
Tu na patologii ciąży jest raj na ziemi w porównaniu do tego koszmaru porodowego




nie tak sobie wyobrażałam poród i spotkanie z moim dzieckiem. Zazdroszczę kobietom, które do ostatniej chwili siedziały w domu z mężami, mogły wejść pod prysznic, zjeść kanapkę, wyprzytulać psa czy kota, zabrać spakowaną torbę i dopiero wtedy pojechać. Mnie codziennie tabuny ludzi pytają czy: skurcze są- odpowiadam nie ale jak to nie ma?, codziennie ktoś sprawdza czy jest rozwarcie- no coś tam jest ale kiepskie ale jak to?. Niestety z racji cukrzycy wpadłam w tryby maszyny szpitalnej, która nie chce mnie teraz puścić. Powinnam założyć taką kartkę na której będę stawiać kreskę za każdym razem kiedy ktoś powie "no i co nie chce pani urodzić?" a potem pójść z tym do kasy szpitalnej i niech mi wypłacą złotówkę za każde stwierdzenie- została bym milionerką a Ala mogła by pójść na studia w Oxfordzie.
No i przejrzeli mnie taki mam podły plan, że nie chcę urodzić. Z brzuszkiem mi ładnie, czuję się sexi i postanowiłam nosić go do końca życia. Ala ma tam dobrze, ciepło, przytulnie a jak skończy 18 lat i będzie pełnoletnia to może załatwi sądowy nakaz uwolnienia

Powyższe tylko potwierdza, że Polska to kraj absurdów. Wszędzie na świecie (mówimy o tych bardziej cywilizowanych obszarach) medycyna przenosi się poza mury szpitali. Tworzy się zespoły środowiskowe złożone z pielęgniarek, położnych, lekarzy, psychologów, pracowników socjalnych i całej masy innych ludzi, którzy odwiedzają pacjentów w domu. Tak jest w psychiatrii, położnictwie, pediatrii itp, itd. To jest po prostu tańsze. Udowodniono również że pacjent w domu dochodzi do siebie szybciej (mniej stresu). Przecież ja tu jestem również za Wasze pieniądze (no moje też) i mam wrażenie, że zajmuję miejsce komuś kto go potrzebuje, nic nie zagraża mojemu ani dziecka zdrowiu ale muszę tu być, przez to że w Polsce nie ma opieki środowiskowej. Co za problem, żebym była w domu i raz dziennie przyjechałaby położna i mnie zbadała i zrobiła KTG? Albo np. wypożyczono by mi KTG żebym je robiła sama i raportowała wyniki? To by było o niebo tańsze.....
Ciągle mówi się u nas o oszczędzaniu, o tym że opieka zdrowotna kosztuje krocie a wszędzie pieniądze przeciekają przez palce. Oj Panie Ministrze Zdrowia poczytaj Pan mój pamiętnik albo zadzwoń bo mam kilka ciekawych koncepcji

8:05 po 36h na świat przyszła SN ważąca 3730 i mająca 54 cm Alicja. Z Małą wszystko dobrze 10/10 za to mama bliska była zejścia z tego świata bo straciła dużo krwi. Obecnie leżymy na położniczym, Ala musi być dokarmiana. Mnie czeka transfuzja krwi jeśli morfologia poleci jeszcze bardziej. Na razie dużo piję, sok z buraków i inne wynalazki. Opis porodu niebawem

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 września 2015, 07:12

25,08 zostałam przyjęta do IP bo dostałam informację, od swojej pani dr że ciąże cukrzycowe rozwiązuje się wcześniej. Na IP nie czekaliśmy długo, podłączono mnie pod KTG- panie położne super. Przyszła pani dr R. pokiwała głową i zaprosiła do badania. Tak mnie zbadała, że zrobiło mi się słabo po zejściu z fotela a ona miała powód do radości. Z racji tego że w posiewie wyszedł C.albicans zadecydowano o indukcji tylko oxy i pobrano wymaz kontrolny. O 11 na bloku porodowym podłączono mi KTG i oxy. Masakra, zero ruchu, do toalety nie można bo oxy się leje a KTG trzyma. Dostałam delikatnych skurczy. PO 11h zdecydowano, że indukcja się nie udała i przeniesiono mnie na salę obserwacyjną. Cały czas pod KTG bez jedzenia. O 4 skurcze się wyciszyły, dostałam jeść ale co próbowałam zasnąć przychodziła położna i mnie opieprzała, że ona zapisu dziecka nie widzi (kurcze nie spałam chyba 24h i ledwo siedziałam). Na szczęście tylko jedna była taką zołzą (nie tylko dla mnie) i została szybko spacyfikowana przez panią dr. Zasnęłam. Następnego dnia trafiłam na Patologię Ciąży niestety wieczorne KTG tętno Małej>180 oraz moje ciśnienie 150/100 i wymioty spowodowały powrót na blok porodowy. Padło hasło cc. Obserwowano mnie całą noc i nic się nie powtórzyło. Środę, czwartek i piątek spędziłam uwiązana w łóżku na bloku porodowym. To była gehenna, do łazienki na 3 minuty, od piątku na czczo bo w sobotę zakładanie balonika (posiew jałowy). Balonik założyła mi koleżanka w sobotę dopiero w godzinach wieczornych. Cały czas byłam na czczo. Bolało jak diabli, w niedzielę oxy od rana i koło 14 wyjęcie balonika. O 18 uznano, że indukcja nieudana i przeniesiono mnie na Patologie. Na PC zupełnie inna bajka, swoboda, nowe 2-osobowe sale, cisza, spokój. Leżałam sobie i odpoczywałam i nie było koncepcji co tu ze mną zrobić. Obiecywano rozwiązanie w piątek ale nikt nie podawał szczegółów. W środę wieczorem zaczęły się delikatne skurcze, które się nasilały. Rozwarcie marne 1 palec. Czwartek skurcze coraz gorsze, musiałam spacerować i chodzić pod prysznic. W wieczornym zapisie spadek tętna Ali do 70. Decyzja, że dziś rodzimy. Na bloku porodowym rozwarcie 2 cm, skurcze bolesne, nawet parte ale jak tu przeć jak szyjka zamknięta. Dostałam gaz (podtlenek azotu) i położna przebiła pęcherz płodowy. I się zaczęło.
cdn
Po przebiciu pęcherza skurcze się rozkręciły. Były mocne skurcze parte. Na szczęście rozwarcie ruszyło do 3 cm i dostałam ZZO. Anastezjolog był bardzo sympatyczny, ale musiałam się mocno trzymać żeby nie poruszyć się w trakcie zakładania cewnika. O 23 dostałam pierwszą dawkę epiduralu a potem 5 co 1,5h jak tylko skurcze zaczynały być coraz mocniejsze. Na epiduralu spałam jak suseł aż do rozwarcia 9 cm. Ostatnia dawka poszła ok 6 rano. O 7 panie położne się zmieniły i przyszła taka cudowna, której będę wdzięczna do końca życia. Zbadała mnie i powiedziała, że zaraz będzie 10 cm i ruszamy. O 7:30 wszedł zespół, złożono łóżko do porodu i się zaczęło. Parę razy parłam na łóżku ale położna zaproponowała w kucki obok i to było to. Cały czas była ze mną na podłodze i dopingowała. Na ostatnie 3 parcia wlazłam na to wyrko porodowe i przy minimalnym nacięciu (2 szwy) urodziłam Małą. Jaka to była ulga. Mąż przeciął pępowinę (miało go nie być przy parciu, miał obawy a zaglądał mi ciekawski między nogi jak się główka rodziła

Nie wiem jak ocenić to wszystko. Cała indukcja i pobyt w szpitalu z tym związany MASAKRA. Sam poród pomimo powikłań dzięki pani położnej, jej wsparciu i cierpliwości no i zzo bardzo dobry. A teraz i tak o tym zapominam patrząc na mojego puciatka łypiącego okiem. A jutro do domu

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2015, 17:35

A Twój lekarz prowadzący wie co się dzieje? Pomodlę się w Waszej intencji. Pozdrawiam <3
Tea <3 &&
Tea <3 &&
Już to na pewno milion razy przemyślałaś ale nie da się wypisać na żądanie i zmienić szpital od razu na inny, jakiś bardziej ludzki?
Już to na pewno milion razy przemyślałaś ale nie da się wypisać na żądanie i zmienić szpital od razu na inny, jakiś bardziej ludzki?
wie, bo to ona proponowała psychologa :(
trzymaj się dzielnie, jeju ty się tam wymęczysz tylko aby małej nie zaszkodzili !!! jestem z tobą i trzymam kciuki
Zgadzam się z Anatolką. Nie chcę Cię denerwować ale chyba im szybciej tym lepiej. Masakra...co to za szpital?
boje się wypisać bo mogą mnie nie przyjąć gdzie indziej a teraz Mała jest monitorowana na bieżąco. Teraz na patologii ciąży jest oki. Mogę się ruszać, wyjść do ogrodu, jeść, mam odwiedziny. Gdyby nie Ala to już by się rozsypała :(
Wynagrodzi Ci Maleńka :* a pani doktor później podziekujesz jak nabierzesz mocy...
Trzymam kciuki by wszystko poszło gładko i mała uraczyła Cię swą obecnością-jesteś dzielną kobietą-powodzenia :)
O Matko :( brak mi słów ja myślałam że Wy już dawno razem...Jak słyszę takie rzeczy to kląć mi się chce ... trzymajcie się dziewczynki jesteśmy z Wami....
Trzymaj się kochana,moja koleżanka też przeżyła ostatnio u nas w szpitalu maskarę bo dwa tygodnie ją mordowali żeby urodziła naturalnie bo niechcieli zrobić jej cc!!!masakra się dzieje w tych szpitalach!!
Hej... nie zazdroszcze... a który to szpital?
trzymaj się walcz o cc jeśli tylko.się da kobiety po ivf mają do tego prawo ....dużo zdrówka i siły dla Ciebie i małej ...
Nie wierzę...to jakiś koszmar :-/ :-/ trzymajcie się tam i oczywiście pomodle się o pomyślne rozwiązanie.
Ciągle myślę o Was <3
Ooo masakra. Trzymajcie się dzielnie, a ja trzymam kciuki, żeby wszystko szybko i dobrze poszło!
Możesz podzwonić po okolicznych szpitalach i nakreślić im temat.Jak zgodzą się Ciebie przyjąć to uciekaj.Albo wspomnij na obchodzie,że załatwiasz przeniesienie i cc w innym szpitalu to może oczy im się otworzą i w końcu Was rozpakują.