I tyle z mojego nie myślenia, nie nakrecania sie...
Z jednej strony mysle juz o kolejnym cyklu, inseminacja będzie duzym krokiem do przodu...
Z drugiej jeszcze jest jakas absurdalna nadzieja, ze moze jednak się udało?
Zastanawiam się co zaboli mniej, biel na teście, czy czekanie az cykl sam sie skończy...
Do ten ten listopad...
I tyle mojego....są wyniki HBA... 45%... nawet do inseminacji trzeba mieć 80%....
Czasami sie zastanawiam jakim cudem rok temu o tej porze bylam jeszcze w ciąży? Czy naprawde juz zawsze bedziesz naszym jedynym dzieckiem?
Już nie mam siły dalej walczyć... to wszystko jest bez sensu, w dni jak dzisiaj czuję sie jakbym czekała na cud, który nie chce sie zdadzyc...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2021, 22:48
W klinice potwierdzili ze przy takich wynikach moge zapomniec o inseminacji 😭
I tyle wyszło z moich 3 pęcherzyków 😭 to jest ten moment, ze nawet nie mam juz sily nad tym 😭
Chciałabym tylko wiedzieć czy moge jeszcze cokolwiek zrobic....
No i stało sie... klamka zapadła, nie będzie naturalnej ciąży... mam milion wątpliwości, ale wiem jedno, jeżeli świadomie zrezygnuje z ostatniej szansy, będę tego żałować do końca zycia...
Wiem jedno, obiecałam Ci rok temu, ze zrobię wszystko żeby kiedyś urodzić żywe dziecko...wtedy nie wiedzialam, ze to "wszystko" sprowadzi się do in vitro...
Klamka zapadła... od wczoraj antykoncepcja i na następnej wizycie juz szczegółowo rozpiszemy plan stymulacji... podobno jak nic sie nie wydarzy jest szansa na pierwszy transfer jeszcze przed świętami...
Boję sie jak to sie skończy... ale wiem, będę walczyć do konca...
Do tego ten zaczynający sie właśnie listopad.... to wszystko tak mocno wraca...
1.11 to była niedziela, zamknięte cmentarze...
Pojechaliśmy na groby tydzień później... 8.11 spotkałam sie z rodzina, było jeszcze tak normalnie... naprawdę nie wiedziałam wtedy ze za tydzień będzie po wszystkim, ze Ciebie juz nie będzie, ze w jednej chwili zawali mi się świat, ze po roku dalej będę tak daleko od pogodzenia się z tym, ze nie mogłaś zostać z nami...
Po czasie wydaje mi sie, ze musialas umrzeć w nocy z soboty na niedzielę... ja dowiedziałam sie o o tym w czwartek... podobno nic nie mogłam i tak zrobić... dlaczego? Dlaczego nie mogło byc normalnie, dlaczego nikt się nie zorientował i nie próbowali Cię ratować?
Dzisiaj zabilo mnie kolejne pytanie letniego syna koleżanki ...."to mozna najpierw umrzeć, a potem się urodzic? Ale jak to...?" No właśnie jak to? 😭
listopad będzie cholernie trudny... w sumie to życie od zeszłego listopada jest cholernie trudne i bez sensu... 😭 tak bardzo chciałabym kiedyś przytulić żywe dziecko? Czy to tak dużo? 😭
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 listopada 2021, 00:05
wczoraj wolałam nic nie pisać... dziwnie się poczułam, stojąc na cmentarzu, ze świadomością że to już listopad... że to ten miesiąc w którym jeszcze byłam w ciąży i w jednej chwili zostałam z niczym... że to już prawie rok... wtedy żyłam tylko nadzieją, że może chociaż szybko zajdę w kolejną ciążę, że już nic będzie jak miało być, bez Ciebie już zawsze będzie inaczej, że może kiedyś powiem, że dobrze... jakby mi ktoś wtedy powiedział, że po tym wszystkim minie rok walki, żebym musiała dojść do etapu IVF to bym nie uwierzyła... podobnie jak w to, że Ciebie nie będzie ze mną...
Cmentarz, na który od zawsze chodziliśmy w dzieciństwie, na którym nikogo nie było z rodziny, gdzie zapalaliśmy symbolicznie znicze pod krzyżem, nagle stał się moim cmentarzem... nigdy bym nie pomyślała, że będę tak, albo gdziekolwiek, odwiedzać grób własnego dziecka... tak bardzo chciałabym żeby IVF się udało... wiesz, że nikt mi Ciebie nie zastąpi... ale nie potrafię inaczej, nie potrafię żyć bez dziecka... czy to coś złego, że ktoś kto prawie miał na tym świecie dziecko tak bardzo chciałby mieć kolejne, tymrazem żywe?
Dziwnie się czuję z tabletkami antykoncepcyjnymi, które muszę brać żeby zwiększyć szanse na powodzenie procedury... ale czego się nie robi żeby się udało... trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 listopada 2021, 22:58
Musiałam sie dobrze zastanowic który to dzień cyklu... przestałam liczyć, schowalam termometr... bo i po co?
Jeżeli nic się nie wydarzy od 17.11 zaczynamy stymulacje...
Boję sie, mam milion wątpliwości... córeczko, pomóż mamusi nie zwatpic, nie poddac się...
Dzisiaj jest ten dzien, ze zastanawiam sie, czy rok temu jeszcze zylas?
Jeżeli moje ciało dało mi jakikolwiek odczuwalny znam, ze umierasz, to byl właśnie ten moment.. noc z soboty na niedzielę, 7/8.11... nigdy wcześniej i nigdy później nie czułam czegoś takiego...
Jeżeli słusznie się domyślam, dalas mi jeszcze 4 dni nadziei, a raczej nieświadomości... do 12.11 żyłam w przekonaniu ze w styczniu będziemy razem..
To byl cholernie ciężki rok, ale to chyba wiesz... przecież patrzysz na mnie tam z góry caly czas, tylko Ty dajesz mi siłę do dalszego życia...
Chciałabym wierzyć, ze kiedyś bedzie mi wybaczone to, ze tak bardzo chciałabym mieć kolejne dziecko... czy to naprawdę takie straszne, ze chciałabym miec żywe dziecko?
Tak bardzo boję się, ze nie poradzę sobie w życiu bez dziecka... tak bardzo chciałabym pokochać swoje żywe dziecko... czy pragnienie posiadania dziecka może byc czymś złym?
Córeczko, pomóż mi dalej żyć... 😭
Ale dzisiaj nie o tym...
11.11 - rok temu jeszcze nie wiedziałam, że to ostatni szczęśliwy dzień w życiu na tak długo... wtedy wydawało mi się, że mam wszystko czego potrzebuję... kochającego męża, perspektywę przeprowadzki, no i Ciebie... już nawet miałam pomysł na Twój pokój, rzeczy dla Ciebie od Twojego wujka... naprawdę nie pomyślałabym, że w jednej chwili stracę to, co było wtedy najważniejsze...
Jak wróciłam do pracy, wydawało mi się, że zaczęłam sobie z tym, a w zasadzie udawać między ludźmi, było cholernie ciężko, do tego stopnia, że przez naszą rotację współpracowników, poznałam sporo nowych ludzi i część nawet się nie zorientowała co zaszło... nauczyłam się oddzielać życie między ludźmi, gdzie trzeba być twardym i życie w domu, gdzie emocje nie dawały spokoju...
Właśnie mija rok... wszystko wraca, chwila po chwili... epizod po epizodzie... przez chwilę wierzyłam, że sobie z tym radzę, a teraz znowu myślę tylko o tym... Twój pokój czeka pusty... podobnie jak może życie, które bez Ciebie już zawsze będzie takie puste...
I jest 12.11... juz tylko 17 godzin myślałam ze jeszcze żyjesz... 😭
Rok później dalej tak cholernie nie rozumiem dlaczego... mam nadzieję ze kiedyś mi powiesz, bo Ty na pewno już wiesz... 😭
Dalej jest tak cholernie trudno normalnie żyć...podobno po roku ma boleć mniej... pomóż mi, żeby naprawdę bolało chociaż odrobinę mniej... ze będzie boleć do konca życia wiem, ale chciałabym nauczyć się zyc z tym bólem...
Bez względu na wszystko mamusia nigdy Cię nie zapomni i zawsze będzie Cie kochać.... 🕯
Pomóż nam, żeby sie udało... 🙏
Rok temu to była chyba najdłuższa noc w moim życiu...
Nie pamiętam jak przeżyłam ta noc, nie spałam, zadając sobie pytanie, "dlaczego", myślę, ze próbowałam wówczas wyprzeć to co usłyszałam kilka godzin wcześniej...
Rano juz wszystko potoczyło się błyskawicznie...
Obudził mnie telefon z pracy... przecież to był normalny piątek... życie toczyło się dalej... to tylko moj świat się wtedy rozsypal na milion kawałków...
Potem była wizyta u mojej lekarki, która rozwiala reszte nadziei, zw to co usłyszałam poprzedniego dnia było pomyłka.. szpital, test na covid...
Po roku nadal jest tak cholernie ciężko... córeczko, tak strasznie Cie kocham i tak bardzo puste jest moje życie bez Ciebie...
Moje dziecko powinno dzisiaj świętować pierwsze urodziny... tak, to właśnie dzisiaj skończyłabyś roczek... dalej się zastanawiam, jaka byś była, czy podobna do mnie, może do taty... powinnaś biegać teraz między naszymi kartonami, przeszkadzać w pakowaniu...po prostu byc z nami ...
A co mi zostało? Obrazki ze szpitala, moment w którym Cię urodziłam i poczułam juz tylko ta cholerna pustkę... pamietam rzeczy które mieliśmy przygotowane dla Ciebie... które tata sprzatnal, żeby było mi chociaż trochę łatwiej....było też kilka rzeczy, które juz zdążyłam kupić specjalnie dlaCiebie, zostały nie rozpakowane, patrzyłam na ta buteleczke, która miałam Cie kiedyś karmić, dziadki wzięły to wszystko na przechowanie, tak żebym nie musiała tego oglądać... oni wierzą ze jeszcze nam się to wszystko przyda, tata tez wierzy... ja tez chcę wierzyć, ale tak cholernie się boję, ze jest inny plan na moje życie, którego nie rozumiem i nie potrafię zaakceptować...
Tak bardzo chciałabym kiedyś przyjść do Ciebie we trójkę... powiedzieć Ci, ze mimo zw nie rozumiem, nauczyłam sie z tym zyc.... tak bardzo chciałabym zeby to wszystko nigdy się nie wydarzyło... 😭
Podobno po roku jest łatwiej... pomóż mi, żeby było chociaż trochę łatwiej, wiesz że nigdy Cie nie zapomnę....😭
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2021, 00:16
Co czuję?
Boję sie co z tego wyjdzie, czy się uda, czy dam radę... Ale wiem, ze chcę tego jak nic innego na świecie... wierzę ze Ty tez tego chcesz, ze będziesz z mamusia w trudnych chwilach...
Trzymajcie kciuki... potrzebuje tego teraz bardziej niz kiedykolwiek...
No i stalo sie, nastał pierwszy dzien cyklu, który może zmienić wszystko... jutro zaczynam 10 dni z zastrzykami - ja, bojaca siw igieł i zbierana z podłogi w labie... nie poddam się, wygram ta walkę... 😱
🙏
Tak bardzo chciałabym uwierzyć, ze na końcu twj cholernej drogi czeka na mnie żywe dziecko...
Żyje, ale to dopiero pierwszy... mam nadzieje ze warto... jeżeli to pomoże, żeby pojawiło się dziecko mogę robić je nawet codziennie...
Zgodnie z ulotką pojawił siw ból głowy, na szczęście na razie tyle skutków ubocznych, alw jeszcze 8 😱 zrobię wszystko żeby się udało... 🙏
Dzisiaj przynajmniej glowa nie boli... ale coz za cos... slabo poszlo wklucie i dziwnie czuje miejsce po wklucie...
I nie wiem czy sobie wmawiam czy naprawdę po 3 zaczynam coś czuc jajniki...
Coraz lepiej mi te zastrzyki wychodza jeszcze chwila i zaprzyjaźnie się ze strzykawka, chciałabym na 9 miesięcy 🙏
Córeczko, wiem, że wtedy w nocy to była Twoja ręka... poczułam, jakbyś chciała mi powiedzieć że dobrze robię, że mam się nie poddawać... tak bardzo chciałabym usłyszeć jutro coś pozytywnego... proszę, trzymajcie kciuki za moją wizytę....