Zamiast planować wakacje z dzieckiem, zastanawiam się jak ogarnąć wszystko, by wziąć urlop i pomóc jej po operacji.
Zastanawiam się jak pogodzić starania z opieką nad nią, bo chyba będę musiała jakiś czas z nią zamieszkać (mieszkam 100km od domu rodzinnego...).
Owulacja za 1-2 dni... Chyba.
Ale powoli tracę nadzieję, serio. Czuję, że bez kliniki się nie obędzie. I tu pojawia się pytanie, czy na prawdę jestem gotowa na wszystko...
Wielka spina z moim facetem, pierwszy raz w życiu krzyczałam. Wykrzyczałam wszystko co mi leżało na sercu, trzaskałam czym popadnie, jak nie ja. Potem ryczałam, długo, głośno, rozpaczliwie. Złość i rozgoryczenie na zmianę.
Powiedziałam mu, że ma w dupie to wszystko, że to ja co miesiąc mam dramat, że się faszeruję tabletkami, ograniczam się, czytam, sprawdzam, kontroluję, tu lekarz, tu szpital... i już nie daję rady.
Spytałam co dalej. Odpowiedział, że będziemy próbować. No k... próbujemy prawie 2 lata, a ka nie mam 20 lat żeby ot tak, albo wyjdzie albo nie, nie teraz to za miesiąc. No nie. NIE.
Jeszcze na tym durnym wykresie nie chce się zaznaczyć owulacja, więc już k... sama nie wiem, czy była czy nie.
EDIT:
Nie no ja wiem, że on nie ma w d... ale wydaje mi się, że tak się skupił na nowej pracy, że chyba zapomniał trochę o tym, jak bardzo ja się przejmuję staraniami...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 czerwca 2018, 08:34
Zdradzę Wam pewien sekret... Kiedyś kupiłam małe niebieskie buciki z kokardką, dla córeczki, jak już będzie. Ale jej nie było, i nie było... Chciałam je później wydać, bo serce mnie bolało od patrzenia, ale w rodzinie rodzili się sami chłopcy... Schowałam je do szuflady. Jakiś czas temu znalazłam na ali śliczne małe tenisówki dla chłopca, zakochałam się... No i kupiłam, z myślą, że zanim przyjdą, to na pewno zajdę w ciążę. W końcu przyszły, a brzuszka nadal nie ma...
Teraz stoją za szybą, na książkach... Codziennie je widzę, lecz nie dotykam. Patrzę i czekam... Czekam na dzień, gdy będę mogła je wyjąć...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2018, 14:14
Przyszła wczoraj, zostanie na kilka dni... A ja mam dylemat. Jak dotąd przez 2 cykle brałam CLO 1x1. W trzecim cyklu miałam brać po 2, ale ... nie chcę. Wolę brać jeszcze 2 cykle po 1, ponieważ wg mnie wszystko tam i tak pracuje jak powinno, miałam owulacje i wszystko było ok, a CLO dostałam 'w razie czego' na podkręcenie owulacji... No i trochę jednak mnie pobolewa brzuch po tej 1 tabletce, a co dopiero po 2... I trochę puchnę (nie mogę teraz nosić pełnych butów ani pierścionków).
Tylko nie wiem, czy dobrze zrobię... Czy może jednak się zmusić i brać 2...
Teraz zastanawiam się, kiedy pójść do lekarza. W grę wchodzi tylko jedna wizyta i nie wiem czy iść w 11 dc, 15 dc (owulacja) czy 18 dc... Najbardziej mnie kusi, by iść jednak w dzień owulacji.
Kłopotów ze snem ciąg dalszy. Przez 3 noce nie mogłam zasnąć i się kręciłam niemiłosiernie. Koło 1 wstawałam po tabsy na spanie. Dziś w nocy powtórka, po północy jeszcze nie spałam, ale odpuściłam wspomagacze. Jakoś mnie w końcu zmogło, ale rano byłam nieprzytomna. Jednak w te poprzednie poranki byłam bardziej rześka i ogarnięta, no ale przecież nie będę się jeszcze nasennymi faszerować non stop. Ziołowe bo ziołowe, ale jednak...
Jakiś czas temu myślałam o inseminacji/invitro. A teraz coraz częściej myślę, że nie będzie nas na to stać - w chwili obecnej. Że mamy inne, poważne wydatki. Że dzięki tym pieniądzom, które miały być na nowe życie, uratuję życie kogoś innego...
Jeszcze ten cykl mierzę temperaturę, w następnym prawdopodobnie z tego rezygnuję. Jeszcze sierpień z CLO i ... koniec.
Każdego dnia o tym myślę, co miesiąc pęka mi serce. Nie mam już siły na to. Nie wiem, czy ją jeszcze znajdę.
Najogólniej śmierć dziecka interpretowana jest przez Księgę Snów jako zwiastun czasu smutku i zmartwień. Tak negatywny sen to znak czasu, w którym osoba śniąca utraci nadzieję oraz zostanie dotknięta przez ogromne rozczarowanie. Jest to więc bardzo konkretny i negatywny zwiastun.
Dramatyczne sny, w których umiera dziecko to zwykle koszmary, które są tak zwanymi snami wyzwalającymi. Wskazują na irracjonalne lęki i obawy dotyczące naszych dzieci lub spraw, którymi się zajmujemy. Psychika próbuje się wyzwolić z negatywnej emocji poprzez sen.
Bardzo często śmierć dziecka śni się również osobom, które starają się o dziecko lub kobietom w ciąży. Dla takich osób wizja śmierci dziecka jest przerażająca i często traktują ją jako zły zwiastun – znak tego, iż nie uda się począć potomka lub problemów z porodem. Dobra wiadomość dla tych osób i kobiet jest taka, iż sen o śmierci dziecka wynika z długiego rozmyślania nad swoją sytuacją oraz lęku przed porodem.
Bardzo często oprócz śmieci małych dzieci w snach pojawiają się dzieci nienarodzone. Senna wizja o śmierci dziecka nienarodzonego to również dość konkretne ostrzeżenie, ponieważ zwiastuje niepowodzenie w ważnej sprawie, której osoba śniąca poświęciła bardzo dużo czasu i energii. Po zapoznaniu się z interpretacją tego snu osoby te powinny więc ostrożniej podejmować przyszłe decyzje, bo być może takie podejście uchroni ich od niepowodzenia.
Nie żebym wierzyła, ale w zasadzie coś w tym jest...
To idealny moment, idealna chwila, by stało się rzeczywistością. Tak bardzo tego potrzebuję...
Potrzebuję tego dziecka, egoistycznie (i niech lecą gromy na głowę, co mi tam).
Chcę być mamą i chcę by mój facet został ojcem, bo zasługuje na to. Jest cudownym człowiekiem, wspaniałym wujkiem dla wszystkich maluchów w rodzinie, które go uwielbiają...
Miałam się nie nakręcać, olać temat, pójść na żywioł... ale serca nie wyciszę...
Maleństwo, przyjdź!
https://zapodaj.net/b34844f89e0f0.jpg.html
Ja tu widzę drugą kreskę, ale nie wiem, nie wiem... Nigdy nie widziałam pozytywnego testu!
Rano powtórzę, teraz to był taki spontan...
Boję się... tak bardzo...
https://zapodaj.net/1a4264102a183.jpg.html
Ciąża po 21 cyklach starań, po HSG, w 3 cyklu z CLO...
Z nadwagą, hemoglobiną na granicy minimum, z krótką fazą lutealną...
Mimo że wyczekana i upragniona, to jest mega zaskoczeniem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2018, 07:18
Byłam na kontrolnej wizycie u gina. Powiedział, że ładnie się oczyściłam, ale muszę jeszcze zrobić betę w przyszłą środę i w pt przyjść z wynikiem.
Badalam 2 dni temu i wyszło 250, wczorajszych wyników jeszcze nie było, albo ktoś je zgubił. Powiedział, że ma być 0, to będzie wszystko ok. (Może już teraz było no ale nie mam tego wyniku... pojadę po weekendzie jeszcze raz)
Lekko plamię, lekko chwilami boli. Do zniesienia. Ale dupa wołowa jestem, bo o nic nie spytałam z tego wszystkiego,ani o sex, ani o starania, ani o badania, no o nic...
Jutro kontrola, a ja się denerwuję czy to ok... Nie chcę żadnych zabiegów ani nic. Nie wiem co myśleć...
Ogólnie ok ale mam się 3 miesiące wstrzymać ze staraniami. Cóż, łudziłam się że będę mogła już za chwilę, po @...
Mam przyjść za miesiąc, zrobić przedtem betę.
zalecenia: schudnąć !
Nic to, przetrwać jakoś. Gorsze rzeczy zniosłam... Ale boję się nadchodzącej @, że mnie dobije i pozbawi sił już do końca.
Pewnie napiszę dopiero, jak przyjdzie @, bo co tu pisać...
Generalnie chyba się wybiorę do swojego lekarza (prywatnie), raz że chcę żeby mi w końcu ktoś coś powiedział co dalej, co robić, ile czekać tak na prawdę,jakie badania... bo na NFZ to trochę porażka... No i od kilku dni odczuwam TAM jakieś lekkie swędzenie, pojawiły się upławy (?) - nie wiem w sumie, chyba to to, bo nigdy nie miałam!
już było, ale za bardzo nie mam ochoty, jak nie ja...
Wczoraj wizyta u ginekologa (prywatnie). W końcu ktoś przejrzał moje wszystkie usg, wypisy ze szpitala, wyniki badań... Tego mi brakowało przez cały czas, takiego zainteresowania.
Usłyszałam, że mogę się zacząć starać, że nie ma żadnych przeciwwskazań ani wskazań by czekać 3 miesiące. Był piękny pęcherzyk.
Mam popróbować jakiś czas i jakby nic nie wyszło naturalnie, wrócić i pomyślimy co dalej.
Niedługo powinna pojawić się miesiączka. Zabawnie, bo lekarz proponował zrobić test tak dla zaspokojenia ciekawości, bo skoro już było to kto tam wie... No ale negatyw
Pewno za kilka dni @ i zaczniemy zabawę od nowa. Niech no tylko wszystko wróci do normy. Powoli się wkręcam w mierzenie temp, prawie nie zapominam rano o tym
Wczoraj był dzień dziecka utraconego. I dobrze, że taki dzień jest
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 października 2018, 10:19
Dziś już 3 dc. Chyba jest intensywniej, ale może mi się tak tylko wydaje...
No to zaczynamy zabawę od nowa. Ale teraz trochę inaczej, spokojniej. Ta ciąża, choć krótka, nauczyła mnie, żeby cieszyć się każdą chwilą, nawet najmniejszą rzeczą.
Teraz wiem dobrze, że zniosę wiele. Ale też, że wiele jestem w stanie poświęcić.
Jeżeli będzie mi dane jeszcze kiedyś zajść w ciążę, będzie pięknie - choć nie obędzie się bez strachu od momentu ujrzenia dwóch kresek... A jeśli nie będzie mi dane, z bólem ale jakoś przeżyję. Bo mimo że nie urodziłam, to uważam, że jestem matką...
Dziewczyny! Dzięki za wszystko. Każdej z Was życzę zajścia w ciążę, utrzymania jej i urodzenia zdrowego dzieciątka
Dziś wpadła mi w ręce cała ciążowa dokumentacja... uporządkowałam ją, przepisałam na kompa wszystkie wyniki, żeby mieć tak w jednym miejscu, ogarnięte. Popatrzyłam na zdjęcia, które nie przedstawiają nic, a jednocześnie tak wiele... Zdjęcia, które pokazują spełnione marzenie i zawiedzione nadzieje. Znów pękło mi serce, i myślę, że będzie pękać jeszcze wielokrotnie..
W zasadzie ten cykl od początku był spisany na straty. Jak coś z tego będzie, to będę baaaardzo zaskoczona.
(śniła mi się ciąża w grudniu... ogłaszana pod choinką...)
edit.
to jednak termometr, cholera. a tak ładnie mierzyłam, regularnie... no nic... pożyjemy zobaczymy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2018, 07:22
Trzymam kciuki za mamę i za Ciebie. A może to jest czas, aby odstawić starania na moment, a samo znienacka zaskoczy, czego bardzo Ci życzę, no i zdrowia dla mamy.
Ojkaojka dobrze mówi. Nie możesz brać za dużo na swoją głowę. I oczywiście wszystkiego dobrego dla mamy i Ciebie :*
Nie no, nie poddamy się. Kiedyś musi w końcu być nasz cykl! (Tak, teraz tak mówię, a przed @ znowu będę jeczec :p)
Wszystko się w końcu ułoży, trzymam kciuki za wszystko!
dziękuję Wam. No zobaczymy co przyniesie los...
Będzie dobrze, nie poddawaj się, dla każdej z nas w końcu zaświeci słoneczko. trzymam kciuki :)
:* dziękuję
Zajmij się mamą póki co, to wielkie szczęście mieć kogoś bliskiego (córkę <3) przy sobie w trudnych chwilach (choroba...).