. Chyba do porodu tam nie dotrę.....Z miłych informacji wraca TŻ, nie było go od soboty rano. No nie narzekam odpoczęłam sobie ale już za nim tęsknię, także niedługo ruszam odebrać go z pociągu
.Abstrahując od dolegliwości somy, psyche też cierpi.... do pracy mi się chce wrócić, do ludzi, do krzątaniny, adrenaliny, zapachu płynu do dezynfekcji i śmiesznych sytuacji. Marnieję w domu, już wypoczęłam przez 3 miesiące, nadrobiłam lekturę i bym chętnie wróciła ale cóż zdrowy rozsądek mówi nie. I znów serce i rozum toczą dysputy i bój. Ehhhh niech ta wiosna przyjdzie może się lżej zrobi na sercu

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2015, 17:10
Z racji pełnego słońca i temperatury w okolicach 15 stopni poszłam dziś na prawie 3 godzinny spacer z moją przyjaciółką, jej 8-miesięcznym synkiem i piesławem. Ale było cudnie, ptaszki ćwierkały, Mały się uśmiechał, piesław się wylatał a my wygadałyśmy.
Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty
. Wizyta u gina bez odchyleń, położna zaproponowała, że poszukamy tętna dziecka detektorem i się udało. Może dźwięk nie był jeszcze najlepszy ale zarejestrowały się uderzenia serducha 155/min. Cukry się nie podobają. Czasem na czczo są i powyżej 90 a 1h po jedzeniu powyżej 120. No i w czwartek idę się "krzywić". Potrzebna cierpliwość i dobra książka. Na szczęście w Medicoverze pakiet startowy z glukozą jest w ramach abonamentu 
Wczoraj byli goście tzn. nasi rodzice (razem sztuk 4) i bracia (razem sztuk 2). Chciałam się popisać dobrym obiadem i stałam jak głupia w garach ale było dobre. Pomimo, że to jeszcze nie połowa ciąży a brzuszek jest na razie malutki to się zmęczyłam i coś czuję, że nie prędko będę wydawać obiad z 2 dań z deserem
. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się. Miło było
W piątek rano zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy do 3City
na całe 9 dni. Znajomy zostawił nam mieszkanie 300 m od morza. Jest cudownie, poza sobotą, która wystraszyła nas zimową aurą i zmusiła do siedzenia w knajpie (oczywiście mnie nad margaritą virgine) mamy słoneczną zachęcającą do spacerów pogodę. W tym całym amoku samochodowo-kursowo-wyjeżdżaniowym zaczął się 19 tc. Od 3 dni wieczorem czuję coś pomiędzy smyraniem a nieśmiałym pukaniem do drzwi. I obstawiam że to mój dzieć domaga się uwagi. TŻ przykłada do brzucha rękę albo policzek i jest mocno niepocieszony, że on jeszcze nie czuje (mam takie swoje spostrzeżenie, że chyba jest zazdrosny). Zmykam na plażę wdychać jod
. A było tak fajnie, dużo spacerów (nawet przy niesprzyjającej pogodzie- a co trzeba być twardym a nie miętkim rekord to 12 km), spotkań ze znajomymi i czasu we dwoje (plus jedno- choć mam nadzieję, że dzidź nie podsłuchiwał rozmów rodziców
). Tak czy inaczej odpoczęłam od siedzenia we własnym domu 
Po powrocie rzucił się na nas stęskniony, zakudłacony piesław, przyznam, że i ja tęskniłam za tym śmierdzącym pysiem
. Pierwszą rzeczą którą zrobił po tym jak wypakowałam walizkę była aneksja kocyka, który kupiłam dla malucha, mam nadzieję, że potem się ładnie podzielą 
Z informacji ciążowych to brzuszek wyskoczył jak grzyby po deszczu, nie jest duży ale zdecydowanie nabiera kształtu, który mówi "patrzcie jestem ciężarówką"
. W SKMce relacji Gdańsk-Sopot w godzinach szczytu ustąpiono mi miejsca także coś jest na rzeczy. Zmierzyłam się w obwodzie no i mamy 89 cm w brzuchu hmmmm przed ciążą było jakieś 84. Waga stoi w miejscu 66,5 czyli nadal 1,5 na minusie w stosunku do przed ciążą, niby mnie to nie martwi ale chudnięcie to kolejny objaw cukrzycy ciążowej a jak się doda to do tych moich nieszczęsnych cukrów, no nic w czwartek krzywa i spółka.A we wtorek USG połówkowe- matko i córko to już połowa-kiedy to minęło ja pytam?? No pierwsze tygodnie to przespałam a reszta? Aaaaaaaa
. Najpierw badania i kardiolog a potem 14.04 rwanie w narkozie. Moje biedne Malutkie 
Potem USG, super pan doktor, kontaktowy, uśmiechnięty ale strasznie się namęczył z tą moją dzidzią. Bardzo toto charakterne (po mamie) i nieco skryte (po tacie). Leżało sobie grzecznie a po przyłożeniu głowicy założyło nogi na głowę. Czyli zero oglądania buzi, przy próbie oceny serducha raptem zobaczyliśmy pupę bo tak.... więc serce zostało pomierzone przez plecki. Ruchliwe toto jak owsik w pupie normalnie. Dużym wysiłkiem udało się zajrzeć między nóżki no i na 90% dziewuszka, chyba na 100% to się dowiemy dopiero jak się urodzi. Coś tak czuję. Nawet zdjęcia nie mam sensownego żeby wstawić tak się wierciuchała. Na razie stanęło na imieniu Alicja
. Ale misja zakończyła się zupełnym sukcesem gdyż wszystko zrobione. Pasztet ze śliwką jest (co prawda według mojego ślubnego nieco za mało słony wyszedł), schab jest, drożdżowe króliczki są. Na tym zakończyłam popisy kulinarne bo mama i teściowa też chcą się wykazać.Spotkaliśmy się wczoraj z dobrymi znajomymi i zasypali nas gradem nowin
. Po pierwsze primo są w ciąży młodszej od nas o jakieś 4-5 tygodni (i chyba będzie również córcia)
, po drugie primo wzięli ślub zagramanicą (duże oklaski za odwagę i kciuki za brak histerii ze strony rodziców, którzy jeszcze nie wiedzą). Spędziliśmy uroczy wieczór w dobrej restauracji, przy (bynajmniej panie) smacznej lemoniadzie i na prawdę cudownych wieściach. To czeka nas "wspólne" rodzicielstwo. Jakie to ekscytujące
. Ból masakryczny ale szybko minął. Dostałam czasowe wypełnienie i 13.04 idę na założenie stałej plomby. I jeszcze dostałam pogadankę, że zęby się nie psują szybciej w ciąży i to wymówka jest. Ehhh być może ale jeszcze rok temu ubytków nie było.... Dziecku wizyta u dentysty się nie podobało i zostałam skopana

Po wizycie poszłam sobie na warsztaty "mama wie" było całkiem fajnie, aczkolwiek coraz bardziej irytuje mnie lokowanie produktu. Fakt ktoś musi taki event sponsorować. Nałapałam gadżetów (ehhh sroczka ze mnie) ale solidarnie podzielę się z koleżanką, która niestety arbajtowała w tym czasie.
Dziś miło dzień zaczęłam od wizyty na bio bazarze. Fajne miejsce (stara fabryka), fajny klimat i przepyszne rzeczy ale bez 100 zeta nawet nie ma po co jechać
. Kupiłam dżem, trochę sera i kalarepkę i 30 zeta poszło. Ale wiem na przyszłość gdzie kupić zdrowe mięsko dla dziecka (wybór ogromny). A zaraz lecę dalej w świat odebrać swój kostium kąpielowy (rozmiar słoń 2) i na kolejny event dla szalonych ciężarówek i mamusiek
. Czyżby OZM się zaczynało???

Kilka dni temu odebrałam kostium kąpielowy model brzuchaty wieloryb i wybieram się na basen. Mam zamiar od tego tygodnia chodzić regularnie ale nie wiem jak to będzie z moim samozaparciem

II trymestr jest fajny, dolegliwości prawie żadnych (czasem bóle głowy) energii całkiem sporo, brzuch nie za duży ale widoczny na tyle, żeby mi załatwić miejsce w tramwaju albo obsłużenie bez kolejki. Żyć nie umierać
. Z pomiarów wynika, że ślicznie rośnie i skoczyła nam na 50 centyl i nie ma się absolutnie o co martwić, także następne USG w terminie czyli po 30 tc 
Ja za to staram się być bardziej aktywna, przynajmniej fizycznie i chodzę raz w tygodniu na basen oraz zintensyfikowałam spacery do dwóch dziennie (pies się cieszy).
. Mój TŻ poszedł wczoraj na piwo z kumplem, który również spodziewa się dziecka i TP mają miesiąc po nas. Wrócił ok północy, zawiany, obudził mnie i zaczął coś opowiadać o wyprawce a potem zasnął w łazience. Ale miałam z nim ubaw
. Niestety bilans spania 6h bo pies nie lubi swojego zawianego pancia i obudził mnie wcześnie na spacer. Ehhh najwyżej będzie ukłon w stronę drugiej kawy 
Jak Pan Małżonek nieco wydobrzeje (pozbędzie się alkoholowych midichlorianów) jedziemy na zakupy. Najpierw dla Pana Męża, potem Panny Córki a na koniec spożywcze. Pani Mama dziś nie dostanie nic (tzn. nic nie zaplanowaliśmy ale....)
Za 14 dni moje urodziny 32 ehhh jak ten czas leci, pamiętam jak niedawno miałam 21 a potem 30.... kurcze.... a 33 będę obchodzić z Alką
. Z Małą wszystko w porządku, tętno- 152/min, ślicznie było słychać, macica rośnie, szyjka długa, twarda, zamknięta, żyć nie umierać. Niestety nerka prawa już taka śliczna być nie chce
. Boli, objaw Goldflama dodatni, wstrętne szczawiany wapnia nadal w moczu pokutują. W czwartek USG j. brzusznej z oceną nerek i UKMów. Mam nadzieję, że jakowyś kamulców tam nie ma i to tylko piasek i nie czeka mnie ani nakłucie ani cewnik
. Waga też drgnęła, delikatnie do 69 kg (ale dzień później było znów 67,5). Ważne, że Mała rośnie, jest aktywna (czasami hiperaktywna) i wszystko z nią w porządku. Wg BBF zaczęłam 7 miesiąc, kiedy ten czas zleciał??. Robię w komputerze rachunek sumienia i w sumie brakuje nam już niewielu rzeczy. Wózek, łóżeczko z materacykiem i paczuszkę ciuszków odbieram od koleżanki w czerwcu, w lipcu po remoncie Alkowego pokoju od drugiej koleżanki bujaczek. Wanienka (najprostsza z Ikei) na samym końcu. Na razie mamy zagwozdkę dotyczącą koloru ścian w pokoju Małej. Ja bym chciała fiolet (lawendę, wrzos) a TŻ chce zieleń (ciepłą miętę). I nie ma porozumienia (no dobrze jakieś jest obojgu podoba się brzoskwiniowy
). Zaczęłam prać ciuszki Małej, śmieszne i takie wzruszające uczucie jak z pralki wyjmuje się takie maciupkie śpioszki i bluzeczki, pachną słodko dziecięcym proszkiem
. Jeszcze troszkę

Małżonek zaskoczył mnie prezentem (dostałam bardzo ładne koszule nocne- z możliwością odsłaniania biustu w celu karmienia ssaka, co prawda TŻ motywował, że dopóki ssak siedzi w brzuchu on chętnie będzie korzystał z tej funkcji), potem małż posprzątał dom (ja siedziałam w garach, mamy dziś gości), potem zabrał mnie na piknik motocyklowy Motomamuś (jakoś mi się tak smutno zrobiło, że od tych kilku lat nie jeżdżę, może jak Alka podrośnie to zdecyduje się znów wsiąść na moto?) a potem poszliśmy na ogromne lody jogurtowe z wiśniami. A wieczorem- wieczorem byłam tak padnięta, że oglądałam Eurowizję zamiast własnego męża sote

Alka szaleje, to już nie jest trącanie brzucha, to jest chyba muay thai w połączeniu ze współczesnym baletem, albo moje dziecko to stonoga bo te nogi są wszędzie. Waga skacze raz jest 68 raz 69 kg (albo 0 albo +1kg) ale obwód bebzuna rośnie i atenszion lejdis end dżentelmen wynosi 94 cm

Wsiadam dziś ok 13 do komunikacji miejskiej, tłok umiarkowany, wszystkie miejsca zajęte. Staje obok siedzącego pana na oko w wieku mojego taty (56 lat). Pan podnosi wzrok patrzy na twarz, potem na całkiem już widoczny 28tygodniowy brzuch i zaczyna wykręcać głowę takim ruchem jakby miał epilepsję (już chciałam się rzucać na ratunek). Po kilku sekundach miałam wrażenie, że ta głowa obróci mu się jak w "Egzorcyście"o 360 stopni byle tylko sprawiać pozory, że się ciężarnego brzucha nie widzi. Hak mu w smak jechałam jeden przystanek, postoimy sobie z Alką. Niestety ta krótka przypowieść pokazuje wcale nie taki mały i krótki problem, każda z nas brzuchatek* spotkała się z takim traktowaniem w komunikacji, sklepie, aptece a nawet kolejce do laboratorium. Kultura umiera czas podnieść larum. Serio, ja nie wymagam rozwinięcia czerwonego dywanu, 12 dziewic sypiących płatki kwiatów oraz fanfar bo jestem w ciąży. Chciałabym trochę życzliwości bo mogę w danym dniu czuć się trochę słabiej. Kiedy jadę 2-3 przystanki to nawet nie sadzam często tyłka bo i tak zaraz będę wstawać ale jak się szykuje dłuższa podróż to chciałabym żeby ktoś ustąpił. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach iPhonów, iPadów, iPodów i innych "i" nie zawsze taki zajmujący miejsce osobnik robi analizę brzuchów, wieku i poziomu zmęczenia wsiadających aczkolwiek poproszenie o ustąpienie miejsca też może być ryzykowne (od zbluzagania do rękoczynów).
Chociaż dzisiaj serdecznie dziękuję młodemu człowiekowi z tramwaju 41 który poproszony ustąpił mi miejsca (no nie liczę, że czyta ten pamiętnik ale... i tak szczere dziękuję bo myślałam, że omdleję tam wracając na czczo z badań)
* zamiast brzuchatek można wstawić: osób starszych/niepełnosprawnych/matek z dziećmi w wózkach itp.
w odstępie dwumiesięcznym. Przyznam szczerze, że 5-godzinna podróż (z przerwą na obiad) dała mi się we znaki dużo gorzej niże 2 miesiące temu. Za to pogoda w Sopocie dużo lepsza, mimo iż przelotnie popaduje (sobota i dziś) to temperatura jest zadowalająca. Wczoraj byliśmy na plaży w Gdyni Babie Doły na przeciwko starej torpedowni. Fajnie, cicho, kameralnie, wybyczyłam się za wszystkie czasy na ciepłym piasku a piesław miał okazje zapoznać się z morzem i.... glonami (był łaskaw wpaść w całą ławicę? {nie mam pojęcia jak się nazywają skupiska glonów}.Jutro zamierzam napaść sopocki aquapark (woda w morzu nawet jak dla mnie trochu za zimna, chociaż widziałam już amatorów morskich kąpieli).
Waga skoczyła do 70-71 kg, obwód brzuszka 95 cm. No cóż rośniemy, czuję to również po intensywniejszych ruchach, chyba robi się coraz mniej miejsca na balety
. Pomogło moczenie w misce z wodą o temp 18 stopni (brrrr) i maść z kasztanem. W sandały zmieściłam się.... ledwo. Na 18:30 pierwsze zajęcia w szkole rodzenia, zobaczymy czym nas zaskoczą

oblegana to po pierwsze, przyszło mnóstwo par i brzuchatek. W sali ciasno i gorąco no ale przy takiej liczbie osób to najzupełniej normalne. Położna z humorem ale taka potrafiąca huknąć- mogłabym z nią rodzić, opowiedziała organizacyjnie co i jak, trochę o szpitalu i samej porodówce, jak i o symptomach porodu (patrz wykład nie przyjeżdżaj do szpitala za wcześnie). Ogólne wrażenie pozytywne. Zobaczymy co za tydzień

