Poprzednie tygodnie mogłabym opisać jako pełne dystansu. Byłam totalnie zdynstansowana do sprawy ciąży, bo wiadomo jak to bywa na poczatku. Poza tym mimo, że planowana to nas zaskoczyła i wydawało się nam, że trochę plany pokrzyżowała, więc trochę złości też było. A to wszystko jak teraz na to patrzę prawdopodobnie z totalnej niewiedzy wynikało. Im więcej wiem tym mniej się boję
Na poczatku czyli na poczatku 5 tygodnia trochę plamilam, trochę brzuch bolał. Dostałam Duphaston, zakaz przytulania i zwolnienie z pracy. Większość czasu przespałam.
W miedzy czasie badania prawie wszytskie już poczynione: wyniki idealne. Na ostatnim USG prawie 2 tygodnie temu, widac było tylko pęcherzyk. W tamtym czasie oprócz bolących piersi i zmęczenia nic nie czułam. Kolejne badanie mam 2 marca, ale myślę, że wszytsko jest dobrze, od jakiegoś tygodnia strasznie męczą mnie mdłości, tak bardzo, że aż chce mi się płakac, bo chciałabym zjeść coś konkretnego a nie mogę, bo wiem, że zwróce. Tak więc, jestem na bułce z masłem, jabłkach, bananach, ser biały i żółty, czasem mam ochote na jakąś słodką bułkę. Z picia tylko woda z cytryną. Nie ma w ogóle mowy o jakimkolwiek mięsie. A najgorsze są zapachy. Czuję wszystko. A najgorsze jest to, że czują nawet smród naszego krakowskiego ochydnego powietrza.
Kolajna rzecz która spędza nam trochę sen z powiek na tym etapie, to już dawno zaplanowana podróz do Anglii do rodziny. mamy lecieć na poczatku 10 tc. Moja gin, powiedziała, że ona nie zaleca ale tez nie zabrania i decyzja nalezy do mnie. Moj M kochany, przejęty sprawą niesamowicie, przeczytał cały internet i stwierdził, że lecimy gdyż z informacji wyczytanych:
- promieniowanie kosmiczne podczs 2, 5 godzinnego lotu jest mniejsze niż podczas całego roku siedzenia w betonowym budynku
-Mysz (czyli ja), ma dobre wyniki badań, brak problemów z ciśnieniem
-Urządzenia skanujące bagaże na lotnisku powinny mieć atesty
-Wielu znajomych latało we wczesnej ciaży i wszytsko jest ok
Tak więc przypuszczam, że ryzyko, że coś złego się stanie, jest takie jak ryzyko tego, że idąc drogą uderzę w słup.
Ja osobiście boje się tylko stresu. Nie lubię momentu startu. Ale już pracuję nad swoimi emocjami odnoście tego aspektu:) Mamy jeszcze 2 tygodnie :)No chyba, że zaraz przed wylotem bedzie coś nie tak. Wtedy odwołujemy.
Kolejna rzecz, która spędza mi sen z powiek to, kiedy powiedziec rodzicom. Już w ten weekend? Tak planujemy powiedzieć teściom a na przyszły weekend moim rodzicom.Chcemy osobiście a nie przez telefon. Za wcześnie, nie za wcześnie? Czekac do wizyty, nie czekać? Na pewno, kiedy będą juz wiedziec, kolejny kamyczek spadnie mi z serca:)
Co do osob poinformowanych to juz kilka wie, praca wie, i 2 kolezanki, przed którymi nie dało się ukryć.
Ogólnie:
Jestem dobrej myśli
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2015, 10:31
A dzis rano dla odmiany jak nigdy, niedobrze było juz przed wstaniem. Ale mój kochany M stwierdział, że trzeba z tym walczyć i poszedł do piekarni po słodkie ciastka francuskie. No i zjadłam popiłam wodą z cytryną i miodem i jest lepiej
Czyżby złoty środek na mdłości????
Poza tym za chwilkę zbieramy się do teściów. Chcieliśmy im jeszcze nie mówić, ale zdecydowaliśmy, że jednak powiemy. Zobaczymy co to będzię
A w poniedziałek do lekarza, mam nadzieję, że będzie już widać dzidzię. Bo na ostatnim badaniu jakies 2 tygodnie temu USG pokazało tylko pęcherzyk, bez echa zarodka, ale to był 5t i 5d więc mogło jescze nic nie być. jestem dobrej myśli, bo przez ten czas i beta wzrosła z 9 do 58 tyś i mdłości przyszły. więc wszytsko wskazuje na to ze jednak coś sie tam dzieje:)
Już po wizycie.
Widać było serduszko.
Obudziły się we mnie jakieś nieznane uczucia:)
Jest coraz lepiej, ok kilku dni mogę nawet jeść, jeszcze dosyć ostrożnie bo zapachy dalej mnie drażnią ale coraz częściej czuję głód i staram się wrzucać w siebie zdrowe produkty. I tak wychodzi mi poł na pół w ciągu dnia.
Przedwczoraj pierwszy raz zwróciłam co zjadłam, z nienacka, bez mdłości bez niczego tak ot. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz:)
Dziś w ogle mdłosci nie było i piersi też mniej bolą. Nie chce się martwić, no ale jakoś tak mi same te mysli do głowy przychodzą, ale nie bede wariować i poczekam do kolejnej wizyty- 24.03.
Oby do tej pory wszytsko było dobrze:)
Byłam dziś w Smyku kupić lalę dla małej dziołuszki i przy okazji wstąpiłam do działu z ubrankami dla najmniejszych, rozczuliły mnie te ciuszki
Ale na zakupy przyjdzie czas, już się nie mogę doczekać
No to dziś lecimy!
Wczoraj bylam bliska odwołania wszystkiego bo co złe wróciło. Ale dziś jest naprawdę fantastycznie. Myślę, że wieczór może być trochę cięższy ale mam czas żeby się przygotować, kupić odpowiedną ilość przekąsek i jakoś dolecieć na miejsce bez wstydu
Liczę na to, że trochę energii mi wróci podczas tego wyjazdu i trochę zapomnę o zmęczeniu i mdłościach.
Zobaczymy.
Wróciliśmy i wcale nie żałuję że zdecydowaliśmy się lecieć, lot przebiegł bardzo spokojnie, w ogóle się nie stresowalam a i dolegliwości podczas samego lotu również nie odczulam. Raz tylko zaczęło mi się kręcić w głowie ale szybko wkasilam ciacho i było lepiej. Ano i na miejscu też było dosyć aktywnie więc trochę zapimniałam o mdlosciach. Trochę się też zmieniło, bo teraz mdli mnie kiedy jestem głodna, tak więc zrobienie śniadania po nocy jest dosyć trudna sztuką. Niestety apety jeszcze nie wrócił i odrzucilo mnie od wody. W ogóle po kolei odrzuca mnie od różnych napoi. Za chwilę nie będę miała czego pić.
Ale ale.... dość tego narzekania:-) czekam na wtorkowa wizytę. Może już zobaczę coś bardziej przypominającego dzidzie, a 30 mam usg genetyczne.mam nadzieję że nie za wcześnie. Zastanawiałam się czy robić test podwójny, ale mój M się uparł ze on chce i koniec. Tak więc po 30 zapisze się na końcówkę 13 tygodnia:-) ależ będzie podladania dzidziaka;-)
A dzis tak pieknie więc czekam az M wstanie, robimy co mamy do zrobienia i wybywamy na dluuuuugi spacer:-)
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 marca 2015, 08:37
Wczorajsza wizyta jak zwykle: szybka i wszystko dobrze. Waga trochę poszła w górę ale cóż, czekam na powrót energii i zacznę coś ćwiczyć.
W ogóle dziwna sprawa, bo powiedziałam swojej gin że na USG genetyczne umówiłam się na 30 marca, to bedzie 11 tydzien i 4 dzien a ona mi na to, że to za wczesnie troszkę i żebym przełożyła wizytę. Tak też postarałam się zrobić, a jeko że medicover chyba zaczyna funkcjonowac juz trochę jak zwykłe przychodnie to najbliższy wolny termin u jakiegokolwiek lekarza to 13 kwietnia, a to moim zdaniem znów trochę za późno, ale ale zapisałam się jak by coś było faktycznie za wczesnie tego 30. poza tym M sie uparł żeby zrobić PAPPA więc umówiłam się jeszcze na 10 kwietnia, ale juz gdzie indziej, prywatnie= cholernie drogo. Ale M chce i nie ma gadania.
Poza tym coś złego dzieje mi sie z zębem, boje się, że szykuje się pierwsza w moim życiu kanałówka. Generalnie chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się co z tym zrobić i tu mój kochany medicover znów mnie nie zawiódł - pierwszy wolny termin 20 kwietnia!!!! Mam nadzieję, że do tego czasu nic mi się tam nie wda;/
Trzecia sprawa dziś ide do lekarza chorób zakaźnych bo wynik na różyczkę wyszedł wątpliwy. Jakoś się tym nie stresuję, bo powyżej normy było 0,01, wiec pewnie pomyłka. Bardziej się stresuje tym, że miałam ostatnio kontakt z dzieciakiem, który jak się okazało ma teraz ospę. Niby miałam ospę, ale taką trzykropkową, więc może to nie była ospa??? Wymuszę dziś skierowanie na przeciwciała, bo to na prawdę spędza mi sen z powiek.
A poza tym. Wampir energetyczny we mnie drzemie. Ale widziałam wczoraj na usg w co zamienia sie moja energia: w ręce, nogi i głowę.Tak więc przetrwam byle dzidziak był zdrowy, tylko tyle chcę. Poza tym pozwolił mi w końcu zacząć jeść warzywa- na razie tylko pomidory ale po 6 tyg przerwy to już coś
-podanie immunoglobuliny sprawia tylko tyle, że istnieje mniejsze prawdopodobienstwo powikłań (zapalenia płuc)u matki w razie wystąpienia ospy
-immunoglobulina nie chroni w żaden sposób płodu (czyli jak mam wirusa to już po ptokach)
-i dobre wieści: prawdopodobieństwo wrodzonej ospy u dziecka po urodzeniu, przy zakażeniu w 1 trymestrze to tylko 0,7%.
Więc odetchnęłam odrobinę i postanowiłam jeszcze raz sprawdzić czy faktycznie ospę miałam i czy ten fakt jest gdzieś odnotowany.
I tak po godzinie odszyfrowywania mojej karty szczepień z dzieciństwa patrze i co widzę, w 93' jakieś tam szczepienie odłożone o 6 tygodni z powodu ...... OSPY! Ufff... czyli miałam i nic mi się nie pomyliło. Teraz tylko trzymać kciuki żeby odporność została. Ale czemu miałaby nie zostać jak wszytski możliwe wirusówki, groźne w ciąży, już przechodziłam (choć nawet o tym nie wiedziałam) i odporność jest piekna....
No nic wszystko wskazuje na to, że bedzie dobrze i tylko sobie wkręcem....oby. A przeciwciał nie idę robić i tak to juz teraz nic nie da.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2015, 08:43
Oj zły dzień dziś śmiem twierdzić, że najgorszy od tygodnia. Nie dość, że poszłam spać o 24 to obudziałam się o 3 w nocy i koniec, więc czuję się teraz jak małe zombie.
Po drugie; od rana mdłości, i trochę słabo, ale udało mi się wyszorowac łazienkę więc punkt dla mnie. Zawsze w weekendy mam poczucie winy bo mój M. jest tak dobry i kochany. Zrobił mi śniadanie, poszedł na zakupy, kupił jakieś dobrocie, a teraz robi placki ziemniaczane po węgiersku. Na rzęsach staje żeby mi dogodzić a trudna jestem ostatnio wyjątkowo- nie lubię siebie w tym stanie. Mimo wszystko staram się coś tam zawsze posprzątać, bo niestety o gotowaniu czegokolwiek nie ma na razie mowy.
Poszerzam swój repertuar warzyw, jest już: marchewka, pomidor, ogórek i hit- ziemniak, normalny ugotowany ziemniak:) o innych warzywach trudno mi mysleć. Za to owocki wchodzą mi perfekcyjne- wszystkie oprócz pomarańczy i mandarynek.
Sniadanie i drugie śniadanie to zawsze kanapki z: miodem, nutellą, pomidorem lub fetą. Na razie o innych dodatkach trudno mi myśleć. Na kolacje przeważnie to samo.
Z obiadami jest trochę gorzej, trudno jest wymyślić coś smacznego co mogę zrobić sama i co składa się z nie wiecej jak dwóch produktów . Tak więc w tym tygodniu były: kluski śląskie (mrożone) z sosem, ziemniaki z kefirem, makaron z fetą, żurek (nie ugotowany przeze mnie) i to by bylo na tyle.
Wśród przekąsek królują owoce, ciastka owsiane i ...tyle.
Do picia najlepszy jest sok jabłkowy i herbata z 3 łyżeczkami cukru, czasm cola.
Poza tym czuję się całkiem dobrze i mam nadzieję, że dzidziak ma się lepiej ode mnie:) Już się nie mogę doczekac poniedziałku! Mam nadzieję, że nie będzie za wcześnie i fasol będzie miał już te wymagane 45mm:)
W ogle to chcielibyśmy syna, ale najbardziej chcielibysmy żeby dzidzo było zdrowe.
Jesteśmy po USG genetycznym!
CRL= 48,6
FHR=168/min.
NT= 1,5 mm
Czyli idealnie. Cała reszta parametrów tak samo dobra:)
Jestem tylko trochę zawiedziona, lekarką, która mnie badała. Nie była zbyt wylewna i nic nie pokazywała na monitorze:( Także musiałam się zadowolić relacją mojego M kiedy wyszliśmy. A było co posłuchać.
Dzidzia podobno mega tańczyła i się wierciła, sposób relacjonowania M. tego jak się dziecię wierciło wywołał u mnie napad śmiechu:D
Mam nadzieję, że jeszcze się naoglądam bo 10 idziemy prywatnie na USG 3d/4d i test PAPPA
W ogółe siedzę teraz i tylko patrzę na zdjęcie bąbla:) Nie moge się napatrzyć i nadziwić, że z dwóch niewidocznych gołym okiem komórek powstało coś co ma głowę, ręce, nogi...wow!
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 marca 2015, 18:18
Tak sobie myślę, dobrze, że jestem na zwolnieniu. Nie wyrobiłabym psychicznie.
Pracuję z dzieciakami/dorosłymi z zaburzeniami rozwojowymi min. autyzmem.
Przez prawie 5 lat naoglądałam się tyle chorych dzieci i nie dzieci, ale zaburzonych osób, które kiedyś były dziećmi. Poznałam tyle smutnych historii. Tak duży ciężar tych wszystkich spraw gdzieś spoczywał na moich barkach i ogromna wiara rodziców tych dzieciaków, że może ja będe w stanie coś w ich życiu zmienić. Nieraz kiedy myślałam o tym żeby zajść w ciąże, ograniał mnie przeogromny strach o moje własne dziecko. Nawet teraz jak to piszę coś mnie ściska w klatce piersiowej. Bo żadne USG ani skomplikowane badania nie powiedzą czy dziecko bedzie zaburzone w tym obszarze czy nie.
A, że nie wiadomo skąd się to bierze, to trudno jest temu przeciwdziałać.
Od kąd siędzę w domu, trochę wyluzowałami...staram się o tym nie myśleć, bo racjonalizacja nie działa.
Ale wiem, że gdybym teraz na codzień miała kontak z moimi dzieciakami z ich rodzinami, to z obecnymi hormonami, bycie profesjonalnym i nie poddawanie się emocjom byłoby totalnie niemożliwe...
Trochę gryze się z moim sumieniem, że tak wszystko zostawiłam...ale nie znam sposobu żeby wrócić i nie zwariować ze strachu...smutku...
Święta Święta i po Świętach...spędziliśmy je u teściów, bylo przemiło. Dopiero w piątek powiedzieliśmy im, że będą dzidkami, bardzo sie ucieszyli
Mdłości w duuuuuużej mierze już oduściły (odpukać), jeszcze przed świętami męczyły mnie dosyć mocno wieczorami, u tesciów w ogóle!!! może przez to, że miałam ciągły dostęp do jedzenia w każdym razie już mnie tak zapachy nie meczą, coraz więcej produktów zjadam, choć nie mogę jeszcze powiedzieć, że ze smakiem, ale zjadam i nie zwracam O gotowaniu obiadków jednak jeszcze nie ma mowy.
Przez tą nagła poprawę zaczęłam się martwić, że z dzidzią się zaczyna dziac coś niedobrego, ale dziś się z rana trochę uspokoiłam bo nic nic nic a tu nagle sprint do WC. Odetchnęłam z ulgą A w piątek idziemy na usg 3d/4d, a potem kolejna wizyta 21.04 wiec jest ok, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze
Aaaa 18 jedziemy poewiedzieć moim rodzicom- jeszcze nic nie wiedzą, nie chciałam mówić przez telefon, ani ogłaszać im nowiny sama
Cała sprawa zaczęła się między 22 a 25 stycznia, nie mam pojęcia kiedy dokładnie ale wtedy zrobiliśmy sobie z M długo weekend:) M jak to mówi szedł na pewniaka, ja miałam trochę wątpliwości czy za pierwszym razem się uda bo wczesniej miałam trochę problemów z hormonami. Pierwszy test zrobiłam 31 stycznia oczywiscie negatywny 9wtedy też wypiulam cała butelkę wina;/)drugi test z 4 lutego (czyli 2 dni przed @ wyszedł super blady ale pozytywny 9 lutego zrobiłam betę, 11 byłam już u lekarza.
Objawy które wystąpiły chronologicznie:
- wybuch płaczu taki jaki maiłam chyba ostatni raz jak zaczynała się moja przygoda z PMS-em
- temperatura ciała 37 z hakiem, czułam się jak bym sie miała zaraz rozchorować
- w tym samym czasie co temperatura zaczęłam zasypiać o 20-21
- ból jak na @
- plamienie w terminie @
- pozytywny test
- bezsennosć w nocy, która dalej sie pojawia
- bolące piersi ale to niediagnostyczne bo bolały zwykle 3/4 cyklu
- w 5 tygodniu i 4 dniu zaczeły się mdlości, całodniowe okropne
- NADWRAŻLIWOŚĆ NA ZAPACHY!!!!!! Zawsze mi się wydawało, że to mało upierdliwy skutek uboczny ciąży ale sie przekonałam, że przynajmniej dla mnie najgorszy, od tego zaczęły sie wszytskie mdłości, wstręt do jedzenia, które przecież uwielbiam. Przez to, widok jedzenia zle mi sie kojarzył i przez długi czas nawet do sklepu wyjść nie mogłam. Nawet zapachy świerzego pieczywa i wody były nie do zniesienia!
- senność w ciągu dnia
- bolące sutki, o booooziu jescze mnie nigdy tak nie bolały,
- zgagloec, nigdy nie miałam, ale to chyba to
- bóle podbrzusza sporadyczne i pleców w odcinku lędźwiowym.
Bilans jest taki:
nie jest tak źle, bo wszytsko już odrobinę mija:
- piersi nadal bolą, sutki też- szukam biustonosza idealnego, na razie najwygodniej mi w sportowych, miseczka D wzrosła do F!!! boje sie co bedzie przy końcówce 0_o
- mdłośći coraz rzadziej, głównie wieczorami
- znów moge pić wodę bo przestała śmierdzieć
- jem wszytskie owoce
- niektóre warzywa
- moge wejśc do Lidla i nie mam odruchu wymiotnego
- sporadycznie potrzebuje drzemki w ciągu dnia
- w nocy lepiej sypiam
Bilansu ciąg dalszy :
wagowo slabiutko, z tych moich mdłości przybyło mnie ok 4 kg. trochę w boczkach, cyckach, chyba trochę wody nabrałam, mam wrażenie, że gazy w moich jelitach tez robia robotę;/
4 razy bliski kontakt z WC, mam nadzieję, że więcej nie będzie
z grzeszków:
4x zupka chińska
1x macdonald
sporo coli;/
więcej grzechów nie pamiętam...może sobie przypomnę
Z sukcesów ( kóre były oczywiste w przypadku C):
- rzucone palenie
- rzucony alkohol
- rzucona kawa ( bo mi nie smakuje i zapachem nie odpowiada, chociaż już jest trochę lepiej, ale nie potrzebuję więc nie piję)
To chyba tyle:)
podsumowując:
W I trymestrze czułam się jak jak nie ja...życze sobię abym w II' była sobą
A z okazji II trymstru idziemy jutro na usg 3d/4d, bedzie płytka z nagraniem i zdjęcia i...kupiłam dzis pierwsze ciuszki dla babla lub bąbliny
w piatek byliśmy z M na usg. I co? I wszytsko w jak najlepszym porządku, czekamy na wynik testu Pappa, ale prawdopodobienstwo trisomii bardzo małe. Ufff:) poza tym dzidziuś zdrowy, rośnie, w piątek miał 7 centymetrów, fikał koziołki i w ogóle był bardzo ruchliwy
w ogóle byłam tym razem bardzo zadowolona z lekarki która badała dzidziusia. Wszystko tłumaczyła i samo badanie trwało z 15 minut, do tego miałam nad głową monitor na którym wszytsko mogłam oglądać. W sumie to był pierwszy raz kiedy mogłam dzidzię zobaczyć przez tak długi czas
I hicior badań! Lek. stwierdziła, że na 80% będzie chłopak !!!!! Gdybym stała to by mi się nogi ugięły, a mój M. mówi, że oblała go fala ciepła jak to usłyszał Tak tak, on bardzo chciałaby syna, ja w sumie też, ale gdyby była córeczka to też będę sie cieszyć i M wiem że też także na razie czekamy 6 tyg na potwierdzenie
Ale jeśli synuś to będzie Leon albo Leszek
Jeśli córeczka to Maja
ach:)
Moje dziecię w brzuchu zrozumiało, że jak chce jeść zdrow i smacznie to nie może mi robic mdłości z powodu chwilowego, minimalnego głodu:)
i takim oto sposobem wytrzymujemy juz dłużej, i może przestanę się rozrastać , bo jak nie ma mdłości to i więcej energii na ruch
Bayłam dziś na wizycie. Dziecię jest nadal mimo, że nie daje mi o sobie żadnych znaków. Dalej mam brać duphaston, witaminy i dodatkowo magnez, bo coś brzuch pobolewa. w sumie bardzo się nie przemęczam, czasem cos ugotuję, poodkurzam, zetrę kurze, jakies małe zakupy, a jednak boli. gin powiedziała, że ma nie boleć i kazała się oszczędzać. Się pytam jak się mam jeszcze bardziej oszczędzać?? i jescze dziś niechętnie mi to zwolnienie wypisywła, najpierw chciała nie wypisać mówiąc, że jak bóle będą się powtarzać to wtedy dopiero napisze. Ja jej na to, że tak nie tylko od razu. Bo jaką pracę mam to ja wiem i o ile teraz jest w miarę ok to tydzien- dwa a z całą pewnością zaczęło by być bardzo źle, bo:
1. stres
2. 8 h pracy w ciągłym ruchu, na nogach, na podłodze
3. podnoszenie 15- 20 kg
4. wirusy, bakterie, grzyby- wszechobecne
5. nieprzewidywalne, czesto agresywne osobniki
6. kilometry robione po schodach
7. brak mośliwości jedzenia i przerwy przez conajmniej 5 h
8. 2 h dziennie na dojazd do pracy
Do pracy nie pójde, choć tęsknię za tym bałaganem.
A dziś? od powrotu od gin. leże, głowa boli od wczoraj, brzuch coś pobolewa, kolejna wizyta u mojej gin jakoś 20- 22 maja. i usg II trymetru myślę coś kolo 28 maja albo poczatkiem czerwca. Juz się nie moge doczekac i chyba kupię detektor, bo o ile jeszcze 2 tygodnie jestem w stanie wytrzymać o tyle więcej to juz jest ciężko.
a ze spraw bardziej ziemskich:
1. szykuje sie remont, salon, balkon i pokój dzidziusia, wymiana okien, nowe gładzie i malowanie. się będzie działo.
2.mieliśmy lecieć na Sycylię 15 maja na tydzień, ale odwoujemy, bo nam się remont wymyślil, polecimy za rok z dzidkiem
3. zamiast Sycyli wybieramy się w lipcach albo sierpniach nad polskie morze, mam mega ochote na jakąs cichą miejscówkę
4. poa tym trochę czasu tez spędzimy u mnie w górach
5. a w weekend majowy : Praga, Wiedeń albo jeszcze się okaże, na szczęście z mojej rodzinnej miejscowości jest w miare blisko więc możemy decydowac last minute
Aaaa i rzecz najważniejsza, w weekend powiedzieliśmy moim rodzicom - w końcu!!! Mega się ucieszyli, już wszytsko wiedzą gdzie bedzie : piaskownica, huśtawka, i inne atrakcje;) Juz wszystko wymyślili. Moja siostra tez się dopiero dowiedziała, i mówię jej żartem żeby już zbierała kasę na prezenty, a ona mi na to żebym zapomniała, ze ona <jako finansistka> fundusz oszczędnościowy otworzy a nie jakieś zabaweczki
w ogóle mam taką rodzinę u siebie, że moje kochane dziecko jak się tylko urodzi i się tam pojawi, to będzie tak rozchwytywane przez wszytskie wójki, ciotki, babcio-ciotki i dziadko-wójki, że na tydzień będe mogła zapomnieć, że mam dziecko
nie no !!! nie oddam!!!!
Czuję się już naprawdę fantastycznie! Brzuch czasem pobolewa, po sprzataniu, albo z rana ale poza tym jest super!
A weekend był fantastyczny! Sobota super słoneczna, niedziela mniej ale bylo cieplutko. z moim M rozpoczelismy sezon całodniowych spacerów i tak w sobotę przeszlismy jakieś 12- 13 km, a w niedzielę pojechalismy do Ojcowa i tam przeszliśmy km 9 Jedyne co było ciekawe po przejsciu tylu km to to ze strasznie bolały mnie kostki i biodra, nie wiem czy to przez to rozluźnianie się więzadeł??? Zawsze duzo chodziliśmy ale nigdy tak nie bolało.Poza tym w sobotę po zjedzenoiu kebaba poszlismy na lody, mega dobre lody sycylijskie, i jak tylko zjadłam jedną łyżeczkę to tak jakby coś mnie smyrnęło w brzuchu czyżby....???
Aaaaaaaaaaaaaaa poza tym odkrylismy ze blisko naszej miejscówki jest basen i... dzis wieczorkiem idziemy popływać
Ewidentnie potrzebuje ruchu. W niedzielę wieczór pomimo całkiem sporego obiadu ani grama wzdęcia, brzuch praktycznie płaski. Gdyby nie 5 kilo które chyba najbardziej widać na brzuchu to brzuszka ciążowego jeszcze nie widać. Ciekawe kiedy wyskoczy?
A w ogóle to pomimo tego, że czuję sie dobrze, to mam wrażenie momentami, że nie jestem sobą. W sobote coś mi sie stało, byłam tak rozkojarzona, że wpadłam na słupek i obiłam sobie bok brzucha, tak, że teraz mam sporego siniaka. Na szczęście daleko od dzidzi, tak mi się wydaje, ale mój M tak sie przestraszył, że zamówił detektor. Wizyta dopiero 19 maja.
Zaczynam powolutku kupować ciuszki dla dzidzi Całą reszte dostaniemy od brata mojego M. łacznie z łóżeczkiem i wózkiem! Materacyk, pościel chyba bede chciała miec swoje, ale całą reszte przyjme. chcemy z M. uniknąc szału zakupowego. Jesli możemy mieć rzeczy za darmo, to nie pogardzimy! Niestety rzeczy możemy odebrac dopiero w II połowie sierpnia więc dopiero wtedy będziemy wiedzieć czego nam brakuje:)
Oby nadal wszystko tak dobrze się układało
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 14:29
5 miesiąc uważam za rozpoczęty
Samopoczucie mega dobre, kondycja fizyczna??? Raczej wszystko ok, chciaż szybciej się męczę, muszę robić często przerwy jak np. sprzątam, czy po wejściu na 3 piętro chwilę odsiedzieć. Na szczęście szybko się regeneruję Ale co mnie dobija: BÓŁ STÓP!!!!! Zawsze dużo chodziłam, teraz tez w sumie całkiem sporo mogę przejść, nie męczę się za bardzo a jak juz to odpoczywam ale moje stopy nie chcą odpoczywać. Nie puchną, obrzeków tez nie ma ale bolą tak na koniec dnia że jak się kładę spać to nie wiem co mam z nogami zrobić tak bolą. No i naczytałam się o płaskostopiu co sie go w ciązy można nabawić, i koślawych plauchach i teraz nie wiem co...
poza tym kolejny 1 kg na +, jem 3-4 posiłki dziennie o stałych porach, nie jem słodyczy w tygodniu, kolacje najpoźniej o 18 i co ? Czekam aż odastawię duphaston może cos zwolni, mam wrazenie że to jego wina.A jak nie to jest plan od listopada ćwiczyć i wyrobić się do urodzin w styczniu;)
Brzucholek zaczyna być widoczny = M. zaczyna do niego mówić
Dzidziuś fika, z rana pomęczliśmy go trochę detektorem : raz był z lewej, raz z prawej, raz na środku Ale ruchów jeszcze nie czuję.
W piątek, byłam z M na zakupach i kupiliśmy małemy 6 par body z długim rękawkiem, 2 pary spodenek i 2 pary skarpetek, a dziś w IKEI pierwsze zabawki, 2 grzechotki kotki i ręczniczek z kapturkiem :)AAAAAAAa i jeszcze w piątek, zamowiłam śpiochy w 5-10-15 ;p Cuuudowne! poza tym moge juz robić zapasy większe bo 2 komody zostały wyczyszczone i czekają tylko na zapełnienie !
aaaa 26 mamy usg połówkowe;) no i zdecydowaliśmy ze pójdziemy jescze w czerwcu raz prywatnie co by mieć znów film i zdjęcia.
A dziś był dobry dzień:
-dłuuugie wylegiwanie się w łożku
-wspólnie z M. zrobione śniadanko
-spacer na głosowanie
-zakupy
-upiekłam ciasteczka owsiane (co by mieść zdrowe przekąski) i zrobiłam mus czekoladowy (mniej zdrowy, ale mialam na niego ochotę jakies 5 lat!;p W ogóle to moje pierwsze od 88' roku słodkości które zrobiłam i mi wyszły)
- a M. właśnie wstawił sernik do piekarnika
Idę moczyć stopy w zimnej wodzie bo ich koniec jest bliski!
Teraz tylko doczekac do połówkowych i żeby wszystko było dobrze. Coraz bardziej dociera do mojej świadomości jak wiele może pójść nie tak. Ale ciii trzeba myśleć pozytywnie:)
Btw. połówkowe będa x2. W obawie że medicoverze znów nie będzie mi dane nawet na sekundę zobaczyć dzidka, postanowiłam umówić się na jeszcze jedno, prywatnie na 9 czerwca.
A dzis mój mąż obudził mnie słowami: "Przypomniał mi sie dzidzius na usg jak tak leżał profilem i miał taki nos jak ty."
W ogóle zdałam sobie sprawę, że za mało piję. Nie mam chęci, nie lubie, nigdy nie lubiłam za dużo pić. Kilka podejśc juz miałam do zwiększenia dawki wody ale zawsze na 3 szklance zapominałam liczyć i koniec. Na tym sie kończyło. Tak wiec, poważnie do sprawy podchodząc zaopatrzyłam się w kubki jednorazowe (bo tyle szklanek nie mam) i oto co widze dziś rano na blacie:
Całe 2 litry:)
mój M. tak o nas dba
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2015, 13:13
Rosnę! +8 kg! Masakra.
Z innych spraw. W koncu kupiąłm coś typowo dla ciążówek: 2 pary leginsów z miejscem na brzuszek, czarne alladynki, 3 biustonosze (drażliwy temat jak same cycki). Koszulek na razie nie kupuje bo mam jescze trochę w które się mieszczę, a stwierdziłam ze poczekam aż brzuszek będzie bardziej widoczny
Dziś u gin, wszystko dobrze. Kazała już odstawić duphaston, zwiększyła dawkę magnezu, bo bóle raz na dzień/dwa są, niezaleznie od tego czy leżę cały dzień czy biegam cały dzień- nie ma reguły.W przyszłym tygodniu idziemy na usg połówkowe! Zobaczymy co to będzie Dostałam tez skierowanie na posiewy i antybiogram.