X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Czas zacząć, zmagania po 30-stce
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Czas zacząć, zmagania po 30-stce
O mnie: Mam 35 lat, mój partner 46. Nie mamy wspólnych dzieci, ale mój partner ma jedno swoje, dorosłe już "dziecko" (27l.) Mieszkam (chwilowo :) od 9 lat) w "ciepłych krajach" daleko od Polski. Kraj nie jest zbyt rozwinięty, a tutejsza opieka medyczna przyprawia mnie o mdłości. Dlatego też, dość długo zastanawiałam się, "czy" i "tutaj" jest odpowiednim miejscem i czasem w moim życiu.
Czas starania się o dziecko: od poczatku 2013
Moja historia: w 2013 r. postanowiliśmy, że może to i czas na dziecko. Tabletek nie biore od 10 lat, więc od razu zabraliśmy się do dzieła. I tak jakoś bez specjalnych emocji staraliśmy się. Zupełnie na luzie, bez liczenia, bez mierzenia, bez myślenia o tym. po roku staran przyszła pierwsza myśl: coś tu nie działa. Ale jeszcze nie panikowałam i zaczęłam powoli zwracać uwagę na swoje dni płodne, ale bez zbędnej dokładności. później, zaczęłam traktować temat bardziej precyzyjnie. Zegar tyka. Jak przekrocze 35 rż, moje szanse spadną radykalnie (przynajmniej teoretycznie). Tak więc zaczełam prowadzić wykres. I mimo prób, zauważalnej owulacji, regularnego współżycia nic się nie dzieje. Parametry mam wręcz książkowe. Regularny okres co 28 dni, owulacja 14 dnia. Jajeczek pełno, endometrium wzorowe.
Moje emocje:

8 października 2015, 12:25

środek cyklu, dzień 14: jajniki "kłują", ovu-App na telefonie miga i przypomina, że jest owulacja, test owulacyjny pokazuje 2 kreski, śluz jest, szyjka OK, wczoraj wieczorem sex był.
Książkowo.
Z temperaturą sobie nie radze, albo źle mierze, albo mój termometr jest zły, albo mam dziwne wyniki, bo nigdy żadnych skoków nie zarejestrowałam.

Ale po raz n-ty jest nadzieja.
Może uda się dziś powtórzyć ten sex dla pewności, choć wątpie, żeby udało się namówić nie-męża.

9 października 2015, 12:48

probowalam dzis kupic nowy termometr w aptece, bo:
-albo nie mam owulacji, tzn temperatura tego nie potwierdza (ale: test owu. + sluz + szyjka tak)
-albo obecny jest zepsuty
-albo nie umiem mierzyc (mierze w pochwie)

i teraz, w aptece byl tylko jeden model, dla dzieci, mierzenie za pomoca przykladania do czola.
Czy ktoras z was to poleca? Czy to jest w ogole dokladne?
Bo na moje pytanie czy maja termometry z dwoma miejscami po przecinku, dostalam odpowiedz, ze takie nie istnieja (sic!).

Ale tak jak pisalam wczesniej, tutaj jest troche dziko.
Nie maja nawet w sprzedazy kwasu foliowego. Tzn kiedys po dlugich poszukiwaniach udalo mi sie znalezc, opakowanie 10szt. zawartosc 2mg/tabl. Wiec przywiozlam sobie z domu zapas.

10 października 2015, 17:06

Nie umiem, nie myślec

12 października 2015, 08:06

Odbija mi.

wczoraj relax przy czerwonym winie z przyjaciółmi i udało się nie myśleć przez cały wieczór.
Ale za to dziś mam wyrzuty sumienia o to wino i był to zdecydowanie więcej niż 1 kieliszek i teraz przeszkadzam w ewentualnym zagnieżdżeniu.

13 października 2015, 06:51

No i po ptakach, temeratura spadła, choć całe mierzenie było dziś dość enigmatyczne.

Jak zawsze po przebudzeniu pierwsza rzecz, termometr w rękę i ciach...
Czekam i czekam, zazwyczaj trwa to ok 30 sek, dziś jakoś minuta dwie. Myśle sobie, pewnie dlatego, że się wierciłam i pomiar nie może sie ustabilizować, zerkam (jeszcze przed pikaniem) 37,0 st C czyli super, ale że nie chce pikać to reset i jeszcze raz.
Teraz piknęło szybko 36,6. Myśle sobie, coś nie ten, mierze 3, 4 i 5 raz, bo jakoś nie chce przyjąć do wiadomosci, że ciągle pokazuje 36,6 :(

Mój mózg oczywiście nie chce zaakceptować tego pomiaru i mierze jeszcze raz po 5 minutach (ale już wstałam z wyra, siku, zęby itp) i jest 36,9.

Nie mniej jednak ten 36,6 jest wynikiem, który trzeba wpisać w tabele, czy sie chce czy nie :-(

Dziś wizyta u gin i moja nadzieja na jakąkolwiek diagnozę.

13 października 2015, 16:42

Juz po wizycie u gin i moje wrazenia jak najbardziej pozytywne.
Mowi bdb po angielsku, co jest juz duzym plusem i rzadkoscia tutaj. Mysli w sposob schematyczyny, czyli tak jak ja = malo slow, duzo tresci. W sumie cala wizyta przebiegla, tak jak ją sobie wyobrazalam.

Jest plan dzialania.
1) badannie krwi - hormony, grupa, syfilisy itp
2) badanie moczu pod katem infekcji
3) badanie czystosci pochwy - chlamydie itp (to akurat zrobilam od reki)
4) USG + monitoring od 10dc
5) HSG za 5 miesiecy
Inhibiny B i SHBG nie zlecila, a gdzies czytalam ze tez nalezy do standardowych.

No i najlepsze w tym wszystkim, że moje ubezpieczenie to pokrywa :)

Jest tez skierowanie dla Macho na badanie krwi i nasienia.

JezusMariaiJozefie, jak mu to teraz przekazac :(
Sama decyzja o potomku zajela mu kilka lat, tony moich lez i tysiace cichych dni.

Edit: Macho mi ulatwil sytuacje i sam zaczal temat. Na poczatku bylo zdecydowane NIE, ale jednak argumenty zwyciezyly, ze po co wydawac tyle kasy na moje badania, skoro problem moze lezec po innej stronie; Nie bylo tak zle. Powiedzial ze potrzebuje troche czasu na psychiczne przygotowanie, ale zrobi test. Zreszta zna opowiesci mojego brata, ktory biegal co kilka dni i wie ze nie jest to az tak straszne.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2015, 17:57

14 października 2015, 07:40

chyba wszystko się przesunie o miesiąc, bo badanie krwi powinnam zrobić w drugim dniu cyklu, a ja właśnie wtedy wyjeżdżam na weekend i jak wrócę to będzie już 5 dzień :(
Więc i pewno monitoring się przesunie i wszystko.

i wracając do mojego termometru, to ja go wywale zaraz przez okno.
Rano mierze temp. wychodzi 36,7 st. Ale że wczoraj tak dziwnie pokazywał mierze dla pewności jeszcze raz: 37,0. Kurcze. Mierzę znowu i mam zamiar uwzględnić wynik, który potwierdzi się 3-krotnie. Termometr pokazuje raz 36,7 a raz 36,4.
Aaaaaaa

15 października 2015, 07:15

Termometr zamówiony, mam nadzieję że dojdzie przed początkiem następnego cyklu.

Temperatura dziś urosła, ale to o niczym nie znaczy, bo termometr mam do d@#$.
Urojone objawy mam, więc sama się ciągle oszukuje :)

Im więcej o tym myśle, tym bardziej dłuży mi się czas do @.

Ale dla pewności zrezygnuje z kolacyjnego wina przez następny tydzień, choć pewno znajomi zrobią się podejrzliwi i będą nalegać i pytać. Powoli kończą mi się wymówki.
O naszych staraniach wie tylko Macho, mój brat (jako mój najlepszy przyjaciel i zaprawiony bohater w walce z niepłodnością) i moja przyjaciółka.

Byle do następnego piątku.

16 października 2015, 07:06

jak ja tego termometru nienawidze, chyba przestanę mierzyć w ogóle temperaturę, bo to mnie tylko stresuje.
Dziś wyszło (mierzenie jedno po drugim): 37,0 36,7 36,8 37,0 36,8
do wyboru do koloru

16 października 2015, 16:03

czuję się zmęczona od pasa w dół.
Nogi jak z ołowiu.

17 października 2015, 09:46

Ovu przewiduje moje szanse na 18%.
Ja sobie daje 50%, bo albo zaszlam w ciaze, albo nie. :)

Coby szklanka byla zawsze w polowie pelna! :)

18 października 2015, 12:42

Dzis chyba ostatni dzien w roku kiedy moge popracowac w ogrodzie w krotkim rekawku.
Praca dobrze mi zrobila (mimo pecherzy na palcach), bo nie czuje tego zmeczenia, ktore towarzyszylo mi w poprzednim tygodniu, a moze to zasluga slonca?
Urojone objawy minely, nic nie boli, nic nie mdli, nic mi nie dolega :)
Tak czy inaczej baterie podladowane i teraz czas na beztroskie lenistwo.

Jedyne czego mi brak, to lampka wina :(
Jeszcze tylko 4 dni.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 października 2015, 12:47

19 października 2015, 13:52

Tak sobie siedze w pracy i rozkminiam, że ten cały proces zaciążania, to mega skomplikowany jest.
że to jajko musi sobie dojrzeć, pęknąć, że ten jajowód to musi być drożny, że jajko żyje tylko 1 dzień i te plemniki też zbyt dużo czasu nie maja żeby je "dorwać", a potem jeszcze ta macica i hormony i chromosomy muszą być OK, bo jak nie to lipa.

To i przy tym małym prawdopodobieństwie dorwania przez plemniki tego żywego jajka (1 dzień w miesiącu) jednak tak wieluuuuu ludziom się udaje!

A my tutaj takie skumulowane, w jednym miejscu, każda ze swoją, mniej lub bardziej smutną historią i to całe poczęcie wydaje się takie mega skomplikowane i niemożliwe.

A jednak dzieci się rodzą i to nie mało.

A może to nie jest aż TAAAK skomplikowane, tylko my tutaj, z tymi historiami, hormonami, takie stłoczone w jednym smutnym miejscu. Walczymy o to, żeby jednak wygrać z przeciwnościami losu.

Ja za Was wszystkie trzymam mocno kciuki (i za siebie też), bo te dzieci, to one przecież będą tak bardzo przez rodziców kochane, aż za bardzo nawet troche.

Tak... mam zdecydowanie za dużo czasu w pracy.

21 października 2015, 07:50

Jutro powinnam dostać okres, albo i nie. Oczywiście licze na tę drugą opcję :)
Objawów nie mam żadnych, poza tymi urojonymi, które skrupulatnie wklepuję w wykres :D

Ale nie o tym.

Ovufriend wylicza jakieś statystyki, procenty i ja jak zwykle z nadmiaru czasu w pracy, rozkminiam logikę tych procentów.

Skoro prawdopodobieństwo zajścia w ciążę dla zdrowej pary w normalnym cyklu to 25% (źródło tu => http://ovufriend.pl/artykul/10-najwiekszych-mitow-dotyczacych-starania-o-ciaze-w-ktore-byc-moze-jeszcze-wierzysz,15.html)
to skąd OF wyliczył mi dzisiejsze prawdopodobieństwo testu pozytywnego na 80%?
No i to Ovufowe prawdopodobieństwo przyrasta z dnia na dzień, czyli musi być oparte na statystyce testów pozytywnych z bazy danych samego OF. I na moją logikę, oparte jest li tylko i wyłącznie na statystyce. Bo skąd niby tak wysoki procent? To mój pierwszy "monitorowany cykl" na OF, wiec w założeniu, że jestem zdrowa, wszystko zrobiłam poprawnie, szansa ciąży powinna być maksymalnie 25%, a nie 80%.
Zatem dlaczego wyniku nie pomniejsza się o to "realne 25% prawdopodobieństwo"? (nb. ja bym wyliczyła średnią ważoną)
Na moje oko ta statystyka jest trochę naginana (czy OF bierzę pod uwagę wszystkie starające sie kobiety?, czy je jakoś segreguje wg. wieku, problemów zdrowotnych, etc?), bo żeby ją zrozumieć trzeba znać grupę tych statystycznych kobiet. A są to przecież "staraczki", czyli w wiekszości kobiety, które się starają i niewiele pozostawiają samemu przypadkowi. Wiekszość nawet (śmiem domniemywać) jest stymulowana hormonami, wiec wyniki będą niewymierne.
Chętnie bym doczytała, jakie składniki OF bierze pod uwage wyliczając prawdopodobieństwo.
Statystykę?, objawy?, temperaturę?, wystąpienie owulacji? i czas współżycia?
Jakie algorytmy stosują?

I po dłuższym zastanowieniu dochodzę do nastepujących wniosków:
1) OF pokazuje tylko prawdopodobieństwo testu pozytywnego, na dany x dzień cyklu, z założeniem, że JEST się w ciąży. (czyli grupą porównawczą są kobiety, które zaszły w ciążę i zrobiły test w danym x dniu)
2)Brakuje mi prawdopodobieństwa samego zaciążenia, opartego na ilości starań-cyklów (im wiecej cyklów-starań tym większe prawdopodobieństwo od 1-12, a potem maleje), hormonalnej stymulacji, problemach zdrowotnych, wieku, wymiernych objawach i wynik powinien bazować na grupie kobiet o podobnych, jeśli nie identycznych danych wyjściowych (wiek, choroby, itp)

I tak ogólnie wyliczam sobie, że moje prawdopodobieństwo to:
*25% (bo lekarz twierdzi że zdrowa i zakładam że 1. cykl)
*80% (bo OF ze swoich statystyk mi mówi, że 2 kreski miało aż tyle ciężarnych kobiet testujac się w 13 dniu po owulacji)
*0,8 faktor poprawkowy (sama sobie go wymyśliłam), bo owulacja zaznaczona przerywaną linią i nie współżyłam w dzień owulacji, wiec teoretycznie nie spełniłam wszystkich warunków idealnie

25% x 0,8 x 0,8 = 16% realnych szans.
I od razu mi lepiej.

Miłego dnia!

Edit. doczytałam i faktycznie OF jasno pisze, że te 80% to szansa wyniku pozytywnego, zakładając że jestem w ciąży. Głupol ze mnie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2015, 08:20

21 października 2015, 12:14

No to zaczynam diagnostykę.
W poniedziałek idę na badanie krwi (i mam nadzieję, że Macho też).
Mają mi zbadac wszystko: sex hormony, taczyce, przeciwciała, syfilisy, grupę krwi, itp

Teoretycznie będzie to mój 4 lub 5 dzień cyklu, a powinnam zrobić w drugim. Ani w pierwszym, ani w trzecim, Pani Gin baaardzo wyraźnie podkreślała.
No ale nic, wyjeżdżam i tyle, będę robić jak wrócę, czyli 3 dni po terminie, najwyżej powtórze za miesiąc.
Zarezerwowałam też już sobie wizytę na monitoring za 2 tygodnie. Mam nadzieję, że tam wszystko dojrzewa i pęka. Bo moja dotychczasowa wiedza o moich wnętrznościach opiera się jedynie na obserwacji zewnętrzności, no i szczątkową wiedzę o jajkach mam.
A było to tak.

Pół roku temu byłam na zwykłej cytologii, Pan Gin po obmacaniu mojego podbrzusza stwierdził, że mam cystę na jajniku/jajowodzie i skierował mnie na USG. Ja płacz, lament, panika, tego samego dnia kupiłam bilet do dojczów ( w ch%^&! drogi) i lecę następnego dnia leczyć mojego raka.
Niemiecki Pan Gin, bada, bada, wkłada swój "wibrator", przekręca, lewo, prawo i nic nie mówi. Myślę sobie, nie jest dobrze. Patrze na ten monitorek, kolorki migają, on coś tam mierzy, zapisuje. I w końcu się odzywa. Nie ma Pani cysty, ma Pani zdrowe jajka! kolejno 11mm, 8mm, 6mm, etc.
Dziekuję, jest Pani zdrowa, prosze przyjść jak zajdzie Pani w ciążę, w 3 m-cu na zdjęcia.

I nie wiedziałam czy się cieszyć z błyskawicznego uzdrowienia, czy go znienawidzić za zignorowanie mojego pytania, czy 2 lata starań bez rezultatu to już bezpłodność?

21 października 2015, 12:42

I jeszcze sobie przypomniałam, że te Niemcy (a tam jestem ubezpieczona) to bardzo profilaktycznie podchodzą do wszystkiego, a głównie do zdrowia, bo (i wg mnie bardzo słusznie), wolą zapobiegać niż leczyć.
i tak sobie wyczytałam:
* przysługuje mi 1500 Euro rocznie na kursy: zdrowotne, gimnastyka, wyjazdy do ośrodków kuracyjnych, witaminy, walka z nadwagą, dietetyk itp
O-je-sus, czytam dalej
* dla kobiet starających się, i w ciązy, dodatkowe 100 Euro rocznie na witaminy i minerały.
* i jeszcze jak ktoś żyje aktywnie i im to udowodni (np. rachunek z siłowni) to dostaje zniżkę i mniej płaci za ubezpieczenie zdrowotne.

I jeszcze mi sie przypomniało, że kilka lat temu była taka akcja, że jak ktoś był zdrowy i nie odwiedził żadnego lekarza przez 24 miesiące, to mu wypłacali w gotówce część (już nie pamiętam ile) wpłaconych przez niego składek.

Ale ja nie mieszkam w Niemczech :(

Aha, ubezpieczona jestem normalnie, to nie jest prywatna kasa chorych.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2015, 12:51

22 października 2015, 06:19

Okresu (jeszcze) brak, test negatywny, temperatura leci na łeb i szyje

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2015, 06:33

22 października 2015, 11:16

Ile jeszcze negatywnych testów muszę zobaczyć, żeby uwierzyć, że nie jestem w ciąży?!

nadzieja umiera ostatnia.

Uzbieralam 22 pkt z urojonych objawow.

Zaczynamy gre od nowa.
Za 14 dni owulacja (tym razem ma byc monitorowana) i przede mna 2 tygodnie czerwonego wina!

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2015, 13:06

26 października 2015, 14:36

Pierwsze badanie krwi zrobione, będę musiała na pewno powtórzyć estradiol, FSH, LH i progesteron. Miałam robić w drugim dniu cyklu, ale mnie nie było, wiec zrobiłam w piątym.
Dodatkowo zastanawia mnie czemu Gin zleciła mi badanie prolaktyny w drugim dniu cyklu, skoro ja wyczytałam, żeby robić badanie w drugiej fazie cyklu, najlepiej 21dc.

No, ale nic.

Póki co sa wyniki:
*pełnej morfologii - idealna, ani jednego przekroczenia normy
*OB w normie - 3mm/h
*kiły brak, przeciwciał brak
*Tarczyca OK
-> FT4: 16,1 pmol/l (norma 12-22 pmol/l)
-> T3: 1,65 nmol/l (norma 1,3-3,1 nmol/l
-> TSH: 1,93 uiU/ml (norma 0,27-4,2 uiU/ml)

Klinika fajna, i jak zawsze śmieszy mnie protokolarne otwieranie opakowania z igłą i pokazywanie, że jest sterylna. Każą patrzeć i głośno potwierdzić, iż widziałam, że otwiera nieuszkodzone opakowanie :)

Fajnie też, że lokalne ubezpieczenie (mam dwa, jedno niemieckie państwowe i jedno lokalne prywatne) pokryło mi wszystkie badania (30 szt.) oprócz 2 (AMH i profil TORCH).
Ale to były chyba 2 najdroższe, bo skasowali mnie ok 600PLN.
Dobrze, że tych dwóch nie muszę powtarzać :)

Zostało mi tylko wygooglować, czy niemcy mi za to coś zwrócą.

27 października 2015, 07:28

są i dalsze wyniki:

*Anty-TG: 14,63 Ul/mL (norma <115 Ul/mL)
*aTPO: 8,8 Ul/mL (norma <34 Ul/mL)
*DHEA-S: 294,4 ug/dL (norma 98,8-340 ug/dL)
*Estradiol (5dc): 77,75 pg/mL (norma 12,5-166 pg/ml)
*FSH (5dc): 6,03 mUl/mL (3,5-12,5 mlU/mL)
*LH (5dc): 4,38 mUl/mL (norma 1,1-11,6 mUl/mL)
*Progesteron (5dc): 2,06 nmol/L (norma 0,6-4,7 nmol/L)
*Prolaktyna (5dc): 313,3 uUl/mL (norma 102-496 uUl/mL)
*AMH: 3,28 ng/mL (norma 0,672-7,55 ng/mL)

*ALT: 10,3 U/L (norma 5-31 U/L)
*AST: 12,6 U/L (norma 5-32 U/L)
*kreatynina z surowicy: 0,76 mg/dL (norma 0,50-0,90 mg/dL)
*glukoza z surowicy: 92,9 mg/dL (norma 60-99 mg/dL)
*azot mocznika (z surowicy): 32 mg/dL (norma <50 mg/dL)
*CRP białko ostrej fazy: 1,01 mg/L (norma <5 mg/L)
*Ag HBs: 0,412 (norma <0,9)
*Ac HCV: 0,03 (norma <0,9)
*Ag Ac HIV1+2: 0,186 (norma <0,9)

Niepełny profil TORCH
*toksoplazmoza: IgG [-] IgM [-] (co się interpretuje jako brak zakażenia)
*cytomegalia: IgG [+] IgM [-] (co się interpretuje jako stan po przebyciu choroby, choroba w uśpieniu, nabyta odporność)
*różyczka: IgG [+] IgM [-] (co się interpretuje jako stan po przebyciu choroby/szczepieniu, choroba w uśpieniu, nabyta odporność)

No to wszystko pięknie.
Zostało do odebrania: testosteron, reszta z TORCH i siku.
Wygląda na to, że jestem chodzącym okazem normy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2015, 07:28

1 2 3 4 5