Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe z pamiętnika (nie takiej już) młodej mężatki- przygoda z macierzyństwem
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

6 czerwca 2015, 11:48

Słodka ciąża...

jak się ma mamę, babcię, pradziadka i wujka obciążonych cukrzycą to chyba wynik krzywej wskazujący na cukrzycę ciążową nie powinien dziwić a jednak. Od wczoraj nie jest mi dobrze z tą myślą, że moja trzustka nie wyrabia z produkcją insuliny :(. O siebie się nie martwię, często po ciąży problemy z cukrem znikają a nawet jeśli zostają to trzeba trochę przemeblować swoje życie (dieta plus ruch co wychodzi tylko na zdrowie). Martwię się o tą moją małą Alutkę siedzącą grzecznie w brzuchu. Niby wartości glikemii nie są jakieś masakryczne ale są podwyższone. Jeszcze rok temu takie wartości wskazywały by na upośledzoną tolerancję glukozy ale nowe wytyczne PTG i PTD mówią jasno, że to cukrzyca. Ehhh glukometr i waga kuchenna poszły w ruch :/

7 czerwca 2015, 13:42

Dieta z niskim IG

No więc od wczoraj jestem sobie na diecie cukrzycowej z niskim IG. Po obejrzeniu tabelek określających IG produktów byłam pełna optymizmu. No owoce można, warzywa można, nabiał można, mięsko można. Ale po dzisiejszym śniadaniu na które spożyłam kanapki zrobione z chleba o niskim IG mój optymizm nieco przygasł. Nie wiem jak to coś można w ogóle nazwać chlebem. Może i tak wygląda ale smakuje jak połączenie papieru toaletowego, brudnej szmaty i wacików. A cukier miałam dokładnie taki sam jak po zjedzeniu białej, pszennej bułki (to chyba niestety wina miodu, ale nie można się wyrzec tak wszystkiego na raz i do białego sera musi być miód albo dżem, na szczęście wynalazłam już dżem słodzony sokiem z jabłek dla diabetyków). Od śniadania pobolewa mnie brzuch i wzrosła częstotliwość odwiedzania łazienki (no nie w celu poprawy makijażu oczywiście). Daje sobie tydzień adaptacyjny a potem to nie wiem.... Alce też ta dieta się nie podoba bo ją matka odłączyła od słodkiego :/

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2015, 15:41

8 czerwca 2015, 15:05

Straszenie dietą :/

Odłączenie od cukru (węglowodanów prostych, dających chwilowego kopa) ma swoje ogromne plusy :). Nie chce mi się spać w dzień i mam tak ogólnie więcej energii. Nie powiem, że nie patrzę tęsknie na batonika czy ciastko ale wiem, że na razie nie mogę. Potem jak nauczę się liczyć WW bez ciągłego patrzenia w tabelkę, będę umiała tak poprzesuwać ilości węglowodanów, że jedno ciastko czy 2 kostki gorzkiej czekolady nie zrujnują mojego cukru. Najgorzej jest z cukrem na czczo (może jednak ten posiłek ok 21-22 jest potrzebny? Spróbuje dziś coś wepchnąć.) no i po śniadaniu. Zamieniłam pieczywo razowe na Wasę. I cukier był zdecydowanie lepszy mimo, iż nadal >120. Kupiłam sobie również dżem dla dzieci Łowicz- słodzony sokiem z jabłek z małą zawartością cukru (dopuszczony dla diabetyków) i osładzam sobie nim życie :)

11 czerwca 2015, 09:30

Z dietą idzie mi coraz lepiej, nauczyłam się również czytać etykiety produktów. Jeśli mam ochotę na Danio czy inny serek to mogę go zjeść ale nie cały kubeczek. Muszę policzyć WW. Oczywiście jogurtu naturalnego mogę wtrąbić 200 g a serka tylko 100 ale mam wybór :). Najtrudniej policzyć dania gotowe, dlatego do końca ciąży raczej nie grozi mi jedzenie w knajpie no chyba, że kucharz przyjmie zamówienie, żeby do dania dołączyć karteczkę ile jest danego produktu w gramach i ile mąki dowalił do kotleta :P. Z racji przeprowadzki rodziców siedzę u nich 40 km od miasta i niestety kończą mi się pomysły co mogłabym jeść. Dziś mam ochotę na rybę ale w tutejszym sklepie są tylko paluszki rybne z taką zawartością węglowodanów, że mogłabym zjeść pół co najwyżej. Fajnych warzyw brak, owoców brak za to półki uginają się od batonów, coli, drożdżówek i innych "turbo doładowanych cukrem rzeczy". Do ryby zjadła bym również fasolkę albo szparagi :/

Od wczoraj mi smutno, odeszła za Tęczowy Most(nie ukrywam że z pomocą zbawiennej farmakologii) 16-letnia suczka moich rodziców (trochę też moja). Pamiętam jak ją wiozłam 16 lat temu z hodowli, taki pachnący mlekiem brzuszek i z nerwów (albo ekscytacji) obsikała mi spodnie w samochodzie. Pamiętam jak uczyła się jeść z miski, która jeździła jej po całej kuchni (najpierw odgryzła gumową podkładkę), jak mi zjadła zimowe buty ale też już jako dorosła panna obroniła przed facetem który zaczepiał mnie w lesie (myślałam, że go zeżre)
Na pewno ma tam lepiej, ma wielką łąkę do biegania, piszczące zabawki w dowolnej ilości i miskę pełną smakołyków. A ja mam pusto w sercu.........

12 czerwca 2015, 17:18

Comiesięczna wizyta u pani ginekolog za mną :)

Waga- 70 kg (czyli plus 2 kg od początku ciąży) pocieszyła, że na diecie cukrzycowej to jeszcze mogę schudnąć :P. Ważne, że Mała Alka-Fikalka rośnie (tego dowiemy się 18.06 bo wtedy będzie USG) dziś miałam tylko takie króciutkie na podejrzenie. No i oczywiście dziecię moje musiało odstawiać tai-chi. Ale za to widziałam piękną stopę idealnie przyłożoną tam gdzie głowica od USG. Tętno- 144/min, położenie główkowe, ilość płynu owodniowego w idealnej normie, szyjka długa, zamknięta, macica rośnie. Gdyby nie zastój w nerce i cukrzyca (a wcześniej rzyganie, migreny itp.) ciąża byłaby książkowa. No i dostałam na swojej karcie wozu wpis DMG na czerwono, na szczęście dieta powinna wystarczyć i widmo insuliny odsuwa się gdzieś daleko :). Rośnij Alka rośnij (nie za bardzo), dojrzewaj sobie a potem wyłaź ładnie bo mama ma ochotę na lody z bitą śmietaną i chce je zjeść przed wrześniem <3

19 czerwca 2015, 07:02

Łykam tą dyktę, popijam wodą a wszystko to ze łzami w oczach bo po drugiej stronie stołu TŻ pałaszuje bułki, chrupiące, wydzielające niebiański zapach. No a ja grzecznie chrupię tą swoją dykcinę z listkiem sałaty. Po godzinie wyjmuje narzędzie tortur w postaci glukometru, kłuje te biedne opuszki i co? Wielka dupa, cukier nie zauważył, że zjadłam zdrowo i nie zamierza być w normie. Nosz kurde. Ciarki mnie przechodzą na myśl jaki był jak jadłam te niebiańskie bułki. Z dnia na dzień cukier na czczo jest coraz wyższy a ja wprost proporcjonalnie coraz bardziej sfrustrowana. Z ilości, którą jem nie ma już czego zabrać :(

Byliśmy wczoraj na USG :) Z Alusią wszytko w porządku, średnia krajowa jeśli chodzi o masę ciała bo 1600g. Wszystko absolutnie wszystko ma na miejscu i w normie. To ogromna ulga usłyszeć, że moje "słodkie" perypetie nie wpływają na Małą.

Idę dziś do internisty i mam nadzieję, że dostanę skierowanie do diabetologa bo sam dietetyk to mi pomoże tyle, co umarłemu kadzidło :/

22 czerwca 2015, 08:38

Nie taki diabetolog straszny jak o nim mówią, a dokładnie pani doktor diabetolożka :). Wywiad zebrała sumiennie, obejrzała wyniki i moje dzienniki zakrapiane łzami (zapisuję w nich co jem) i załamała ręce mówiąc że się głodzę. No bez przesady, głód to jest w Afryce ale nagannym jest jeść w ciąży 12 WW. Ma być min 16 a max 21 WW. No więc dostałam insulinę na noc i przed śniadaniem, w małej dawce, długo działającą żebym coś więcej zjadła no i postęp jest bo wczoraj nie byłam głodna a cukry poza pośniadaniowym tylko troszkę ponad normę :)

W niedzielę byliśmy na targach mother and baby. Było słodko i cukierkowo, ehhh ile to niepotrzebnych rzeczy wciska się obecnym i przyszłym rodzicom :P. Połaziliśmy, popatrzyliśmy, zebraliśmy próbki i kupiliśmy chustę lenny lamb. Wiem, tą droższą ale i tak chciałam ją mieć. Zobaczymy czy Alutka będzie chciała z niej korzystać :)

27 czerwca 2015, 13:32

ZŁOŚĆ I FRUSTRACJA


Pierwszy raz od początku ciąży mam dość. Nie ciąży tylko swojego organizmu. Dietę trzymam, planuję z kartką i kalkulatorem co zjeść, odmawiam jak mnie ktoś częstuje, nie podjadam między posiłkami, więcej się ruszam, wkłuwam insulinę i co??? Qrwa dno bo cukier po śniadaniu 176 mg% (4 chrupkie pieczywka z wędliną) a po innych posiłkach i na czczo też daleko od rewelacji. Grrrrrrrrr

z miłych rzeczy zaczęliśmy remont :)

2 lipca 2015, 17:53

Oddychamy brzuchem, pępek unosi się przy wdechu a zapada przy wydechu. Tego mi było trzeba tzn. zajęć w szkole rodzenia z relaksacji i technik oddychania. Nie to żebym ich nie znała, miliony jak nie miliardy razy tłumaczyłam innym jak to się robi ale fajnie było oddać się w czyjeś fachowe ręce :). Pani fizjoterapeutka przemiła, będę miała okazję spotkać ją na Oddziale.
Dzisiaj pozytywnych informacji ciąg dalszy. Nerki się nie pogorszyły, kamyki są ale zastój mniejszy, więc widmo JJ się odsunęło. Zobaczymy co dr urolog na to. Cukry też dziś dają żyć i kupiłam Ali na wyprzedaży 3 pajace za 50 zeta tym samym kończąc zakupy w rozmiarze 56. Po pensji dokupię to co potrzebne w rozmiarze 62, termometr, linomag, paczkę pieluch i zostanie tylko baza do fotelika, ehhh czyli największy wydatek :/
Remont trochę stanął bo nie ma jeszcze okna, bez okna TŻ nie pomaluje pokoju i nie da się wstawić mebli. Ja wiem, że to jeszcze 6,5 tygodnia do porodu ale..... ja już mam jakieś napięcie w sobie :)

6 lipca 2015, 09:59

Cały weekend w biegu na lekko spuchniętych płetwach :)

W sobotę zaczęliśmy przenosić graty do nowego biura TŻ (musiał zwolnić pokój dla Alutki). Z racji tego że nasz salon jest pokraczny i ma dwie duże wnęki (w jednej jest "jadalnia") to większą z nich zabudowaliśmy drzwiami suwanymi z mlecznego szkła (hartowanego), TŻ pomalował na biało, zainstalował oświetlenie i ma tam swoje biuro (pracuje w domu). Przenosiny wyglądały tak, że biedny TŻ dygał a ja trzymałam drzwi (no cóż czuję się rozgrzeszona). Na 15 pojechaliśmy na parapetówkę do moich rodziców (po 25 latach przeprowadzili się). Było gorąco i głośno ale bawiliśmy się nieźle. W niedzielę rano segregowanie i wynoszenie niepotrzebnych gratów (okazuje się, że pomimo to, że 4 razy w roku robię selekcję rzeczy to mieliśmy kilka worków zbędnych szpargałów). Po południu pojechaliśmy na sesję brzuszkową, było chłodniej ale i tak pot po przysłowiowej dupie płynął. Mnie pogryzły mrówki (to tak jest jak się chce sesje na łonie przyrody) a mojego szwagra (robił zdjęcia) gzy (masakra jakaś). Ale bawiliśmy się świetnie i było bardzo profesjonalnie (Asiu jeszcze raz dziękuję za cudny makijaż). Już się nie mogę doczekać zdjęć <3

14 lipca 2015, 08:17

Remont in progress.....

ehhh, nie ma jak się obstawić toną pudeł, kartonów, akcesoriów dziecięcych, książek itp, itd. Małż maluje pokój, jako, że ma dużo pracy postęp jest raczej powolny a dziś zwozimy od kumpeli łóżeczko, wózek i trochę gratów. Gdzie to wszystko stanie to ja nie wiem, serio nie wiem :D. Przypuszczam, że na środku jak wisienka na torcie :P

W piątek byłam u diabetologa, nie podobają się jej ani moje cukry ani ilości zjadanych rzeczy. Cukry za duże, jedzenia za mało. No więc dorzuciła mi krótko działającą insulinę. Aczkolwiek poprawy wielkiej w cukrach nie widzę :/. I tak sobie czas płynie

24 lipca 2015, 08:31

36 tc

o matko ale jak to, że to już 36 tc i tak w sumie to za dwa tygodnie mogę się bezpiecznie rozpakować. Kiedy to minęło? No dobrze I trymestr przerzygałam ale gdzie II i duża część III?? Ktoś je normalnie ukradł :P

Remont zakończony pozytywnie, jestem strasznie dumna z TŻ bo ślicznie pomalował pokoik Ali. 3 ściany są takie limonkowo-cytrynowe (kojarzą mi się z sorbetem limonkowym) a 4 ściana jest zielona jak skórka od limonki (przyznaje, przyznaje bałam się tej zieleni niepotrzebnie). Łóżeczko skręcone, przewijak skręcony, meble wstawione. Wczoraj przyszła naklejka na ścianę nad łóżeczko (drzewo, sówki, jakieś zwierzątka też w kolorystyce pasującej do zieleni) i dziś wieczorem mamy zamiar ją umieścić na ścianie. Brakuje tylko rolet (a są potrzebne bo rano słońce dość mocno operuje w pokoju) i fotela do karmienia (ewentualnie innego poręcznego mebla). Co do fotela mam sporą zagwozdkę bo miejsca mało a ja bym chciała coś wygodnego (no gdzieś tą moją Glizdę muszę nakarmić i fajnie by było jakby nam było wygodnie). Myślę i myślę ale przez te upały to się glukoza w mózgu gotuje :P

Ubranka, kocyki i cała sterta niezwykle potrzebnych przydasiów (ha to się okaże) poprana i poprasowana czeka w szufladach i na półkach. Torba do szpitala spakowana (no dobra jakieś pierdolety zostały do dopakowania ale nie jest ich dużo, trzon zapakowany).

Wczoraj byliśmy na USG u mojej ulubionej pani doktor i.... nasza "Mała" waży 2631g co na ten tydzień ciąży plasuje ją w średniakach (poniżej 50 centyla), główka i brzuszek mają odpowiednie obwody (ważne u dzieci cukrzycówek) no i okazało się że panienka ma długie giry, którymi kopie mnie w moją własną, prywatną wątrobę (nie żebym narzekała ale dość boleśnie). Ułożyło się dziecię główkowo, wstawiło w spojenie i czeka (mam nadzieje, że poczeka aż tatuś wróci z Woodstocku). Także myjcie się dziewczyny bo nie znacie dnia ani godziny :P

Dziś wizyta u mojej gin, ocena cukrów (na insulinie lepiej potwierdzam) no i chyba jakieś wstępne plany co dalej :)

31 lipca 2015, 11:08

Niby całe dnie w domu, niby do pracy nie chodzę ale ja ciągle czasu na nic nie mam :P a już szczególnie na jakiś wpis tutaj. W zeszły piątek kontrola u gin i pierwsze KTG. Mała (charakterne diablątko) kopała z pasją w głowicę do KTG aż dostała czkawki. Tętno >180. Musiałam usiąść, wypić wodę i znów się dać podłączyć pod machinę. Tym razem było spokojniej i po 2h mogłyśmy iść do domu. Ale dostałyśmy skierowanie na cotygodniowe kontrole w szpitalu. Dziś było pierwsze szpitalne KTG. 2,5h wyjęte z życia. Sama pracuje w służbie zdrowia więc wiem, że są przypadki pilne i pilniejsze a zrobienie KTG do nich nie należy. Ale sam pomysł, że trzeba się rejestrować w 3 miejscach jest dziwny (do każdej rejestracji osobna kolejka) a po wykonanym KTG czeka się na "opis" przez lekarza dyżurnego, który jest obłożony milionem innych rzeczy. I tak te biedne brzuchatki w różnym stopniu zaawansowania siedzą lub stoją (bo miejsc brakuje) i czekają...... Ogromny plus bo szpital odnowiony a panie położne przesympatyczne :)

Tak sobie z Alką i Dzordżem siedzimy sami bo tatuś pojechał na coroczną męską wyprawę na Brudstock czytaj Woodstock. Przed wyjazdem odbył pogadankę z córką coby na niego zaczekała ale zaplecze medyczno-transportowe mam zapewnione i mogę wybrać jakim samochodem chciałabym ewentualnie jechać na IP (z tego co liczę to jednym z 7 modeli)

8 sierpnia 2015, 09:28

38 tc

wczorajsza wizyta u gina okazała się być ostatnią :). Szyjka się skróciła i jest niewielkie rozwarcie, skurcze, które odczuwam piszą się na KTG. Pani dr obstawia, że jeszcze jakiś tydzień bo Ala ma pięknie wstawioną główkę i naciska na szyjkę (oj tak, pięknie to czuję). gdyby nic się nie zadziało to 25.08 na czczo stawiamy się na IP i będzie indukcja (ehhh Alutku wyłaź bo mama nie chce indukcji).

Trochę mnie męczą te upały, bardziej dlatego, że musiałam przykręcić aktywność a ja nie lubię nic nie robić, ciekawe czy uda mi się jeszcze w przyszłym tygodniu zaliczyć basen??

19 sierpnia 2015, 08:55

40 tc pod znakiem zniecierpliwienia :)

Ani prośbą, ani groźbą, próbą przekupstwa i szantażem nie udało mi się do tej pory namówić Alki na wyjście tak więc nadal siedzimy w promocji 2 w cenie 1 :)
Upały przeszły, straszaki wieczorem straszą, plecy pobolewają, apetyt spadł, insulina na noc nie potrzebna ale za to energii więcej i humor lepszy niż ostatni tydzień (oj marudna byłam jak nie wiem co).

Dziś KTG i niestety wizyta u jakowegoś gina (pierwszy lepszy) bo w posiewie wyszedł C. albicans, który niestety daje objawy (ale niewielkie) więc i z basenu musiałam zrezygnować. Nawet nie wiem czy coś się na to bierze? Czy nie? Niech się mądra głowa wypowie. Dłużą mi się te ostatnie dni, bo ja z tych co strasznie nie lubią czekać na nic i nigdy. No ale dziecko jak widać ma swój plan a ja w żadne herbatki, mycie podłóg hurtowo, skakanie po oknach, schodach itp nie zamierzam się bawić. Także przechodzę w stand by i czekam........

20 sierpnia 2015, 11:36

100% normy

Córciu kochana wyłaź, suwak pokazuje 100% (ja wiem, że on liczy od jakiejś fikcyjnej owu, której w cyklu z crio nie było ale 100% to 100%). Nie bawimy się w przodowniczki pracy i takie tam więc ja Cię tak grzecznie aczkolwiek stanowczo proszę wychodź.

Wczoraj na KTG skurcze takie 30-40 ja je odczuwam jako napięcie brzucha, które próbuje wypchnąć dziecko w dół. Nie bolą jako tak więc to na razie jakieś straszaki. Wizyta u dr super, dr taki ok 70 szarmancki (pomógł mi wstać z fotela) dał mi na grzybka macmirror. Już po jednej globulce jest lepiej. Co tu robić w domu? Na dłuższe eskapady to jakoś siły brakuje a ile można sprzątać i przekładać rzeczy. Już mnie ta rutyna dobija. Wiem za kilka dni będę tęsknić za tym spokojem, wiem :)

22 sierpnia 2015, 16:50

Północ, TŻ śpi, piesław śpi a mnie budzi uczucie, że zaraz dostanę @. Ale jak to przecież jestem w ciąży. I światła myśl nachodzi mój zaspany umysł, że to chyba skurcze. TŻ się budzi ale mówię mu żeby sobie spał dalej. Podbrzusze boli, mięśnie brzucha twardnieją, Ali wyraźnie się to nie podoba i kopie z całą zawziętością. Idę do kuchni, robię sobie herbatkę, otwieram gazetę, skurcze co 8-15 minut, średnio-bolesne. Siadam na kanapie, czytam, zaznaczam skurcze w aplikacji. Ani nie przybierają na sile ani na częstotliwości. O 3 kładę się spać z myślą co by było gdybym przespała poród :P. Ale to znów fałszywy alarm ehhhh.

Aluś mama ponawia apel- wyjdź dziecku wyjdź, akurat Twój wujek (a mamy brat)jest jeszcze w Polsce

23 sierpnia 2015, 14:39

20 stopień zasilania :)

Upały poszły mocy przybywaj. Po ostatnich dniach kiedy moje życie skupiało się na kuchni->pokoju-> TV-> jedzeniu-> leżeniu odtrąbiam wielki powrót energii. Chciało mi się wstać, pojechać do Ikei, zakupić fotel i pluszowego królika, wpaść do Lidla po zakupy (tydzień z kuchnią iberyjską) i namówić TŻ żebyśmy wieczorem poszli do parku na spacer (jak już zapalą takie cudne małe latarnie). To nasz ostatni weekend tylko we dwoje <3. Nieuchronnie dążymy ku temu, że nasze życie się zmieni. Już zawsze będziemy odpowiedzialni za jeszcze kogoś poza nami bo nawet jak Alka będzie już panią Alicją będzie naszą córką i chciał nie chciał będziemy się o nią martwić.

24 sierpnia 2015, 19:33

Walizka dopięta, dokumenty gotowe, samochód zatankowany, opieka dla piesława zapewniona jesteśmy gotowi. Stres jest i chyba już zawsze będzie, wychodzimy jutro we dwoje a wracamy we troje z małą, pewnie rozkrzyczaną panną. Jestem na skraju zmian i jutro muszę zrobić krok do przodu, nie da się tego zatrzymać, będę tęsknić za brzuszkiem, za tym uczuciem że noszę w sobie życie, stworzone z miłości, cierpliwości ale też łez nas dwojga. W zeszłym roku 11 sierpnia zaczęłam antyki do IVF, 12 września stymulację, 6 października trafiłam do szpitala i dowiedziałam się, że pierwsze podejście się nie udało, 17 listopada zaczęłam om, 9 grudnia mieliśmy criotransfer a 16 grudnia dowiedzieliśmy się że się udało. To był rok pełen łez i żalu i radości. Jutro ją poznamy, poczujemy jak pachnie, jaką ma skórę, dowiemy się czy ma rude włosy i jak marszczy nosek. Nasza Mała córcia <3. Już się nie mogę doczekać <3

25 sierpnia 2015, 06:58

AAAAAAA idę rodzić, zaraz wracam :)
1 2 3 4 5