jak się ma mamę, babcię, pradziadka i wujka obciążonych cukrzycą to chyba wynik krzywej wskazujący na cukrzycę ciążową nie powinien dziwić a jednak. Od wczoraj nie jest mi dobrze z tą myślą, że moja trzustka nie wyrabia z produkcją insuliny . O siebie się nie martwię, często po ciąży problemy z cukrem znikają a nawet jeśli zostają to trzeba trochę przemeblować swoje życie (dieta plus ruch co wychodzi tylko na zdrowie). Martwię się o tą moją małą Alutkę siedzącą grzecznie w brzuchu. Niby wartości glikemii nie są jakieś masakryczne ale są podwyższone. Jeszcze rok temu takie wartości wskazywały by na upośledzoną tolerancję glukozy ale nowe wytyczne PTG i PTD mówią jasno, że to cukrzyca. Ehhh glukometr i waga kuchenna poszły w ruch
No więc od wczoraj jestem sobie na diecie cukrzycowej z niskim IG. Po obejrzeniu tabelek określających IG produktów byłam pełna optymizmu. No owoce można, warzywa można, nabiał można, mięsko można. Ale po dzisiejszym śniadaniu na które spożyłam kanapki zrobione z chleba o niskim IG mój optymizm nieco przygasł. Nie wiem jak to coś można w ogóle nazwać chlebem. Może i tak wygląda ale smakuje jak połączenie papieru toaletowego, brudnej szmaty i wacików. A cukier miałam dokładnie taki sam jak po zjedzeniu białej, pszennej bułki (to chyba niestety wina miodu, ale nie można się wyrzec tak wszystkiego na raz i do białego sera musi być miód albo dżem, na szczęście wynalazłam już dżem słodzony sokiem z jabłek dla diabetyków). Od śniadania pobolewa mnie brzuch i wzrosła częstotliwość odwiedzania łazienki (no nie w celu poprawy makijażu oczywiście). Daje sobie tydzień adaptacyjny a potem to nie wiem.... Alce też ta dieta się nie podoba bo ją matka odłączyła od słodkiego
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2015, 15:41
Odłączenie od cukru (węglowodanów prostych, dających chwilowego kopa) ma swoje ogromne plusy . Nie chce mi się spać w dzień i mam tak ogólnie więcej energii. Nie powiem, że nie patrzę tęsknie na batonika czy ciastko ale wiem, że na razie nie mogę. Potem jak nauczę się liczyć WW bez ciągłego patrzenia w tabelkę, będę umiała tak poprzesuwać ilości węglowodanów, że jedno ciastko czy 2 kostki gorzkiej czekolady nie zrujnują mojego cukru. Najgorzej jest z cukrem na czczo (może jednak ten posiłek ok 21-22 jest potrzebny? Spróbuje dziś coś wepchnąć.) no i po śniadaniu. Zamieniłam pieczywo razowe na Wasę. I cukier był zdecydowanie lepszy mimo, iż nadal >120. Kupiłam sobie również dżem dla dzieci Łowicz- słodzony sokiem z jabłek z małą zawartością cukru (dopuszczony dla diabetyków) i osładzam sobie nim życie
Od wczoraj mi smutno, odeszła za Tęczowy Most(nie ukrywam że z pomocą zbawiennej farmakologii) 16-letnia suczka moich rodziców (trochę też moja). Pamiętam jak ją wiozłam 16 lat temu z hodowli, taki pachnący mlekiem brzuszek i z nerwów (albo ekscytacji) obsikała mi spodnie w samochodzie. Pamiętam jak uczyła się jeść z miski, która jeździła jej po całej kuchni (najpierw odgryzła gumową podkładkę), jak mi zjadła zimowe buty ale też już jako dorosła panna obroniła przed facetem który zaczepiał mnie w lesie (myślałam, że go zeżre)
Na pewno ma tam lepiej, ma wielką łąkę do biegania, piszczące zabawki w dowolnej ilości i miskę pełną smakołyków. A ja mam pusto w sercu.........
Waga- 70 kg (czyli plus 2 kg od początku ciąży) pocieszyła, że na diecie cukrzycowej to jeszcze mogę schudnąć . Ważne, że Mała Alka-Fikalka rośnie (tego dowiemy się 18.06 bo wtedy będzie USG) dziś miałam tylko takie króciutkie na podejrzenie. No i oczywiście dziecię moje musiało odstawiać tai-chi. Ale za to widziałam piękną stopę idealnie przyłożoną tam gdzie głowica od USG. Tętno- 144/min, położenie główkowe, ilość płynu owodniowego w idealnej normie, szyjka długa, zamknięta, macica rośnie. Gdyby nie zastój w nerce i cukrzyca (a wcześniej rzyganie, migreny itp.) ciąża byłaby książkowa. No i dostałam na swojej karcie wozu wpis DMG na czerwono, na szczęście dieta powinna wystarczyć i widmo insuliny odsuwa się gdzieś daleko . Rośnij Alka rośnij (nie za bardzo), dojrzewaj sobie a potem wyłaź ładnie bo mama ma ochotę na lody z bitą śmietaną i chce je zjeść przed wrześniem
Byliśmy wczoraj na USG Z Alusią wszytko w porządku, średnia krajowa jeśli chodzi o masę ciała bo 1600g. Wszystko absolutnie wszystko ma na miejscu i w normie. To ogromna ulga usłyszeć, że moje "słodkie" perypetie nie wpływają na Małą.
Idę dziś do internisty i mam nadzieję, że dostanę skierowanie do diabetologa bo sam dietetyk to mi pomoże tyle, co umarłemu kadzidło
W niedzielę byliśmy na targach mother and baby. Było słodko i cukierkowo, ehhh ile to niepotrzebnych rzeczy wciska się obecnym i przyszłym rodzicom . Połaziliśmy, popatrzyliśmy, zebraliśmy próbki i kupiliśmy chustę lenny lamb. Wiem, tą droższą ale i tak chciałam ją mieć. Zobaczymy czy Alutka będzie chciała z niej korzystać
Pierwszy raz od początku ciąży mam dość. Nie ciąży tylko swojego organizmu. Dietę trzymam, planuję z kartką i kalkulatorem co zjeść, odmawiam jak mnie ktoś częstuje, nie podjadam między posiłkami, więcej się ruszam, wkłuwam insulinę i co??? Qrwa dno bo cukier po śniadaniu 176 mg% (4 chrupkie pieczywka z wędliną) a po innych posiłkach i na czczo też daleko od rewelacji. Grrrrrrrrr
z miłych rzeczy zaczęliśmy remont
Dzisiaj pozytywnych informacji ciąg dalszy. Nerki się nie pogorszyły, kamyki są ale zastój mniejszy, więc widmo JJ się odsunęło. Zobaczymy co dr urolog na to. Cukry też dziś dają żyć i kupiłam Ali na wyprzedaży 3 pajace za 50 zeta tym samym kończąc zakupy w rozmiarze 56. Po pensji dokupię to co potrzebne w rozmiarze 62, termometr, linomag, paczkę pieluch i zostanie tylko baza do fotelika, ehhh czyli największy wydatek
Remont trochę stanął bo nie ma jeszcze okna, bez okna TŻ nie pomaluje pokoju i nie da się wstawić mebli. Ja wiem, że to jeszcze 6,5 tygodnia do porodu ale..... ja już mam jakieś napięcie w sobie
W sobotę zaczęliśmy przenosić graty do nowego biura TŻ (musiał zwolnić pokój dla Alutki). Z racji tego że nasz salon jest pokraczny i ma dwie duże wnęki (w jednej jest "jadalnia") to większą z nich zabudowaliśmy drzwiami suwanymi z mlecznego szkła (hartowanego), TŻ pomalował na biało, zainstalował oświetlenie i ma tam swoje biuro (pracuje w domu). Przenosiny wyglądały tak, że biedny TŻ dygał a ja trzymałam drzwi (no cóż czuję się rozgrzeszona). Na 15 pojechaliśmy na parapetówkę do moich rodziców (po 25 latach przeprowadzili się). Było gorąco i głośno ale bawiliśmy się nieźle. W niedzielę rano segregowanie i wynoszenie niepotrzebnych gratów (okazuje się, że pomimo to, że 4 razy w roku robię selekcję rzeczy to mieliśmy kilka worków zbędnych szpargałów). Po południu pojechaliśmy na sesję brzuszkową, było chłodniej ale i tak pot po przysłowiowej dupie płynął. Mnie pogryzły mrówki (to tak jest jak się chce sesje na łonie przyrody) a mojego szwagra (robił zdjęcia) gzy (masakra jakaś). Ale bawiliśmy się świetnie i było bardzo profesjonalnie (Asiu jeszcze raz dziękuję za cudny makijaż). Już się nie mogę doczekać zdjęć
ehhh, nie ma jak się obstawić toną pudeł, kartonów, akcesoriów dziecięcych, książek itp, itd. Małż maluje pokój, jako, że ma dużo pracy postęp jest raczej powolny a dziś zwozimy od kumpeli łóżeczko, wózek i trochę gratów. Gdzie to wszystko stanie to ja nie wiem, serio nie wiem . Przypuszczam, że na środku jak wisienka na torcie
W piątek byłam u diabetologa, nie podobają się jej ani moje cukry ani ilości zjadanych rzeczy. Cukry za duże, jedzenia za mało. No więc dorzuciła mi krótko działającą insulinę. Aczkolwiek poprawy wielkiej w cukrach nie widzę . I tak sobie czas płynie
o matko ale jak to, że to już 36 tc i tak w sumie to za dwa tygodnie mogę się bezpiecznie rozpakować. Kiedy to minęło? No dobrze I trymestr przerzygałam ale gdzie II i duża część III?? Ktoś je normalnie ukradł
Remont zakończony pozytywnie, jestem strasznie dumna z TŻ bo ślicznie pomalował pokoik Ali. 3 ściany są takie limonkowo-cytrynowe (kojarzą mi się z sorbetem limonkowym) a 4 ściana jest zielona jak skórka od limonki (przyznaje, przyznaje bałam się tej zieleni niepotrzebnie). Łóżeczko skręcone, przewijak skręcony, meble wstawione. Wczoraj przyszła naklejka na ścianę nad łóżeczko (drzewo, sówki, jakieś zwierzątka też w kolorystyce pasującej do zieleni) i dziś wieczorem mamy zamiar ją umieścić na ścianie. Brakuje tylko rolet (a są potrzebne bo rano słońce dość mocno operuje w pokoju) i fotela do karmienia (ewentualnie innego poręcznego mebla). Co do fotela mam sporą zagwozdkę bo miejsca mało a ja bym chciała coś wygodnego (no gdzieś tą moją Glizdę muszę nakarmić i fajnie by było jakby nam było wygodnie). Myślę i myślę ale przez te upały to się glukoza w mózgu gotuje
Ubranka, kocyki i cała sterta niezwykle potrzebnych przydasiów (ha to się okaże) poprana i poprasowana czeka w szufladach i na półkach. Torba do szpitala spakowana (no dobra jakieś pierdolety zostały do dopakowania ale nie jest ich dużo, trzon zapakowany).
Wczoraj byliśmy na USG u mojej ulubionej pani doktor i.... nasza "Mała" waży 2631g co na ten tydzień ciąży plasuje ją w średniakach (poniżej 50 centyla), główka i brzuszek mają odpowiednie obwody (ważne u dzieci cukrzycówek) no i okazało się że panienka ma długie giry, którymi kopie mnie w moją własną, prywatną wątrobę (nie żebym narzekała ale dość boleśnie). Ułożyło się dziecię główkowo, wstawiło w spojenie i czeka (mam nadzieje, że poczeka aż tatuś wróci z Woodstocku). Także myjcie się dziewczyny bo nie znacie dnia ani godziny
Dziś wizyta u mojej gin, ocena cukrów (na insulinie lepiej potwierdzam) no i chyba jakieś wstępne plany co dalej
Tak sobie z Alką i Dzordżem siedzimy sami bo tatuś pojechał na coroczną męską wyprawę na Brudstock czytaj Woodstock. Przed wyjazdem odbył pogadankę z córką coby na niego zaczekała ale zaplecze medyczno-transportowe mam zapewnione i mogę wybrać jakim samochodem chciałabym ewentualnie jechać na IP (z tego co liczę to jednym z 7 modeli)
wczorajsza wizyta u gina okazała się być ostatnią . Szyjka się skróciła i jest niewielkie rozwarcie, skurcze, które odczuwam piszą się na KTG. Pani dr obstawia, że jeszcze jakiś tydzień bo Ala ma pięknie wstawioną główkę i naciska na szyjkę (oj tak, pięknie to czuję). gdyby nic się nie zadziało to 25.08 na czczo stawiamy się na IP i będzie indukcja (ehhh Alutku wyłaź bo mama nie chce indukcji).
Trochę mnie męczą te upały, bardziej dlatego, że musiałam przykręcić aktywność a ja nie lubię nic nie robić, ciekawe czy uda mi się jeszcze w przyszłym tygodniu zaliczyć basen??
Ani prośbą, ani groźbą, próbą przekupstwa i szantażem nie udało mi się do tej pory namówić Alki na wyjście tak więc nadal siedzimy w promocji 2 w cenie 1
Upały przeszły, straszaki wieczorem straszą, plecy pobolewają, apetyt spadł, insulina na noc nie potrzebna ale za to energii więcej i humor lepszy niż ostatni tydzień (oj marudna byłam jak nie wiem co).
Dziś KTG i niestety wizyta u jakowegoś gina (pierwszy lepszy) bo w posiewie wyszedł C. albicans, który niestety daje objawy (ale niewielkie) więc i z basenu musiałam zrezygnować. Nawet nie wiem czy coś się na to bierze? Czy nie? Niech się mądra głowa wypowie. Dłużą mi się te ostatnie dni, bo ja z tych co strasznie nie lubią czekać na nic i nigdy. No ale dziecko jak widać ma swój plan a ja w żadne herbatki, mycie podłóg hurtowo, skakanie po oknach, schodach itp nie zamierzam się bawić. Także przechodzę w stand by i czekam........
Córciu kochana wyłaź, suwak pokazuje 100% (ja wiem, że on liczy od jakiejś fikcyjnej owu, której w cyklu z crio nie było ale 100% to 100%). Nie bawimy się w przodowniczki pracy i takie tam więc ja Cię tak grzecznie aczkolwiek stanowczo proszę wychodź.
Wczoraj na KTG skurcze takie 30-40 ja je odczuwam jako napięcie brzucha, które próbuje wypchnąć dziecko w dół. Nie bolą jako tak więc to na razie jakieś straszaki. Wizyta u dr super, dr taki ok 70 szarmancki (pomógł mi wstać z fotela) dał mi na grzybka macmirror. Już po jednej globulce jest lepiej. Co tu robić w domu? Na dłuższe eskapady to jakoś siły brakuje a ile można sprzątać i przekładać rzeczy. Już mnie ta rutyna dobija. Wiem za kilka dni będę tęsknić za tym spokojem, wiem
Aluś mama ponawia apel- wyjdź dziecku wyjdź, akurat Twój wujek (a mamy brat)jest jeszcze w Polsce
Upały poszły mocy przybywaj. Po ostatnich dniach kiedy moje życie skupiało się na kuchni->pokoju-> TV-> jedzeniu-> leżeniu odtrąbiam wielki powrót energii. Chciało mi się wstać, pojechać do Ikei, zakupić fotel i pluszowego królika, wpaść do Lidla po zakupy (tydzień z kuchnią iberyjską) i namówić TŻ żebyśmy wieczorem poszli do parku na spacer (jak już zapalą takie cudne małe latarnie). To nasz ostatni weekend tylko we dwoje . Nieuchronnie dążymy ku temu, że nasze życie się zmieni. Już zawsze będziemy odpowiedzialni za jeszcze kogoś poza nami bo nawet jak Alka będzie już panią Alicją będzie naszą córką i chciał nie chciał będziemy się o nią martwić.
Wiem co czujesz, u mnie było podobnie - 3 tygodnie temu OGTT i diagnoza cukrzyca ciążowa :/ Od 3 tygodni jestem na diecie i nie jest tak źle, przez te kilka miesięcy można nabyć fajne nawyki żywieniowe także na "po ciąży". Też się martwię od kiedy to trwało zanim zrobiłam badanie i czy moja córeczka na tym nie ucierpiała...ale jestem dobrej myśli, że teraz jak cukry są prawidłowe nic jej już nie grozi :) Wszystko będzie dobrze :)
Apaczka- dziękuję za miłe słowa. Dieta wyjdzie mi tylko na zdrowie a do końca już nie jest tak daleko :)