Do końca tyg się wyjaśni...
Chyba czas na małą przerwę od pamiętnika... Jedynie wykres będę codziennie aktualizować...
Do wczoraj myślałam, że coś jest na rzeczy, 10 dpo, temp wysoka... Ale w nocy lekkie plamienie, rano spadek na 36,40 a teraz @ się powoli rozkręca.
Po poronieniu jakoś tak bezobjawowo się zaczyna, ani trochę nie czuję piersi, a wcześniej były bardzo wrażliwe. Wredna do samego końca pozwala mi wierzyć. Brzuch cały czas boli...
Tak patrząc na te cykle po poronieniu, widzę że ciągle jakaś rozbujana jestem, wcześniej ovu pięknie jak w zegarku na 15 dc wypadała, teraz 13, w zeszłym miesiącu 18... Cykl raz 28, raz 24... temperatura też czasem jakoś dziwnie skacze...
Cóż, kolejny raz miałam nadzieję... Kładąc się do łóżka łkałam bezgłośnie. Przeraża mnie wizja świąt, bo miało być inaczej... a tu nadal pustka w sercu, jeszcze większa jak wcześniej.
Szczerze? Nie wiem co dalej robić.
Chcę walczyć, jednocześnie chcąc się poddać i odpuścić już na zawsze.
Nie czuję już tej siły...
Mogę odpuścić, nie mierzyć temperatury, nie sprawdzać kiedy powinno być tylko, że to mi nic nie pomoże. Problem lezy w mojej głowie, a jej nie da się ot tak wyłączyć na zawołanie.
Nie pomaga zajmowanie się czymś innym, może też dlatego, że nie mam na nic ochoty, a jak już coś zacznę robić, to nie mogę się skupić. Wymyślam sobie zajęcia, wyznaczam cele, robię jakieś plany, ale wszystko to słomiany zapał. Zacznę i nie kończę, albo kończy sie tylko na 'chceniu'.
I tak jak zawsze byłam światełkowym freakiem, tak teraz mimo wywieszenia świątecznych lampek, nawet nie chce mi sie ich zapalać. Mój mnie ciągnie na miasto, żebym się nasyciła światełkami (bo serio uwielbiam) ale nawet nie chce mi się nigdzie iść. Czuję się jak Grinch.
Czuję jak ogarnia mnie mrok.
A na końcu języka mam słowa... jestem nieszczęśliwa (których mój nienawidzi, bo od razu bierze to do siebie)
edit.
grudzień i tak stracony jeśli chodzi o starania,więc miesiąc luzu.
moze sie ogarnę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2018, 12:23
Będzie luźniej, już jest lepiej ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że jest ok i nie jest mi ciężko. Oj jest cholernie. Głowa czasem nie daje spokoju, myśli krążą, nie mogę spać, a gdy zasnę to śni mi się to co się stało... Czasem płaczę na filmach lub podczas czytania...
Nie zapomniałam, nie zapomnę nigdy. I boli mnie bardzo,bo nikt oprócz mnie nie pamięta... Nic mi nie zostało tak na prawdę po tej ciąży, jedynie dokumentacja medyczna, pozytywny test i zdjęcie moje i jego, zrobione na dzień przed testowaniem, gdy jeszcze nie wiedzieliśmy...
I złamane na zawsze serce.
Ale wierzę, wciąż wierzę. Po poronieniu przyszła jesień - przepłakana, jak to typowy listopad. Ciemność, smutek, łzy. Teraz zima... chłodna, na przeczekanie i ostudzenie emocji. A potem nadejdzie wiosna, pełna nadziei. Tym żyję.
Byleby przetrwać, zamknąć ten ciężki rok, zacząć na nowo...
Do jednego się przyznam, tak na prawdę szczęśliwa byłam tylko będąc w ciąży, mimo problemów od samego początku... tylko wtedy czułam się kompletna...
Rok się kończy...Czas podsumowań, ale też czas postanowień.
To był dla mnie mega ciężki rok. Choroba mamy, moje poronienie, wypadek mojego faceta. Cały czas powtarzam, że to najgorszy rok w moim życiu, ale z drugiej strony, sporo mi dał. I co dalej? Bogatsza w wiedzę i doświadczenie - idę dalej... z nadzieją, że 2019 przyniesie mi upragnione dzieciątko. Wciąż wierzę w cuda... i Wy tez nie przestawajcie, tego Wam życzę!
A teraz? skupię się na sobie, na redukcji wagi, na poprawieniu zdrowia (fiz i psych). Zamierzam żyć i cieszyć się każdą chwilą, bo życie jest kruche, zbyt kruche. Chcę mieć więcej czasu na to, co lubię robić, chcę się uczyć nowych rzeczy. Chcę się zmieniać na lepsze. Dla siebie, dla niego, dla dziecka.
OF wyznaczyło mi owulację na 13 dc, potem na 15. No i przeskoczyło na 19... I sama nie wiem co o tym myśleć. Skoki temperatury dziwne, ale brałam leki, bo przeziębienie dopadło, więc wg mnie średnio to miarodajne... Już jest ok, nic nie biorę, ale ost 2 dni miałam ponad 37 stopni.
Dziś ledwo wstałam do pracy, od rana zawroty głowy. Ledwo dotarłam do biura to musiałam coś zjeść. Śmierdzi mi tu wszystko. Przed chwilą poszłam zwymiotować. Mega mdłości. Boli mnie brzuch, niby jak na @, a niby nie. Lepki śluz. Dopiero 22 dzień cyklu, do @ (chyba) jeszcze trochę.
W domu chłodzi się szampan, a ja zaczynam mieć jakieś wątpliwości...
EDIT.
nie wiem czy jest sens robić test dziś...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 grudnia 2018, 12:33
Jeszcze jeden cykl na spokojnie, w lutym idę do lekarza, zobaczymy czy coś powie ciekawego. Moze jakieś badania, tabsy, coś.
Myślę o poradni niepłodności na Polnej, ale nie wiem jak tam wszystko wygląda, muszę poszukać jakies info, albo po prostu zadzwonić i dopytać...
Na razie milion planów nie związanych z dzieckiem. Chyba przychodzi czas pogodzenia się z tym, jak jest. Że życie i tak się toczy, obojętnie czy jestem w miarę zadowolona, czy leżę i ryczę pogrążajac się w czarnych myslach, o krok od depresji.
Za jakiś tydzień idę do gina, pogadać... zrobić cytologię, usg piersi...
Aktualnie nie jest najgorzej, choć nie ma dnia bym nie myślała o swojej ciąży.
Na razie żyję.
W pn ginekolog. Muszę zacząć wycieczkę po lekarzach, wziąć się za siebie...
Mam wrażenie, że od poronienia mam osłabioną odporność, ciągle jakieś katary, bóle głowy mnie częściej nawiedzają, i to takie konkretne, z zawrotami, mdłościami... Gdzie pomaga tylko sen, a więc dzień wyjęty z życia. Ostatnio w pracy byłam wręcz nieprzytomna, pokładałam się na biurku. Może to ciśnienie, bo mam je za wysokie - no i chce z tym iść do lekarza, pewno dostanę jakieś leki i zalecenie, żeby schudnąć. Waga rośnie niebezpiecznie... upasłam się przez te kilka miesięcy i jakoś nie mogę się zorganizować. Ciągle ciągoty na słodkie... Tylko zastanawiam się czy leki na nadciśnienie nie przeszkodzą w staraniach?
Wybaczcie, że nie każdej komentuję pamiętnik, ale po tych zmianach na portalu po prostu nie mogę!
12 dc, w prawym 17 cm pęcherzyk. Endo 9cm, gin mówi że idealnie do zagnieżdżenia. Każe ten tydz sobie nie żałować i uprawiać seks, bo owu tuż tuż.
Za jakieś 3-4 miesiące jeśli się nie uda, to mam brać clo. Trochę się boi że może być powtórka, bo tak na prawdę nie miałam problemów z owu.
Zalecenie, by trochę schudnąć...
Dobra, ogarnę się.
Wkrecilam sobie, że mimo dobrych wyników, to właśnie moja waga jest tym problemem...
PS. Wszelkie rady dietetyczno odchudzające mile widziane
Nadzieja, nadzieja... wiecie o co chodzi. Wy dobrze wiecie...
..................................
Coś tam w teorii planujemy na wakacje, nie wiem jeszcze kiedy ale ma być wyjazd nad morze, chyba Hel. Mój nakręcony. Ja- sceptyczna, ale nic nie mówię. Bo kto to wie co będzie do lipca, sierpnia. Rok temu byłam w ciąży i nie było wakacji. Teraz to odczuwam, jestem blada jak d... i źle mi z tym. Wolnego miałam sporo, ale ten czas spędziłam w łóżku i u lekarzy.
Ogólnie potrzebuję trochę wolnego, czuję potrzebę by po prostu pobyć w domu. A ciągle w drodze... Ostatnio z moim każdą wolną chwilę spędzamy razem, nie wiem, czy wciąż się o mnie boi czy co... ale potrzebuję troszkę samotności. Ciszy.
Potrzebuję zwolnić tempo... zając się sobą. Jak na razie wciąż nic mi się nie chce, za mało czasu i dobra za krótka, za szybko robi się ciemno, szybko ogarnia senność... Budzę się o 5, czyli ponad godzinę przed budzikiem. Może by jakoś wykorzystać ten czas, skoro i tak leżę i przewracam się z boku na bok...
...............................................
Jeszcze jest szansa, by w tym roku mieć dziecko. Trzymam się jej...
Seks teraz był wręcz idealny, wzorowy. Przez cały plodny okres. Była owulacja. Temperatura idealnie rosła, było pięknie. Wykres jak z bajki. Dawał mega nadzieję. Dziś spadło z 36,8 na 36,6. Pobolewanie brzucha, przed chwilą jakieś minimalne plamienia, znikome ale jednak.
Leżę u rodziców i mam ochotę wyć ale nie mogę. Ledwo powstrzymuje łzy. Nie łudzę się już. W pn miałam zrobić test, już nie zrobię. Chyba już nigdy...
Poddaję się. W tej chwili nie chce mi się żyć.
Tym razem miało się udać.
Wyszło jak zwykle. Czuje się beznadziejna, bezużyteczna, nie dość dobra. Wszystko pewno przez to że jestem takim prosiakiem.
Chciałabym zasnąć i się nie obudzić. Serio.
Mam dość. Macierzyństwo nie jest mi pisane, jestem coraz starsza, coraz słabsza. Nie daje rady...
Nie rozmawiam o tym z nikim, trzymam wszystko w sobie. Mojego P. i tak martwi moj smutek, nie chcę mu dokładać swoich problemów. Nie ma za mną lekko. Staram się być najlepsza, staram się by nie musiał się przejmować tym, że mi wcale się nie poprawia... Każdy przechodzi żałobę na swój sposób i w swoim czasie, ale ja mam wrażenie, że po chwili wytchnienia to wszystko wraca. Działam na autopilocie, gotuję, piorę, sprzątam, bo trzeba. Wszystko dla niego, bo zasługuje.Jest moją jedyna pozytywną rzeczą w życiu. Czasem myślę, że wyczerpałam limit... Że mam jego i dziecko to już byłaby przesada. Że nie zasłużyłam na więcej.
Boję się, że nie jest ze mną wszystko ok...
Mój zachorował, bierze antybiotyk. No i teraz nie wiem, niby wszystko wychodzi po 3 miesiącach... a za 3 miechy miałam zacząć CLO. I lekki dylemat... Jak to jest?
Spodziewałam się, że od rana będzie ryk, no niby to nic, ale to jedna z dat które wyryły mi się w sercu. Ale czuję... spokój.
Pół roku żałoby. Takiej serio, z płaczem, rozmyślaniem, bardzo czarnymi myślami. Aż zrobiłam sobie w domu "ołtarzyk", który co prawda przypomina mi o tym, że byłam w ciąży, że miałam mieć dziecko (dzieci), ale w końcu ogarnął mnie ten spokój, na jaki czekałam.
O, takie coś kupiłam na ali: https://link.do/N4jz0
Cały zeszły tydz L4, chora byłam strasznie, kaszel aż dusił i odbierał dech, katar męczył... Dziś 9 dpo. A ja nie myślę, nie analizuję, nie robię sobie nadziei. Serio. Co ma być to będzie.
Kupiłam książkę "Jak tu począć" i zamierzam w najbliższym czasie ją przeczytać. Z wolną głową.
Wracam do ćwiczeń i zdrowego jedzenia, w czasie choroby nie było mowy po ruchu, bo każdy wysiłek powodował, że się dusiłam. Starałam się jeść zdrowo, ale rekompensowałam sobie niedogodności słodyczami, więc ... słabo Za to troszke nadrobiłam zaległości czytelnicze, więc L4 wykorzystane na maxa...
Czas zacząć projekt 2020 i starać się by właśnie następny rok zaowocował. Wkrótce zaczynam kolejną przygodę z CLO. Jest strach, jest nadzieja. I ciche postanowienie, że to chyba już ostatni krok, przed tymi poważniejszymi...
Kurde...
dziwny ten okres, 1 dzień plamienie, 2 i 3 dzień lekkie krwawienie, dziś jak na razie prawie nic... Zawsze to te 3 dni tak średnio plus jeden na plamienie. Siedzę w pracy i czuję, że temp ponad normę. Trochę mętlik w głowie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2019, 13:46
Czasem ogarnia mnie taki wewnętrzny smutek, gdy widzę np. zdjęcia matek tulących lub karmiących dzieci, dziecięce pokoiki (marzę wtedy o tych pięknych ozdobach, ramkach, metryczkach) i przygotowywanie na powitanie nowego członka rodziny . Kiedy przed oczami mam tylko dziecięce ciuszki, w sklepach, gazetach, w internecie. Otaczają mnie... Kiedy czytam o tym, jakie czyjeś dzieci robią postępy, co już potrafią, ile mają ząbków, czym się zajadają, a czym gardzą. Kiedy kobiety odliczają tydzień za tygodniem...
Smutno mi, kiedy kolejna bliska osoba zachodzi w ciążę, kiedy mam gości z dziećmi i widzę relację między nimi a moim facetem. Kiedy widzę, że byłby świetnym ojcem, pewnie lepszym niz ja matką, ale to juz inna rzecz.
Boli, kiedy juz się odważę i trzymam noworodka, a potem słyszę "pasje Ci"... tak jakby komuś nie pasowało.
I potem przychodzi mysl, ze ja nigdy mogę nie poczuć tego pierwszego kopniaka, nie usłysze bicia serduszka. Nie będę miała kogo fotografować z miesiąca na miesiąc, nie wstanę w nocy żeby przewinąć czy nakarmić, nikt nie powie do mnie mamo, nie zrobi laurki na dzień matki, ani nie będę mogła pokazać tych wszystkich rzeczy, które są takie piękne i fascynujące. Niczego nie przekażę. Nie odpowiem na sto pytań, a co to, dlaczego, i po co.
Moze zawsze będziemy tylko we dwoje. Chyba to przeżyję, jakoś. Ale nie będę uważać się za osobę szczęśliwą i spełnioną, zawsze będzie mi czegoś brakowało.
Może ja nie zasługuję na dziecko, ale mój facet tak. Bardziej niz ktokolwiek inny.
ale dostałam tez tabsy: Nebilet i Zofenil.
I tu się zaczynają schody, bo leków tych nie bierze się gdy chce się zajść w ciążę.
"Preparat nie powinien być przyjmowany przez kobiety w okresie ciąży oraz w czasie karmienia piersią. Dotyczy to także kobiet w wieku rozrodczym, w przypadku, kiedy nie stosują skutecznej antykoncepcji." Pisze, że trzeba wykluczyć ciążę przed kuracją.
No i dupa, nie będę brała na razie. Ponoć te moje ciśnienie to nie jakaś tragedia (tylko nie wiem po co aż 2 leki...) no i w zasadzie nie odczuwam fizycznie żadnych dolegliwości, raz na 2-3 miesiące ból głowy czy tam migrena, poza tym ok. Może to moje wysokie ciśnienie jest normą (ojciec tez tak ma).
Wieczorem z tego wszystkiego miałam ciśnienie idealne, jak nigdy.
Za 2 tyg mam przyjść do kontroli i teraz dylemat. Przyznać się, że nie brałam leków, czy skłamać że biorę...
Babeczka mnie nie spytała o plany ciążowe, a ja też nie wpadłam na to, tak mnie zagadała, dopiero w domu przeczytałam ulotkę...
Spróbuję na razie bardzo zdrowo żyć.
około tygodnia do @. Czas oczekiwań i wmawiania sobie objawów czas start
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 maja 2019, 07:25
Odebrałam swoje wyniki krwi, morfologia piękna... nawet hemoglobina podskoczyła na ponad 13. Wow.
Reszta też ładnie w normach, cukier 101 ale identycznie miałam rok temu i krzywa wyszła dobrze. Widocznie tak już mam...
Cholesterol 130, trójglicerydy 90. O, i TSH wyszło 0,3883. Jak na moją spasioną d... to chyba nie jest najgorzej.
Ale niepokoi mnie podwyższone OB (50) i CRP (11). coś się dzieje niedobrego...
oby coś było na rzeczy! :)
kochana niestety trzeba czekać, każda ciąża jest inna i objawy mogą być inne, ja np w pierwszej czułam się senna, zmęczona, do tego bóle na @ i plamienia i tą straciłam, w drugiej nic nie bolało, nie byłam senna, jedyne co sikałam jak głupia nawet po pól szkl wody trzy razy w wc i ciążę donosiłam. na to nie ma reguły, trzymam kciuki:) :*
boję się w to wierzyć ;) ale nie czuję nic a nic żeby @ miała iść...
Znam ten stan. Po każdej owulacji doszukiwanie się objawów a tu się okazało, że objawów w sumie nie było a ciąża była ;)
Jak skończę pokój to postaram się pokazać, póki co ściana nie jest dokończona.
Trzymam kciuki!
Zrob sobie jakąś małą przyjemność :o) np fajny film zobacz z maseczka na twarzy. Żeby myśli oderwac.
Dodałam fotkę księżyca jednak ;)
Dodałam fotkę księżyca jednak ;)
Objawy mogą być zupełnie inne, więc nie porównuj. Trzymam kciuki :)!
Wiesz jak to jest z tymi objawami :p sama się przejechałam i już mam do tego dystans, bo choćbyś była po 5 ciążach, każda może być inna. Szczęścia i powodzenia życzę! :)