Rano nie jadłam nic, bo pojechałam na pobranie krwi, co przecież robiłam już miliony razy w życiu. Po pobraniu wypiłam ciepłą herbatę z dodatkiem miodu i soku z żurawiny, którą zrobiłam sobie w domu - też nic nowego.
Jak wyszłam ze szpitala to wraz ze wspinaniem się na wzgórze zamkowe robiło mi się coraz słabiej i niedobrze. Do tego wszędzie mokro, więc nawet nie miałam możliwości usiąść na ławce. Zakładając, że to efekt braku cukru wzięłam do ust cukierek, który już parę razy w podobnych sytuacjach ratował mi życie (WertersOryginal). Po chwili poczułam zapach spalin z autobusu i... cała moja pieczołowicie przygotowana w domku herbatka wylądowała na trawniku Żołądek pusty, więc była dosłownie sama woda, ale dobrze, że w okolicy żywego ducha, bo byłby wstyd no i park, a nie uliczny chodnik
Do pracy bliżej niż do domu, więc zdecydowałam się jednak pojechać do pracy. Kupiłam w barku kanapkę, jabłkowego Tymbarka i już jest dobrze, ale chyba przestanę bez obstawy jeździć na pobieranie krwi jeżeli tak ma to wyglądać. Na szczęście na naszym osiedlu jest Alab, więc jakoś damy radę
Jednak dobrze, że kończę z pracą, bo ciąża powoli zaczyna mi ciążyć (nareszcie) i trzeba się skupić na naszej Malutkiej Dziewczynce, by miała komfortowe warunki w brzuszku
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2019, 20:13
160 dni cyklu za nami
120 dni do terminu porodu wg OM
co oznacza ciążę w 57% załadowaną
Przeziębienie mnie ciągle męczy chyba po prostu muszę je wyleżeć w weekend, ale nie wiem czy się uda. W zeszły weekend przepadły nam Baby targi w Expo bo była u nas moja babcia, więc chcemy iść na drugie targi w najbliższą sobotę do Świata Dziecka. Trzeba zacząć ogarniać wyprawkę
Aaa, wyprawka... Wczoraj mąż przyjechał do mnie do pracy po moje rzeczy - rany, nawet się nie zorientowałam, że zgromadziłam 3 pary szpilek w szufladzie i całą masę innego arcypotrzebego asortymentu
Przy okazji wpadliśmy do pobliskiego sklepu z wózkami - szału nie było. Natomiast w sklepie z fotelikami... super młody sprzedawca zrobił nam wykład jak podejść do pierwszego zakupu fotelika, na co zwracać uwagę, że przy źle dobranym foteliku dziecko może mieć napięcie mięśniowe, atopowe zapalenie skóry, że może mu się główka obijać, że... już nie pamiętam, ale w efekcie wyszło, że najdroższy nie oznacza najlepszy i to nas cieszy. A dobór odpowiedniego i praktycznego fotelika to ważna sprawa - szczególnie jak się nie ma samochodu............. -> o tym innym razem, bo historia rzeka i jedyna ość niezgody pomiędzy mną i mężem
Dzisiaj już ostatni dzień w pracy. Trochę smutno, trochę dziwnie, trochę fajnie
Mój guru wczoraj podrzucił mi do napisania ostatnie uzasadnienie wyroku (nie cierpię wypadków), no ale widocznie chce mnie wykorzystać na maksa Kto będzie tak ładnie pisał jak ja, no kto
Poza tym miło mi się zrobiło jak powiedział, że liczy na ponowną współpracę za jakieś 2 lata Też liczę, ale jestem realistką - przy takiej rotacji kadrowej mogę wylądować nawet w innym wydziale - oby nie.
A tymczasem Malutka chwilowo się nie kręci (a to mega rozprasza), więc zabieram się za pisanie. Tylko 3 tomy akt, więc damy radę last one
EDIT. No muszę zanotować, że jednak ja ostatni dzień w pracy, a mój guru szaleje i tylko akta mi znosi, jakby w październiku miał zostać sam jak palec Po pierwsze nie zostanie, po drugie, no ja na prawdę dzisiaj już jestem myślami gdzie indziej i weź tu człowieku decyduj o losie innych ludzi Nie, nie narzekam na pracę bo I like it, tylko no kurczę, mógłby sobie już darować, a tu normalnie laaaawinaaaa o_O
To nic jeszcze 6 godzinek i niech inni ratują wymiar sprawiedliwości
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2019, 10:32
Rozbiłam wczoraj termometr rtęciowy 😟
Tak, wiem zakazany od jakichś 10 lat, ale mi się jeden uchował i wolałam go niz elektrycznie... Nie wiem co mnie pokusiło. Przeziębiłam się i wolałam pewniakiem zmierzyć temperaturę.
No to mam... pewny stres.
Strzepywałam termometr i uderzyłam nim o ekran komórki. No comment. Ubił się czubek i część rtęci wylała się na narzutękanapy w salonie. Skulkowalismy wszystkie drobinki w jedną kule, wrzucili do słoika i mąż wyniósł do apteki. Później jeszcze mąż znalazł pod kanapą drobinki tej rtęci i też wyeksmitowalismy je z mieszkania. Oczywiście salon cały czas sie wietrzył, podłogę umyslismy wodą z sodą, a narzutę i mój szlafrok na który mogło spaść trochę rtęci wrzuciłam do pralki, wyprałam i się wietrzą. Szlafrok w małym pokoiku s narzuta na balkonie. Jak stwierdziliśmy że rtęć zebrana to jeszcze odkurzylismy kanapę i podłogę w salonie.
Okno było całą noc otwarte i teraz jak mnie nie ma w mieszkaniu to też się cały lokal wietrzy.
Mądry Polak po szkodzie:
-rteć do słoika ale z zimna wodą (unas było bez wody)
-NIE ODKURZAĆ! (bo odkurzacz rozbija drobinki i zwiększa opary)
-to nie same kuleczki rtęci są tak groźne, tlko te cholerne opary rtęci, które są bezwonne itd.
A ja głupia, zamiast uciec to jeszcze z m. sprzątałam te kuleczki, później zjedliśmy obiad a wieczorem jeszcze obejrzeliśmy film w salonie.
Niby zrobiliśmy wszystko co można a może i więcej, ale jestem chora, że za mało.
Mąż całą noc prawie czytał chyba wszystko po polsku i angielsku na temat szkodliwości rtęci. Nawet jakiś doktorat znalazł. Ostatecznie wyszło że nic nie powinno się stać, bo mało, bo krótko, bo rtęć w postaci takiej jaką jest w termometrach nie wnika do dziecka tak jak ta z tuńczyka czy innych ryb. itd. itp.
A z drugiej strony rtęć wpływa na układ neurologiczny dziecka, może obniżać IQ, powodować zaburzenia koncentracji, i takie tam...
Oczywiście dzisiaj u lekarza zapytałam lekarkę o tą rtęć. Ale powiedziała mi tylko, że kiedyś na porodówkach kobiety ciągle tłukły termometry i nic się nie działo, a ja chyba więcej nie zamierzam ich tłuc...No nie, ale co jeśli coś zostało gdzieś?
Wszyscy bagatelizują, tatuś mój (fizyk) też, wi albo oni się nie znają albo ja panikuję. (Znalazłam wpis dziewczyny w ciąży która kazała wykładzinę zrywać... więc może nie przesadzam wcale? Bo ja paneli nie zamierzam na razie rwać)
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2019, 11:42
Ostatecznie ja poszłam w sobotę rano na krzywą cukrową, a m. jeszcze raz rozwalił listwę przy panelach, uznał, że to co się świeciło to NIE była rtęć, wszystko odkurzył (z odkurzaczem na balkonie) i ostatecznie uznaliśmy, że problem ostatecznie rozwiązany, ufff
Z życia ciężarówki:
- drugi poniedziałek na L4, ale generalnie pierwszy taki w miarę ustabilizowany - śniadanko, serialik, godzinka odpoczynku z muzyką dla brzuszka i książką, drugie śniadanko, no i w końcu uruchomiłam laptopa by się wreszcie zająć organizacją wyprawki
- zapisałam nas do szkoły rodzenia. Niestety nie będzie nas/mnie na 1 zajęciach bo akurat planuję być u rodziców (jakieś 300 km stąd), a mąż w tym czasie będzie organizował malowanie naszego gniazdka (zresztą może przyszły tatuś sam pójdzie na to pierwsze spotkanie, bo on będzie na posterunku ), ale pocieszam się, że na tych zajęciach nie będzie jeszcze nic o obsłudze małego człowieka, a głównie to nas interesuje, bo co do przebiegu porodu to...
- będziemy mieć na 100% (nie)stety cesarkę - nawet nie zdążyłam się zastanowić co wolę SN czy CC a tu samo się rozwiązało Głównie to zmartwiło mnie to, że nie miałam na tą kwestię żadnego wpływu, po drugie przeraża mnie rekonwalescencja po cięciu
- nadal nie mamy nic z wyprawki Nie podobają mi się żadne wózki - pani w sklepie stwierdziła, że teraz taka moda - czarne, szare, same ponure odcienie. Bleeee. A przede wszystkim nie mam jeszcze pojęcia jaki wózek wybrać. W tym tygodniu planujemy zakup łóżeczka. Chyba stawiamy na KLUPŚ.
- dzisiaj m. odbiera oczyszczacz powietrza, bo o ile w centrum Wawy powietrze jest ok, jako-takie, lub ewentualnie pogorszone, to mieszkając max pół km od granicy stolicy, u nas jest już powietrze bardzo złe, tragiczne. Masakra, durni ludzie kopcą czym popadnie w domkach jednorodzinnych. Niby moja ulica to już same niskie bloki ogrzewane gazowo, a poza tym po sąsiedzku mamy las, ale mimo to nie pozwolimy, by nasza Malutka miała złe powietrze
- zastanawiam się też na jaki kolor pomalować naszą sypialnię i przyszły pokoik Malutkiej, muszę poszukać inspiracji w Necie.
Ech, ostatnie 5 lat pisałam głównie na klawiaturze komputerowej w pracy i w ogóle nie mogę sobie poradzić z tym pisaniem na klawiaturze laptopa, ale coś czuję, że to kwestia przyzwyczajenia, bo to pewnie teraz będzie moje główne okno na świat
Z perspektywy czasu, jako w pełni sprawna osoba, jeżdżąca na nartach, z dwoma magistrami, ba! mężatka i przyszła matka mogę tylko stwierdzić, że Pan Bóg jest wielki, a ja jestem jego chodzącym cudem Widocznie Bóg miał wtedy dla mnie specjalny plan i pewnie nadal ma
Dopiero teraz tamto zdarzenie odbiło się na mnie - neurolog zlecił mi badanie EEG i okazało się, że jednak ta moja stłuczona półkula mózgowa wysyła jakieś niespecjalnie dobre sygnały i uwaga! mogę dostać padaczki (do tej pory nawet mi to przez myśl nie przeszło ). Muszę być pod kontrolą neurologa po porodzie (do tej pory w ogóle nie byłam, bo po co?).
No i neurolog jednoznacznie stwierdził, że poród SN nie wchodzi w grę, bo ciśnienie międzyczaszkowe może mi kolokwialnie mówiąc rozsadzić głowę, mogę dostać ataku padaczki itd, zatem no way - będzie CC.
Ech, w gruncie rzeczy to się cieszę, bo jednak mój próg bólu jest dość niski i prawie umarłam przy badaniu HSG, a z drugiej strony przeraża mnie dochodzenie do siebie po CC. No, ale klamka i tak zapadła.
Kupiłam Malutkiej słodkie pierwsze śpioszki, co jakiś czas je oglądam Przełamałam tym lody, bo ciągle miałam opór psychiczny przed kupowaniem czegokolwiek.
Nadal rozglądamy się za wyprawką. Ja za wózkami, mąż za fotelikiem, ale jesteśmy coraz bliżej. Odkryliśmy stacjonarny duży sklep, w którym można zrobić całą wyprawkę, a ceny są niższe niż te same produkty mają na Allegro. Dla mnie bomba Chyba będę tam częstym gościem w najbliższych dniach bo to tylko jakieś 3 przystanki od nas.
Znowu wczoraj byłam bliska podróży na IP. Mała na prawdę nie rusza się zbyt energicznie. Stuka delikatnie co parę godzin. Ruszy się ze dwa/trzy razy i cisza oszaleję
Wczoraj stawałam na głowie - kąpiel, czekolada, zimne napoje, sok, a ona po kilku godzinach przerwy łaskawie się kilka razy poruszyła. Ech... boję się, że przeoczę moment kiedy powinnam interweniować na IP ale mój m. jest wybitnie spokojnym, wręcz flegmatycznym facetem (no dobra, muszę to dopisać - poza sypialnią ) więc może Malutka będzie do niego podobna - moja mama jest załamana taką perspektywą, mi tam ganc egal, bo charakter się częściowo kształtuje przez wychowanie, a na pewne rzeczy człowiek i tak nie ma wpływu
Dopiero koło północy Malutka dała energiczniej znać o sobie. Uff, no to spałam całą noc jak zabita do 8
Do tego wczoraj miałam cały dzień tak twardy brzuch, że Nospa nie dała rady i skończyło się na dwóch czopkach Scopolan, ale dzisiaj jest już ok.
Jutro dodatkowe usg, bo chyba wcześniej nie pisałam, że doktorek w zeszłym tygodniu stwierdził, że mam za mały brzuch, no i prawie zerowy przyrost wagi, a to niedobrze. Już nie będę się rozpisywać o mojej frustracji, że on na wizycie odmówił sprawdzenia wagi Małej i ilości wód, tylko wysłał nas do innego lekarza, bo po pierwsze POWINIEN te parametry sam sprawdzić od ręki (mam podejrzenie, że nie ogarnia w pełni aparatu do usg) żebyśmy się nie stresowali, a po drugie jutrzejsza wizyta to dodatkowy koszt 300 zł wrrr.
Na szczęście dzień później miałam ostatnie badanie AV i wtedy lekarz od ręki podał wagę 660 g (24w4d) i powiedział, że wszystko jest ok, no ale pewność większą będe miała jutro po tym usg.
Fakt, mój brzuszek spokojnie by mógł odpowiadać 4mc, a nie końcówce 6 mc
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2019, 13:38
waga - 48,3 kg - nasz rekord!
Wczoraj kolejny lekarz spojrzał na mnie i stwierdził - no brzuch to nie jest imponujący...
Ale okazało się, że mimo mikro brzuszka jest wszystko ok
Mała waży 800g, czyli w ciągu 6 dni przybrała ok 140g!
Wody płodowe w normie.
Wszystkie parametry mieszczą się w siatkach centylowych.
Ufff
Jedyne co mnie zmartwiło, to to, że dr stwierdził, że obok karku jest luźna pętla pępowiny. Oczywiście wypytałam lekarza, czy to groźne, ale machnął ręką i stwierdził, że to nic złego, szczególnie na tym etapie, bo jeszcze się dziecko pokręci - to po cholerę o tym mówił, bo ja oczywiście miałam wieczór paniki
Nakazałam mężowi poczytać o tej pępowinie (złe tematy do czytania zawsze zlecam jemu, bo ja pewnie bym tylko czarne historie znajdowała). No i się doedukowaliśmy, że uduszenie pępowiną to na prawdę bardzo rzadkie zdarzenia i dziecko musi się na prawdę kilka fazy mocno owinąć, by coś się źle zadziało, a jak lekarze nawet stwierdzają coś takiego, to... nic nie robią, no bo co na tym etapie można zrobić? Jedynie liczyć, że się maluszek odkręci i zazwyczaj tak się to kończy.
Aaaa najważniejsze - przecież dziecko nie udusi się nawet jak będzie miało pętlę na szyi bo nie oddycha płucami, a właśnie przez pępowinę, więc groźne jest tylko takie zwinięcie, zapętlenie pępowiny, które odetnie przepływ pępowinowy do dziecka. A pępowina ma w środku specjalną żyłę z silnym ciśnieniem, więc maluszek bawiąc się pępowiną nie jest w stanie jej za mocno ścisnąć. Do tego tam są jeszcze jakieś inne zabezpieczenia w pępowinie przed takimi zdarzeniami, ale już nie pamiętam co tam mąż gadał. W każdym razie zasadniczo matka natura nas chroni.
No! To trochę się wczoraj uspokoiłam, a dzisiaj Malutka obudziła się razem z tatusiem przed 6 i mamusia też już miała po spaniu
A, że wobec nieuchronnego CC wypakowanie naszej Dziewczynki nastąpi pewnie wcześniej, to właśnie sobie uświadomiłam, że de facto zostało nam mniej niż 100 dni by się przygotować na ten ważny dzień ☺️
Waga - 48,3 kg. Przynajmniej ostatnio nie spada. Dobre i to ☺️
Dzisiaj znowu tourne wyprawkowe, ale w końcu mogę stwierdzić, że najważniejsze za nami.
- wózek wybrany
- łóżeczko wybrane plus przewijak
- fotelik prawie wybrany
- wanienka ze stelażem wybrana
- rozeznanie w ubrankach zrobione (zestawy podstawowe zamawiam z Neta bo i ładniejsze i tańsze, a ciuszki okazyjne będę kupować stacjonarnie).
Co do ubranek, to nie mam pojęcia jak je zakładać bobaskowi, więc na pierwsze rozmiary wybieram takie zapinane kopertowo zarówno body, spioszki jak i kaftaniki. Na razie mam 3 ubranka, więc tu jeszcze mi zostało spore pole do działania, ale chyba najsłodsze ☺️❤️
Wybraliśmy też ostatecznie farby do pomalowania mieszkania 💪💪 - mąż zakręcony pro eko i pro zdrowotnie, więc do obu pokoi będą takie najzdrowsze, ale salon i korytarz zostawiamy bez zmian, bo nie chcę tutaj zmieniać odcieni, a nie ma dwóch takich samych w różnych firmach. Przy czym of course praktycznie wszystkie farby spełniają normy unijne itp 🙃
A i wypożyczyliśmy adapter do jazdy - zostały 3 mc, więc zakup się już nie opłaca finansowo. Już dziś wypróbowany w Bolcie i w końcu nie musiałam ciągle panować nad pasem🙂
Jedyna porażka - koszula nocna dla ciężarnych i do karmienia. Zamówiłam S (XS jeszcze nie znalazłam) i wyglądam w niej jak w wielkim worku pokutnym, więc jak brzuszek po porodzie spadnie to już będzie całkiem dramat. Jestem na razie załamana tym faktem - czy na prawdę wszystkie ciężarne są z urzędu "większe" że nawet S jest conajmniej o rozmiar powiększone?🙄
O biustonoszach już nie wspomnę, bo i tu jest dramat. U mnie nadal B70 i weź tu człowieku znajdź coś wygodnego i pasującego. Może jeszcze cyce urosną, ale co do całokształtu ciała, to ani nie liczę ani nie marzę o plus size. Ech...
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 października 2019, 20:53
No więc tak:
- mamy do moich rodziców ponad 300 km. Wiadomo, że będziemy przyjeżdżać na kilka dni co najmniej, a nie na niedzielny obiadek, więc zakładałam z góry, że Malutka będzie tam miała od razu swoje łóżeczko (opcji kilka: 1) zamówimy przez Net nowe; 2) dziadkowie kupią nowe; 3) dziadkowie złożą moje/brata stare łóżeczko drewniane - najmniej bym chciała ale jeszcze by uszło oczywiście z nowym materacykiem)
- ale kłaść spać niemowlę na całą noc do gondoli i to uwaga! - gondoli, która ma 25 lat, leżała w piwnicach, strychach i Bóg jeden wie co po niej łaziło... jak pomyślę o tych wszystkich mikrobach, to... Aaaaa!!!!
- przede wszystkim długie spanie w gondoli nie jest zdrowe i nie jest ona przeznaczona do nocnego spania. Inaczej, to po co by były w ogóle niemowlęce łóżeczka, skoro każde niemowlę ma gondolkę? Nie wspominając już, że dziecko po ok 6mc wyrasta z gondoli...
- przecież my i tak przywieziemy własny wózek z własną gondolką - na pewno nie będę chodzić z Małą na spacer w wózku z ery Prekambru (nawet obstawiam, że kupimy docelowo drugi wózek by tam był na miejscu, bo my będziemy przyjeżdżać pociągiem i tak by było najłatwiej)
Moi rodzice poza tą akcją z 25-letnią gondolą to się w ogóle nie interesują tym, jak idą nasze przygotowania. My zawsze bez wsparcia rodziny wszystko sobie sami ogarniamy. Chyba do tego przywykliśmy i dzięki temu czujemy się też niezależni i nie mamy żadnych długów wdzięczności.
Ja nie mam też pretensji do rodziców, że nie dokładają się do wyprawki (przynajmniej na razie tak to wygląda) chociaż czasami jest mi przykro, jak słucham historii innych dziewczyn jak im mamy pomagają, doradzają jak widzę w sklepach dziadków wybierających wózki, ubranka, albo jak sprzedawca mówi do mnie - pani wybierze to co się pani podoba, dziadkowie się na pewno do wózka dorzucą...
Moi rodzice nie są krezusami, ale znam ich sytuację finansową, więc wolałabym już żeby nic nie robili zamiast proponować mi 25-letnią gondolę.
Oczywiście doceniam to, że mama myśli już o wnuczce, że włożyła czas i starania by wyprać/wyczyścić tą gondolę po moim bracie (ciekawe czy wszystkie mikroby się wyniosły i jak ona ją czyściła). Mama na prawdę się cieszyła mówiąc o tej gondolce i planując, że ją będziemy też wynosić na taras itd. Nie potrafiłam się jej przez tel. sprzeciwić, ale już mi było przykro, że jej trud był raczej niepotrzebny.
Jedno wiem, że o wygodę i bezpieczeństwo Malutkiej będę walczyć jak lwica i na pewno postawię na swoim i będzie miała własne łóżeczko
Boję się tylko nieporozumień, awantury i obrażania, bo też znam naturę rodziców - oni zawsze wszystko wiedzą najlepiej (ech, nauczyciele) Znowu usłyszę, że jestem rozkapryszona, niewdzięczna, młoda, wykształcona i z dużego miasta...Nie wiem jeszcze jak to dyplomatycznie ugryźć.
Najbliższe spotkanie już za tydzień.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2019, 15:55
Uwaga - waga 47,7 kg, więc znowu spadek 😐 Nie wiem jakim cudem 🙄 Przecież nie chodzę głodna, a przez ostatnie dni nawet nie ruszam się z mieszkania dalej niż do sklepu osiedlowego, więc co jest grane?
Jednocześnie mam wrażenie, że teraz częściej czuje ruchy Malutkiej. Wcześniej to było 2-3 sesje aktywności w ciągu dnia, a teraz to tak co 2-3 godzinki jakieś przemieszczenia się tam w środku odbywają albo lekkie puk puk. Są to delikatne ruchy, czasami muszę się skupić by je wyczuć, ale jednak są. To by wskazywało, że Malutka rośnie i dlatego jest bardziej wyczuwalna. Ale to by jednocześnie dowodziło, że ja sama chudnę... Jak żyć? 🤷
Na szczęście w pon. wizyta na NFZ, a we wtorek wizytą prywatną, tyle że marne szanse by któryś z lekarzy określił wagę dziecka, bo pani dr nie robi w ramach wizyty usg, a doktorek chyba nie ogarnia aparatu od usg do tego stopnia by to sprawdzić🤦
No i nadal nie potrzebuję poza spodniami ciuchów stricte ciążowych.
Byle nasza Malutka była zdrowa i rosła sobie tam w środku ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2019, 12:21
Za to, następnego dnia, doktorek z kliniki orzekł - brzuszek za mały, a że przez ostatnie 3 miesiące nie przytyłam w zasadzie nic, to stwierdził, że warto Malutką dożywić i zalecił mi Medargin, który się przepisuje przy hipotrofii...
Dotąd wszystkie wyniki wskazywały, że Malutka mieści się w siatkach centylowych. Poza tym doszliśmy z mężem do wniosku, że pani dr ze szpitala położniczego może mieć więcej oglądu brzuszków ciężarnych na różnych etapach, niż lekarz z kliniki niepłodności, więc aż tak bardzo nie stresuję się zdaniem doktorka. Z drugiej strony samą mnie niepokoi moja waga i wygląd, więc czuję się jakoś psychicznie zaopiekowania tym, że mogę coś zrobić - w sensie wziąć ten Medargin. Medargin jest też zalecany na poprawę przepływów i jest przeciwzakrzepowy, więc w sumie nie zaszkodzi.
Za 2 tygodnie mamy III usg i wtedy zobaczymy ile nasz Mały Skarb ma wagi
gosiulla - co do imienia, to przyjęliśmy z mężem stanowisko, że nikomu nie mówimy jakie imię wybraliśmy. Nie chcę żadnych komentarzy, sugestii, opinii itp. a wiem, że ze strony mojej rodzinki by takie były, więc traktujemy wszystkich równo i nikomu ani słowa
Tu chyba mogę jednak napisać, że ja od maja już wiem, że Malutka będzie miała na imię Marysia. Mąż się zgodził i wybrał 2gie imię, więc prawdopodobnie (o ile nam się coś nie zmieni, ale wątpię) będzie Maria Gabriela
Dzisiaj tylko tyle, że życie jest cholernie niesprawiedliwe 😰
Ostatnio na OF co chwilę nieudane iui, ivf... No dlaczego???
Mam taki wewnętrzny bunt, że to nie fair, że jedni czy chcą czy nie to dzieci mają wręcz "za dużo", a tu tyle wspaniałych przyszłych rodziców czeka, staje na rzęsach i nic...
Dziewczyny, mocno, mocno Wam kibicuję i wierzę, że każdej z Was w końcu nie tylko zapali się zielona kropka na wykresie, a przede wszystkim, że będzie tam przez kolejne ok. 8 miesięcy.
Walczcie! Nam zajęło to prawie 6 lat i nikomu nie życzę by był na naszym miejscu, ale jednego się nauczyłam - nie wolno się poddawać!
(Chociaż odetchnę pewnie dopiero jak Malutka urodzi się cała u zdrowa, bo jednak bagaż doświadczeń i świadomość różnych historii robi swoje.)
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2019, 18:08
waga ~ 48,6 kg (Medargin? dokarmianie przez rodziców? po prostu Malutka nabiera ciałka? zaczynam tyć? )
Cały tydzień spędzam u rodziców, a mąż ogarniał malowanie w mieszkaniu. Dobrze, ze wyjechałam, bo m. mówił, że wszystko zafoliowane i wszędzie był pył. Na szczęście malarz zdążył w 4 dni i już wczoraj m. dojechał do mnie. Załatwił sobie, że w piątki będzie pracował w domu, więc nawet na dzisiaj nie musiał brać wolnego i tak oboje sobie teraz wisimy na laptopach
Pobyt w rodzinnych stronach minął mi miło. Codziennie herbatki z babcią (87l) to bezcenne chwile
Rodzice - troszczą się o siebie, widać, że bez siebie nie mogą żyć, ale jednocześnie funkcjonują jak pies z kotem. O ile przy m. się powstrzymują to przy mnie codziennie były wybuchy, krzyki i złośliwości, a za chwilę buzi buzi... Na dłuższą metę idzie nabawić się nerwicy. Mam tylko nadzieję, że nie będę kopią mojej mamy w przyszłości w wielu aspektach
Do tego ja i m. stoimy po przeciwnej stronie politycznej niż moi rodzice-fanatycy🤦 Jednak spędzam z nimi niewiele czas, bo do południa są w pracy. Po południu włączają tv non stop na jednym serwisie informacyjny co mnie irytuje ale staram się nie denerwować🙈
Dla mnie i m. polityka, także z uwagi na wykonywane zawody, ma znaczenie i jest ważna, ale nadal to tylko jeden z wycinków życia nie stanowiący istotnego wyznacznika życia i oceny innych ludzi, a moi rodzice są w stanie wyprzeć się własnych dzieci w imię... no właśnie czego/kogo?🤷
Mimo to teraz oni też starają się unikać drażliwych kwestii, a tak poza tym, to nakupili mi tyle owoców, przekąsek, że głowa mała nawet jakby wybuchła wojna to miałabym jedzenia na miesiąc więc mi dogadzają - mi albo wnuczce i ogólnie jest spoko 😉
W niedzielę wracamy do naszego gniazdka i zaczniemy w końcu je urządzać z uwzględnieniem naszego Małego Ludka
Dziewczyny na wątku styczniowym'20 już mają ubranka poprasowane, torby spakowane, kosmetyki i środki higieniczne ogarnięte, a ja jeszcze nic z tych rzeczy A tu do porodu zostało ~70 dni!!!!! Aaaaaa...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 listopada 2019, 21:07
Normalnie żadnych powodów do zmartwień... do przedwczoraj...
wtorek - 29w3d. hbd
Ok 4 rano obudził mnie delikatny ból brzucha taki a'la miesiączkowy, czułam wręcz lekkie skurcze jak przy @. Poleżałam jeszcze trochę, a później wzięłam ciepłą kąpiel, ale nie pomogło. Co więcej... dziecię moje było zdecydowanie nadaktywne. Tak normalnie to wręcz muszę ją zaklinać by dała znać, że jest, a jak 2-3 razy dziennie zaserwuje mocniejszego kopniaka to już jestem szczęśliwa, a tu kotłowała się w środku, tak że to mnie zaniepokoiło i ostatecznie pojechaliśmy na IP.
Zrobili mi KTG i wyszło, że jak na 29 tc to ruchy adekwatne i z Malutką wszystko ok. Waga ok. 1270g - pani dr powiedziała, że w normie i wszystko ok, a mój brzuch przy mojej sylwetce też nie jest jakiś za mały (o tym jeszcze później).
Ale... okazało się, że szyjka się skróciła do 2,2 cm. i z miejsca dostałam skierowanie na założenie krążka. Pobrali posiew i jeśli będzie jałowy, to jutro mnie przyjmą na oddział. Krążek zazwyczaj zakłada się w warunkach gabinetowych i wraca do domu, a mi się szykuje pobyt do poniedziałku - ot (nie)logika NFZ
Nooo, ale kurczę gdybym nie pojechała na IP to bym żyła w nieświadomości, że mam dysfunkcję szyjki, więc jak nic mój Anioł Stróż czuwa nad nami. Niby mam 2 lekarzy, ale żaden mi szyjki nie badał aparatem, tylko własnoręcznie i stwierdzali "szyjka długa, zamknięta" a tu taki klops...
Po południ mieliśmy usg III trym. dr wyjaśnił, że to badanie robi się pod kątem parametrów rozwojowych dziecka.
waga(EFW) - 1214g -> 28w0d
szerokość główki(BPD) -> 30w2d
obwód główki(HC) -> 29w5d
obwód brzuszka(AC) -> 27w3d !!!
długość kości udowej(FL) -> 29w0d
za mało wód płodowych
---> dr stwierdził, że mój brzuch jest za mały wizualnie, że waga Malutkiej jest niska, a parametru jej brzuszka mogą świadczyć o hipotrofii, że dziecko za małe i jak nie będzie to kontrolowane to może się skończyć brakiem tętna itd...
Zatem dostałam skierowanie do szpitala na patologię ciąży by nas obserwowali, czy to tylko chwilowy przestój w rośnięciu czy też Malutka się zatrzyma...
UWAGA - na porannym wypisie z IP mam podane, że brzuszek(AC) odpowiada 28w3d... no ja wiem że to różne aparatury, ale żeby się o tydzień różnić? No i na IP nie stwierdzono u mnie zbyt małej ilości wód, a mam wrażenie, że tam mnie dokładniej badano niż na tym usg prywatnym. To nas trochę pocieszyło, ale i tak się martwię.
Do tego brzuch mi znowu zaczął non stop prawie twardnieć, więc tylko jak leżę jest ok, a jak tylko wstanę, to z miejsca twardy. Tak, że nawet się cieszę, że jutro jadę do szpitala, to przynajmniej nas zbadają dokładnie.
Tak poza tym, to poczułam się we wtorek trochę jak człowiek, któremu staje całe życie przed oczami i sobie uświadamia, że tyyylu rzeczy nie zrobił. No więc... ja jeszcze nie mam ani ubranek ani art. higienicznych dla Malutkiej Miałam dzisiaj zrobić zamówienie przez Net, ale prądu nie było cały dzień prawie i nie dało rady, bo wi fi nie działało - co za pech, ale obiecuję sobie, że jak tylko wrócę to finalizuję wyprawkę. Teraz już tylko internetowo, bo kurczę już na IP zakazano mi nawet obiad robić
Mam nadzieję, że Malutka dorośnie sobie spokojnie w brzuszku i nie zrobi nam zbyt szybkiego prezentu świątecznego. Niech tam sobie spokojnie mieszka w brzuszku.
Na koniec dopiszę, że wczoraj zaszczepiłam się na krztusiec, a za 3-4 tyg. mam przyjść na grypę. Kurcze... dlaczego ogólna świadomość medyczna naszego społeczeństwa (tak pacjenci jak i lekarze) jest tak w tyle za Zachodem i Ameryką?
Muszę się spakować do szpitala na weekend i to tak, by samej nosić walizkę, bo m. mnie tylko odstawi do szpitala i pojedzie co Centrum Onkologii po wyniki mojej biopsji - mam nadzieję, że przynajmniej tam nic głupiego nie wyszło...
Malutka się troszeczkę wierci - uwielbiam czuć, że tam jest
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2019, 18:45
Mąż odstawił mnie do szpitala na IP, a sam pojechał do COI odebrać moje wyniki
10:00
Przyjęli mnie na IP - KTG i wywiad - największy mój błąd że nie wiem kiedy miałam szczepienie na żółtaczkę i że nie ma daty badań w książeczce ciąży, a pani pielęgniarka ma rubryczkę i musi uzupełnić 🙈
11:00
Siedzę na korytarzu oddziału ginekologii i czekam na wolne łóżko. Nikt się na razie mną nie zajmuje 🤷
12:00
Młody lekarz przeprowadził ze mną wywiad a teraz nadal czekam na korytarzu na łóżko...
13:00
Nadal okupuję krzesełko... Kręgosłup mi pęka no i głodna jestem. Dobrze, że mam paczkę ciasteczek Belvita i wodę 🤦
13.30
Dali mi obiad 😃 dieta cukrzycowa, więc średnio doprawiony ale na szczęście, tutaj jest dobry catering, więc nawet ok, a poza tym głodny człowiek zje prawie wszystko.
Wróciłam na krzesełko i czekam...
Aha, a mąż nadal czeka w COI na wizytę po odbiór moich wyników. Wizyta była na 10...
No to ja czekam tu, on tam, a miał być taki piękny wspólny weekend, bo on w pt pracuje w domu🤷
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 listopada 2019, 13:37
- dostałam łóżko na ginekologii💪
- założyli mi pesser - brzuch mnie w dole boli i napiera - mam nadzieję, że to przejściowe...
- mąż zadzwonił - mam chłoniaka 😰
- przenoszą mnie z ginekologii na patologię ciąży żeby poobserwować ew. hipotrofie...
Jestem zmartwiona bólem po pesserze i ew. hipotrofią.
Jestem załamana chłoniakiem.
Jestem zmęczona.
Ja puki tu nie trafiłam to nawet nie wiedziałam co to są dolegliwości ciążowe...
Co do chłoniaka, to rok temu trafiłam z kartą DILO do Centrum Onkologii w Wawie (COI). Choruję na zesp. Sjögrena, który lubi wywoływać chłoniaka, a że mam powiększone ślinianki, to było ryzyko...
W COI zrobili mi badania, markery, biopsję i nic nie wyszło. Profilaktycznie zlecili jeszcze jedną biopsję z cytometrią, a prof. wykonujący ją stwierdził że nie widzi obrazu chłoniaka, ale poczekamy na wyniki lab.
No i z opisu biopsji wynika, że chłoniak jest w 98%, ale wersja niezłośliwa i raczej wyleczalna - oczywiście leczenie po porodzie. Leki które zażywam zaburzają obraz kliniczny i utrudniały diagnostykę.
Poza tym lekarz napisał drukowanymi literami że zażywam steryd - Metypred już 2 lata co jest za długo, a w przypadku ciąży stosuje się go tylko w razie absolutnej konieczności... qur... Pytałam o skutki tego leku w ciąży zanim w ciążę zaszłam, za zanim zaczęłam go stosować, pytałam każdego reumatolohga i ginekologa czy mogę - mówili: tak to specjalnie dobrany steryd z uwagi na planowaną ciążę, nie szkodzi dziecku 😠😠😠😠
Zatem od dzisiaj nie biorę Metypredu.
W szpitalu od wczoraj jedynie robią mi ktg. Nie wiem co toa wspólnego z podejrzeniem o hipotrofię... Moze w pon. coś drgnie w tym kierunku.
Za to po wczorajszym założeniu pessara ciągle czułam napięcie na samym dole brzucha gdy chodziłam, siedziałam, a nawet w pozycji wpół leżącej. Myślałam, że przejdzie... Akurat. Dostałam 2 zastrzyki 4 czopki i d... Pani dr sprawdziła pessar i leży dobrze. Nie mają na mnie pomysłu 😡
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2019, 18:31
Po dzisiejszym usg diagnoza - hipotrofia płodu AC poniżej 1 percentyla 😢
Malutka nie tylko nic nie przybrała na wadze, ale wręcz zjechała do 1160g 😔 brzuszek nadal w 27tc, a więc jest 3 tyg. w plecy😔
Przy czym ktg ok, wszystkie przepływy ok i wody płodowe też zasadniczo w normie, choć pewnie mogłoby być ich więcej.
Główka, kość udowa na 29-30 tc, więc też ok. Tylko ten brzuszek... 😟
Mąż czytał (ja nie czytam bo trafiałam ciągle na historię, gdzie dzieci umierały nawet na dzień lub kilka godzin przed porodem z powodu złej diagnozy) że hipotrofia jest w ponad 80% skutkiem źle funkcjonującego łożyska lub złych przepływów, a reszta przypadków często wynika z natury dzieciaczka. Może Malutka ma taką urodę, że będzie malutka, no ale trzeba to sprawdzić, więc trochę pomieszkam w szpitalu 🤷
Szczerze... nawet się cieszę, bo tu jestem pod stałą kontrolą. Ktg 4x dziennie, lekarze trzymają rękę na pulsie. Pacjentki mówią, że tutaj ciężko się dostać, ale jeszcze ciężej wyjść, bo wypuszczają tylko jak mają 100% pewności że wszystko jest ok. Tym sposobem możemy tu zimować do stycznia... Wszystko zniosę byle Malutkiej nic złego się nie stało ❤️
Poza tym szpital b. nowoczesny, estetyczny i wygodny, ponoć najlepsi specjaliści od małych ludków w Wawie, położne i pielęgniarki sympatyczne, jedzenie dobre🙃 a lokalizacja w połowie drogi między naszym mieszkaniem a praca męża, więc łatwo ma mnie odwiedzać. Damy radę 💪💪
Jedynie to qrczę albo mam zapalenie pęcherza moczowego albo pessar b. uciska mi na pęcherz - ciągle chce do toalety, a już nawet nie mam czym... Czekam na wyniki posiewu i lekarza, który ewentualnie poprawi mi ten pessar, jeżeli to w nim jest problem. W sumie to mój jedyny dyskomfort obecnie. Staram się nie myśleć o chłoniaku, a Malutka czasami nawet bryka, więc wierzę, że ma wolę walki i życia. Już tyle przeszłyśmy. No i psychicznie czuje się zaopiekowana. Myślę, że w domu bardziej by mi psycha siadała, chociaż chyba z reguły bywa odwrotnie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2019, 18:55
Jeheria - nie dali mi nic na podtuczenie Malutkiej. Żadnych nowych leków też, więc na razie piję Medargin 3x dziennie (bleee) bo wyczytałam że kobiety go biorą właśnie przy hiootrofii, a zalecił mi go mój lekarz pryw. więc myślę że nie zaszkodzi spróbować.
Gosiulla - dietę mam cukrzycowa, czyli dostaje więcej jedzonka niż przy zwykłej diecie, bo dodatkowo II śniadanie, podwieczorek i II kolacja 😊 Jedzenie monotonne (pewnie za parę dni zamienię się w sałatę 🙈) jak to szpitalne, ale w sumie nie narzekam. Wczoraj nawet była sałatka grecka i to nie oszukana, bo miała i fetę i oliwki🙃 Najważniejsze, że wizualnie i zapachowo jedzenie nie zniechęca, a nawet stosują przyprawy. Poza tym mąż mi dowozi owoce i co tam mi się zamarzy😋
Wiki - jestem na Karowej.
Co do pęcherza, to oczywiście, że zgłaszam już od soboty (!) ale mi powiedzieli, że bez wyników posiewu nie dadzą mi antybiotyku jeśli to infekcja, a wyniki dopiero najwcześniej jutro 🤷🤦 A jeśli to pessar to nie wiem kiedy, a raczej czy mi go poprawią. Mam nadzieję, że infekcja bo nie wyobrażam sobie jeszcze paru tygodni tortury pt: po wyjściu z łazienki czuje się tak jakbym nie była w WC przez kilka godzin i miała lada moment eksplodować🤪🤯
Paulciaa - bardzo, bardzo Ci dziękuję za słowa otuchy 😘
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2019, 11:19
No i o dziwo koło 7 przeszło i od tego czasu jakiś daję radę. Nie chcę zdejmować pessara, bo to by mogło mieć złe skutki dla utrzymania ciąży...dam radę
10:00
Wyjechałam karetką T do COI z młodą lekarką stażystką.
10:30
Pani w rejestracji pyta o zgodę głównej księgowej na moją wizytę np bo leże na Karowej a wizytę mam w COI...
Później każe iść mojej opiekunce po zgodę do lekarza (do którego przecież jestem zapisana normalnie w COI) czy mnie przyjmie.
Następnie bierze zgodę księgowej i skierowanie moje i...mając okulary... czyta każdy wyraz przez lupę🙈🙈🙈🙈 i coś uzupełnia jednym paluszkiem na klawiaturze komp. ... Ten proces trwa wieeeki - jakieś 1,5h🙈
12:00 lądujemy pod gabinetem. Pani dr b. miła mówi, że poprosi nas za 5-10 minut.
..czekamy...
Lekarz nie informowal Cie, ze kobiety w ciazy tylko probe cukrowa powinny orbic na czczo? reszta badan moze byc robiona po sniadaniu. dobrze, ze juz sie lepiej czujesz :)
Marti, nikt mi nie mówił, chociaż chodziło mi takie coś po głowie, ale tylko rano na szybko wpisałam w Net czy można jeść przez pobraniem krwi i oczywiście wszędzie było, że na czczo... brawo ja, bo nie wpadłam by dopisać, czy to dotyczy kobiet w ciąży. Teraz będę mądrzejsza :)
no to jest najgorsze jak Cię zetnie w jakimś dziwnym miejscu...
Dobrze że nikogo nie było 😀 biedna 😘