Nie wiem jak przy takiej pogodzie się mogłam przeziębić. Zresztą, za swoje samopoczucie obarczam nie tyle powietrze, co tą cholerną dietę cukrzycową. Staram się. No na prawdę się staram jej przestrzegać, ale przez to czuję się wiecznie głodna i osłabiona.
Wczoraj zjadłam na drugie śniadanie trzy kromki chrupkiego pieczywa z wędliną serkiem i ogórkiem ( ful wypas ), a po jakiejś pół godzinie poczułam, że umieram. Było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie itp. Trwało to chwilę, aż w końcu stwierdziłam, że chyba po prostu brak mi cukru, więc zjadłam jabłko i dwa ciasteczka Belviita i... cud - poczułam się znowu bardzo dobrze.
Wiem, że moje wyniki glukozy na czczo wkroczyły minimalnie w stan cukrzycy ciążowej, ale mam nadzieję, że 1 sierpnia w poradni diabetologicznej pomogą mi rozwiązać ten problem, bo tak się nie da żyć
Jem posiłki/przekąski średnio co dwie godziny, a chodzę głodna i przez to źle się czuję. Stąd też pewnie moje osłabienie organizmu i teraz początki przeziębienia.
Rano wypiłam herbatkę z cytryną, teraz w pracy kolejną (nawet z miodem ), wypłukałam gardło szałwią i jest nieźle, ale strasznie się boję, żeby to się nie rozhulało bardziej. Mały Ludek na pewno nie będzie zadowolony ze złego samopoczucia mamy
Wiem, że robię się monotonna i pewnie kiedyś jak będę czytać ten pamiętnik, to popukam się w głowę, ale kurczę, mój brzuszek nadal bawi się w tajną misję. Koleżanka z pokoju (jedyna, która wie o ciąży) stwierdziła wczoraj, że raczej wyglądam na ciążę spożywczą Ha-ha-ha bardzo śmieszne, ale no na prawdę 13t.3d., a ja nadal noszę wszystkie spodnie. Fakt, że dla bezpieczeństwa (coby Ludka nie gnieść) zapinam je na gumkę do włosów, a nie na guziki, ale jednak nadal nie mam potrzeby zakupu ciuchów ciążowych, a tak bym już chciała
Za tydzień w końcu wizyta i w końcu usg - nie mogę się doczekać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2019, 09:16
Na szczęście miła pani doktor powiedziała, że długo już żyje i jej doświadczenie podpowiada, że nie mam chłoniaka. Jednak też stwierdziła, że skoro do niej trafiłam, to może się okazać, że znowu ktoś mnie kiedyś skieruje na biopsję i będę się w zaawansowanej ciąży bujać po szpitalach onkologicznych. Zatem, mimo że u mnie nie ma wskazać onkologicznych, to ze wskazań czysto ludzkich postanowiła mi wykonać tą biopsję. Są lekarze i lekarze - dziś miałam szczęście
Nawet nie bolało, chociaż się obawiam, bo ja nerwus straszny jestem i mało odporna na ból.
Wynik za tydzień, albo... jak się dostanę do lekarza. Na tą biopsję łącznie czekałam prawie 10 miesięcy pomimo skierowań na cito i karty DILO (nie wiem co mają zrobić ludzie, którym choroba nie daje czasu na czekanie na łaskę NFZ... smutne).
Poza tym, pani doktor na mnie spojrzała i pyta - no ale gdzie ta ciąża? Buuuu, brzuszku (13t4d) gdzie jesteś????? Więc stwierdziła, że obejrzy sobie jeszcze pod usg moją tarczycę i mówi, że no, tarczycę mam już ciążową
Powiedziała też, że bardzo dobrze, że jestem pod opieką na Karowej, bo tam są najlepsi w trudnych przypadkach (tak, to ja ) i mają dobrą diagnostykę, więc cieszę się, że zdecydowałam się tam też zaokrętować.
-> ciąża is loading - 36%
-> 100 dni za nami
-> 180 dni przed nami
Lubię takie statystyki
Byliśmy w weekend na Karnawale Sztukmistrzów. Jak ktoś nie był, to polecam, szczególnie z maluchami. Co prawda, tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy, ale da się znaleźć też miejsce na chillout i dobre jedzonko.
Ach, jedzonko...
Poszliśmy do jednej z restauracji, w której czasami bywamy, więc jedzonko pewne, dobre i smaczne. Tyle, że moje danie w ogóle mi nie smakowało Jadłam pierś z kurczaka, jakby była z tektury. Zupa męża w ogóle mi nie podeszła (kocham zupy niemal wszystkie). Zirytowałam się, bo do surówki dodali śmietanę, a jedynie znośna była lemoniada. Czułam się wręcz niedobrze, a jako, że nie wiedziałam jak poprawić swój stan, to się w końcu rozpłakałam o_O
Mąż zdezorientowany i bezradny, ludzie wokoło, kelnerki podglądają, a ja kryję twarz w serwetkach. Jak sobie uświadomiłam lekki komizm sytuacji to się zaczęłam śmiać. Na co mąż - no to teraz wiem co to znaczy mieć żonę w ciąży i z buzującymi hormonami
Na drugi dzień olałam dietę cukrzycową. Zaopatrzyłam się w soczek marewkowy a'la Kubuś, masę owoców, Activię i z takim arsenałem pod ręką było mi baaardzo dobrze Do tego na obiad zamówiłam kopę ziemniaków w przyprawach i to było właśnie to, czego mi było potrzeba - całkiem niewiele
Powiedzieliśmy o Małym Ludku rodzinie męża. Szwagierka powiedziała, że już trochę widać brzuszek A i się dowiedziałam, że ona to z drugim synkiem miała PAPPA na NFZ, bo nie było kości nosowej i było duże podejrzenie wad... Mogę się tylko domyślać ile stresu przeżyli. Teraz ten mały 2-latek ma piękny nosek, ogólnie jest słodki, a przede wszystkim całkiem zdrowy.
Życie płata figle, a ludzie nawet ci bliżsi nie zawsze mówią o swoich problemach i nie dotyczy to tylko problemów z płodnością. Chyba ogólnie tak już jest, że dzielimy się raczej tym co dobre, a co złe chowamy pod skórą.
Zabieram się do pracy, ale jeszcze 5 dni i urlopik aż 3 tygodnie
Wczoraj się widzieliśmy
Mały Ludek podczas usg nie pokazał buźki, tylko schylił głowę i złapał się za nią obiema rączkami W domyśle -> z kim mi przyjdzie żyć, albo na jaki świat ja się pcham
USG było tylko poglądowe, więc doktor puścił nam serduszko i powiedział że wszystko ok. Za miesiąc połówkowe i wtedy małego człowieka pomierzymy.
Tak więc, nie wiem ile mamy cm, ale wierzę, że wszystko jest ok.
Aha, doktor szukał, szukał, ale chyba będzie dziewczynka Mi tam wszystko jedno, ale mąż już gada, że następnym razem celujemy bliżej owulacji to będzie chłopiec
Ha-ha-ha, żeby to tak było łatwo zrobić człowieka, a co dopiero wybierać mu płeć
Lekarzy był w zastępstwie za naszego doktorka, więc też wizyta była mało wylewna. Poprosiłam receptę na Duphaston. Dostałam ją, ale dr napisał dawkowanie 3x1. Ja od samego początku biorę 2x1 i najpierw spanikowałam, bo tą zmianę zobaczyłam dopiero w domu, ale później stwierdziłam, że skoro lekarz nic nie mówił, to pewnie odruchowo napisał to 3x1 i nadal zamierzam brać swoją dawkę 2x1.
Zapytałam o sex. dr powiedział, że nie ma przeciwskazań, ALE - bez głębokiej penetracji i finisz poza, bo sperma zawiera substancje, które są stosowane do środków poronnych (?!?) i może mieć bakterie, więc lepiej nie ryzykować. Z uwagi na to, że m. ciągle miał jakieś bakterie, to chyba abstynencji faktycznej ciąg dalszy nas czeka... Radzimy sobie ale czasami tęsknię za normalnymi zabawami
Dzisiaj powiedziałam przełożonemu o ciąży. Głównie dlatego, że on co miesiąc składa do prezesa wnioski o dodatkowe godziny pracy dla nas, a ja stwierdziłam, że na sierpień i tak już nie dostanę bo mam 3 tyg. urlopu, a później to nie będę dla kilku $$ dodatkowo siebie i Ludka męczyć, więc zrezygnowałam. Szef spoko. Pogratulował i stwierdził, że zdrowie najważniejsze, żebym pracowała ile chce i się niczym nie przejmowała.
Pracuję w budżetówce, praca na czas nieokreślony, więc w zasadzie od maja mogłam siedzieć na L4. Ale lubię moją pracę, lubię ludzi w pracy, a jak się zamknę w domu, to... nawet sąsiadów nie znam na naszym osiedlu więc myślę, że izolacji i odpoczynku będę miała jeszcze nadmiar. Później będzie jesień, zima, wątpię by mi się chciało wtedy wstawać , ale na razie zabieram się jeszcze do pracy
EDIT
Dzisiaj po południu poczułam takie delikatne bulgotanie w brzuchu. Oczywiście raczej to moje jelita, ale że nie pamiętam kiedy ostatnio i czy w ogóle już coś takiego czułam to notuję, gdyby to przypadkiem były znaki od Małego Ludka
Przed @ wykręcałam sobie wszystkie objawy ciąży, której nie było, więc teraz wkręcam pewnie sobie ruchy maluszka Podobno niedoświadczone matki raczej nie rozpoznają tych ruchów na początku, ale wiadomo, wyobraźnia działa cuda
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2019, 21:26
Wczoraj byłam na dziennym pobycie w poradni diabetologicznej i jestem trochę rozczarowana.
Standardowy wywiad z pielęgniarkami, później z panią doktor. Największym problemem było to, że mój doktorek wpisał do karty ciąży, że mam ujemne wyniki HIV, Kiły itp. ale nie wpisał daty wykonania badań. Mam też wpisany wynik glukozy też bez daty i pani doktor się mnie pyta kiedy była robiona. Mówię, że nie pamiętam, ale w czerwcu, a ja mam ze sobą sprzed 4 dni wynik glukozy to może lepiej już ten nowszy wpisać, a ona do mnie, że ona tu ma rubryczkę na datę tamtego wyniku i musi ją wypełnić. Aaaaaa.... najpierw rubryczka, a później człowiek, co chory system
Poza tym zestresowała się, bo mnie dr zapytała od kiedy czuję ruchy dziecka. Noooooo, ja jeszcze nie czuję... ale to dopiero 15 tc, to może za wcześnie? A, no tak. LOL o_O
Jedyny plus, to pani dr sprawdziła tętno Małego Ludka, więc znowu słyszałam moje drugie serduszko Badania ginekologicznego mi nie przeprowadziła, bo byłam za bardzo spięta i było za ciasno Mam nadzieję, że tam wszystko gra.
Przesiedziałam z innymi 9 babeczkami w całkiem przyjemnej poczekalni z klimą od 8 do 12.30 Z czego merytorycznie czas był zapełniony jakieś 45 min. Wywiad lekarką zajął jakieś 10 minut, pogadanka diabetyka z której nic nowego się nie dowiedziałam jakieś 20 minut max i instruktarz obsługi gleukometru jakieś 15 min. Reszta to czas stracony. No ale wiadomo, kobiety w ciąży mają dużo czasu... Gdybym wiedziała, że to się tak szybko skończy, to był nie brała wolnego z pracy, ale przynajmniej zrobiłam tourne po CH i kupiłam parę bluzek/koszul Poza tym, nie żałuję, że tam poszłam, bo czuję się zaopiekowana jako tako, tylko, że liczyłam na bardziej indywidualne rozmowy i porady co do diety.
A, no i dostałam gleukometr. Musimy go z mężem rozpracować, to może od dzisiaj zacznę go stosować. Co prawda moja obecna glukoza na czczo wynosi 80, więc chyba nie ma tragedii, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc w marę możliwości będę się stosować do diety cukrzycowej i badać ten cukier. Chociaż... dzisiaj kupiłam, drożdżówkę z serem do pracy
Ostatni dzień w pracy i 3 tyg. urlopu. Jupiii Dzisiaj wyjątkowo sobota pracująca, bo odrabiamy 16 sierpnia br, ale po pierwsze chyba i tak nic konstruktywnego nie zrobię, bo co miałam zrobić to już zrobiłam, a po drugie, to liczę, że koło 13 nas puszczą do domku.
Urlopie witaj!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 sierpnia 2019, 09:12
125 dni za nami
155 dni przed nami
czyli 45% ciąży się załadowało
Co tydzień widzimy się z Małym Ludkiem na usg i to jest bardzo uspokajające ☺️ tym bardziej, że nadal słabo brzuszek mało ciążowy - gdzie się ta kruszyna mieści?Dzisiaj Ludek tak się ułożył, że musiałyśmy się z p. doktor nagimnastykować żeby zbadać przepływy. Na szczęście wszystko, czyli tętno i przepływy ok
Pani dr obejrzała też łożysko i powoli odstawiam Duphaston. Niby dr prowadząca poleciła odstawić już z tydz. temu, ale bałam się i wolałam poczekać jeszcze troszkę.
Był sobie urlop...
W poniedziałek 26. sierpnia wróciłam do pracy po 3 tyg. urlopie. Rany, kiedy to było?
To był najspokojniejszy urlop w moim życiu. Spędziliśmy tydzień w domu moich rodziców (bez rodziców bo oni byli nad morzem). Góry, jezioro, cisza, przyroda i my... bosko W sumie to jedynie wylegiwałam się na tarasie, czytałam książki i gotowałam świeżą fasolkę szparagową - uwielbiam. Jedynym obowiązkiem było codziennie karmienie trzech cudownych domowych kotów No i jeszcze codziennie pogadanki z babcią (która mieszka po drugiej stronie ulicy) - bezcenne chwile.
13. sierpnia wyjechaliśmy do Wawy, bo 14 miałam na Karowej badanie czasu AV, ale już 15 w południe byliśmy z powrotem w Beskidach (nie ma jak Pendolino, żeby jeszcze tyle nie kosztowało... na szczęście mąż zawsze poluje na promocje, bo inaczej byśmy nie wydalili z kosztami podróży.). Rodzice już byli, więc czas mijał jeszcze szybciej. Ostatnie 4 dni urlopu spędziliśmy w Wawie, bo znowu miałam badanie AV, ale przynajmniej posprzątaliśmy całe mieszkanko, poprasowałam sterty ciuchów, a poza tym zwiedziliśmy muzeum Polin - warto.
A dzisiaj już piątek. Przez cały tydzień nie miałam czasu w pracy żeby coś tu napisać.
W pon. czekała na mnie sterta roboty, z której nadal się nie odgruzowałam
Szefowi powiedziałam o ciąży przed urlopem, ale starszemu rangą, z którym pracuję na co dzień to dopiero w pon. Ech, jedynie zapytał, kiedy wybieram się na zwolnienie w najbliższym czasie. Jasne... bo jak on zostanie sam, to kto będzie za niego pracował Ogólnie dobrze nam się pracuje i wzajemnie się lubimy, ale jakoś tak nieswojo mi się zrobiło, że nawet nie zapytał jak się czuję itp. Nie, żebym była szczególnie na sobie skoncentrowana, ale kurczę, postanowiłam, że skoro on porobił zaległości, to ja nie będę przyspieszać, a terminy niech sobie płyną, płyną z brudną Wisłą w dal...
Wszak teraz mam ważniejszy - Ludkowy - priorytet, a nie sterty akt.
Ach, z Małym Ludkiem wszystko jak w najlepszym porządku
Tętno i czas AV w normie. Szyjka też ok. Brzuszek jeszcze malutki, chociaż już lekko widać jak się za mało luźno ubiorę. Doktorek powiedział, że za dwa trzy tygodnie zacznie rosnąć, a od 20 tc. (to w sumie już od jutra!) powinnam zacząć czuć ruchy mojej Lokatorki. Aaaa, no bo już kilku lekarzy potwierdziło, że dziewczynka , więc małe szanse żeby się to zmieniło Na razie żadnych ruchów nie czuję i troszkę mnie to martwi, bo chciałabym JUŻ! ale ponoć cierpliwość jest cnotą
W przyszłym tygodniu połówkowe. Oczywiście się stresuję, ale zaczynam powoli wierzyć, że na prawdę wszystko będzie dobrze
Cytomegalia ujemna i wszystkie inne wyniki też ok. (NFZ, więc wyniki szpitalne poznaję dopiero podczas wizyty). Jedyne, co mnie trochę niepokoi, to fakt, że tydzień temu doktorek z Kliniki stwierdził, że grozi mi anemia, bo parametry krwi spadają, więc zapisał mi Magne B6 i Tardyferon 2x dziennie. No i zonk, bo dzisiaj pani dr ze szpitala stwierdziła, że morfologię mam w normie... i miej tu dwóch lekarzy
Jednak nie zamierzam rezygnować ani z Karowej ani z Bociana. Karowa mi ogarnia cukier, sjogrena i wszelkie patologie z tym związane, czas AV itd. Ale tu lekarza mam tylko raz na miesiąc bez możliwości kontaktu. Za to w Klinice lekarza mam wręcz na telefon (na razie, odpukać, nie było potrzeby, ale sama świadomość uspokaja) i on dużo bardziej zna mój organizm, no i jest endokrynologiem do tego, więc wyciągam z obu usług jak najwięcej dla siebie i Małego Ludka a że czasami się robi zamieszanie... Postanowiłam, że ruskim targiem będę sobie brać ten Tardyferon, ale 1x dziennie i magnez też 1 raz dziennie.
Dzisiaj się zorientowałam, że nie powiedziałam wcześniej pani dr., że mam mutację MTHFR. Doktorek mówił, że to ma niewielkie znaczenie i wpływ na ciążę i tylko kobiety stresuje. Za to pani dr. dzisiaj stwierdziła, że to b. ważne i z miejsca mi dodatkowo zaaplikowała dodatkowy kwas foliowy (obok Femibionu który biorę), Acard i Vegevit (chyba taka nazwa).
A już się cieszyłam, że mam mniej tabletek niż przez ostatnie lata podczas starań
Jutro połówkowe. Oczywiście prywatnie w Klinice, bo dzisiaj dostałam skierowanie szpitalne na usg dopiero w 30 tc. Wcześniej niby nie ma potrzeby, bo mi zrobią echo w 25 tc., ale skoro tak, to sobie sami zafundujemy gruntowne badanko jutro Trochę się stresuję...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 września 2019, 15:18
Tylko jej matka jakaś niewydarzona bo ja po tym badaniu to wyszłam i byłam jakaś podenerwowana, zestresowana... Nienormalna jakaś jestem, wiem, ale na szczęście mąż mnie sprowadził na ziemię i już dla niego samego olałam wszelkie złe emocje i postanowiłam się cieszyć
A co mnie poddenerwowało?
1) A no to, że nastawiałam się, że to będzie długie badanie, a było dość krótkie. Doktor najpierw w ciszy oglądał Małego Ludka, a że nic nie komentował, to w mojej głowie od razu powstał scenariusz filmowy, że pewnie coś jest nie tak, a on zastanawia się jak nam to powiedzieć. Ale nie, uff, on po prostu skupił się na badaniu Później nam powiedział, że główka ok, serduszko ok, nóżki i rączki ok, nerki i wszystkie inne organy prawidłowo, no i potwierdził że dziewczynka
2) Niestety monitor usg był jakoś tak prześwietlony od okna, że z mojej perspektywy był słaby widok. Zresztą ja to jakoś nie umiem czytać tych obrazków usg, a m. twierdzi, że wszystko widział i komory serduszka, i półkule główki itp. Nie wiem jak, bo on to taki medyk jak ja, ale może to ja jestem ograniczona w tym zakresie
3) Doktor zrobił też dwie fotki 4D, ale pępowina trochę zasłaniała, a poza tym to wiecie... mnie się nie podobają te zdjęcia 4D, bo jakiś ten Ludek zniekształcony, taki potworek o_O, ale słodki potworek i nie mogę się doczekać jak go, a raczej ją zobaczę life
4) A no i co jeszcze mnie zirytowało, że doktor nam nie zmierzył długości, bo stwierdził, że teraz to już dzidziuś za duży, ale tak na oko to CRL 14 cm (jakoś mało?) ale waży ok 290 gram
5) Na koniec zestresowałam się, że Malutka się nie rusza (wow, no bo pewnie śpi ) ale i tak mnie to jakoś ruszyło. Nadal nie czuję jej ruchów, ale z usg wynika, że mam łożysko z przodu i już doczytałam, że to też może tłumić ruchy Ludka.
Więcej grzechów stresowych nie pamiętam i na prawdę od wczoraj planuję wyprawkę i przyjmuję do wiadomości - zdrowa córeczka na Nowy Rok
Przechodzę do etapu - łóżeczko dostawne czy od razu normalne - o to jest pytanie
Dzisiaj za to mieliśmy badane przepływy - tętno 139, czas AV 120 - lekarz powiedział, że w normie
Ostatnio mój mąż kilkukrotnie rozczulał mnie drobnymi tekstami na temat przygotowań na nowego członka rodziny, ale niestety nie zapisałam i nie pamiętam szczegółów. Dlatego tym razem będzie ku pamięci fragment naszej korespondencji
Parę dni temu poleciłam mu żeby poczytał coś na temat łóżeczek - czy inwestujemy w dostawne, czy nie itd. No to się zabrał do dzieła od razu kompleksowo, a mianowicie przeczytał jakiś artykuł o przygotowaniu pokoju dla noworodka (łóżeczko, wanienki, przewijaki, komody, kosze, fotele itd.), po czym przesłał mi właśnie mailem wyciąg z tego artykułu i oto jakim opatrzył komentarzem:
cyt.:
"Jesteś pewna, że nie potrzebujemy już małego pokoju? Gdzie my pomieścimy, te wszystkie komody?
Tak czy inaczej, w ten weekend odpoczywamy a w przyszły jedziemy do CH i do Ikei, wkroczyć na nasze terra incognito. Mówi się trudno, strefa dziecięca wywoływała u nas traumę, to teraz trzeba się szybko dedukować. Tylko kurczę, gdzie te baby z brzuchami w Ikei znajdowały czas na przeprowadzkę, wykończenie nowego mieszkania i ewentualne badania lekarskie, nie mówiąc już o chwilowych niedyspozycjach z powodu tradycyjnego rzygu-rzygu, czy tam częstych odwiedzin w toalecie, plus jeszcze niektóre z nich miały już pewnie inne dzieci. Ale super, myślę, że jeszcze czeka nas mnóstwo zabawy z naszą córeczką i jej potrzebami. Kocham Cię, idę na przerwę".
Love mój Mąż Widać, że dopiero otwiera oczy ile to jednak trzeba sprzętu dla takiej Kruszynki
PS. Ja oczywiście już dawno (chyba nawet kiedyś przed ciążą) pomierzyłam czy w naszej sypialni zmieści się łóżeczko, już wiem gdzie będą pierwsze ubranka itd., ale fakt to tylko przymiarki, ale na prawdę powoli musimy się zacząć przymierzać do wielkich zmian
Na pierwszym planie mam malowanie mieszkania bo ostatnie było jakieś 5 lat temu, ale jeszcze muszę doczytać czy w ciąży mogłabym w takim nocować czy muszę się ewakuować na parę dni.
W niedzielę mamy 7 rocznicę ślubu, więc zrobiliśmy sobie 3dniowy wypad do Sopotu.
Lubię Sopot głównie dlatego, że ludzie siedzą na Monciaku, a plaża i Bałtyk jest odludniona - czyli dla nas idealnie
No ja wiem, że to nie 30 stopni, ale woda na prawdę w stosunku do powietrza była ciepła i dziwi mnie że przez pół dnia naliczyłam 5-7 osób w wodzie.
Na początku miałam tylko trochę pobrodzić w wodzie, ale jak już przywykłam a majteczki trochę mi się ochlapały, to nie mogłam sobie odmówić przepłynięcia chociaż 10 metrów Oczywiście pobyt był krotki, a później ciepła herbatka coby Małej Ludki nie przeziębić.
A, no i na ten wyjazd kupiłam sobie ciążowe tankini plażowe - heh do zeszłego tygodnia to nie wiedziałam, że coś takiego istnieje Człowiek się całe życie uczy
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2019, 18:00
Dzisiejsze tętno Małej Ludki 129, a czas AV 118 - doktor mówi, że wszystko ok.
To tylko takie 3 min. badanie przepływów, ale przy okazji zapytałam o ruchy Małej, bo nadal ich nie czuję Ale doktor powiedział, że łożysko z przodu może tłumić ruchy, no i w I ciąży (ciężko mi zawsze traktować ją jaki I, bo przecież jest III, ale tak praktycznie to I) ruchy czuje się później, a poza tym taka rozmowa:
Dr: poza tym spokojnie, rusza się [chwila podglądu na usg] no akurat teraz nie, ale przed chwilą Mały Człowiek się pięknie ruszał [nadal na monitorze spokój]. A to chłopczyk czy dziewczynka?
Ja: dziewczynka
Dr: a jak ma mieć na imię?
Ja: jeszcze nie wiemy
Dr: [trącając mój brzuch energicznie głowicą od usg] nooo 'Jeszcze Nie Wiemy' rusz się
[chwilka czekania i jeeeest - ruszyła się, pomachała mamusi ]
Zatem, jest dobrze
Kurczę badanie miało trwać 5 minut, więc wyszłam z pracy na godzinkę, ale system się w szpitalu zawiesił, więc była spora obsuwa i w konsekwencji nie było mnie w pracy 2h. Jutro o 11 mam EEG, więc też ze 2 h wypadną, a pojutrze mam odebrać wyniki biopsji z Centrum Onkologii - wizyta o 13.30, więc wyjdę z pracy po 12 i nie wiem czy w ogóle będzie mi się opłacało wracać. Dzisiaj wróciłam głównie dlatego, żeby cokolwiek popracować (przed badaniem zawsze się tak jakoś stresuję i jestem rozkojarzona, że nie mogę się skupić na robocie, za to zamówiłam sobie z Allegro stolnicę - wreszcie - i torebkę ) i zjeść obiad, który zostawiłam w biurku. Ogólnie... błogosławiony moment, w którym dostałam od prezesa zgodę na zadaniowy czas pracy przynajmniej nie muszę się rozliczać z godzin i nic nikomu tłumaczyć. Generalnie to ten wrzesień tak fatalnie się poukładał, bo w październiku nie mam już tylu wyjść i badań zaplanowanych (jeszcze ), a najpóźniej od listopada idę na L4
Od dwóch dni mam takie parcie na pęcherz, ze mogłabym wychodzić z wc i zaraz wracać, tak trochę to przypomina zapalenie pęcherza . Zrobiłam wczoraj badanie ogólne moczu i wszystko jest ok. poza tym, że krew - mało (zamiast nieobecna) i bakterie - nieliczne. Dzisiaj oddałam mocz na posiew i zrobiłam pozostałe badania na wizytę do doktorka za tydzień. Zastanawiam się czy nie zadzwonić do doktorka dzisiaj i nie dopytać się co brać na ten pęcherz. Nic mnie nie piecze, nie boli, więc może to tylko Mała Ludka naciska, ale żeby tak non stop? Hmm...
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2019, 15:35
Widocznie jakieś cholerstwo się mi przyplątało - może po tym wyskoku do Bałtyku, albo po eksperymentach z mężem (muszę przeanalizować czy nie wrócić do abstynencji, ale trochę żal )
Wczoraj w końcu dorwały mnie kierowniczki z pytaniami o brzuszek No to już jestem po coming out, bo się pewnie po wydziale rozniesie Jedna mówiła, że się już dawno domyślała Jednak cieszę się, że długo brzuszek był taki trochę top secret
U męża w pracy pojawiła się możliwość 5 letniego kontaktu na Malcie od przyszłego roku...
Pensja unijnego specjalisty zamiast polskiego urzędnika... nie muszę nic tłumaczyć, prawda?
Wczoraj mnie zaskoczył tą info, a dzisiaj rano się poryczałam jak głupia No bo jak to? Z niemowlęciem wyjeżdżać na drugi koniec Europy? Bez żadnych znajomych, nie mówiąc o rodzinie? Co z moim zastępem lekarzy? Dla męża fantastyczna okazja do rozwoju, ale...co z moją karierą zawodową? Jako historyk i prawnik to za granicą sobie mogę wcisnąć dyplomy wiadomo gdzie. Do tego przyznam się, że z racji braku potrzeb używania, to mój angielski gorzej niż kuleje.
Jestem przerażona, ale postanowiłam, że się będę modlić o zmiany w Polsce, żeby mąż dostał inną, lepszą pracę tu na miejscu i nie musiał się zastanawiać nad wyjazdem i ... żeby nie dostał tego kontraktu, chociaż kazałam mu złożyć papiery (jak go przyjmą, to się okaże co zrobimy) bo życia zawsze może w różny sposób nas zaskoczyć.
Dziś piątunio i w końcu cały dzień w pracy - na prawdę się cieszę (aha miałam jechać do centrum onkologii odebrać wyniki biopsji, ale przełożyłam wizytę na za miesiąc - wcześniej się nie dało - bo mam ochotę dziś popracować i mam dość widoku szpitali i lekarzy jakichkolwiek).
Zatem do pracy...
Szczególnie jak coś zjem, to od czasu do czasu coś mi zapuka od środka w brzuch
Czyli może się okazać, że Mała wcale nie jest taka hiper spokojna jak tatuś
Uczucie... dziwne, ale za każdym razem wywołuje uśmiech na mojej twarzy
Już się spodziewam, że dostanę histerii jak tylko nie będę zbyt długo (cokolwiek oznacza w moim pojęciu "zbyt długo") czuć mojej Małej Dziewczynki, zatem... chwilo trwaj
150 dni cyklu za nami
130 dni do terminu porodu wg OM
czyli 54% ciąży
Od początku września zażywam Acard, który obok heparyny dorzuciła mi lekarka prowadząca z patologii ciąży. Poczytałam i faktycznie przy poronieniach i mutacjach MTHFR to dziewczyny często te dwa leki łączą, ale u mnie pojawił się nowe objawy:
- lekkie krwawienie z nosa rano
- czasami długie krwawienie z dziurek po wkuciu zastrzyków (ostatnio krew mi ciekła prawie 24)
- no i przede wszystkim ogromne, wyraziste siniaki, a w zasadzie krwiaki po zastrzykach
O ile wcześniej były to sporadyczne większe sińce, a częściej jakieś takie małe okręgi o średnicy 0,5 cm, albo i nic, to teraz krwiak rozlewa się na całe pół brzucha od strony pępka, tak, że już nie wiem gdzie mam się kuć Do tego miejsca ukłucia mnie bolą
Najbardziej się obawiam czy to nie szkodzi w jakiś sposób Malutkiej, bo ja tam mogę z sińcami chodzić, tylko żeby się na niej to nie odbijało
Na szczęście dzisiaj wizyta u doktorka w Klinice, więc podpytam go o te sińce i o leki.
Mąż od dzisiaj do pt na delegacji na Malcie, więc zostałyśmy pierwszy raz same.
Na szczęście widmo emigracji oddaliło się, bo m. wyczytał, że noworodki nie mogą latać aż im się kości główki i wszystko tam w środku nie ukształtuje, bo ciśnienie w samolocie może na nie niekorzystnie oddziaływać. Chociaż maluchy kilkumiesięczne latają, to jak nie trzeba to nie powinno się tego praktykować. Zatem m. nie decyduje się na tą pracę, bo stwierdził, że Małej nie będzie narażał, a bez nas się nie rusza, bo dziecko potrzebuje obojga rodziców
(pominę fakt, że doedukował się dopiero jak ja jednego wieczoru wpadłam w taką histerię i płacz, że nie byłam w stanie się uspokoić, chwilę się pokłóciliśmy, on się też zdenerwował, że nie może mnie uspokoić, a później oboje baliśmy się czy Małej to nie zaszkodzi - paranoja)
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2019, 12:12
Od sierpnia staram się trzymać dietę cukrzycową. Noo, prawie... bo raz, czy dwa w tygodniu zdarza mi się zjeść białą bułkę, makaron jasny, czy owoce po godz. 20, a nawet wpadną ze dwa cukierki, czasami kilka chipsów z mężowskiej miseczki. Nie mówiąc już, że miodem słodzę herbatę prawie codziennie Cukier badam glukometrem i w 95% jest całkiem w normie.
ALE
Doktorek wczoraj orzekł, że niedobrze, bo za mało przytyłam
Z 45,5 kg sprzed ciąży obecnie podniosłam się do 47,7 kg (mierzenie rano na czczo i w samej bieliźnie). Zaznaczę, że bez względu na to ile w życiu jadłam (a jeść lubię) to zawsze miałam niedowagę przy wzroście 158cm - drobnica ze mnie więc pewnie to też kwestia przemiany materii, ale kurczę...
- Mały Ludek rośnie
- Wody płodowe ważą swoje
- Macica waży swoje
a moja waga zasadniczo ani drgnie
doktorek orzekł, że muszę więcej jeść, bo to niezdrowo dla dziecka i inaczej trzeba będzie Malutką podtuczyć
Ech...
Ale tak poza ww. problemami, to zdrową Dziewczynkę mamy
Doktorek orzekł, że tak od 28 tyg. powinnam iść na L4 - idealnie, bo właśnie planowałam do końca października jeszcze sobie popracować, chociaż jeszcze zobaczymy w praktyce jak brzusio nam w najbliższych tygodniach urośnie - może wcześniej sobie zaczniemy odpoczywać
Sama w wielkim mieście, bo mąż na Malcie, rodzina jakieś kilkaset km stąd, zaufanych przyjaciół czy znajomych też nie mamy tutaj... ech życie słoika ;( masakra ;(
Od wczoraj wieczora mój mały brzuszek zaczął się napinać. Twardy jak skała. Jakieś skurcze? Nie bolał nic ale zaniepokoił mnie to. Wzięłam magnez podwójny, trochę pomógł i poszłam spać.. Dziś rano było ok, więc pojechalam normalnie do pracy, ale zaczęło się znowu coś dziać. Wzięłam znowu dawkę Magnes b6, ale nie pomogło, więc zamówiłam Bolta i przyjechałam na IP. Zresztą wcześniej też zadzwoniłam do doktorka z Kliniki i też mi kazał jechać na IP. Powiedział że pewnie mi każą wziąć Nospe, lub luteinę, leżenie no i zwolnienie.
Malutka cały czas się rusza, ale boje się bardzo. Już podjęłam decyzję że najpóźniej od 30 września idę na zwolnienie i tyle z moich ambitnych pracowniczych planów.
Boje się, chociaż w głębi serca liczę, że to raczej dmuchanie na zimne, ale i tak stres jest.
Boże proszę, miej w opiece nasza Dziewczynkę.
Z Ludkiem wszystko ok. Lekarka na IP nic nie stwierdziła. Zaaplikowano mi 2 czopki Skopolanu i zalecenie 3x2 Nospa w razie napinania brzucha.
Zalecony oszczędny tryb życia, a najlepiej kanapowy. Lekarka kazała mi się zastanowić nad pracą (nie wzięłam zwolnienia) bo praca biurowa to wymuszony sposób siedzenia i nie mam możliwości leżenia celem odpoczynku.
Zatem moje ambitne plany pracownicze poszły w las.
Na jutro wzięłam wolne na żądanie. W przyszłym tyg. pochodzę do pracy ale na pewno nie w pełnym wymiarze godzin, a 30 września mam wizytę w poradni przyszpitalnej i biorę L4 ciążowe.
Nie darowałabym sobie gdybym przez głupotę za bardzo się sforsowała. Zatem czeka mnie jesienne lenistwo
Aha jedyne co mnie martwi to to, że w sumie po oraz pierwszy zmierzono mi szyjkę macicy. Lekarka powiedziała że jest w porządku - ponad 3 cm (32,7 mm). A jak czytam forum to dziewczyny jak mają poniżej 4 cm to czasami leżą.... Brrr
Mam nadzieję że jednak jest ok, ale tym bardziej wprowadzam oszczędny tryb życia.
Najśmieszniejsze to to, że mu powiedziałam, że mnie nie ma od listopada. On na to, że ok i dziękuje za info (od lipca wie że jestem w ciąży, więc rozmowa była krótka).
Listopad... tiaaaa... ta chęć pracy w październiku była tak mocno we mnie zakodowana, że chyba wyparłam fakt, że mamy dopiero wrzesień, a ja nie będę pracować od października no więc wróciłam do niego po minucie refleksji i mówię, że nie od listopada, tylko od października mnie nie ma, a on na to, że chyba mnie nie słuchał, bo przyjął, że mnie nie ma od października więc luzik i tak jak pisałam klamka zapad
Po czwartkowych stresach na IP w piątek wzięłam wolne na żądanie i mało się w domu nie poryczałam, bo JUŻ mi się za pracą tęskniło Mam świadomość, że jak wrócę to zespół w większości będzie inny, że będę pracować pewnie w innym referacie itd... że pewnie moi obecni friendsowie zdążą zmienić pracę itd. Poza tym praca to jest jedyne miejsce, gdzie mam kontakt z ludźmi w liczbie większej niż ja + mąż... Na szczęście koleżanka zza biurka kupiła mieszkanie na sąsiednim osiedlu, więc może od czasu do czasu chociaż w sklepie na siebie wpadniemy.
Z drugiej strony...
- od stycznia będę miała ukochaną Córeczkę więc już nigdy nie będę sama
- coraz więcej czasu spędzam na forum BBF i moja produktywność spadła;
- przeziębiłam się (jakoś mi spadła odporność w ciąży) a sezon przeziębieniowy dopiero się zaczyna;
- dzieciaki wróciły do szkoły, a od października ruszą studenci, więc w moim pociągu coraz tłoczniej, nie mam szans siedzenia (chociaż jadę tylko 7') później w tramwaju też tłok (jadę ok 10') ogólnie - przesiadki, schody, tłoczno, coraz mniej bezpiecznie dla brzuszka w wielkiej Warszawie
- w końcu mąż mi obiecał wykupić Netflixa (do tej pory nie kupowaliśmy dostępu, bo i tak mało czasu spędzaliśmy w domu by mieć czas na tasiemce)
- będę miała dużo czasu na przygotowanie wyprawki bo to nadal dla mnie terra incognita
- znajdę czas żeby podszkolić moje umiejętności kulinarne bo ja to jeszcze w życiu nic nie upiekłam poza sernikiem na zimno z torebki (wiem smutne) i pierogów też nie robiłam
- nauczę się chińskiego - no dobra, przesadzam, ale może chociaż trochę angielskiego liznę tak w razie czego gdyby jednak mężulek zafiksował się na tą Maltę;
- będę się wysypiać
- masa innych rzeczy
No dobra, poprawiłam sobie nastrój i już chcę to L4 Jeszcze 4 dni pracy
Jutro echo serduszka naszej Dziewczynki. Trzymajcie kciuki!!!
Aha i tak w ogóle to jestem w szoku, bo wg kalendarza BBF to JUŻ zaczęłyśmy 6 mc (wow!)
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 września 2019, 13:38
Najpierw położna robiła nam badanie jakimiś takimi krążkami (coś a'la badanie detektorem/usg)nie wiem po co, ale dość mocno naciskała brzuch. Malutka się chyba przestraszyła bo widziałam na monitorze, że tętno podskoczyło jej z 121 na 153(!) i uciekła chyba na drugi koniec macicy, bo później już to urządzenie nie wykrywało jej tętna
Położna była średnio miła i na prawdę mam nadzieję, że te na porodówce będą bardziej friendly...
Później było echo - wszystko w normie
Waga w 22tc3d - 430 gram - pani dr powiedziała, że w normie
A, że ja drobna jestem i wszystko pięknie widać, to chyba w życiu nie miałam tak długiego usg, bo młoda lekarka/praktykantka? uczyła się na moim brzuszku badania czasu AV. Widać, że to etap nauki, bo zdecydowanie była mniej delikatna niż wcześniej pani doktor. No, ale kiedyś nauczyć się musi, a Malutka też chyba miała dość tych szturchań, bo była ruchliwa i uciekała spod głowicy usg przez co wcale nie ułatwiała sprawy biednej dziewczynie. Pani dr tylko powtarzała tej młodszej - nie pozwalaj by dziecko rządziło Toba i badaniem
Jeszcze przez dwa tygodnie będziemy mieć badany czas AV, a później wypadają mi ze dwa tygodnie bez wizyt i bez usg - jak ja taki długi czas bez podglądu naszego Maleństwa przeżyję???
Dobrze, że przynajmniej coraz częściej ją czuję
Dziś "w ramach" diety cukrzycowej zjadłam na śniadanie kanapkę z Nutellą i cukier po godzinie tylko 99, więc wcale jakoś szczególnie nie podskoczył. Ufff.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2019, 10:50
u mnie też długo nie było widać brzucha, tak powoli rósł, a potem w 6 miesiącu wywaliło w kosmos :p nawet chciałam, zeby już tak szybko nie rósł, bo się bałam rozstępów :D
Hmm, to ja nie wiem, czy chcę aż taki nagły skok ;) Ale prawda jest taka, że nie mogę się doczekać zauważalnego brzuszka :)
hm... a ktoś Ci tę dietę układał? Może za mało zjadłaś na śniadanie. Ja też jestem na diecie z niskim IG i na samym początku też się słabo czułam, okazywało się, że zbyt mało zjadałam po prostu. Teraz już to zmieniłam, jem większe śniadania, ale nic słodkiego. Warto sobie dorzucić do śniadania tez jakieś orzechy, ale nie prażone (żeby były zdrowe tłuszcze!) i one powodują, że nie czujesz się głodna. Jesli na diecie czuje się osłabiona to znaczy, że dieta jest źle ułożona w stosunku do Twojego zapotrzebowania.
czekamynadzidzie - w zasadzie to na razie kazali mi się stosować do takiej ogólnej rozpiski zamieszczonej na stronie poradni diabetologicznej. Dopiero w przyszłym tygodniu mam tam dłuższą konsultację to może dopasują co trzeba. Ale też fakt, że jak tak bardzo literalnie się do tych jadłospisów nie stosuję, bo nie zawsze mam możliwość zjedzenia tyle i le trzeba i tak często jak trzeba. Myślę, że masz rację, że może po prostu za małe te moje posiłki. Może z czasem ogarnę temat.