Skierowanie do endokrynologa też dostałam, niby TSH ok i w normie ale taka tendencja spadkowa jest jeśli porównać wyniki. W przyszłym tyg kardiolog. A potem urlop i odpocznę od tego wszystkiego... (choć czuję się jak emerytka, bo przecież na wakacje muszę ciśnieniomierz zabrać i stertę leków...)
Wg OF - 7 dpo, temp poszła w górę, ale po roku niemal codziennego mierzenia temperatury widzę, że u mnie to raczej nic nie znaczy Jedynie tyle, że na 99% jutro nie przyjdzie @.
Nie doszukuję się objawów, co nie znaczy, że się nie łudzę na urlop z pasażerem na gapę. Pewno, że się łudzę!
Przez te upały nic się nie chce, ani jeść, ani się ruszać. Człowiek by tylko wegetował w chłodzie i pił wodę. Bardzo ograniczyłam cukier, w zasadzie jedynie co któryś dzień kawa mrożona wjeżdża, powoli wdrażam zdrowsze jedzenie. Krok po kroku. Z tabsów biorę kwas foliowy, magnez + potas, GlucoCare i leki na nadciśnienie.
Ciśnienie się unormowało, 120/80 tak przeciętnie. Samopoczucie bardzo dobre generalnie, żadnych bólów głowy.
Przypomniałam sobie, że moim słowem na ten rok jest 'selfcare'. I tego się trzymam.
.
.
.
No nie, to nie wszystko. Starania to comiesięczne łzy, bo @ przyszła, to jedna kreska, biel vizira. To mierzenie temperatury, sprawdzanie śluzu, notatki, tabelki... Tabletki i zastrzyki, którymi się faszerujemy. Co rusz to inne, bo może te inne zadziałają. To częste badania, rozkładanie nóg, wieczne kłucie i pobieranie krwi... Witaminy, zioła, cuda wianki. Nowenna Pompejańska, pasek św. Dominika... Modlitwa, wiara, brak wiary. To ciągłe wizyty u lekarzy (których widujesz częściej niż przyjaciół), a co za tym idzie - wolne od pracy, a przecież urlop się kiedyś kończy... Prośby, tłumaczenia, spóźnianie się, wychodzenie wcześniej... Złośliwe komentarze, bezczelne pytania, "złote rady"... Czasem to chwile upadku, po których podnosimy się, by za miesiąc czy dwa znów upaść... Często to odgradzanie się od kobiet w ciąży, od dzieci... Izolacja. Samotność. Depresja. I milion myśli... Życie od @ do @, doszukiwanie się objawów, tak zawsze obecnych i oczywistych... Szukanie rozwiązań, podejmowanie decyzji...
Starania to bardzo skomplikowany proces, który nie zawsze kończy się pomyślnie. Niestety nie każdy to rozumie...
@ się spóźnia więc postanowiłam zrobić test ale niestety biel vizira, jedna kreska. No i tyle... temperatury są dziwne więc tak naprawdę się niczego nie spodziewałam ale wiadomo każdy dzień spóźnienia daje nadzieję. Wiem że to nieracjonalne Ale każda staraczka to zrozumie. zwłaszcza że nigdy nie mam takich opóźnień więc się zdziwiłam że brak krwawienia. chciałam odczekać do jutra ale to było silniejsze he he. No trudno widocznie mi nie dane...
Przez chwilę pomyślałam że równo po roku dostanę taką piękną wiadomość ale już chyba nic z tego...
@ pewno przyjdzie jutro, złośliwa...
edit:
@ przyszła, poszła. Zaczynamy od nowa...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2019, 09:12
Temperatury znowu dziwne, albo termometr szwankuje, albo ja. Sama nie wiem. W tym cyklu skończyłam CLO. W następnym idę na wizytę - tak kontrolnie, zrobić cytologię, zobaczyć co tam ciekawego w środku. Już się nie łudzę... Mam wrażenie, że powoli przygotowuje się na wieczną, dożywotnią bezdzietność.
Ciśnienie ładnie uregulowane, z sercem w porządku. Przeżyłam 24h holtera, choć lekko nie było Biorę Nebilet i jest ok. Co najlepsze, odkąd biorę leki, nie miałam ani jednego bólu głowy, a wcześniej niestety się zdarzało.
Jest dobrze. Cieszę się życiem...
Co prawda myślę o tym, że rok temu latem byłam w ciąży, że za miesiąc będzie rocznica najgorszego dnia w moim życiu. Jedna z tych dat, o których nigdy nie zapomnę... Nie da się. Ale idę do przodu. Tak trzeba.
Od 2 dni pobolewa mnie brzuch, jak podczas @, tylko lżej. Dziś czuję prawy jajnik. Piersi ciężkie, sutki wrażliwe. Bolą mnie plecy tak na dole... Częstomocz. Pojawił się śluz wodnisto-lepki, może ciut rozciągliwy jakby się zastanowić... Od kilku dni mam problemy ze snem, zaliczam częste pobudki... Spadek apetytu, za to wielkie pragnienie. Mam jakieś uderzenia gorąca, w głowie mi dziwnie. Taka dzika się czuję... Rozkojarzona.
To był ostatni cykl z CLO.
OF mówi, że mam 60/100 pkt jeśli chodzi o objawy (ale u mnie większość objawów występuje także przed @).
Biegam do łazienki, znów z nadzieją i strachem zdejmując majtki...
Boję się zrobić test. Serio, boję się jak nigdy wcześniej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2019, 10:29
Dwie kreski. Bladzioch, ale jest.
https://zapodaj.net/f2640d5d925dd.jpg.html
Jeszcze nie dopuszczam tego do siebie. Jeszcze jest szok. Wciąż nie wierzę. Po pracy zrobię jeszcze jeden... Potrzebuję potwierdzenia...
Czy to normalne, że zamiast wielkiego szczęście czuję wielki strach? Że boję się powtórki
Edit popołudniowy
https://zapodaj.net/02a7eed235873.jpg.html
Są dwie kreski, no nie da się ukryć...😍
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2019, 16:38
Dziękuję za dobre słowo! Ja odkąd leczę niepłodność mam wrażenie, że leków coraz to przybywa i zrobiła się już pokaźna ilość... Ale może, gdy unormujesz wszystko to zaskoczy 😊 A chciałam Cię zapytać, jak się czujesz po Clo? Masz skutki uboczne? Ja miałam mnóstwo i teraz lekarz zaproponował mi letrozol, podobno lepiej działa od clo. Ciekawe czy lepiej oznacza w moim przypadku ciążę xd
hehe, ja się niedługo wybieram na tygodniowe wakacje i też zabieram wór leków, bo nie można o żadnym zapomnieć :D
Już urlop czy lada moment? Na urlopie zapomina się o wszystkich problemach i niepokojach :) obyś wróciła pełna sił!
jeszcze jutro praca, potem czwartek lekarz i juz urlop ;) nie mogę sie doczekać.