-> p/ciala na toksoplazmozę - Negatyw
-> HBS, HCV, HIV - Negatyw
-> czystosc pochwy (bakterie, mykologia, antybiogram, itp) - Negatyw
-> Ureaplasma, Mycoplasma -> Negatyw.
-> Chlamydia - Negatyw
Dzis ide do Gin, umowic sie na HSG.
Co do cyklu, to wg mnie bezowulacyjny, robilam testy LH przez 6 dni pod rzad co 12h i zaden nie wykazal drugiej kreski i nie mialam tez zadnych objawow, typu bol jajnika, albo cos w tym stylu. Takze ten, nie nastawiam sie.
Rzuciła okiem na wyniki, wyznaczyła termin HSG na 10 kwietnia. No i bedzie to sonoHSG, bo jest mniej bolesne. tak mi powiedziała. Ale i tak obiecała mi znieczulenie
Po badaniu, jak wszystko OK, to zaproponowała, żeby od razu przejść do IUI, żeby ominąć fazę stymulacji hormonalnej i od razu przejść do działania. Jak dla mnie OK, bo mam juz dość czekania, ale Macho marudzi, że tylko "naturalne poczęcie", cokolwiek miał na myśli.... Eh
temperatura wysoka
a testy nie chcą pokazywać drugiej kreski
coraz bardziej sie nakrecam
absolutne zero objawow, jakichkolwiek
nie wiem, czy u mnie w sobote robia bete, bo moze bym poszla
po raz pierwszy od tych 4 lat staran spoznia mi sie okres i sie nakrecam strasznie
bo w sumie to ten cykl myslalam, ze stracony, bo nie umialam okreslic owulacji,
LH testy wszystkie wychodzily negatywne.
Tylko raz w tym miesiacu uprawialismy sex i to pewno duzo przed owulacja, a wiec skoro owulacja mi sie przesunela to i okres pewno tez, stad ten poslizg
ale za to przyszedl w nocy okres i mnie poczestowal wszystkimi objawami od biegunki, przez migrene, az po wymioty. Leze i zdycham!
Matka Natura jest jednak wspaniala
Macho troche sie lamie jesli chodzi o IUI, tzn nie jest juz tak kategorycznie na nie, jest na "nie-wiem". Czyli cos sie ruszylo w jego glowie.
W internecie jest roznie napisane, raz ze nie wolno prowadzic auta, raz ze wolno, wiec nie wiem. Zapytam mojej Gin i najwyzej zostawie auto pod klinika i wroce taksowka.
No i obawiam sie troche o wynik, jak wyjdzie ze wszystko w porzadku to Gin chce IUI juz zaczynac, ja tez, ale Macho sie waha. No i nie mialam mozliwosci z nim na spokojnie porozmawiac, bo go nigdy nie ma w domu! A jak juz jest to zmeczony, to nie ma co zaczyna delikatnych tematow, bo wtedy wiadmo, od razu jest na "nie".
Dobrze ze swieta ida, i razem wyjezdzamy, to przynajmniej pobedziemy troche ze soba
No wiec tak, przed wizyta pytalam sie czy musze sie jakos przygtowac, Gin powiedziala, ze nie, wiec OK. Potem sie okazalo, ze pecherz powinien byc PUSTY, a u mnie nie byl. Ale nie wiem jaki to malo wplyw na przebieg badania.
Zalozyli mi wenflon, usialdlam na tym ginekologicznym fotelu. Gin wyjasnila co bedzie robic, pokazala wszystkie przyrzady. Gumowe rurki, strzykawy konskie z sola fizjologiczna, itp. Wygladalo OK. Pielegniarka szykuje koktajl (anybiotyk, Ketonal, No-spa). Gin zaczyna, najpierw wziernik, potem odkazanie szyjki macicy. Potem bierze ta malutka gumowa rurke i probuje wlozyc do szyjki. Raz, drugi, trzeci. Nie udaje sie. Nie bylo to jakies bolesne, takie sobie.
Probuje jeszcze raz i widze juz lekkie zdenerwowanie na jej twarzy. A mnie zaczyna pobolewac. Kolejna proba umiejscowienia gumowej rurki sie nie udaje.
Gin oswiadcza, ze musi skorzystac z pomocy metalowych narzedzi. Pielegniarka podaje dozylnio koktajl. Aha - mysle sobie, bedzie bolalo. Gin bierze metalowy pret, wygladalo jak paleczka do sushi i probuje wlozyc to do mojej macicy. Boli, bardzo boli. A jej sie nie udalo.
Dobra, mysle sobie, jakas krzywa mam ta szyjke. Ona robi tym metalowym dragiem probe nr 2. Fiasko. Mi juz przez glowe przelatuje bilion mysli. Brzuch boli - nie jak a okres, ale jak na koniec swiata. Gin mowi ze zlapie szczypcami (metalowymi) szyjke macicy i jeszcze raz sprobuje wlozyc ten metalowy drut. Nic przyjemnego te szczypce, a juz zupelnie nie przyjemny ten metalowy drut, bo w koncu udalo jej sie wlozyc, a jak sie pozniej okaze, tak jej sie tylko wydawalo. Dobra nasza, to zmiana na ta gumowa rurke. Podejscie pierwsze, nie udalo sie, ja juz patrze blagalnie na pielegniarke i przesylam jej podprogowo, daj mi 2000 ketonalu, albo kokaine, cokolwiek.
Gumowa rurka po raz drugi. Pudlo. Wracamy do druta i szczypiec. Rozwazam powoli przerwanie tej farsy, ewentualnie kopniak w twarz, ale ze trzyma w rece tego druta, to sie nie odwazam na nic. Szypce, drut - podejscie pierwsze, cos weszlo, bo oblewam sie potem i czuje eksplozje bolu w podbrzuszu. Ale pani Doktor zaczyna tym drutem wiercic, i twierdzi ze jest krzywe wejscie i musi troche rozepchac. Siedze cicho, ale czuje jak kreci mi sie w glowie, nie wiem juz czy od koktajlu czy z bolu.
Zmiana z druta na gumowa rurke, daje jej ostatnia szanse, jak teraz nie da rady to wychodze, chocby i bez spodni. Pierdole takie badanie. Mialo nie bolec kurna!
Jest rurka, ale do pomocy tez bierze sobie te okropne szczypce. Weszlo. Jezu, ufff. Mysle sobie koniec. Ale nie, jeszcze to pompowanie "balonika" w gumowej rurce, ktory jest juz w mojej szyjce. Ja pierdole. Teraz mam zmienic fotel na taki lezacy. Ide jak pijana na kozetke. Pielegniarka widzi jak sie zataczam, biegnie. Dobra pomogla mi sie polozyc, uklada mi nogi, a mi sie kreci w glowie i juz jest mi wszystko jedno. Nie slucham.
Potem bylo juz bez bolu, aczkolwiek najbardziej obawialam sie wprowadzania kontrastu, ale to akurat nie bolalo.
Wynik, oba jajowody drozne.
Za 3tygodnie kolejna wizyta juz pod katem IUI.
Ja nawet nie wiem, co ona do mnie po tym badaniu mowila, bo mi sie tylko w glowie krecilo i dopadlo mnie mega zmeczenie.
wczoraj po przyjsciu do domu, od razu do lozka i zasnelam w 3 sekundy.
Dzisiaj rano, czuje sie jakbym wczoraj zrobila 1000 brzuszkow i dostala piescia w brzuch.
Chodze jak jakas przygarbiona staruszka. I to nie jest bol, jak podczas miesiaczki, tylko jak zakwasy w brzuchu.
Zdecydowanie niemile doswiadczenie.
No i oczywiscie owulacja sie zbliza, pecherzyk dominujacy 12,4mm (10dc) i od piatku mam wznowic wspolzycie, tylko kurde jak mi ten bol nie przejdzie to nic nie wznowie i bede sie tylko uzalac nad soba.
Argument, ze jednak seks bez prezerwatywy przez 8 lat, w tym 4 lata celowania w dni plodne, moga swiadczyc o nieplodnosci.
Bo jego glownym argumentem bylo, ze on woli naturalnie, no ale to chyba nie ze mna to "naturalnie".
Na ostateczna decyzje ma czas do czwartku, bo w piatek zaczynamy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 kwietnia 2017, 09:30
Gin przepisala mi FEMARĘ przez 5 dni, a jak skoncze w poniedzialek ide na zastrzyk.
W sumie nie wiem, czy ta stymulacja cos zmieni, bo ja mialam normalne owulacje, bezproblemowe.
Najwyzej bede miec piecioraczki <LOL>
Niestety endometrium słabiutkie 4,5mm
Wiec zabieram się za czerwone wino.
Ja pierdole!
A mój Macho jeszcze do mnie, że on zmęczony i nie ma ochoty w tym tygodniu na seksy!
Nosz kurwa!
Ja mu dam nie ma ochoty...
1) 19,8mm
2) 17,5mm
3) 16,2mm
4) 15,7mm
Endo, tez trochę 6,08mm.
Do piątku Gonal, (czyli jeszcze 2 dni) a potem zobaczymy, czy będzie opóźniać owulacje, żeby ten największy nie pękł i reszta zdążyła dojrzeć, czy właśnie wywoływać owulacje żeby wszystkie pękły.
Najgorsze jest to, ze jak w piątek-sobota będą pękać to Macho będzie na 3 dniowym wyjeździe (piątek-niedziela).
Pozostaje mi w czwartek uprawiać seks lub modlić się żeby pękły (ew. zostały pęknięte) w poniedziałek.
No i co 2 dni mam badać LH, progesteron i estradiol.
Będą czworaczki jak nic!
Niestety wyniki nie sa dobre.
Estradiol=180 OK (norma 85,8-498)
LH=4,54 SLABO (norma 17-77)
Progesteron=0.295 BARDZO SLABO (norma 0.385-38.1)
wychodzi na to ze nie mam jeszcze owulacji i zdecydowanie za niski progesteron, choc Gin mi napisala esa, ze jest OK.
Jutro ide na konsultacje.
Pecherzyki nieznacznie urosły.
1) 21,3mm
2) 23,5mm
3) 19,2mm
4) 17,1mm
Endometrium prawie wcale, tzn 0,5mm. Gin mówi że to przez Gonal.
Także cały weekend jeszcze Gonal, ale na zmniejszonej dawce, zamiast 2x100 + 75 jedn przez trzy dni, zrobiłam 2x75 + 50 jednostek przez 3 dni.
Po prostu wypadł mi wyjazd i Gin mi napisała esa z dawkowaniem jak ja już byłam w samolocie, wiec "w podróży" nie było jak dokupić Gonalu.
W poniedziałek idę znów na badanie hormonów i Gin.
Będzie "wywoływać" owulacje, choć mi osobiście się wydaje że coś już pękło. Bo do tej pory bolał mnie lewy jajnik ( tam były te trzy 20mm) a dziś już nie boli...
Wszystko się okaże w poniedziałek.
Dziś powinny być seksy, ale macho tez jest na wyjeździe i zobaczę go dopiero w poniedziałek
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2017, 16:56
Estradiol: 106
LH: 9,32
Progesteron: 7,97
Endometrium 11,63mm
wszystkie 4 pecherzyki pekniete, samoistnie.
krew i plyn z jajnikow widoczny na USG.
Czyli jestem po owulacji.
i najgorsze jest to, ze seksow nie bylo!
tzn w czwartek, ale to jest zbyt wczesnie.
Owulacja najprawdopodobniej wystapila sobota/niedziela
Dzis seksy powtorzymy, ale i tak pewno nic z tego.
A tyle kasy wydalam.... eh
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2017, 16:54
Pierwszy cykl po HSG
<b>ONA:</b>
Femara 5 dni (5dc - 9dc), żeby było wiecej pęcherzyków
Gonal 6 dni (11dc - 16dc), żeby dojrzewały pęcherzyki
kwas foliowy
Wychodowane 4 dominujące pęcherzyki
Owulacja: 16/17dc
wszystkie 4 pęcherzyki pękniete
płyn i krew z owulacji widoczne na USG
stosunek z Conceive Plus: 13dc i 17dc
Crinone Gel 14dni (19dc - 33dc), na zagnieżdżenie
<b>ON:</b>
Fertilman
<i>komentarz</i>
no i teraz najdłuższe 14 dni czekania
Gin powiedziala, że mam się dużo ruszać, bo tylko wtedy ten żel (Crinone) się aktywuje.
Czyli żadnego leżenia: praca + sport
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 maja 2017, 19:18
W poniedziałek od samego rana miałam mocny ból podbrzusza (chyba jajników). Wzdęcie brzucha i tak jakby parcie na toaletę, tylko że na dwójkę
Tak jakby ból owulacyjny. Z obu stron, bo pecherzyki miałam w prawym i lewym jajniku.
Ból minął w poniedziałek wieczorem.
No i dziś doczytałam że ten ból jest spowodowany płynem i krwią z pękania, która podrażnia ścianki.
U gin byłam w poniedziałek po południu, i już pecherzyki były pęknięte, wiec moja teoria może być prawdziwa.
Dla pocieszenia sobie wymyśliłam, że skoro "zdrowa" para ma statystycznie 25% szanse zajścia w ciąże, to ja mam w tym cyklu 100%, bo 4 jajeczka
Hehe