Mam klasyczny zestaw objawów: nastrój jak podczas PMS i nerwowość, ciągnięcie w dole podbrzusza, wrażliwe piersi z widocznymi żyłami, napady dreszczy przemienne z poceniem się i uderzeniami gorąca. Sikam jak koń wyścigowy i coś czuję, że znów przyjdzie mi spędzić pierwszy trymestr nad kibelkiem. A ja tak nie cierpię wymiotów Już mnie mdli na widok kubka z kawą.
Ale nie - nie będę narzekać! Tak tylko sobie notuję, na pamiątkę. Chcę przeżyć tą ciążę bardziej świadomie niż pierwszą, bo ta może na serio być moją ostatnią. W końcu na ile CUDÓW w życiu można liczyć?
Mam te mdłości na własne życzenie Sia la la la...
PS. Jestem przeziębiona - ilością i kolorem tego, co leci mi z nosa, przebiłam mojego syna, który pewnie mnie zaraził. Ale nic to
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2014, 06:42
JADĘ DO DOMU, DO MĘŻA. MUSIMY OBGADAĆ WIELE RZECZY
http://i1271.photobucket.com/albums/jj626/malame99/img_zpsbd4535a2.png
Jedyne co udało nam się wczoraj ustalić to: ZNOWU NIE BĘDZIEMY SPRAWDZAĆ PŁCI DZIECKA
Chcemy zachować cząstkę tajemnicy życia. Nie jest dla nas ważna płeć, tylko zdrowie dziecka i tylko te parametry dotyczące rozwoju będziemy sprawdzać.
Jeśli Tygrysek pozwoli mi pracować bez konieczności wiszenia nad kiblem, to postaram się do końca pierwszego trymestru skończyć pisanie doktoratu.
Próbuję się nauczyć obsługi kalendarza ciąży - oczywiście, kiedy zaznaczyłam opcję, by był on skonfigurowany według daty ostatniej owulacji, to miesiączkę ostatnią wyznaczyło mi na 3 lutego, choć była 17 stycznia. Nic to - nie pierwszy raz widzę, że anomalie medyczne są poza tabelkami i programami.
Boję się jeszcze zapisać na jakieś forum dla ciężarnych. Z resztą obawiam się, ze nie mam tyle wolnego czasu, by prowadzić jakąś ożywioną dyskusję forumową. Ledwo starczy mi czasu na ten pamiętnik ciąży.
I wiecie, jeszcze taka naszła mnie refleksja, że moja oszczędność znów się przydała: ani raz nie wykupiłam abonamentu na OF, więc nie miałam tych podpowiedzi w stylu zaawansowane wykrywanie owulacji i detektor ciąży i to dobrze zrobiło mojej psychice
A DODATKOWY NEWS JEST TAKI, ŻE PRZYBLIŻONA DATĘ PORODU MAM NA 10 LISTOPADA...
A 11 LISTOPADA BĘDZIEMY OBCHODZIĆ ÓSMĄ ROCZNICĘ ŚLUBU ORAZ BĘDZIEMY ŚWIĘTOWAĆ 38 URODZINY MOJEGO MĘŻA
PS. I tak nie wierzę, bym urodziła w terminie Ale fajny taki bonus od losu, choćby na papierze...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2014, 11:19
Z pewnością będę pisać dalej ten pamiętnik.
Dziękuję wszystkim babeczkom z forum za wsparcie w tych stresowych chwilach
- czy druga beta, będzie dość wysoka?
- czy gin. zobaczy coś na usg?
- czy moja zdezelowana szyjka macicy wytrzyma tą ciążę, bez zakładania szwu?
- czy mój synek zaakceptuje rodzeństwo?
- czy będę się czuła na tyle dobrze, by utrzymać tempo pracy i skończyć doktorat?
I wiele wiele innych pytań. Będę dziś wycięta w pień. Nie wiem jak dowlekę się na tą betę i jakim cudem miałabym nie paść do popołudnia, by odebrać wynik. Nerw i wkurz
Zakupiłam soki owocowe i kawę Inkę. Zaczęło się kobitki!
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 marca 2014, 14:50
Ale to dobrze, muszę być ogarnięta i nie rozczulać się nad sobą. Trzeba pracować, przynajmniej z takim tempem jak do tej pory. Tym razem nie mogę pozwolić, by czas po porodzie to była wieczna nerwówka, że tyle obowiązków niedokończonych, tyle spraw nie załatwionych.
Jest wiele istotnych spraw, które przed końcem października muszę absolutnie załatwić na 100%. Żadnych niedoróbek i niedociągnięć na czas połogu, o nie! Wiem,jak potem lawinowo nawarstwiają się różne terminy, więc od dziś mocne postanowienie, by pozbyć się doktoratu z głowy jak najszybciej, zdać egzamin zawodowy i podejść do obrony. Potem poprawić tekst i złożyć go do wydawnictwa. Reszta może być już po godzinie "O"
Pierwsza kawa Inka wypita - nawet smakuje Obżeram się bezwstydnie owocami
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2014, 07:07
I stoję teraz przy garnkach szykując niedzielny obiad z mega bananem na twarzy
Sia la la la. Jestem pewna, że Tygrysek to fighter, mega-mocny człowieczek sobie rośnie gdzieś we mnie
Lekarz miał zawstydzoną minę, obejrzał mój wykres, wynik progesteronu i dwie bety i zażartował, że może mam już gotowe usg ze sobą, bo jestem bardziej rozgarnięta niż on sam
Zlecił mi badanie moczu, morfologię i cukier na czczo.
Mam nadzieję, że kolejna wizyta będzie już na Fundusz, bo nie chcę prowadzić tej ciąży prywatnie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2014, 19:05
Co to znaczy za późno? Zdenerwowałam się, bo nie mam szans na zamianę terminu, a tu jeszcze ta jego autorytarna postawa. On chyba chce, bym znowu przyszła na prywatną wizytę.
Nie dam się w to wciągnąć, bo prywatne wizyty to także płatne badania. Nie wiem co tu wymyślić. Jestem zła na ten cały system i na gina też.
Mam jakieś dziwne akcje z zapominaniem, potykaniem się, językowymi pomyłkami. Pamiętam dobrze poczucie umysłowego ograniczenia w pierwszej ciąży, ale to było pod koniec, a nie na początku. Mam częstą pikawkę w podbrzuszu.
**
Nieustannie łapię się na tym, że myślę o rodzaju, częstotliwości i ilości jedzenia nadal w kategoriach diety dla kobiet z PCOS i insulino-opornością. Nie dociera do mnie, że mogę powoli wychodzić z diety i nie muszę restrykcyjnie trzymać się indeksu glikemicznego. Niemniej leki przeciwcukrzycowe przyjmuję nadal - będę je stopniowo odstawiać do 12 tygodnia ciąży
Postanowiłam też liczyć sobie wydatki związane z ciążą i z urodzonym Tygryskiem. Ot, tak z czystej ciekawości, bo pewnie nie będzie mieć to wymiaru praktycznego.
***
Dalej walczymy z demonami szarej rzeczywistości. Modlę się o to, by było jak w powiedzeniu: skoro Bóg dał dzieci, to da i na dzieci...
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 marca 2014, 12:53
Może jak zobaczę Tygryska na USG to jakoś wyraźniej dotrze do mnie ta ciąża i uspokoję się, że wszystko jest ok. Tak więc byle do czwartku (13.03) - postanowiłam nie czekać do 21 marca (wtedy przyjmie mnie mój gin), tylko skoczę do innego lekarza na samo USG.
Jutro też "życiowo" ważny dzień. Trzymajcie kciuki!
Teraz oczywiście nie jestem oazą spokoju, bo nerwów mam wiele (doktorat, praca, wieczny brak kasy itp. itd.), ale fizycznie czuję się świetnie! Bez problemu wstaję o 5 rano, a czasem budzę się jeszcze przed budzikiem. Kawa zbożowa mi smakuje i nie mam mdłości (odpukać), a ten delikatny ból w podbrzuszu i wrażliwe piersi tylko dodają mi skrzydeł
No i przede wszystkim: gdzieś tam w moim wnętrzu tkwi niezłomne przekonanie, że dzidziuś będzie zdrowy i w czwartek zobaczę go już na USG
Wiem, że jestem lekko stuknięta, ale kupiłam pierwszą rzecz dla Tygryska - półlitrowe Oilatum, już sobie czeka na małego człowieczka.
*
Nie ma opcji bym zjadła mięso na obiad, ziemniaki, kasza, ryż też są BE. Wszystko z lodówki mi śmierdzi. Na myśl o jajkach lub wczorajszym kotlecie zbiera mi się na wymioty, ale umiem się opanować i nie biegnę do łazienki, tylko skupiam się na myśleniu o mleku. W ogóle piję dużo mleka, jem chleb z dżemem bo tylko dżem mi nie śmierdzi. No i jeszcze owoce nie śmierdzą
**
Dopadła mnie mania wyszukiwania różnych rzeczy dla Tygryska: wypatrzyłam już ręcznik z kapturkiem (pomarańczowy!) i przewijak (poprzedni nam się rozleciał, bo użytkowała go trójka dzieci), ale nie mam śmiałości by coś kupić. Zestaw linków i spis cen poczekają sobie na bardziej zaawansowany etap ciąży. To taka frajda patrzeć na te niemowlęce gadżety
***
To trochę dziwne, ale gdy ktoś dowie się o mojej ciąży, zaraz po słowach gratulacji, pada trylion przestróg na temat tego: jak to "jest przejebane z dwójką". Tak jakby ich horror story miało coś zmienić - przecież ani się nie wypiszę z tej ciąży (długo na nią czekałam i dziecko było mega planowane, choć finalnie medyczna niespodzianka), ani też nie spodziewam się, że będzie cud, miód i malina, bo mam już dziecko i niejedno w swoim życiu widziałam.
No, ale każdy ma swoją historię do opowiedzenia. Ciąża sprzyja temu: rozwiązał się worek opowieści o traumatycznych porodach, lekarzach konowałach i wszelkich medycznych komplikacjach. Jestem już trochę zaimpregnowana na te rewelacje - nie wiem skąd wzięło się we mnie niezłomne przekonanie, że jakoś to będzie... i niekoniecznie w wersji hardcore.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2014, 07:03
przewijaki:
http://allegro.pl/przewijak-usztywniany-berber-dino-70x50-na-lozko-i4040272196.html
tu kolorowa wersja DINO
http://allegro.pl/przewijak-nakomode-lozeczko-nowy-model-usztywniany-i4041985100.html
a tu wersja z fioletowymi sówkami
ręcznik z kapturkiem podoba mi się taki:
http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=4014761288&ars_source=ars&ars_socket_id=7&ars_rule_id=102#image1
- chyba potrzebuje nowego, bo poprzedni ma plamy z oliwki, które po kilku latach wyglądają paskudnie i nie dają się sprać
Rożek mam najzwyklejszy (a nawet dwa) po dzieciach sióstr, więc kupno odpada.
I odradzam kupowania pokrowców na przewijak - dużo praktyczniejsze są zwykłe pieluchy tetrowe - mniejsza strata/łatwiejsze pranie gdy dzidzia nam je osika i ozdobi kupą
BTW: rzeczy zamierzam wypatrywać w necie, ale wolę kupić w sklepie, gdzie można dotknąć i sprawdzić z jakiego materiału wykonano daną rzecz.
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2014, 18:17
Nie mam ani fotki (beznadziejna ta przychodnia przy szpitalu w NS), ani nie pamiętam pomiarów (to z szoku i emocji), ale widziałam Tygryska i teraz mogę już spokojnie, czekać na wizytę u swojego lekarza
Według USG termin porodu przesunięty na 15.11.2014, ale to nie jest takie pewne
JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE!!!
Fruwam, mimo przymusowej pracy nad doktoratem w sobotę i niedzielę
Wszystkim kobitkom, które miały niestandardową owulację (tak jak ja) i mają problem z określeniem dokładnej fazy ciąży według ostatniej @ polecam ten serwis:
http://www.mamazone.pl/kalendarz-ciazy/pierwszy-trymestr/tydzien-6.aspx
Link odsyła do tygodnia po zapłodnieniu, w którym akurat teraz jestem, ale są wszystkie po kolei.
PS. Kali, mój Tygrysek już lubi Twojego Koczkodana. To po mamie ma
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 10:01
A ja po cichu palę się ze wstydu, bo wiecie... Rodzic rośnie wraz ze swoim dzieckiem. Tak więc jestem raczej na bieżąco z cenami tortów z wizerunkiem Zygzaka McQueena na przyjecie urodzinowe dla czterolatka, aniżeli z wiedza na temat tego, czy smoczki lateksowe są lepsze od kauczukowych... Może, to chwilowa amnezja?
OBY!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 17:44
Czekamy na wynik bety. A ty grzej sie w lozku maleńka :D
Ja mam tyle samo lat i to moja pierwsza ciąża;) Fajnie że masz już taka swiadomosc przy drugiej. Ja spędziłam 1 trymestr modląc się zeby sie skonczył bo źle go przechodziłam:)Życzę Ci żeby ta ciąża była spokojniejsza i żebys nie wisiała nad kibelkiem:)
no ja tez nie przepadam za puszczaniem pawia...mnie ominelo,wiec chyba jestem szczesciara :) czekam na bete,chodz to tylko formalnosc...przy tak ladnej tempce....
Kali jakie łóżko>? Tyram nad doktoratem dziś do 19.00 w bibliotece :D
No nareszcie :) Po fioletowej stronie mocy . Czekam na betę, daj znać
Gosiu - to teraz cytryna, imbir i miód w ruch jeśli Cię coś dopadło. Uważaj bardzo na czosnek - podobno może wywoływać skurcze. My zaś z niecierpliwością czekamy na 16.00 i wyniki bety :) Pozdrawiam ;)
Gosiu - to teraz cytryna, imbir i miód w ruch jeśli Cię coś dopadło. Uważaj bardzo na czosnek - podobno może wywoływać skurcze. My zaś z niecierpliwością czekamy na 16.00 i wyniki bety :) Pozdrawiam ;)