Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Azoospermia, to nie koniec świata ♥️♥️♥️ w pogoni za szczęściem 😍😍😍
O mnie: Ja - 32 lat - wszystkie badania do tej pory w normie.
On - 37 lat - azoospermia, podwyższone hormony, mała wielkość jąder (usg), w dzieciństwie zabieg na wnętrostwo. Nieprawidłowy kariotyp męski - dodatkowy chromosom X.
Czas starania się o dziecko: Starania od czerwca 2018 roku
Moja historia: Z mężem jesteśmy parą od 2008 roku. w 2018 roku się pobraliśmy i od razu po ślubie zaczęliśmy myśleć o powiększeniu rodziny.
Początki były na luzie, po prostu seks jak najczęściej bez zabezpieczania... potem zaczęłam bardziej obserwować swoje ciało, bo może nie trafiamy w dni płodne... no i tak zaczęło się mierzenie temperatury, sprawdzanie śluzu płodnego, testy owulacyjne.. nic to nie dawało..
Gdy bo około 7 miesiącach niepowodzeń zaczęłam chodzić po lekarzach (na początku na NFZ, potem prywatnie) zawsze była gadka, że do roku może to potrwać u każdej pary..
Robiłam badania, monitoring cyklu, wszystko ok... ale dziecka nadal nie było. Mąż w końcu się dał przekonać na badanie nasienia...
Odebraliśmy wyniki.. same zera.... jedynie po odwirowaniu znaleziono jeden nieruchomy plemnik...
Zapisaliśmy się do urologa, który po zrobieniu usg stwierdził, że jądra są bardzo małej wielkości, powiedział, że mąż na 99,9 % nie da mi dziecka... Załamka....
wcześniej zrobiliśmy badania hormonalne:
Estradiol 33,06 (0-25)
Fsh 20,69 (0,9-7,0)
Lh 17,56 (1,4-7,7)
Prolsktyna 36,16 (3,0-16,5)
Testosteron 6,20 (2,27-9,76)
Tsh 1,819 (0,55-4,78)
prawie wszystko ponad normę.... Zapisaliśmy się do androloga.... i w między czasie powtórzyliśmy badanie nasienia, które dało jednoznaczny wynik: AZOOSPERMIA :(
Co będzie dalej?? czas pokaże ....
Po wszystkich przeciwnościach związanych z naszymi problemami postanowiłam rozpocząć pisanie tego pamiętnika.. Wiem, że czeka nas długa droga, ale mam nadzieję, że warto ją przebyć... Moje emocje przynajmniej opiszę w tym pamiętniku.... A bywają różne... Jednego dnia jestem pełna nadziei, że się uda, że przytulimy w końcu nasza mała kruszynkę do siebie, że będziemy mama i tata... Już nawet mamy imiona dla naszych dzieci.... Jeśli będzie dziewczynka to Basia, a jeśli chłopczyk, nazwiemy go Wojtuś 😊. Niestety przychodzą również takie dni, w które po prostu płaczę....
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 lutego 2020, 21:23
Justynko!!!
To ja, Labelleperle.
Nie masz pojęcia jak bardzo było mi przykro, kiedy zobaczyłam diagnozę Twojego męża. Boże święty, jak kamieniem w łeb! Ale ja mimo wszystko trzymam za Ciebie cholernie kciuki. Może będzie jakaś nadzieja w inseminacji..... Proszę, odezwij się do mnie.
Dziś byłam na zakupach... Będąc w pepco miałam zamiar kupić jakiś ciuszek dla mojej szwagierki już dla jej córeczki (6 miesiąc) przeglądając te malutkie ubranka nie dałam rady jej nic kupić ☹️ bo aż mi łzy w oczach stanęły na myśl czy kiedykolwiek będzie mi dane kupić takie coś dla naszego dziecka... No niestety nie dałam rady tego kupić.....
Wizyta u androloga zbliża się wielkimi krokami.. Tak się boję co tam usłyszymy ☹️
Codziennie modlę się o to, żeby znalazł się jeden zdrowy plemnik u mojego męża, który będzie w stanie mnie zapłodnić... I że urodzę nam zdrowe i silne dziecko.. Tak bardzo się boję... Często myślę o tym jak będziemy strasi... To co wtedy??? Nie będziemy mieć nikogo bliskiego, kto nas odwiedzi nawet... No kurcze ciężkie to wszystko jest...
Zaczynając starania nikty bym nie pomyślała, że to się tak potoczy... Ze dotknie nas ten problem niepłodności.. A może nawet bezpodności....
Ale się rozpisałam dziś... Wcześniej zawracałam głowę moimi wywodami i żalami dziewczynom z forum, teraz na nie tylko zaglądam i podczytuję.. One mają jeszcze nadzieję, ja coraz mniejszą niestety, a nie chce ich dołować moimi dołującymi przemyśleniami... W sumie dobrze, że zaczęłam pisać ten pamiętnik... Przynajmniej wyżale się sama przed sobą....
Skorzystanie z nasienia dawcy to bardzo trudna decyzja, dojrzewaliśmy do niej dość długo, ale finalnie się zdecydowaliśmy. Wtedy się okazało, że problem leży również po mojej stronie, nie było prosto, ale się udało. Jestem w ciąży, a dla męża nie ma znaczenia, że nie będzie to biologicznie Jego dziecko. Będzie nasze.
Dzięki dziewczyny za komentarze..
NowaJaaa właśnie pisanie pamiętnika daje mi to wszystko w jakimś stopniu z siebie wyrzucić.... To czego nie mogę powiedzieć mężowi, żeby jeszcze bardziej go nie dobić... Bo płakać i przy nim płaczę.. Ale wiem o tym że on siebie cały czas obwinia.. Nie chcę go jeszcze dobijać...
Kd_eye będziemy walczyć... W końcu po takim czasie starań wiemy gdzie tkwi problem i mam nadzieję mimio wszystko, że uda się go wyleczyć...
Niki345 mój mąż już po pierwszej wizycie u urologa (ale to był lekarz przypadkowy) nie z żadnej kliniki nawet mnie namawiał na dwace po tym co usłyszał... Ze on nie myśli tak, że to nie byłoby jego dziecko.. Przecież on by je wychiwywal, więc to on by był ojcem... Ja na razie do tego podchodzę inaczej... Być może jeśli się nie uda nam nic zrobić to innej opcji może nie być... Gratuluję kochana ciazy, już niedługo powitacie SWOJE maleństwo na świecie.... Największy skarb... Więc warto było przejść całą ta walkę... 😘
Wczoraj oglądałam 6 odcinków na playerze takiego programu dokumentalnego "In vitro. Czekając na dziecko", ale to nie jest ten, który zrobiła Rozenek tylko jakiś wcześniejszy. Był przypadek pary, gdzie facet nie miał plemników w nasieniu. Jednak po biopsji jąder znaleziono u niego plemniki i je zamrożono. Para doczekała się dziecka z in vitro. Wszystkie przypadki dzieją się w klinice nOvum w Warszawie. Może warto spróbować? Powodzenia! Trzymam za Was kciuki.
Mam to samo z ubrankami...nie potrafię jechać w odwiedziny do szwagierek... obydwie zaszły w ciążę równo ze mną. Ja poroniłam, a o ich ciąży dowiedziałam się po mojej stracie. Jest to dla mnie tak bolesne że unikam spotkań, bo głowa mi puchnie od słuchania jak to one się męczą bo muszą leżeć parę miesięcy. Cholera! Ja leżałabym całą ciszę gdyby to coś dało. I też muszę omijać te działy dziecięce bo lzy same płyną...
Ale widzisz jest nadzieja jak dziewczyny piszą. Zawsze jest nadzieja! Wszystkie tutaj żyjemy tą nadzieją i zobacz ilu z nas już się udało. Nam i Wam też się uda 💚💚💚✊😘
Dziś byłam w kościele były dwa chrzty... A mi normalnie oczy się zaszkliły aż... Takie to piękne... Tylko czy nam będzie dane przeżywać taka chwilę jako rodziców dziecka??? Czy będziemy kiedyś mogli tak jak Ci rodzice dzisiaj przynieść nasze dziecko do świątyni żeby je ochrzcić???? Ksiądz dziś powiedział tyle pięknych słów w kierunku tych rodzin... Ze przynieśli małe dzieci... Że to najpiękniejszy dar od Boga... Że owoc ich miłości.... Ze od nich będzie zależeć jak wychowają swoje dziecko... Powiedział na prawdę wiele... Że naucza go jak się przeżegnać, naucza go modlitwy, którą zna każde dziecko do Anioła Stróża... No piękne było to kazanie.. A dla nas tak bolesne........
Dziś pojawiło się już plamienie.. Czyli za chwilkę okres... No przecież to było pewne... Przecież bez plemników się nie uda.......
No moja szwagierka w maju rodzi... Coś gadala wcześniej że chciałaby mojego męża za chrzestnego... No ważne kto wychowuje, fakt, ale ja jeszcze mam nadzieję że da się coś zrobić w naszej sprawie.... 😘😘😘😘
Tak... takie słowa bolą, choć są tak piękne. Mi łzy teraz płyną po policzku, bo to samo czuję. Tez tak reaguje słysząc w kościele takie słowa albo jak widzę moje koleżanki z dziećmi.
Fajnie, że zdecydowałaś się pisać. To Ci pomoże. Ja piszę od 14 lutego i bardzo mi to pomaga. Mozna zrzucić z siebie tutaj cały żal. A wsparcie które otrzymujemy jest bezcenne. Ściskamy Cię wszystkie mocno 🤗💚
No i przyszła @... No ale to przecież było wiadome, że się pojawi...
Jej.. Jak mnie irytują zdjęcia usg wstawiane często przez moich znajomych na Facebooka 😐 rozumiem, że się cieszą i w ogóle.... No mi jest przykro jak patrzę na te szczęście, które im tak łatwo przyszło...
Jutro wizyta u androloga.... Żeby dała nam jakaś nadzieję.......
Doskonale Cię rozumiem. Jest to straszne uczucie. Mamy po prostu dość cieszenia się czyimś szczęściem, podczas kiedy same nie możemy go zaznać 😞
Bardzo trzymam kciuki za wizytę ✊
Dziś o 19:30 mamy wizytę u androloga w klinice leczenia niepłodności... Bardzo sie boje... Boję się że potwierdzi słowa urologa☹️☹️☹️ że tu się nie da nic zrobić... Że tylko dawca....
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2020, 13:34
Jeżeli tak powie, to idźcie skonsultować jeszcze do innego! Moja Koleżanka - wyniki Meza tragiczne, 3 lekarzy hasło - „in vitro” a naturalnie zaszła w ciaze podczas przygotowan do inseminacji! Takze głowa do gory, rożne sa przypadki i nigdy nie wiadomo. Kciuki za wizyte!
Bedize dobrze. Wierzymy w to wszystkie. Pamietaj, są różne przypadki, a cuda się zdarzają. Może w końcu dzisiaj znajdę chwilę to opiszę Wam w pamiętniku cud mojej znajomej.
Może coś zaskoczy i stanie się to na co tak dlugi czekacie. Nie będziecie wiedzieli kiedy. Ale badać trzeba i tak ✊💚
Kciuki w gotowości!!!
No i jak? Hej dawca to nic strasznego! Rodzicem jest ten kto wychowuje a nie kto da plemnika! Zresztą przy azoospermii istnieje chyba jakaś szansa na in vitro?
Dzisiejsza wizyta dała nam cień nadziei 😊😊😊 wszystko prawidłowe na usg wyszło, tylko że jądra małej wielkości... Ale 17 marca mamy zrobić kariotyp i to on o wszystkim przesadzi... Jestem pełna nadziei, że jednak wyjdzie dobrze 😍😍😍
Dobre wieści. Bardzo się cieszę 😊Panietaj nadzieja umiera ostatnia. Ja wierzę, że Wam się uda. Musimy w to wierzyć wszystkie. Ja dzisiaj też dostałam nie najlepsze wieści ale przetrawiłam to i zamierzam walczyć, jeszcze się wszystko ułoży ✊😘
Tak, nadzieja to potężna broń🍀. Jedna informacja, że nie nie wszystko stracone, dodaje sił do walki. Bardzo sie cieszę, że jest dla Was szansa 🙂 Życzę następnych dobrych wiadomości 😉
Miałam wspaniały sen... Śniło mi się że byłam u siostry w Warszawie, byłyśmy w galeri handlowej na zakupach, nagle mi się zrobiło słabo... Siostra wypaliła że może to ciąża i zebym test kupiła, a ja się w głowę puknęłam i powiedziałam że na pewno nie, że my nie możemy mieć dzieci, ale po długich namowach kupiłam ten test w aptece i zrobiłam go w jednej z toalet w galeri.. A tam moim oczom ukazały się grubalachne krechy!!! Ale nie mogłam sie doczekać aż wrócę do domu i powiem mężowi że udało się i że będzie tata... Już wracałam do domu jak na skrzydłach a tu trach.... I się obudziłam.....
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2020, 15:39
Koronawirus......
Ostatnio myśli o dziecku jakoś odeszły na bok.. W głowie jedynie strach... Nie wiem czy to co się dzieje ten strach w nas potęguje... Jedni się śmieją a drudzy się boją... Do wczoraj inaczej do tego podchodziłam, ale zobaczyłam co się dzieje w sklepach... Brakowało podstawowych towarów...
Nie boję się tak o siebie, najbardziej boję się o moich bliskich ☹️☹️☹️
Moja siostra mieszka w Warszawie, codziennie musi jeździć do pracy Komunikacja Miejska, a tam wiadomo różni ludzie się przewijają... Ona jest najbardziej narażona na to że może się zarazić.. Boję się o moją mamę, jest kobieta w wieku kobiety która zmarła niedawno, a do tego ma cukrzycę...
Nie wiem może wyolbrzymiam wszystko ☹️ ale serio się boję ☹️
Zajrzyj do mojego pamiętnika, na początek... My tez mielismy (mamy) problem z morfologia, ale zdecydowaliśmy sie juz teraz na inna drogę do rodzicielstwa. Jednak moze znajdziesz jakieś wskazówki co do witamin w tych starszych postach ;)
Myślę, że wiele osób się boi jedni mniej inni bardziej. Są i też tacy nieodpowiedzialni ale nic na to nie poradzimy. Wazne żebyśmy my zrobiły wszystko co się da żeby uniknąć zagrożenia. Ja też mieszkam w Warszawie, mój mąż dotychczas jeździł po Warszawie komunikacją od piątku raczej samochodem. Teraz ma zwolnienie z pracy. Ja mam działalność i pracuje z domu ale do przychodni na badania krwi chodzić muszę. Ostatnio byłam w środę od tamtej pory nie wychodziłam z domu. Jak już wychodzę zaslaniam usta, nie dotykam niczego wracam do domu myję twarz i ręce. Na szczęście mój klient jest wyrozumiały i też poprosił mnie abym w sprawach firmy nie jeździła nigdzie metrem. To się wiąże z przestojem w firmie klienta i u mnie. Lekki kryzys w zarobkach i na rynku wisi w powietrzu. Część osób mówi, że może tak musiało być i zgadzam się z tym. Bo rosnące ceny wszystkiego i pedzaca gospodarka już nas niszczyła a teraz może ceny przystopują, ludzie zaczną doceniać to co mają i w ogóle zaczniemy się cieszyć z małych rzeczy, zdrowia i rodziny. Zdrówka Wam życzę. Nie lamcie się. Towary dojechaly do sklepów zaraz po tym bumie i teraz już nie ma problemów raczej. Tylko trzeba rozbić zakupy z rozwagą a nie na zapas. Czeka nas mały kryzys ale kto jak nie my. Stosujmy się do zaleceń i będzie dobrze. 🙂
Ja się tylko zastanawiam jaki to ma wpływ na zajście w ciążę albo wczesną ciążę... to mnie martwi i wtedy to faktycznie trzeba się zaszyć w domu i nie ruszać nigdzie. Dzisiaj przeczytałam, ze jest pierwszy noworodek który urodził się z koronawirusem. Jego matka była zarażona i nie wiadomo czy on przejął to w jej łonie czy przy porodzie. Mają to badać. To trochę niepokojące wieści. Ale nie możemy dać się zwariować. Najbardziej narażone są osoby ze słaba odpornością tj. Osoby starsze. A my dziewczyny jesteśmy na tylu lekach i witaminach że nas żadne ścierwo nie weźmie mówię Wam 😅
Jakbyś nie przeczytała mojego poprzedniego komentarza to mówię jeszcze raz - tu Labelleperle ;)
Ja też boję się wirusa. Na dodatek moja mama i brat mają słabe serca. Dlatego siedzimy w domu, nawet na grób córki nie chcę jechać.
Odezwij się do mnie na priv, mam Ci masę do opowiedzenia...
No po dłuższym zastanawianiu się... Jechać czy nie jechać... Wybraliśmy się jednak do kliniki na badanie kariotypu... Trzymaliśmy się zdała od innych. W klinice też pełne bezpieczeństwo.. Od razu po wejściu mąż musiał umyć i zdezynfekować ręce. Zmierzyli mu też temperaturę. Teraz najgorsze będzie czekanie na wynik.... Najwcześniej ma być on za 14 dni, ale może być i później że względu na tą pandemie... Aby tylko ten kariotyp wyszedł dobrze....
Justynka, wiem, co czujesz, bo ja też robiłam kariotyp. Ale nawet jeśli wyjdzie źle (co na pewno się nie stanie), to i na to są rady! Nic nie jest stracone!
Ja nie do końca wróciłam do starań. Po prostu się nie zabezpieczamy, ale... eh ja mam nowego partnera. Boże, jak dziwnie to brzmi!!!! Z Tomkiem, dzieki Bogu już nie jestem. W końcu zdobyłam się na to, by walnąć ten związek i sie wyprowadzić... Wyobraź sobie, że mój były przesiadywał na erodate, gdy ja opłakiwałam naszą córkę... na zdradę fizyczną nie mam dowodów, ale na samym erodate przyłapałam go multum razy. Nigdy nie przestał tylko lepiej się kamuflował.....
Wyszedł u mnie zespół antyfosfolipidowy, krążący antykoagulant tocznia. Muszę brać heparynę w ciąży...
Justynko, jesteś w moich myślach ciągle :* nie przestaję Ci kibicować! Odezwij się do nas koniecznie na wątku marcowym, bo tak każda dziewczyna o Tobie pamięta i dobrze Ci życzy :*
Wczoraj były wyniki kariotypu męża ☹️☹️☹️☹️
Kariotyp nieprawidłowy, dodatkowy chromosom X, zespół klinefeltera 😪😪😪😪 nie wiem co dalej 😪😪😪😪
Wczoraj powiedział, że jakby wiedział, że tak jest to by się że mną nie ożenił, bo tylko mi życie zmarnował i że tacy jak on nie powinni się rodzić w ogóle 😪😪😪😪😪
Wyć mi się chce niemiłosiernie 😪😪😪😪😪😪
Niestety taka wiadomość , to bardzo ciężka próba dla małżeństwa. A nie chcecie spróbować z dawca nasienia? Czytałam wiele historii , ze później ojciec akceptuje jak własne..:)
No ja się boję takiego kroku, boję się że całe życie będzie miał to na względzie że to jednak nie jego.. A dziecku co potem powiedzieć że powstało sztucznie bo tatuś nie mogl mieć dzieci?? 😪😪😪😪 Przykre to by było ☹️☹️☹️☹️☹️☹️☹️☹️☹️ no czuję się bezsilna w tej chwili... Czuję, że już nic nie mogę ☹️☹️☹️
Największe szanse na posiadanie potomstwa mają Ci, u których występuje kariotyp mozaikowy. U niektórych mężczyzn plemniki są produkowane, jednak nie są w stanie przedostać się do nasienia. W tej sytuacji możliwe jest ich pobranie z jądra i wykorzystanie w metodach sztucznego zapłodnienia, polegających na iniekcji plemnika do komórki jajowej. Coś takiego znalazłam ,może się uda ale trzeba jeszcze się zdiagnozować. nie smuć się głowa do góry ! Na spokojnie , buziaki
Cześć Justynko. Bardzo współczuję bo jesteście w ekstremalnie trudnej sytuacji. Teraz czeka Ciebie bo ja myślę że to nie mąż tylko bardziej ty masz obawy co do in vitro. Musisz się zastanowić co chcesz teraz zrobić czy tak bardzo pragniesz dziecka czy zgodzisz się na życie bez dzieci. Jeżeli zdecydujecie się na dawcę to nie zapominaj że biologia to nie wszytko. Najważniejsza jest miłość rodziców. Nie ważne jak zacznie się życie Waszego dziecka ważne że będziecie je kochać i razem je wychowywać. Mam nadzieję że znajdziecie rozwiązanie najlepsze dla was i waszego związku. Bardzo Ci kibicuje i myślę że odnajdziecie swoje szczęście.
Margryy dziękuję Ci bardzo 😘😘😘 no właśnie u mojego jest 47 XXY, nie zbam się na tym, do lekarza też teraz się nie udamy bo ten wirus szaleje.. Dzięki za Twoja modlitwę, mam nadzieję że pomoże, ja mimo tych przeciwności nadal modlę się do Boga, żeby się zlitowal i dał nam dziecko i do Maryi żeby nam pomogla 😘😘😘
Angie1985 no myślę, że to będzie trudna decyzja... Abyśmy tylko żadnej nie żałowali potem, jaką by nie była... 😘😘
Mnie znam się na tym, ale może przy ivf dałoby się ten problem ominąć przez np dobór plemników o prawidłowym zestawie genów, myślę że wątpliwości rozwieje rozmowa z lekarzem, trzymam za Was kciuki 🍀✊
Hej Justynka, wlasnie myslalam sobie dzis o Tobie jak weszlam na pamietniki. Wspolczuje tej wczorajszej wiadomosci, to naprawde musi byc bardzo trudne dla Was obojga... wierze jednak, ze nie ma sytuacji bez wyjscia, porozmawiajcie z lekarzem o mozliwych scenariuszach, moze pojdzcie na wizyte do psychologa, zeby sie jakos wyciszyc i oswoic z roznymi scenariuszami, a w koncu jak bedziecie gotowi to podejmiecie decyzje i wybierzecie jedna z opcji przedstawionych przez lekarza! Wierze, ze bedziecie rodzicami :)
Ściskam!
Kochana, ściskam Cię mocno, wiem że to duży cios dla Was obojga😔 Musisz teraz mocno wspierać męża, to od Ciebie zależy, jak on sobie z tym poradzi. Nikt nie powinien obwiniać się za to, że jest chory. Pamietaj, że to nie jest sytuacja bez wyjścia! Nawet jeśli jedne drzwi się przed Wami zamknely, znajdą się inne. Jeżeli się kochacie i pragniecie być rodzicami, to nimi będziecie! Trzymam za to kciuki ✊✊
Dziękuję wam dziewczyny za słowa otuchy 😘😘😘
Do lekarza możemy dopiero się udać po zakończeniu epidemi, nie będziemy się narażać 😘😘😘
Mam wrażenie że mój mąż nie chce o tym gadać bo gada na inne tematy, zupełnie nie związane z tym. Pierwszego dnia był zalamany i obwiniał siebie za tą całą sytuację... I że gdyby wiedział to by nie chciał żebym była jego żona... Nie wiem na prawdę co robić i czy jest szansa jakaś że będziemy mogli mieć biologiczne potomstwo... Na razie po prostu trzeba przeczekać obecną sytuację a potem znowu z tym ruszyć...
Justynko, jestem myślami cały czas przy Tobie :( :* strasznie mi przykro z powodu wyników :( ale naprawdę głęboko wierzę, że Bóg ma dla Was plan, którego być może teraz nie dostrzegacie i nie bierzecie pod uwagę, a gdy już zacznie się realizować, to uczyni Was to szczęśliwymi :* i naprawdę wierzę głęboko, że w tym planie będziecie rodzicami :* wspieram myślą i modlitwą kochana :*
Lalia kochana 😘😘 ja też wierzę w to, że jest dla nas jakiś plan.. Ze teraz jest źle, a to że nic nie możemy w obecnej chwili zrobić jeszcze bardziej chyba doluje.. Ale cały czas mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień gdy Bóg wysłucha naszych modlitw 😘😘😘
Wielkanoc.... W tym roku trochę inna, spędzona w domu, z dala od rodziców, rodzeństwa... Dziś w tym dniu tak mi smutno... Dostałam od siostry filmiki jak dzieciaki się wygłupiały i aż mi łzy popłynęły... Pomyślałam sobie, że tyle matek narzeka na balagan, na brak spokoju, na brak ciszy... Ale według mnie te kobiety to prawdziwe szczęściary... Posiadają największy dar jaki mógłby dać Bóg kobiecie.... Też bym chciała mieć balagan w domu, brak spokoju, ciszy... Jednak nie wszystkie marzenia się spełniają 😪😪😪
Drugi dzień tych smutnych tegorocznych świąt....
Siedzę i myślę...
Myślę o tym co dalej.. Czytałam kilka artykułów nawet na temat adopcji dziecka... Przeglądałam jak codzień Facebooka... Patrzyłam na zdjęcia całych rodzin, na te uśmiechnięte twarze rodziców i rozradowane buziaczki ich dzieci.. I patrzyłam do kogo są podobne.. Do taty czy mamy... I w myślach znowu to samo... "Jakim jesteś szczęściarzem/szczęściarą"
Jak dobrze, że jutro już będzie po świętach....
A może warto pomyśleć o naprotechnologu, może udałoby się poprawić parametry nasienia? Trochę poczytałam o azoospermii i czasem da się wykrzesać z jąder jakieś plemniki, a wtedy moglibyście podejść do ivf i mieć wpadnę dzieci.
Niki czytałam o naprotechnologi ale podobno to bardziej w kierunku diagnostyki kobiet... U nas wszedł nieprawidłowy kariotyp u męża więc nie wiem czy naprotechnologia tu nam pomoże... ☹️ Jak tylko skończy się epidemia umawiamy się do kliniki, bo mąż miał wrócić do androloga z wynikiem..
Justynko. Ściskam Cię mocno. Cały czas wierzę, że wyjdzie dla Was słońce. Tu na forum w "męskie sprawy", jest wątek bezplemnikowcy. Dziewczyny tam mają duża wiedzę, może coś Wam podpowiedzą, nakierują. Trzymam kciuki, 🍀✊
Justynko. Ściskam Cię mocno. Cały czas wierzę, że wyjdzie dla Was słońce. Tu na forum w "męskie sprawy", jest wątek bezplemnikowcy. Dziewczyny tam mają duża wiedzę, może coś Wam podpowiedzą, nakierują. Trzymam kciuki, 🍀✊
Kochana, to dla was niewatpliwie życiowa próba. Czesto sie zastanawiamy dlaczego coś złego spotyka akurat nas, ale tak juz jest w życiu. Niewazna jest sytuacja, ale nasza postawa wobec niej. Jeśli pragniecie być rodzicami to macie jeszcze kilka dróg. Jest wiele par, które zdecydowaly sie na dawce lub adopcje zarodka. Nie myśl w ten sposób, że jest to sztuczny sposob na dziecko. To jest naturalny sposób, laczy sie plemnik z komorka jajowa. Ten plemnik jest plemnikiem mężczyzny, nie jest tworzony w laboratorium. Moze poczytaj na forum, jest wiele dziewczyn, które wybraly dawce lub adopcje zarodka, możesz poprosic je o kontakt na priv. Zawsze człowiekowi lzej sie robi jak może porozmawiac z kims kto go w pełni rozumie.
Niedługo przyjdzie na świat córeczka mojej szwagierki... Dziś teściowa zapytała czy bym nie kupiła dla niej jakiegoś ciuszka bo chcą jechać do niej i zawieść coś, żeby do szpitala wzięła dla maleństwa... Zgodziłam się, ale teraz tak myślę, że jak będę kupować to cudo to chyba serce mi pęknie z żalu, że to nie dla mnie... Poprosiła mnie dlatego bo od tej pory co jest koronawirus boi się chodzić po sklepach. Wiem, że to nie było złośliwe, dlatego zgodziłam się od razu. Kurcze ale też myślę z drugiej strony, że powinnam sobie potrafić radzić w takich momentach... Przecież to że my mamy problem to nie jest wina wszystkich wokół. Powinnam nauczyć się z tym żyć... Tylko to tak cholernie trudne jest....
Masz dobre serce :)
Ja, jak moja szwagierka ogłosiła 1,5 roku temu przy wigilijnym stole, że będą mieli dziecko - przeplakalam całą drogę powrotną do domu i kolejny miesiąc. Dodatkowo obwiniałam się o to, że czuję smutek zamiast radości.
Czułam się z tym bardzo źle i w końcu poszłam porozmawiać ze znajomym zakonnikiem. Powiedział mi wtedy żebym nie była dla siebie tak surowa, że mam prawo mieć te przestrzeń na uczucie smutku i to nie znaczy, że jestem złym człowiekiem.
Miłość nie jest uczuciem. Miłość jest pragnieniem dobra drugiej osoby.
Z pewnością pragniesz aby szwagierka szczęśliwie urodziła, aby Malutka była zdrowa. Tak jak i ja wtedy tego pragnęłam.
Masz dobre serce :)
Ja, jak moja szwagierka ogłosiła 1,5 roku temu przy wigilijnym stole, że będą mieli dziecko - przeplakalam całą drogę powrotną do domu i kolejny miesiąc. Dodatkowo obwiniałam się o to, że czuję smutek zamiast radości.
Czułam się z tym bardzo źle i w końcu poszłam porozmawiać ze znajomym zakonnikiem. Powiedział mi wtedy żebym nie była dla siebie tak surowa, że mam prawo mieć te przestrzeń na uczucie smutku i to nie znaczy, że jestem złym człowiekiem.
Miłość nie jest uczuciem. Miłość jest pragnieniem dobra drugiej osoby.
Z pewnością pragniesz aby szwagierka szczęśliwie urodziła, aby Malutka była zdrowa. Tak jak i ja wtedy tego pragnęłam.
Listek, jak dowiedziałam się o jej ciąży też płakałam, dlaczego to nie ja... Jak widziałam, że brzuch jej rośnie... Ale starałam się to jakoś opanować, bo zdałam sobie z tego sprawę, że przecież ona nie jest winna naszemu problemowi... Wiem, że jak zobaczę Mała to też będzie ciężko, ale mam nadzieję, że dam radę...
Też czułam smutek patrząc na Jej rosnący brzuszek. To był ciężki dla mnie czas. Dużo płaczu i smutku, nigdy nie przeżywałam tego aż tak, zawsze cieszyłam się z nowego życia ale wtedy mieliśmy prawie trzy lata starań za sobą i kiepskie wyniki. Coś we mnie pękło. Dałam sobie czas i prawo do tych uczuć.
Tak jak piszesz, to nie jest niczyja wina, że my mamy problemy.
Dziś cieszę się, że ten mały człowiek pojawił się w rodzinie. Wprowadził dużo radości i promyczkow ciepła :) bałam się jak to będzie gdy się urodzi, że znów będzie mi bardzo ciężko ale oczarował mnie tym swoim uśmiechem skubany :)
Oby w naszym przypadku też tak było, z jednej strony się cieszę że będzie drugi raz już mana, bo majuz synka 4 letniego, ale z drugiej strony bardzo się boję, że jak wezmę na ręce ta maleńka istotkę to rozrycze się przy wszystkich jak głupia.. A tego bym wolała uniknąć... Płacz ok.. Ale tylko jak jestem sama, nie chce żeby inni widzieli to co ja przeżywam. Nie chcę żadnego pocieszania od osób, które nie mają pojęcia o tym co może czuć ktoś, kto być może nigdy nie diswiadczy takich pięknych chwil jak tulenie swojego dziecka...
Syty głodnego nie zrozumie, wiem o tym.
Nam bardzo pomogło, spotkanie w realnym świecie par, które też mają problemy. Przestaliśmy przeżywać nasz ból tylko w naszych czterech ścianach. Poczuliśmy, że jest na świecie ktoś, kto dobrze wie jak to jest.
Częściej też mówimy otwarcie o tym że się staramy ale nie wychodzi. Przynajmniej nie nękają nas bolesnymi pytaniami. Wiem, że to delikatny temat i ciężko jest się otworzyć. Nie z każdym jesteśmy w tak osobistej relacji, nie każdemu chcemy mówić, ale dla nas jest to często bardzo uwalniające. Ludzie zwykle i tak nie wiedzą co powiedzieć. Mówią, że "trzeba wierzyć" albo "trzymam kciuki" i temat się kończy. Choć bywa i tak, że mówią "my poronilismy trzy razy zanim się udało".
Wierzę, że Wasze spotkanie będzie radosne - mimo wszystko :)
Nie warto zamykać się w wieży swojego smutku, uwierz mi :*
Nie wiem, czy to będzie akurat dla Ciebie łatwiejsze, ale możesz kupić ciuszki przez internet i podać adres wysyłki do teściowej ;) Wiem, co czujesz, bo też wybierałam ostatnio prezenty dla siostry, która urodziła. Z jednej strony radość, a z drugiej... wiadomo :(
No dziewczyny, chyba mogą teściowa zrozumiała, że mogłoby być to dla mnie kłopotliwe bo dziś już nie mówiła o tym... Ale nie uszukujmy się... Szwagierka urodzi to sama z siebie będę musiała pokonać moją słabość i od nas kupić małej coś w prezencie.... Powiem szczerze, na początku naszych niepowodzeń chodziłam i oglądałam ciuszki dla niemowląt, ja po prostu się tym katowałam w pewien sposób.. Ale już tego nie robię bo to o psychiatryk by chyba musiało zachaczyc w końcu 😊
Wczoraj z mężem poruszyłam temat starań, a mianowicie był to temat "co będzie jeśli się okaże że nie da rady od niego w żaden sposób pozyskać plemników". Powiedział, żebym się tak ciągle nie martwiła, że co ma być to będzie. I padł temat adopcji.... Chyba bym wolała adoptować dziecko niż obcego dawce. W tej chwili tak myślę, ale co będzie??? Tego nie wiem... Mam tylko nadzieję, że ten koronawirus się jak najszybciej skończy, bo w tej chwili to cały czas tkwimy w martwym punkcie.... Ech...
Dziś urodziny mojego męża... Jeszcze rok temu dziś zrobiłabym test ciążowy z nadzieją na prezent... A tak??? Czekam na okres? Pogodzona z losem??? Nieeeeee!!!!!!! Z tym się nie da pogodzić!!!! Wszędzie piszą że z tym kariotypem nie jest możliwe przywrócenie płodności ☹️
Zadzwoniłam do kliniki bo już wznowili wizyty u specjalistów, nie wiem czy się cieszyć czy nie ale akurat na dziś zwolnilo się jedno miejsce do androloga... I jedziemy. Mój mąż już załamany, że to będzie pewnie już jego ostatnia wizyta u niego.. ☹️☹️☹️ Bardzo się boję ☹️☹️☹️
Trzymam za Was bardzo mocno kciuki i pamiętaj, medycyna to nie matematyka, czasem dzieją się rzeczy, których lekarze wytłumaczyć nie potrafią, najpiękniejsze w świecie naturalne cuda, na tym forum jest takich sporo 🙂
Już po wizycie... Nie była zbyt optymistyczna... Dostał witaminy... Androvit Plus, witamina C 1000, Koenzym Q10 200 mg.
Ma zrobić powtórkę badania nasienia po około 2,5-3 miesiącach...
Biopsja owszem ale w jego przypadku wiąże się z dużym ryzykiem, choruje na nadciśnienie i na lekka wadę serca, która przy tym zespole mogłaby się nasilić.. Dajemy sobie na wstrzymanie z tym wszystkim do czasu jak skończy te leki brać i powtórzy badanie..
A ta wada jest wrodzona i wyleczyć się jej nie da.. Tyle w temacie... Na pewno naturalne zapłodnienie nie wchodzi w grę..
W sumie dobrze, macie czas, żeby się zastanowić co dalej. Może wykorzystaj te miesiące na jakieś swoje badania, których jeszcze nie robiłaś? Żeby nie mieć poczucia traconego czasu. Głowa do góry, naturalne poczęcie to tylko 1 z opcji, jest ich jeszcze parę. A jeśli dostaliście leki, to znaczy, że doktor widzi jakąś szansę :) Trzymam kciuki!
Dzis naszła mnie taka myśl... Jak to jest, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... Jeszcze niedawno byłam zupełnie anty in vitro.... Dziecko tak, ale naturalnie poczęte z miłości... A teraz???? Nie wiem co będzie dalej...
W głowie mam dwie opcje... Albo wydarzy się cud... I pojawią się jednak plemniki.. Nawet nie zastanawiałabym się, że to sztuczne zapłodnienie by było... Od razu bym w to poszła...
Druga opcja adopcja... Ale jest jedno ale.... Wolałabym żeby to było małe dziecko do roku, niemowlak, abym sama go mogła wszystkiego nauczyć ... Wychować....
Jest jeszcze trzecia opcja in vitro z nasieniem dawcy.... Ale ta opcja jest najbardziej odległa... Boję się że mąż inaczej mógłby na to dziecko patrzeć... Teraz mógłby powiedzieć że to będzie jego bo on będzie wychowywal, ale co jeśli po urodzeniu będzie inaczej??? Co jeśli jednak będzie patrzył na to dziecko jak na obcego... Czytałam kiedyś artykuł na ten temat... Przez in vitro rozpadło się małżeństwo... Oboje byli pewni tego i zdecydowali się na in vitro z dawca... Cała ciąża było ok, maz był w niebo wzięty... Ale po porodzie cos w nim pękło... Nie chciał się zajmować tym dzieckiem, od żony też się oddalił...
Czasami nawet myślę że na górze jest plan dla nas i wszystko samo się potoczy jakoś, że wyjarzy się cud... Ze ten czas jaki teraz przeżywamy jest po to aby nas umocnić i przygotować na najpiekniejsze chwilę... Ale potem za chwilę wracam z marzeń na ziemię.... I nagle myślę... Jaki cud.... Przecież z pustego to i Salomon nie naleje....
każdy musi decyzję podjąć sam, ja bym wolała dziecko z dawcy, przynajmniej by było moje...a nie zupełnie obce...adopcja to tez duże wyzwanie dla ludzi...to coś więcej niż bycie rodzicem, dzieci mają swoją przeszłość. Ale rozumiem twoje wątpliwości...mężczyźni interesują się dziećmi dopóki interesują się ich matkami...jeśli związek np. się kończy....faceci zostawiają 'swoje' dzieci...i idą w świat.
Punkt widzenia bardzo zależy od punktu siedzenia.. Starania pokazują jak bardzo zmienia się nasze podejście z upływem czasu do różnych rzeczy, zwłaszcza kiedy powoli kończą się inne możliwości. Dla wielu osób ivf na początku drogi to coś niewyobrażalnego, a później okazuje się, że to jedyna możliwość. U nas było ivf z nasieniem dawcy, myślę że dużo zależy od partnera, nie jest to łatwa decyzja, dlatego warto dobrze ją przemyśleć.
Pamietaj, że in vitro to też poczęcie dziecka z miłości. Myślę, że przez te lata starań jesteśmy dojrzalsi, kochamy się jeszcze bardzo. Jestem dumna że jestem w ciąży z in vitro. Bo wywalczylismy ją nasza miłością. Adopcja to piekna sprawa, ale trzeba pamiętać, że to my jesteśmy dla tego dziecka, nie ono dla nas. Polecam pamietnik asistokrotki. Opisuje tam ich drogę przez starania, ivf, ku adopcji. Asia jest cudownym rodzicem adopcyjnym, wiele można się od niej nauczyć.
Dziś z samego rana nad naszym domem krążyły 3 bociany... Tak niziutko nad dachem, potem jeden usiadł na słupie energetycznym i sobie klekotał... 😊 Przez głowę mi przeszła myśl, że to może jakiś znak od Boga, żeby się nie poddawać, żeby wierzyć.... Ze cuda się zdarzają przecież.... Jak ja bym chciała, żeby przyniosły nam dobra nowinę.... Najpiękniejsza jaka mogłaby być... No ale póki co to mam jeszcze okres..
No dziś nasi nowi przyjaciele (bociany) chyba postanowiły się troche zadomowic 😀😀😀 rozpoczęły budowę gniazda na słupie energetycznym zaraz koło domu 😀😀 może jak zamieszkają blisko i nas polubią... To może nam kiedyś coś podrzuca.... 😀😀😀😘 Bardzo bym chciała...
Ale Wam zazdroszczę :) u nas na południu bociany to bardzo rzadki widok. Dlatego jak jedziemy nad morze albo na Mazury to cieszymy się na każde gniazdo :D
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Rozumiem Cię, nie łam się zawsze jest nadzieja. 💚✊✊✊
Justynko!!! To ja, Labelleperle. Nie masz pojęcia jak bardzo było mi przykro, kiedy zobaczyłam diagnozę Twojego męża. Boże święty, jak kamieniem w łeb! Ale ja mimo wszystko trzymam za Ciebie cholernie kciuki. Może będzie jakaś nadzieja w inseminacji..... Proszę, odezwij się do mnie.