyobrażałam, że ważąc 72 kg będe wygladać bardziej kulczasto:D R zdaje się w ogóle nie dostrzegać że rosnę, bo jest ślepo zapatrzony w brzuch, który na każdym kroku podkreśla, że uwielbia i najchętniej cały czas trzymałby na nim ręke Podoba mi się sposób w jaki przeżywa ten czas:) A jak sobie przypomnę, jak półtora roku trwały negocjacje o dzidziusia...to nie moge się nadziwić, że on teraz z taką radością do tego podchodzi:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:40
Wczoraj Leoncjusz odnalazł w sobie jakieś nowe pokłady energii i odkrył chyba, że ma ręce i nogi bo po raz pierwszy tak buszował po brzuchu, że momentami czułam się aż dziwnie A jak R przyłożył rękę, to aż się przestraszył, takiego kopa mu Młody zasadził. Jeszcze nigdy na twarzy R nie widziałam takiego zaskoczenia połączonego z niedowierzaniem i przestrachem. Serio to,co wczoraj wieczór Leo robił wymaga odnotowania Przy tym wszystkim wiem, że to nie były ruchy dlatego, że mu źle, niewygodnie czy czuje jakiś dyskomfort, bo było cicho a ja przysypiałam powoli, więc o takie widzi mi się synka
A o 11 lecę do mojej gin. Czeka mnie podróż na drugi koniec miasta moją ukochaną komunikacja miejską, po to żeby pobyć na wizycie 5 minut, dowiedziec się, że wszystko ok i dostać nowe L4. No nic. Po dwóch dniach zalegania czas ruszyć tyłek i wyjsć do ludzi
A i plan jest żeby za 2 tygodnie wybrac sie na usg III trymestru do medicovera a pod koniec 32 tc prywatnie:) A po 32 tc jeszcze tylko 6 tygodni iiiiiii możesz wychodzic malutki Matuleńko jak to szybko leci. A końcówkę lipca i sierpień mamy już zaplanowane więc tym bardziej dni będa uciekać
Tzn R wykrył, jak zwykle wieczór położył głowę na moim brzuchu co by zostać troszke skopanym i się zdziwił, że te puknięcia sa takie regularne w jednym miejscu i bardzo delikatne. Wtedy skojarzyłam, że to czkawka
Słooooodziak mój malutki
Intensywny weekend trwa. Praktycznie w ogóle nie mam czasu zajrzeć do internetu dziś tylko szybki wpis, korzystając z tego że R jescze śpi, a jutro zacznę wszystko nadrabiać
Dzis bedzie trochę prywatny, bo o młodym nie ma co pisac, bo jak przychodzi upał to młody leniuchuje, za wyprawke biore się poźniej wiec tez zero postępów w tej sprawie. Także do rzeczy:)
w piatek mielismy z R pierwszą rocznice ślubu. I co? I R z tej okazji zupełnie niespodziewanie wziął piątek wolny, żebyśmy spedzili go razem. A że my raczej preferujemy mało wymyślne sposoby spędzania rożnego rodzaju tym podobnych okazji, to to był najlepszy prezent jaki mógł mi zrobić I tak z samego rana, pojechaliśmy nad wodę, że piątek, to malo ludzi. Zapakowałam kanapki, wodę, ciasteczka i tak pół dnia leżeliśmy sobie na kocu w cieniu gadając Uwielbiam! druga połowe dnia spedziliśmy wlócząc sie bez ćiśnienia po mieście i takim oto sposobem trafilismy na plac na którym stało z 7 footrucków także, na naszą " romantyczną "rocznicową kolację zjedliśmy typowego fast fooda Ale co to był za fast food ja wziełam klasyczną maczankę krakowska (czytaj buła z karkówką- mniaaaam) a R wieprzowinke w słodkim sosie z jabuszkiem (podwójne minam ) pojedzeni, specerem poszlismy na mega deser (rurki z kremem i super pucherek galaretki- dla mnie) a potem do do domu:) To byl bardzo miły dzień, tak mmiły jak dzin naszego ślubu...
...do którego przygotowania trawły lacznie może jakięs 2 miesiące BArdzo długo nie moglismy sie zdecydowac kiedy ten ślub weźmiemy Wiedzielismy tylko że chcemy w tygodniu. I tak padlo na czwartek 13 miesiacy i 17 dni po zaręczyncach. Gosci było 30 a impreza w restauracji na przeciwko USC <bo my tylko cywilny> Była nasza najbliższa rodzina i dwie moje przyjaciółki i dwóch kupli R:) Sam ślub trwał jakies 15 minut, ale urzędniczka wygłosiła nawet krótkie przemówienie i na koniec włączyła marsz weselny. W restauracji bawilismy się do ok 2 w nocy:) Atmosfera byla bardzo luźna, przy takiej ilości osób można było wszystko jakoś zgrać. Nikt do niczego nie czuł się przymuszony. Sami z R obsługiwaliśmy muzykę (z telefonu przez wifi- mielismy playlistę- taką, że cięzką było zejść z parkietu;) ), zapowiadalismy swój pierwszy taniec, tort i takie tam Było całkowicie po naszemu i wyszło bardzo zabawnie:) Tak jak chcielismy; bez cisnienia i swojsko Ech chciałabym raz jeszcze
Wstawiam zdjęcie na chwilkę- tacy my cały rok temu:):<cos się nie chce wyświetlać wiec tylko link>
Wracając do rzeczy przyziemnych: jutro zaczynamy remont (mam nadzieje, ale nie dostałam info ze ma sie coś opoźnić więc traktuje brak wieści jako dobre wieści) tak wiec cały wczorajszy dzien przenosilismy rzeczy z salonu do innych pokoi i zakupy remontowe robilismy. Nic fajnego. Dziś część druga, całego zmieszania czyli przenoszenie narożnika, ale tu juz nie pomogę, więc czeamy na kumpla. Ech nie ma to jak zapracowana niedziela Generalnie jest plan taki, żeby teraz 2 tygodnie przemęczyć, zaraz po remmoncie kupic meble poskładać, a potem 2 tygodnie leniuchować. Mam nadzieję że obsuwy nie będzie żadnej koniec sierpnia i początek września rezerwujemy już tylko na sprawy Leonowe, tak żeby miesiąc zostawić sobie na odpoczywanie
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 lipca 2015, 20:35
Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęliśmy III trymestr!
Do porodu wg usg zostało 2 miesiace 3 tygodnie i 2 dni
Czas na podsumowanie II trymestru:
-bardzo dużo energii
-mało dolegliwości ciążowych
+na poczatku odrobina bólu pleców zwalczona ćwiczeniami na piłce i na macie
+okropne wzdęcia opanowane dieta i ćwiczeniami również
+ból bioder w nocy opanowany rogalem
+rozstepy na boczkach- nieopanowane
+przyrost wagi (+8 kg)- nieopanowany
+BÓL STÓP przy dłuższych wycieczkach- nie do opanowania
+twardnienie brzucha- nieopanowane
Poza tymi drobnymi niedogodnościami fizycznie czułam się świetnie:)
A psychicznie???
-niewielkie huśtawki nastrojów
-kilka wybuchów płaczu tzw. nieopanowanego zalewania się łazami z powodów blahych
-kilka słabszych psychicznie godzin spowodowanych faktem bycia w ciąży i poczuciem, że nie moge zrobić pewnych rzeczy, na które miałam aktualnie ochote <głupie wiem>
-permanentntne zdziwienie zmianami, które dzieja się na/w ciele <dziś stwierdziłam, że cycki mam wieksze od brzucha np>
-ogromna radość ze sposobu przeżywania ciąży przez R <jest słodki w tym jak patrzy na brzuch, dotyka go, słucha co sie w nim dzieje, codziennie po pracy pyta jak tam synek , na prawdę czuję, że przeżywamy to razem- życzę tego każdej z Was
-strach co to będzie jak Leo będzie
a co wiem o Leo?
-Leo jest leniuszkiem głównie i śpioszkiem
-Raczej mnie oszcządza, delikatnie okłada mnie swoimi malutkimi nóżkami głownie w żołądek i jelita
-Rośnie bo te ruchy staja się coraz bardziej wyczówalne
-Nie ma ulubionych smaków, choć czasem się zdarza, że ewidentnie uaktywnia się po słodkim
-Wczoraj okazało się, że <chyab> lubi muzykę, tańcował w brzuchu co nie miara
-R widzi jego ruchy i czuje je pod reką ( wczoraj pierwszy raz zaobserwowallismy ruch, który był ewidentnie przesuwaniem nóżki po scianie macicy, 'przejechała' tak dobre 10 cm:)
Z grzeszków:
- trochę fast foodów
- jedne mały słodycz dziennie
- trochę coli
Podsumowujac to był bardzo dobry trymestr, na III życzę sobie, żeby mi nowych rozstepów nie przybyło i wyniki badań były ok- tylko tyle, całą resztę atrakcji przetrwam:)
A Leośkowi życzę, żeby rósł w siłę zdrowy i pojawił się przy nas w 38 tc a nie w 40
Leci czas...leci
I troszkę się nam urosło
[img][/img]
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:41
Siedzę u rodziców. R został w krk ale tylko do wtorku:-) w sumie to nasze najdłuższe rozstanie od roku- bardzo nie lubię ale jak trzeba to trzeba.
Z dobrych wieści remont właściwy się skończył, w końcu mam czysty balkon i gładkie ściany, dzis R maluje sufit i we środę mamy zamiar zrobić ściany a w weekend skręcić meble i bierzemy się za pokój młodego:-) już bliżej niż dalej:-)
A Leo leniuszek ostatnie dwa dni miał super spokojne po to żeby wczoraj wieczór i w nocy harcowac:-)
a dzis? Dzis sie mamy tak:-)
[img][/img]
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:41
R ma urlop od wczoraj. Całe 2,5 tygodnia. Nie mamy żadnych planów oprócz tych mieszkaniowych. Ale ale wszystko robimy razem, uwielbiam. Nie ważne gdzie, ważne z kim. I podczas tych naszych robót coraz to nowe tematy podejmujemy i ustalenia i jakos tak czuję, że dzieki temu razem się przygotowujemy na bycie rodzicami. Gadamy o tym i gadamy.
Dziś doszliśmy do wniosku, że mamy już jakies oczekiwania co do syna, każde z nas wyobraża sobie jakoś jego wygląd i charakter, i tak trochę się przestraszylismy tych oczekiwan, bo co jak rozminą się z rzeczywistością??? oczywiscie nic, będziemy kochać najmocniej na świecie, ale pojawiła się taka myśl
A Leo? rozpycha się coraz solidniej, brzuch momentami zaczyna delikatnie falować, uwielbiam to uczucie. (Jak oglądamy film z R to czasem się nie moge skupić, bo brzuch zaprzata cała moją uwagę ) Chociaz czasem dostane po wątrobie albo trzustce a to akurat, może nie tyle, że boli, co potrafi przestraszyć
I pczyniłam postanowienia pewne. W przyszłym tygodniu robię zamowienie kosmetyczno higieniczne w gemini. Koniec nie ma wymówek;) I ustaliliśmy ze kupimy dodatkowe łożeczko, gdzies po taniości, żeby młody miał u nas w sypialni i w swoim pokoiku, żeby uczył się spać w ciągu dnia u siebie. A ja też juz chce miec ten pokój kompletnie wyposażony a nie, że bedę nosic łóżeczko tam i spowrotem. O.
No i no i klocimy sie o kolor do pokoju małego nasze typy sa mniej wiecej takie:
tzn R woli zielenie, szczegolnie mint a mnie sie bodoba blue diamond, i nawt bym sie na mint zgodzila ale jakie dodatki do tego dopasować???? Całe mieszkanie mamy w odcieniach szrości i takie klimaty lubie ale R koniecznie chce kolor na ścianie u młodego więc walczyć nie będę, tylko jakie dodatki do tych kolorów to ja nie wiem
Dzięki dziewczyny za opinię odnośnie kolorów:)
Ale dalej nie wiem;p Czekam na oświecenie
Praca wre, piątek, świątek- robimy! No i idzie po woli do przodu Po drodze w piątek odebraliśmy też z naprawy nasz samochodzik, co znacznie ułatwiło ostatnie dwa dni pod względem zakupów remontowo wykończeniowych, ale żeby nie było az tak fajnie, zajeżdżamy na parking pod blokiem po naszej wczorajszej eskapadzie i co i ciurkiem sie paliwo leje ze zbiornika. Potem wiadomo. Laweta, warsztat. Gdyby to był normalny dzień to warsztat mamy 2 minuty piechotą od bloku a tak ech...
I się jeszcze potem wieczór okazało jak mało ogarnięci jesteśmy, bo nie skojarzyliśmy, że właśnie na takie przygody mamy assistance no i dopiero jak R wrócił z warsztatu to zajarzyliśmy , a tak to płać i płacz. Na sczęście okazało się, że poszedł jakiś wężyk i dużo nas nie szarpnie. Auto do odbioru w poniedziałek.
Za to w całe połtora dnia zdążyliśmy kupić wszystko, co nam się do wykończenia przyda, a nawet i więcej. Odświeżenie łazienki np planowalismy dopiero jak skończymy pokój dzidka i salon ale natrafiliśmy na super promocje na szafkę i kran. Kupiliśmy w przypływie pozytywnych emocji i tak stoi na korytarzu, więc wczoraj R darł sufit. Tym oto sposobem mamy rozpoczęty jeszcze niewielki remont łazienki. Ale przynajmniej będzie ładnie jak juz skonczymy mamy jescze dwa tygodnie więc powinno sie udać Ale oczywiście z pierwotnych planów składania mebli w ten weekend nie wyjdzie nic, ponieważ a) mebli nie zdążyliśmy kupić, b)pokoju skończyć też nie zdążyliśmy. Ale bez spiny
A jutro idziemy na USG III trymestru nr 1. Zobaczymy jaki mały jest już duży:) a wydaje mi się, że już całekiem spory, bo mi się tak cudownie codziennie rozpycha;) I te swoje małe nóżki pod żebra wkłada i doprowadza matke do porządku jak ma śmiałość się odrobinę zgarbić podczas siedzenia ;p
Poza tym im więcej sie ruszam tym czuję się lepiej. Śpię jak dziecko. W nocy wstaję 1x na siku, nie bolą mnie biodra ani plecy, brzuch się przestał spinać. Od jakiegos czasu nie biore witamin i jakoś trawienie mi ruszyło (choć to może od ruchu). Ale na prawdę gdyby nie lustro i faktycznie powiększający się brzuszek (no i ewentualnie ból stóp wieczór), nie czułabym że jestem w ciąży. Oby tak dalej.
A poza tym co? Nie mam czasu ani na czytanie forum, ani pamiętników. Już widze, że R się budzi, zresztą ssanie w żołądku czuję i śniadanko wzywa, a potem od razu bierzemy sie za pracę. Ale kiedyś nadrobię obiecuję
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 sierpnia 2015, 09:17
No i po usg:)
Całe 1500 g Naszego Człowieka noszę w brzuchu<3 Rośniemy, nóżki rączki brzuszek, głowka są w terminie (odchylenia 1 tydzień +/-) ale to wszystko w normie
Dziś byłam u innego lekarza. Wizyta 5 minut. Znów sie zawiodłam. Niesympatyczny i niefajny. Ale nie spodziewałam sie niczego innego.
Na szczęście już jestem umówiona na usg 3d/4d na 18 sierpnia, do mojej ulubionej Pani doktor:) Czeka nas połgodzinny seans dokładnych badań, rozmowy, płyta i zdjęcia:)
Na dzien dzisiejszy najważniejsze, że mały rośnie i wygląda na to, że wszytsko z nim ok:)
+14 kg
Belly mówi że to juz 8 miesiąc!!!
Zarobieniśmy są niesamowicie. Codziennie coś. Dziś pierwszy raz od tygodnia otwarłam laptopa, tak to tylko chwila fb na telefonie i znów praca lub asystowanie.
Asystowanie gdyż R jest przewrazliwiony na punkcie ciązy- już mnie zaczyna wkurzać. Na prawdę niektóre prace nie są jakies cieżkie, ale on ma cały czas zastrzeżenia, a to że rękę mam za wysoko, a to że wkrętarka waży, a to że to, że tamto. Tym sposobem ucze się w tej ciązy prosić o pomoc. No i odpoczywać. Choć nie męczę się jakoś specjalnie, bo brzzuch w sumie nie jest duży, to stopy czasem odmawiają posłuszeństwa i 3 h z nimi w górze trza poleżeć aby wrćiły do normalności.
Ze spraw ciązowych. Wczoraj miałam wizytę u gin. Znów mi wyszly bakterie w moczu, ale przyznalam sie ze trochę mało piłam i o żurawinie też zapomniałam. Ale i tak powiedziała ze wyniki sa są super, morfologii tak samo i kolejne dopiero mam zrobić za 5 tygodni. Sprawdziła mi też szyjke, 46 mm długa, ale powiedziała, że zaczyna się rozluźniać i żebym odpoczywała więcej. <ok, wczoraj skręcalam meble na siedząco >. Kolejna wizyta za 3 tygodnie,a potem już co dwa!!!
Poza tym jest dobrze, czuje się świetnie, nawet upłay mi nie dokuczają. wiadomo gorąco,ale nie bardziej gorąco niż w zeszłym roku <bo w zeszłym roku upały tez były, i do pracy się chodziło suchym, z ubraniami na przebranie i prysznic się brało tez w pracy, bo po dwóch godzinach gonienia za dzieciakami z człowieka sie lało- dosłownie!>
a Leo? Leo uczy się co to dzwięk wkrętarki, młotowiertarki i takie tam. nic mi syna nie zbudzi jak się urodzi! A tak serio, raczej go te dzwieki nie ruszają, za to coraz częściej i bardziej się rusza, rozpycha. Jak się zgarbię, od razu juestem stawiana do pionu nóżką pod żebrem:) Reaguje na głos R, czasem jak nie chce dać znaku zycia wieczor R coś do niego mówi i 2 minuty a on zaczyna fikać Słodziak mały- uwielbiam go!
Z wyprawki dalej nie mam nic wiecej niż 2 miesiące temu. Pokój Młodego dalej jest graciarnią, jest szansa, że za 3 dni zostanie ruszony a za tydzień bedzie skończony, ale patrząc na historię remontu wszystko sie może opóźnić.
A ze zrobionych reczy to salon skończony, balkon skończony, a łzienka w miedzyczasie odświeżona, meble skręcone w salonie.
A co zostało
wyregulować fronty w meblach w salonie
podokręcać brakujące srubki
przykręcić kinkiet w łazience
Zmienić kolor fug na podłodze w łazience
przykręcić próg w kuchni
dokończyć listwy w przedpokoju
pomalować kaloryfer
Zrobić pokój Modego!!!
I jeszcze pewnie pierdyliard spraw nieprzewidzianych w harmonogramie, bo coś sie musi na pewno po drodze zepsuje
A dziś dzień lenia, jedziemy do teściów na obiad i może nad jaka wode?
Zyczę Wam miłego dnia !!!!
Przez ten ruch codzienny straciłam 1 kg:-)
Niestety rozstępy są i to spore na boczkach, ale kupiłam aloes, scinam liście i smaruję takimi świeżymi od kilku dni i widze że nie są już takie ciemne i skóra się z nich puszczy - więc coś się zmienia, oby na lepsze:-)
A w ogóle wczoraj chcieliśmy iść do kina, kupiliśmy bilety, po czym okazało się, że w galerii klima wyłączona i w kinie też, w ogóle czesc oświetlenia wygaszona, ukrop jak cholera a w sali w której był seans 30 stopni! Więc oddaliśmy bilety i pojechaliśmy się chlodzic nad wodę i było tak cudownie, że jutro też mamy zamiar jechać
A Młodziutka fika i fika:-) a do godziny 0 wedlug usg zostały nam 62 dni:-)
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 sierpnia 2015, 21:32
A dzis po śniadaniu padlam, chyba mam strasznie niskie ciśnienie bo ręka ani nogą ruszyć nie mogę i z oddychaniem ciężko:-\ Tak więc będzie wpis kolejny, o wszystkim i o niczym.
Czytałam przed chwilą pamiętni Zelmy i wpis o skurczach łydek uświadomił mi jak tragiczna mam dietę...Drobiu nie jadam, bo się boję antybiotyków którymi tenże jest faszerowany, z jeśli chodzi o warzywa i owoce to jestem monotematyczna: pomidory, brzoskwinie i arbuz. Cała reszta hiper sporadycznie. Za to całkiem dużo w diecie mojej serkow przeróżnych ( oprócz żółtych- bo z tymi w ciąży moja wątroba nie wyrabia) no i ziarna, które uzupełniamy zajadajac chleb pełnoziarnisty do wszystkiego. Obiektywnie kiepsko to wypada, subiektywnie czuje się ok a na łydki magnez pomaga, więc chyba ostatecznie nie jest tak źle nie?
Co do wyprawki, ta leży i kwiczy. Nawet nie wiem co mam kupować, nawet ciężko mi o tym myśleć. Za jakieś 2 tygodnie jedziemy odebrać rzeczy po córce brata R ( córka miała być synkiem więc większość będzie dobra dla Leona), łóżeczko, wózek, ubranka i sama nawet nie wiem co jeszcze. Wiem też ze B, żona brata R nakupila w UK ciuszkow na car bootach i, niektóre mi pokazywała cudowne i z metkami, i większość za 50p albo funta. No i ich córka ostatnio się wygadala na skypie że ostatnnio kupili bujaczek/hustawke, sama nie wiem, bo B szybko zamknęła temat;-) w każdym razie trz w takim sklepie do którego ludzie przynoszą rzeczy których już nie używają, praktycznie wszystko jest tam w genialnym stanie, albo stare meble do odnowienia. No sklep cud miód i orzeszki, młoda ma z tamtad wszystkie zabawki bo takie tanie. Więc wszystko co mają jeszcze w Pl oddają nam, bo jeśli będą się decydować na kolejne dziecko to wszystko będą gromadzić już w Uk, bo jest duuuuuuuuzo taniej i więcej opcji zdobycia właśnie takich używanych rzeczy w naprawdę super stanie.
No a z rzeczy aptecznych i kosmetyków, zrobiłam listę rzeczy w gemini i wyszło mi zamówienie na ponad 500 zł!!! Pocieszam się tylko ze większość to tak zakup na pół roku ok. więc może to nie tak źle? Można taniej? Na liście mam już między innymi pampersy, termometr bezdotykowy, butelki, smoczki i się zebrało. Myślę że koło poniedziałku już je klepne i będę czekać na paczkę
A co do mebelkow do pokoju Leona, to stawiamy na razie u niego komody i półkę które stały w salonie, są w bardzo dobrym stanie i chyba nie ma sensu kupować nic nowego:-) prawdopodobnie kupimy tylko nowy dywan i już na 100 % zamiast fotela wielka pufe z podnozkiem w kolorze miętowym:-) przyda się też w późniejszym czasie i jest meeeeega wygodna i dużo tańsza niż fotele które ewentualnie mi się podobają
Aaaa już się nie moge doczekać jak ten pokoik będzie gotowy. Wszystko stanie się takie realne... Jak kupowalismy mieszkanie, to od razu wiedzieliśmy żeusza być 3 pokoje i że ten trzeci na pewno będzie dla dzidka, potem znaleźliśmy i kupiliśmy to w którym obecnie remont się dzieje, Leon nie jest już tylko w sferze planów a pokoik nie jest już tylko pokoikiem który stoi i czeka na jakiegoś dzidziusia, tylko R go właśnie tworzy dla Leona- naszego syna, prawdziwego, realnego, małego wiercipiety<3
Wniosek: Czas leci:-)
+12 kg (poszły mi dwa kilo precz- nawet jesli to woda, przez te upały to i tak dobrze:)) Może ostatecznie na koniec nie będe wazyć 20 kg
Za to pojawiają się nowe rozstepy ;( Tym razem uda, przednia część, przy pachwinie. ech...Czekam na dużą tubę aloesu bo szkoda mi liści scinać z doniczki. Te wszystkie plamersy wydaje mi się że nic nie dają a tylko problem pogłębiają więc olałam ich stosowanie.Poza tym kleją się niemiłosiernie, a aloes jak się wchłonie to raz a porządnie i jest naturalny.
Mniejsza z tym.
Co do lampki, lapka wisi na suficie i jest jak na razie jedyną rzeczą na swoim miejscu w pokoiku Małego, ale tak sie z tego cieszę, że co chwilę chodze i zapalam światło ;p Julita- nic się tam już nie wiesza:)
Dziś mam nadzieję, że uda mi sie zebrac w sobie, żeby pomalować kaloryfer drugi raz.
Poza tym zamówiłam zasłonki i obrazki zasłonki będa do podłogi w kolorowe grochy, a obrazki 3 z lwem, hipopotamem i małpką Niestety do zamontowania jak pozyczymy wiertarkę.
Poza tym nie wiem jak ustawic meble, pokoik jest naprawdę malutki i muszę się trochę pogłowić
Mieliśmy pomysł na poczatku żeby przykleić drzewo na ścianę, ale jak sobie pomyślałam ze ze trzy lata okaże się że Leo lubi np pociągi, to kto to będzie z tej ściany zrywał, na pewno nie ja!;p Tak wiec pokoik jest teraz taki jak podoba się mnie i R, poza tym myślę, że takie niemowle teraz (no może za kilka miesiecey) bardziej doceni kolory, kropki, zygzaczki niz jakies tematyczne sprawy A no i kupię jeszcze młodemu zestaw obrazków kontrastowych do przywieszenia na lożeczko, strasznie mi się podobają i myślę, że mają sens:) Takie coś o: http://www.pakamera.pl/wiorki-20_s12198809.htm, ale z tym poczekam do czasu jak bedziemy miec łóżeczko
A w ogole R skonczył urlop i znów smutki mnie ograniają, bo takie fajne były te 2, 5 tygodnia, że teraz samej aż nieswojo. No i Mlody tez chyba smutny bo taka jakby cisza od rana, a to jego pora na wygibasy. No cóż, byle do października. Wróć, do przyszłego tygodnia, kiedy to znow dwa dni bierze wolnego i jedziemy po wyyprawkę, a potem w kolejnym tygodniu znów 2 dni, a to juz bedzie wrzesień o_0
A w sobote zaczynamy SR zajęcia od 9-14 i tak 3 soboty z rzędu. 3 miesiące temu się zapisywałam i ten termin wydawał mi się tak odległy a tu proszę, to już
A jutro może zobaczymy buzinkę naszego małego człowieczka, a jak nie buzinkę to chociażby uszko, albo nóżkę, albo cokolwiek
I co na koniec, chyba coś złego dzieje mi się z zębem...A dentystka mówiła, że wszystko ok i co i chyba nie jest ok, bo przy zimnym boli dolna piątka i chyba jeszcze czekaja mnie atrakcje...poczekam do wieczora jak wrazliwosc nie ustąpi to chyba czeka mnie wizyta u mojego 'ulubionego lekarza';/ Mam jednak nadzieję, że to tylko dziąsło i moje odsłonięte szyjki.
Idę jeść śniadanio, bo sie synuś uaktywnił, a jak zaczyna się wiercić przed jedzeniem, znaczy że głodny
A wszytsko przez wczorajszy telefon i dzisiejszy, ale bardziej przez wczorajszy chyba mi nerwy schodzą, poza tym siedzę sama a to sprawia że za dużo myślę i nie moge mysli odciągnąć od tego wczorajszego telefonowego tematu..
Może jak się wypiszę tutaj to zrobi się lepiej. Temat nieciążowy- od razu ostrzegam.
minaowicie wczoraj godzina 21 telefoon- dzwoni mama- mama nie dzwoni nigdy o takkiej porze co najwyżej pisze smsa. to moje serce już na wysokich obrotach. Odbieram, jednak nie mama- tata. Zapłakany. Ciśnienie milion. ostatnio taki zaplakany dzwonił jak babcia umarła 4 latat temu. Od tego czasu nie lubię poźnych telefonów od, ludzi którzy do mnie zwykle nie dzwonią. Mój tata do tych ludzi należy. I słuyszę w słuchawce lament i płacz i słowa czy moja siostra do mnie dzwoniła (sis siedzi w warszawie), bo stało się coś strasznego dla niej. Ja już prawie mdleję, bo wiem, że był u niej jej chłopak i juz mam przed oczami, że coś stało się M. Pytam się co się stało!??? <tonem 'mówże wreszcie!!!!'> i tu słyszę, że 4 letni kot mojej siostry wypadł z balkonu i niestety nie przeżył...W tym momencie wszytsko mi odpuściło i zamiast martwić się ta informacją <a cudowny to był kot>, odetchnęłam i się wsciekłam w duchu i jak najszybciej chciałam zakonczyć rozmowę, ale podał mi jescze mamę, z mama pogadałam racjonalnie na ten temat, nieuzewnętrzniając swoich emocji i się rozłaczyłam. W momecie ból brzucha jak na @, skręt kiszek i ból głowy. Nawet się nie mogłam rozpłakać. Było mi przykro i żal, ze względu na siostre, bo strasznie kochała tego kociaka, zostawiła go na weekend wspołokatorce a ten wariat wylazl na balkon, bo ona go nie przypilnowała <moja siostra strasznie go pilnuje> i chcial przeskoczyć do sąsiadki i źle obliczył odległość i spadł już nawet nie chce pisac z którego piętra, bo aż się serce łamie... No ale wracając do teamtu. JAkoś wczoraj zasnełam, napisałam tylko siostrze, że wiem i że jest mi strasznie przykro ale po prostu nie mam siły z nią o tym rozmawiac, tym bardziej, że wiem, że ona, nie chciała do mnie z tym dzwonić żeby mnie nie denerwować, a ja nie mam siły do niej zadzwonić i płakać z nią, bo już dzis do mnie tez kuzynka zadzwoniła i w delikatny sposób chciała mi powiedziec, a że już wiem to pogadałyśmy ale tez na spokojnie, co nie byłoby mozliwe teraz z moją siostrą, która od wczoraj nieustannie płacze. Wiem że zadzwoni jak juz bedzie spokojna...Jestem straszną siostrą wiem, a przynajmniej tak się czuję, ale nie umiem słyszeć i widzieć, ajk bliskie mi osoby cierpią no nie umiem i tyle, w pracy tak, obcy ludzie tak, ale bliscy? czuję jak mnie rwie na kawałki....
Ale wracając do taty i jego zachowania, jestem na niego skrajnie zła za ta huśtawke emocjonalną, na prawde mógł do mnie zadzwonić jak mu opadną pierwsze emocje i mnie tak nie huśtać, bo czuję że blisko było wyjazdu do szpitala. tak serce mi dawno nie waliło jak wczoraj. no ale to jest taki człowiek, który wszytskie swoje skarajne emocje wręcz MUSI uzewnętrznić na innych, bliskich osobach, i tych które najmniej tego potrzebują w danej chwili i nie patrzy na konsekwencje....;/ A i u nas w domu zawsze było tak że zwierzęta traktował lepiej niż ludzi i więcej do nich miał miłości i teraz to tez wyszło ponownie i jak sobie o tym znow myślę to ta myśl dowala jescze smutku do tego całego zwalonego nastroju.
Ech, dobrze że u siostry jest jej M. bo inaczej chyba byśmy do niej z kuzynką w te pędy jechały...
I w ogóle to ja tez uwielbiałam tego kota ;( Ech...Mam nadzieję, że jest mu dobrze teraz w kocim niebie
i trzymałabym się takiej hipotezy, mały musi nadrobić dni ciszy ;) rok temu wykańczaliśmy dom więc dokładnie rozumiem cię... ile ja się miałam z robolami, więcej odpoczywali niż pracowali, cały czas coś im dowieź, kup, przynieś, czasem po prostu nie przychodzili, spóźniali się... Ale później lecieliśmy po ich $$$ ;)
współczuję użerania się z panami od okien. Niestety rzadko zdarza się, żeby trafić na rzetelną ekipę od a do z. Tylko się nimi za bardzo nie denerwuj! :)
Hehe, no pani, to jak roboty dużo, to już współczuję :D A jak już muszą jeszcze po coś jechać, to tym bardziej :D A u mnie mała to chyba nie lubi upałów. Jak jest tak duszno, to mam wrażenie, że śmiga mi po brzuchu, niczym chomik na kołowrotku ;)
U nas podobnie, jednego dnia prawie Małej nie czuję, a drugiego wierci się i wierci, ale ja uznaję, że ma lepsze i gorsze dni, może jednego dnia więcej śpi i sobie odpoczywa i dlatego jej nie czuję, a drugiego nadrabia :) robotnicy... masakra z nimi, na wszystko mają czas, nigdy nie są na czas, zawsze czegoś brakuje, a zanim się w ogóle zorganizują to masakra... współczuję.
Ja mam tak, że raz to czuję jak się kręci a czasem jak zasunie kopa to aż tak jakoś dziwnie się czuję.