Jeśli myślę o innych dzieciach to muszę zabankować komórki jajowe, bo po chemi może być za późno...
Do COI mam się zgłosić 6-8 tyg. po porodzie. Jak ja takie maleństwo zostawię?
Jak się Malutką będę opiekować podczas chemioterapi?
Od tygodnia same wieści do dupy. A byliśmy tacy szczęśliwi podczas tej ciąży...
😰
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2019, 18:37
waga - 48,3 kg
Czyli moja waga nawet nie drgnęła przez tydzień a przecież 90% czasu spędzam w łóżku i jem na prawdę regularnie, a wręcz non stop
Ciekawe co z wagą Malutkiej. Mi się wydaje, że mam brzuch minimalnie większy, sąsiadka z łóżka obok uważa podobnie, ale może to tylko moje pobożne życzenie? Jutro chyba będą nam sprawdzać przepływy, może namówię lekarza żeby przy okazji zerknął na wagę Malutkiej, a jak nie, to dopiero za tydzień się dowiem, czy drgnęła z wagą.
Ostatnio nazywam ją Calineczka byle była zdrowa, to charakterkiem na pewno nadrobi drobną posturę
Dzień po wizycie w COI przyszła szefowa mojego oddziału i powiedziała, że nie rozumie dlaczego mam zakaz karmienia piersią. Powiedziałam, że wg dr. z COI moje mleko będzie bezwartościowe, a w razie chemioterapii i tak będę musiała przerwać kp, ale że ja bardzo bym chciała chociaż kilka dni małą pokarmić... Pani dr powiedziała, że nie słyszała o takich badaniach o bezwartościowym mleku i że jeszcze to skonsultują z onkologami.
Wstąpiła we mnie nadzieja, że chociaż troszkę sobie Malutką pokarmię.
Chociaż...
Ta pani dr z COI jest jedyną lekarką w Polsce która zajmuje się badaniami nad kobietami w ciąży z problemem onkologicznym, więc obawiam się, że babka wie co mówi i ma podstawy naukowe do dania mi tego zakazu.
Na pewno zrobię tak by przede wszystkim Malutkiej nie zaszkodzić.
Podczas wizyty w COI zupełnie przeszły mi dolegliwości związane z pęcherzem. Nagle,niespodziewanie. Aż się bałam, że mi pessar wypadł podczas korzystania w wc (!!!) Musiałam sprawdzić podczas prysznica i chyba nadal tam siedzi w środku coś twardego
Brak dolegliwości - cudowne uczucie
Zastanawiam się, czy to nie był jakiś urojony ból, nerwoból, czy coś w tym stylu, który nagle odszedł gdy moją głowę zajęły problemy onkologiczne. A może pessar się ułożył? Grunt, że go nie czuję.
Teraz jedyna dolegliwość to to, że jak wstaję z łóżka to brzuszek robi się twardszy i napięty, ale może tak ma być.
4x dziennie jestem podpięta pod ktg i słucham sobie mojego drugiego Serduszka No i wtedy też mój maluszek najbardziej się rusza i to też jest super a tak to chyba głównie śpi sobie.
Mąż przywiózł mi mini laptopika i ogarniam wyprawkę bobasa. Muszę ją ogarnąć do końca tego tyg. bo później jak stwierdzą hipotrofię, to może być ciąża wcześniej rozwiązana. Oby nie!!!!
Wczoraj mąż zamówił z Allegro zestaw do kąpieli - wanienka ze stelażem itp., a ja wybrałam materacyk do łóżeczka. Mam nadzieję, że będzie wygodny dla naszej Calineczki
Dziś zaczynam akcję pt. ubieramy Małego Ludka
Hipotrofia potwierdzona 😞
31w6d a Malutka waży 1400g - niby 200g w tydzień przybrała, a brzuszek z 27w3d w tydzień przeskoczył na 28w3 ale pani dr stwierdziła +/-200g błędu statystycznego, więc Malutka nic nie urosła... No jak to?😔
Łożysko zaczyna szwankować (być może przez z. sjögrena) i przepływy pępowinowe są trochę słabsze - jakiś ucisk na pępowinie. Pozostałe przepływy ok.
Wody płodowe na dolnej granicy normy 5cm - trochę za mało 🙁
Ogólnie 😰😰😰
Jak człowiekowi zmienia się perspektywa - marzę o wigilii na patologii ciąży. Tak, marzę, bo p. dr powiedziała, że będą mnie obserwować (6x dziennie godzinny zapis ktg) i zobaczymy ile Malutka wytrzyma, bo jak tylko odnotują spadki (?) na ktg, czy jakieś objawy niedotlenienia, to rozwiążą ciążę 😰
A mamy dopiero 32tc😰
Niby pani dr powiedziała, że teraz już bobas jest całkiem "spory" (chyba w sensie już ukształtowany) i sobie poradzi, ale nie wiadomo czy będziemy czekać 2-3 tyg, czy uda się więcej.
Marzę o styczniowym bobasku. Ale najważniejsze, że czuję, że jestem w dobrych rękach i wierzę, że lekarze podejmą tutaj najlepszą dla nas decyzję.
Aha podobno moje wyniki wątrobowe są słabe i muszę przejść na dietę wątrobową... Co jeszcze??? Ale średnio się tym przejęłam.
Od dziś będę liczyć każdy dzień, każdy tydzień i modlić się, by Malutkiej było w środku jak najdłużej dobrze.
Dzisiaj wyjątkowo była cały dzień bardzo aktywna jakby chciała dać znać - ej mamuśka! Damy radę! ❤️
Jesteście kochane! Dobrze jest tutaj popisać co w głowie siedzi. Staram się nie myśleć, że będzie źle, ale czuję, że przyjdzie taki moment, że będę musiała wypłakać ten cały stres co siedzi w środku. Na razie staram się uśmiechać i mieć dobre myśli bo:
- jak płaczę, to brzuch mi się trzęsie i nie chcę by Malutka odczuwała negatywne emocje
- nie chcę dodatkowo martwić męża bo i tak widzę, że on też jest zmartwiony a do tego zmęczony tym tourne między pracą, szpitalem, punktami odbioru rzeczy w ramach wyprawki które ciągle zamawiam, a mieszkaniem, które musi ogarniać, prać mi na bieżąco ubrania do szpitala, prać ubranka dla Malutkiej, sprzątać po remoncie i przygotowywać mieszkanie na nowego członka rodziny... w sumie to cieszę się, że pon-czw spędzi na delegacji bo trochę odpocznie psychicznie od tego kieratu, chociaż wolałabym żeby był na miejscu.
- aha i jak zdarzyło mi się tu dwa razy płakać to zaraz mi proponowano psychologa i proszki uspokajające dla ciężarnych... no nieee, jakoś mnie te antidota na smutek nie przekonują.
Mam nadzieję, że nasza Calineczka wytrzyma w brzuszku jeszcze co najmniej tydzień, dwa a najlepiej 3-4 tyg.
Tatusia nie będzie do czwartku, więc lepiej niech siedzi w brzuszki na niego grzecznie czeka!
Może być różnie...
Wczoraj miałyśmy usg.
Nie była mierzona i ważona, bo p. dr stwierdziła, że co tydzień nie ma sensu, gdyż może się okazać, że pomiar wyjdzie nawet mniejszy, a to tylko błąd statystyczny. Może i dobrze, bo waga to wtórna sprawa, ważniejsze przepływy - a tu nie najlepiej
Przepływ łożyskowy nadal szwankuje, a z nowości wyszedł opór w przepływach główki Malutkiej ;( Niby te przepływy bobas sam sobie reguluje żeby było mu lepiej wyrównać dotlenienie, ale kurczę, robi się niewesoło... jeszcze 2 tyg.było wszystko ok ;( Do tego moje przepływy maciczne po jednej stronie nieprawidłowe... co jeszcze????
Jedynie wód płodowych nie ubyło - nadal na granicy normy afi 5.
A i ktg nadal wychodzi prawidłowo, czyli Malutka walczy
Pani dr pokazała mi taki system międzynarodowy, który przy parametrach Malutkiej na razie każe obserwować i zaleca kolejne badanie za tydzień. Doktor też zastanawia się czy nie ustalić mi stałego zapisu ktg... praktycznie oczywiście wolę obecny 6x po godzinie, ale oczywiście nie będę się wzbraniać jeśli będzie takie zalecenie.
Wg pani dr sytuacja nie jest łatwa, bo nie możemy doprowadzić do niedotlenienia, a z drugiej strony Malutka jeszcze za młodziutka i zbyt wczesne wypakowanie może ją narazić na powikłania wcześniactwa - i co tu wybrać. Ponoć podanie sterydów na płucka też nie jest całkiem bezpieczne, więc tutaj też się wstrzymują. Dr powiedziała też, że jest szansa przetrzymania jeszcze tydzień/dwa i mocno się tej myśli trzymam.
A i dr powiedziała, że odnośnie kwestii onkologicznych to mogą mi podczas cesarki pobrać tkankę jajnikową (tu na razie doszłam do tego, że nie jest to to samo co zamrożenie komórek jajowych - musimy na dniach z mężem zgłębić temat) ale mąż musiałby zorganizować oprawę techniczną czyli zdobyć pojemnik do pobrania materiału na czas cc i zaraz po cięciu dostarczyć go do miejsca przechowywania - Boże... mam nadzieję, że uda nam się to ogarnąć logistycznie bo jesteśmy sami w Wawie, a jakoś nie wiedzę opcji, że mnie zszywają, mąż zawozi materiał pobrany gdzieś, a nasza Calineczka czeka po porodzie bez rodziców
W sumie aktualnie bardzo mnie ta kwestia martwi, bo po pierwsze cała operacja trudna logistycznie, po drugie b. kosztowna, po trzecie kompletnie nie wiemy jeszcze jak się za to zabrać i nie wiem czy zdążymy ogarnąć temat, a z drugiej strony nie chcę sytuacji, gdy po chemioterapii okaże się, że nie mogę mieć już dzieci naturalnie, a nie skorzystałam z tych ww technik zabezpieczenia.
No, to dzisiaj trochę nasmęciłam...
W chwili obecnej pozostaje mi tylko liczenie na dobrą stronę życia, i na wsparcie z Niebia, więc cieszę się z inicjatywy @Anuśli, żeby tak się duchowo powspierać wzajemnie :* Pan Bóg nas wysłuchał i dał nam czas oczekiwania na Córeczkę, więc mocno wierzę, że teraz nam ją zostawi całą i zdrową.
Aha, na mikołajki doszła paczka od mamaginekolog - skarby małego wojownika, czyli ubranka na 2-2,5 kg bbaska. Mam nadzieję, że Calineczka do tej wagi dobije, ale... jakież one malutkie! Prawie jak ubranka dla laleczki
Większość rzeczy już do nas idzie. Zostało mi do zamówienia jeszcze kwestie pielęgnacji i higieniczne plus elektronika. Zamierzam ogarnąć Gemini w ten weekend. No i trzeba ubranka wyprać, poprasować i torby spakować a tu jeszcze jesteśmy w lesie. Więc Malutka musi nas wesprzeć i jeszcze poczekać chociaż troszeczkę
@Jeheria - kilka razy pytałam lekarzy o steryd, ale na razie się wstrzymują. KTG wychodzi ładnie to może faktycznie dotrwamy do Nowego Roku i nie będzie to konieczne, a w razie czego będzie mam nadzieję czas na podanie, bo na razie nie zapowiada się, bym miała poród z dnia na dzień.
@EwkaKonewska - dzięki za podpowiedź o oncofertility! Poczytałam i napisałam chyba do 5 klinik. Na razie odpisali mi z InviMedu, żebym podała nazwisko lekarza prowadzącego to oni to załatwią pomiędzy kliniką i szpitalem - znaczy pobranie tkanki jajnikowej bo też na tym mi najbardziej zależy a chyba o zamrożeniu komórek jeszcze zdążę pomyśleć przed ew. leczeniem onk. W każdym razie mam nadzieję, że się znajdzie jakieś wyjście...
@gosiulla - jeszcze raz dzięki za propozycję wsparcia :*
Mąż od pon. na delegacji.Na szczęście jutro wraca. Dłuży mi się tutaj jak mnie nie odwiedza, chociaż te dni zniosłam nie najgorzej. Wczoraj była szkoła rodzenia. Ufff opieka i pielęgnacja noworodka za tydzień, więc mąż się załapie. Za to było o karmieniu i laktacji... nie muszę pisać że parę razy chciało mi się płakać jak sobie myślałam, że może mnie to nie dotyczyć...
Dzisiaj za to odwiedzili mnie ziomki z pracy. Dostałam m.in. "Becoming" M. Obamy, więc nie będę się nudzić i trochę się rozerwałam słuchając ploteczek
W pt. już odwiedzi mnie mąż, a w sobotę mają wpaść moi rodzice. Tata ma nam złożyć łóżeczko, a mama poprasować ubranka i firanki - cieszę się, że chociaż minimalnie odciążą mojego m., który akurat będzie w sobotę odrabiał jakiś tam dzień międzyświąteczny.
Hmmm... dzwonili do mnie z kadr, że pensję grudniową wypłacą mi dopiero w styczniu, bo już robią zamknięcie roku a ja mam zwolnienie tylko do 6 grudnia. Szpital wystawia tylko zaległe zwolnienia i tylko za 14 dni wstecz, więc trochę to komplikuje... ech biurokracja.
Właśnie sobie uświadomiłam, że kurczę nadchodzi gorący czas przesyłkowy a ja jeszcze muszę zamówić Malutkiej ubranka na 50 i 56, bo na razie to mamy tylko takie wcześniakowe 2-2,5 kg od @mamaginekolog. Do tego nie zamówiłam jeszcze sprzętu elektrycznego jak termometr, podgrzewacz, monitor oddechu, czy sterylizator (fuck, gdy się wprowadzaliśmy 5 lat temu mąż stwierdził, że mikrofala nam nie będzie potrzebna - faktycznie nie odczułam jej braku - a teraz nie mam gdzie sterylizować butelek i smoczków ) Aaa no i butelek też jeszcze nie mam. Zamówienie kosmetyków poszło dziś z Gemini, więc przynajmniej to mamy z głowy.
Za 3 dni w pt. usg, tym razem z biometrią... strasznie się denerwuję, ale nie tyle wagą, co przepływami.
Codziennie się modlę do św. Rity i całej rzeszy świętych "odpowiedzialnych" za kobiety w ciąży - w kupie siła i mam nadzieję, że to nam pomoże
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2019, 22:26
Dzisiaj na obchodzie lekarki powiedziały, że są zaskoczone, bo pomimo szwankujących przepływów nasza Calineczka radzi sobie zdumiewająco dobrze i ma świetne ktg, najlepsze na oddziale❤️
Wiec dziękuję za modlitwę wszystkim, którzy coś tam o nas "Górze" wspominają ☺️
Jutro USG i wiem, że może być różnie, ale mam nadzieję, że nie będzie gorszej, a dziś jestem dumna z naszej Malutkiej Córeczki i bardzo szczęśliwa, że jest dobrze 😊
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2019, 13:22
Dzisiaj USG nie będzie, bo nie ma go kto zrobić... Jakoś przeżyje do pon. Znaczy się, mam nadzieję, że w pon będzie to usg.
Lekarze są bezradni wobec limitów itp. bzdur, no ale co zrobić...
Moja dr z COI nie odpowiada na maila
Napisałam więc do chyba 5 klinik niepłodności oferujących onkofertility. Odpisały mi dwie i mam już dwa nieco różne rozwiązania problemu zabezpieczenia tkanki jajnikowej, a w pon. lekarze mają decydować który wybrać, chociaż trochę mnie zmroziło jak usłyszałam, że oni jeszcze tego w tym szpitalu nie robili... Czy ja zawsze muszę być wyjątkowa?
I kurczę, chyba mam też dużo szczęścia, bo w sprawę zaangażują prof. Czajkowskiego (Krajowy Konsult. ds. Ginekologii) który w tej placówce pracuje i jest tu jakimś guru, a jego żona (też tut. gin. od spraw trudnych) z kolei jest w jakimś zespole badawczym z tą moją onkolożką i się postara z nią skontaktować skoro ja nie mogę.
Na razie oferty mam z InviMedu i z nOvum... Różnica rocznego abonamentu za mrożenie ok 1000 zł, więc wolałabym nOvum, tym bardziej, że nie mam 100% pewności że będę miała chemio/radioterapię i kiedy...
Na mrożenie komórek jajowych się chyba nie zdecydujemy, no chyba że po diagnozie okaże się, se chemia będzie bardzo silna i długa to może, ale to już po porodzie.
Aaaa i na razie wszyscy lekarze tutaj uważają że mogę karmić piersią 💪💪 Jeszcze będą konsultować z tą onkolog z COI, ale mam nadzieję że jednak będę mogła.
Tylko... że u mnie piersi nadal śpią. Tyle że otoczki nieco ciemniejsze (albo sobie wmawiam) ale rozmiar nadal prawie A, nie bolą i żadnych wycieków siary, czy czegoś tam🙄
Malutka ma dziś dzień brykania - uwielbiam ją czuć ❤️
Przyszło nam łóżeczko, materacyk, przewijak, jeden rożek i jakieś pieluszki. Mąż powoli wszytko pierze i tylko robi mi zdjęcia. Jest naszym bohaterem!
Wczoraj m. wylądował po południu po 4 dniach delegacji, przyjechał na chwilę do mnie, poszedł na seminarium doktoranckie (na szczęście w pobliżu), a na koniec pojechał odebrać przesyłkę w Smyku, żeby móc dzisiaj wyprać. Głupie autobusy mu się spóźniły i dotarł do M1 4 min. przed zamknięciem sklepu. Biedny z walizka i laptopem tak biegł, że zahaczył walizką o podłoże i się przewrócił. To, że kurtka z przodu trochę przetarta to szkoda, ale rzecz nabyta. Gorzej, że ma rozbitą wargę i zdarta skórę na całej brodzie prawie😔 Nie dziwię się, że go ochrona wpuściła po odbiór przesyłki mimo, że zamknęli już sklep 3 min. przed 21. Musiał wyglądać nieciekawie😕 Strasznie mi go żal było, ale zachowam zdjęcie, które zrobił sobie, żeby pokazać Malutkiej jak się tatuś poświęcał ❤️
Dziś przyjeżdżają wieczorem moi rodzice. Wolelibyśmy sami z m. wszystko sobie przygotować, ale w sumie cieszę się, że tata złoży nam łóżeczko i powiesi zasłony i firanki, które mama wyprasuje razem z ubrankami które już zgromadziliśmy. Chociaż trochę mojego mężczyznę odciążą, tym bardziej, że on w sobotę idzie do pracy.
Mam nadzieję, że weekend minie szybko i spokojnie. Oby to USG było w pon. I oby się dało ustalić co z tym oncofertility.
Nie będę go powielać, więc napiszę w skrócie.
No i dupa - nie było usg, nie jestem priorytetem, może juto... niech ich wszystkich szlag jasny... A ja prawie całą noc nie spałam z nerwów. NFZ k...
Mam nadzieję, że wód nie ubyło, że przepływy się nie pogorszyły, że...
... że dotrwamy do 7 stycznia 2020 r., bo na dzień ten mamy wstępnie wyznaczoną cc - 37w3d - ciąża donoszona - idealnie Czyli jeszcze 3 trygonie i się spotkamy z naszą Marysią face to face
Termin się wziął stąd, że - i to jest druga dobra wiadomość - szpital dzięki pani doktor związanej z zespołem od oncofertility ogarnie logistykę pobrania tkanki jajnikowej Oczywiście my płacimy za ten "kaprys", ale to najmniejszy problem wobec tego, że nie musimy załatwiać całej reszty. A że klinika, która się w tym specjalizuje ma "kriokurierów" we wtorki, to właśnie padło na pierwszy wtorek po terminie donoszonej ciąży. Zresztą wcześniejsze wtorki to wigilia i sylwester, więc byłoby super dotrwać do tego 7 stycznia ad. 2020
@Jaheria - w skrócie, bo i ja szczegółów jeszcze nie doczytałam, tkankę się pobiera (zasadniczo poprzez laparoskopię), mrozi, a po zakończeniu chemioterapii wszczepia się tkankę, co daje duże szanse, że wróci równowaga gospodarki hormonalnej i jest szansa na naturalną ciążę. Metoda jeszcze tzw. eksperymentalna, ale przebadana i daje dobre efekty. Alternatywą jest mrożeni komórek jajowych lub zarodków, ale nie wiemy jeszcze nawet czy takie działania będą konieczne (to i tak już po ciąży, konieczna stymulacja i dużo $$, a w konsekwencji pozostaje tylko in vitro), czy wogólę będę miała chemię i kiedy... ale skoro mogę coś zadziałać przy okazji cc, to przynajmniej nie będę miała do siebie pretensji.
Co do pobytu rodziców. Mieli złożyć łóżeczko, poprasować ubranka i firanki... tylko tyle i aż tyle, a oni zrobili nam generalne porządki, w sensie - poza ww.jeszcze m.in. mama umyła okna, tata poskręcał wszystkie szafki po remoncie, którymi m. się jeszcze nie zajął, wyprali nam pokrowce na materacyk, mama ogarnęła moje kwiaty, wycięła metki z ubranek Malutkiej (m. wpadł w panikę jak on będzie prał skoro nie wiadomo które mają być prane w 30C). W konsekwencji spędzili prawie całą sobotę u nas w mieszkaniu sami a do mnie wpadli na koniec na mniej niż godzinę. No dobra, nie mam wyrzutów sumienia, że nam pomogli, ale m. się zarzeka, że przed kolejną wizytą to on posprząta mieszkanie jeszcze bardziej na błysk.
Mama moja stwierdziła, że jak na mieszkanie po remoncie i od ponad miesiąca zamieszkałe przez singla faceta, to wyglądało na prawdę na zadbane (co nie przeszkodziło jej robienia własnych porządków, a m. nie może teraz wszystkiego znaleźć ).
Żeby nie było, że m. jest idealny (no dobra, dla mnie i tak jest ) to przywiózł mi do szpitala korpo koszulę... na pewno będę ją nosić po oddziale, ba! na pewno w nią wejdę
Będzie reklamacja do Ideału
We wtorek zrobili mi wreszcie usg.
- przepływy łożyżyskowe gorsze niż na II usg, lepsze niż na I usg, ale wartości zbliżone, więc uznajmy, że bez zmian;
- przepływy mózgowe były złe w II usg, teraz ok
- przepływy miednicowe prawe były złe w II usg, teraz oba miednicowe ok
-Afi z 5cm spadło na 4,4cm
-waga 1700g - wzrost ok 300g przez 3 tyg.
Generalnie nie jest gorzej niż było, a Malutka powoli, ale jednak coś tam przybiera na wadze, więc mam nadzieję, że nie głoduje tam w środku.
Co do wód, to p. doktor powiedziała, że te wartości się zmieniają, bo Maluszek może akurat coś połknął, albo jeszcze nie wysikał.
Najważniejsze, że ktg jest ok i puki mnie "na gwizdek nie wiozą na blok" to czekamy, obserwujemy.
Dziś jedna z lekarek jest na komisji oncofertility, więc w poniedziałek się okaże co z naszym bonusowym zabiegiem przy cc.
Na pytanie, czy dotrwamy chociaż do 2 stycznia, to doktor powiedziała, że na każdej sali podczas obchodu słyszy taki tekst... a my musimy do 7 stycznia z powodu tego onko.
Dzisiaj rano o 5 Malutka miała tętno 106-112 - myślałam, że zejdę na zawał. No ale nikt nie przychodził, że coś jest źle. Po 20 min. zjadłam mandarynkę i tętno wzrosło średnio 115-125, więc już byłam spokojniejsza, a przy sesji o 9 to już było idealnie czyli 130-140. Ufff.
Mam nadzieję, że Anioł Stróż czuwa nad naszym Maleństwem razem z całym zastępem Wszystkich Świętych
...
Był dodatkowy obchód z profesorem. Drugi raz od niego usłyszałam, że ta metoda zamrożenia tkanki daje 3% skuteczności w najlepszych ośrodkach na świecie, a takiego w promieniu 500 km nie ma ma:|
Trochę czuję się zdezorientowana. Czy w takim razie jest sens, żebyśmy się na to decydowali?
Mąż szukał, ale nie znalazł żadnych informacji o niskiej skuteczności tej metody, a w zasadzie nie ma większych statystyk, bo to jeszcze metoda tzw. eksperymentalna, ale np. Duńczycy finansują ją kobietom z problemami nowotworowymi.
Zdecydowaliśmy się, bo nie wiadomo, czy będzie w ogóle potrzebne, ale z drugiej strony jeśli się okaże, że muszę szybko podjąć leczenie, to nie będę miała czasu na stymulację hormonalną i zamrożenie komórek jajowych. A tak to mam wrażenie, że coś działamy.
Koszt jednorazowy ok. 3000 zł plus roczny abonament ok 500 zł. - czy warto przy 3% skuteczności?
Do tego m. wyczytał, że wszczepienie takiej tkanki nie tylko może uratować moją płodność, jak i może pomóc w powrocie równowagi hormonalnej. Oczywiście, jak to autoprzeszczep - może się też nie udać itd...
Nawet nie mamy się kogo sensownego poradzić
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2019, 14:55
Pępowina koło szyjki dziecka.
Jedyne prawidłowe przepływy to miednicowe prawe.
Przepływy łożyskowe nieprawidłowe w 96%.
(Chyba tydzień temu jakis konował robił mi to usg. Aż się boję jaką wagę ma Malutka)
Teraz odbębniam 1h ktg, a później mam nadzieję, że złapię lekarzy by porozmawiać jakie rokowania i jakie plany, bo 7 stycznia to już chyba odpłynął w siną dal...
😰
Boże, byle Marysia była zdrowa 😔
USG było rano zlecone, zupełnie z zaskoczenia i po jego wynikach byłam pewna, że nas rozpakują dziś, ew. jutro i będzie bożonarodzeniowy bobasek. Mąż też jak tylko zobaczył w systemie moje wyniki to się spiął i wyszedł w razie czego wcześniej z pracy, a tu surprise...
Panie doktor stwierdziły, że wynik usg nie zmienia naszej sytuacji 😲
Na pytanie czy Mała jest w środku bezpieczna przy prawie braku wód, to p. dr stwierdziła że tak, szczególnie w tak wysokiej ciąży, dla nich zasadnicze znaczenie ma wynik ktg, a tu na razie nic złego nie widać. Zatem nadal się obserwujemy.
Na pytanie o sterydy na płucka, to usłyszałam, że podaje się je tylko w razie realnie zagrażającego wczesnego porodu, hmm🤔 a u nas to jeszcze nawet styczeń nie jest wykluczony. Cesarki też jeszcze nie planują 🤔
Mąż później poczytawszy internety też doszedł do wniosku że to jeszcze nie koniec świata, ale jednak już żyjemy trochę jak na szpilkach.
Ufam tut. lekarzom, przede wszystkim że mają praktykę w podobnych przypadkach i wiedza co robią.
Oczywiście mam obawy, czy na prawdę Malutka ma tak dobrze w środku.
- czy jej płucka się rozwijają skoro nie ma wody, czy może je "ćwiczyć"
- czy to nie jest źle, że zasadniczo nie czuje jej ruchów? Mała delikatnie kręci się tylko jak przyciskami pelotkę od ktg - chyba nie lubi jak ją coś dociska, a że prawie nie ma wód, to może ja to dodatkowo uwiera. Poza tym praktycznie nie czuje jej ruchów, o klasycznych 10/h mogę zapomnieć.. ale ponoć na ktg ruchy widać 🤷
- czy nie będzie miała problemów z ruchami, mięśniami itp. skoro tak mało się rusza, czy ona tam prostuje nóżki, rączki, bo ja tego nie czuję 😔
- czy nie grozi jej nagle niedotlenienie?
-czy.... ciągle mam jakieś obawy. Zwariować idzie, ale komuś trzeba ufać, a ja lekarzem nie jestem 🤷
~~~
@LenaAnna - dzięki za radę! Przestrogi prof. Czajkowskiego, Twój komentarz i research męża po amerykańskich serwisach skłonił nas jednak do zmiany zdania. Faktycznie skuteczność bardzo niepewna, a metoda w sferze badań raczej. Szkoda, że żadna z kliniki tego nie zaznacza, tylko wymienia hurtem obok innych.
Nie mamy worka💰💵 więc jak mamy w coś inwestować to faktycznie uznaliśmy, że pewniejsze będzie zamrożenie komórek jajowych. Lepsze ponoć mrożenie zarodków, ale jednak zarodków nie chcę mrozić, bo primo mąż ma słabe parametry więc nie ma szans na ekstraklasę, secundo nie chcę mieć świadomości że mam mrozaczki, po które być może nie wrócę bo uda się naturalnie.
Jeszcze nie wiem jaką klinikę wybierzemy, bo leczyliśmy się w Bocianie, ale oni nie mają oncofertility w pakiecie, więc jeszcze się zastanowimy, no i jeszcze jest cień szansy, że chemii nie będzie i w ogóle nie będzie konieczności takich działań.
Mam nadzieję, że ta decyzja jest dobra. A już poza wszystkim, to nie ma konieczności zgrania cc z kriokurierem. To też taki luz psychiczny chociaż tutaj.
PS. Mąż wyczytał też że jest kilka innych metod chroniących płodność w razie chemii typu specjalne leki. Za granicą na pewno, ciekawe czy w Pl w ogóle są znane i dostępne 🤔
Mam wrażenie że nie wyjdziemy długo ze sfery zastanawiania się i wątpliwości życiowych🙈
I na koniec - Kochane życzę Wam zdrowych i spokojnych Świąt. Byście spędziły je w gronie bliskich, serdecznych Wam osób i mimo wszystko, dzięki magii świąt, na chwilę zapomniały o smutkach, troskach.
Przede wszystkim, by każdej z Was w Nowym Roku spełniło się to jedno największe marzenie 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2019, 20:38
- Wczoraj stres że jest źle, a po obchodzie okazuje się, że możemy jeszcze czekać. Uff...
- W nocy nie mogłam spać, bo wzmógł się lęk, czy na pewno Marysi jest w środku dobrze, czy nic jej nie dolega, czy nie lepiej byłoby jej już po drugiej stronie brzuszka...
- Rano na obchodzie była szefowa oddziału i mówi, że przepływy słabe, więc jesteśmy wstępnie umowieni na 30 grudnia... Ale jak to? Przecież wczoraj inne lekarki mówiły że mamy czas, że powinnyśmy dotrwać do Nowego Roku , a teraz tak nagle już w poniedziałek? 30-tego?
Głupi kalendarz, głupia ja, bo tak się nastawiłam na 2020 r. A przecież najważniejsze jest dobro Malutkiej.
Jeżeli odmówię cc, to mi zaproponują test oksytocynowy... Przynajmniej będzie namiastka naturalnego porodu😬
Wiele też zależy od ktg.
W pt. 27 grudnia będziemy pertraktować. Boże, mam nadzieję, że i lekarze i my podejmiemy dobre dla Malutkiej decyzję 😕😔
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 grudnia 2019, 10:35
Rozkleiłam się tylko na moment gdy schowani są szpitalną choinka przełamaliśmy się z mezem opłatkiem. Już prawie we troje...
Nie chcę żeby mnie ktokolwiek źle zrozumiał, ale te Święta mimo barszczu instant w kubku zamiast barszczu z uszkami, mimo placków ziemniaczanych z mikrofali zamiast pierogów, mimo humusa zamiast kapusty z grzybami, mimo sałatki warzywnej z Lisnera zamiast tradycyjnej, mimo ryby parowanej i ryby w galarecie zamiast smażonego karpia i mimo zbyt słodkiego niedającego się pić suszu zamiast ulubionego suszu mojej mamy, mimo szpitalnej sali zamiast rodzinnej jadalni i kolęd Mazowsza w tle...mimo wszystko były mniej (w zasadzie w ogóle) depresyjne niż 5 poprzednich świat podczas których tylko marzyłam by już minęły. Mam nadzieję, że takie święta już są tylko przeszłością.
... prawie - zaczynam się bać czy Malutka będzie zdrowa, czy dojdę do siebie po cc, czy sobie poradzę z obsługą Małego Ludka,
czy Marysia mnie polubi, czy będę ją kochać za to że po prostu jest, czy będę dla niej dobrą matką ... Czyżby pre baby blues?🙄
To już tuż tuż 🤗😬😮☺️ nie mogę uwierzyć...
Edit: pamiętnik Wilgi, wpis z 19 grudnia 2019 - o in vitro i spowiedzi. Zapisuję, bo być może kiedyś będę potrzebowała wrócić do tego wpisu, by podjąć właściwe decyzje. No i polecam wierzącym członkom Kk. myślącym o in vitro.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 grudnia 2019, 13:20
Mama nadal podpytuje mnie o imię wnuczki. Nie trafiła jeszcze ani razu (jak trafi to też nie powiem🤐) Był też mój brat i zgadł za 2 razem, nie mam pojęcia jak trafił😏 ale wysłał mi swoje domysły na Messenger więc mama nadal nie wie i mam nadzieję, że się braciszek nie wygada😊🤫
Spotkałam w holu męża znajomej ze szkoły rodzenia. Synek urodził się w 36 tc. Makrosomia albo wielowodzie. W każdym razie mama była "za duża". Trafił na OIOM noworodkowy bo ma problemy oddechowe i go podłączyli pod respirator. Zrobiło mi się przykro z jego powodu, ale jeszcze bardziej przestraszyłam się, że nas chcą rozpakować w 36w2d... Nieeee, boję się że to wcześnie i Malutka powinna jeszcze posiedzieć w brzuszku. Dzisiaj lekarka dyżurna mówiła, że ktg jest ok, więc może wywalczymy jeszcze te kilka dni.
Kolejne ktg o 9 i nikt nie mówi żebym się odłączyła... W końcu pytam położnej dlaczego, a ona informuje mnie radośnie, że mam stały zapis - ktg 24/h...
No to ja panika i w ryk. Tel. do męża a ten mówi, że spokojnie, żebym poczekała na lekarza, no to mnie tylko wkurzył, bo uznałam, że za mało się nami przejmuje. Później mi wyjaśnił, że chciał mnie uspokoić, ale średnio mu wyszło...
Na obchodzie pani dr powiedziała, że dali mi jeszcze w Święta luz, ale już jest wysoka ciąża i że bezpieczniejszy jest stały zapis i stąd ta zmiana, a ktg na razie ok. Ufff.
Plan cięcia na 30 stycznia, ale najpierw 30 zrobimy usg, sprawdzimy przepływy i jak się nie pogorszą, a ktg będzie ok to może pozwolą nam przeczekać do 2 lub 3 stycznia...
Z nowości l okazało się, że cały czas źle miałam termin porodu wyznaczany - na 25 stycznia, a powinien być na 27 st. (Wg BBF też 25 st.). Stąd ciąża de facto jest 2 dni młodsza i donoszona nie 4 a 6 stycznia. Czyli Malutka tak czy siak urodzi się przed terminem ciąży donoszonej 😔
Przejrzałam chyba wszystkie dostępne kalkulatory ciąży i 8/10 wskazuje na 27 stycznia, przy czym jeden z nich mimo terminu na 27 stycznia określa że jestem w 35w6d, a nie jak twierdzą u mnie w szpitalu 35w4d... Ja wiem, że to tylko dwa dni dla ludzkości, ale aż 2 dni dla Małego Ludka w brzuszku 😔
W Święta rozmawiałam z mężem że w sumie nie miałabym nic przeciwko stałemu zapisowi na ostatnie dni, byle nas przetrzymali na Nowy Rok...
Teraz ktg wygląda ładnie, tylko tyłek już mnie boli od leżenia w jednej pozycji a to dopiero 3h leżenia 🙈
Wg usg Malutka waży 2000g, czyli rośnie, przepływy złe, ale nie gorsze niż były. CPR czy jakos taki ten współczynnik jest zły i wg lekarek na tym etapie ciąży Małej będzie lepiej na zewnątrz niż w brzuszku.
Ostatecznie mam zdecydować do rana...
Nie wiem co robić 😰😰😰
@Moll, dokładnie mam takie obawy, że malutka, że najmłodsza w roczniku itp. ale ja jestem z połowy grudnia i jakiś dałam radę, a z tego co widzę, to w ostatnich dniach wcale mniej dzieci się nie rodzi niż wcześniej.. no dobra, tak się pocieszam trochę 😕
Zdecydowaliśmy z mężem, że dla dwóch dni więcej nie warto jednak ryzykować, że idealne teraz ktg nagle się zepsuje i będzie tragedia...mam nadzieję, że dobrze robimy...
Boję się operacji (tak po ludzku chociaż będę na stole n-ty raz w życiu), boję się że nie usłyszę płaczu Malutkiej, że coś pójdzie nie tak, że jej nie dostaniemy i zabiorą ja do inkubatora, boję się że nie ogarniemy karmirnia...
Mam nadzieję, że uda mi się jutro wpisać tu w końcu to, na co tyle lat czekamy...❤️
Marysia - Dziewczynka 10/10 Agp. 2070g i 55 cm ☺️
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2020, 18:58
Nie sądziłam, że mnie jeszcze to spotka i to tak niespodziewanie 🥰
Wiem, że nie zaznam spokoju do czasu zrobienia Pappy, a najlepiej nift, a tu jeszcze miesiąc czekania 🙈
Ale cieszę się bardzo i wewnętrznie czuję, że będzie dobrze, bo skoro Pan Bóg dał nam ten Cud, to przecież musi być dobrze!
- Nie mamo, muszę jeszcze popracować nad swoimi emocjami i się wyciszyć (Marysia 3l.3m.)
Kurtyna🙈
No musiałam sobie to zapisać 🤣
Ta chemioterapia jest pewna? Może uda się jakoś obejść? Kochana domyślam się że ciężko pogodzić się z z faktem braku karmienia piersią, ale dla Małej najważniejsza jesteś Ty, dlatego musisz żyć dla niej, w zdrowiu! Karmienia nie będzie i tak pamiętać, a będzie Cię tak samo kochać. Jeśli chemia okaże się konieczna to masz rację z tymi komórkami. A co do wagi to na mm szybko przybierze :) jeszcze wszystko się ułoży, najgorsze to zaakceptować. Dasz radę, kto jak nie Ty!
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Abi jestem z tobą całym sercem! Przetrwasz to <3 Krok za krokiem, dzień za dniem i będzie coraz lepiej. Najważniejsze, że choroba jest wyleczalna - to się najbardziej liczy dla twojej córeczki. Nie przejmuj się kp czy CC. Ja też będę miała CC ze względu na wcześniejsze operacje, ale nawet gdybym była w 100% zdrowa to i tak żądałabym CC i biada temu, który próbowałby mi odmówić ;-) Po prostu (opierając się na tragicznych doświadczeniach w najbliższej rodzinie) uważam to za najbezpieczniejszą opcję dla dziecka. Głowa do góry :-* Będziesz miała prześliczną, zdrową córeczkę, momentalnie wrócisz do zdrowia i będziecie się sobą jeszcze bardziej cieszyć! 🤗🤗🤗
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie :* :* :*
Kochana, zdrówka dla Ciebie i siły! pamiętaj że Twoje zdrowie jest najważniejsze aby malutka miała obok siebie mamę! przy tym niemożność karmienia piersią to pikuś! A jeśli faktycznie chemia będzie niezbędna, to masz chwilę aby zająć się komórkami. Zobacz jakie to cudowne, że medycyna na to pozwala ! :* :* trzymajcie się cieplutko!!