Julita współczuję
Dzabuch uwielbiam to pytanie;/
Aganiu- szkoda oj szkoda...
Wczorajcszy dzien do konca był jakis taki smutnawy, może musiałam się wysmucić, po prostu. Dzis humor lepszy, chociaż mogło by być lepiej. Obudzili mnie panowie co koszą trawy na osiedlu, i teraz tak 3 dni, głowa już boli, trochę nie mam siły wstać z lóżka, jakaś się wypluta czuję. W nocy też jakoś niewygodnie mi sie spało, obudziłam się z bolącym karkiem, dłonią, brzuchem i piersią!!! Z której po poradach z formum pociekło mleko albo siara nie wiem, w kazdym razie było przeźroczysto białe, nie zółte. Pierś była twarda z boku, ciepła i boląca, po rozmasowaniu i ściśnięciu, zrobiło sie lepiej. Zobaczymy co z tego dalej będzie
No i cały czas pobolewa mnie brzuch, trochę jak na @, trochę tak jak by jelita. Młody odsawiał dziś tańce, więc z nim chyba ok, za chwilę znów powinien, bo teraz ma tak co pól godziny na zmianę, spi i kopie. Chyba juz jestem trochę znudzona ta ciążą.
Ech nie mam motywacji do żadnego działania, a tu kaloryfer do pomalowania i fugi w łazience. A tak mi się nie chce- mam tez opcję żeby pójśc do lumpka i kupić coś Lośkowi, ale to znów oznacza wstanie, ubranie się, umycie głowy itp. A no i jeszcze nie mam pomysłu na obiad. Nawet nie chce mi się mieć pomysłu.
I nie moge się zebrac zeby klepnąć to zamowienie w Gemini. Już bym chciała mieć wszystko i już nie musieć o tym myśleć i tak od 3 dni już tam nic nie dołozyłam do koszyka, ale może o czymś zapomniałam?
Ale dziś jestem rozlazłe masło strasznie...
AVENT, butelka Natural ze smoczkiem 0m+, 2x125ml
AVENT, smoczek gryzak silikonowy, gładki, od 0-6 miesiąca
Penaten Baby, puder, 100g
Penaten, krem przeciw odparzeniom, 50ml
OCTENISEPT, Płyn, 50ml
Kompresy MATOCOMP jałowe, 5cmx5cm, 17-nitkowe, 8-warstwowe, 3 sztuki
Kompresy MATOCOMP jałowe, 7cmx7cm, 17-nitkowe, 12-warstwowe, 3 sztuki
Termometr bezdotykowy Microlife, IFR 100, skroniowo-uszny
BABY ONO, podkłady poporodowe, 10 sztuk
CANPOL, wysokochłonne podkłady poporodowe, 10 sztuk
SOPELEK Baby, podkłady higieniczne jednorazowe, 20 sztuk
BABY ONO, majtki poporodowe, jednorazowe, rozmiar M, 5 sztuk
Marimer Baby, woda morska, spray izotoniczny do nosa, dla dzieci od urodzenia, 50ml
PAMPERS Premium Care, pieluchy rozmiar 1, Newborn, 2-5kg, 78 sztuk
WEBER, pieluchy flanelowe (bawełniane) 175g/m2, kolorowe, 70x80cm, 10 sztuk
Johnson's Baby, wkładki laktacyjne, 50 sztuk
Tantum Rosa, 10 saszetek
NoseFrida, aspirator do nosa, od urodzenia
NoseFrida, filtry higieniczne do aspiratora, 10 sztuk
Lactacyd Pharma płyn ginekologiczny ultra-delikatny 250ml
ENFAMIL 1 Premium Lipil, mleko początkowe, od urodzenia, 1200g
Linomag, maść, od urodzenia, 30g
CLEANIC Kindii, Baby Sensitive, płatki kosmetyczne dla niemowląt, 60 sztuk
BABY ONO szczotka do butelek i smoczków
CANPOL szczotka do włosów z naturalnego włosia+grzebyk
CANPOL szczotka do butelek z gąbką
CANPOL patyczki higieniczne z ogranicznikiem 56 sztuk
A-Pectus, krem do pielęgnacji brodawek sutkowych, 15ml
SKARB MATKI Femina, maść do pielęgnacji brodawek sutkowych, 30g
Penaten Baby, oliwka dla niemowląt, 200ml
Penaten Baby, łagodny płyn do mycia ciała i włosów dla noworodków, 400ml
Penaten Baby, krem ochronny do twarzy i ciała, 100ml
CANPOL, osłonki na piersi, EasyStart, L, uniwersalne, 2 sztuki
edit do komentarza Agani:
Właśnie ze wszystkimi lekami się wstrzymuję, do czasu aż lekarz nie zleci i wtedy na pewno bedę zamawiac ale to juz po porodzie, tak samo z kropelkami na wdęcia, zaparcia, czopkami i innymi lekami.
a i jeszscze sól fizjologiczna ale jest tylk opakowanie 100 ampułek i zastanawiam sie czy aż tyle na prawdę trzeba?
Do komentarza Karmar: oczywiście zestaw do paznokci juz mam własnie z baby ono, a patryczki kupiłam z myślą nawet nie o uszkach bo uszka mam zamiar myć normalnie woda, ale na wszelki wypadek a jak nie to maz zużyje dla siebie
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 sierpnia 2015, 10:51
Ból piersi przeszed, okazało sie że się zrobił zator. Ja wiedziałam, że z cyckami łatwego życia mieć nie bedę jak sie młody urodzi ale nie wiedziałam ze tak wcześnie się to zacznie. Gdyby komuś coś doskwierało, to po pierwsze nie nosić biustonosza z drutami, po drugie lodowate okłady, a jak to nie zadziala to kapusta zimna, rozgnieciona okłady kilka razy dziennie po pol godziny, ostatecznie lekarz i leki na powstrzymanie procesu laktacji<jesli problem występuję jeszcze w ciązy>. Takie zalecenia dostałam wczoraj od lekarki. Co do tej kapusty to lek mówiła że ma w sobie sporo kwasu salicylowego a ten działa przeciwzapalnie i to żadne zabobony, a na prawde działa:) Ale oczywiście nie życzę nikomu sie o tym przekonywac
Ale do rzeczy. Wczorajsze usg potwierdziło, że młody zdrów jak ryba. Waga 1800, przepływy idealne ilość wód idealna, mlody głowką w doł, pleckami po mojej lewej i z nóżkami pod żebrami na wątrobie, to akurat odczuwam dosyć czesto, choć do tej pory myślałam, że to pupka;p
Poza tym młodziniaszek ma juz dosyć sporo włosków.
W ogóle jest taki idealny, jestem dumna
Ale jest uparty cudak, przespał wczoraj całe badanie, zasłonięty rękami i ani drgnął, próby obudzenia sprawiły tylko że bardziej się załonił i kropka, on sie nie pokaże. Tak więc w 3 d mam tylko zdjęcie ucha. Kochanego ucha:)
Tak więc kolejne spotkanie 4d już na porodowce:)
Wstydzioch
Włoski:
Przyszły obrazki i jestem super zadowolona, wyglądaja super! Lepiej niż na zdjęciu. Także polecam bardzo jak ktos jeszcze nie ma pomysłu na pokoj dzidzi
A i przypomniał mi sie film który oglądaliśmy kiedyś na początkach ciazy z R. Film to dokument o dzieciaczkach z 4 róznych zakątków świata, przedstawiających ich ich życie od urodzenia aż do skonczenia 1 rż. Bardzo polecam, optymistyczny i mnie dał poczucie, że jak sie młody urodzi to jakkolwiek by nie było, będzie dobrze:)
A film nazywa się "Babies"
http://www.filmweb.pl/film/Bobasy-2010-431771
Można obejrzec cały na vimeo:)
https://vimeo.com/30328533
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 sierpnia 2015, 19:58
A i jestem z siebie dumna, bo wczoraj w końcu klepnęłam to zamówienie z Gemini, uwzględniając komentarze wszelkie do listy kilka wpisów wyżej zamiast tantum rosa duża butla oceniseptu, zamiast patyczków z ogranicznikiem, zwykłe patyczki Niestety tak długo zwlekałam ze złożeniem zamówienia, że butelki, które chciałam kupić się skończyły tak więc, jeszcze ten zakup mnie czeka, ale tu podejrzewam na allegro uda sie coś upolować
A i kupiłam tez mega pufę sako z podnóżkiem gratis, niestety koloru mint nie było, wieć wzięłam capuccino AMm nadzieję, że kurier wtaszczy mi to jakoś na 3 piętro
No i jestem zapoznana z moją połozną Świetna babka, wulkan energii choc nie taka młoda. Ma bardzo zdrowe podejście do wielu kwestii. Więc jest ok. Dostałam kalendarz do zapisywania ważnych rzeczy jak juz dzidziuś się urodzi, ulotki i próbki z Oliatum, plus 4 pary skarpetek, też z oliatum
Ale ale, powiedziałam jej też o moich bólach podbrzusza i pleców promieniujących do posladków i ud. Trochę sie zmartwiła i powiedziała żebym jednak sprawe skonsultowała z lekarzem jak najszybciej, tym bardziej ze trwa to juz 3 dzień. co prawda nie nasila się ale jest. jak to powiedziała, lepiej iśc dowiedziec sie ze wszystko ok, niż nie pójśc i potem żalować. Więc ide dziś na 17:30, do jakiegos doktorka, co miał jescze dziś wolny termin <jakimś cudem>, bo moja gin to terminy ma zajęte na miesiąc w przód, a wizytę u niej mam za tydzień dopiero. Staram się nie przejmowac, ale czuję jakiś niepokój...
Wdech i wydech.
Edit: Zelmo, Wybiera się bądź się nie wybiera;) ale ja chciałam mieć położną co u mnie na osiedlu moge ja złapac w razie czego, ale do rzeczy. Polożna taka, przynajmniej u mnie prowadzi spotkania edukacyjne indywidualne, albo u mnie w domu albo ja do niej przychodze <akurat umówiłam sie z nia, że ja do niej bedę przychodzić>, a po porodzie ona przychodzi do nas i dogląda małego co jakiś czas, bodajże wizyt takich ma być conajmniej 4. wtedy mierzy maluszka, waży, patrzy czy dobrze przybiera, patrzy czy rana sie dobrze goi u mamuśki i w razie problemów z laktacją tez pomaga. Takze chciałam mieć taką swoją babeczkę, która poznam już wcześniej, bo jesli nie mam żadnej zadeklarowanej w nfz to ze szpitala w którym sie rodzi przysyłają jakąś swoją. Także tak w małym skrócie
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2015, 14:07
Chyba czas się na prawdę oszczędzać.
Pufa przyszła jest na czym.
Dziewczyny październikowe załęczęły rodzić. Stresuję się nie na żarty serio, czuję jakis ucisk w klatce piersiowej na sama mysl, że to się na prawdę może zdarzyć. Dobrze, że adrenalina ten cały poród trochę odwleka w czasie. Nie no ale serio, czas się chyba zabrac chociażby za pranie ciuszków młodego, bo całą reszte w razie czego R jest w stanie kupić w jeden wieczór, a pranie ciuszków to czasochłonny proces.
Ale po kolei
W sobote zaczęliśmy SR. Mała grupka, swietna prowadząca, 5 h minęło na prawdę szybko. Tematem przewodnim były oznaki porodu. Troche sie uspokoiłam, a raczej R się uspokoił, że w większości przypadków to jest dosyć powolny proces i na prawde nie będzie musiał pędzić na łeb na szyję zeby zdążyć No i zdecydowaliśmy że jedziemy oglądac jeszcze jedną porodówkę. Więc temat szpitala nadal otwarty.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego pierwszego bloku zajęć. Trochę unaoczniła nam prowadząca jak to wszytsko wygląda na prawdę <jasne że wiedziałam, ale dobrze to od kogos usłyszeć i sobie to zwizualizować>. Ostatecznie myślę, że nie będzie aż tak źle Po zajęciach, spakowaliśmy cały samochód rzeczy poremontowych i pojechalismy do moich rodziców. Tym sposobem polączyliśmy przyjemne z pożytecznym. Pozbyliśmy sie gratów, które moi rodzice wykorzystają u siebie <bo dom 250m2 naprawia się na okrągło>, a i posiedzieliśmy sobie w ogrodzie, pojedliśmy smaczne rzeczy i ogólnie odpoczeliśmy mózg od miasta odrobinę <puściliśmy tez totka ale niestety to nie my zgarnęliśmy te 35 mln>. Ale najważniejsze, wypytałam mamę o ważne sprawy dzidziusiowe i postepowanie ze mną jak sie urodziłam. Tak więc podjęłam decyzję pewne kluczowe, które mi głowę trochę zaprzatały:
-piorę ubranka w zwykłym proszku
-przemogę się i kilka razy je poprasuję ale szybko będę odchodzic od tego zwyczaju
-kupuję podgrzewacz, mama mówiła że używała na okrągło bo jak nie do mleka to do herbatki z koperku był przydatny
-sterylizator sobie odpuszczam, jedyne co będe przelewać butle i smoki wrzątkiem.
Co do reszty,
- istnieje spore prawdopodobieństwo że smkoki będe musiała wyrzucić, ani ja ani moja siostra nie tolerowałyśmy
- szybko zaczęłyśmy jeść to co nasi rodzice, więc myśle, że tak jak zakładałam, okres papek w okolicach 4-5 miesiąca będzie dosyć krótki o ile w ogóle będa jakies papki.
Te wszytskie postanowienia oczywiście czas zweryfikuje. Ale patrząc na siebie wydaje mi się ze to początkowe ze mną postępowanie zaowocowało tym, że nie mam ani grama alergii na nic, silny układ odpornościowy, patrz chociażby ciąza, podczas której ani razu nie miałam żadnej infekcji, oprócz pęcherza, ale to sie nie liczy, ale ogólnie cięzko mnie z nóg zwalić, no i żoladek, który przyjmie wszytsko. Tak więc zaczynamy tak jak mamcia moja, a w razie czego będziemy gonić za dzidziusiowymi proszkami, sterylizatorami i innymi 'koniecznymi' rzeczami.
A i mama powiedziała mize abrdzo chciałaby kupić coś wnukowi:) Umówiłam się z nią że jak już bede wiedziec co musimy dokupić, to prześlę jej linki i ona wybierze co będzie chiała. Wale wstępnie umówiłysmy sie na komplet rzeczy do lożeczka. Oczywiscie minky.
Aaaaaaaa i wczoraj znalałam na olx tak cudowny kosz mojżesza, niedealeko mojej miejscowości rodzinnej i co i okazało się ze juz zarezerwowany, cały piękny, 6 miesieczny kosz z posciela i stojakiem za 100 zł!!!!!! Tak zła byłam strasznie i zawiedziona, ale pani mi powiedziała ze jak się kobietka nie zdecyduje to da mi znać. Mam jeszcze odrobinę nadzei, że może może. Wtedy rodzice by pojechali odebrac a ja miałabym z zgłowy kwestię łózeczka w sypialni... A jeśli nie to szukam dalej. Trochę sie nakręciłam na tę opcję.
Przechodząc do tematów bieżących...
Przyszła paka z gemini!!!
Tak więc praktycznie wszytsko już mamy z rzeczy higienicznych:)
A we czwartek odóbiór wszystkiego, wtedy tez porobię zdjęcia zbiorów i moze nawet tu co nieco wstawie
A tymczasem czekają nas jeszcze jedne zakupy tzw doposażające nasze małe M Za niedługo poznam chyba wszystkich kurierów, którzy pracują w moim rejonie ;p
Z ciązowych tematów. Nie wiem czy to nie siła sugestii po piątkowej wizycie, ale chyba czuję się coraz słabiej. Rano jest jeszcze ok, ale z kazdą zjedzoną rzeczą jest coraz gorzej, mały się przepycha z żoładkiem i jelitami, wkłąda noge pod żebro i to sprawie, że nie dosc że brzuch zaczyna być faktycznie cieższy to jeszcze cięzkoś na zoładku czuję no ale przeciez nie wydłuże swojego tłuowia, żeby młody mial więcej miejsca...I tak trwaja miedzy nami kłótnie. Dalej nie wiem gdzie on się zmiesci jak będzie miał ok 3, 5 kg. Dlatego tez nieprawdopodobne dosyć wydaje mi się, że wytrzymamy do terminu.
Tą piękną klamra zamykam dzisiejszy wpis.
Trzeba się barać za przygotowania i to na serio.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2015, 10:11
Wczoraj oprócz jednego prania rzeczy Młodego, umycia płytek na ścianie w kuchni i nastawienia zmywarki nie robiłam nic. Przeleżałam od 13 caluteńki dzień. Brzuch sie spinał mimo wszystko. Regularnie, ale bezboleśnie. Co prawda po takim leżącym dniu czułam się na wieczór stosunkowo dobrze, w porownaniu z poprzednimi dniami, kiedy było mi na prawde ciężko a brzuch jak skała. Natomiast dzis od rana, ciągnie w pachwinach, i co jakiś czas bol jak na okres a pomiędzy tym brzuch cały twardy. Może zaczyna się rozchodzic miednica??? Bo jak przycisnęłam odrobinę kość łonowa to przeszedł taaki przeszywający ból, ewidentnie gdzieś w okolicach kości... Kurde fimel nie wiem co to sie dzieje. Nic to, czekam do piątku, na leząco. We czwartek tylko Tarnów tam i spowrotem, w piątek wizyta i zobaczymy. Na szczęście młody fika, więc przynajmniej u niego wszystko ok.
R też każe leżeć bo sam czuje, że brzuch jak skała i zaklina dziecko, żeby posiedziało jeszcze miesiąc. Tak więc teraz wszystkie roboty domowe spadają na R, przynajmniej w tym tygodniu:)
Nie udało się jednak z tym koszem. Tak więc rozszerzam poszukiwania na Warszawę. Niestety czas tylko do piątku, bo wtedy sis jedzie samochodem do Krakowa, a potem to juz niewiadomo kiedy. Niech się uda....niech sie uda....
pierwsza partia ciuszków mlodego została wyprasowana:) Nawet nie było tak źle. Teraz mam zagwozdkę jak to sensowanie poukładać w komodzie. Jedna szuflada rozmiar 56/62 druga szuflada 68? Tak chyba najsensowniej, a potem jak wyrośnie z pierwszej szuflady to druga przesówam w górę i do drugiej trafia 70? Będzie to chyba dobry plan nie? Generalnie przeznaczam jedna szuflade na zapasy kosmetyczno- higieniczne i ogólnie pojęte wszytsko, a całą reszte czyli 5 szuflad na jakas sensowną organizację wszytskich ciuszków. Starczy nie?
jutro jedziemy po te rzeczy. I już brat R dzwonił i się smiał zebysmy przyjechali z przyczepką bo tyle tego (a mamy kombi). Tak więc przypuszczam, że co większe rzeczy i tak jeszcze wylądują u moich rodziców na przetrzymanie.
No nic, zobaczymy
Napiszę szybciutko bo dzis zapowiada się długi i pracowity dzień. Choć czy pracowity to się okaże po wizycie o 10.
Odebralismy rzeczy dla Młodego. Jestem przerażona ilością ubranek. Tyle malych cudeniek że starczy i jeszcze zostanie:-) poza tym dorobilismy się łóżeczka, bujaczka, karuzeli, zabawek przede wszystkim grzechotek, wanienki ze stojakiem, wózka 3w1, przewijaka, materaca, kolderki, podgrzewacza do butli. Także naprawde niewiele zostało do kupienia:)
Teraz jest kolejny problem, jak to zmieścić i gdzie?
A no i już wiem że pomysl z taką organizacją w szufladach nie przejdzie.
Ni wiem kto będzie rozpakowywał, prał te wszystkie rzeczy dzidziusiowe, bo mnie wg zalecen nie wolno nic oprócz leżenia lub siedzenia w pozycji półleżącej. I nie wiem jak to sie ma tez do tego że z palpitacjami i dusznościami mam się udać do internisty w przyszłym tygodniu i dzis do stomatologa. Już mężu dzis zaliczył pierwszy w zyciu dzien urlopu na żadanie, poniewaz jeszcze do tego z nienacka okazało się że jutro na dwa dni przyjeżdza jego brat z rodziną, a z racji tego, że ja miałam tydzień raczej mało aktywny, to w domu jaest drobny sajgon, który on musi ogarnąc. No i przyszedł TV, a nowy telewizor nie może czekac przeciez. Tak więc dzis mężu jest sprzataczką, instalatorem, szoferem, kucharzem i ogólnie ogarnia:) Ma terning przed dzidziusiem.
A no i dostałam już skierowanie na wszytskie badania potrzebane do porodu i na usg tez mniej wiecej ok 36-37 tygodnia i na GBSy ponownie. Także godzian 0 zbliża sie wielkimi krokami.
Co do ostatniego posta:)
Dzięki Feśko., Little Frog i Dzabuchu!
Fresh, ujęłabym to tak, że z mało szuflad zeby pomieścić w nich wszystko, ale tez pomyślałam o kolorowych pudłach, tym bardziej że mam dużo miejsca pod łóżeczkiem
Także dziewczyny, nie życze nikomu, ale jak macie siłe i cza sto ogarniajcie wcześniej. Bo mnie na płacz bierze, jak widzę, te sterty rzeczy z którymi coś trzeba zrobic, a nie bardzo mogę...
+14,5 kg
Dzieki Dziołszki za wsparcie, sporo mi dały Wasze ciepłe słowa:*
Weekend minał pod znakiem lezenia i troszkę chodzenia. w sobote poszliśmyu z rana na SR. Świetne zajecia, ze swietna kobietką- fizjoterapeutką i rehabilitantką. było troche o mięśniach dna miednicy, masażach podczas porodu i rehabilitacji kregosłupa i mięśni po porodzie. powiem szczerze, że chętnie ją zaprosze do siebie po poprodzie zeby oceniła co i jak u mnie i przygpotowała dla mnie trochę ćwiczeń. Poza tym dowiedziałam się że mam dobrą, bo miękką miednicę, do porodu, ale na pewno bedę potrzebować masaży podczas skurczy. Dobrze wiedziec Aaaaaa i pokazywała nam jak dobrze nosic maluszka na rekach i w huście:)
Po sr wrociliśmy do mieszkania, po czym wyszliśmy na chwile na miasto, 2 h, z rodziną brata R. I to był moj ostatni grzech nieleżenia. było bardzo miło, trafilismy na festiwal smaku, najadłam sie pierogów z cudami, a potem dopchałam frytkami belgijskimi. brzuch nie bolał ale sie napinał. Wróciliśmy do domu koło 19 i od taj pory koniec. Wczoraj juz nigdzie nie wyszłam, bo nie dałam rady.
Dzis natomiast byłam z rana u internisty z moimi palpitacjami, zrobiła EKG, stwierdziła ze serce pracuje jak bym w ciązy nie była, czyli idealnie. AKzała pić melise i oddychać w taki specyficzny sposób w czasie tych 'ataków' pikawy. Czyli jest dobrze. A z zębami okazało sie ze nieświadomie zaciskam szczenkę w nocy i temu bolą. W zyciu bym nie pomyślała ale faktycznie, zero ubytków, dziąsła zdrowe a tu takie coś Ach te stresy.
Gorzej było psychicznie. z jednaj strony fajnie, duzo ludzi w mieszkaniu, było super wesoło i w ogóle. Mąż wszytsko robił, na prawdę już myślałam że nie dostrzega konieczności robienia wielu rzeczy, a tu niespodzianka, wszystko sam ogarnął i cudnie mu to wychodziło. Nie znałam go z tej strony. I jeszcze wczoraj wieczór zapakował i rozwiesil druga ture prania dla małego. Dzis jedzie kupić fotelik i będzie pakowac dla nas torbę do szpitala, żeby potem w razie czego wiedziec co i gdzie Uwelbiam go. Czuję sie zaopiekowana i kochana.
To było na plus.
A na minus nie wiem co się dzieje, ale chyba jakies nowe hormony mi sie włączają i non stop bierze mnie na płacz, czuję sie troche rozchwiana emocjonalnie. Z jednej strony dlatego, że nic nie moge, z drugiej strony że boje sie o małego <to jest mega stres, który gdzies tam saiedzi głęboko>, z trzeciej strony, rozczula mnie R, który tak bardzo jest kochany.
Eeeeeeh i tak myslę, sobie że nie jestem jescze gotowa na to żeby mały sie urodził. Wiem dziwnie brzmi, niby to juz prawie końcówka, ale jak by miał sie urodzic już już to chyba bym wpadla w panike <nie jestem pewna, czy jużw nią nie wpadam odrobinę, ale chyba nie>, więc stwierdziłam, że koniec końcó po coś to moje lezenie jeszcze jest a mianowicie, żebym sobie wszytsko to w głowie poukładała jakoś, a na chodzie to trochę trudno o głębsze refleksje.
I ku pamięci, kolejana wizyta u mojej doktorki 11 września, wtedy tez z rana mam spotkanie z połążna, i wtedy tez wpadają do mnie na kawe przy okazji wizyty u lekarza moi rodzice. 14 jestem umowiona na pobranie wymazu w kierunku GBS, koło 9 września morfologia i badania do porodu, i 22 września nasze ostatnie usg
A oto my dzisiaj (i moje rozstepki boczkowe:)
[img][/img]
Coś chciałam jeszcze popisać ale zapomiałam ;p
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:43
Nie chcę byc zła na Brata R. bo wózek przeleżał ponad 4 lata, wiec pewnie juz nawet nie pamiętali w jakim stanie go tam zapakowali na ten strych. Ale kurdę. jak plamy nie zejda to kupujemy nowy ot co. I się cyrtolic nie będziemy. A wybredni na prawde nie jestesmy, nie musze miec super wypaśnego wózka, dla mnie wazne żeby jezdził, ale z plamami jezdzic nie będe i R tez stwirdził ze jak nie zejdzie to niestety bedziemy się go musieli pozbyć. Tye w temacie. Zawsze cos.
Dla potwierdzenia, ze zawsze coś przypałętała sie jeszcze jedna sprawa. Przyszły zasłonki. Swietna jakośc, dobrze zapakowane ale patrze gdzie zielone grochy, sprawdzam zdjęcie, bo może mi sie pomyliło, ale sie nie pomyliło. Wszytskie grochy sa ale zielonych nie ma. Pisze do sprzedającego, ze przedmiot sie rózni i co to ma znaczyć i niech mi wyjasni bo inaczej będę musiała wystawić negatyw. On mi na to, że nie zauwazyl ale juz pisze do producenta czemu zielonych kropek nie ma. Dzis dostałam odpowiedź że barwnika nie mieli. I w związku z tym sprzedający zaoferowal mi albo zwrot towaru na jego koszt <nie mam czasu ani ochoty czekać az mi znów ktoś zrobi tak jak byc powinno>, albo rabat 20% na kupione zasłonki. Wiec zgodziłam sie na rabat. W sumie dobry dil. Nie sa złe te zaslonki bez tych grochów, a trzeba sie czasem wykłócić o swoje. tak jak mu obiecałam, sprawę wyjaśnił wiec pozytywa dostanie. Mógł olać sprawę, przecie nie?
Ale żeby nie było na pocieszenie zrobiłam, mam nadzieję juz ostatnie zamówienie intrernetowe na rzeczy dla malca. Czekam na 8 kurierów;] A no i jeszcze jedno zamówienie będzie na cały zestaw z minky, ale czekam az moja mama sie wypowie co jej sie ewentualnie podoba, bo to ona będzie sponsorować
Aaaaaaa i zamówiłam biustonosze do karmienia z h&m, ale głupek ze mnie bo w adresie zapomniałam wpisac numeru mieszkania. Mam nadzieję, że jak kurier stanie pod moim blokiem to będzie łaskaw zadzwonić jaki numer mieszkania.A jak nie to trudno, a pisac do nich na jakas ogólna obsługę klienta to mi sie nie chce.
Prasowałam wczoraj ciuszki<na siedząco;)>..boziu jest ich tyle, że pranie to chyba co 2 tygodnie bede mogła robić I zrobiłam przeszkolenie R z nazw, pokazywałam mu sciuszki i się pytałam jak się nazywają;p mylą mu sie spiochy z pajacami ;p A pyta sie mnie po co mu to wiedziec. No jak to po co, mowię mu, 'a po to, że jak Ci powiem ubierz go w śpiochy, to żebyś mi go nie ubrał w pajaca, bo po porodzie to mnie to pewnie szybko będzie w stanie z równowagi wyprowadzic;p'
dobra, idę ogarnąć stan maty edukacyjnej i może poprasowac kolejne ciuszki;]
Dalej leze, choc mnie nosi. R nie może zrozumiec, czemu az tak bardzo chce robic coś przy tych przywiezionych rzeczach. No jak to dlaczego? Tak ogromną radość sprawia mi przygotowywanie wszystkiego dla Leo..ale najwyraźniej jemu tez
Co do wózka, to oczywiście sie wyprał przepięknie i cała reszta rzeczy tez ;p
A dzis przyszedł kosz do spania do sypialny i jest przepiękny i już stoi i idealnie pasuje do naszej mikro sypialni Nie moge się napatrzyć
Poza tym powoli do przodu. Chyba wszystko juz mamy. teraz tylko ogarnąc przestrzeń w pokoju małego: przywiesić karnisze, firanki, zasłonki, wstawić dywan i finito:)
A i męzu kupił fotelik, padło na cybex aton 4, piękny czarny. Bez bazy bo niestety nasza limuzyna nie ma isofixa Podobno fajny był też Romer ale okazało się, że źle leży w samochodzie i młody jezdziłby w pozycji raczej siedzącej a to odpada. A w cybexie jest idealnie:) A i na oko jest całkiem spory ten fotelik wiec mam nadzieję, że pojezdzi w nim trochę czasu
(rozterki przyszłej matki)"
No i zaczeło się.
Od tego siedzenia za dużo myślę, a jak człowiek za dużo myśli to w koncu sobie coś wymyśli co mu humor skutecznie popsuje i włala oto jest!
Ale od początku...
Ostatnio na SR prowadząca rozdzieliła nas sprytnie na mężow i żony. Jedna grupa w jednej sali druga w drugiej. Oprócz jakiś tam innych rzeczy mieliśmy też napisać czego boimy się najbardziej podczas porodu rodzinnego.
Czego boję sie ja: a tego, że będe okropna dla R., że może sie zdarzyć, że bedzie mnie wkurzał sama swoja obecnością. <tak, tak....tak się może zdarzyć>.
Czego boi się R: tego, że mnie będzie wkurzać samą swoja obecnością.
Tak dokładnie. Nie konsultowaliśmy się, a boimy sie tego samego. Z drugiej storny nie wyobrażam sobie żeby go miało przy mnie nie być. A moja francowata natura objawia sie w dziwnych momentach.
Ale nie o tym chciałam, to tylko tak a propo.
Bo moje problematyczne myślenie od tego sie zaczęlo.
Mianowicei chodzi o hormony.
A dokładnie o to co hormony robią z moją głową, osobowościa i zachowaniem. Podczas PMSu byłam nieznośna, jak miałam inne wahania i wahnięcia to też. Sama z sobą nie umiałam wytrzymać i jemu też było trudno. A tu jak sie młody urodzi to koktajl hormonalny będzie jeszcze większy.
Gdzies w głebi serca mam nadzieję, i taki scenariusz: bedę troche smutna, ale ogólnie będę miała dużo pozytywnej energii i optymistycznego myślenia typu : będzie dobrze. Czasem popłacze w kątku, ale nie będę rozchwiana emocjonalnie i szybko mi humorki przechodzic będą, zostawiając jasny umysł. No i najawazniejsze, że R na tym nie ucierpi. Bedzimy szczesliwa rodzinką ze swoimi prblemami ale takimi niepodsycanymi chemią <hormonami>
Jednak, mam złe przeczucia: biorac pod uwagę mój nastrój z początków ciąży i widząc co teraz zaczyna się w głowie przestawiać myślę, że może być zupełnie na opak. Mam przeczucie ze przejde istne osobowościowe tornado. A no. Problem jest obecnie taki, że całkkiem siebie lubie w obecnej postaci, a nie wiem czy te zmiany nie beda takie, że ich nie polubię. (Co tworzy kolejny metaproblem do przemyślenia). A najwazniejsze, czy będa takie, że R je polubi. Boje sie, że bede dla niego okropna, że Młody stanie sie całym światem, ze odstawie R gdzies na bok. Ze mimo tego, że będzie sie starał jak wariat <a wiem że tak będzie> to nie będę potrafila tego docenić...
Chodziłam za nim wczoraj i próbowałam wydębić odpowiedź jak to będzie jak będzie tak jak mówię. to tylko powiedział, że bedzie mu przykro. No to akurat wiem i jeszcze bardziej się podłamałam. Nie chcę żebu mu było przykro. To jest człowiek, który rzadko jest smutny, któremu chyba jeszcze nigdy nie było przykro. Raczej pozytywny i optymistyczny. A usłyszec od niego, że będzie mu przykro to straszne jest na prawdę.
Serio boję sie tego, bo sprawianie mu przykrości i bycie dla niego niedobrą i złą to ostatnia rzecz, której chcę i której nam trzeba po powrocie z małym do domu. A wiem z doświadczenia, że na hormonach to sie nad takimi sprawami nie panuje...i czuję sie z tą niewiadomą jak to będzie, conajmniej jak bym miała wylądowac na Marsie. I zastanawiam sie czy nie napisać do siebie listu, albo nie nagrać filmiku typu "stara ja przegaduje nowej ja, że nie można być takim okropnym człowiekiem wobec ludzi których sie kocha."
A może nie bedzie tak źle??? Może ta oksytocyna sprawi, że zapałam miłościa do całego świata, że nie dosć, ze złapie przywiązanie z młodym to relacja z R tez się zacieśni? A prolaktyna nie zadziała na nic innego niż na to na co ma działać?
sobie myśle, że też mam rozkminy na koniec i może za duzo myślę..ale jakoś nie miałam czasu a może sie zdarzyć. A na każdą ewentualność lepiej być przygotowanym. Jakoś sobie to zwizualizować i potem sytuacja nie zwala z nóg jako nowa, tylko juz jako znajoma.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2015, 19:43
jeśli liczac z terminu OM za 2 dni zaczynamy 9 miesiąc. Wow. A w powietrzu czuć jesień. Lubię zapach jesieni, tak samo jak zapach wiosny i zapach lata. ale jesien daje jakies takie wytchnienie po gorącym lecie, ale tez przynajmniej mnie wprowadza w jaks taką nostalgię i tęsknote za latem które minęło. Teraz jesień nabiera troche innego wymiaru... chyba juz zawsze ten zapach kojarzyć mi się bedzie z oczekiwaniem na nieznane i z Leonem...Nie wiem nie umiem tego opisac. Ale jest inaczej niż zwykle.
W sobote po SR zaliczyłam kolejny kryzys. Trwało to wszystko jakies 4 godziny z punktem kulimnacyjnym w postaci łez i niekontrolowanego płaczu, wywołanego jednym głupim, zupełnie oderwanym, dwuwyrazowym zdaniem R. oczywiście nie chodziło o to co powiedział, ale o to co myślałam sobie podczas zajęc SR i później. A mianowicie bylo o laktacji i pielęgnacji...Dostaliśmy te lalki, przystawiałyśmy je do piersi, potem była masa informacji o tym co robic i czego nie robic, a potem była pielęgnacja i kolejny stos iformacji o czym pamiętac, co robić a czego nie robić. I fala przerażenia mnie oblała zupełnie irracjonalna z perspektywy dnia dzisiejszego. Mianowicie:
-co jesli zapomnę nakarmić <jezuuuu przecież sama siebie często zapominam nakarmić a tu takie maleństwo co 3 godziny minimum, dziś wiem że oczywiście nie zapomnę bo maleństwo się skutecznie upomni>
-co jeśli zapomnę że może miec kupę albo mokro <jw>
-jak pamiętac o myciu szyjki, uszków <takie to małe a tyle ma zakamarków>
-pępuszek, przyznaję sie bez bicia że brzydze się wszystkich flaczkow, kikutków bleee, i nie wiem czy sie przemogę nawet u własnego dziecka żeby coś z tym robić...na szczescie jest R.<ale juz myśl że będe wyrodną matką. Oczywiście nie jestem, wcale nie musze sie dobrze czuć pielęgnując ten pępęk, ale jak trzeba to trzeba>
-jak to nosić jak to takie bezwładne jest to maleństwo, tu główka leci, tu raczka odgięta, a pamiętac trzeba żeby nie była odgięta, no i żeby za nogi do przebrania nie podnosić i główkę trzymać <oczywiste tak, ale jak człowiek będzie zestresowany to i głupote może zrobić. oczywiście ze może, dlatego jest nas dwójka, dlatego razem chodziliśmy na SR żeby siebie na wzajem pilnowac i głupot nie robić przez przypadek. Poza tym tak na sucho to wiadomo jak jest, a jak sie mały urodzi to wszystko trzeba na spokojnie>
i tak człowiek będzie nieuchronnie niewolnikiem swojego małego dziecka przez jakiś bliżej nieokreślony czas. Trochę mnie to przeraża. Jak o tym myślę w ten sposób to mam wrażenie że to faktycznie taka mała katastrofa, porównując do tego życia które toczy sie teraz i przez ostatnie 27 lat...
Ale myśle o tym tak i jest mi źle, więc patrzę na to z innej strony. tylko raz będe miała noworodka i niemowlaka Leona...najpiękniejszy czas, kiedy dziecko jest totalnie zależne ode mnie, totalnie bezbronne. Czas, w ktorym buduje się więź mam nadzieje, na całe życie. Tylko nasz czas, czas naszej trójki. Czas na nieprzespane noce, które pewnie kiedyś będa tylko wspomnieniem kiedy ten mały bajtel dorośnie i bedzie chciał iśc swoją droge, to te wspomnienia będa kręciły łezke w oku...Tak myśle. i chcę to przezywac własnie w ten sposób i juz zawsze poatrzyć na to w ten sposób. Jako na taki nasz mały cód, i jeden z najlepszych okresów w życiu:)
Bedzie dobrze i tego bede się trzymać.
A poza tym dokonczylismy pkój mlodego gdybym kupowała nowe meble to pewnie jakos inaczej bym to urzadziła ale postawiliśmy na wykorzystanie tego co juz mamy więc jest tak
[img][/img]
Czekam jeszcze na komplet minky do łózeczka i ochraniacze, nawilżacz tez musze zakupic i jestesmy gotowi. Tzn. prawie gotowi bo jeszcze sterta prania, do wyprania i wyprasowania, ogarnięcie przestrzeni w komodach i pakujemy torbę....aaaaaaaa to juz tak blisko...
<wiem ze jeszcze nie aż tak, bo pewnie posiedzimy jeszcze w dwupaku trochę, ale od 38 tygodnia juz się oszczędzac nie będe >
A kryszysów przewiduję jeszcze kilka
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:44
35 dni do tp
-8% mózgu<to średnio, myślę że mi ubyło więcej, ale nie mam jak zmierzyć>
Zanim przejde do tego co chciałam, to dziewczynki, odnośnie komentarzy do ostatniego wpisu kilka słów:
Little Frog - ja tam nadal liczę na leniwe niedziele ale z małym;p
Dzabuch, o laktacje nie martw się, ona siedzi w głowie. Moja kolezanka walczyła przez półtora miesiaca, spotkała sie chyba ze wszytskimi możliwymi doradcami laktacyjnymi w mieście i sie udało Stres laktacji nie służy. Dasz rade mamuśka! Wszystkie damy rade, jesli tylko bedziemy chciały:)
Terreska tez sie nie zastanawiałam, ale teraz same mysli zaczynają napływac
Julita- daj znac po porodzie czy te wszytskie czynnosci są tak straszne jak sie wydają , bo moze nie będzie aż tak źle
Sosenko, dziekuję za ciepłe słowa:)
Fresh oj wiem cos o tym jak to studia sie rozmijają z życiem oj wiem ;p
Karmar, problemy wychowawcze to jest temat na osobne rozważania, ale moja glowa nie wyrabia juz z tym tematem;)
Feśko, postaram się nie martwić, a jak będzie to sie okaże;)
a teraz a propo mózgu:
Mozg mi wyzarło, ale to tak doszczętnie.
sytuacja z poniedziałku.
Ruszyłam sie z domu, na zakupy. 10 minut miała akcja trwać. Po lezeniu całodniowym nie lada radość;p
No i poszła, załadowałam koszyk, kupiłam pyszności. R maił urodziny więc nabrałam mu jeszcze jego ulubionych chipsów <zwykle zabraniam, od świeta pozwalam, a na urodziny kupuję> już po drodze zaświtało mi w głowie pytanie: "Jaki jest Pin do karty?". A karte mam od 5 lat te samą. Wymyśliłam jakiś numerek, święcie przekonana ze to moj pin. Idę do kasy, policzyłam jescze gotówkę, 50 zł, spoko starczy w razie czego. Nie starczyło wyszło trochu wiecej, myśle pewnie przez te poł kilo boczku, co luby kazał kupić do fasolki. Ok. Wszytskie zakupy zapakowane, wyciągam kartę wbijam pin, juz na tym etapie cos mi sie nie podobało z konfiguracją..i co i pin niepoprawny. Wbijam drugi raz. Nadal. No to mówię kasjerce że niestety nie pamiętam pinu, wywalam te zakupy spowrotem do koszyka i mówię jej żeby mi przechowała, bo musze isc do banku. Na szczęście bank mam na ośiedlu, ale spacer mnie czekał. No i zachodze do tego banku a tam kolejka, sami emeryci. ja chyba 10 w kolejce. Myślę sobie ile moje zakupy na mnie poczekaja bo jakieś 2 h mi tu zejdzie. rosiadam sie na krzesełku, wyciągnęłam batonika <bo chodze z przekaskami w torebce>, wyciągam telefon właczam belly i nagle <tutaj bardzo pozytywny aspekt całej historii> jakis starszy pan, który był kolejny w kolejce pyta panie emerytki, czy sie nie obraża jak puści ta pania w ciązy <wskazując na mnie> Ja oczy wielkie, bom sie nie spodziewała. Oczywiście panie powiedziały ze sie nie obrażą, ale sie chyba obraziły...ale skorzystałam, z myśla ze moja sprawa trwała 2 minuty dosłownie, a placenie rachunków to jednak długotrwały proces...Podziekowałam, wyszła i znów heja do sklepu, na szczescie mój koszyk na mnie czekał Zapłaciłam, poszłam. i żeby nie było ze historia sie skonczyła happy endem że przypomniałam sobie pin czy coś, o nie. do dzis go nie pamiętam, za to przypominają mi sie jakies koncówki numerów telefonów, pin do drzwi w bloku, numer klienta z banku, a pinu ani widu ani słychu. Zginał w czeluściach zwojów mozgowych.
A to nie jedna dziwna rzecz, która sie dzieje...w sobote jedąc na SR tramwajem, zapomniałam gdzie schowałam bilet, a ze ja mam zawsze tysiac skasowanych biletów w portfelu, to kilka z nich pokazałam kanarowi, który sie odrobinę poirytiował bo żaden z nich nie był ten co trzeba. po chwili okazało się że jednak mam ten bilet tylko schowałam go w zupełnie innym miejscu. ale juz widziałam jak mi mandat wypisuje i jak spoźniam się na SR.
O albo jak zapomniałam podac nr mieszkania do przesyłki. Na szczęscie kuriera spotkałam na schodach jak szedł z inną przesyłką i okazało sie ze w samochodzie ma tez dla mnie wiec...głupi ma szczescie;p
No i w ogóle cała masa jakiś gaf w domu. Czasem tez czuję sie jak bym miała afazję słuchowa i ruchową Najlepiej jak bym sobie różne rzeczy na karteczkach zapisywała, bo serio czuję sie ograniczona umysłowo odrobinę. No i strach pomyślec, co by było jak bym mogła normalnie żyć i wszedzie łazić
Mam tez całą mase smutów do napisania, ale to może kiedy indziej:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 września 2015, 10:16
30 dni do tp
waga: waga sie zepsuła ale cos koło 15 kg na +
rostapy:obecne
hemoridy:obecne
puchnięcia/obrzeki:brak
ból kregosłupa:brak
zylaki:brak
zgaga:brak
mdłości:brak
twardnienie brzucha: mniej niż przed terapią leżeniem
bóle jak na @: 1-2 dziennie
dziecię: aktywne
Ale do rzeczy:)
Wszytsko w jak najlpeszym porzadku jak na ten moment.
W piątek byłam u doktorki, szyjka sie nie skróciła (sukces) ale dalej jest miękka i jak to gin stwierdziła, zaczyna się rozwierać. Nie zapytałam co to znaczy jak się zaczyna rozwierac, na ile, gdzie i po co... chyba ze strachu. A ona taka niestraszaca więc sama od siebie mi tez nie powiedziała. i dobrze, bo ja na prawde wolę tego nie wiedziec. Jescze bym się zestresowała a po co to komu. Zalecenie mam żeby dalej leżec i wytrzymac jescze 2 tygodnie. A cos czuję, że jak tylko zacznę sobie pozwalac na wiecej to wszystko sie zacznie ładnie dziać. Co prawda w sobote troszke posprzatałam w mieszkaniu, w piatek, byliśmy na spacerze krótkim po ikei, a w niedzielę na półgodzinnym spacerze, ale czułam sie po tych atrakcjach bardzo dobrze więc myśle ze nie zaszkodziły a przynajmniej nastrój podniosły, a dzis znów lezę i tak kolejny tydzień.
Dziś byłam tylko oddac wymaz na GBS. juz i tak mam pozytywny ale trzeba było zrobic dla formalności po raz drugi. W przyszłym tygodniu do odebrania. A dobrze sie składa bo akurat w przyszłym tygodniu, dokładnie we wtorek mam ostatnie usg!!! Będzie ostateczne mierzenie i ważenie młodego Aaaaaaaaaaaaaa godzina zero zbliża się wielkimi krokami potem 25 wizyta u mojej ginki i jak wszytsko będzie dobrze, to pewnie juz po tej wizycie, będę mogła sie przestac oszczedzać i może zaczniemy wypędzac Leona z brzucha, a mam wrażenie, ze potoczy sie to ksiązkowo, jak cała moja ciaza
Ale żeby nie było to do tego czasu muszę jeszcze:
-spakowac torbę <tak tak, nie jest jeszcze spakowana, bo sie boję że jak juz będziemy to miec odhaczone, to już bedę takim luzakiem, ze zacznę rodzic, wiec czekamy z tym;p
-umyć 2 okna, to bedzie akurat dobre zajęcie na wypędzanie młodego z brzucha
-obejrzeć Gwiezdne Wojny po raz drugi, bo w grudniu premiera kolejnej cześci!!! wszytsko na tę okazję przygotowane oprócz rezerwacji biletów. A co najważniejsze babcie juz zamówione do opieki nad młodym;p
- musze zapisać, bo zapomne: obejrzec nowy sezon Rectify, dooglądać Suits, Raya Donovana, Masterchefa us, po potem kiedy to nadgonić, jak juz 2 dni po tp zaczyna sie kolejny sezon Walking Dead, a w kolejce kolejne więc to wazny punkt jest
-trzeba zrobic zapasy jedzenia. W menu przewidujemy, krokiety bez panierki <teściowa zrobi>, słoiczki z leczo <mama zrobi>, mrożone warzywa <R>, wyfiletowane przyprawione mięsko do odmrożenia <ja>
No także tak to wszytsko wygląda, jestem podekscytowana, trochę sie boję a troche nie. Nie wiem jak to wszytsko będzie. Jak to życie sie zmieni i czy te zmiany mnie zaskoczą czy nie. Jak r sie odnajdzie? Mamy tyle puytań, dzień zaczynamy od roazmowy o młodym i dzien na takiej rozmowie kończymy...Coraz czesciej mówię do brzucha, jakoś czuję juz tego człowieka małego bardziej i nie chodzi mi o czucie takie fizyczne, że sie rusza i w ogóle, ale czuję że on juz jest jakiś. Nie wyobrażam sobie chwili kiedy go urodze i co dostanę go na klatę i oto będzie nowy człowiek... Człowiek taki przyzwyczajony, że z ziemi sie odchodzi że ludzie umierają a tu urodzi się nowe, całkiem nowe życie... mój umysł tego nie ogarnia. Serio. Zwyklę myślę o takich sprawach w prosty sposób: zapłodnienie, ciąza, rodzimy yhm ładnie. Ale jest tez aspekt jakis metafizyczny tego całego wydarzenia jednak i czasem mi się włacza takie myślenie i niesamowitego powaera daje
noooo ale wracając:
karteczka z banku przypomniała mi pin do karty. Jak go zobaczyłam to miałam wrazenia że pierwszy raz go na oczy widzę;p ale już teraz pamiętam i jest oczywistym, że własnie taki był
a dzis dzis czekam na rodziców, tata ma konsultacje w szpitalu w krk, a mame wziełam na listosc i też przyjedzie co by ze mna posiedzieć, bo już takie samotne całodniowe siedzenie w domu to mi sie przejadło i juz nie jest fajnie. Także się ciesze, pogadamy, zjemy obiad i będzie a w piatek tez była, bo sie tacie pomyliły termny do lekarza;p ucieszyłam się jak nigdy, bo wtedy siedzieli u mnie cały dzien dzieki temu
a z ciązowych chyba mi brzuchol opadł hmmm tak przynajmniej widać na zdjęciach, a i lepiej mi sie oddycha i je, wiec chyba to nie żart aparatu
Tak wiec, oto my dziś
[img][/img]
Miłego dnia!
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2016, 17:44
Zaczynam wielkie odliczanie!
28 dni do tp.
36+0 czyli zaczynamy 37 tydzień!
Strach strach... odwlekam ostatnie przygotowania jak mogę. Głupia głowa myśli że jak juz wszytsko będzie to poród sie zacznie. A z jednej strony by chciała a z drugiej sie boi;p
Konflikt dążenie-unikanie jak nic!z tym, że nie unikiniemy wczesniej czy później się doczekam.
Ale nie o tym. Byłam wczoraj z koleżankami z pracy na pizzy. Bardzo miło było nasłuchałam się co się tam ciekawego w tej mojej firmie dzieje i na prawdę dziwię sie ze to jeszcze istnieje. Ale tez nie o tym bo to temat rzeka.
Chciałam o tym, że jak już wróciłam, a musze powiedziec, że za duzo kilometrów nie zrobiłam wczoraj na tę pizze, bo tramwaj pod blokiem pizzeria przy przystanku więc luzik. Ale jak wróciłam to brzuch twardziel i przez godzinę bóle jak na @ regularne. Siup nospa, meliska i przeszło. Ale się przestraszyłam, wiec dziś leżę.
Jescze do tego mlody znów straszy bo nic się dziś nie rusza. Ja nie wiem czy on tym rośnięciem jest taki wiecznie zmęczony? w ogóle goscia nic nie rusza. w nocy jak suseł, prawa, lewa, plecy- moge spac jak chcę on nic zero reakcji. Rano czasem się porusza a czasem nie, jak ma humor. Wczoraj na przykład, humor dopisywał wieć, chodził po brzuchu półtorej godziny, znów myslałam że cos się dzieje, bo to do niego nie podobne, zaśpiewałam mu kołysankę 5 minut i zasnał Matki nie zadowolisz Ale jestem zdecydowanie spokojniejsza jak się jednak rusza i moge go ululac, niz jak udaje susła.
A jutro znów goście, wpadają moje 2 kuzynki:) Powsinogi jeszcze mają wakacje, nie szło je doprosić, żeby wpadły kiedyśtam a teraz jak ciąża, to sie nagle obudziły. Ale i taki powód dobry wybaczam im bo jedna zarobiona i zakochana, w końcu znalazła pasję i studiuje medycynę ,więc czasu nie ma, a druga młoda w sensie, że mlodsza ode mnie o 5 lat (heh pamiętam jak ją ze szpitala przywieźli takie małe różowe łyse jajko!;p), nosi ją generalnie rzecz biorąc i w końcu i do mnie jutro zaniesie!
Tymczasem przenosze się do innego pokoju i idę kontynuować nic nierobienie.
Milego !
jak Ci się nic nie chce, to nie rób nic. Przecież masz prawo mieć gorszy, bardziej leniwy dzień. Może nawet tego potrzebuje Twój organizm ? Jestem pewna, że gdy wszystko wróci do normy, odzyskasz energię do działania i raz-raz ze wszystkim się uporasz :) miłego dnia Madu!
Dokładnie - dzień (czy tam 2-3) lenia jeszcze nikomu nie zaszkodził. A nie chciałoby Ci się może skopiować tej listy z gemini do pamiętnika? Ja się do tych kosmetycznych gadżetów zbieram jak do jeża, nawet pierwszego podejścia nie zrobiłam ;)